Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Kuchnia miłości - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
21 września 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Kuchnia miłości - ebook

L’amore e la vita – o miłości do jedzenia i miłości do życia

Mia już nie wierzy w miłość. Od roku w jej życiu brakuje przyjaciela Sebastiana. I radości z jedzenia. Na pchlim targu pozwala wcisnąć sobie ręcznie napisaną książkę kucharską. Obok przepisów są tam też wzruszające historie miłosne z małej neapolitańskiej górskiej wioski. Mia jest nimi zafascynowana. Kto napisał tę książkę? Szybko decyduje się na podróż do Włoch. Na słonecznym Wybrzeżu Amalfitańskim, pod czujnym okiem mammy Rosy budzi się jej apetyt na życie.
Czy jest gotowa dać miłości jeszcze jedną szansę?
Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-65223-72-2
Rozmiar pliku: 1,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział 1

Delikatne pocałunki muskające twarz wybudzały powoli Mię ze snu. Ktoś delikatnie podgryzał jej wargę, za chwilę w usta wsunął się czyjś język. W mgnieniu oka całkowicie się rozbudziła. Z pewnym wysiłkiem otworzyła oczy posklejane wczorajszym tuszem do rzęs.

– Dzień dobry. – Uśmiechał się do niej. Poznała go wczorajszego wieczoru na imprezie u Konrada, to wiedziała. Zaraz, czy nad jego głową było niebo? Czy leżą gdzieś w plenerze? On ponownie się nachylił i ją pocałował. Wyczuła pod dłonią chropowate pokrycie płaskiego dachu. Zamrugała. Tak, w rzeczy samej, leży na wąskim materacu na jakimś dachu.

Niech to szlag, nie pamiętała imienia mężczyzny. W ogóle niewiele pamiętała. Poza tym, że stała u Konrada przy lodówce, walcząc z zepsutą szufladą na lód. A potem – cięcie – zmiana scenografii… i pobudka. Wszystkie sceny pomiędzy zdawały się wymazane z pamięci.

Poczuła, jak ogarnia ją panika. Gdyby nie to, że jego pocałunki były tak nieziemsko cudowne, natychmiast by się poderwała i uciekła. Leżał niczym kojący termofor na jej marznącym ciele i całował, i pieścił. Schowała twarz w jego prawym ramieniu, nie chciała patrzeć mu w oczy. Jej zachowanie było żenująco szczeniackie! I to w wieku trzydziestu pięciu lat. To, że spiła się wódką do nieprzytomności, nie polepszało jej położenia.

On właśnie muskał ustami jej szyję, potem niewielkie piersi, dalej do pępka, by za chwilę w sposób niepozostawiający wątpliwości dać do zrozumienia, że zamierza pieścić ją między udami. Pogłaskała go po plecach i jakże przyjemnie jędrnej pupie.

Pewna myśl gwałtownie zaświtała w jej głowie. Czy już ze sobą spali? Czy to był seks bez zabezpieczenia? Nie, nie była aż taką kretynką. Nie była?

– Poczekaj chwilę. – Delikatnie odepchnęła jego głowę. Musiała pomyśleć.

– Nie podoba ci się?

Nie w tym rzecz, podoba się, i to bardzo – pomyślała. Teraz jednak potrzebowała jasności sytuacji, za wszelką cenę. On delikatnie przysunął się do niej i wsparł na łokciu, żeby jej nie zgnieść. Dżentelmen w każdym calu. Taki był też u Konrada, kiedy przygotowywał jej drinka – wódkę z lodem. Ciekawe, ale to pamiętała bardzo dokładnie.

Wzięła głęboki oddech, aż do brzucha, tak jak uczono ją na jodze. Nie dbała o to, że jej oddech przypominał o wypalonych na wczorajszej imprezie papierosach.

– Nie bądź taka przerażona, Mia. – Uśmiechnął się, a jego lewa brew powędrowała lekko ku górze.

Dobrze ci gadać – pomyślała i przegapiła idealny moment na dopytanie, z kim ma przyjemność. Dokładnie w tej chwili odkryła pewien szczegół, który ją zafascynował. Zawsze miała słabość do nietypowych męskich brwi, a mówiąc dokładniej, do takich wyjątkowo krzaczastych, ze sterczącymi niepokornie we wszystkie strony włoskami. I dlatego za każdym razem, kiedy w męskiej brwi odkrywała takie małe niesforności, ogarniała ją radość. A w jego lewej brwi jeden włosek właśnie wybił się o dobre dwa centymetry ponad pozostałe, z prawej zaś sterczały aż trzy, z czego jeden śnieżnobiały.

Małe antenki. Tak o swoich brwiach zwykł mawiać dziadek Mii, gdy ona jako dziecko chichocząc, dotykała ich palcem. Jaka szkoda, że dziś tak wielu mężczyzn reguluje brwi. Ogarnęła ją ochota, by czubkiem palca trącić biały włosek, ale się pohamowała.

Jej skupione spojrzenie chyba go speszyło, bo chrząknął zakłopotany. Odkryła jego dołeczki, nieco ukryte w nieregularnym zaroście okazałej brody. Podobała jej się jego twarz, lekko wystająca dolna warga, ukruszony siekacz i mocno ciemnobrązowe oczy. W kuchni Konrada panował wprawdzie półmrok, ale pamiętała, że oczy tego, który przygotowywał drinka, od razu wzbudziły jej fascynację.

Przynajmniej tyle pamiętam – pomyślała. Ale zamiast dalej to roztrząsać, przyciągnęła jego głowę do siebie i zaczęła go całować. Kilka minut trwali tak zanurzeni w siebie. Kręcone włosy na jego torsie łaskotały jej brodawki. Czuła nawet czubki jego „antenek” na swoich powiekach. Naprawdę doskonale całował! W ciągu ostatniego roku z żadnym mężczyzną nawet w przybliżeniu nie doświadczyła takich idealnych pieszczot…

Odwrót, natychmiast! – upomniał ją wewnętrzny głos. Ten mężczyzna robił się niebezpieczny. Nie potrzebowała kolejnego emocjonalnego chaosu. Minął dopiero rok od tej całej sprawy z Sebastianem.

– Masz tu wodę?

– Poczekaj, zaraz ci przyniosę – powiedział i ostrożnie się podniósł.

– Gdzie my właściwie jesteśmy? – Mia także wstała i owinęła się kocem.

– Nie pamiętasz? Na moim dachu. Tam widać wieżę telewizyjną.

Mia rozejrzała się, on w tym czasie nieco speszony zakrywał dłonią swoje przyrodzenie. Płaski dach zdawał się ogromny, budynek najwyraźniej był najwyższy w tym ciągu zabudowań i z wszystkich czterech stron nic do niego nie przylegało. Spojrzała w poranne letnie niebo. Czerwiec żegnał się wyjątkowo ciepłą aurą, już teraz słońce przyjemnie grzało. Przygoda na jedną noc ze świetnym widokiem – przeszło jej przez myśl.

Czubek wieży kościelnej po przekątnej wydał jej się znajomy, widziała go też ze swojego balkonu. Przynajmniej obudziła się blisko własnego mieszkania, a nie tak jak ostatnio – na drugim końcu miasta.

– Idę z tobą na dół. Tam pewnie są gdzieś moje rzeczy.

Na dachu nie widziała nic poza dwoma wyblakłymi na słońcu leżakami, z których jeden był rozłożony, a drugi leżał płasko na ziemi obok dwóch pustych butelek po piwie na prowizorycznym stoliku ze skrzynki po winie. Purystyczny męski wdzięk.

– Ale chyba nie chcesz już iść? – zapytał, marszcząc czoło. – Najpierw zrobię śniadanie.

– Nigdy nie jem śniadań – odparła, wzruszając ramionami, jakby w usprawiedliwieniu. Przynajmniej nie z gościem od jednorazowego seksu – dodała w myślach. Śniadanie kojarzyło się z codziennością, a to była ostatnia rzecz, jaką jako zdeklarowana singielka chciała przeżywać z jakimś facetem.

– Nawet jeżeli będzie to najlepsze śniadanie na kaca, jakie można dostać na tym świecie? – zaproponował i ruszył w kierunku otwartego okna dachowego.

– Nawet. Dzięki. – Ponownie owinęła się zsuwającym się kocem. Obserwował to z rozbawieniem.

Pomógł jej zejść po drabinie prowadzącej do kuchni. Trochę zakręciło jej się w głowie, a żołądek zaczął burczeć. Cholera – pomyślała. Po co wspominał o jedzeniu. Jej układ krążenia daleki był od szczytowej formy. Poza truskawkami u Konrada, które ten wariat znowu całe dnie moczył w whisky na kruszona, na imprezie nie skorzystała z suto zastawionego szwedzkiego stołu.

Stojąc już na dole, rozglądała się ciekawie, kiedy mężczyzna zamykał okno dachowe. Nie do wiary, że nie pamiętam, jak się tu znalazłam – znowu przeszło jej przez myśl. Gdzie są jej rzeczy? Na pewno nie za nią na sztruksowej, jasnobrązowej kanapie. Może w sypialni? Przynajmniej majtki leżały na miękkim dywanie przed telewizorem. Nie widziała nigdzie playstation, za to dostrzegła klasyki na DVD i jeszcze coś lepszego: całą ścianę zabudowaną regałami na książki, na których stały nawet stare książeczki dla dzieci. I wszędzie panował prawdziwy nieporządek zamiast zaaranżowanej mieszanki ozdobnych książek do przeglądania i obowiązkowego miksu krzeseł Eamesów i skrzynek po winie. To wyglądało jak żyjący chaos.

– Twoje rzeczy chyba leżą w przedpokoju – powiedział, jakby czytając jej w myślach, i skinął głową w lewo.

Mia szła długim korytarzem. Na ścianach wisiały stare ryciny przedstawiające ryby i ptaki, takie, jakie pamiętała z lekcji biologii. Obok komody przy drzwiach wejściowych znalazła swoje czerwone szpilki, czarną cekinową sukienkę i szarą skórzaną torebkę. Podniosła ją i z ulgą stwierdziła, że jest wszystko, a jedyne braki ma w pamięci. Że też nie pamięta nawet seksu z tym gościem! Żenujące, trzeba wiać jak najprędzej. Szybko założyła bieliznę i sukienkę, a rajstopy wepchnęła do torebki. Stanika pod obcisłą sukienkę z gołymi plecami w ogóle nie założyła. Ze szpilkami w dłoni stanęła na chwilę przed lustrem zawieszonym w przedpokoju, by rzucić kontrolne spojrzenie. Z kącików oczu wygrzebała resztki czarnego tuszu do rzęs i przejechała ręką po grzywce, by ją nieco wygładzić. Poszła do kuchni, żeby się pożegnać. A tam stał on, w bokserkach, i gwiżdżąc, majstrował przy ekspresie do kawy. W tle słychać było cichy jazz.

– Nie zatrzymam cię nawet na kawę?

Nikt nie jest w stanie mnie zatrzymać – pomyślała. Ale kawa to nie głupi pomysł. I, cholera, te dołeczki… Kawa nie była chyba rażącym naruszeniem jej osobistych zasad?

– No dobrze. – Ponieważ podłogę w jego kuchni wyłożono chłodnymi kafelkami, szybko wskoczyła w szpilki i oparła się o blat. Uruchomił ekspres i podał jej szklankę wody wraz z tabletką na ból głowy.

Wypiła duszkiem, chociaż właściwie wcale nie lubiła wody gazowanej, bo od tego jej żołądek zaczynał dziko burczeć. Tak jak teraz.

– Ups. – Speszona położyła dłonie na brzuchu.

– Może jednak powinnaś coś zjeść – zakomunikował. – Tak będzie lepiej, też z powodu tabletki. – Nie bacząc na jej sprzeciw, otworzył ogromną lodówkę, na której drzwiach wisiał grafik berlińskiej kliniki Charité.

– Przypomnij, jaką masz specjalizację. – Jej wspomnienia o tym, że w ogóle jest lekarzem, były raczej mętne.

– Chirurg urazowy – odparł z szerokim uśmiechem. – Kurczę, ty naprawdę nic nie pamiętasz. W nocy bardzo cię bawiło, że jestem specjalistą od chirurgii barku, i tylko dlatego wpadłaś w me ramiona. – Czule pocałował ją w czoło i zaczął intensywnie się jej przyglądać. – Nie chciałaś mi zdradzić, czym ty się zajmujesz.

– Jestem graficzką. – O frustrującej robocie w internetowym sklepie z butami naprawdę nie chciała teraz rozmawiać, dlatego wskazała na zawartość lodówki. – Czyżbyś też robił wieczorem imprezę? – zapytała, zmieniając temat.

– Oj, mógłbym. Wczoraj u Konrada zrobiłem wielkie zakupy. Jeśli chcesz, wyczaruję nam ciepły chleb figowy z salami z fenkułem i do tego ser stracchino. Albo może lepiej ten tu? – Odwinął z czarnego papieru z nazwą delikatesów Konrada, Grand Schlemm, kawałek zielonego twardego sera i podsunął Mii pod nos. Cudo, żaden śmierdziuch, tylko ser z lekkim orzechowym zapachem. – Provolone z bazylią i orzechami włoskimi. Moja nowa miłość razem z jajecznicą. Wciąż nie masz apetytu?

Mia potrząsnęła głową, jednak w tym momencie jej żołądek energicznie zaburczał, karząc ją za kłamstwo. On wlał gorącą kawę do dwóch filiżanek, wyciągnął z lodówki wszystkie składniki i na chwilę wyszedł do łazienki. Mia popatrzyła na smakołyki leżące obok jego mocno uszkodzonej ceramicznej płyty kuchennej. Myśl o złotej jajecznicy posypanej ziołami z dodatkiem zielonych kostek provolone i o słonym hiszpańskim salami z fenkułem od Konrada sprawiła, że ślinianki ruszyły pełną parą…

Jej wzrok padł na naklejkę z adresem na jednym z leżących na stole kuchennym czasopism medycznych. Gdy wszedł do kuchni w jeansach i białej koszulce, szybko odwróciła czasopismo o chirurgii na stronę tytułową.

Wzięła głęboki oddech i dała mu się znowu pocałować.

– To między nami… to nie było nic poważnego? – zapytała głosem chłodniejszym, niż było to konieczne.

– Zależy, jak na to spojrzeć. – Rzucił jej sceptyczne spojrzenie. – Tak trochę.

Zawstydzona wpatrywała się w swoje pomalowane na czerwono paznokcie u stóp. Mark wybuchł śmiechem.

– No, dziki seks to to nie był, niestety! Na to byliśmy oboje zbyt pijani. Ale wiesz jeszcze, kim jestem? – Mia poczuła ulgę, słysząc te słowa.

– Doktor medycyny Mark Friedrich Behr. – Musiała wykorzystać ten moment do szybkiego oddalenia się. – Dziękuję za kuszącą propozycję śniadania, Mark, ale niestety muszę już iść. – Wzięła torebkę i przy samych drzwiach jeszcze raz się do niego odwróciła. – Wolałabym, żeby Konrad niczego się o nas nie dowiedział.

Mark skrzyżował ręce na piersi i oparł się o futrynę.

– Czego ma się nie dowiedzieć? Że byliśmy zbyt pijani, żeby się ze sobą przespać, czy że nie chciałaś zjeść ze mną śniadania?

Jedno i drugie – pomyślała i przez chwilę była na siebie zła, ponieważ czuła, że on bardzo ją pociąga.

– Trzymaj się.

Zbiegła po schodach tak szybko, jak umiała.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: