Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Idźcie i ewangelizujcie ochrzczonych - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
10 maja 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Idźcie i ewangelizujcie ochrzczonych - ebook

Na początku istnienia Kościoła chrzczono tylko nawróconych. Obecnie zadanie zostało odwrócone – trzeba nawracać ochrzczonych.

Pierwszą częścią ewangelizacji jest kerygmat, ewangelizacja fundamentalna albo pierwsze głoszenie. Za pomocą aktywnej i uczestniczącej metodologii głosi się Dobrą Nowinę o Zbawieniu w Chrystusie Jezusie, z mocą Ducha Świętego, i świadczy się o niej.

Niniejszy tom stanowi dopełnienie książki Jak ewangelizować ochrzczonych, jak również rozwija tematy kursu „Nowe Życie” Szkoły Ewangelizacji Świętego Andrzeja.

Kategoria: Duchowość
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8065-003-9
Rozmiar pliku: 4,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp

W po­cząt­kach życia Ko­ścio­ła chrzczo­no tyl­ko na­wró­co­nych. Te­raz za­da­nie ule­gło od­wró­ce­niu: trze­ba na­wra­cać ochrzczo­nych.

W pierw­szych la­tach ery chrze­ści­jań­stwa Ko­ściół stał się mi­syj­ny i gło­sił Do­brą No­wi­nę zba­wie­nia w ca­łym po­gań­skim świe­cie. Jed­nak dzi­siaj on sam po­wi­nien zo­stać ze­wan­ge­li­zo­wa­ny od we­wnątrz.

Po­le­ce­nie Chrystusa zmar­twych­wsta­łe­go do Jego uczniów, aby szli na krań­ce zie­mi gło­sić Ewan­ge­lię i chrzcić na­wró­co­nych, za­mie­ni­ło się w: Idź­cie i ewan­ge­li­zuj­cie ochrzczo­nych.

Jest wie­lu ochrzczo­nych, któ­rzy nie prze­żyli oso­bi­ste­go spo­tka­nia z Je­zusem zmar­twych­wsta­łym. Więk­szość bierz­mo­wa­nych jesz­cze nie do­świad­czyła mocy Du­cha. Ist­nie­je tak wie­lu lu­dzi, któ­rzy cho­dzą co­dzien­nie na Mszę Świę­tą, a na­wet przy­stę­pują do Ko­mu­nii Świę­tej, a któ­rzy nig­dy nie gło­si­li Je­zusa jako je­dyne­go Zba­wi­cie­la i Pana życia. Ist­nie­je wiel­ka licz­ba wy­świę­co­nych i kon­se­kro­wa­nych, któ­rzy pra­cu­ją w win­ni­cy Pań­skiej, ale nie zna­ją Pana win­ni­cy.

Mały Sa­mu­el, le­d­wie od­sta­wio­ny od pier­si swo­jej mat­ki Anny, po­zo­sta­wał w służ­bie Pana, pod roz­ka­za­mi ka­pła­na He­le­go. Uczył się na pa­mięć psal­mów, przy­wdzie­wał ka­płań­skie sza­ty i po­ma­gał przy służ­bie Bo­żej od naj­wcze­śniej­szych lat. Pew­nej nocy, kie­dy był już star­szy, usłyszał trzykrot­nie głos Pana. Bóg wzywał go po imie­niu, jed­nak Sa­mu­el nie roz­po­znał, że to wła­śnie Jego głos, po­nie­waż, jak dra­ma­tycz­nie stwier­dza świę­ta księ­ga, po­mi­mo tak wie­lu re­li­gij­nych ele­men­tów w jego życiu „jesz­cze nie znał Pana” (por. 1 Sm 3,7). Moż­na za­tem mieć do czynie­nia z Bo­żymi rze­cza­mi, a na­wet po­zo­sta­wać w służ­bie Boga, nie zna­jąc Go. Tekst bi­blij­ny do­da­je jesz­cze, że Sa­mu­e­lo­wi, tak wiel­kie­mu znaw­cy spraw Bo­żych, „sło­wo Pań­skie nie było jesz­cze ob­ja­wio­ne”. Wszyscy spe­cja­li­ści od spraw Bo­żych po­win­ni za­dać so­bie pyta­nie, czy przy­ję­li już ob­ja­wie­nie Sło­wa Bo­że­go, któ­re­go nie osią­ga się czystym ludz­kim wy­sił­kiem.

Tak wiel­ki spe­cja­li­sta od spraw Bo­żych jak Moj­żesz po­wra­ca z góry Sy­naj nie z ty­tuła­mi i stop­nia­mi na­uko­wymi, lecz z prze­obra­żo­nym ob­li­czem, po­nie­waż od­był spo­tka­nie z Bo­giem przy go­re­ją­cym krza­ku, roz­ma­wiał z Bo­giem i słuchał gło­su przy­ja­cie­la, któ­ry wzywa go po imie­niu.

Dla­te­go tym, cze­go naj­bar­dziej po­trze­bu­je Ko­ściół, jest praw­dzi­wa ewan­ge­li­za­cja, któ­ra roz­pocz­nie się wła­śnie od przed­sta­wie­nia żywej oso­by Je­zusa i któ­ra pro­wa­dzi ewan­ge­li­zo­wa­nych do prze­życia rze­czywi­ste­go do­świad­cze­nia zba­wie­nia w Chrystusie Je­zusie. Je­śli nie roz­pocz­nie się ewan­ge­li­za­cji wła­śnie od tego, cała resz­ta bę­dzie bu­do­wa­na na pia­sku.

To nie­lo­gicz­ne: wy­ma­gać prze­strze­ga­nia mo­ral­no­ści chrze­ści­jań­skiej od tych, któ­rzy nie zna­ją Chrystusa jako Zba­wi­cie­la i Pana. Roz­po­czę­cie przed­sta­wie­nia chrze­ści­jań­stwa od owo­ców za­miast od ko­rze­ni, czyli od oso­bi­ste­go spo­tka­nia z żywym Je­zusem jest czymś an­ty­pe­da­go­gicz­nym.

Ewan­ge­li­za­cja ma prze­bie­gać zgod­nie z lo­gicz­nym i pe­da­go­gicz­nym pro­ce­sem, któ­ry opi­sa­no w Dzie­jach Apo­stol­skich. Naj­pierw na­le­ży przed­sta­wić Je­zusa – cen­trum i pod­sta­wę Do­brej No­wi­ny. Po­tem, do­pie­ro po­tem i za­wsze po­tem na­le­ży przed­sta­wić praw­dy, pra­wa i wy­mo­gi Ewan­ge­lii. Nie moż­na od­wró­cić tego pro­ce­su z żad­ne­go po­wo­du.

Pierw­sza część ewan­ge­li­za­cji nosi na­zwę ke­ryg­matu, któ­ry od­naj­du­je­my w sze­ściu wy­stą­pie­niach ke­ryg­ma­tycz­nych. Po­le­ga ona na przed­sta­wie­niu Je­zusa i Jego trzech wiel­kich ty­tułów: Zba­wi­ciel, Pan i Me­sjasz. Ta część nosi rów­nież na­zwę ewan­ge­li­za­cji fun­da­men­tal­nej albo pierw­sze­go gło­sze­nia, jako że gło­si owo­ce śmier­ci, zmar­twych­wsta­nia i uwiel­bie­nia Je­zusa.

Ke­ryg­mat to fun­da­ment bu­dow­li wia­ry. Ka­te­che­za nie za­stę­puje ani nie po­prze­dza ke­ryg­ma­tu, któ­ry jest w isto­cie sa­mym życiem. Po­tem, do­pie­ro po­tem, przyj­dzie resz­ta.

Praw­dzi­wa ewan­ge­li­za­cja roz­po­czyna się od ke­ryg­ma­tu – do­świad­cze­nia wia­ry, do­brej no­wi­ny i mocy Du­cha.

Nowe życie, któ­re wzra­sta

Chrze­ści­jań­stwo nie utoż­sa­mia się z sys­te­mem ani ze zbio­rem praw, któ­re mu­szą być speł­nia­ne, lecz z życiem. Pierw­szy opis chrze­ści­jań­stwa po­ja­wia się w księ­dze Dzie­jów Apo­stol­skich wła­śnie w na­stę­pują­cy spo­sób:

Idź­cie i gło­ście w świą­tyni lu­do­wi wszyst­kie sło­wa o tym życiu. (Dz 5,20)

Ten, kto spo­tkał Je­zusa i do­świad­czył pier­wo­cin wy­zwo­le­nia, nie tyl­ko róż­ni się od in­nych, lecz tak­że sta­je się kimś zupeł­nie no­wym. Jest no­wym stwo­rze­niem, jak mówi św. Pa­weł.

Je­że­li wie­lu chrze­ści­jan nie ma w so­bie głę­bo­kie­go we­se­la i ra­do­ści czło­wie­ka, któ­ry od­naj­du­je wiel­ki skarb, na­le­ży przede wszyst­kim za­dać so­bie pyta­nie, czy my już ów skarb od­na­leź­li­śmy. Czy to nie dla­te­go nie­miec­ki fi­lo­zof Fryde­ryk Nie­tz­sche iro­ni­zo­wał, że do nie­wia­ry w Boga wy­star­cza mu usłyszeć śpiew chrze­ści­jan?

Do­świad­cze­nia wia­ry

Chrze­ści­jań­skie życie, utka­ne przez pro­ces od wia­ry ku wie­rze (por. Rz 1,17), po­le­ga na po­zna­niu i do­świad­cze­niu Boga po­przez Jego wy­słan­ni­ka, Je­zusa Chrystusa. Dla­te­go nie może ist­nieć doj­rza­ły wie­rzą­cy, w któ­rym nie ob­ja­wi­ła­by się na wie­le spo­so­bów chwa­ła Boża i któ­ry nie kro­czył­by od wia­ry ku wie­rze, żeby gło­sić, że Je­zus jest jego Zba­wi­cie­lem, jego Pa­nem i jego Me­sja­szem.

Do­bra no­wi­na, któ­rą się żyje

Cza­sa­mi za­po­mi­na­my, że Ewan­ge­lia jest no­wi­ną do­brą, we­so­łą i ra­do­sną – i to no­wi­ną o cał­ko­wi­tym zba­wie­niu czło­wie­ka i wszyst­kich lu­dzi, do­ko­na­nym przez śmierć, zmar­twych­wsta­nie i uwiel­bie­nie Je­zusa Chrystusa. Gło­sze­nie jest opar­te na szczę­śli­wym prze­sła­niu: Je­zus już nas zba­wił! A wszyst­ko po to, że­byśmy byli szczę­śli­wi za­rów­no na tym świe­cie, jak i na tam­tym.

Peł­ni życia do­świad­czymy z pew­no­ścią w chwi­li, kie­dy bę­dzie­my oglą­dać Boga twa­rzą w twarz. Jed­nak jej po­czą­tek jest już te­raz, po­nie­waż już zo­sta­li­śmy po­jed­na­ni. Krew Chrystusa oba­li­ła mur, któ­ry od­dzie­lał nas od Boga; pod­pi­sa­no już po­kój mię­dzy nie­bem a zie­mią. Je­zus usunął grzech z tego świa­ta. Kró­le­stwo Boże jest po­śród nas.

Moc Du­cha, któ­rej się do­świad­cza

Duch Świę­ty jest po­cząt­kiem no­we­go życia, któ­re Chrystus przy­niósł na ten świat. To On daje świa­dec­two o Je­zusie w na­szym ser­cu i uzdal­nia nas do gło­sze­nia Je­zusa jako Pana na­sze­go życia. Ten sam Duch jest du­szą wspól­no­ty wie­rzą­cych (Ko­ścio­ła), wzbo­ga­ca każ­de­go człon­ka mno­go­ścią owo­ców i cha­ryzma­tów, żeby mógł on gło­sić Ewan­ge­lię z mocą.

Nie­któ­re wspól­no­ty, na­zywa­ją­ce się chrze­ści­jań­ski­mi, przy­po­mi­na­ją bar­dziej cmen­tarz niż ob­ja­wie­nie życia w ob­fi­to­ści, któ­re Je­zus Chrystus przy­niósł swo­ją śmier­cią i zmar­twych­wsta­niem.

Dzi­siaj, bar­dziej niż kie­dykol­wiek, Ko­ściół po­trze­bu­je tej no­wej Pięć­dzie­siąt­ni­cy, pod­czas któ­rej gło­si­cie­le, peł­ni Du­cha, będą gło­sić prze­sła­nie Je­zusa i na­wra­cać lu­dzi, jak rów­nież prze­obra­żą całe spo­łe­czeń­stwo.

W ni­niej­szej książ­ce sta­wia­my so­bie za cel przed­sta­wie­nie nie ca­ło­ścio­wej wi­zji ewan­ge­li­za­cji, lecz tyl­ko jej pierw­sze­go kro­ku, któ­ry jest nie­za­stą­pio­nym punk­tem wyj­ścia i bez któ­re­go na­sza pra­ca w win­ni­cy Pań­skiej po­szła­by na mar­ne. Skon­cen­truje­my się zwłasz­cza na pierw­szym gło­sze­niu, po­nie­waż wy­da­je nam się, że w na­szym Ko­ście­le ka­to­lic­kim nie na­da­je mu się w prak­tyce klu­czo­we­go zna­cze­nia, ja­kie po­win­no otrzymać.

Je­ste­śmy prze­ko­na­ni, że my, ka­to­li­cy, nie mu­si­my wy­cho­dzić ze swo­je­go Ko­ścio­ła, żeby spo­tkać się z żywym Je­zusem – Zba­wi­cie­lem i Pa­nem – któ­ry daje swo­je­go Du­cha Świę­te­go. Mamy bo­ga­te dzie­dzic­two po­cho­dzą­ce ze sta­ro­żyt­nej tra­dycji ko­ściel­nej, któ­rej pierw­sze świa­dec­two od­naj­du­je­my w sa­mym Pi­śmie Świę­tym.

Dla­te­go ist­nie­je pil­na po­trze­ba przed­sta­wie­nia ke­ryg­ma­tu tym, któ­rzy zo­sta­li ochrzcze­ni, ale któ­rzy jesz­cze nie od­byli oso­bi­ste­go spo­tka­nia z Pa­nem Je­zusem i nie żyją Bo­żym sy­no­stwem, tym, któ­rzy byli bierz­mo­wa­ni, ale nig­dy nie do­świad­czyli mocy Du­cha. ewan­ge­li­za­cja osób, któ­re uczest­ni­czą we Mszy Świę­tej w nie­dzie­le, ale któ­rych życie nie jest Eu­cha­rystią, po­świę­ca­ją­cą świat Bogu. Do­tyczy to tak­że bi­skupów i ka­pła­nów, żeby do­świad­czyli w swo­im życiu tego, co wie­dzą już swo­im ro­zu­mem. Mam tu na myśli wła­ści­wie wszyst­kich, któ­rzy przyj­mu­ją sa­kra­men­ty albo ich udzie­la­ją, ale któ­rzy jesz­cze nie prze­żyli rze­czywi­ste­go i kon­kret­ne­go do­świad­cze­nia zba­wie­nia w Je­zusie.

Cza­sa­mi pod­kre­śla­no nad­mier­nie, że Ko­ściół jest bar­dziej Na­uczyciel­ką, któ­ra na­ucza, niż uczen­ni­cą, któ­ra jest ewan­ge­li­zo­wa­na. Czy może być na­uczycie­lem ktoś, kto nie był uczniem?

Pod­czas re­ko­lek­cji dla ka­pła­nów w Ja­po­nii, w 1985 roku, kie­dy na­ucza­łem o ko­niecz­no­ści ewan­ge­li­za­cji, wy­cho­dząc od ke­ryg­ma­tu, pod­szedł do mnie pe­wien fran­cu­ski mi­sjo­narz i za­pytał: „Czy to ty na­pi­sa­łeś książ­kę «Idź­cie i ewan­ge­li­zuj­cie ochrzczo­nych»?”. Od­po­wie­dzia­łem twier­dzą­co. Wów­czas on po ci­chu za­suge­ro­wał mi: „A może na­pi­szesz inną, pod ty­tułem «Idź­cie i ewan­ge­li­zuj­cie wy­świę­co­nych». Dla­te­go że my, ka­pła­ni, je­ste­śmy naj­bar­dziej po­trze­bu­ją­cy. Żeby to, co mamy w gło­wie, zstą­pi­ło do na­sze­go ser­ca”.

W ni­niej­szej książ­ce zo­stał opi­sa­ny mo­del ewan­ge­li­za­cyj­ny, któ­ry sto­suje się w wie­lu kra­jach świa­ta. W pro­sty, ale skutecz­ny spo­sób przed­sta­wi­li­śmy szcze­gó­ło­wo te­ma­ty pierw­sze­go gło­sze­nia albo ewan­ge­li­za­cji fun­da­men­tal­nej.

In­nymi sło­wy, nie publi­kuje­my zbio­ru go­to­wych for­muł czy teo­rii, któ­rych skutecz­no­ści nig­dy nie po­twier­dzo­no. Wprost prze­ciw­nie. Punkt wyj­ścia sta­no­wi do­świad­cze­nie – nie tyl­ko oso­bi­ste, lecz tak­że dusz­pa­ster­skie, któ­re już jest prze­żywa­ne w Ko­ście­le po­wszech­nym. To, co zo­sta­ło przed­sta­wio­ne tutaj, nie jest ideą, ale świa­dec­twem.

Aby zro­zu­mieć tę książ­kę i od­po­wied­nio z niej ko­rzystać, po­le­ca­my wcze­śniej prze­studio­wa­nie książ­ki Jak ewan­ge­li­zo­wać ochrzczo­nych, któ­ra przez pierw­szych dzie­sięć wy­dań była czę­ścią tego tomu. Z pew­nych po­wo­dów pe­da­go­gicz­nych po­sta­no­wi­li­śmy przed­sta­wić każ­dy te­mat od­dziel­nie. Nie­mniej jed­nak, są one nie­roz­łącz­ne i wza­jem­nie od sie­bie za­leż­ne.

Inną pe­da­go­gicz­ną for­mą, w któ­rej krysta­li­zuje­my pe­wien mo­del ewan­ge­li­za­cji ke­ryg­ma­tycz­nej, jest pod­ręcz­nik „Nowe Życie” pro­gra­mu for­ma­cyj­ne­go Szko­ły Ewan­ge­li­za­cji Świę­te­go An­drze­ja.

Pra­ca ta otrzyma­ła wy­róż­nie­nie w Mię­dzyna­ro­do­wym In­stytucie Pa­sto­ral­nym i Ka­te­che­tycz­nym «Lu­men Vi­tae» w Bruk­se­li (Bel­gia) w roku aka­de­mic­kim 1976–1977. Po po­praw­kach i ad­ap­ta­cji otrzyma­ła for­mę, w któ­rej pre­zen­to­wa­na jest do dziś.

Z jed­nej tyl­ko rze­czy nie je­stem za­do­wo­lo­ny i mu­szę to wy­znać. Prze­ka­zując i prze­pi­sując świa­dec­two i prze­życia na kart­kach pa­pie­ru, mia­łem wra­że­nie, jak­by ule­ga­ła za­mro­że­niu rze­ka wody żywej, któ­ra płynie przez Ko­ściół Je­zusa. Niech ogień Du­cha Świę­te­go, któ­ry za­miesz­kuje w ser­cu każ­de­go czytel­ni­ka, roz­to­pi ten lód, żeby po­now­nie ob­ja­wi­ły się siła i życie w ob­fi­to­ści, ja­kie Je­zus Chrystus przy­niósł na ten świat.

Niech sło­wo Boże roz­cho­dzi się i roz­prze­strze­nia.

Gua­da­la­ja­ra, Mek­syk, 6 kwiet­nia 2007 r.

Ze Szko­łą Ewan­ge­li­za­cji Świę­te­go An­drze­ja moż­na się za­po­znać na stro­nie: http://war­sza­wa.oaza.pl/de/in­dex.php/lin­ki/46-szkoy-no­wej-ewan­ge­li­za­cji-w-an­drze­ja.Pierw­sza wiel­ka praw­da, do któ­rej do­świad­cze­nia je­ste­śmy po­wo­ła­ni, brzmi na­stę­pują­co: Bóg mi­łuje nas in­dywi­du­al­nie i bez­wa­run­ko­wo.

Ale te­raz tak mówi Pan,

Stwo­rzyciel twój, Ja­kubie,

i Twór­ca twój, o Izra­elu:

«Nie lę­kaj się, bo cię wy­kupi­łem,

we­zwa­łem cię po imie­niu; tyś mój!». (Iz 43,1)

Uko­cha­łem cię od­wiecz­ną mi­ło­ścią,

dla­te­go też pod­trzymywa­łem dla cie­bie ła­ska­wość.

(Jr 31,3)

Bóg tak bar­dzo ocze­ki­wał tej chwi­li, żeby po­ka­zać ci, jak bar­dzo cię ko­cha. Boża mi­łość jest tak nie­ogra­ni­czo­na, iż w za­sa­dzie nie po­tra­fi­my przy­jąć, że ktoś mi­łuje nas w taki spo­sób. Za­kła­da­my, że nie je­ste­śmy god­ni bycia ko­cha­nymi w spo­sób bez­wa­run­ko­wy i dar­mo­wy.

A. Bóg mi­łuje cię in­dywi­du­al­nie mi­ło­ścią oj­cow­ską i mi­ło­ścią mat­czyną

Bóg mi­łuje wszyst­kich lu­dzi, ale rów­nież mi­łuje każ­de­go in­dywi­du­al­nie, zgod­nie z jego po­trze­bą bycia mi­ło­wa­nym. Gdybyś był je­dynym miesz­kań­cem wszech­świa­ta, Bóg nie mógł­by już mi­ło­wać cię bar­dziej, niż mi­łuje cię te­raz, po­nie­waż mi­łuje cię nie­ogra­ni­czo­ną mi­ło­ścią wszech­mo­gą­ce­go Boga.

- • Bóg mi­łuje nas trwa­łą i sta­bil­ną mi­ło­ścią Ojca:

Bo góry mogą się po­ruszyć i pa­gór­ki się za­chwiać, ale mi­łość moja nie od­stą­pi cie­bie. (Iz 54,10)

Oj­cow­ska mi­łość Boga jest trwa­ła i wier­na. Chro­ni nas, bro­ni i pod­trzymu­je z mocą i zde­cydo­wa­niem.

- • Bóg mi­łuje nas rów­nież bez­wa­run­ko­wą i czułą mi­ło­ścią mat­ki:

Czyż może nie­wia­sta za­po­mnieć o swym nie­mow­lę­ciu, ta, któ­ra ko­cha syna swe­go łona? A na­wet gdyby ona za­po­mnia­ła, Ja nie za­po­mnę o to­bie. Oto wy­ryłem cię na obu dło­niach. (Iz 49,15–16)

Mat­czyna mi­łość Boga jest czuła i bez­wa­run­ko­wa. Nie za­le­ży od nas – ani od na­szych za­let, ani od na­szych grze­chów.

Bóg nie sta­wia żad­ne­go wa­run­ku, żeby cie­bie ko­chać. On ko­cha cię ta­kie­go, ja­kim je­steś w da­nej chwi­li. Nie­waż­ne, czym byłeś albo bę­dziesz – czym były lub będą two­je grze­chy, złe na­wyki, wady. Bóg mi­łuje cię bez­wa­run­ko­wo, po­nie­waż Jego mi­łość się nie zmie­nia. Każ­da po­raż­ka, pro­blem czy grzech w two­im życiu są te­raz szan­są na do­świad­cze­nie Jego mi­ło­ści, któ­ra jest czuła i tro­skli­wa.

Cho­ciaż Bóg jest wszech­moc­ny i czyni wszyst­ko, co ze­chce, dzię­ki swo­jej siły i wszech­mo­cy, jest coś, cze­go nie może zro­bić: prze­stać cię mi­ło­wać.

Bóg mi­łuje nas mi­ło­ścią oj­cow­ską i mi­ło­ścią mat­czyną

Kurek na ko­ściel­nej wie­ży wska­zuje kie­runek wia­tru. Jed­nak pe­wien czło­wiek za­miast kla­sycz­ne­go kur­ka umie­ścił tam na­stę­pują­cy na­pis: „Bóg jest mi­ło­ścią”, chcąc dać do zro­zu­mie­nia, że nie­za­leż­nie od tego, skąd wie­je wiatr, czy jest bu­rza czy bez­wietrz­na po­go­da, Bóg mi­łuje nas bez­wa­run­ko­wo. Nie­waż­ne są trud­no­ści i zmia­ny, Bóg mi­łuje nas za­wsze i za­wsze bę­dzie nas mi­ło­wał.

Nie po­trze­bu­jesz uda­wać, że je­steś kimś in­nym, żeby Bóg cię mi­ło­wał. Mi­łuje cię ta­kie­go, ja­kim je­steś. Wię­cej – On cię ta­kim stwo­rzył. Bóg nie tyl­ko ak­cep­tuje cie­bie ta­kie­go, jaki je­steś, ale po­do­ba Mu się to, jaki je­steś. Je­steś dla Boga źró­dłem ra­do­ści:

Pan, twój Bóg, jest po­śród cie­bie,

Mo­carz, któ­ry zba­wia,

unie­sie się we­se­lem nad tobą,

od­no­wi cię swo­ją mi­ło­ścią,

wznie­sie okrzyk ra­do­ści. (So 3,17)

Każ­de­mu wy­zna­je w spo­sób naj­bar­dziej in­tym­ny tę wiel­ką praw­dę: Tyś jest mój syn umi­ło­wa­ny, w któ­rym mam upodo­ba­nie.

Bóg mi­łuje cie­bie z two­imi moc­nymi i sła­bymi stro­na­mi; nie ze wzglę­du na two­je za­le­ty, tyl­ko ra­zem z nimi. I nie prze­sta­nie cię mi­ło­wać z po­wo­du two­ich ogra­ni­czeń lub grze­chów. Mi­łuje cię ra­zem z nimi. Nie za­wsze apro­bu­je wszyst­ko, co ro­bisz, ale za­wsze cię mi­łuje. Ak­cep­tuje cię i do tego ak­cep­tuje bez osą­dza­nia i po­tę­pia­nia.

Bóg mi­łuje cię ra­zem z two­imi upad­ka­mi du­cha i sta­ra­nia­mi, bez wzglę­du na to, czy je­steś bo­ga­ty, czy bied­ny. Przed Nim nie po­trze­bu­jesz za­kła­dać ma­sek ani au­re­oli. On mi­łuje cię dla­te­go, że je­steś Jego sy­nem, i tyl­ko dla­te­go. Nie mi­łuje cię, dla­te­go, że je­steś do­bry, lecz dla­te­go że to On jest do­bry; po­nie­waż On jest mi­ło­ścią.

Bóg jest mi­ło­ścią. (1 J 4,8)

- • Po­pa­trz­cie na nie­bie­skie pta­ki. Nie sie­ją ani nie orzą, a Bóg co­dzien­nie daje im po­karm. My mamy o wie­le więk­szą war­tość niż pta­ki nie­bie­skie.
- • Spójrz­cie na li­lie po­lne. Nie przę­dą ani nie tka­ją, a Bóg przy­oble­ka je w nie­zrów­na­ne pięk­no. My je­ste­śmy pięk­niej­si niż po­lne kwia­ty.

…o ileż bar­dziej Bóg bę­dzie się trosz­czył o nas i mi­ło­wał nas, któ­rzy je­ste­śmy Jego dzieć­mi, choć­byśmy byli grzesz­ni­ka­mi. On mi­łuje w szcze­gól­ny spo­sób grzesz­ni­ków. Naj­gor­szy ze wszyst­kich grzesz­ni­ków jest naj­bar­dziej mi­ło­wa­ny przez Boga, dla­te­go że gdzie wzmógł się grzech, tam jesz­cze ob­fi­ciej roz­la­ła się ła­ska (Rz 5,20).

Naj­więk­szy spo­śród grzesz­ni­ków jest tym, któ­ry może do­świad­czyć wię­cej prze­ba­cze­nia, ra­do­ści i na­dziei, po­nie­waż to on naj­bar­dziej ich po­trze­bu­je.

B. Bóg prze­jął ini­cja­tywę, żeby cię mi­ło­wać

Bóg cię mi­łuje, a je­dyne, o co pro­si, jest to, abyś w Nie­go wie­rzył i ufał Jego peł­ne­mu mi­ło­ści pla­no­wi bar­dziej niż two­je­mu wła­sne­mu.

Za­nim ty za­in­te­re­so­wa­łeś się Bo­giem lub Go po­ko­cha­łeś, już byłeś przez Nie­go mi­ło­wa­ny.

Dla­te­go nie cho­dzi o to, że­byśmy pró­bo­wa­li po­wró­cić do Boga; to On chce do­trzeć do nas. Nie cho­dzi o to, że­byśmy to osią­gnę­li, tyl­ko że­byśmy po­zwo­li­li Mu się po­chwycić. Za­nim za­czę­li­śmy Go szukać, On już nas po­szuki­wał. On prze­jął ini­cja­tywę i nas umi­ło­wał.

Pew­ne­go dnia Sza­weł z Tar­su po­sta­no­wił ści­gać Je­zusa i wy­ruszył w dro­gę do Da­masz­ku, żeby uwię­zić chrze­ści­jan. Nie­mniej jed­nak to Je­zus ści­gał jego, aż go po­chwycił i zrzucił z ko­nia. W owej chwi­li Sza­weł zo­stał po­chwyco­ny przez mi­łość Je­zusa. Bóg uwiódł go, a on po pro­stu po­zwo­lił się uwieść.

Dla­te­go pi­sząc do Ga­la­tów, Świę­ty Pa­weł wy­ja­śnia:

Te­raz jed­nak, gdy­ście Boga po­zna­li i, co wię­cej, Bóg was po­znał. (Ga 4,9)

Cho­dzi o to, że to nie Ga­la­ci umi­ło­wa­li wpierw Boga; to Bóg naj­pierw ich umi­ło­wał.

My mi­łuje­my Boga, po­nie­waż Bóg sam pierw­szy nas umi­ło­wał. (1 J 4,19)

To nie my wy­bra­li­śmy Boga, to On naj­pierw wy­brał nas (por. J 15,16). My nie czyni­my Bogu ła­ski, mi­łując Go; to On ob­da­rza nas ła­ską swo­jej mi­ło­ści, któ­ra jest wiecz­na, wier­na i bez­wa­run­ko­wa.

Bóg prze­jął ini­cja­tywę, żeby cię mi­ło­wać.

Cza­sa­mi szuka­my Boga i chce­my Go mi­ło­wać. Jed­nak­że nikt nie może Go mi­ło­wać, je­że­li wcze­śniej sam nie do­świad­czył Jego mi­ło­ści. W ta­kiej sy­tua­cji na­le­ży się za­trzymać, zro­bić po­stój i po­zwo­lić się po­chwycić Jego mi­ło­ści.

Bóg mi­łuje wszyst­kich lu­dzi, dla­te­go że je­ste­śmy Jego dzieć­mi i dzie­łem Jego rąk. Mi­łuje do­brych i złych, męż­czyzn i ko­bie­ty, ka­to­li­ków i pro­te­stan­tów, ate­uszy lub prze­śla­dow­ców Ko­ścio­ła, ka­pła­nów, przy­wód­ców związ­ko­wych, ar­tyst­ki ka­ba­re­to­we i nie­rząd­ni­ce.

Na­wet je­śli nie mi­łujesz Boga, to je­steś głę­bo­ko mi­ło­wa­ny przez Nie­go. Wię­cej – choć­byś w Nie­go nie wie­rzył, On, owszem, wie­rzy w cie­bie i cię mi­łuje. To wiel­ka praw­da.

C. Bóg chce dla cie­bie tego, co naj­lep­sze, dla­te­go że je­steś jego sy­nem i dzie­dzi­cem

Bóg nie mi­łuje nas za to, co ro­bi­my, lecz za to, czym je­ste­śmy – je­ste­śmy Jego dzieć­mi. Bóg nie mi­łuje nas dla­te­go, że je­ste­śmy do­brzy, ale dla­te­go że to On jest do­bry. Nie mi­łuje nas dla­te­go, że my Go mi­łuje­my, lecz dla­te­go, że On jest mi­ło­ścią (por. 1 J 4,8).

Bóg mi­łuje cię ta­kim, ja­kim je­steś, ale mi­łuje cię tak bar­dzo, że po­sta­na­wia nie zo­sta­wić cię w ta­kim sta­nie. On chce dla cie­bie cze­goś lep­sze­go, cze­goś, co prze­kra­cza two­ją wy­obraź­nię.

On ma plan, któ­ry opra­co­wał z mą­dro­ścią i mi­ło­ścią spec­jal­nie dla cie­bie.

Jego za­mysł jest taki, że­byś żył jako Jego syn, a w związ­ku z tym jako dzie­dzic Jego Kró­le­stwa, któ­re jest Kró­le­stwem spra­wie­dli­wo­ści, ra­do­ści i po­ko­ju w Du­chu Świę­tym (por. Rz 14,27).

Temu zaś, któ­ry mocą dzia­ła­ją­cą w nas może uczynić nie­skoń­cze­nie wię­cej niż to, o co my pro­si­my czy ro­zu­mie­my, Jemu chwa­ła w Ko­ście­le i w Chrystusie Je­zusie po wszyst­kie po­ko­le­nia wie­ku wie­ków! Amen. (Ef 3,20)

- • Stwo­rzył nas w do­sko­na­łej har­mo­nii ze sobą – w oso­bi­stej, głę­bo­kiej i trwa­łej re­la­cji – jak rów­nież w re­la­cji spra­wie­dli­wo­ści i praw­dy z in­nymi.
- • Chce, że­byśmy żyli w bez­pie­czeń­stwie, po­ko­ju i pa­no­wa­niu nad sa­mymi sobą jako lu­dzie wol­ni, a nie jako nie­wol­ni­cy spraw tego świa­ta, na­szych nie­po­ha­mo­wa­nych na­mięt­no­ści czy pra­gnień.

Mi­łość Boga za­pro­jek­to­wa­ła cu­dow­ny plan dla Jego dzie­ci – aby sta­ły się one dzie­dzi­ca­mi Jego Kró­le­stwa.

Bóg nie może o to­bie za­po­mnieć.

Pierw­szą rze­czą, o któ­rą pro­si cię Bóg, jest nie ta, że­byś Go ko­chał, lecz że­byś po­zwo­lił ko­chać się Jemu trwa­łą i sta­bil­ną mi­ło­ścią oj­cow­ską oraz czułą i bez­wa­run­ko­wą mi­ło­ścią ma­cie­rzyń­ską.

Bóg cię mi­łuje, po­nie­waż jest do­bry, a ty je­steś Jego dziec­kiem. Jed­nak Jego cu­dow­ny plan po­le­ga na tym, że­byś żył jako dzie­dzic Jego Kró­le­stwa.

Bóg chce, że­byś był wol­ny i szczę­śli­wy – i na tym świe­cie, i na tam­tym.

Po­zwól się mi­ło­wać Bogu.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: