Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Lipsk i jego pamiątki: Ilustrowany przewodnik dla Polaków: źródłowy opis ludzi i rzeczy polskich z poradnikiem dla osób, pragnących odbywać studya muzyczne i naukowe, uzupełnionym wieloma informacyami natury ogólnej - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Lipsk i jego pamiątki: Ilustrowany przewodnik dla Polaków: źródłowy opis ludzi i rzeczy polskich z poradnikiem dla osób, pragnących odbywać studya muzyczne i naukowe, uzupełnionym wieloma informacyami natury ogólnej - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 352 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Il­lu­stro­wa­ny Prze­wod­nik dla Po­la­ków.

Źró­dło­wy opis łu­dzi i rze­czy pol­skich z po­rad­ni­kiem dla osób, pra­gną­cych od­by­wać stu­dya mu­zycz­ne i na­uko­we, uzu­peł­nio­nym wie­lo­ma in­for­ma­cy­ami na­tu­ry ogól­nej,

Wspo­mnie­nia i pa­miąt­ki hi­sto­rycz­ne. – Dzie­je Sto­wa­rzy­szeń. – Księ­gar­stwo pol­skie i wy­ka­zy bi­blio­gra­ficz­ne. – Wska­zów­ki, do­ty­czą­ce szkól i pry­wat­nych wy­kła­dów mu­zy­ki i śpie­wu. – Por­tre­ty i bio­gra­fie wy­bit­niej­szych Ro­da­ków. – Mło­dzież pol­ska, kształ­cą­ca się w Lip­sku w roku ju­bi­le­uszo­wym Wszech­ni­cy. – Ad­re­sy Po­la­ków, za­miesz­ka­łych w Lip­sku. – Do­kład­na li­sta expor­te­rów, wy­sy­ła­ją­cych to­wa­ry do Pol­ski i t… p.

W do­dat­ku:

Krót­kie wia­do­mo­ści o ży­ciu Po­la­ków w Hal­li nad Salą (Uni­wer­sy­tet) i w Cöthen (Po­li­tech­ni­ka).

Po­znań.

J. Le­it­ge­ber i Spół­ka.

Spis rze­czy

Plan mia­sta Lip­ska.

Ksią­że Jó­zef Po­nia­tow­ski (por­tret).

I. Zna­cze­nie Lip­ska dla Po­la­ków. 5

II. Dzie­je Lip­ska i Na­po­le­onia­da… 10

III Ksią­że Jó­zef Po­nia­tow­ski… 16

Sar­ko­fag księ­cia Jó­ze­fa w Lip­sku (wstaw­ka fo­to­ty­picz­na).

IV.Lipsk z lotu pta­ka… 41

V.Po­la­cy w Lip­sku… 49

VI.Przy­jazd i miesz­ka­nie… 86

VII.Wyż­sze za­kła­dy na­uko­we… 92

A. Uni­wer­sy­tet… 93

B. Wyż­sza Szko­ła Nauk Han­dlo­wych… 100)

C. Kon­ser­wa­to­ry­um… 105

Wy­kaz Po­la­ków, za­pi­sa­nych do Wyż­szych Za­kła­dów Na­uko­wych w Lip­sku w let­nim se­me­strze 1909 roku… 111

VIII. Han­del i Prze­mysł… 115

Wy­kaz firm… lip­skich, eks­por­tu­ją­cych to­wa­ry do Kró­le­stwa Pol­skie­go i do Ros­syi… 128

IX. Dom Lu­do­wy… 132

X. Dział in­for­ma­cyj­no-ad­re­so­wy… 138

Anon­se firm ku­piec­kich… 145ZNA­CZE­NIE LIP­SKA DLA PO­LA­KÓW.

Lipsk (Le­ip­zig), czwar­te z rzę­du co do wiel­ko­ści mia­sto Rze­szy Nie­miec­kiej, leży w do­li­nie trzech krę­tych i wi­kła­ją­cych się, wza­jem do­pły­wów Elby, no­szą­cych na­zwę Ple­is­sy, Par­thy i tak bo­le­snej dla nas, przez wzgląd na śmierć księ­cia Jó­ze­fa, El­ste­ry.

Do­li­na ta wzno­si się o 115 – 120 m… nad po­ziom mo­rza, po­mię­dzy 51° 20 ' sze­ro­ko­ści półn… a 12° 23' dłu­go­ści wschod­niej.

Lipsk po­sia­da prze­szło 17. 000 do­mów i z górą 500. 000 miesz­kań­ców, prze­waż­nie ewan­gie­li­ków, ro­dem z Sak­so­nii, Ba­wa­ryi, Tu­ryn­gii, Mi­śnii i inn… kra­jów Rze­szy. Licz­ba cu­dzo­ziem­ców do­się­ga 10% ogól­nej cy­fry lud­no­ści i bo­daj czy znaj­dzie się kraj cy­wi­li­zo­wa­ny na kuli ziem­skiej, któ­ry­by nie miał tu swo­ich przed­sta­wi­cie­li, bądź w han­dlu i prze­my­śle, bądź w sfe­rach ro­bot­ni­czych, bądź też w ko­łach kształ­cą­cej się mło­dzie­ży.

Szczę­śli­wie sy­tu­owa­ny pod wzglę­dem gie­ogra­ficz­nym, leży bo­wiem w sa­mym środ­ku Eu­ro­py Zach., Lipsk roz­ra­sta się nad­zwy­czaj szyb­ko i sta­no­wi uspra­wie­dli­wio­ną chlu­bę Kró­le­stwa Sa­skie­go, któ­re­go jest wła­sno­ścią. Rów­nie roz­le­gły jak Dre­zno, sto­li­ca Sak­so­nii i re­zy­den­cya kró­la Fry­de­ry­ka Au­gu­sta, cią­ży on bar­dziej ku od­da­lo­ne­mu od sie­bie za­le­d­wie o parę go­dzin dro­gi Ber­li­no­wi i po­sia­da na­de­wszyst­ko zna­cze­nie prze­my­sło­wo­han­dlo­we, któ­re za­wdzię­cza swo­im sław­nym jar­mar­kom czy­li kier­ma­szom (t.zw. Mes­sy). Uczy­ni­ły go one głów­nym punk­tem han­dlo­wym w Eu­ro­pie, zwłasz­cza dla han­dlu fu­ter, tu­dzież cen­trem ope­ra­cyi księ­gar­skich.

Po­nad­to, Lipsk jest sie­dli­skiem naj­wyż­szych władz są­do­wych Rze­szy (Re­ichs­ge­richt = Try­bu­nał Pań­stwo­wy), po­sia­da sław­ny pię­cio­wie­ko­wy Uni­wer­sy­tet, Wyż­szą Szko­łę Nauk Han­dlo­wych i gło­śne na świat cały Kon­ser­wa­to­ry­um Mu­zycz­ne.

Han­del fu­ter roz­krze­wił tu ku­śnier­stwo i far­biar­stwo, a dzię­ki "Mes­som", nie masz chy­ba ta­kiej pro­duk­cyi w Niem­czech i za­gra­ni­cą, o któ­re­by w Lip­sku nie do­ko­ny­wa­no tran­zak­cyi han­dlo­wych. Księ­gar­stwo po­cią­ga za sobą cen­tra­li­za­cyę in­te­re­sów dru­kar­skich, in­tro­li­ga­tor­skich i pa­pier­ni­czych. Kon­ser­wa­to­ry­um uczy­ni­ło Lipsk nad­zwy­czaj mu­zy­kal­nym, wsku­tek cze­go fa­bry­ka­cya na­rzę­dzi mu­zycz­nych, zwłasz­cza zaś for­te­pia­nów i pia­nin, stoi tu na wy­so­kim stop­niu roz­wo­ju, a nie­któ­re fir­my w tej dzie­dzi­nie po­sia­da­ją roz­głos wszech­świa­to­wy (Blüth­ner). Lipsk pro­du­ku­je tez naj­wię­cej nut na ca­łym świe­cie.

Nie bez zna­cze­nia są rów­nież w Lip­sku jego od­lew­nie że­la­za i fa­bry­ki ma­szyn (n… p… ma­szy­ny dru­kar­skie Krau­se­go, zna­ne w ca­łej Pol­sce płu­gi Sac­ka i t… p.), jego przę­dzal­nie i tkal­nie, za­trud­nia­ją­ce wie­lu ro­bot­ni­ków pol­skich, a wresz­cie, dzię­ki sprzy­ja­ją­cej na­tu­rze, jego fa­bry­ki ole­jów ete­rycz­nych i es­sen­cyi. Tak n… p. Lipsk po­sia­da pod miej­sco­wo­ścią Mil­titz, o parę mil od mia­sta, wła­sne plan­ta­cye róż, na któ­rych, w cza­sie dwu – ty­go­dnio­we­go zbio­ru, oko­ło 500 osób zry­wa dzien­nie od 1000 – 1200 ki­lo­gra­mów ró­ża­ne­go kwie­cia na ole­jek.

Gdy do­da­my słyn­ne wy­ro­by garn­car­skie, da­lej kwia­ty sztucz­ne i wie­le in­nych pro­duk­cyi, zwią­za­nych z po­trze­ba­mi mia­sta i oko­lic; gdy weź­mie­my pod uwa­gę cale sze­re­gi biur, ban­ków i do­mów han­dlo­wych, masę szkół fa­cho­wych i t… zw. aka­de­mii, wie­le sto­wa­rzy­szeń i kor­po­ra­cya z ol­brzy­mim Do­mem Lu­do­wym (Volks­haus) na cze­le; gdy roz­wa­ży­my lip­skie zbio­ry, mu­zea i bi­blio­te­ki, tu­dzież wie­lość środ­ków na­uko­wych, z któ­rych całe sze­re­gi uczo­nych na­szych ko­rzy­sta­ły i po dziś dzień ko­rzy­sta­ją; gdy przy­po­mni­my wresz­cie, że Lipsk, gło­śny po­gro­mem Na­po­le­ona I przez woj­ska mo­carstw sprzy­mie­rzo­nych, i w tej mie­rze po­sia­da cha­rak­ter wy­jąt­ko­wy, – doj­dzie­my do prze­ko­na­nia, że i dla nas zna­cze­nie jego nie po­zba­wio­ne jest wagi pod wie­lo­ma wzglę­da­mi, tem bar­dziej, ze oko­licz­ne rol­nic­two od da­wien daw­na po­sił­ku­je się na­szym lu­dem ro­bo­czym, któ­ry, cią­gnąc do Sak­so­nii ma­sa­mi, przy­brał utar­tą na­zwę obie­ży­sa­sów.

Wo­bec bez­względ­no­ści pru­skiej, Sak­so­nia wo­gó­le przed­sta­wia się dla nas jako kraj go­ścin­ny, w Lip­sku zaś, któ­ry, pod wzglę­dem ad­mi­ni­stra­cyj­nym i oby­cza­jo­wym, mało się róż­ni od prze­cięt­ne­go typu miast nie­miec­kich, Po­la­cy, bądź sta­le, bądź cza­so­wo za­miesz­ka­li, ko­rzy­sta­ją z nie­co więk­szych swo­bód, niż nad Spre­wą, o ile, oczy­wi­ście, wła­dze miej­sco­we, w gor­li­wo­ści za­czy­na­ją­ce co­raz to bar­dziej wstę­po­wać w śla­dy swo­ich pru­skich są­sia­dek, nie do­pa­trzą się bra­ku lo­jal­no­ści tam, gdzie o ja­kiej­bądż zlej woli ani się nie śni­ło na­wet…Że zaś Lip­ska nie moż­na na­zwać mia­stem dro­giem, miesz­kać tu, owszem, daje się ta­nio i wy­god­niej bo­daj, niż, daj­my na to, w War­sza­wie, a i ży­cie do naj­droż­szych wca­le nie na­le­ży, – zwa­żyw­szy prze­to wie­lość środ­ków po­moc­ni­czych w róż­nych ga­łę­ziach pra­cy i wie­dzy, na Lipsk win­ny być za­wsze zwró­co­ne oczy na­szej mło­dzie­ży, któ­ra znaj­dzie tu względ­nie za­da­wal­nia­ją­ce wa­run­ki bytu, o ile losy rzu­cą ją na ob­czy­znę. Oczy­wi­ście, przy­jeż­dżać tu może je­dy­nie czło­wiek, za­bez­pie­czo­ny ma­te­ry­al­nie, na miej­scu bo­wiem ani stu­dent lek­cy­ami… prze­bi­jać się" nie może… ani, wo­bec miej­sco­wej kon­ku­ren­cyi, o żad­nych po­sa­dach, zwłasz­cza biu­ro­wych, ma­rzyć nie po­dob­na. Dwóch na ty­siąc za­le­d­wie zo­sta­je w Lip­sku po ukoń­cze­niu stu­dy­ów wyż­szych, a i to głów­nie w cha­rak­te­rze ko­re­spon­den­tów ję­zy­ka ro­syj­skie­go, o ile go po­sia­da­ją. Sa­mo­dziel­nie, w han­dlu i prze­my­śle, bez oso­bi­stych fun­du­szów, rów­nie coś­kol­wiek przed­się­wziąć bar­dzo trud­no, pol­skie bo­wiem na­zwi­ska nie bu­dzą za­ufa­nia u Niem­ców, tak, że i w tej dzie­dzi­nie, jak wszę­dzie po za ob­rę­bem kra­ju, wy­pły­wa­ją w Lip­sku nie­licz­ne wy­jąt­ki.

Na­to­miast, czło­wiek fa­cho­wy, zna­ją­cy do­brze ję­zyk nie­miec­ki, a na­de­wszyst­ko ro­bot­nik pol­ski, jest tu w po­sza­no­wa­niu, o ile chce pra­co­wać w przę­dzal­niach, po fa­bry­kach że­la­znych, a głów­nie na roli lub w oko­licz­nych ko­pal­niach wę­gla bru­nat­ne­go (Kul­kwitz przy mia­stecz­ku Mar­kran­st­dät pod Lip­skiem za­trud­nia 800 – 1000 Po­la­ków).

O ile wno­sić moż­na z róż­nych da­nych, licz­ba Po­la­ków, sta­no­wią­cych mniej lub wię­cej sta­łą ko­lo­nię tu­tej­szą, nie bio­rąc w ra­chu­bę "obie­ży­sa­sów", z któ­rych jed­nak rok rocz­nie część osie­dla się tu na za­wsze, prze­kra­cza cy­frę 3000 osób. Nie włą­cza­my tu ro­bot­ni­ków z oko­lic po­bli­skich ani tez oby­wa­te­li wy­zna­nia moj­że­szo­we­go, asy­mi­lu­ją­cych się zbyt ła­two, aże­by się li­czyć z nimi było moż­na. Peł­no ich w han­dlu, w rze­mio­śle i po kan­to­rach biur pry­wat­nych, w ży­ciu jed­nak pol­skiem żad­ne­go pra­wie udzia­łu nie bio­rą.

W wyż­szych za­kła­dach na­uko­wych kształ­ci się do 300 mło­dzie­ży pol­skiej; po skle­pach i biu­rach może dru­gie tyle, resz­tę zaś sta­no­wią bądź nie­licz­ne ro­dzi­ny, za­miesz­ka­łe tu dla wzglę­dów fa­mi­lij­nych i oso­bi­stych, dla stu­dy­ów na­uko­wych lub dla zaj­mo­wa­nych na­der rzad­ko po­sad urzę­do­wych, bądź licz­niej­sze o wie­le ro­dzi­ny rę­ko­dziel­ni­ków i drob­nych prze­my­słow­ców, sta­no­wią­cych tu głów­nie o cha­rak­te­rze na­szej ko­lo­nii. Ko­lo­nii; tę cen­tra­li­zu­je kil­ka sto­wa­rzy­szeń, o któ­rych po­wie­my ni­żej. Tu nad­mie­ni­my je­dy­nie, że o ży­cic ko­le­gów lip­skich ocie­ra się ro­dak, od­by­wa­ją­cy stu­dya na uni­wer­sy­te­cie w Hal­li, mie­ście pru­skiem, od­le­głem od Lip­ska za­le­d­wie o go­dzi­nę dro­gi, że dwie po­bli­skie po­li­tech­ni­ki: w Dreź­nie i w Cöthen (ks. An­halt, trzy go­dzi­ny od Lip­ska) nie za­nie­dbuj;; rów­nież sto­sun­ków ko­le­żeń­skich z tu­tej­szą wszech­ni­cą, że i Ber­lin by­najm­niej Lip­ska nie po­mi­ja, o ile cho­dzi o zdań wy­mia­nę w waż­niej­szych spra­wach na­sze­go ży­cia, że prze­to Lipsk ma wiel­kie zna­cze­nie dla Po­la­ków pod wzglę­dem so­li­dar­no­ści mło­dzie­ży, stu­dy­ują­cej w Niem­czech środ­ko­wych, i że jego ko­lo­nii pol­skiej nie moż­na ogra­ni­czać na sa­mem tyl­ko mie­ście i oko­li­cach.

Są­dzi­my, że już dla tego bo­daj fak­tu uka­za­nie się książ­ki in­for­ma­cyj­no-pa­miąt­ko­wej o Lip­sku, książ­ki przy­tem nie ma­ją­cej do­tąd żad­nej po­przed­nicz­ki, sta­je się naj­zu­peł­niej uspra­wie­dli­wio­nem.

Nie­chże nam wol­no bę­dzie zło­żyć na­tem miej­scu pu­blicz­ne po­dzię­ko­wa­nie tym oso­bom, któ­re ra­czy­ły przy­jąć żywy udział w na­szej pra­cy i nie szczę­dzi­ły nam wska­zó­wek, byle tyl­ko książ­kę ni­niej­szą uczy­nić praw­dzi­wie po­ży­tecz­ną. Naj­więk­szą po­moc oka­zy­wa­li nam w tej mie­rze pp. Dr. fil. Hen­ryk Uła­szyn, tłó­macz przy­się­gły Wik­tor Arm­haus, dy­rek­tor ar­chi­wum i hi­sto­ryk m. Lip­ska prof. Dr. Wu­st­mann, dyr. Bi­blio­te­ki Uni­wer­sy­tec­kiej Dr. Boy­sen, kie­row­nik wiel­kie­go skła­du fu­ter Hugo Lis­sner, ko­re­spon­dent pism Sta­ni­sław Jar­kow­ski, tu­dzież pp… stu­den­ci: Bro­ni­sław Bie­do­wicz, Ka­zi­mierz Bejk, Jan Go­dec­ki i Leon Ko­ry­zna. Do­zna­li­śmy rów­nież wie­lu przy­sług od in­nych człon­ków ko­lo­nii na­szej, któ­rym za­sy­ła­my ser­decz­ne sta­ro­pol­skie "Bóg za­płać!"II. DZIE­JE LIP­SKA I NA­PO­LE­ONIA­DA.

Lipsk roz­wi­nął się z pier­wot­nej wsi ry­bac­kiej, kto­rą w 7 czy 8 wie­ku po Chr. mie­li ja­ko­by za­ło­żyć przy zbie­gu Ple­is­sy i Par­thy sta­ro­żyt­ni Sło­wia­nie, zwa­ni przez Niem­ców Wen­da­mi, ochrzciw­szy ja tak… jak my ją po dziś dzień zwie­my – Lipsk. Źró­dło­sło­wem tej na­zwy jest lipa – świa­dec­two, ze miej­sco­wość ta była po­ro­słą li­pa­mi, na co zda­je się wska­zy­wać rów­nież dzi­siej­sza nie­miec­ka na­zwa przed­mie­ścia Lin­de­nau = Li­po­wo. Z bie­giem cza­su, Lipsk prze­isto­czo­no na Lyptzk, a w koń­cu na dzi­siej­szy Le­ip­zig.

Wia­ra chrze­ści­jań­ska wpro­wa­dzo­ną tu zo­sta­ła już za cza­sów Ka­ro­la Wiel­kie­go, ale wo­bec gwał­tow­ne­go opo­ru Ser­bów łu­życ­kich (Wen­dów), po­stę­py chrze­ści­jań­stwa były na­ów­czas bar­dzo wol­ne Gdy Hen­ryk I po­ko­nał Wen­dów w r. 928 i, tem sa­mem, ob­jął wła­dzę zwierzch­ni­czą nad Lip­skiem, zbu­do­wał tu za­mek (Burg), któ­ry czu­wał rów­nie nad zniem­cze­niem kra­ju, jak i nad za­pro­wa­dze­niem chrze­ści­jań­stwa. Pierw­szym ko­ścio­łem mia­ła tu być ka­pli­ca Świę­te­go Ja­kó­ba, zbu­do­wa­na w X. wie­ku przez za­kon­ni­ków szkoc­kich. W roku 1015 Lipsk po raz pierw­szy wy­nie­sio­ny zo­stał do god­no­ści mia­sta. W r. 1017 do­sta­ła go ty­tu­łem po­da­run­ku ko­le­gia­ta Mer­se­bur­ska, od któ­rej od­zy­skał go z po­wro­tem w r. 1134 Kon­rad von Wet­tin. Pod Ot­to­nem Bo­ga­tym (1156 – 1190) Lipsk, li­czą­cy na­ów­czas 5 – 6000 miesz­kań­ców, zo­stał roz­sze­rzo­ny i ufor­ty­fi­ko­wa­ny. Ten­że wład­ca nadal mu przy­wi­lej dwóch jar­mar­ków, na grun­cie któ­rych po­wsta­ły Mes­sy – Wiel­ka­noc­na i Świę­to – Mi­chal­ska. Mes­sy te przy­cią­ga­ły już wte­dy wie­lu ob­cych kup­ców z ich to­wa­ra­mi i sta­ły się pod­sta­wą han­dlo­we­go roz­wo­ju Lip­ska.

W r. 1273 Lipsk otrzy­mał pra­wo bi­cia mo­ne­ty, w roku zaś 1409, za rzą­dów Fry­de­ry­ka Wa­lecz­ne­go, po­wstał tu Uni­wer­sy­tet.

Cza­su wo­jen hu­syc­kich, Lipsk, już na­ów­czas bar­dzo roz­ro­sły, wie­le ucier­piał. Od 27 czerw­ca do 16 lip­ca 1519, w zam­ku (Burg albo Ple­is­sen­burg(1)), na któ­re­go miej­scu wzno­si się dzi­siej­szy Nowy Ra­tusz, od­by­ła się sław­na dys­pu­ta po­mię­dzy Lu­trem, Karl­stad­tem i Ec­kiem, któ­ra wy­war­ła tak wiel­ki wpływ na roz­wój Re­for­ma­cyi. 12 sierp­nia 1545, Lu­ter wy­gło­sił w Lip­sku czwar­te i ostat­nie ka­za­nie i po­świę­cił ko­ściół Pau­li­nów (Au­gu­stus-Platz) na ka­pli­cę aka­de­mic­ką.

Cza­su wo­jen trzy­dzie­sto­let­nich, Lipsk rów­nież na­ra­żo­ny był na wiel­kie stra­ty. 1631 Til­ly sta­nął pod mia­stem i znie­wo­lił je do ule­gło­ści. Jed­nak­że świet­ne zwy­cię­stwo Gu­sta­wa Adol­fa pod Bre­iten­fel­dem(2) zwol­ni­ło mia­sto od ce­sar­skich na­jeźdź­ców. 1642 Szwe­dzi zdo­by­li Lipsk pod wo­dzą Tor­sten­se­na i po­mi­mo za­war­cia po­ko­ju w r. 1648, prze­by­wa­li w nim aż po rok 1650. Trzy­dzie­sto­let­nie woj­ny przy­czy­ni­ły mia­stu 1070000 ta­la­rów szko­dy i na dłu­gie lata pod­ko­pa­ły jego do­bro­byt.

Nic mniej krzyw­dzą­cą była dla Lip­ska woj­na sied­mio­let­nia. Cię­ża­ry i kon­try­bu­cye, ja­kie­mi po­ka­ra­no mia­sto, były ol­brzy­mie. Jed­nak­że, po za­war­ciu po­ko­ju, han­del jego i jar­mar­ki wzro­sły tak, – (1) W tym Ple­is­sen­bur­gu osa­dze­ni byli dwaj mło­dzi sy­no­wie Jana III. Sta­ło się to wsku­tek na­stę­pu­ią­cych oko­licz­no­ści. Po zgo­nie kró­la Jana, dla gor­szą­cych zajść księ­cia Ja­kó­ba z… kró­lo­wa Ka­zi­mie­ra, ksią­że zo­stał po­zba­wio­ny ko­ro­ny. Ody na tron pol­ski wstą­pił Au­gust II, od­da­li­li się ksią­żę­ta So­bie­scy z kra­ju. Ka­rol XII, po zrzu­ce­niu z tro­nu Au­gu­sta II, chciał na nim osa­dzić jed­ne­go z So­bie­skich. Na tę wieść, z roz­ka­zu Au­gu­sta II, Ja­kób i Kon­stan­ty So­bie­scy, za­ję­ci po­lo­wa­niem na Szlą­sku, po­rwa­ni zo­sta­li na­gle i osa­dze­ni w zam­ku lip­skim Pie­is­sen­burg, gdzie ich trzy­ma­no bli­sko pięć kwar­ta­łów z r. 170") na 1700. Alek­san­der zaś So­bie­ski, trze­ci syn kró­la Jana, zrzekł sie ko­ro­ny, nie chcąc po­zba­wiać praw do niej star­sze­go bra­ta Ja­kó­ba.

(2) Bre­iten­feld leży na pół­no­co-za­chód od Lip­ska. Stoi tam po­mnik Gu­sta­wa Adol­fa, do któ­re­go lipsz­cza­nie ro­bią la­tem wy­ciecz­ki.

jak nig­dy przed­tem. Uni­wer­sy­tet zna­lazł żywe po­par­cie i cie­szył się oso­bli­wy­mi wzglę­da­mi Fry­de­ry­ka Au­gu­sta 1. W licz­bie stu­den­tów był tu Les­sing od 1746 – 1748 (miesz­kał na Grim­ma­ische Str. 15) i Go­ethe 1765 – 1768 (miesz­kał na Neu­markt 3, w t… zw. "Kuli ogni­stej" = Feu­er-Ku­gel). Szyl­ler stwo­rzył swo­ja. Pieśń do ucie­chy" ("Lied an die Freu­de") 1785 w t… zw. "Domu Szyl­le­ra" na przed­mie­ściu Goh­lis. W tym sa­mym roku znie­sio­no wały miej­skie, na miej­scu któ­rych wid­nie­ją dzi­siej­sze plan­ty ("Pro­me­na­da").

Cza­su wo­jen na­po­le­oń­skich, Lipsk nie­zbyt ucier­piał na ra­zie. Wpraw­dzie Fran­cu­zi w r. 1806 za­fan­to­wa­li to­wa­ry an­giel­skie, któ­re wy­pa­dło po­tem wy­ku­pić za siedm mi­lio­nów fran­ków, wpraw­dzie na­stą­pi­ły chwi­lo­we oku­pa­cye mia­sta przez Au­stry­aków i Brun­świ­czan 1809, jak i przez tłum­ny prze­marsz wojsk fran­cu­skich 1812, – były to jed­nak zno­śne jesz­cze wy­da­rze­nia, w po­rów­na­niu ze Strasz­ne­mi chwi­la­mi, ja­kie Lipsk prze­żył w r. 1813.

Na wio­snę te­goż roku, Ro­sy­anie za­ję­li mia­sto, któ­re po bi­twie pod Lüt­zen (na za­chód od Lip­ska), mu­sia­ło dać przy­tu­łek 20000 ran­nych. Naj­okrop­niej dały się Lip­sko­wi we zna­ki trzy dni wiel­kiej Wal­ki Lu­dów od 16-go do 19-go paź­dzier­ni­ka. Oko­ło pół­mi­lio­na ry­ce­rzy zbroj­nych 22 000 dział ścią­gnę­ło w oko­li­ce mia­sta i w ogniu pło­ną­cych wio­sek to­czy­ło krwa­wa, bi­twę, a ra­czej bój wie­ko­pom­ny, bój ol­brzy­mów, za­koń­czo­ny zwy­cię­stwem wojsk sprzy­mie­rzo­nych nad ar­mią wiel­kie­go Kor­sy­ka­ni­na. Bój ten roz­sła­wił Lipsk z jego po­lem rze­zi ludz­kiej na świat cały.

Dłu­giem ko­łem we wszyst­kie stro­ny Na­po­le­on Lipsk ar­mią swo­ją oto­czył: pod Möc­kern miał Mar­mont wal­czyć prze­ciw Blüche­ro­wi, pod­czas gdy Ber­trand pod Lin­de­nau bro­nił od­wro­tu. Ze wszyst­kich stron sprzy­mie­rze­ni su­nę­li na­przód.

16 paź­dzier­ni­ka Pru­sa­cy ru­szy­li na Mark­kle­eberg, Ro­sy­anie na Wa­chau, (dziś za­miesz­ki­wa­ne przez ro­bot­ni­ków pol­skich, do któ­rych do­stęp jest bar­dzo utrud­nio­ny), Au­stry­acy zaś na Lie­bert – wol­kwitz. (Wszyst­kie te trzy miej­sco­wo­ści gra­ni­czą od po­łu­dnia-wscho­du z dzi­siej­szem po­lem woj­ny na­po­le­oń­skiej pod Lip­skiem). Po­mi­mo nad­zwy­czaj­nych wy­sił­ków, sprzy­mie­rze­ni nic wskó­rać nie mo­gli i Na­po­le­on słał już goń­ców do Lip­ska, iżby gło­si­li zwy­cię­stwo i na­ka­za­li bi­cie dzwo­nów miej­skich.

Jed­nak­że 9000 jeźdź­ców, wy­sła­nych przez Na­po­le­ona pod głów­ną wo­dzą. Mu­ra­ta na Gü-lden­gos­sę, zo­sta­ło po­ko­na­nych przez Schwa­rzen­ber­ga. Rów­nie szczę­śli­wie wal­czy­li sprzy­mie­rze­ni pod Möc­kern, gdzie Pru­sa­cy, pod wo­dzą Yor­ka i Blüche­ra, od­nie­śli zwy­cię­stwo nad Fran­cu­za­mi, do­wo­dzo­ny­mi przez Mar­mon­ta, a 17-go paź­dzier­ni­ka Blücher ode­pchnął Fran­cu­zów aż pod bra­my Lip­ska.

Dzień 18 paź­dzier­ni­ka byt głów­nym dniem bo­jów, w któ­rych przyj­mo­wa­ły udział wszyst­kie na­ro­dy eu­ro­pej­skie, z wy­jąt­kiem Tur­cyi. Na­po­le­on sku­pił woj­ska swo­je bli­żej sa­me­go Lip­ska, sam zaś stał na ma­łem wzgó­rzu, no­szą­cem dziś na­zwę Na­po­le­on­ste­in – ka­mień na­po­le­oń­ski.

Przez pole boju, po­kry­te tru­pa­mi, par­li sprzy­mie­rzeń­cy. Au­stry­acy zdo­by­li i strze­gli Dölitz, ko­lum­na wschod­nia Holz – hau­sen i Zwe­inaun­dorf. – Prob­sthe­ida i Stöt­te­ritz w cen­trum były naj­waż­niej­szy­mi punk­ta­mi dla Na­po­le­ona. Tu wy­bu­chła strasz­na wal­ka, ato­li Fran­cu­zi trzy­ma­li się aż do wie­czo­ra. Pod Moc­kau, Abt­naun­dorf, Schöne­feld i Pauns­dorf sku­tecz­nie wal­czy­li sprzy­mie­rze­ni. Pru­sa­cy osa­czy­li Pauns­dorf, gdzie Sasi prze­szli na stro­nę sprzy­mie­rzo­nych, a pod wie­czór Ro­sy­anie zdo­by­li pło­ną­ce Schöne­feld.

Po­tę­ga Fran­cu­zów zo­sta­ła zła­ma­ną, mu­sie­li uledz i byli od­pie­ra­ni co­raz da­lej ku mia­stu. Schwa­rzen­berg mógł być zwia­stu­nem wie­ści zwy­cię­skiej wo­bec sprzy­mie­rzo­nych mo­nar­chów, któ­rzy sta­li na dzi­siej­szem wzgó­rzu mo­nar­szem (Mo­nar­chen-Hügel). Na­po­le­on na­ka­zał od­wrót.

Mo­ment, któ­ry nie zo­stał bez wpły­wu na losy na­ro­du na­sze­go: – w od­wro­cie tym zgi­nął ksią­żę Jó­zef Po­nia­tow­ski!…

Trzy­dnio­wa bi­twa po­cią­gnę­ła za sobą mnó­stwo ofiar ze stron obu. Ro­sy­anie stra­ci­li 21000 żołn… i 860 ofic; Pru­sa­ków pa­dło 16000 żołn… i 600 ofic; Au­stry­aków – 1400 żołn… i 400 ofic; Fran­cu­zi stra­ci­li 30000 w za­bi­tych i ran­nych, 15 000 jeń­ców i zo­sta­wi­li 23 000 lu­dzi po la­za­re­tach.

Lipsk w cza­sie tych bo­jów strasz­nie ucier­piał i tak byt prze­peł­nio­ny ran­ny­mi, że na­wet ko­ścio­ły mu­sia­no za­mie­nić na la­za­re­ty. Mia­sto dłu­gie lat dzie­siąt­ki od­czu­wa­ło skut­ki tych wie­ko­pom­nych zda­rzeń dzie­jo­wych.

Wiel­kie­go zna­cze­nia dla Lip­ska było przy­stą­pie­nie Sak­so­nii w 1833 do Nie­miec­kie­go Związ­ku Cel­ne­go. W 1836 za­ło­żo­no tu Gieł­dę Księ­gar­ską, a 1839 prze­pro­wa­dzo­no ko­lej z Lip­ska do Dre­zna. 1866, z po­wo­du przy­łą­cze­nia się Sa­sów do Au­stry­aków, Pru­sa­cy za­ję­li mia­sto. 1878 za­ło­żo­no ka­mień wę­giel­ny pod bu­do­wę Try­bu­na­łu Pań­stwo­we­go w Lip­sku.

Od­tąd da­tu­je się sta­ły i spo­koj­ny roz­wój mia­sta, wiel­ki­mi kro­ka­mi zmie­rza­ją­ce­go do po­dwo­je­nia swej obec­nej lud­no­ści.KSIĄ­ŻĘ JÓ­ZEF PO­NIA­TOW­SKI.

W pa­miąt­kach grze­bać nie szko­dzi:

Śród nie­jed­ne­go po­mni­ka

Dużo się ży­cia spo­ty­ka –

Wie­rzaj­cie, mło­dzi!

Wskrze­sić je, odziać je w cia­ło,

Z szkie­le­tu wy­do­być du­cha,

I nie­chaj ser­ce się wsłu­cha

W to, co zo­sta­ło…

Ileż drgań ży­wych usły­szy

Śród tej mar­two­ty pa­mią­tek,

Jak mow­ny każ­dy tu szczą­tek,

W mo­gil­nej ci­szy!…

Grzeb, son­duj, szu­kaj od spodu,

Do­pó­ki praw­da nie zio­nie, –

Póki nie wsią­dą na ko­nie

Chlu­by Na­ro­du!…

Da­ruj­cie mi ten wier­szyk, dro­dzy czy­tel­ni­cy! Gdy jed­nak "grze­ba­nie" w pa­miąt­kach na­wi­nę­ło mi go pod pió­ro, nie­chże po­słu­ży za ostro­gę dla tych, któ­rzy cho­dzą po gro­bach, ale tych gro­bów wzru­szyć nie umie­ją.

Kto­kol­wiek z Po­la­ków wy­bie­ra się do Lip­ska, temu mi­mo­wo­li sta­je w my­śli ry­cer­ski ob­raz księ­cia Jó­ze­fa Po­nia­tow­skie­go, gdy na "bia­łym" ko­niu rzu­ca się w nur­ty spie­nio­nej El­ste­ry.

Ta­kim na­uczo­no go nas wi­dy­wać w pa­mię­ci za cza­sów dzie­cię­cych, kie­dy to Śpie­wy Hi­sto­rycz­ne Niem­ce­wi­cza z ma­lo­wan­ka­mi były lek­tu­rą, obo­wią­zu­ją­cą tak do­brze w szko­łach, jak i pod czuj­nem okiem mat­ki-pa­try­ot­ki! – Wspo­mnie­nie, peł­ne bólu i skar­gi bez­wied­nej, al­bo­wiem­skon do­mnie­ma­ne­go dzie­dzi­ca ko­ro­ny pol­skiej był dla nas praw­dzi­wą ka­ta­stro­fą dzie­jo­wą. Nie dziw­na, że wszyst­ko, co­kol­wiek do­ty­cze tej tra­gicz­nej chwi­li, ob­cho­dzi nas żywo, jako świa­dec­two nad­ludz­kich wy­sił­ków, czy­nio­nych przez naj­lep­szych sy­nów ubó­stwia­nej Zie­mi, dla przy­wró­ce­nia jej stra­co­nych bla­sków. A tym "naj­lep­szym" ksią­żę Jó­zef przo­do­wał, jako ry­cerz wa­lecz­ny i jako mąż, na któ­re­go oczy ca­łe­go kra­ju zwró­co­ne były Na­po­le­on po sro­mot­nej klę­sce pod Be­re­zy­ną, od­niósł 1813 zwy­cię­stwo nad Ro­sy­ana­mi pod L-üt­zen, nie­opo­dal Lip­ska. Po­tem zwy­cię­stwie, Po­nia­tow­ski, idą­cy od Gór Cze­skich, po­łą­czył się z nim na cze­le 31 000 ar­mii, z ge­ne­ra­ła­mi: Za­jącz­kiem, Dą­brow­skim, Knia­zie­wi­czem i Ka­mień­skim, z któ­rych trzej pierw­si do­wo­dzi­li pie­cho­tą, czwar­ty zaś lek­ką ka­wa­le­ryą.

W kam­pa­nii te­goż roku bro­nił on pa­sma Gór Cze­skich i wal­czył na le­wym brze­gu Elby, aż oto w po­ło­wie paź­dzier­ni­ka ze­bra­ła się ar­mia fran­cu­ska pod Lip­skiem. Wkrót­ce nad­cią­gnę­ły woj­ska lu­dów, sprzy­mie­rzo­nych prze­ciw­ko Na­po­le­ono­wi, z ca­łej Eu­ro­py.

Po bi­twie 16 pażdz. pod Dölitz, ks. Jó­zef Po­nia­tow­ski, na­czel­ny wódz arm­ji pol­skiej, mi­ni­ster woj­ny Księ­stwą War­szaw­skie­go, wy­nie­sio­ny zo­stał na god­ność Mar­szał­ka Fran­cyi.

Po­no­wi­ła się wal­ka dnia 18-go i w tych dwóch dniach kor­pus pol­ski ku­pa­mi pola Lip­ska za­słał.

Dnia 19-go, po prze­gra­nej przez Na­po­le­ona, gdy się ten­że cof­nął za Elbę z głów­nym kor­pu­sem, bro­nił Lip­ska ks. Jó­zef z dy­wi­zyą Dą­brow­skie­go, z cząst­ka­mi pie­cho­ty, jaz­dy i z puł­kiem Kra­ku­sów. Wraz z od­dzia­ła­mi gen. Lau­ri­sto­na i Rey­nie­ra dano więc ary­er­gar­dę, osła­nia­ją­cą od­wrót ar­mii fran­cu­skiej.

Po­nia­tow­ski co­fał się; pod na­po­rem prze­ma­ga­ją­cych sil wro­ga ku je­dy­ne­mu mo­sto­wi na El­ste­rze, gdy na­gle i nie­spo­dzia­nie most ten przez Fran­cu­zów, lę­ka­ją­cych się po­go­ni, wy­sa­dzo­nym zo­stał w po­wie­trze.

Mo­ment to nie­zmier­nie tra­gicz­ny i go­dzien szcze­gó­ło­we­go opi­su. Otóż, rzecz się tak dziać mia­ła: "Bo­na­par­te, nie chcąc ruj­no­wać mia­sta Lip­ska, przez wzgląd na je­dy­ne­go wier­ne­go so­bie sprzy­mie­rzeń­ca, sta­re­go kró­la sa­skie­go, na­ka­zał od­wrót przez wiel­ki most na El­ste­rze przed szo­są frank­furc­ką przez dzi­siej­szą uli­cę Ran­städ­ter Ste­in­weg, w kie­run­ku Lin­de­nau, most, któ­re­go dłu­gość wraz z gro­bla­mi wy­no­si­ła oko­ło pól mili! – Ścisk na mo­ście był nie­sły­cha­ny, co wi­dząc, Sprzy­mie­rzeń­cy wpa­dli na przed­mie­ścia Lip­ska, ale bra­my sta­re­go gro­du pil­nie strze­żo­ne były przez gen. Mar­mon­ta, Rey­nie­ra, Neya, Lau­ri­sto­na i Po­nia­tow­skie­go. – Gdy­by ci ostat­ni wy­trzy­ma­li byli jesz­cze parę go­dzin, cala ar­mia prze­szła­by most i zna­la­zła­by się na dro­dze do Lüt­zen. Nie­ste­ty, na­stą­pił je­den z tych nie­szczę­śli­wych wy­pad­ków, ja­kie nig­dy w do­brych cza­sach nie przy­tra­fia­ły się Bo­na­par­te­mu. Most na El­ste­rze był pod­mi­no­wa­ny i go­to­wy do wy­sa­dze­nia w po­wie­trze. Ce­sarz sam do­zo­ro­wał ro­bót i zo­sta­wił roz­kaz, aże­by lon­ty za­pa­lo­no w ostat­niej chwi­li, gdy ar­mia most przej­dzie, a nie­przy­ja­ciel znaj­dzie się tuż przy nim – po­czem od­je­chał ze swo­im szta­bem. Tym cza­sem woj­ska jego tło­czy­ły się z całą fu­ryą zbie­gów. Po­mię­dzy Fran­cu­za­mi, po­mi­mo od­stęp­stwa dni ostat­nich, była jesz­cze pew­na ilość wojsk cu­dzo­ziem­skich. Chma­ra więc róż­no­barw­nych mun­du­rów bie­gła w nie­sły­cha­nym nie­ła­dzie przez most pod okrzy­ka­mi wie­lo­ję­zycz­nych wo­dzów. A co­raz bli­żej grzmia­ły ar­ma­ty i sal­wy bro­ni pal­nej sprzy­mie­rzo­nych! – Przy mo­ście miał stać ge­ne­rał ar­ty­le­ryi ze swo­im szta­bem. Po­wie­rzył on do­zór nad miną jed­ne­mu z wyż­szych ofi­ce­rów, któ­ry jed­nak stra­cił gło­wę. Po­wziął on, po­dob­no, na­głą myśl prze­by­cia mo­stu i za­się­gnię­cia no­wych roz­ka­zów od sa­me­go ce­sa­rza. – Zna­la­zł­szy się na mo­ście, nie mógł się już żad­ną mia­rą prze­do­stać na­po­wrót, a przy mi­nie z pło­ną­cym lon­tem w dło­ni po­zo­stał ja­kiś nie­szczę­sny pod­ofi­cer. Szyl­dwach ten, bez sta­now­cze­go roz­ka­zu, w nie­obec­no­ści zwierzch­ni­ka, któ­ry mógł­by był upa­trzyć od­po­wied­nią chwi­lę, minę pod­pa­lił, co nic dziw­ne­go! Przy strasz­nym trza­sku, któ­ry ogłu­szył na­wet huk dział i wrza­wę ludz­ką, Na­po­le­on ock­nął się z chwi­lo­wej drzem­ki, w jaką był za­padł, przy dyk­to­wa­niu roz­ka­zów Mac­do­nal­do­wi. Mu­rat i An­ge­re­au wy­pa­dli na dwór i do­nie­śli nie­ba­wem, że wiel­ki most przez El­ste­rę wy­le­ciał w po­wie­trze! Przez ten fakt, 20000 łu­dzi, od­cię­tych od ce­sa­rza i od Fran­cyi, zo­sta­ło po­grą­żo­nych w naj­wyż­szą roz­pacz. Ale nie wie­lu do­brych pły­wa­ków i po­sia­da­czy dziel­nych wierz­chow­ców mo­gło się na dru­gi brzeg wy­do­stać. – Mar­sza­łek Po­nia­tow­ski sły­szał, jak inni, okrop­ny wy­buch i zro­zu­miał od­ra­zu, co czy­nić na­le­ży. Za­nie­chał prze­to bez­sku­tecz­nej wal­ki i wraz z pa­ro­ma in­ny­mi ofi­ce­ra­mi rzu­cił się w nur­ty rze­ki. Ato­li, wy­czer­pa­ny ra­na­mi i nie­sły­cha­nym tru­dem boju, nie zdo­łał zmu­sić ko­nia do wdra­pa­nia się na brzeg prze­ciw­le­gły. Koń padł na wznak i ksią­żę uto­nął!… Wa­lecz­ny Po­lak nie dłu­go cie­szył się bu­ła­wą Mar­szał­ka, na któ­rą spra­wie­dli­wie za­słu­żył, a któ­rą no­sił za­le­d­wie od trzech dni ostat­nich. " (Po­równ. Ale­xan­der L. Kiel­land. Rings um Na­po­le­on. Roz­dział: Die Schlacht bei Le­ip­zig).

Z in­ne­go źró­dła, mia­no­wi­cie z ar­ty­ku­łu "Frank­fur­ter Ztg. " pió­ra Frit­za Fren­zla (1), czer­pie­my w tej sa­mej spra­wie na­stę­pu­ją­ce cie­ka­we szcze­gó­ły:

"Do­wód­ca ar­ty­le­ryi fran­cu­skiej Du­lau­loy prze­słał, na roz­kaz ce­sa­rza, po­le­ce­nie in­ży­nie­ro­wi Mont­for­to­wi wy­sa­dze­nia w po­wie­trze mo­stu na El­ste­rze (most ten znaj­do­wał się przy bra­mie Ran­städ­ter Tor na­prost ma­łe­go Fun­ken­bur­gu) – jak rów­nież mo­stu Lup­pen­bürc­ke – przy Kuh­turm. Oba mo­sty były ka­mien­ne i mia­ły zo­stać wy­sa­dzo­ne po przej­ściu ca­łej ar­mii fran­cu­skiej. – Wsku­tek tego roz­ka­zu, póź­nym wie­czo­rem 18-go paźdz., nie­tyl­ko pod­ło­żo­no ka­mu­fle­ty pod most na El­ste­rze, ale nad­to Fran­cu­zi prze­mo­cą za­bra­li ów­cze­sne­mu na­czel­ne­mu ry­ba­ko­wi Me­is­sne­ro­wi trzy ło­dzie, wy­ła­do­wa­li je pro­chem, usta­wi­li pod mo­stem i umo­co­wa­li na ko­twi­cach. Puł­kow­nik Mont­fort po­śpie­szył 19-go przed po­łu­dniem do ge­ne­ra­ła-ma­jo­ra Ber­thie­ra w Lin­de­nau, aże­by raz jesz­cze otrzy­mać sta­now­cze roz­ka­zy. Na wy­jezd­nem, dał po­le­ce­nie ka­pra­lo­wi La­fon­ta­ine'owi i trzem sa­pe­rom, któ­rych zo­sta­wił pod mo­stem na stra­ży, aże­by wy­sa­dzi­li most w po­wie­trze na wy­pa­dek, gdy­by nie­przy­ja­ciel za­gra­żał co­fa­ją­ce­mu się woj­sku. – Otóż… gdy wkrót­ce po 12 1/2, pie­cho­ta szlą­ska od bra­my Oer­ber­stor i ro­syj­scy har­cow­ni­cy z kor­pu­su Lan­ge­ro­na par­li przez Ro­sen­tal, La­fon­ta­ine ka­zał miny pod- – (1) Po­le­mi­zu­ją­ce­go z Dr. Aske­na­zym, au­to­rem wiel­kie­go dzie­ła o Po­nia­tow­skim.

pa­lić, i wkrót­ce przed 12 3/4 most ka­mien­ny na El­ste­rze wy­le­ciał w po­wie­trze z nie­sły­cha­nym trza­skiem i hu­kiem. – Był to mo­ment kry­tycz­ny, któ­ry kosz­to­wał Na­po­le­ona 20000 lu­dzi, 200 dział i 1000 wo­zów ła­dun­ko­wych. – W mie­ście, w cza­sie wy­bu­chu, znaj­do­wa­li się jesz­cze na­stę­pu­ją­cy do­wód­cy "Kor­sy­ka­nów": ksią­żę Po­nia­tow­ski, Mac­do­nald, Lau­ri­ston, Rey­nier i Arvi­ghi. Na­tych­miast rzu­co­no most przez El­ste­rę w ogro­dzie Rich­te­ra, most ten jed­nak za­ła­mał się pod na­po­rem woj­ska.

"O tym sa­mym cza­sie, ksią­żę Po­nia­tow­ski z nie­wi­do­ma jezd­nych i pa­ru­sta­mi pie­cho­ty, wal­cząc, zo­stał ode­pchnię­ty aż do ogro­du Re­ichen­ba­cha. Na Pro­me­na­dzie otrzy­mał po­strzał w ra­mię, tu, w ogro­dzie, – do­kąd był nad­je­chał po prze­by­ciu co­tyl­ko wpław (na swym wła­snym, dziel­nym, bia­łym, w cent­ki kasz­ta­no­wa­te, ko­niu) rów­no­le­gle pły­ną­cej z El­ste­rą i na pół­no­cy łą­czą­cej się z nią Ple­is­sy, – zo­stał ran­ny po raz wtó­ry, tym ra­zem w bok. Gdy więc te­raz, ze wszyst­kich stron ostro na­cie­ra­ny przez Ro­sy­an pod wo­dzą Ema­nu­ela, nie wi­dział ra­tun­ku, gdy mu po­zo­sta­wa­ły – albo smierć, albo hań­ba nie­wo­li, po­sta­no­wił rzu­cić się w rze­kę i za­wo­łał: "Pa­no­wie, ra­czej paść z ho­no­rem, niż się pod­dać!" Z temi sło­wy, za­dał ko­nio­wi ostróg, ale nic mógł go zmu­sić do jaz­dy, dziel­ny bo­wiem ru­mak był już zu­peł­nie wy­czer­pa­ny. Wte­dy ofi­cer Du­mo­ustier ustą­pił mu swo­je­go ko­nia, sam zaś wsiadł na lu­za­ka.

"W trak­cie tego Po­nia­tow­ski otrzy­mał trze­cią ranę; i nic po­cwa­ło­wał, jak zwy­kli pi­sać hi­sto­ry­cy, lecz po­pro­stu wsko­czył z wy­so­kie­go brze­gu na łeb na szy­ję w rze­kę, bo tu, w ogro­dzie Re­ichen­ba­cha (po­źniej Ger­har­da), El­ste­ra była na sze­ro­ko roz­la­na, a to dzię­ki reszt­kom strza­ska­ne­go mo­stu, a tak­że wsku­tek masy wo­zów ar­mat­nich i ła­dun­ko­wych, kłód drze­wa, licz­nych zwłok ludz­kich, tru­pów koń­skich i t… p. Woda była w tem miej­scu głę­bo­ka, ksią­żę za­padł się więc z gło­wą, a spie­nio­ne nur­ty po­kry­ły bez śla­du bo­ha­te­ra i jed­ne­go z naj­wa­lecz­niej­szych wo­dzów. –

Du­mo­ustier uto­nął pra­wie rów­no­cze­śnie. – Mac­do­nald, któ­ry rzu­cił się był w wodę nie­co da­lej z bie­giem rze­ki, zdo­łał ją prze­pły­nąć i po­mię­dzy godz. 1 a 2 przy­był do mły­na w Lin­de­nau, jak opo­wia­dał pocz­ty­lion Ga­bler, któ­ry wo­ził Na­po­le­ona, – cały w mule. Tu oznaj­mił ce­sa­rzo­wi, ba­wią­ce­mu na­ów­czas w gór­nej izbie mły­na, że ksią­żę uto­nął.

"Ów­cze­sny ry­bak głów­ny Me­is­sner, ry­bak Frie­drich i dwóch po­moc­ni­ków jęli szu­kać zwłok Po­nia­tow­skie­go. W nie­dzie­lę 24-go pażdz. zna­lazł je Frie­drich pod Ochsen­wehr i z po­mo­cą Me­is­sne­ra przy­cią­gnął je pod jego ogród, a na­stęp­nie za­nie­sio­no je do domu te­goż Me­is­sne­ra".

Po­nia­tow­ski miał na pier­siach 18 or­de­rów wiel­kiej war­to­ści, a o ile wiem, zna­lazł się póź­niej jesz­cze je­den or­der. Był on w po­sia­da­niu fa­bry­kan­ta cy­gar An­der­sa (dziś fir­ma Wa­se­lew­sky, na Grim­ma­ische-Stras­se), któ­rej wła­ści­ciel oświad­czył nam, że jest Pru­sa­kiem i źe nic ze spra­wą or­der­lu nie chce mieć wspól­ne­go.

Me­is­sner po­dał do pro­to­ku­łu, że Ro­sy­anie za­bra­li wszyst­ko, co ksią­żę miał na so­bie i że Me­is­sner otrzy­mał je­dy­nie pi­sto­let po­lo­wy i sta­lo­wy ze­ga­rek, zna­le­zio­ny w 40-łok­cio­wym płasz­czu księ­cia. Pi­sto­let, znaj­du­ją­cy się dziś w Mu­zeum m. Lip­ska na Jo­han­nis-Platz, Me­is­sner po­da­ro­wał rad­cy le­ga­cyj­ne­mu Ger­har­do­wi. Me­is­sner ze­znał rów­nież, że Po­nia­tow­ski był kil­ka­krot­nie po­prze­strze­la­ny na wy­lot od tyłu przez ple­cy i pier­si.

W koń­cu lat dwu­dzie­stych ze­szłe­go stu­le­cia, Ger­hard zbu­do­wał w swo­im og odzie t… zw. Po­nia­tow­ski-Me­mo­rial­hal­le i prze­niósł doń róż­ne pa­miąt­ki po księ­ciu, któ­re gro­ma­dził był pier­wot­nie w Ja­poń­skim Dom­ku, (miesz­czą­cym się na prze­cię­ciu dzi­siej­szych Tho­ma­sius – i Les­sing­stras­se).

Po­nia­tow­ski był jed­nym z naj­pięk­niej­szych męż­czyzn swe­go cza­su, dziel­ny i wa­lecz­ny żoł­nierz, i wódz, ja­kich mało. Był też czło­wie­kiem szla­chet­nym, o czem świad­czy wie­le jego czy­nów, tchną­cych po­czu­ciem ludz­ko­ści i wy­ro­zu­mie­nia. Oca­le­nie ko­ścio­ła w Con­ne­witz byto jego dzie­łem. "Jego śmierć tra­gicz­na – koń­czy Fren­zel – czy­ni go nam jesz­cze bliż­szym, a sko­ro w lu­dzie pol­skim utrzy­mu­je się sta­le wia­ra w po­da­nie, ja­ko­by mat­ce jego, hra­bian­ce Kiń­skiej z domu, prze­po­wie­dzia­no w pierw­szym roku jego ży­cia (ur. od­ził się 6-go maja 1761), że jej syn zgi­nie od sro­ki (El­ster), sta­je się to­tem ba dziej zro­zu­mia­łem.

War se­ine Bahn für uns ein fe­in­dlich Gle­is,

Den Hel­den­lor­be­er muss man ihm doch ge­ben,

Und se­inem Denk­ste­in deut­schen Eichen Reis!" –

Tak się przed­sta­wia cala tra­ge­dya, któ­rej wi­do­mym śla­dem w Lip­sku jest przedew­szyst­kiem uli­ca Po­nia­tow­ski-Stras­se, dru­go­rzęd­na, ale nie­źle za­bu­do­wa­na, a po­ło­żo­na w za­chod­niej czę­ści mia­sta, w po­bli­żu tego miej­sca rze­ki, gdzie Po­nia­tow­ski uto­nął. Nie­opo­dal zaś miej­sca, na któ­rem stał most na El­ste­rze, wy­sa­dzo­ny w po­wie­trze, stoi po­mnik dość wiel­kich roz­mia­rów z na­pi­sem:. Spren­gung der Brüc­ke bei dem Rück­zu­ge des fran­zösi­schen He­eres am 19. Octo­ber 1813. " (1)

Na wzgór­ku, wzno­szą­cym się po­nad ło­ży­skiem El­ste­ry, dziś uję­tej w ka­mień, pię­trzą, się tyły do­mów, fron­ta­mi zwró­co­nych do uli­cy Po­nia­tow­skie­go. Pod Nr. 14 na tej­że uli­cy, w ma­leń­kiem ogro­dze­niu, przy­le­ga­ją­cem do le­we­go boku ka­mie­ni­cy, za­su­nię­tej w głąb fron­to­we­go ogro­du, spo­strze­ga­my zmur­sza­ły bli­sko wie­ko­wem ist­nie­niem ka­mień pa­miąt­ko­wy, po­ło­żo­ny dla ozna­cze­nia fak­tycz­ne­go punk­tu, z któ­re­go ksią­żę rzu­cił się w nur­ty El­ste­ry. Ka­mień ten nie cie­szy się wiel­kiem po­sza­no­wa­niem, bo w dniu np. na­szych od­wie­dzin zwie­szał się nad nim rząd su­szo­nych… poń­czoch ja­kiejś Sak­son­ki!… Ma­leń­ki ten, za­le­d­wie ko­lan się­ga­ją­cy sze­ścian mu­ro­wa­ny, przy­kry­ty stoż­ko­wa­tym dasz­kiem, spra­wia na­der smut­ne wra­że­nie cze­goś wy­rzu­co­ne­go na śmie­ci, i po­mi­mo od­no­wie­nia, ja­kie­mu uległ w r. 1901, za sta­ra­niem To­wa­rzy­stwa Prze­my­słow­ców Pol­skich w Lip­sku, znaj­du­je się w sta­nie opła­ka­nym. Przy od­na­wia­niu, oczysz­czo­no i po­głę­bio­no na­pi­sy ła­ciń­ski i pol­ski, któ­re jed­nak już w r. 1904 pp. Hen­ryk Uła­szyn z Lip­ska i prof. Hie­ro­nim Ło­pa­ciń­ski z Lu­bli­na z wiel­kim za­le­d­wie tru­dem od­cy­fro­wać zdo­ła­li. Pan Uła­szyn opo­wia­dał mi, że obaj mu­sie­li kłaść się na zie­mię i wo­dzić za­pał­ka­mi po wy­szczer­bio­nych za­głę­bie­niach gło­sek, ry­tych w mu­rze, i w ten spo­sób za­le­d­wie uda­ło im się skom­ple­to­wać na­stę­pu­ją­cy od­pis:

1. Część ła­ciń­ska.

Hic, inun­dis Ely­stri. Jo­se­phus Po­nia­tow­ski, Prin­ceps, sum­mus exer­cu­tus (sic!) Po­lo­no­rum pra­efec­tus, Im­pe­rii – (1) Na­zwa urzę­do­wa lego po­mni­ka brzmi tak: El­ster-Brüc­ken-Spren­gungs-Denk­mal, wy­sta­wio­ny w r. 1863 przez To­wa­rzy­stwo, ia­kie się za­wrza­ło ce­lem ob­cho­du 50-tej rocz­ni­cy pa­mięt­nej daty 19-go paźdz. 1813 r. Stoi on do­tąd na Ran­städ­ter-Ste­in­weg.

Gal­lii Mar­schal­lus tri­bus vul­ne­ri­bus le­ti­fe­ris ac­cep­tis, ul­ti­mus ex acie di­sce­dens, dum re­cep­tum ma­gni Gal­lo­ru­rii exer­ci­tus fun­di­tur (?) vita Glo­riae et Pa­triae sa­cra­ta func­tus est. Die XIX Octo­bris A. MDCC­CXIII Anno aeta­tis im­ple­to Lll. Po­pu­la­ris po­pu­la­ri, duci mi­les, hoc mo­nu­men­tum la­cri­mis suis ir­ri­ga­tum po­su­it.

2. Część pol­ska.

Tu, w nur­tach El­ste­ry, Jó­zef ksią­że Po­nia­tow­ski, w ód z na­czel­ny wojsk pol­skich, Mar­sza­łek pań­stwa fran­cu­skie­go, trzo­ma (sic!) śmier­lel­ne­mi do­tknię­ty ra­za­mi, okry­wa­jąc Ustęp wiel­kie­go woj­ska fran­cu­skie­go i ostat­ni scho­dząc z po­bo­jo­wi­ska, ży­cia, Sta­wie i Oj­czy­znie po­świę­co­ne­go, do­ko­nał w dniu 10-go paź­dzier­ni­ka R. 1813. Żył lat nie­speł­na 52 . Tę skrom­ną pa­miąt­kę, łza­mi swe­mi skro­pio­ną, Po­lak współ­ro­da­ko­wi, żoł­nierz wo­dzo­wi po­ło­żył" (1).

Prof. Wu­st­mann, dy­rek­tor Ar­chi­wum m. Lip­ska, oka­zy­wał mi al­bu­mo­wą kar­tę z ko­pią frag­men­tu Ogro­du daw­niej ban­kie­ra Re­ichen­ba­cha, gdzie ka­mień ten, na wol­nym pla­cu po­mię­dzy drze­wa­mi, przed­sta­wia się dość oka­za­le, stoi bo­wiem na wzgór­ku. Z le­wej stro­ny wid­nie­je wil­la ogro­do­wa w sty­lu ja­poń­skim. Fak­tycz­nym fun­da­to­rem tego ka­mie­nia był ten sam Nie­miec Re­ichen­bach w r. 1814. Na ka­mie­niu uwiecz­nia­li na­zwi­ska swo­je róż­ni Po­la­cy, od­wie­dza­ją­cy to miej­sce, wsku­tek cze­go ka­mień uległ zu­peł­ne­mu znisz­cze­niu. Wte­dy to ge­ne­rał Roż­niec­ki od­no­wił go wła­snym kosz­tem, za­opa­trzył w po­da­ne wy­żej na­pi­sy, pol­ski i ła­ciń­ski, i po­sta­wił w miej­scu, na któ­rem się do dziś dnia znaj­du­je.

Było to na po­cząt­ku lat 20-tych ze­szłe­go stu­le­cia. Wte­dy ogród Re­ichen­ba­cha zmie­nił wła­ści­cie­la, któ­rym zo­stał Wil­helm Ger­hard, wiel­ki mi­ło­śnik pa­mią­tek po na­szym wo­dzu. Z ja­kim pie­ty­zmem prze­cho­wy­wał on wszyst­ko, co tych pa­mią­tek i wspo­mnień do­ty­czyć mo­gło, wno­sić moż­na bo­daj z fak­tu, że po dziś dzień w ogród­ku domu, na­le­żą­ce­go do jego wnu­ka, przy uli­cy Les­sin­ga Nr. 10, moż­na, za zgo­dą uprzej­me­go wła­ści­cie­la, oglą­dać pier­wot­ny, czar­ny już zu­peł­nie stoż­ko­wa­ty da­szek ka­mie­nia, pe­łen za­tar­tych na­pi­sów pol­skich. Da­szek ten zo­stał zdję­ty dla prze­cho­wa­nia, za­nim ge­ne­rał Roż­niec­ki za­jął się od­no­wie­niem pa­miąt­ki.

Ry­ba­cy, zna­la­zł­szy zwło­ki księ­cia Jó­ze­fa, za­nie­śli je z domu ry­ba­ka Jana Chry­sty­ana Me­is­sne­ra do skle­pie­nia pod Ra­tu­szem w Ryn­ku (Na­sch­markt – sta­ra Gieł­da na Grim­ma­ische-Stras­se). Tu­taj roz­po­zna­wa­li tru­pa ge­ne­ra­ło­wie pol­scy, zo­sta­ją­cy w nie­wo­li, a po ich orze­cze­niu, ie to jest ksią­żę Jó­zef Po­nia­tow­ski, po­cho­wa­no go wspa­nia­łym po­grze­bem na cmen­ta­rzu po za ko­ścio­łem – (1) Ka­mień ten, zu­peł­nie za­nie­dba­ny, sia­no­wi dziś wła­sność pry­wat­ną, któ­rą go­dzi­ło­by się od­ku­pić sump­tem Na­ro­du.

Świę­te­go Jana, w gro­bow­cu na­le­żą­cym do Rady Miej­skiej (Rats­gruft).

Dziś miej­sce to ozna­cza pły­ta mar­mu­ro­wa z na­pi­sem:

"Jo­se­pho Prin­ci­pi Po­nia­tow­ski, exer­ci­tus Po­lo­ni duci su­pre­mo in pu­gna ad Ely­strum post Fo­ede­ra­to­rum se­ces­sio­nem die XIX. Oct. MDCC­CXIII urgen­tia quum si­ste­re Fata sub­mer­so Com­mi­li­to­nes. "

Pły­ta po­wyż­sza dość znacz­nych roz­mia­rów jest za­mknię­ta w gro­bow­cu Rady Miej­skiej, od któ­rej na­le­ży otrzy­mać pi­sem­ne po­zwo­le­nie, aże­by jej się przyj­rzeć zbli­ska. Po­zwo­le­nia tego udzie­la Rad­ca miej­ski Lam­pę.

W gro­bow­cu tym zwło­ki ks. Jó­ze­fa spo­czy­wa­ły do 17-go lip­ca 1814, po­czem prze­wie­zio­no je do War­sza­wy.

Ka­ra­wan, ob­la­ny łza­mi Na­ro­du, ota­cza­ła garst­ka po­zo­sta­łych wo­jow­ni­ków, a nie­od­stęp­nych to­wa­rzy­szów po­le­głe­go wo­dza. Po­prze­dzał ich od­dział sa­pe­rów bro­da­tych, za nim wie­dzio­no ko­nia wierz­cho­we­go.

Zło­żo­no dro­gie szcząt­ki w ko­ście­le Świę­te­go Krzy­ża, skąd prze­wie­zio­ne zo­sta­ły do Kra­ko­wa na Wa­wel, gdzie po dziś dzień spo­czy­wa­ją obok So­bie­skie­go i Ko­ściusz­ki.

Z pa­mią­tek, do­ty­czą­cych księ­cia Jó­ze­fa, naj­waż­niej­szą dla nas jest w Lip­sku sar­ko­fag, sto­ją­cy przy uli­cy Les­sin­ga Nr. 23, za szta­che­ta­mi szko­ły t… zw. "Rats­fre­ischulc", daw­niej 2-iej Szko­ły bied­nych dzie­ci. Stoi on nad le­wym brze­giem El­ste­ry nie­opo­dal mo­stu "Po­nia­tow­ski-Brüc­ke. " Prze­nie­sio­no go tu­taj w. r. 1860 z ogro­du Ger­har­da, któ­ry to ogród roz­cią­gał się po obu stro­nach tej­że krę­tej rze­ki, na prze­cię­ciu dzi­siej­szych dwóch ulic Po­nia­tow­ski – i Tho­ma­sius-Stras­se, po­czy­na­jąc od Les­sing-Stras­se No. 4, gdzie sta­ła bra­ma miej­ska Ple­is­sen­tor.

Po­mnik ten, wie­dze­ni uczu­ciem pa­try­oty­zmu, wy­sta­wi­li emi­gran­ci pol­scy z r. 1831, a od­sło­nię­cie na­stą­pi­ło w roku 1834. Z tej­że daty po­cho­dzi na­zwa uli­cy Po­nia­tow­ski-Stras­se.

Ar­chi­wum mia­sta Lip­ska nic do­cho­wa­ło aktu od­sło­nię­cia po­mni­ka, była to bo­wiem uro­czy­stość na­tu­ry pry­wat­nej, prze­to i ko­pii na­pi­sów nic po­sia­da. Bied­nem jest ato­li mnie­ma­nie, aże­by ten wła­śnie po­mnik miał być wy­sta­wio­ny przez Niem­ca Re­ichen­ba­cha, jak chce mieć upar­cie au­tor jed­nej z bro­szur nie­miec­kich, a za nim ko­re­spon­dent lip­ski pi­sma "Po­lni­sche Post", w Wied­niu. Wy­sta­wi­li go sta­now­czo ry­ce­rze pol­scy, zgor­sze­ni wi­do­kiem ni­kłe­go ka­mie­nia, jaki za­sta­li na miej­scu zgo­nu jed­ne­go z naj­więk­szych bo­ha­te­rów na­szych.

Po­mnik ten, we­dług ry­sun­ków, prze­cho­wy­wa­nych w ro­dzi­nie Ger­har­da miał być bar­dzo oka­za­ły, ale Po­la­cy roz­po­rzą­dza­li na­der szczu­pły­mi fun­du­sza­mi i ro­bo­ty po­stę­po­wa­ły wol­no. Przy od­sło­nię­ciu w r. 1834, wierzch­nia tyl­ko część dzi­siej­sze­go sar­ko­fa­gu z dwo­ma or­ła­mi sta­ła na pięk­nej pa­ro­stop­nio­wej te­ra­sie ogro­du, na miej­scu, ozna­czo­nem dziś Nr. 9 przy ul. Les­sin­ga, i to bez heł­mu. Ta­kim tez wi­dzi­my sar­ko­fag na sta­rych szty­chach. Do­pie­ro, po prze­nie­sie­niu po­mni­ka na miej­sce dzi­siej­sze (Nr. 23 przy uli­cy Les­sin­ga), Po­la­cy zdo­by­li się na hełm i dol­ne pod­mu­ro­wa­nie.

Po­mnik, o któ­rym mowa, zdo­bi więc dzi­siaj u szczy­tu hełm nad­na­tu­ral­nej wiel­ko­ści wraz z sza­blą i bu­ła­wą umiesz­czo­ny na mar­mu­ro­wej po­dusz­ce, – je­dy­ne wi­do­me świa­dec­two ry­cer­skie­go po­wo­ła­nia oso­by księ­cia. Bu­dy­nek to z ce­gły i tyn­ku, bar­dzo nie­trwa­ły i z bie­giem cza­su musi się roz­paść w gru­zy, o ile ro­da­cy czę­ściej o nim pa­mię­tać lub przy­po­mi­nać mia­stu nie będą. Po­nie­waż stoi on za szta­che­ta­mi dzie­dziń­ca szkol­ne­go, nie daje prze­to od uli­cy bez­po­śred­nie­go do­stę­pu, przed­sta­wia się bar­dzo ni­kle, zwłasz­cza zi­mo­wą porą, i wo­gó­le nie jest god­nym ta­kie­go ry­ce­rza, ja­kim był ks. Jó­zef.

Po­da­je­my tu dwa zdję­cia tej pa­miąt­ki na­ro­do­wej, o któ­rej w ostat­nich cza­sach tyle się pi­sa­ło po pi­smach co­dzien­nych. Zdję­cie I-sze bez szta­chet, bar­dzo trud­ne, uwy­dat­nia tyły po­mni­ka, zdję­cie zaś II-gie przed­sta­wia sar­ko­fag od uli­cy Les­sin­ga.

Na fron­cie, zwró­co­nym do dzie­dziń­ca, wid­nie­je na po­mni­ku me­da­lion gip­so­wy, wy­obra­ża­ją­cy po­pier­sie ks. Jó­ze­fa, pod niem zaś, na ni­skiem pod­mu­rzu, czy­ta­my za­tar­ty już nie­co u dołu na­pis ła­ciń­ski:

"Hic in pro­elio glo­rio­sam oc­cu­bu­it mor­tem Jos. Prin­ceps Po­nia­tow­ski, dux exer­ci­tus Po­lo­no­rum su­pre­mus, cu­jus cor­pus in hy­po­ge­is re­giis Cra­co­viae… " (Ostat­ni wy­raz nie­czy­tel­ny, bo­daj czy nie "ad­se­rva­tus. ")

Od uli­cy, tuż za szta­che­ta­mi, wi­dać u góry dwa bia­łe orły, a po­mię­dzy nimi na­pis pol­ski:

"Xię­ciu Jó­ze­fo­wi Po­nia­tow­skie­mu", u dołu zaś: "Woy­sko Pol­skie".

Od stro­ny rze­ki, u góry w me­da­lio­nie, spo­strze­ga­my wy­obra­że­nie Cioł­ka, któ­ry, jak wia­do­mo, jest her­bem Po­nia­tow­skich u dołu zaś na­pis ła­ciń­ski: '

"Ci­ves mi­li­te­sque Po­lo­niae Duci Gen­ti­li­que suo opti­mo mo­nu­me­men­tum hoc la­cri­mis op­ple­tum po­su­ere"
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: