Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Intrygi i plotki - ebook

Seria:
Data wydania:
10 sierpnia 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Intrygi i plotki - ebook

11 tom cyklu AKADEMIA CANTERWOOD

W Akademii panuje bardzo napięta atmosfera. Ktoś na anonimowym blogu wyjawia niewygodne tajemnice! Tylko kim on jest? Sasha może wszystko stracić... a może to już nastąpiło?

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-271-5607-5
Rozmiar pliku: 1 021 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1. Dylematy i decyzje

Jeszcze jedno pudełko.

Uklękłam przed kartonem, który przed chwilą przyniosłam do pokoju Brit, a tak właściwie – do naszego pokoju. To ostatnie pudło, jakie zostało do wypakowania po mojej przeprowadzce do Orchard Hall, rozpoczętej dwa tygodnie temu. Spojrzałam na nożyczki, które trzymałam w ręku, zacisnęłam palce i pomyślałam, że pewnie zaraz znów zrobi mi się smutno, kiedy wspomnę moje wcześniejsze lokum. W poprzednim internacie mieszkałam z moją (dawną?) przyjaciółką, Paige Parker.

Tym razem jednak odczułam tylko niewielkie ukłucie żalu. Czternaście dni to za mało na jakieś głębsze przemyślenia na temat naszej relacji, ale wystarczyło, żeby polubić mieszkanie z Brit. Byłam gotowa, by rozpakować ostatnie pudło i poczuć się tu jak u siebie.

Nożyczkami rozcięłam taśmę klejącą i wyjęłam letnie ubrania, których teraz nie potrzebowałam, ponieważ była już połowa października. Bluzeczki na ramiączkach, krótkie spodenki i podkoszulki powędrowały do górnej szuflady komody z ciemnego drewna, którą Brit specjalnie dla mnie wyprzątnęła. Zamknęłam szufladę, wstałam, podparłam się pod boki i rozejrzałam się wokół. Po raz pierwszy, odkąd się wprowadziłam, poczułam, że jestem u siebie.

Pokój był większy niż w moim dawnym internacie. Podłogę krył lśniący parkiet, na ścianie wisiała tablica z notatkami wykonanymi jaskrawymi flamastrami, a firanki z kremowej koronki delikatnie powiewały kołysane wiatrem, który wpadał do środka przez uchylone okno. Nad oknami Brit przywiesiła malutkie lampki w kształcie gwiazdek – dzięki temu w nocy również było tu miło i przytulnie.

Zatopiłam stopy w miękkim, różowym dywanie z pluszu, po czym usiadłam na fotelu za biurkiem. W zamku zazgrzytał klucz. Do pokoju weszła Brit, niosąc pudło z naklejką firmy kurierskiej. Wyglądała jak spod igły – miała na sobie obcisłe dżinsy wsunięte w czarne kozaki, a do tego prążkowany fioletowy sweter z dekoltem w serek. Można było ją wziąć za mieszkankę Nowego Jorku, choć w przeciwieństwie do wielu uczniów Akademii Canterwood Crest pochodziła z małej miejscowości, tak jak ja. Fakt ten zresztą sprawił, że od razu zawiązała się między nami nić porozumienia.

– Hejka, Sash – rzuciła na powitanie.

Uśmiechnęła się, mrużąc przy tym swe migdałowe oczy. Czarne, lśniące włosy miała dziś splecione w warkocz z boku głowy.

– No proszę, wygląda na to, że dostałaś tę przesyłkę, na którą tyle się naczekałaś – powiedziałam.

– Owszem! – Moja współlokatorka skinęła głową, kładąc pakunek na podłodze. – Rodzice przysłali nam dekoracje na Halloween. Stephanie wezwała mnie do swojego gabinetu, żebym tam odebrała paczkę – omal nie wyrwałam jej z rąk tego pudełka.

Roześmiałam się, po czym związałam swe jasnobrązowe włosy w luźny kucyk.

– Halloween to zdecydowanie nasze ulubione święto.

– No właśnie, a zostały nam już tylko dwa tygodnie! – Brit odgarnęła z oczu gęstą grzywkę. – Jako że jest niedziela, a wszystkie lekcje mamy już odrobione, może weźmiemy się za ozdabianie pokoju?

– Hmmm... – Udałam, że się zastanawiam. – Tak!

Razem z Brit uklękłyśmy obok pudła. Moja współlokatorka otwarła je i wyjęła ze środka czarno-pomarańczowe bibułki. Na podłogę wysypało się konfetti – malutkie plastikowe pajączki. Zachichotałyśmy. Pod warstwą papieru pakowego leżała nieduża karteczka.

Brit – życzymy Ci udanego Halloween! Razem z tatusiem mamy nadzieję, że dekoracje spodobają się Tobie i Twojej nowej współlokatorce. Tęsknimy za Tobą! Całuski, Mama i Tata

– Spójrzmy, co my tu mamy – powiedziała Brit.

Sięgnęła do pudła i zaczęła podawać mi kolejne przedmioty. W paczce przyjechał do nas wielki kościotrup z tektury, którego chciałyśmy powiesić na drzwiach, zestaw plastikowych nagrobków ze śmiesznymi nazwiskami, takimi jak: „P.O. Grzeb”, „Uma R. Lak” czy „Kostek Trup”. Znalazłyśmy też dwie pary sztucznych wampirzych kłów oraz wielką paczkę żelków i batoników. Miałam ochotę od razu rzucić się na pomarańczowe draże.

Koleżanka podała mi ogromnego gumowego pająka z pomarańczową naklejką na brzuszku. Widniał na niej napis: „Ściśnij mnie!”. Oczywiście ścisnęłam, a zabawka głośno zapiszczała. Zaczęłyśmy się śmiać. Spojrzałam na pająka i przez głowę przemknęły mi nagle wspomnienia z ostatniego Halloween. Pomyślałam, że sporo się w ciągu tego roku zmieniło. Jakieś trzysta sześćdziesiąt pięć dni temu razem z moją dawną przyjaciółką, Callie, przebierałyśmy kucyki w kostiumy na aukcję charytatywną. Paige, moja druga przyjaciółka, oglądała ze mną zabawne horrory (bez żadnej krwi!), a przy tym zajadałyśmy się popcornem na słodko. W tym roku... No cóż, Callie już jakiś czas temu zniknęła z mojego życia. Nadal bardzo mnie to bolało. Teraz jednak okazało się, że mogę stracić również Paige. Chwilami sama nie wiedziałam, co robić. Dzięki temu, że miałam obok siebie Brit, było mi o wiele łatwiej.

– Sash, czy to nie fajowskie?

Brit podała mi arkusz kalkomanii do naklejenia na okno. Przedstawiały wycięte z dyni latarnie ze śmiesznymi minami, nietoperze, duchy, czarne koty i kilka gwiazdek.

– Przezabawne! Świetnie będą wyglądały.

Brit wstała i włożyła do kontaktu coś, co wyglądało jak prawdziwa dynia. Wcisnęła włącznik, a z oczu, ust i nosa dyni popłynął ciepły blask, padający na mały stolik.

– Ale śliczna! – zachwyciłam się. – To ja może nakleję kalkomanie na okna.

Wzięłam od Brit arkusz, podniosłam żaluzje i do pokoju wpadły przez okna promienie słońca. Cofnęłam się i spojrzałam na szyby, zastanawiając się, gdzie najlepiej byłoby umieścić dekoracje. Hm, to poważna sprawa. Śmiejący się duch pasowałby gdzieś w rogu – przykleiłam go pod kątem. W sam raz.

Przez następną godzinę ustawiałyśmy kolejne dekoracje tam, gdzie nam się podobało. Śmiałyśmy przy tym i gadałyśmy, jak gdybyśmy przyjaźniły się od zawsze.

Czasami miałam wątpliwości, czy dobrze zrobiłam, wyprowadzając się od Paige. Zdarzało się, że leżałam w nocy wpatrzona w sufit i zastanawiałam się, czy podjęłam słuszną decyzję. Teraz jednak, gdy tak zerkałam na Brit, czując się w tym nowym pokoju bezpiecznie i swobodnie, zyskałam pewność, że postąpiłam właściwie.

– No i chyba skończyłyśmy – oznajmiła Brit.

Cofnęła się i rozejrzała po pokoju, opierając sobie dłonie na biodrach.

– Chyba masz rację!

Nasz pokój nabrał teraz całkowicie nowego wyglądu – z każdego kąta wyzierały pomarańczowe, czarne i srebrne dekoracje.

Wstałam i nagle zadrżałam z chłodu, jednocześnie myśląc sobie, że w tym roku Halloween będzie zupełnie inne niż w zeszłym.

2. Jest dobrze!

Włożyłam szary kaszmirowy sweter z dekoltem i wtuliłam twarz w ciepłą, miękką wełnę. Usiłowałam zignorować delikatne burczenie w brzuchu, ale akurat zbliżała się pora kolacji. Każdy posiłek, każda lekcja wciąż wprawiały mnie w zakłopotanie. Cieszyła mnie okazja do spotkania z Jacobem Schwartzem, który teraz już oficjalnie był moim chłopakiem, lecz jednocześnie obawiałam się konfrontacji z Paige lub, co gorsza, z Callie.

– Gotowa? – spytała Brit.

Włożyła na nogi czarne botki, wsuwając w nie nogawki obcisłych dżinsów. Skinęłam głową. Poczułam, że zaschło mi w ustach. Przez ostatnie dwa tygodnie z rosnącym napięciem mijałyśmy się z Callie na korytarzu w internacie Orchard, w klasie i na stołówce.

Moja nowa współlokatorka przyjrzała mi się uważnie. Prawdopodobnie wiedziała, co jest grane, bo tę minę widywała u mnie nader często.

– Sash, nic się nie dzieje. Wolno ci wychodzić. Jeśli natkniesz się na Callie, a ona będzie chciała porozmawiać o tym, co się wydarzyło na twoich urodzinach, to warto pogadać i wyjaśnić sprawę. Na razie jednak nie odezwała się ani słowem, więc wątpię, by nagle zechciała poruszyć ten temat.

Westchnęłam ciężko.

– Masz rację. Nie sądzę, by była gotowa na tę rozmowę.

Może już nigdy się do mnie nie odezwie, pomyślałam.

– Czas, byś przestała się ukrywać – zauważyła Brit. – Mieszkasz tu, jesteś moją współlokatorką. Jacob zachował się wspaniale, a poza tym masz przecież Księcia. Jest dobrze! – To powiedziawszy, uśmiechnęła się i przeczesała szczotką swe jedwabiste, czarne włosy. Jej migdałowe oczy wyglądały wyjątkowo ładnie w połączeniu z ciemną karnacją. – Sytuacja z Callie w końcu się wyprostuje. Zobaczysz.

– Masz rację. – Przez chwilę myślałam o tym, co mi powiedziała. – Jest dobrze.

Wsunęłam stopy w czarne balerinki nabijane niedużymi metalowymi ćwiekami, po czym wyszłyśmy z pokoju. Zamknęłyśmy za sobą drzwi. Na koniec zerknęłam jeszcze na czarne nietoperze i srebrne księżyce – widok naszych ozdób zdecydowanie poprawił mi humor.

– Nikt poza nami jeszcze nie powiesił dekoracji – zauważyła Brit, kiedy szłyśmy razem korytarzem.

Uwielbiałam ciemnoczerwone ściany internatu Orchard – kojarzyły się z jesienią. Na wszystkich drzwiach wisiały białe tabliczki lub plakaty z godłem szkoły i napisem „Naprzód, Canterwood Crest!”. W tym dwupiętrowym budynku z cegły z każdym dniem czułam się coraz bardziej komfortowo. Po drodze minęłyśmy świetlicę – kątem oka zauważyłam ogień w kominku. Na kremowych sofach i skórzanych fotelach siedziało kilka innych dziewczyn – były pochłonięte nauką. Niedługo Brit i ja też będziemy musiały przysiąść nad książkami. Canterwood słynęło z wymagających nauczycieli, którzy zadawali nam mnóstwo prac domowych. Przez to cały czas, którego nie poświęcałyśmy na treningi, trzeba było przeznaczyć na naukę i odrabianie zadań.

Brit wyjęła z kieszeni telefon – blackberry w fioletowym etui.

– Napisała do mnie Heather. Trio już idzie na kolację. Usiądziemy z nimi?

– Jasne – odparłam. – Jacob jest teraz na treningu futbolu, więc i tak go nie będzie.

Uśmiechnęłam się, gdy tylko wypowiedziałam jego imię. Znów czułam te osławione motyle w brzuchu.

– Ooo! – Brit szturchnęła mnie i spojrzała porozumiewawczo. – Ktoś tu tęskni za chłopakiem. Wyobrażasz sobie pocałunki na szkolnym dziedzińcu przy świetle księżyca?

Zarumieniłam się i roześmiałam.

– Nie! No dobra, teraz już chyba tak.

Śmiejąc się, otwarłyśmy przeszklone drzwi.

To już połowa października. Powietrze było rześkie. Żeby się ogrzać, wzięłyśmy się z Brit pod ręce. Szłyśmy pozamiatanym krętym chodnikiem w stronę stołówki. Wciąż nie mogłam zdecydować, czy kampus bardziej podobał mi się jesienią czy zimą. W tej chwili jedynie podziwiałam to, co widziałam dookoła.

Ponad rok wcześniej przyjechałam tu jako wystraszona siódmoklasistka. Miałam wrażenie, że nie pasuję do tego miejsca – że nie powinnam była znaleźć się w Canterwood, słynącym nie tylko z niezwykle wysokiego poziomu nauki i wymagającej kadry, lecz również z trudnego i ambitnego programu jeździeckiego. Dziewczyna z małego miasteczka czuła się przytłoczona taką atmosferą. Zerknęłam na Brit. Przyglądała się innym uczniom, którzy kręcili się po dziedzińcu albo tak jak my szli na stołówkę.

Brit Chan.

Nikt by nie powiedział, że ona też pochodzi z małej miejscowości.

– Cześć, Brit! – zawołała jakaś dziewczyna z jasnorudymi włosami.

No właśnie!

W przeciwieństwie do moich początków w tej szkole, początki Brit muszę uznać za wyjątkowo udane – panna Chan zaciekawiła wszystkich jako Ta Nowa, lecz nie stała się przez to arogancka, wredna ani dwulicowa.

Moja towarzyszka pomachała dziewczynie. Kiedy zbliżałyśmy się do stołówki, uczniowie siedzący na kamiennych ławkach też podnieśli głowy. Brit mogła wkrótce wręcz zagrozić pozycji najpopularniejszej dziewczyny w ósmej klasie – samej Heather Fox. Nawet nie próbowałam sobie wyobrazić konsekwencji tak poważnej zmiany układu sił w naszej szkole.

Razem z Brit szłyśmy dalej chodnikiem. Patrzyłam przed siebie, starając się nie zwracać uwagi na młodszych uczniów, którzy mijali nas, wlepiając wzrok w moją koleżankę. Wielkie drzewa zdążyły już zrzucić większość rudych, czerwonych i żółtych liści, które przykryły teraz kolorowym dywanem równo przycięty, wciąż jeszcze zielony trawnik. Czarne żelazne latarnie oświetlały pogrążony w mroku chodnik. Z okien budynków również padało na ziemię ciepłe światło.

– Umieram z głodu – powiedziała Brit, otwierając jedno skrzydło ciężkich drzwi do stołówki.

– Ja też.

Kiedy dotarłyśmy na miejsce, stanęłam w progu i uważnie rozejrzałam się dookoła – robiłam tak codziennie, odkąd na dobre posprzeczałam się z Paige.

Uff. Nie dostrzegłam nigdzie ani Callie, ani panny Parker.

– Wchodzisz czy planujesz zablokować ruch w obie strony?

Podskoczyłam, słysząc za plecami głos Heather. Za nią stały jej najlepsze przyjaciółki, Julia Myer i Alison Robb. Przywódczyni Tria uśmiechnęła się złośliwie.

– No proszę, przyłapałaś mnie – odparłam. – Planowałam tu postać i poczekać, aż ktoś uczynny przyniesie mi jedzenie.

Alison uśmiechnęła się, słysząc moją rispostę. Jasnobrązowe włosy miała dziś ułożone w delikatne loki – wyglądała, jakby wybrała się na proszoną kolację, a nie zwykły niedzielny posiłek na szkolnej stołówce. Miała na sobie wysokie, beżowe kozaki, a do tego spódnicę, cienkie rajstopy i biały, miękki sweter.

– Chodźmy po coś do jedzenia, bo umrzemy tu z głodu, słuchając twoich „dowcipów” – odgryzła się Heather, robiąc palcami w powietrzu znak cudzysłowu.

Przewróciłam oczyma, nie mogąc jednak powstrzymać uśmiechu. Zjadliwy komentarz w ustach Heather nie był nowością. Mimo to udało nam się trochę polubić, kiedy pojechałam do niej na ferie. Postanowiłam spędzić tydzień w apartamencie przy Park Avenue w Nowym Jorku, należącym do jej rodziców, zamiast jechać do Paige, tak jak to pierwotnie planowałam. Muszę jednak przyznać, że jeszcze nie zdążyłam poradzić sobie z utratą najlepszej przyjaciółki.

Stanęłyśmy w kolejce, każda z nas chwyciła srebrną tacę i zaczęłyśmy sobie nakładać risotto z kurczakiem i rozmarynem. Kiedy przeszłyśmy do stolika z deserami, wzięłam mały talerzyk i położyłam na nim babeczkę z czerwonym lukrem. Pozostałe dziewczyny też wybrały babeczki lub tartę.

Zajęłyśmy ten sam stolik co zwykle. Siadłam naprzeciwko Brit, obok Julii. Choć ze względu na sytuację, w jakiej się teraz znalazłam, nie powinnam spędzać zbyt wiele czasu na stołówce, to wciąż z przyjemnością tu przychodziłam. Okrągłe i prostokątne stoliki były porozstawiane nieregularnie po całym pomieszczeniu. Moim ulubionym miejscem było wielkie okno wykuszowe, z którego rozciągał się przepiękny widok na cały kampus. Jako że stołówka stała na wzniesieniu, stanowiła doskonały punkt widokowy, z którego można było zobaczyć wszystko, co się działo w Canterwood. Kiedy jednak byłam w towarzystwie Tria i Brit, najciekawsze rzeczy rozgrywały się właśnie przy naszym stoliku.

– Jak tam kopyto Apolla? – spytała Julia.

Założyła sobie za ucho kosmyk jasnych włosów i wzięła do ręki widelec.

Brit uśmiechnęła się, słysząc imię konia. Dzierżawiła swojego siwka dopiero od sześciu miesięcy, ale stanowili tak zgraną parę, jakby jeździła na nim, odkąd koń przyzwyczaił się do siodła.

– Już jest wyleczone – odparła Brit. – Nadal obchodzę się z nim ostrożnie i nie robimy nic forsownego. Ale pan Conner powiedział, że jutro przyjdzie weterynarz na kontrolę i prawdopodobnie dostaniemy pozwolenie na powrót do regularnych treningów.

– Alison i ja musimy spędzać więcej czasu na ujeżdżalni – wtrąciła Julia. – Poszczęściło nam się, że pan Nicholson się rozchorował i egzaminy do reprezentacji nie odbyły się dwa tygodnie temu, ale... mamy teraz kolejne dwa tygodnie stresu – dokończyła, grzebiąc widelcem w ryżu.

Nigdy dotąd nie pokazywała po sobie zdenerwowania. Wiedziałam jednak, że w Canterwood marzeniem każdego jeźdźca, który chciał startować w zawodach, było dostać się do krajowej reprezentacji młodzików. Oznaczało to otwartą drogę do udziału w najważniejszych imprezach sportowych, a w przyszłości nawet na igrzyskach olimpijskich.

– Gdyby Jasmine nie pomieszała nam szyków, już pewnie byłybyśmy w reprezentacji, albo też dawno powiedziano by nam, że się nie nadajemy – dodała Alison, wykrzywiając usta w grymasie.

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: