Legendy poznańskie - ebook
Legendy poznańskie - ebook
Znajdziecie tu rzecz o św. Bernardzie, o trębaczu i dziwach na ratuszu, o burakach zamienionych w pieniądze i jeżyckim oporze przeciwko Szwedom, ale też powiastki obyczajowe – o pierdole z Gądek i elegancie z Mosiny czy maciejówce.
Niech porwie Was magia opowieści o grodzie Przemysła i życiu jego mieszkańców. Opowieści niezwykłych, tworzących jedyny w swoim rodzaju splot poznańskich legend, podań, facecji i baśni. Przenieście się w czasy najdawniejsze, dotknijcie ich na nowo.
„Poznańskie legendy”, zebrane i opracowane przez Krzysztofa Kwaśniewskiego, to bogaty, najpełniejszy zbiór podań i legend, a także anegdot i facecji z Poznaniem związanych. Obok popularnych, „sztandarowych” wręcz opowieści, znajdziemy w książce wiele historii wyjątkowych, będących zupełnym rarytasem, opatrzonych przy tym równie ciekawym komentarzem. Możemy dotknąć tutaj zarówno początków miasta (w tym samym i historii Polski), jak i czasów nam bliskich; splecionych razem, przenikających się wzajemnie – „czasu historycznego” i „czasu baśniowego”. Celem tego zbioru jest popularyzacja lokalnych, poznańskich tradycji ludowych.
Spis treści
Od Wydawcy
Od Autora
Opowieści o Poznaniu i jego dziejach
1. O założeniu i nazwie Poznania
2. O Chwaliszewie i krawcu (Julia Męcińska)
3. O mieczu św. Piotra
4. Św. Wojciech w Poznaniu
5. Początki chrześcijaństwa w Poznaniu - ze Środki
6. O tym, jak diabli górę ze Śląska do Poznania przynieśli (Franciszek Morawski)
7. O Kazimierzu Mnichu (Florian Jernas)
8. O lokacji Poznania
9. O księżnej Ludgardzie
10. O ostrzeniu mieczów na Ostrowie Tumskim
11. „Niewiasta” i morowe powietrze
12. Dlaczego Wilda? (Julia Męcińska)
13. O trzech Hostiach
14. Jagiełło nie chce gniewać diabla w Poznaniu
15. Rzekomy król Władysław III w Poznaniu
16. Diabeł kusi poznanióny nad Wartą
17. O zagładzie dawnego Junikowa
18. Uzdrowienie poznańskiego wojewody
19. O Górze Św. Marcina (Julia Męcińska)
20. Kawaler maltański pokutuje
21. Śledziowe (Szmulowe) Budy pod Ratuszem
22. Śmierć Stanisława Górki
23. Za Bramką (Maria Lisiecka)
24. Trębacz ratuszowy i król kruków (Czesław Kędzierski)
25. Zazdrosna kochanka
26. Panie poznański, 12 Cyganów wisi!
27. O Rycie lutrze, mieszczaninie, poznańskim kupcu, historia osobliwsza
28. Ucieczka panny Ridtówny (Maria ze Sławskich Wicherkiewieżowa)
29. Jeżyce przeciw Szwedom 0ulia Męcińska)
30. O skarbach na Grobli
31. O fontannie Prozerpiny
32. Odstępstwo łaziebnika
33. Duch wyklętego straszy
34. Wędrujące obrazy
35. Święty Bernard w Poznaniu
36. Święci ratują klasztor bernardynów przed Szwedami
37. Duchy na ulicy Żydowskiej
38. O duchu w domu malarza
39. Proboszcz od św. Wojciecha i Żydzi
40. Dlaczego Dębiec?
41. Poznański rabin Naftali Kohen
42. Jelenia głowa w poznańskiej synagodze
43. O poznańskich koziołkach ratuszowych
44. Jako się szatan jawnie ożywał i rozmawiał z wielą osób w kamienicy u księżej klasztornej
45. Klasztorne zjawy i widzenia
46. Podstęp jezuitów z wołową skórą i parcelą
47. Podziemne korytarze klasztorne
48. O pomniku zadżumionych
49. Obrońcy Akademii Lubrańskiego
50. Jak Bambrzy przybyli do Poznania?
51. Wypadek Karola XII, króla szwedzkiego
52. Karol XII i Żyd Icek
53. Młyn katarzynek na Przepadku
54. Pan Kurnatowski i faktor ze Środki
55. Dziwy na poznańskim Ratuszu
56. „Złoty krzyż”, który uratował Chwaliszewo od powodzi
57. Ksiądz Węgierski
58. Rozstrzelanie niemieckich burmistrzów
59. Czerwona latarnia na ul. Ślusarskiej
60. Rabbi Akiba Eger z Poznania
61. Dziwy przy winiarskiej drodze
62. O krzyżu skazańców
63. Czarny pies u Raczyńskich
64. Spór szarytek z Poznania ze Stablewskim
65. Zbójca Zagacz pod Poznaniem
66. Buraki zmienione w pieniądze
67. Krzyż na murze przy ul. Wodnej
68. Elegant z Mosiny
69. Pierdoła z Gądek
70. Nie ma apetytu jak Mały Antoś
71. Jak z Nieboraka miał powstać Himmelkrebs
72. Jak św. Jacka przerobiono na antenata niemieckiego obszarnika
73. Maciejówka jest poznańska
74. Miasto i wieś
75. Poznańska dokładność
76. Zdanie
77. Profesor i siadarka
78. Śmierć w ogniu
79. Wróżba o cesarskim zamku
80. Opowiadanie starego powstańca (Stanisław Strugarek)
81. Grobowiec pod progiem domu (A. Klejnert)
82. Pieśń nowa o zamordowaniu śp. ks. Stanisława Streicha w Luboniu koło Poznania przez (...) Nowaka
83. Wyzwolenie Poznania (Stanisław Strugarek)
Inne opowieści pochodzące z Poznania
84. Pustelnik i król (Czesław Kędzierski)
85. Z Dziewiczej Góry do zamku królewskiego (Adolf Sell)
86. A w Poznaniu w kamienicy
87. O złej matce i dobrej córce
88. Przeklęcie ducha
89. Historia o rycerzu złotoskrzydłym, o porwanej dziewicy z drogim klejnotem i o złotym zamku
90. Góra zaczarowana
91. Głupi Jaśko
92. Silny Jasiek
Posłowie
Wyjaśnienia edytorskie
Przypisy
Bibliografia
Najważniejsze źródła podań i literatura
Spis i źródła rycin
Indeks
Kategoria: | Popularnonaukowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7177-860-5 |
Rozmiar pliku: | 5,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Od Wydawcy
Od Autora
Opowieści o Poznaniu i jego dziejach
1. O założeniu i nazwie Poznania
2. O Chwaliszewie i krawcu (Julia Męcińska)
3. O mieczu św. Piotra
4. Św. Wojciech w Poznaniu
5. Początki chrześcijaństwa w Poznaniu – ze Śródki
6. O tym, jak diabli górę ze Śląska do Poznania przynieśli (Franciszek Morawski)
7. O Kazimierzu Mnichu (Florian Jernas)
8. O lokacji Poznania
9. O księżnej Ludgardzie
10. O ostrzeniu mieczów na Ostrowie Tumskim
11. „Niewiasta” i morowe powietrze
12. Dlaczego Wilda? (Julia Męcińska)
13. O trzech Hostiach
14. Jagiełło nie chce gniewać diabła w Poznaniu
15. Rzekomy król Władysław III w Poznaniu
16. Diabeł kusi poznanióny nad Wartą
17. O zagładzie dawnego Junikowa
18. Uzdrowienie poznańskiego wojewody
19. O Górze Św. Marcina (Julia Męcińska)
20. Kawaler maltański pokutuje
21. Śledziowe (Szmulowe) Budy pod Ratuszem
22. Śmierć Stanisława Górki
23. Za Bramką (Maria Lisiecka)
24. Trębacz ratuszowy i król kruków (Czesław Kędzierski)
25. Zazdrosna kochanka
26. Panie poznański, 12 Cyganów wisi!
27. O Rycie lutrze, mieszczaninie, poznańskim kupcu, historia osobliwsza
28. Ucieczka panny Ridtówny (Maria ze Sławskich Wicherkiewiczowa)
29. Jeżyce przeciw Szwedom (Julia Męcińska)
30. O skarbach na Grobli
31. O fontannie Prozerpiny
32. Odstępstwo łaziebnika
33. Duch wyklętego straszy
34. Wędrujące obrazy
35. Święty Bernard w Poznaniu
36. Święci ratują klasztor bernardynów przed Szwedami
37. Duchy na ulicy Żydowskiej
38. O duchu w domu malarza
39. Proboszcz od św. Wojciecha i Żydzi
40. Dlaczego Dębiec?
41. Poznański rabin Naftali Kohen
42. Jelenia głowa w poznańskiej synagodze
43. O poznańskich koziołkach ratuszowych
44. Jako się szatan jawnie ożywał i rozmawiał z wielą osób w kamienicy u księżej klasztornej
45. Klasztorne zjawy i widzenia
46. Podstęp jezuitów z wołową skórą i parcelą
47. Podziemne korytarze klasztorne
48. O pomniku zadżumionych
49. Obrońcy Akademii Lubrańskiego
50. Jak Bambrzy przybyli do Poznania?
51. Wypadek Karola XII, króla szwedzkiego
52. Karol XII i Żyd Icek
53. Młyn katarzynek na Przepadku
54. Pan Kurnatowski i faktor ze Śródki
55. Dziwy na poznańskim Ratuszu
56. „Złoty krzyż”, który uratował Chwaliszewo od powodzi
57. Ksiądz Węgierski
58. Rozstrzelanie niemieckich burmistrzów
59. Czerwona latarnia na ul. Ślusarskiej
60. Rabbi Akiba Eger z Poznania
61. Dziwy przy winiarskiej drodze
62. O krzyżu skazańców
63. Czarny pies u Raczyńskich
64. Spór szarytek z Poznania ze Stablewskim
65. Zbójca Zagacz pod Poznaniem
66. Buraki zmienione w pieniądze
67. Krzyż na murze przy ul. Wodnej
68. Elegant z Mosiny
69. Pierdoła z Gądek
70. Nie ma apetytu jak Mały Antoś
71. Jak z Nieboraka miał powstać Himmelkrebs
72. Jak św. Jacka przerobiono na antenata niemieckiego obszarnika
73. Maciejówka jest poznańska
74. Miasto i wieś
75. Poznańska dokładność
76. Zdanie
77. Profesor i siadarka
78. Śmierć w ogniu
79. Wróżba o cesarskim zamku
80. Opowiadanie starego powstańca (Stanisław Strugarek)
81. Grobowiec pod progiem domu (A. Klejnert)
82. Pieśń nowa o zamordowaniu śp. ks. Stanisława Streicha w Luboniu koło Poznania przez (…) Nowaka
83. Wyzwolenie Poznania (Stanisław Strugarek)
Inne opowieści pochodzące z Poznania
84. Pustelnik i król (Czesław Kędzierski)
85. Z Dziewiczej Góry do zamku królewskiego (Adolf Sell)
86. A w Poznaniu w kamienicy
87. O złej matce i dobrej córce
88. Przeklęcie ducha
89. Historia o rycerzu złotoskrzydłym, o porwanej dziewicy z drogim klejnotem i o złotym zamku
90. Góra zaczarowana
91. Głupi Jaśko
92. Silny Jasiek
Posłowie
Wyjaśnienia edytorskie
Bibliografia
Najważniejsze źródła podań i literatura
Spis i źródła rycin
Indeks
PrzypisyOd Wydawcy
Bezpieczny bądź Poznaniu, czyście-ć wieże stoją:
Stróże stojąc nad nimi najmniej się nie boją.
Orzeł wysoko lata, Piotr i Paweł w niebie,
BÓG, święci, Król, twa Cnota bronią zawżdy ciebie.
Jakub Wujek, epigramat na herb Poznania,
Postille mniejsze, 1579-1580, Jan Wolrab
Uważa się, że prawie nie ma legend o Poznaniu. To nieprawda. Trzeba tylko ich poszukać.
Każdy, kto zagłębi się w tomy mówiące o poznańskiej historii i tradycji, zadziwi się ich wielością, bogactwem treści i erudycją ich autorów. Brakuje jednak wśród nich jakiegoś pełniejszego, zbiorowego opracowania związanych z Poznaniem podań i legend, czy to w formie prostych zapisów ludowych opowiadań, czy w wierszowanej postaci ballad.
Niniejsza pozycja lukę tę znakomicie uzupełnia. To jak dotąd najpełniejszy zbiór poznańskich podań i legend, a także anegdot i facecji. Obok popularnych, ‘sztandarowych’ opowieści, znajdziemy w książce historie wyjątkowe, smakowite, będące zupełnym rarytasem.
Możemy dotknąć tutaj zarówno początków miasta, tym samym i wczesnej historii Polski, jak również czasów nam bliskich; splecionych razem, przenikających się wzajemnie ― ‘czasu historycznego’ i ‘czasu baśniowego’.Od Autora
Opracowanie niniejsze ma charakter antologii, z tym tylko, że oprócz głównego tekstu starano się przedstawić i inne wersje i warianty, co uzupełnione jest przez końcowe, osobne dla każdego podania, zestawienie bibliograficzne. Najpierw uwzględniono podania odnoszące się do ‘czasu mitycznego’. Nie było ich zbyt wiele, jakby sąsiedztwo z ogólnopolskimi ‘mitami początku’ jednak wyczerpało w tym zakresie lokalną, poznańską inwencję i tradycję. Teksty, które dało się przyporządkować ‘czasowi historycznemu’, zestawiono w porządku chronologicznym. Nieliczne, pozostałe opowieści, których akcja toczy się zwykle w nieokreślonym ‘czasie baśniowym’, zestawiono na końcu.
Komentarze nie mają charakteru ani ściśle historycznego, ani folklorystycznego. Zawierają trochę dopowiedzeń historycznych, topograficznych, a także, oprócz poszukiwania ogólnych przejawów ‘poznańskości’ i ‘legendarności’, są w dużej mierze domysłami co do roli społecznej, historycznej, a nawet politycznej, jaką pełnić mogły te podania w wydarzeniach historycznych, których dotyczą, a nawet w świadomości społecznej. Uwagi, przedstawione w tych komentarzach, są jednak zebraniem i przedstawieniem najrozmaitszych refleksji i wątpliwości, do których znaleziono pretekst w tekstach podań. Czytelnicy, których nie zainteresują dodatkowe dywagacje, niech się też nie zrażają obecnością przypisów, które zgromadzone zostaną na końcu książki.O założeniu i nazwie Poznania
Kronikarze nasi przytaczają z największą powagą i pewnością mnóstwo podań o założeniu Poznania. Sarnicki utrzymuje śmiało, że Poznań jest Stragoną starożytnych, która nazwisko swoje wtenczas dopiero zamieniła na Poznań, gdy Bolesław Chrobry z cesarzem Ottonem w tym miejscu poznał się. Twierdzenie to upada samo przez się, zważywszy, że Bolesław Chrobry jeszcze za życia swego ojca, Mieczysława I, mógł się znać i zapewne znał się z cesarzem Ottonem, a zatem na wiele lat przed przybyciem tego ostatniego do Poznania; że Dytmar miastu temu nazwisko Poznań przed wzmiankowanym przybyciem Ottona nadaje. Jan, archidiakon gnieźnieński, twierdzi, że Poznań stąd nazwisko swoje otrzymał, że tu najpierw wiarę chrześcijańską w dawnej Polsce poznano. Inni utrzymują, że Poznań początek i nazwisko swoje winien Późnemu , jednemu z potomków Lecha. Inni na koniec prawią, że trzej bracia, Lech, Czech i Rus, założyciele trzech państw, Polski, Rusi i Czech, po długim niewidzeniu się z sobą, zeszli się przypadkiem w tym miejscu i poznali, krzycząc: „Poznan! Poznan!”. Na pamiątkę tego zdarzenia założyli osadę, którą Poznaniem nazwali.
O wiele obszerniej, acz nie dokładniej, przedstawiono to w innym ujęciu:
POZNAŃ
(Julia Męcińska)
Poszli trzej bracia w różne świata strony,
każdy z nich łuk wziął dla własnej obrony,
w razie napadu, by dzikiego zwierza
strzałą ugodzić i nie stać się łupem,
bo dzikie stwory kładły człeka trupem.
Żaden z nich borom nie bardzo dowierza,
więc każdej chwili do boju gotowi,
bo wszyscy równo silni, równo zdrowi.
Szli więc z ochotą ― każdy kawał ziemi
pięknej i żyznej przeszedł, lecz odludnej,
każdy już miał z nich upatrzony kątek,
kędy to wzięły narody początek.
Lecz każdy chciał się jeszcze z braćmi swymi
podzielić szczerze zamysłami tymi.
Lecz trudną była odszukania sprawa,
każdy z nich szuka, woła i przystawa;
poszukiwania są natury żmudnej.
Każdemu wołań kilkakrotne echo
było jedyną nadzieją, pociechą,
bo każdy sądził, że go brat posłyszy,
ale odpowiedź nie przerwała ciszy.
Tylko głos wołań chłoną bory ciemne,
więc się daremnie szukali wzajemnie.
Lecz trudno było odstąpić życzenia
i nie dotrzymać braciom przyrzeczenia.
Dokucza im już głód i pragnienie,
wtem nagle miłe potoku szumienie
doszło ich uszu, wnet ich zapach nęci,
usypiające w nich pobudza chęci.
Biegną, gdzie wody odgłos, ― gdzie koń ich prowadzi,
że się pokrzepią samą myślą radzi,
jak mogli, raźno naprzód przed się biegli,
choć szedł z nich każdy z zgoła innej strony,
aż tu nad rzeką wzajem się spostrzegli,
powitali się mile radosnymi słowy
i po bratersku objęli ramiony.
Już i pragnienia, i głodu niepomni,
opowiadali wzajem swe przygody,
jak się to ziemia dziwnie w krąg ogromni
i jako czeka dobrej, ludzkiej ręki.
Wzajem więc bogom składali swe dzięki,
że każdy znalazł sobie dobre włości
i że nie było powodu zazdrości,
że się nad rzeką błękitną poznali
i że bratersko dłonie swe ściskali.
Gawędka braci była pełna treści,
końca nie miały mnogie ich powieści,
aż upomniały się o napój krtanie
i głód się ozwał w braciach po raz wtóry.
Każdy z nich z rzeki wody w dłoń dostanie
i pokarm z miodu u lesistej góry
znalazł się wewnątrz dębu spróchniałego,
uraczyli się jak nigdy dnia tego.
Dobrze odpocząwszy, leśnym miodem syci,
już każdy z braci kij wędrowny chwyci,
lecz ich wstrzymuje zawołanie Lecha:
„Mówcie, bracia, jak nazwiecie kraj, gdzie wasza strzecha?”.
„Gdy pokumam się z bogami, aby kraju pilnowali,
kraj piękny, wybrany, nazwę Czechami” ―
tak się pierwszy brat Czech chwali.
Rus swej ziemi chwali wiano,
podobnie jak Czech da miano,
Rusią ziemia będzie zwaną.
„Za przykładem iść się godzi ―
najstarszy się Lech rozwodzi ―
klnę się tu na nieb błękity,
że ród mój będą Lechity,
tam, gdziem gniazdo orle znalazł,
tam zbuduję chatę zaraz,
stamtąd wyjdzie ród Lechowy,
orzeł jego godłem będzie,
aby wyrósł bujny, zdrowy,
by w narodów przetrwał rzędzie.
Tu, w tym miejscu, nad tą rzeką
co odpływa w dal daleką,
założę dzieciom gród drugi
na pamiątkę naszego spotkania,
niechaj na wieki ma nazwę Poznania.
Niech te dwa grody wzajem
na usługi rodu mego stoją wieków szereg długi.
Stoim teraz silni u ludów zarania,
ród mój ma dwie gwiazdy z Gniezna i Poznania”.
Odrzekli mu na to: „Dobrze mówisz bracie,
każdy gazdą będzie w swojej własnej chacie,
wszyscy na swych gruntach pobudujem grody
i pilnować będziem dostatku, swobody!”.
Autorka tego niezbyt wysokich lotów wierszyka obficie skorzystała z uprawnień autorki ballady do pomijania szczegółów, tradycja zna znacznie więcej wytłumaczeń nazwy Poznania; wręcz wzruszająca jest inteligencka ignorancja (do dziś czasem występująca), która pozwala na przykład w Wielkopolsce mówić o „gazdach”.
Już samo podanie o Lechu, Czechu i Rusie uzupełnione bywa opowieścią, że w dalszej drodze z nowo założonego Poznania bracia zatrzymali się na obiad, który tak im smakował, że w miejscu tym założyli na tę pamiątkę Pobiedziska (po-obiedziska), pod Pobiedziskami, na Lennej Górze osiedlili się na czas jakiś, a potem jechali przez pola czerwone od maków, nad którymi zobaczyli białego orła i dlatego białego orła na czerwonym tle Lech przybrał sobie za herb, a w miejscu, gdzie było gniazdo ptaka (więc dopiero po Poznaniu), założył Gniezno1. Jeszcze inni twierdzili, że przed założeniem Poznania, gdy się już pogodzili i poznali ― bili się i kaleczyli tam, gdzie dziś leży miasto Kalisz, tak też na tego pamiątkę nazwane. Dodajmy nawiasem, że bracia Czesi uważają, iż miejscem spotkania Czecha i Lecha była święta góra Řip i tam, głównie we wsi Ètine, osiedlili się Czech i jego potomkowie, a dopiero stamtąd Lech powędrował nad Gopło i nie chciał już tam wracać, nawet zapraszany na sukcesję po śmierci Czecha.
Dość znacznie już popuścił wodzów fantazji (zwłaszcza toponomastycznej) autor innej wierszowanej wersji tego podania, którą właśnie ze względu na to też warto przytoczyć:
POLSKO
czyli: Założenie Poznania.
(Sierp Polaczek )
Jak to niegdyś Lech rozsądził,
Polsko syn swą Polską rządził.
Syn zaś drugi, ach niebożę!
Ma pojechać aż nad morze;
Tam on szabelką
Ma wywijać;
Tam on se kraje
Ma podbijać;
Więc się dąsa, szarpie,
Gniewa, złości;
Bratu-ć polskich ziem zazdrości.
I wyjeżdża, a z drużyną;
Jedzie, a ze straszną miną,
I rozbija zbrojne zgraje,
I podbija różne kraje.
Już mu hołdują
I narody.
Wszędzie zakłada
Miasta, grody:
Berlin, Hambór, Bremę
I z Lubeką ―
I zaszczyca je opieką.
Berlin, boć tam ku ozdobie,
Kazał okuć berło sobie;
Hambór, bo tam bór był Hama;
Brema, jako morska brama;
A zaś Lubeka,
Że ją lubił,
Że się tam nawet
I zaślubił, ―
Tylko mi nie wiada,
Czy z Duńczanką,
Czy ze Szwabką, czy z Poganką.
I szczęśliwie mu się wiedzie;
Je-ć sztokfisze, flądry, śledzie; ―
Pije i angielskie piwo;
Czego nie znał Lech jak żywo;
I holenderskim
Serem żyje,
I holenderskie
Mleko pije;
Od Holendra także
Ma dukaty,
Boć to sąsiad, a bogaty.
Tylko mu ptasiego mleka!
Przecie jeszcze se wyrzeka;
Boć już dawno nie pił wina;
Bo daleko od Węgrzyna!
A Angielczyki win nie mają,
A z Francuzami
Się gniewają, ―
A okręty jeszcze
Są da małe
I na morzu za nieśmiałe.
Stąd na Polskę się uzbraja
Dla Węgrzyna, dla Tokaja,
I przez długie, długie lata,
Godzi brat na zgubę brata.
Wreszcie zaś przyszli
Do poznania,
Co ich do zgody
Da nakłania.
Już się też przez posły
Szczerze godzą,
I ku sobie już nadchodzą.
Tam zaś, gdzie się powitali,
Gdzie się znowu da poznali,
Gdzie poznali szczęście zgody
I spokoju i swobody, ―
Gdzie też zapoznali
Ludy swoje,
Gdzie im poznać dali
Szczęścia zdroje:
Tam nad Wartą miasto
Zbudowano
I Poznaniem je nazwano.
A gdy cesarz choć Niemiecki,
Poznał sławny lud sąsiedzki,
Poznał, że w nas duch rycerski,
A nasz oręż bohaterski,
Chciał się też poznać
Z Polski Panem,
Chociaż mu nie był
Równy stanem.
I wyjeżdża Cesarz
Do Poznania;
Król mu wjazdu nie zabrania.
I przyjmuje go wspaniale,
Nawet daje uczty, bale,
I biesiady i zabawy.
Nawet nie brakuje kawy.
To Cesarzowi
Bardzo miło,
Aż mu serduszko
Skocznie biło.
I koroną złotą
Się odwdzięcza,
Wieczną zgodę nam zaręcza.
Nawet się z Polakiem brata.
Lecz to próżno bracie Łata.
Jeszcze jedna ludowa etymologia nazwy Poznania przedstawiona jest poniżej, w podaniu o księciu Kazimierzu Odnowicielu. Oczywiście wszystkie są jednakowo fantastyczne. Ale to przecież podanie, które tylko daje wyraz (może szczególnie wielkopolskiemu) poczuciu wspólnoty z ziemiami dawnych, wytępionych plemion zachodniosłowiańskich. A są w Poznaniu ulice: Bobrzańska, Chrobacka, Drewlańska, Dziadoszańska, Hawelańska, Gołężycka, Lubuszańska, Lutycka, Milczańska, Morzyczańska, Obodrzycka, Połabska, Pyrzyczańska, Rzeczańska, których mieszkańcy nawet nie zawsze wiedzą, że to nazwy upamiętniające te plemiona. Ono właśnie leżało u podstaw zarówno (niebezpodstawnego przecież) przyjęcia w latach czterdziestych ubiegłego wieku nazwy Ziem Odzyskanych, jak i wielkopolskiego i poznańskiego patronatu nad poszczególnymi miejscowościami na tych ziemiach. (Obecnie natomiast spotkać już można nawet „hiperpoprawne” politycznie określenie „ziemie, które po wojnie znalazły się w granicach Polski”). I to już było nie tylko podanie, ale społeczne poczucie historyczne, świadomość historyczna w nim odzwierciedlona. Zaś nazwa Poznania wywodzi się od imienia własnego Poznan (czy nawet Poznamir), czyli kogoś, kto był przez kogoś jakoś poznany, które jest poświadczone jeszcze w późniejszych dokumentach z XII i XIII wieku, a według niektórych od określenia-imienia „Późny” ― czyli posthumus, pogrobowiec.
Kamienne figury Lecha, Czecha i Rusa miały stać na wierzchołku ratuszowej wieży jeszcze za czasów Stanisława Augusta, kiedy to zastąpiono je miedzianym orłem polskim, takim samym jak dziś. Figury, według świadectwa Władysława Łubieńskiego2, zostały wtedy umieszczone w facjacie kamienicy Rogozińskich w Rynku, a co się z nimi stało po jej rozebraniu, nie wiadomo; nie pisze on też o innych wizerunkach Lecha, Czecha i Rusa na wieżyczce Ratusza (o których istnieniu wspomina się gdzie indziej). „Do dziś dnia zachowuje pamiątkę ratusz poznański, gdzie na gzymsie małej wieżyczki po lewej stronie frontu widać kształt trzech głów pod jednym kapeluszem”3. Jak widać, od czasu tej relacji sterczyna z głowami uległa przemieszczeniu i dziś jest przy tylnej ścianie Ratusza. A idea słowiańskiej wspólnoty, wyrażana przez te figury mitycznych braci, nadal ma chyba zrozumienie u Wielkopolan, nawet mimo dawnych tradycji łupieżczych, czeskich najazdów, a potem świeższej potrzeby wspomagania przeciw Rosji (głównie warszawsko-kresowych) powstań polskich.
Podania o założeniu miejscowości w pewnym sensie są pierwotną formą przekazania tradycji historycznej. Wszystko się przecież zawsze zaczynało od tego, że jakiś człowiek sam lub z innymi obierał sobie gdzieś siedzibę. On nadawał nazwę od cech miejsca lub inni nadawali temu miejscu nazwę od jego imienia czy zajęć i w tych nazwach streszczała się historia miejscowości; ta nazwa łączyła jej mieszkańców, tworzyła z nich wspólnotę, odróżniała swoich, z którymi we własnym interesie należało współpracować, od obcych, przed którymi nieraz trzeba się było razem bronić. Powstawało podanie o nazwie, to podanie tworzyło wspólnotę lokalną, plemienną, narodową. A później, gdy znajomość rzeczywistych dziejów korygowała nieścisłą lub ubarwianą z czasem fantazją pseudowiedzę, znajomość podań przestawała być uzasadnieniem, a stawała się sama w sobie elementem związków z miejscem i praw do niego. I tę funkcję podania pełnią do dziś, dlatego i dziś warto do nich wracać. A dodajmy, że niektórzy widzą w takich podaniach jak o Lechu, Czechu i Rusie jeden z pierwowzorów popularnych dowcipów „etnicznych”, w których i dziś nieraz przecież występują Czech, Polak i Rosjanin. Historycy uważają zresztą tę opowieść za całkowity wytwór fantazji, w której jednak zaznacza się przywiązanie do idei słowiańskiego powinowactwa i wspólnoty interesów. Znamienne też jest, być może, że opowieść o Lechu, Czechu i Rusie pojawiła się po raz pierwszy i w pełniejszej wersji właśnie w Kronice wielkopolskiej, która zresztą mówi także, że ojcem wszystkich trzech był Pan, wywodzący swe pochodzenie z Panonii. A nawiązując do czeskiej legendy o spotkaniu braci w Czechach, nie sposób nie przypomnieć, że rzeczywiście to tam powstały pierwsze impulsy tworzenia słowiańskich, nowoczesnych organizmów państwowych, tam w VII wieku, i to w związku z powstaniem przeciw Awarom (z Panonii), utworzono pierwsze państwo Samona, tam w IX wieku zrodziło się państwo wielkomorawskie, które swymi wpływami sięgało może i do Wiślan (a więc do Małopolski), te ziemie pragnął, jak gdyby dla legitymizacji swej władzy, przyłączyć do swego państwa Bolesław Chrobry.
Dodajmy tu jeszcze pewną ciekawostkę. Oto swój „mit początku” usiłowali w Poznaniu i Wielkopolsce utworzyć (w krainie, którą, by uniknąć nazwy Wielkopolska, przemianowali na Wielkie Księstwo Poznańskie na Posener Land, a już w czasach hitlerowskich nawet na Warthegau) także później tu przybyli, a nawet w czasie zaborów panujący Niemcy. I oto tak (tragicznie) widzieli koniec owego swojego, rzekomo pradawnego początku:
OSTATNI BURGUND
(Rudolf Kussmann, swobodny przekład z niemieckiego)
W dawno minionych czasach nad brzegiem Warty stał
Burgundów gród co się Wysokim Kręgiem zwał.
Radowech i Rydygier i Rugfried żyli tam,
Krzepki Radbod z synami strzegł tego grodu bram.
I wtedy ciemnowłosego Wenda tu wjechał koń
A śmierć tu i pożogę przyniosła jego dłoń.
Brzeg Warty swoją krwią niejeden zbroczył zuch
I musiał zginąć Radbod i jego synów dwóch.
Młodego Radowecha tylko oszczędził los
I nawet wodza Słowian dosięgnął jego cios
A kiedy gromad Wendów napór się zaczął chwiać
On do odparcia wroga znów powiódł swoją brać.
Pociągnął wtedy Burgund, gdzie jego władzy gród
Gdzie jego ziemskie włości i jemu bliski lud.
Przed wiecznym parciem Słowian jednak opuszcza kraj
Większość jego rodaków i tylko on sam trwa.
Stawia czoło naporom, a jego wnuk z nim wraz.
Lecz wśród młodzieży tej obyczaj ojców zgasł
Już im się nie podoba ciężki dziadowy miecz,
Wolą słowiańską szablę, a ów rzucają precz.
A słowo, którym matkę zwał ongiś mały syn,
Mniej dzisiaj wpada w ucho niż obcej mowy rytm.
I ciężko patrzeć starym, i w starym sercu gniew,
Gdy młodzież w obyczaju do obcych wzorów lgnie.
I pewnej nocy stał raz tak z sercem pełnym trosk,
Co w żarze dawnych wspomnień topniało mu jak wosk.
I własną swoją ręką miecz w swoje serce wbił
I padł ostatni Burgund, który nad Wartą żył.
Rzecz znamienna, że opowieść tę wymyślił, a wierszyk napisał i opublikował Niemiec w Poznaniu, i to nie w 1918, ani w 1945, ale już w 1909 roku. Mowa tu oczywiście o starogermańskim plemieniu Burgundów, którego obecność między Wartą a Notecią, ale w czasach około narodzenia Chrystusa, uważana jest za prawdopodobną. Ich klęska daleko, nad Renem z rąk Hunów w 436 roku stanowiła historyczne podwaliny mitu Nibelungów, a o to skojarzenie być może też autorowi właśnie chodziło, tak jak imiona postaci miały może być nawiązaniem do imienia pierwszego znanego, przypuszczalnie normańskiego księcia połockiego Rogwolda. Tu interesujące jest jednak staranie o tworzenie z niczego niemieckiego „mitu początku”. Nie jest to usiłowanie odosobnione (w okresie hitlerowskim przechrzczono przecież nawet Szubin na Altburgund), choć w tym wypadku dość późne. Dla Wrocławia na przykład obowiązywały ongiś dwie niemieckie etymologie nazwy: paradoksalnie albo wywodzono polską nazwę Wrocław od niemieckich wyrazów Wurzel Au, albo niemiecką nazwę Breslau od polskich wyrazów „bród Słowian”. Trudno było może pogodzić się z tym, że ani dla Wrocławia, ani dla Poznania niemieckie „mity początku” po prostu nie istnieją i nie da się ich tworzyć na zawołanie. Podobnie zresztą jak na przykład nie istnieją albańskie mity początku dla Kosowa, albo i polskie dla Lwowa i Wilna. Podania okazują się tu bardziej obiektywne i bezstronne niż wiele naukowych (nie mówiąc o pseudonaukowych) rozważań. W takim właśnie micie początku widzi przecież swoje fundamenty na przykład Izrael jako państwo, ale taki mit bywa politycznie i społecznie nie tylko uznawany, ale i dezawuowany nie bez związku z realnym układem wpływów, sił i interesów. Dlatego coraz częściej słychać o coraz zacieklejszych walkach o „domeny symboliczne”, o burzeniu zupełnie „apolitycznych”, ale prastarych i o czymś jednak świadczących zabytków kultury, trwają walki, czasem nie tylko słowne, o zachowanie, a nawet rewindykacje pomników i grobów, nawet o wykarczowanie i wymianę tego, co chroni się tylko w pamięci, legendy.
Zresztą może wiersz był pomyślany nawet jako rodzaj wskazówki, co winien, według autora, zrobić w Wielkopolsce opanowanej przez Niemców „ostatni Polak”…? Może jako wytłumaczenie długotrwałego zjawiska samorzutnego i licznego opuszczania przez Niemców wschodnich ziem państwa niemieckiego, znanego pod nazwą Ostflucht? A może głównym zamysłem autora był wyrzut w obliczu tak przecież częstej w Wielkopolsce polonizacji osadników, przybyłych zresztą często nie z ziem rdzennie niemieckich, jak na przykład właśnie z Gubińskiego, skąd pochodził zasadźca Poznania na prawie magdeburskim. Publikacja Kussmana zawiera zresztą tylko jedną prawdziwą legendę poznańską, o pożarze na ul. Ślusarskiej (59 w niniejszym zbiorze), poza tym pisze o podaniach wielkopolskich spoza Poznania.
O nazywaniu Słowian Wendami (Wenetami) napisano bardzo wiele. Najczęściej przyjmuje się, że Wenetowie był to starożytny lud, którego język został zapomniany, i który uległ częściowo slawizacji, tak że dla Niemców jego nazwa służyła jako określenie sąsiednich ludów słowiańskich, najdłużej Serbów Łużyckich.
1 Szulczewski, 1996, s. 388 (pełne dane bibliograficzne przypisów, podających tylko nazwisko(a) autora(ów) — patrz wykaz literatury).
2 Łukaszewicz, 1998, t. 2, s. 76.
3 ‘Czym był Poznań przed stu laty?’ „Przyjaciel Ludu” r. 1835, nr 48-49.