Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Koniberki - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
7 listopada 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
33,21

Koniberki - ebook

Nic tak nie działa na dzieci, jak dobra bajka na dobranoc.

Jeśli chcecie odpocząć od "Czerwonego Kapturka", "Jasia i Małgosi" czy "Królewny Śnieżki", to "KONIBERKI" są dobrym pomysłem.

Pod płaszczykiem przygód sympatycznych stworzeń z motylimi skrzydełkami, dzieci uczą się odróżniać dobro od zła, czy mądrość od głupoty. Autorka tworząc gromadę bohaterów m.in. Rubinka, Szafirka, Węgielka czy Serpentynkę, sportretowała nasze dzieci i ich sposób widzenia świata. To po prostu mądra i ciepła opowieść.

Pierwsi recenzenci o "Koniberkach":

„Jest tu wszystko to, co tworzy, a przynajmniej powinno tworzyć świat dziecka.”
- Urszula Gurba, filolog włoski, nauczyciel, mama Basi, Ani i Martynki.

Przygody koniberków uczą rozumienia takich pojęć jak przyjaźń, lojalność, miłość, poświęcenie, odpowiedzialność. (…) Dziecko łatwo może identyfikować się z koniberkami ze względu na bogatą gamę charakterów i zachowań. (…) Należy podkreślić szczególny i rzadki walor książki Weroniki Szelęgiewicz – podawanie uzasadnień i motywacji. (…) To uroda tekstu sprawia przede wszystkim, że dziecko wchłania tekst wraz z jego przesłaniem, a „Koniberki” są niewątpliwie dobrą literaturą.”
- dr Irena Trzcieniecka-Schneider, dydaktyk filozofii i logiki, wykładowca (fragment obszernej recenzji).

„Od kiedy przeczytaliśmy tę książkę, już zawsze będziemy rozglądać się na łące w poszukiwaniu ukrytych wśród traw i kwiatów małych drzwiczek do zimowych mieszkań koniberków.”
- Strefa Psotnika
Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-944895-3-3
Rozmiar pliku: 12 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział 1

Wiosna

Wiosna trwała w pełni. Łąka się zazieleniła, kwiaty rozkwitły, a wiatr przenosił ich zapach aż do pobliskiej Puszczy. W blasku słońca wesoło szemrał strumyk, na kamieniach wygrzewały się jaszczurki, a owady radośnie brzęczały. Krzaki głogu tworzące zagajnik na skraju łąki pokryły się już różowym kwieciem. W pewnej chwili, tuż przy ziemi, u ich korzeni dał się słyszeć szmer. Zamaskowane drzwiczki uchyliły się i ktoś powiedział:

– Już czas!

W głębi, pod ziemią, liczne głosy zaczęły powtarzać:

– Już czas! Już czas!

Drzwi otworzyły się. Wyszedł z nich konik, najmniejszy i najniezwyklejszy konik na świecie. Był maleńki, wielkości małego ptaszka, koliberka, a z grzbietu wyrastały mu szafirowe skrzydełka. Był to koniberek zwany Szafirkiem. Rozejrzał się dookoła, powąchał ciepły wiatr, wstrząsnął czarną, lśniącą grzywą i zawołał w stronę ciemnego korytarza:

– Już czas!

Na te słowa przez drzwi zaczęły przechodzić kolejne koniberki i wkrótce trawa u podnóża krzaków głogu zapełniła się kolorową gromadą. Lśniła sierść biała, brązowa, ruda i czarna, a nad grzbietami trzepotały tęczowe skrzydła. Wszyscy rozglądali się radośnie. Wreszcie Rubinek, piękny, biały koniberek o purpurowych skrzydełkach i lśniącym, czerwonym klejnocie nad czołem, wzbił się w powietrze, a za nim, jak na komendę, ruszyła reszta. Skierowali się w stronę środka łąki. Krążyli, rozkoszując się wiosennym słońcem i wiatrem. Wreszcie Rubinek zawołał:

– Pora, by każdy odnowił po zimie swój domek.

Gromada rozproszyła się po całej łące. Każdy z nich skierował się do zakątka, w którym mieszkał przed nadejściem zimy. Koniberki, podobnie jak motyle żywiące się nektarem, z nastaniem chłodów porzucały swoje letnie domki i wszystkie udawały się do podziemnego zimowego pałacu. Tam, głęboko pod ziemią, korytarze rozgałęziały się w sypialnie, w których na miękkich łóżeczkach, zagrzebane w ostowym puchu, koniberki zapadały w sen zimowy i budziły się dopiero wtedy, gdy wiosenne kwiaty wabiły dostatkiem pyłku i nektaru.

Niektóre koniberki latem mieszkały w kwitnących krzewach. Wtedy ich domki przypominały altanki o ścianach plecionych z cienkich patyczków i źdźbeł trawy, a czasem z płatków kwiatów i ukryte były wśród gałęzi. Pozostałe, zwłaszcza młode koniberki, które nie założyły jeszcze rodzin, zamieszkiwały kielichy kwiatów wingawii, rośliny rosnącej tylko na łące koniberków. Wingawia miała duże, sztywne kwiaty, nieco przypominające pękate tulipany, których płatki stykały się w górze. Wingawie miały jeszcze jedną zaletę. Przez cały sezon nie więdły, więc koniberki chętnie urządzały w nich domki, wycinając w płatkach okienka i drzwi, a w obszernym wnętrzu ustawiały łóżeczka i inne potrzebne sprzęty. Ponieważ wingawie były różnobarwne, koniberki mogły zamieszkiwać w kwiatach w ulubionym kolorze. Zgodnie z poleceniem Rubinka wszystkie koniberki zabrały się do porządkowania swoich letnich domków.

Najwspanialszą budowlą na łące był letni pałac. Mieścił się w dużym krzaku róży, rosnącym tuż nad strumieniem. Ukryte wśród gałęzi solidnie uplecione ściany kryły przestronne i ozdobne komnaty, a liczne okienka i balkoniki nadawały mu dostojnego wyglądu. Był nie tylko siedzibą wodza i miejscem zebrań, ale w razie potrzeby dawał schronienie wszystkim koniberkom. Tam właśnie skierował się Rubinek.

Przebiegł przez wszystkie komnaty, ciesząc się powrotem do swojego domu. Pokoje po zimie były zakurzone, ale nie uległy zniszczeniom. Rubinek raźno zabrał się do porządków. Robota posuwała się szybko, bo choć pałac był duży, nie było jej wiele. Rubinek wkrótce się z nią uporał i wyszedł na balkon. Obserwował młode koniberki wesoło krążące nad łąką i wybierające sobie najpiękniejsze kwiaty wingawii, a potem goniące się w złocistych promieniach słońca. Uśmiechnął się na ten widok. Z radością patrzył na swoje królestwo.

Rubinek został wodzem koniberków dopiero ostatniej jesieni. Jego ojciec, stary i siwy Narcyz, zdjął wówczas z czoła czerwony klejnot i przekazał go synowi, mówiąc:

– Rubinku, mój czas przeminął. Jestem już stary i zmęczony. Pora, bym odszedł na Zachód. Teraz ty będziesz wodzem wszystkich koniberków. Panuj mądrze i sprawiedliwie. Każdy czuje, kiedy jego czas nadchodzi. Ty też to kiedyś poczujesz i oddasz władzę swojemu synowi. Nie martw się naszym rozstaniem, spotkamy się ponownie na Zachodzie, na łące, na którą udają się wszystkie stare koniberki.

– Ależ tato, nie jestem jeszcze na to gotowy! – powiedział zaskoczony Rubinek.

– Jesteś, synu. Zawsze byłem z ciebie dumny i wiem, że będziesz dobrym władcą.

Od tego dnia Rubinek nosił nad czołem czerwony klejnot i panował nad łąką, a ponieważ, tak jak to przewidywał jego ojciec, był władcą mądrym i sprawiedliwym, otaczała go powszechna sympatia. Podczas gdy Rubinek z radością przyglądał się swemu królestwu, wokół jednego z niezwykle pięknych kwiatów wingawii trwała zażarta kłótnia.

– Jest moja! Moja! Ja tu zamieszkam! – krzyczała Filipinka.

– Nieprawda! Ja ją zobaczyłam pierwsza! – wrzeszczała jej siostra Serpentynka.

– Kłamiesz! – złościła się Filipinka.

– Sama kłamiesz! I jesteś głupia! – Serpentynka nie ustępowała.

Awantura zwróciła uwagę przelatującej Rozetki, starego i doświadczonego koniberka.

– A co tu się dzieje, moje panny? – spytała.

– To moja wingawia! – krzyknęła Filipinka.

– Nieprawda, bo moja! – odkrzyknęła Serpentynka.

– A nie możecie razem w niej zamieszkać? – spytała Rozetka. – Jesteście przecież siostrami.

– Nie! – odpowiedziały siostry wyjątkowo zgodnie.

– Ja tu będę mieszkać! Sama! – krzyknęła Serpentynka.

– Nieprawda, bo ja! – odparła ze złością Filipinka.

– W ten sposób nigdy nie dojdziecie do porozumienia – przerwała im Rozetka.

– To co mamy robić? – spytała Filipinka.

– Masz ustąpić! – syknęła Serpentynka.

– Cisza! – Rozetkę ogarniało zniecierpliwienie. – Sprawę trzeba będzie rozstrzygnąć inaczej.

– Jak? – spytały równocześnie.

– Skoro nie chcecie razem mieszkać, możecie losować albo zrobić zawody, albo obie zrezygnujecie z tej wingawii, albo zdacie się na sąd Rubinka.

– Losujmy! – zarządziła Filipinka.

– Ścigajmy się! – krzyknęła w tej samej chwili Serpentynka.

– Właśnie, że będziemy losować!

– Właśnie, że będziemy się ścigać!

– Nie mam do was siły! – zagrzmiała Rozetka. – Lecę po Rubinka.

Gdy Rozetka z Rubinkiem wróciła do wingawii, siostry wprawdzie nie kłóciły się ze sobą, ale ich zacięte miny wyraźnie świadczyły o tym, że żadna nie ustąpiła. Rubinek zasępił się.

– Naprawdę nie możecie mieszkać tu razem? – zapytał.

– Nie – odpowiedziały jednocześnie.

– I żadna nie ustąpi? – upewnił się.

– Nie – powtórzyły.

– W takim razie najlepiej będzie zdać się na los – zdecydował Rubinek. – Ta, która wyciągnie dłuższą słomkę, zamieszka w tej wingawii.

– Zgoda – powiedziała Filipinka, a Serpentynka potakująco kiwnęła głową.

Rubinek odwrócił się od nich i pod kopytkiem ukrył dwie słomki.

– Wybierajcie – powiedział.

Obie siostry ruszyły natychmiast ku niemu. Każda chciała wybierać pierwsza. Serpentynka była szybsza. O włos wyprzedziła siostrę i złapała słomkę.

– Jest! Jest! – krzyczała z radości Filipinka. Jej słomka była dwa razy dłuższa.

– Wingawia jest twoja – zwrócił się do niej Rubinek.

Mylił się jednak, sądząc, że spór pomiędzy siostrami na tym się skończy. Podczas gdy Filipinka tańczyła z radości wokół zdobytej wingawii, Serpentynka, szlochając głośno, krzyknęła:

– Nienawidzę cię! Nienawidzę was wszystkich! – I uciekła.

– Nie rozumiem – powiedział Rubinek. – Przecież sama wybrała tę słomkę.

– Tak bywa, gdy komuś na czymś bardzo zależy – odparła Rozetka. – Trudno jest przegrywać, zwłaszcza gdy jest się bardzo młodym.

Serpentynka leciała przed siebie. Czuła się bardzo nieszczęśliwa. Z powodu łez nie widziała nic dookoła.

„To takie przykre” – myślała rozżalona. „Filipinka zawsze ma lepiej, a Rubinek i Rozetka są niesprawiedliwi”. Nie pamiętała, że przegrała w uczciwym losowaniu. Pamiętała tylko, że siostra dostała wingawię, którą sama chciała mieć. Lecąc na oślep, wpadła na coś dużego.

„Jeszcze to” – pomyślała, spadając.

Poobijaną i płaczącą Serpentynkę znalazła w trawie Florentynka.

– Kochanie, co się stało? – spytała.

– Mam takiego pecha! – szlochała Serpentynka. – Nic mi się nie udaje. Uciekam z łąki, bo już tu nie mogę wytrzymać!

– Ktoś cię skrzywdził? – dociekała dalej Florentynka.

– Tak! Filipinka! I Rubinek, i Rozetka! – brzmiała pełna żalu odpowiedź.

– Ale co się właściwie stało?

W końcu Serpentynka opowiedziała o kłótni o wingawię i o losowaniu, i o tym, że na coś wpadła i się potłukła.

– Rozumiesz, że to było niesprawiedliwe? – pytała. – Ja nie chciałam losować, chciałam się ścigać.

Florentynka była dużo starsza od Serpentynki i wiedziała, że to nie jest dobry moment, by tłumaczyć jej, że nie ma racji.

– Rozumiem, że jesteś zła i rozżalona – powiedziała. – Jest ci przykro, bo nie dostałaś wymarzonej wingawii, i masz do wszystkich żal. Są takie dni, kiedy nic nam się nie udaje i myślimy, że wszyscy są przeciwko nam. Każdy czasem tak się czuje.

– Naprawdę?

– Tak. I w takie dni lepiej nie podejmować żadnych decyzji, zwłaszcza takich o ucieczce.

– A to dlaczego? – zainteresowała się Serpentynka.

– Bo skoro masz pecha, to i ucieczka się nie uda.

– To co mam robić?

Florentynka uśmiechnęła się.

– W takie dni najlepiej usiąść spokojnie i poczekać, aż pech minie. Trzeba go przeczekać.

– Przeczekać? – zdziwiła się Serpentynka.

– Albo rozejrzeć się uważnie dookoła, bo często los, gdy nam coś zabiera, daje w zamian coś innego.

– Na przykład co? – zainteresowała się Serpentynka. Poczuła, że zły humor ją opuszcza i jest gotowa szukać prezentów od losu.

– Jestem przekonana – powiedziała Florentynka – że tak mocno płakałaś, że nawet nie zauważyłaś, na co wpadłaś.

– To prawda – przyznała Serpentynka.

– Więc spójrz teraz!

Serpentynka zadarła główkę do góry i aż krzyknęła z zachwytu. Siedziała u stóp najpiękniejszej wingawii, jaką w życiu widziała. Kwiat, o który pokłóciła się z siostrą, był dużo brzydszy.

– Nigdy nie widziałam tak pięknej wingawii – powiedziała Florentynka. – Myślę, że będzie ci się tu dobrze mieszkało.

– Na pewno – zgodziła się Serpentynka.

Wingawia wyglądała jak płomień, pomarańczowa ze złocistymi i purpurowymi smugami. Olśniła Serpentynkę, zwłaszcza że kwiaty były na ogół jednobarwne. Trudno jej było teraz uwierzyć, że tak się złościła na siostrę z powodu tamtej wingawii. Ze wstydem musiała przyznać, że sama była niesprawiedliwa, oskarżając Rozetkę i Rubinka.

– Zabieraj się do pracy – powiedziała Florentynka. – Jeśli chcesz tu dzisiaj spać, masz dużo do zrobienia.

– Już, już zaczynam – zapewniła ją Serpentynka. – A potem chyba pogodzę się z Filipinką. To głupie gniewać się o to, że miała więcej szczęścia w losowaniu. I chyba powinnam przeprosić Rozetkę i Rubinka za moje zachowanie, jak myślisz?

– Myślę, że to bardzo dobry pomysł.

Tymczasem Filipinka urządzała się w swojej wingawii. Ale choć nadal zachwycały ją błękitne ściany, już nie tańczyła z radości. Właściwie dobry humor zupełnie ją opuścił.

„Mogłyśmy tu zamieszkać razem” – myślała markotnie. „Ta wingawia jest wystarczająco duża, byśmy się wspólnie pomieściły”. Kręciła się bez celu po domku. „Muszę znaleźć Serpentynkę” – postanowiła. „Powiem jej, żeby ze mną zamieszkała”.

Filipinka, nie zwlekając, udała się na poszukiwania siostry.

„A jeśli odleciała gdzieś daleko i coś jej się stało?” – Martwiła się, bo Serpentynki nigdzie nie było widać. „To wszystko moja wina”. Wreszcie zobaczyła ją z daleka.

– Serpentynko! Serpentynko! – zawołała.

Serpentynka zauważyła ją i skierowała się w jej stronę.

– Przepraszam cię, przepraszam! – wołała już z daleka Filipinka. – Zamieszkaj ze mną, proszę.

– To ja ciebie przepraszam – wołała do niej Serpentynka. – To wszystko moja wina.

– Nie, moja. To powinna być twoja wingawia.

– Nie, nie. Przecież ją wylosowałaś.

– Czyżbyście się znowu miały zamiar pokłócić przy tym przepraszaniu? – przerwała im przelatująca obok Rozetka.

– O nie, nigdy w życiu! – zawołała Filipinka i zwróciła się do siostry. – Naprawdę możesz ze mną zamieszkać, pomieścimy się. To duża wingawia.

– Dzięki, ale nie trzeba. Znalazłam własną. Jest wprawdzie dość daleko, ale myślę, że ci się spodoba. Lećmy ją zobaczyć.

I poleciały. Na widok wingawii Serpentynki Filipinka poczuła lekkie ukłucie zazdrości, ale zaraz sobie przypomniała, że jej wingawia też jest piękna, i że najbardziej lubi kolor niebieski.

– Jest śliczna – powiedziała do siostry. – Szkoda tylko, że rośnie tak daleko.

– Będziemy się odwiedzać – odparła Serpentynka. – I jeśli znudzą nam się nasze domki, zawsze będziemy mogły się zamienić.

– To świetny pomysł! – wykrzyknęła Filipinka i siostry ucałowały się serdecznie.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: