Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Ironia losu - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 października 2015
Ebook
24,00 zł
Audiobook
29,99 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Ironia losu - ebook

Małgosia, bibliotekarka z prowincjonalnego Pochwatowa, po miłosnym zawodzie ułożyła wreszcie swoje życie uczuciowe. Sytuacja komplikuje się jednak, gdy do głosu niespodziewanie dochodzą emocje z przeszłości, głęboko skrywane pragnienia i tajona przed samą sobą prawda...

Ironia losu to wzruszająca i pokrzepiająca opowieść o miłości, dojrzałości i odpowiedzialności za życiowe decyzje. Książka pełna rodzinnego ciepła, subtelnych i ujmujących obrazów, a także nieoczywistych refleksji nad szczęściem, uczuciami, samowiedzą i dążeniami człowieka. Ucieszy optymistów ceniących pogodne przesłanie literatury, zaś strapionym i zagubionym wśród życiowych wyborów Czytelnikom z pewnością doda otuchy.

Laurencja Wons, urodzona 5 kwietnia 1977 roku w Tarnowskich Górach, absolwentka Uniwersytetu Opolskiego, nauczycielka historii z wykształcenia i z zamiłowania. Mieszka w Kaletach na Górnym Śląsku. Żona i matka czwórki dzieci. Opublikowała cztery tomiki poezji: Ciche wołanie, Chwile zadumy, Jestem, ciągle jestem… i Dojrzewające słowa. Pisanie jest jej największą pasją.

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8083-048-6
Rozmiar pliku: 2,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział 1 Urodziny Zuzi

Zegar w przedpokoju wybił wpół do szóstej i Małgosia w panice pomyślała, że za chwilę przyjedzie Kamil, a ona nadal siedzi przed toaletką i próbuje zrobić „coś” ze swoim wyglądem. Na co dzień nie nosiła makijażu, ale dziś przypadały urodziny jej najlepszej przyjaciółki, więc od jakiegoś czasu wpatrywała się w lusterko mebla w swoim pokoju i próbowała „zrobić się na bóstwo”. Tak właśnie wyraziła się Zuzia, gdy zapraszała ją i Kamila na osiemnastą.

Chyba zwariowałam! Nie będę cierpiała katuszy przed lustrem z powodu kilku wypowiedzianych od niechcenia słów. Zuzia przecież zna mnie od czasów liceum i chyba dla niej nie muszę się malować. Jedyny powód, dla którego tutaj siedzę, to Kamil – u jego boku muszę wyglądać oszałamiająco.

Spojrzała na zegarek. Kamil spóźniał się już pięć minut.

Posłała swemu odbiciu w lustrze łobuzerski uśmiech.

– Małgośka, chyba coś z tobą jest nie tak.

W pośpiechu przejechała szczotką po włosach i szminką obrysowała kontur ust. Uznała, że to wystarczy na przyjęcie urodzinowe. Zanim wstała, nie mogła się powstrzymać, żeby nie zrobić paru głupich min do lustra.

– Widząc cię teraz, nikt by nie uwierzył, że masz dwadzieścia sześć lat – powiedział Michał, stojący w drzwiach jej pokoju.

Małgosia zrobiła się purpurowa ze wstydu. Odkąd jej młodszy brat ukończył gimnazjum i rozpoczął naukę w liceum, stał się bardzo rozsądnym młodym człowiekiem.

– To ile byś mi dał, tatuśku? – spytała zaczepnie.

– Nie wzywaj imienia ojca twego nadaremnie, bo jeszcze tu przyjdzie i zacznie ci prawić kazania na temat stroju, który nie powinien odwracać uwagi od osobowości człowieka.

– Czyli mam iść w habicie?

Oboje roześmieli się z tego żartu. Od śmierci matki przed siedmioma laty stali się sobie bardzo bliscy. Ojciec pracował, więc Małgosia musiała być dla Michała starszą siostrą i matką, a teraz, po latach, byli najlepszymi przyjaciółmi.

– Powiedz mi lepiej, jak wyglądam – powiedziała, wstając z krzesła i okręcając się wokół własnej osi.

Proste, kasztanowe włosy opadające na ramiona zawirowały niczym na karuzeli. Michał dostrzegł blask niewielkich zielonych kolczyków, podkreślających zielony kolor oczu siostry. Prosta sukienka na ramiączkach uszyta z ciemnozielonego jedwabiu sprawiała, że nie sposób było nie zwrócić na nią uwagi.

Michał pomyślał, że to cała Małgosia – lubiąca prostą elegancję.

– Wyglądasz super, ale kapcie nie za bardzo pasują do tej kreacji.

– Głuptasie, buty ubiorę przy wyjściu.

– Czy ty na pewno idziesz tylko na urodziny Zuzi? Nigdy się tak dla niej nie stroiłaś.

– Nie wystroiłam się dla niej, tylko dla Kamila! O wilku mowa – dodała, słysząc wjeżdżający na podwórze samochód.

Po chwili usłyszeli trzaśnięcie drzwi i głos Kamila, wołającego z sieni:

– Przepraszam za spóźnienie! Czy jesteś gotowa? – Kamil stanął w progu pokoju Małgosi i jedno jego spojrzenie upewniło ją, że zrobiła na nim wrażenie. – Ślicznie wyglądasz, kochanie.

– Już za piętnaście – ponagliła Kamila. – Zuzia kazała nam być o szóstej.

– Zawsze możecie powiedzieć, że ogarnął was romantyczny nastrój i zrobiliście sobie krótki postój na łonie natury.

– Ty się nie wtrącaj! – Małgosia strofowała brata.

– Skoro jesteśmy gotowi, to jedziemy – zadecydował Kamil.

Małgosia podeszła do trzydrzwiowej szafy i wspinając się na palce, zdjęła z niej prezent zapakowany czerwonym papierem i związany błyszczącą, złotą wstążką. Gdy przechodziła obok Michała, ten z przekornym błyskiem w oku wyszeptał jej do ucha:

– Tylko nie zapomnij o butach.

Zanim wsiedli do samochodu, Michał postanowił o coś jeszcze zapytać:

– Kamil, kiedy zostaniesz moim szwagrem, czy pożyczysz mi swojego garbusa?

– Jak tylko zrobisz prawo jazdy!

Małgosia pomachała bratu na pożegnanie.

Michał odprowadzał ich wzrokiem, póki nie skręcili z bocznej uliczki na główną drogę. Następnie zamknął za nimi wrota. Nie przypuszczał, aby siostra wróciła jeszcze tego wieczora. Po udanej imprezie u Zuzi na pewno przenocuje u Kamila.

Kamil dociskał pedał gazu, by nadrobić opóźnienie. Małgosia siedziała obok niego, ściskając na kolanach prezent dla przyjaciółki.

– Co właściwie mamy dla Zuzi? – zapytał.

– Zegar.

– Zegar?

Na twarzy jego towarzyszki pojawił się tajemniczy uśmiech.

– To nie jest taki zwykły zegar. Przedstawia łódź wikingów. Kiedy go zobaczyłam na wystawie sklepowej, od razu pomyślałam o Zuzi. Ona ma fioła na punkcie wikingów. Już kiedy byłyśmy w liceum, marzyła o podróży do Norwegii.

– Normalni ludzie marzą o wyprawie w cieplejsze strony, chociażby do Grecji.

– Możesz mi wierzyć na słowo, że ona jest jak najbardziej normalna.

Kamil roześmiał się, a Małgosia zerknęła na pomiar prędkości. Sama nie była zbyt dobrym kierowcą – pod tym względem nie miała o sobie zbyt wysokiego mniemania i dlatego starała się nigdy nie przekraczać dozwolonej prędkości, nawet wtedy, gdy jechała pustą drogą wśród pól.

– Wolałabym trafić na przyjęcie urodzinowe niż na pogotowie.

Te słowa wystarczyły, by Kamil zmniejszył nacisk na pedał gazu. Do jego uszu doszło ciche westchnienie ulgi.

– Gdyby wszyscy jeździli tak jak ty, na drogach nie byłoby wypadków – rzekł, by ją udobruchać.

– Dobrze wiesz, że nie lubię prowadzić samochodu.

Wymienili spojrzenia. Reszta drogi upłynęła im w całkowitej harmonii.

Dwadzieścia minut po szóstej zaparkowali przed blokiem Zuzi. Kiedy wchodzili na trzecie piętro, Małgosia przez cały czas wyprzedzała Kamila o dwa stopnie. Jak zwykle nie mogła doczekać się spotkania z przyjaciółką. Na górę popychała ją także ciekawość, jak Zuzia zareaguje na prezent.

Próbując złapać oddech, Kamil dogonił ją dopiero pod drzwiami mieszkania Zuzi i Janusza. Na ciemnobrązowych drzwiach widniała tabliczka ze złoconym napisem „Pogorzelscy”.

Krótki dzwonek, a potem drzwi się otworzyły i ukazała się w nich roześmiana twarz Zuzi. Czarne włosy upięła w kok i włożyła błękitny kostium, który nadawał zwiewności jej i tak kruchej postaci.

– Nareszcie jesteście! – zawołała.

– Od pół godziny Zuzia siedzi w oknie i wypatruje waszego przyjazdu – dodał Janusz, który właśnie stanął za jej plecami, by przywitać się z gośćmi. – Jest taka podekscytowana. Nie mogła się już was doczekać.

– To moja wina – przepraszająco rzekł Kamil, gdy wchodzili do mieszkania. – Zbyt późno przyjechałem po Gosię.

– Zuziu, kochana, w imieniu Kamila i swoim życzę ci wiele szczęścia w życiu małżeńskim i zawodowym, oby Janusz rozpieszczał cię i po całych dniach nosił na rękach, żeby twój szef nie wykorzystywał twojej pracowitości, żeby spełniły się wszystkie twoje marzenia i żeby wreszcie powiększyła się wam rodzina.

Obie kobiety uścisnęły się serdecznie. Nikt tak jak Małgosia nie znał najskrytszych pragnień Zuzi.

W pokoju solenizantka zabrała się za rozpakowywanie prezentu. Jej oczy zajaśniały niczym błękitne, bezchmurne niebo w letni, słoneczny dzień na widok łodzi wikingów z wbudowanym miniaturowym zegarem.

– To najpiękniejszy drakkar, jaki w życiu widziałam! Postawię go zaraz na półce. – Mówiąc to, ustawiła prezent na regale z książkami, wśród których królowała tematyka Skandynawii, jej historii i geografii.

Janusz poszedł do kuchni, żeby zaparzyć kawę, Małgosia z Kamilem rozsiedli się wygodnie, a Zuzia szczebiotała uszczęśliwiona:

– Zaraz będzie kawa, a ciasto podam, kiedy przyjdzie reszta gości. Upiekłam wuzetkę.

– Przyjadą twoi rodzice? – chciała się upewnić Małgosia.

– Nie. – Uśmiech Zuzi wydał jej się dziwnie tajemniczy. – Mama z tatą i rodzice Janusza przyjadą jutro. Dzisiaj bawimy się tylko w gronie przyjaciół.

Małgosia chciała jeszcze o coś zapytać, ale w tym właśnie momencie odezwał się dzwonek do drzwi i rozradowana pani domu poszła otworzyć następnym gościom.

– To pewnie koleżanki z pracy Zuzi – cichym głosem zauważył Kamil i Małgosia już miała mu przytaknąć, kiedy zobaczyła ducha z przeszłości.

Kamil ze zdziwieniem śledził zmiany na jej twarzy wywołane pojawieniem się dwóch mężczyzn. Właściwie to Małgosia patrzyła tylko na jednego z nich – przystojnego bruneta, który z nonszalanckim uśmiechem zbliżał się w jej kierunku.

– Witaj, Małgośka – powiedział, wyciągając dłoń na powitanie. – Tyle lat upłynęło. Jak miło znów cię widzieć.

– Cześć.

Kamil zauważył, że jego narzeczona niechętnie wita się z przybyłym.

– Zrobiliśmy ci niespodziankę, prawda, Małgosiu? – spytała Zuzia. – Kamilu, poznaj Mirka Bogackiego – a zwracając się do Mirka, dodała: – Kamil jest narzeczonym Małgosi.

Niezręczną ciszę przerwało chrząknięcie wchodzącego do pokoju Janusza.

– Mirek, przedstawisz nam swego towarzysza? – dodała Zuzia, trzymająca w ręce bukiet herbacianych róż przyniesiony przez obydwu mężczyzn.

– Oczywiście, to Paweł Skrzetuski, mój kolega jeszcze z wojska.

– Skrzetuski, naprawdę? – zauważył Kamil.

– Moje nieszczęście polega na tym, że każdy w tym kraju czytał Ogniem i mieczem. Dzięki temu mam przypiętą łatkę od początku każdej znajomości.

– Małgorzata Wilkiewicz i Kamil Konieczny – dokonała prezentacji Zuzia.

Towarzysz Mirka podał dłoń Małgosi i Kamilowi. Małgosia skorzystała z okazji, by lepiej mu się przyjrzeć. Miał duże, błękitne oczy, włosy w kolorze blond i był równie wysoki jak Mirek, ale emanował z niego łagodny spokój, w czym nic a nic nie przypominał Mirka.

– Skoro już wszyscy się znamy, to pora siadać do stołu – zadecydował Janusz.

– Przyniosę ciasto.

– Pomogę ci, Zuziu – powiedziała Małgosia, wychodząc za koleżanką do przedpokoju.

W przedpokoju Małgosia, zamiast skierować się do kuchni, popchnęła przyjaciółkę do sypialni i zamknęła za sobą drzwi, jednocześnie opierając się o nie plecami, by zagrodzić Zuzi drogę ucieczki.

– Co ty wyprawiasz? – wyszeptała pani domu.

– Raczej: co ty wyprawiasz? – również szeptem ofuknęła ją Małgosia. – Wytłumacz się, co tu robi Mirek?

– Spotkałam go wczoraj przypadkiem na mieście. Zaprosił mnie na kawę, rozmawialiśmy, wspominaliśmy dawne czasy. Mirek napomknął, że chciałby się z tobą spotkać. Oczywiście powiedziałam mu, że jesteś zaręczona i za cztery miesiące wychodzisz za mąż, ale on koniecznie chciał z tobą porozmawiać, więc zaprosiłam go na dzisiaj.

To wszystko Zuza wyrzuciła z siebie jednym tchem, w dodatku z miną trzyletniego niewiniątka. Małgosia miała ochotę porządnie trzepnąć ją w ucho. Zamiast tego zrezygnowana usiadła na łóżku.

– Zuzia, przecież pamiętasz, co było pięć lat temu. Nie mogę siedzieć z nim przy jednym stole po tym, jak mnie porzucił. I jeszcze Kamil… co ja mu powiem?

– O ile dobrze pamiętam, to ty zerwałaś z Mirkiem. On chce tylko porozmawiać. Może zamierza cię przeprosić – powiedziała pojednawczym tonem.

Tym razem Małgosia naprawdę chciała udusić przyjaciółkę. Przed popełnieniem zbrodni powstrzymało ją wtargnięcie do ich kryjówki Janusza, który oznajmił, że goście czekają na kawę. Wychodząc z sypialni, Małgosia syknęła tylko jedno słowo:

– Zdrajczyni.

W kuchni nie odezwały się do siebie nawet słowem. Zuzia układała na tacy filiżanki z kawą, a Małgosia kroiła ciasto. Z pokoju docierały do nich rozbawione głosy mężczyzn.

Niosąc przed sobą paterę z ciastem, Małgosia pomaszerowała na drżących nogach za koleżanką. Tak jak się tego spodziewała, Mirek wiódł prym w tym towarzystwie, siedząc tuż obok Kamila. Jego przyjaciel usadowił się w fotelu, a Janusz rozsiadł się na kostce.

Małgosia przeżyła wstrząs, widząc roześmianą twarz narzeczonego – najwidoczniej towarzystwo Mirka przypadło mu do gustu. Chciała spiorunować go wzrokiem, ale zamiast tego przywołała na twarz nieśmiały uśmiech, napotkawszy spojrzenie jasnobłękitnych oczu Pawła. Odniosła wrażenie, że on rozumie więcej, niż powinien wiedzieć obcy człowiek.

Zuzia z anielskim uśmiechem zaczęła pełnić honory pani domu, a Małgośce nie pozostało nic innego, jak usiąść na kanapie między Kamilem i Mirkiem. Wszyscy zachwycali się wuzetką Zuzi. Kawa również smakowała wybornie. Radosny nastrój dopełniały przeboje z lat osiemdziesiątych.

Powoli Małgośka zaczęła się odprężać, gdyż jak dotąd Mirek nawet słowem nie wspomniał o ich znajomości sprzed lat. Zamiast tego opowiadał o swoim nowym życiu w Niemczech, o dyskotece, którą prowadził, i o różnych imprezach tam organizowanych. Swoje opowieści ubarwiał zabawnymi anegdotkami z życia nocnego klubu. Słuchano go z zaciekawieniem, gdyż przedstawiał zupełnie inną mentalność Niemców – zarówno młodych, jak i starych – od tej, o której zwykle mówi się w polskich realiach.

Uśmiechając się w duchu, Małgosia musiała przyznać, że Mirek zawsze potrafił ciekawie opowiadać i czarować towarzystwo. Był typem mężczyzny, który bierze od życia ile tylko zdoła i żyje na pełnych obrotach, póki nie nadejdzie koniec jego ziemskiej tułaczki.

– Czym się zajmujesz? – Janusz zagadnął najspokojniejszego z całego towarzystwa Pawła.

– Jest lekarzem – odpowiedział za niego Mirek.

Paweł roześmiał się.

– Można to i tak nazwać. Jestem weterynarzem.

– Lekarz zwierząt, a to dobre! – roześmiała się Zuzia rozbawiona żartem Mirka.

Podano alkohol i zakąski. Małgosia zaczęła powoli sączyć kieliszek słodkiego czerwonego wina. Kamil również nie odmówił alkoholu, co mogło oznaczać tylko jedno – po przyjęciu u Zuzi zrobią sobie półgodzinny spacerek do jego mieszkania i Małgosia zostanie u niego na noc. Zuzia i jej mąż także nie wylewali za kołnierz. Mirek, podobnie jak Małgośka, zadowolił się jednym kieliszkiem wina i tylko szkło Pawła pozostało puste. Zinterpretowano to w ten sposób, że ktoś musi być w stanie prowadzić samochód.

Atmosfera coraz bardziej rozluźniała się. Małgosi zrobiło się gorąco. Zastanawiała się, co jest tego przyczyną – wypity alkohol czy bliskość Kamila… a może Mirka? Oblała się rumieńcem i znowu jej spojrzenie skrzyżowało się ze spojrzeniem Pawła.

Zuzia z Januszem zaczęli tańczyć w takt gorących, latynoskich rytmów. Małgosi nogi same rwały się do pląsów. Pociągnęła Kamila, by z nią zatańczył, zapominając niestety, że jej narzeczony jest nie najlepszym tancerzem. Już po kilku krokach powróciła ponura świadomość jego braków. I tak już tragiczną sytuację pogarszał fakt, że przez cały czas Małgosia czuła na sobie spojrzenie ciemnobrązowych oczu Mirka.

Gdy muzyka ucichła, Kamil, przepraszając, poprowadził Małgośkę do kanapy. Zanim usiedli, rozpoczęła się następna piosenka i Mirek bardzo grzecznie zapytał, czy może prosić ją do tańca.

– Ależ oczywiście – Kamil natychmiast wyraził zgodę. – Małgosia uwielbia tańczyć, a ja jestem w tym beznadziejny.

Mirek w duchu przyznał mu rację.

Małgosia zadrżała, czując na sobie dotyk dłoni Mirka. Powróciły wspomnienia. Mirek był doskonałym tancerzem i równie dobrym kochankiem. W czasach gdy jeszcze byli parą, Małgosia nigdy nie potrafiła oprzeć się jego dotykowi. Jego spojrzenie powiedziało jej, że on doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jakie wzbudzał w niej reakcje. Postanowiła być czujna.

Po pierwszym wspólnym tańcu przyszedł kolejny, a później następny i następny… Muzyka była teraz o wiele spokojniejsza, nastrojowa. Przez cały czas Mirek nie odezwał się ani słowem i tylko z wrodzoną sobie elegancją prowadził ją w tańcu. Ich towarzysze dyskutowali z ożywieniem na temat zmian, które ostatnio w ich mieście wprowadził nowy burmistrz.

Nadal tańcząc, niby przypadkiem, Mirek poprowadził ją do przedpokoju i w chwili, gdy nikt nie zwracał na nich uwagi, popchnął do sypialni gospodarzy. Małgosia natychmiast przyjęła postawę obronną, krzyżując ręce na piersiach. Jej spojrzenie wyraźnie powiedziało mu, żeby nie próbował żadnych sztuczek.

– Tęskniłem za tobą w ciągu ostatnich pięciu lat – powiedział, robiąc krok w jej kierunku.

– A ja za tobą nie – odparła wojowniczo.– Gdybyś tego nie zauważył, wiedz, że poukładałam sobie życie i jestem teraz szczęśliwa.

– Ale czy na pewno?

– Wracajmy, zanim ktoś zainteresuje się naszą nieobecnością – powiedziała, próbując go wyminąć, ale Mirek przytrzymał jej ramiona, nie pozwalając na opuszczenie pokoju.

– Wróciłem dla ciebie, Małgosiu. Życie bez ciebie na Zachodzie jest puste, bez smaku.

– Mam narzeczonego. Za cztery miesiące wychodzę za mąż.

– Jeszcze nie jest za późno…

Małgosia wyrwała się z jego uścisku, myśląc o tym, aby nie było za późno na wybrnięcie z tej niezręcznej sytuacji. Z dumnie uniesioną głową zostawiła Mirka samego. Wszystko w niej drżało z wściekłości. Zdecydowała, że w takim stanie nie może powrócić do roześmianego towarzystwa. Na parę minut zaszyła się w łazience.

Wpatrywała się w swoje odbicie w lustrze, nie mogąc zrozumieć przekory losu, który ponownie skrzyżował drogi jej i Mirka, akurat w chwili gdy miała ułożyć sobie życie z innym mężczyzną.

– Nie pozwolę ci zburzyć mojego spokoju – powiedziała i wyszła z łazienki.

W przedpokoju natknęła się na Kamila, ale zamiast do pokoju, gdzie właśnie opowiadano sobie kawały, poprowadził ją do sypialni, w której była już dwukrotnie tego wieczoru. Małgosia z rezygnacją pomyślała, że to jakieś déjà vu.

– Gdzie ty się podziewałaś?

– Byłam w łazience – odparła wymijająco.

– Zaniepokoiłem się, gdy znikłaś z tym Mirkiem – wyznał szczerze.

– Powiedz raczej, że byłeś zazdrosny. – Podeszła i przytuliła się do niego. – Dobrze wiesz, że jesteś jedynym mężczyzną, który coś dla mnie znaczy, oczywiście poza ojcem i bratem – dodała żartem. – Nie musisz zamartwiać się, jeżeli zacznę rozmawiać z jakimś facetem.

Kamil dał się udobruchać. Przytulił ją i pocałował w szyję.

– Czyżbyś we mnie wątpił? – spytała, gdy wychodzili z sypialni.

Przytuleni wrócili do pozostałych gości. Mimo uśmiechu na twarzy Małgosia czuła się nieswojo. Mirek obserwował ją przez cały czas. Na jego ustach raz po raz pojawiał się triumfujący uśmiech. Udało mu się zasiać w sercu Małgosi ziarno niepokoju.

Zauważyła, że w pokoju nie było Pawła. Pomyślała, że pewnie poszedł do łazienki, ale już po chwili przestała interesować się jego nieobecnością.

– Czym się teraz zajmujesz? – zagadnął ją Mirek.

Wyrwana z zamyślenia, zadrżała na dźwięk jego głosu.

– Pracuję w tutejszej Miejskiej Bibliotece Publicznej.

Mirek roześmiał się:

– Odkąd pamiętam, zawsze miałaś jakąś książkę pod ręką. A teraz zostałaś bibliotekarką, czyli że pracujesz w swoim żywiole. Jesteś pierwszą osobą tu w Polsce, która zrealizowała swoje najskrytsze marzenia.

– Nie przesadzaj.

Nie miała ochoty kontynuować tej rozmowy. Bała się, że za chwilę Mirek powie jakieś głupstwo na temat ich przeszłości i ona będzie musiała tłumaczyć się przed Kamilem. Przeprosiła i wyszła na balkon.

Zaskoczyła ją obecność Pawła na balkonie.

– Przepraszam – powiedziała i już miała zamiar się wycofać, ale powstrzymały ją jego słowa:

– Też przyszłaś odpocząć od tego gwaru? Jeśli chcesz, ustąpię ci miejsca. Ja stoję tu już dosyć długo.

– To niepotrzebne. Miejsca wystarczy dla nas obojga.

Podobnie jak Paweł wpatrzyła się w pogrążone w ciemnościach osiedle. Uliczne lampy i światła w oknach nadawały otoczeniu uspokajający nastrój bezpieczeństwa. Chociaż zapadł już mrok, dzieci nadal bawiły się na placu zabaw przed domem. Niektórzy mieszkańcy siedzieli na ławkach, by nacieszyć się przyjemnym chłodem wieczoru po upalnym czerwcowym dniu.

Zimny powiew wiatru sprawił, że Małgosia zadrżała. Cieniutka sukienka nie chroniła jej przed takimi niespodziankami. Uwagi Pawła nie uszło to, że dziewczyna drży. Bez słowa zdjął marynarkę i założył ją na ramiona Małgosi.

– Dziękuję – wyszeptała.

Stali tuż obok siebie bez słowa, wpatrzeni w dal. Po raz pierwszy tego wieczora Małgosia poczuła wewnętrzny spokój. Była wdzięczna Pawłowi za to, że nie próbował na siłę nawiązać rozmowy. Ukradkiem zerknęła na swego towarzysza. Niewątpliwie był przystojny, chociaż nie w tak oszałamiający sposób jak Mirek. Jego uroda wydawała się bardziej stonowana, harmonijna, ale prawdziwe piękno kryło się w szczerym spojrzeniu błękitnych oczu.

Z poczuciem winy Małgosia pomyślała o swoim narzeczonym. Przy Mirku i Pawle Kamil wypadał bardzo przeciętnie. Po zastanowieniu doszła do wniosku, że z Kamilem połączyła ją miłość do literatury. Wspólne upodobania znaczą o wiele więcej niż najładniejsza nawet buźka – przekonywała samą siebie. Kamil był uczciwym, spokojnym człowiekiem i u jego boku chciała spędzić resztę swego życia. Jego największym atutem było jednak to, że tak bardzo różnił się od Mirka.

– Jak to się stało, że trafiłeś na przyjęcie urodzinowe Zuzi? – zagadnęła, by odgonić od siebie ponure myśli.

– Mirek został zaproszony z osobą towarzyszącą, a nie chciał przychodzić z żadną kobietą… – Urwał, obawiając się, że za dużo powiedział.

– Chyba rozumiem… Nie mógł przyjść z kobietą, bo wtedy musiałby okazywać zainteresowanie jej, a nie mnie.

Ich spojrzenia skrzyżowały się. Oboje byli bardzo poważni.

– Oczywiście Mirek wtajemniczył cię w swoje plany – powiedziała z wyrzutem. – To niegodziwe mieszać się w czyjeś prywatne życie.

Pochylił głowę, ale nie powiedział nic na swoją obronę. Przez chwilę Małgosia czekała na jego odpowiedź, a kiedy nadal milczał, oddała mu marynarkę i wróciła do pokoju.

Tego wieczoru miała już dość. Czuła się oszukana – najpierw przez najlepszą przyjaciółkę, później przez Mirka, a teraz postępowanie Pawła przelało czarę goryczy.

Usiadła obok Kamila, ale nie potrafiła włączyć się do zabawy. Paweł także wrócił i usiadł na swoim miejscu w fotelu.

– Kamil, jestem zmęczona – wyszeptała, przytrzymując ramię narzeczonego. – Chciałabym już wyjść.

– Dobrze, kochanie. – Uśmiechnął się. – Przykro nam, Zuziu, ale musimy się pożegnać.

– Zostańcie jeszcze – przekonywał Janusz.– Gdzie tam ranek.

– Naprawdę musimy już iść – uparła się Małgosia.

Zuzia szturchnęła męża w bok.

– Ależ oczywiście – powiedziała. – Mogliśmy się domyślić, że macie jeszcze inne plany na wieczór. Dziękuję za cudowny prezent.

– My również będziemy się zbierać, prawda, Pawle?

Paweł twierdząco skinął głową.

Po chwili wszyscy tłoczyli się w ciasnym przedpokoju. Zuzia uściskała Małgosię na pożegnanie.

– Odłożyłam trochę ciasta dla twojego ojca i brata – powiedziała, wręczając jej paczkę owiniętą białym papierem.

Janusz zaprosił Mirka i Pawła na następną wizytę. Jak było do przewidzenia, Mirek zgodził się ochoczo.

Po wyjściu gości Janusz postanowił wyjaśnić pewną sprawę.

– Powiedz mi, Zuziu, dlaczego właściwie zaprosiłaś tego Mirka?

– A co, nie spodobał ci się?

– Był bardzo miły, ciekawie opowiadał, ale odniosłem wrażenie, że on przyszedł tylko z jednego powodu – żeby zawracać głowę Małgosi.

– To jej były chłopak. – Zuza pokornie schyliła głowę, mając nadzieję, że tym udobrucha męża.

– Chyba postradałaś rozum! Małgosia i Kamil wkrótce biorą ślub. Czy pomyślałaś, jak ona musiała się czuć?

– Nie denerwuj się tak, tatuśku. – Janusz był od niej o dziesięć lat starszy i Zuzia nazywała go tak, ilekroć chciała dać mu do zrozumienia, że ma przestarzałe poglądy. – Przecież nic się nie stało. Wszyscy bardzo dobrze się bawili.

– Może z wyjątkiem Małgosi – dodał sarkastycznie.

Tymczasem Małgosia marzyła tylko o tym, aby jak najszybciej znaleźć się na ulicy. Bolała ją głowa i nie miała ochoty na jakiekolwiek rozmowy. Na klatce schodowej Mirek z Pawłem pożegnali ich i poszli przodem. Małgosia odetchnęła z ulgą, mając nadzieję, że temat Mirka nie zostanie już tego wieczoru poruszony. Myliła się.

– Jak dobrze znasz Mirka? – zagadnął Kamil, gdy schodzili po schodach.

– Przyjaźniliśmy się, zanim wyjechał do Niemiec – odpowiedziała wymijająco.

– Odniosłem wrażenie, że on coś dla ciebie znaczył.

– Gdyby coś dla mnie znaczył, wyszłabym za niego pięć lat temu – powiedziała zrezygnowana.

Wytoczyli się z budynku i Kamil zatrzymał się, by uważnie się jej przyjrzeć. Nie zauważyli, że Mirek zaparkował obok ich samochodu i teraz stał w pobliżu, przypatrując się całej scenie.

– Może opowiesz mi o tej waszej znajomości? – Głos Kamila zdradzał zdenerwowanie.

– Przyjaźniliśmy się, później zostaliśmy parą. Mirek nawet się oświadczył, ale w tym samym czasie wpadł mu do głowy pomysł wyjazdu za granicę i nasze drogi rozeszły się.

– Przyjęłaś jego oświadczyny? Byłaś w nim zakochana?

– Już ci mówiłam, że gdyby mi na nim prawdziwie zależało – Małgosia podniosła głos niemal do krzyku – zostałabym jego żoną i wyjechałabym razem z nim!

– To wszystko prawda. – Usłyszeli głos Mirka. – Małgosia zerwała ze mną, ponieważ nie chciała wyjeżdżać na Zachód.

– Nie wtrącaj się w nasze prywatne sprawy! – ofuknęła go.

– Jeżeli mówicie o mnie, to jest to także i moja sprawa.

– No pięknie, mamy trójkąt! – wtrącił Kamil zdenerwowanym głosem.

– Nie ma żadnego trójkąta. – Małgosia była bliska rozpaczy. – Jesteś tylko ty i ja. Dziś spotkaliśmy Mirka, ale jutro już go nie będzie w naszym życiu.

– Nadal uważam, że mamy problem. – Kamil nie ustępował. – Dlaczego wcześniej mi o nim nie opowiedziałaś? Dlaczego nie wspomniałaś, kim był dla ciebie, gdy wychodziliśmy od Janusza i Zuzi? Myślę, że sama nie wiesz, co do niego czujesz.

– Bałwan!

Cały swój gniew zawarła w tym jednym słowie. Podczas gdy ona rozpaczliwie chciała zakończyć tę rozmowę, Mirek wyglądał na ubawionego ich słowną potyczką.

– Może potrzebujesz czasu do namysłu, którego z nas wybrać?

– Może to ty potrzebujesz czasu do namysłu. Jesteś pijany i nie wiesz, co mówisz!

– Jeżeli chcesz, mogę odwieźć cię do domu – wtrącił się Mirek.

– Właśnie, jedź z nim!

Nigdy przedtem Małgosia nie widziała Kamila tak zdenerwowanego. Wsiadł do swego samochodu i trzasnąwszy drzwiami, odjechał. Spojrzała na Mirka, który posłał jej jeden ze swych czarujących uśmiechów. Miała ochotę kopnąć go tam, gdzie najbardziej boli, ale zamiast tego powiedziała:

– Nie myśl, że wygrałeś. Za żadne skarby nie wsiądę do twojego samochodu, a jutro ma cię już nie być w moim życiu, zrozumiano?!

Odwróciła się na pięcie i odeszła. Mirek pobiegł za nią.

– Małgośka! Uspokój się. Odwiozę cię do domu i spokojnie porozmawiamy…

– Jesteś ostatnią osobą, z którą chcę teraz rozmawiać.

Przytrzymał ją za rękę, ale uderzyła go torebką.

– Jeżeli nadal będziesz za mną chodził, zacznę wzywać pomocy, zedrę z siebie sukienkę i oskarżę cię o próbę gwałtu – wyrzuciła jednym tchem. Widząc jego ironiczny uśmiech, dodała: – Nie prowokuj mnie. Jestem zdesperowana i zrobię wszystko, aby się pozbyć twojego towarzystwa.

– Zgoda. Dziś dam ci spokój.

Małgosia patrzyła, jak odchodzi, i zastanawiała się, co miało oznaczać, że dziś da jej spokój. Czyżby planował jeszcze jedno spotkanie? Czy on nie rozumie, że w jej życiu nie ma już dla niego miejsca?

Dopiero po chwili zaczęła rozmyślać, co ma teraz ze sobą zrobić. Miała dość sprzeczek w tym dniu i nie chciała nocować u Kamila. Rozwścieczyło ją, że był o nią zazdrosny bez żadnego powodu. Czyżby nie wiedział, że kobieta cztery miesiące przed ślubem nie dostrzega żadnych mężczyzn oprócz swego narzeczonego?

– Co za dureń – mruknęła.

Spojrzała na zegarek. Za kwadrans dziesiąta. O dwudziestej drugiej trzydzieści odchodził ostatni autobus do Pochwatowa. Pomyślała, że jeszcze nie jest tak źle, i pomaszerowała w kierunku dworca autobusowego.

Już po paru metrach dostrzegła Pawła, jak pompował powietrze do tylnego koła w białym maluchu. On również ją zauważył.

– Zostawili cię samą na pastwę rabusiów i gwałcicieli? Nigdy bym nie pomyślał, że tak to się skończy. Prędzej postawiłbym na to, że się o ciebie pobiją.

Małgosia roześmiała się z tego żartu i postanowiła odpowiedzieć mu w tym samym tonie:

– Kazałam obydwu iść do diabła.

– Ucieka mi powietrze z tylnego koła, ale kiedy skończę, mogę cię odwieźć do domu.

– Nie, dziękuję. Mieszkam w Pochwatowie, to dwadzieścia kilometrów stąd. Zresztą o wpół do jedenastej mam autobus.

– O tej godzinie będziesz już w domu – przekonywał ją. – Wieczory są niebezpieczne dla samotnych kobiet w mieście. Obiecuję, że będę zachowywał się przyzwoicie i nie pojadę żadnym skrótem.

Małgosia roześmiała się. Nie wiedziała, który z argumentów Pawła ostatecznie ją przekonał. Była zmęczona i marzyła tylko o tym, aby jak najszybciej znaleźć się w domu we własnym łóżku.

– Dobrze, zgadzam się, o ile nie sprawię ci kłopotu.

– To żaden kłopot. I cała przyjemność po mojej stronie – dodał.

Po kilku minutach znaleźli się na peryferiach miasta. Tutaj pewien odcinek drogi był uszkodzony i maluch zaczął podskakiwać na wybojach.

– Co roku obiecuję sobie, że sprzedam tego grata albo oddam go na złom i przesiądę się do nowego samochodu, ale jakoś zawsze tak się składa, że wchodząc do garażu, wybieram właśnie jego. To mój pierwszy samochód i chyba żywię do niego sentyment – powiedział tonem usprawiedliwienia, gdy autem zbyt mocno zatrzęsło.

– To nie jest wina samochodu, tylko nieremontowanych dróg.

– Ciszej, bo jeszcze burmistrz usłyszy, że go krytykujemy.

Przy Pawle Małgosia powoli odprężała się. Wspomnienia wieczoru nie były już takie przytłaczające. Poprawa nastroju wpłynęła na jej chęć konwersacji.

– Znasz drogę do Pochwatowa? – zagadnęła.

– Czasami jeżdżę tam służbowo. Kiedy dojedziemy do wsi, będziesz mnie musiała pokierować.

Skinęła głową.

– Jesteś bardzo spokojny jak na przyjaciela Mirka, to znaczy… Chciałam powiedzieć, że różnicie się od siebie.

– Co nie przeszkadza nam pozostać przyjaciółmi.

– Czy Mirek wtajemniczył cię w swoje plany wobec mnie?

Paweł wpatrywał się w drogę przed sobą i Małgosia domyśliła się, że zastanawiał się nad odpowiedzią.

– Mirek chce zrobić na tobie jak najlepsze wrażenie. On ma nadzieję, że do niego wrócisz.

– A jaka jest dokładnie twoja rola w tym planie?

– Mam być tłem dla jego wyjątkowej osoby i od czasu do czasu mówić o nim pozytywne rzeczy.

Na chwilę zamilkli oboje. Może sprawiła to ciasnota w samochodzie, a może panujące wokół ciemności, że Małgosia bardzo intensywnie odczuwała jego fizyczną bliskość. Na dodatek odnosiła wrażenie, że wokół unosi się jakaś tajemnicza aura intymności. Uznała, że rozmowa będzie najlepszą formą ucieczki przed tymi wszystkimi doznaniami.

– Dlaczego zgodziłeś się w tym uczestniczyć?

– Mam wobec Mirka ogromny dług do spłacenia. Kiedy poprosił mnie o wyświadczenie sobie przysługi, nie mogłem mu odmówić, chociaż uważam za niemoralne to, co chce osiągnąć. – Paweł na chwilę spojrzał jej w oczy i dodał: – Teraz, kiedy cię poznałem, wcale mu się nie dziwię. Mirek to dobry człowiek, tylko zbyt późno zrozumiał, na czym naprawdę mu zależy.

Do Pochwatowa wiodła kręta droga wśród lasów i pól, więc Paweł musiał przez cały czas koncentrować się na kierowaniu pojazdem. Małgosia wpatrzyła się w ciemność za oknem.

Na jednym z nielicznych prostych odcinków drogi znajdował się zjazd w lewo wiodący do Pochwatowa. Minęli niewielki lasek i już witała ich tablica z nazwą miejscowości. Po lewej stronie pojawił się cmentarz.

– Za cmentarzem w lewo.

Paweł bez słowa wykonał jej polecenie. Po przejechaniu około kilometra Małgosia kazała mu się zatrzymać.

– To tutaj. Bardzo ci dziękuję, Pawle.

Po raz kolejny tego wieczoru ich spojrzenia skrzyżowały się. Małgosia chciała coś jeszcze dodać, ale rozmyśliła się. Paweł był tylko obcym człowiekiem, który wyświadczył jej przysługę. Był miły, uczynny… Pewnie nigdy więcej się nie spotkają, a po kilku dniach zapomną o sobie nawzajem.

– Dobranoc – wyszeptała.

– Dobranoc.

Gdy zamknęła za sobą furtkę, samochód odjechał. Nie wiedziała dlaczego, ale po rozstaniu z Pawłem czuła się jeszcze bardziej zmęczona niż po fatalnym przyjęciu urodzinowym Zuzi. Powlokła się do drzwi wejściowych. Zdziwiła się, gdy stanęły przed nią otworem i zobaczyła stojącego w nich ojca. On również wyglądał na zaskoczonego.

– Tak wcześnie z powrotem?

– Rozbolała mnie głowa i chciałam położyć się do łóżka – odpowiedziała wymijająco. – Myślałam, że już śpicie.

– Chyba faktycznie źle się czujesz. Jest sobotni wieczór. W telewizji nadają najlepsze filmy. Właśnie oglądałem film z Clintem Eastwoodem, a Michał poszedł na dyskotekę do remizy.

– Skąd wiedziałeś, że wróciłam?

– Usłyszałem odjeżdżający samochód, wyjrzałem przez okno i zobaczyłem cię przy furtce.

Odetchnęła z ulgą, gdyż ze słów ojca wynikało, iż nie zauważył, że to nie Kamil ją odwiózł. Gdyby ojciec podejrzewał, że coś jest nie tak, zadręczałby ją pytaniami przez pół nocy. A ona niczego bardziej nie pragnęła niż ciszy i spokoju.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: