Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Jestem kobietą. Prawdziwe historie o związkach, nadziejach, marzeniach, odwadze i przyjaźni - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2010
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Jestem kobietą. Prawdziwe historie o związkach, nadziejach, marzeniach, odwadze i przyjaźni - ebook

Jestem kobietą - autentyczne i zaskakujące historie pięciu kobiet przynależących do grupy wsparcia, kobiecego kręgu istniejącego już od dwudziestu kilku lat. Każda z nich jest inna, mają różne doświadczenia, ale ich historie są uniwersalne. Opowiadają o narodzinach dzieci, radzeniu sobie z chorobą, o śmierci, małżeństwie, o pracy. Przede wszystkim jednak mówią o kobiecej potrzebie tworzenia trwałych związków z ludźmi, którzy nas otaczają. Związków znaczących, opartych na wzajemnym szacunku i radości przebywania z innymi. To są opowieści o kobiecej sile, odwadze, nadziei, marzeniach i wytrwałym poszukiwaniu nowych ścieżek.

Jestem kobietą to historie bez cenzury, bez upiększeń, niekiedy bolesne, ale inspirujące i dające nadzieję.

„Należymy do pokolenia kobiet, które są świadome własnych praw i obowiązków wobec siebie samych, ale wciąż hołdują tradycyjnym wartościom. Te zaś nakazują nam posłuszeństwo wobec potrzeb rodziny, partnerów, dzieci i znajomych. Staramy się sprostać wszystkim tym oczekiwaniom i warunkom, aby sobie zapewnić godne miejsce w społeczeństwie. Wielu z nas zdarza się zatracić w tych staraniach. W pewnym momencie odkrywamy z przerażeniem, jak bardzo jesteśmy wyczerpane, zmęczone. Dobrze jest wtedy posłuchać innych kobiet, zobaczyć siebie w ich oczach i nabrać błogosławionego dystansu do siebie i świata”.
Fragment tekstu Kobiecy krąg

Lucyna Wieczorek – założycielka Dojrzewalni Róż, prowadzi grupy wsparcia i rozwoju „Kobiety w wewnętrznej podróży”: Wierzę w siłę kobiecego kręgu, kobiecych grup i spotkań, niezależnie od tego czy są formalne, terapeutyczne, wspierające, towarzyskie, nastawione na wspólne bycie, czy na działanie. Z takich spotkań urodziło się wiele dobrego w moim życiu. Z takich spotkań powstała Dojrzewalnia Róż. Ta książka może być cenną inspiracją dla tych spośród nas, które szukają siebie, ale także dla mężczyzn, którzy chcieliby zerknąć w nasz świat.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-930559-1-3
Rozmiar pliku: 976 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

KOBIECY KRĄG

Pamiętam, jak mama opowiadała mi o swoim dzieciństwie spędzonym na Syberii. Babcia z dwójką dzieci została tam wywieziona podczas wojny. Dziadek walczył w tym czasie w partyzantce. W rosyjskiej wiosce, w której mieszkała babcia, żyły tylko kobiety i dzieci. Wieczorami wszyscy zbierali się w jednym domu, który nazywali Belwederem. Kobiety śpiewały polskie pieśni i snuły historie ze swoich stron. Opowiadały dzieciom treść książek, przywoływały wspomnienia, pielęgnowały wspólną tożsamość. Budowały w ten sposób mit, który dawał im siłę, pozwalał przetrwać.

Babcia Felicja przesiadywała niezmiennie w kuchni, w której przyrządzała nam smakołyki i opowiadała baśnie. Miała niezwykły dar. My, dzieciaki, słuchaliśmy jej z zapartym tchem. Wprawiała nas w zachwyt i wywoływała zdumione okrzyki. To były dla mnie najszczęśliwsze chwile dzieciństwa.

Moi synkowie często proszą: „Babciu, opowiedz nam coś na dobranoc”. „Dobrze, ale opowiem wam prawdę”, odpowiada moja mama. Rozśmiesza ich wspomnieniami z przeszłości, opowiada przeczytane historie, uczy piosenek, które słyszała w syberyjskiej wiosce.

I ja lubię opowiadać, nie tylko dzieciom, także dorosłym. Zapraszam ich czasem na wieczory baśni w kafejkach mojego miasta.

W opowieściach tkwi wielka siła. Dobra historia, jeśli jest autentyczna, potrafi przenieść słuchacza do innego czasu i miejsca, pokazać nową perspektywę zdarzeń i umieścić jego własne doświadczenia w odmiennym, czasem zaskakującym kontekście.

W tej książce starałam się przekazać prawdę kobiet, które zdecydowały się nią podzielić. Każda z nich jest inna, mają różne doświadczenia, ale ich historie są uniwersalne. Dotyczą spraw ważnych dla wszystkich kobiet. Opowiadają o narodzinach dzieci, radzeniu sobie z chorobą, o śmierci, małżeństwie, o pracy. Przede wszystkim jednak mówią o kobiecej potrzebie tworzenia trwałych związków z ludźmi, którzy nas otaczają. Związków znaczących, opartych na wzajemnym szacunku i radości przebywania razem. Każda z nas pragnie pełniej wyrażać siebie, mówić głośno o tym, czego jej trzeba i co chce zrobić, żeby czuć się szczęśliwa. To są opowieści o sile, odwadze, nadziei, marzeniach i wytrwałym poszukiwaniu nowych ścieżek. To historia kobiecego kręgu.

Dotarłam tutaj dziesięć lat temu. Byłam zdezorientowana i zmęczona. Moje małżeństwo rozpadło się definitywnie, potrzebowałam czasu i miejsca, w którym mogłabym odpocząć i lizać rany. Dostałam dużo więcej.

Długo oswajałam się z bliskością tych kobiet. Na początku dotkliwie odczuwałam swoją odrębność: Byłam samotna, z dwójką małych dzieci, bez stałej pracy i poczucia przynależności do tak zwanego społeczeństwa. Po rozstaniu z mężem zapakowałam półtoraroczne bliźniaki do wózka i postanowiłam zacząć jeszcze raz. Zdeterminowana postawiłam wszystko na jedną kartę. Sprzedałam kawalerkę i, korzystając z pomocy rodziców, kupiłam dla nas mieszkanie. Mieściło się na poddaszu w samym sercu miasta. Weszłam na górę i uświadomiłam sobie, że właśnie znalazłam Dom. Wielki pokój otwierał się na pozostałe pomieszczenia: jasną, przestronną kuchnię, pokój dla chłopców i piękną oszkloną werandę. Zyskałam nawet łazienkę z dużym oknem wychodzącym na wysokie szeleszczące topole i zachody słońca! To była nasza mandala. Miała wyznaczyć granice nowej przestrzeni, świat, który zamierzałam urządzić.

Wspólni znajomi podzielili się albo odsunęli. Bałam się swojej bezradności i przytłoczenia nadmiarem zadań, jakie przed sobą postawiłam.

Zamierzałam stworzyć prawdziwy dom, zadbać o pracę i szukać ludzi, z którymi będzie mi dobrze. Na początku założyłam, że muszę poradzić sobie sama, ale życie szybko i dobitnie dało mi do zrozumienia, że podjęłam się dzieła ponad siły. Chłopcy mieli zaledwie po półtora roku, a ja przecież marzyłam, żeby stworzyć im rodzinę, jakiej nie miałam. Byłam dzieckiem rozwiedzionych rodziców mieszkających w różnych miastach. W dzieciństwie przemierzałam setki kilometrów, żeby spędzić trochę czasu z ojcem. Potem też ciągle gdzieś podróżowałam. Studia w Krakowie, włóczęgi po Europie, praca w różnych miejscach. Stale w drodze, nie miałam odwagi nigdzie zatrzymać się na dłużej. Obiecywałam sobie jednak w duchu, że zbuduję szczęśliwą rodzinę, a moje dzieci nie będą zmuszone wybierać ani tęsknić. Nie chciałam, by mój scenariusz powtórzył się w ich życiu. Ale im bardziej czegoś nie chcesz, tym większe szanse, że w końcu będziesz musiała się z tym zmierzyć. Do ciebie należy decyzja, kiedy pogodzisz się z tą świadomością.

Zapisałam się do szkoły dla rodziców na cykl warsztatów uczących słuchania dzieci, rozmawiania z nimi i radzenia sobie w trudnych sytuacjach domowych. Warsztaty prowadziły dwie osoby, terapeutki z poradni psychologiczno-pedagogicznej. Jedną z nich była Jola, która zaprosiła mnie potem do udziału w grupie kobiecej. Zainicjowała ją dwadzieścia pięć lat wcześniej i od tej pory prowadzi jako psycholog, terapeutka, powierniczka i przyjaciel. Jako kobieta. Stała się dla mnie bardzo cenną i ważną osobą. Jestem jej wdzięczna za umiejętność patrzenia z dystansem i jednocześnie pełne uczestnictwo w każdym z naszych spotkań. Za otwartość i głęboki szacunek do świata i ludzi. Do siebie. Za gotowość do szukania nowych dróg, ale przede wszystkim za wierność sobie. Wciąż dużo się od niej uczę, a ona staje mi się coraz bliższa, coraz bardziej serdeczna. Dzięki mądrości i wrażliwości tej kobiety krąg przetrwał tak długo i wciąż trwa. I będą znajdować w nim miejsce kolejne osoby szukające wsparcia i przyjaźni.

Kobiety z grupy. Nieraz płakałam w ich obecności, a potem się tego wstydziłam. Buntowałam się, bo miałam wrażenie, że ich życie układa się łatwiej, wygodniej niż moje. Kiedy jesteś w opresji, często patrzysz na rzeczywistość przez pryzmat swoich trudności i nie dostrzegasz ludzi takimi, jacy są. Osobami, które równie intensywnie przeżywają swój własny los, ale są gotowe trwać przy tobie, jeśli odważysz się o to poprosić. Towarzyszyły mi we wszystkich ważnych wydarzeniach. Moje dzieci miały trzy lata, kiedy musiałam zdecydować się na zabieg chirurgiczny, który wymagał kilkudniowego pobytu w szpitalu. Mama nie dałaby rady sama zająć się w tym czasie bliźniakami. Wtedy kobiety z kręgu opracowały grafik, ustaliły, kiedy mogą jej pomagać. Zabierały chłopców na spacery, bawiły się z nimi, kładły spać i gotowały. Byłam spokojna, że dzieciaki są bezpieczne i nakarmione wtedy, kiedy nie mogę się nimi opiekować. Pierwszą osobą, którą zobaczyłam po operacji, była Majka. Podarowała mi zrobioną własnoręcznie na szydełku postać koronkowego anioła i poczęstowała kurczakiem w galarecie. Tego anioła mam do dzisiaj.

Potem, kiedy przyszło mi do głowy, że chcę opowiadać bajki, kobiety z kręgu były na każdym spotkaniu. Wspólnie świętowały ze mną rozwód, który wreszcie zdecydowałam się przeprowadzić. Powoli, bardzo powoli uczyły mnie zaufania. Zdarzało mi się znikać na rok albo miesiąc. Ale wracałam.

Nadal bardzo cenię sobie swoją odrębność i samotność. Nie umiałabym dobrze funkcjonować, gdybym nie miała czasu na wyciszenie się. Staram się o to dbać, szczególnie kiedy czuję się przytłoczona nagromadzeniem obowiązków zawodowych i domowych zadań. W końcu jednak przestałam uciekać. Przeprowadziliśmy się. Chłopcy poszli do szkoły, a ja poznałam mężczyznę, który stał się moim towarzyszem i przyjacielem. Mieszkamy razem od czterech lat i tak jest dobrze.

Mam swoje miejsce w kręgu. W ciągu lat, od kiedy tu przychodzę, kobiety stały się dla mnie bardzo ważne. Są moją axis mundi, osią świata w czasie, kiedy gubię kierunek i nie wiem, co chcę robić dalej. Czekam wówczas, co się wyłoni, kiedy przyjdzie pora podjąć nowe działanie. Tutaj czas płynie cyklicznie, zatacza kręgi. Odmierzamy go tygodniami, pełniami księżyca, ważnymi świętami i rocznicami. Powtarzalność nie oznacza jednak niezmienności. Każda z nas jest odrębną osobą i wnosi do grupy całą dynamikę swoich doświadczeń, życiowych przełomów, podejmowanych decyzji i przeżywanych strat. Jesteśmy w różnym wieku, wykonujemy różne zawody. Żyjemy samotnie lub w związkach. Nie wszystkie mamy dzieci. Dwie z nas odeszły na zawsze. Jesteśmy kobietami. Życie kształtuje nas i urabia, obchodzi się z nami okrutnie albo traktuje z niespodziewaną łaskawością. Robimy mu miejsce w kręgu i obejmujemy uwagą.

Przyszło mi do głowy, że wtorek – dzień naszych spotkań – stał się dla mnie dniem odświętnym, w którym do głosu dochodzi dusza, ta niepowtarzalna wartość, której domena rozciąga się gdzieś w połowie drogi między nieświadomością a rozumem. Czująca cząstka mojej osoby, która wymyka się wszelkim definicjom, zadomowiła się na dobre wśród tych kobiet. Odnajduję ją w opowieściach o codzienności, o niezwykłych splotach okoliczności, które początkowo nie poddają się łatwo ocenie. Wiem, że słucha z zapartym tchem historii miłosnych, płacze przy rozstaniach, wzrusza się opowieściami o dzieciach i chce towarzyszyć kobietom w chorobie i chwilach największej rozpaczy. To wszystko tworzy nasz codzienny krajobraz, w którym przebywamy każdego dnia od rana do wieczora, przygotowujemy posiłki, kochamy się, zapraszamy przyjaciół i odpoczywamy w samotności, żeby pozbierać myśli i ponownie scalić się w jedno.

Raz po raz odzywają się głosy różnej maści ekspertów, którzy w artykułach zamieszczanych w czasopismach oraz poradnikach zapewniają, że wystarczy być asertywnym, nauczyć się wyrażać uczucia, wyciszyć się, schudnąć, zadbać o młody wygląd, żeby nasze problemy się skończyły. Tymczasem los zdaje się kpić z owych prawd w żywe oczy i kiedy wydaje nam się, że wypełniłyśmy wszystkie punkty na długiej liście kobiecych zadań, fika kozła i znów stawia nas przed ścianą.

Należymy do pokolenia kobiet, które są świadome własnych praw i obowiązków wobec siebie samych, ale wciąż hołdują tradycyjnym wartościom. Te zaś nakazują nam posłuszeństwo wobec potrzeb rodziny, partnerów, dzieci i znajomych. Staramy się sprostać wszystkim tym oczekiwaniom i spełnić warunki, które mają nam zagwarantować godne miejsce w społeczeństwie. Wielu z nas zdarza się zatracić w tych staraniach. W pewnym momencie odkrywamy z przerażeniem, jak bardzo jesteśmy wyczerpane, zmęczone. Dobrze jest wtedy posłuchać innych kobiet, zobaczyć siebie w ich oczach i nabrać błogosławionego dystansu do siebie i świata.

We wtorki energicznie wyprawiam chłopców do szkoły, a potem przysiadam z kubkiem kawy na dłuższą chwilę, zanim wyjdę z domu. Kilka minut przed dziewiątą wchodzę do pokoju, w którym stoją w kręgu krzesła. Witam się z bliskimi kobietami, zajmujemy miejsca.

Nasze spotkania mają określone ramy. Zaczynamy od medytacji – pięciu minut na uspokojenie myśli, domknięcie drzwi naszych domów, w których zostawiłyśmy mężów, dzieci, przygotowywanie posiłków i odbieranie telefonów. Najbliższe dwie i pół godziny poświęcamy w całości sobie nawzajem. To czas przeznaczony na słuchanie siebie i kobiet z kręgu. Mówimy o sprawach, które dotyczą nas codziennie, rozterkach i radościach, głębokim bólu, przyszłości, naszych dzieciach i rodzinach, o pracy. Ofiarujemy sobie to, co najcenniejsze – uwagę i czas. Staramy się nie oceniać. Słuchamy. Nie udzielamy rad. Wtórujemy pojedynczym opowieściom albo milczymy w oczekiwaniu na to, co chce się wydarzyć. To, co nie jest gotowe do wypowiedzenia, czeka, dojrzewa karmione historiami o tym, co już się wypełniło. Uczymy się od siebie nawzajem. Uczymy się akceptacji. Tutaj jest miejsce na niedoskonałość, płacz i śmiech z własnych usilnych prób sprostania niemożliwym żądaniom. Krąg jest w pewnym sensie bytem niezależnym, mądrzejszym od nas i dojrzalszym. To stara formuła sięgająca niepamiętnych czasów, kiedy pierwsi ludzie siadali razem wokół ognia.

Wiem, że nikt nie naprawi za mnie trudnej sytuacji, nie znajdzie wyjścia z konfliktu. Nie bez buntu, opornie, uczę się zgody na swoją omylność, błądzenie, nawroty do starych nawyków, które dawniej tak bardzo utrudniały mi życie. Fakt, że opowiadam o nich w grupie życzliwych kobiet, skutecznie zmienia mój ogląd zdarzeń. Nie tylko ja widzę, co się dzieje. Widzą to również one, patrzą z różnych miejsc swojego doświadczenia, choć nadal są to miejsca w jednym kręgu. Jeśli któraś nie czuje gniewu z powodu doznanego okaleczenia, ten gniew odzywa się w innych kobietach. Rezonuje mocno i domaga się wyrażenia. W końcu i ona usłyszy go, poczuje jak przenika do brzucha, nawet jeśli nie wydobył się z jej ust. Kiedy opłakuje stratę, jeśli nie będą płakały razem z nią, z pewnością będzie mogła wypłakać albo wykrzyczeć ból w ciszy, która nie jest obojętnością, ale uwagą. Tutaj poczucie wyobcowania rozprasza się w serdecznym śmiechu, odzyskujemy swój rytm. Wracam bezpiecznie z kolejnych ucieczek w dom, pracę, mędrkowanie lub bezczynność.

Lubię nasze ciała, twarze, ramiona, piersi, brzuchy. Grzeje mnie ta fizyczna bliskość. Jeśli będzie trzeba, wiem, że użyczą mi oczu i uszu, nóg mocno stojących na ziemi, kiedy zacznę niebezpiecznie unosić się nad podłogą. Ramiona podtrzymają mnie, zakryją przed niepowołaną ciekawością i pozwolą odetchnąć przed podjęciem działania. To jest kobieca recepta na dobre, spokojne życie. Podejście, które godzi się z ludzkimi słabościami. Nie aspiruje do doskonałości. Spokój płynie z akceptacji tego, co jest.

Dwa razy do roku, wiosną i jesienią, wsiadamy do samochodów i wyjeżdżamy do Węsiorów. Węsiory są szczególnym miejscem. Stoi tam dom w lesie, w którym gości nas Grażynka. Gospodyni najlepsza, bo serdeczna i bezpośrednia, niewprowadzająca napięcia. Przyjeżdżamy, wypakowujemy śpiwory i maty, którymi nocą zaścielamy łóżka i podłogi tego gościnnego miejsca. Potem prezentujemy z dumą wiktuały, starannie przygotowywane wcześniej w domach smakołyki,. Wypływają na stół ustawiony na ganku witane okrzykami podziwu i zachwytu. Przed nami weekend przeznaczony na wędrówki po cudownych, pachnących kaszubskich lasach, odwiedziny w kamiennym kręgu, kąpiele w jeziorze, długie wylegiwanie się na trawniku przed domem i pogaduszki, które toczą się swoim rytmem, nieśpiesznie. Grupa rozprasza się tutaj na kilkuosobowe podgrupy, pary i samotne kobiety. Nie ma obowiązku prowadzenia życia stadnego. W ogóle nie ma żadnego obowiązku. Lubię nasze wieczory przy kominku albo wokół ogniska, niekończące się śpiewy, czerwone wino i milczenie. Lubię być tutaj, wśród nich. Odpoczywać, śmiać się do rozpuku i słuchać. Przyglądać się z czułością, jakie są piękne w przypływach siły i chwilach słabości. Nabieram przy nich oddechu przed powrotami do codzienności.

O czym będzie ta książka? O kobietach, które są mi bliskie. Opowiadają o sobie, rysują mapy dróg, jakie przeszły i którymi podążają nadal. Czasem błądzą, potykają się, zatrzymują, nie mogąc złapać tchu po mocnym uderzeniu, potem podejmują wędrówkę. Kinga, Ania, Maria, Justyna, Brygida. Czuję się dumna z tego, że jestem jedną z nich. To dla mnie zaszczyt, że przypadło mi w udziale przekazanie ich opowieści.

Bardzo podoba mi się koncepcja widzenia życia jako alchemicznego procesu przemiany. Zaczynasz w punkcie, w którym nie masz wielkiej świadomości, kim jesteś i jaki jest twój udział w większym planie rzeczy. Jesteś prima materia, pierwotną materią, która wymaga obróbki, uszlachetnienia. I kiedy jesteś gotowa doświadczyć zmiany, zwykle wydarza się coś, co wywraca ci życie do góry nogami. To często choroba, rozwód, strata pracy lub coś innego, co z początku wydaje się nieszczęściem.

Alchemicy powiedzieliby, że wkraczasz w fazę podgrzewania materii, która wówczas czernieje. Nazywają to fazą nigredo. Cały dotychczasowy porządek się zawalił. Nie wiadomo, dokąd iść ani co ze sobą zrobić. Płaczesz, popadasz w depresję i wydaje ci się, że jesteś w sytuacji bez wyjścia. Wtedy najlepiej czekać i wypatrywać światła. Dobrze, jeśli masz z kim czekać. Jeszcze lepiej, jeśli możesz się na kimś wesprzeć, masz przed kim płakać lub milczeć.

Jednocześnie powoli powstają w tobie podwaliny nowego. Ważne, żeby powstrzymać się od działania na oślep, nie rzucać się do realizowania pierwszego lepszego projektu, który z pozoru wydaje się wybawieniem od pustki i stagnacji.

Nagrodą jest kolejna faza – albedo. Z pustki wyłaniają się początki nowego porządku. To może być dobry pomysł, nieoczekiwana furtka, propozycja z zewnątrz. Jeśli czujesz, że nadeszła pora, że czas ci sprzyja, podejmujesz wyzwanie. I działasz – wkraczasz w fazę rubedo. Wprowadzasz w życie wizję, którą zobaczyłaś po przemianie. Przeprowadzasz się, podejmujesz pracę, wychodzisz do ludzi albo zaczynasz malować. Jeśli wytrwasz na tej drodze pomimo zwątpienia, w które z pewnością będziesz popadała, to kto wie? Może osiągniesz ostatni etap tego procesu, coniunctio, czyli najczystsze złoto.

Mam nadzieję, że kobiety, które przeczytają tę książkę, odnajdą w niej choćby cząstkę siebie na jakimś zakręcie własnej drogi. Nie zapominajmy o tym, kim jesteśmy. Kobietami, żywymi czującymi osobami obdarzonymi niezwykłą siłą przetrwania i przeżywania własnego losu. Czy to nie wspaniałe?
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: