Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Lira polska. 6 - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Lira polska. 6 - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 249 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

LUT­NIA. Mia­łem ja kie­dyś lut­nię ma­leń­ką, Ma­rze­nia dziec­ka – czu­cia mło­dzień­cze Drga­ły w jej stru­nach cud­ną pio­sen­ką, Zło­tej na­dziei tkan­ki pa­ję­cze, Co zwy­kły ser­ce mło­de opla­tać, Za­nim się w pier­siach mar­nie spo­pie­li, Za­nim prze­sta­ną strzedz go – i bra­tać Z niem się nie­bie­ską my­ślą anie­li. – Ta­kie uro­cze sny kła­dłem w du­szę O tej lu­ten­ce. – Gdy myśl doj­rze­je To lut­ni stru­ny na­po­ić mu­szę – Mo­dli­twą kwia­tów – tchnie­niem, co wie­je Z krwi bo­ha­te­rów – z oj­czy­stych ła­nów, Z prze­szło­ści na­szej sła­wy kur­ha­nów. Ma­ry­jan Kor­win Ko­cha­now­ski. MÓJ TA­NIEC.

Pa­trzy­łem jak zwin­nie, po­lot­nie, we­so­ło

Po sali ta­necz­nic plą­ta­ło się koło;

I ja­bym po­hu­lał, ale w in­nej do­bie,

W po­łu­dnie, w dzień ja­sny, – na gro­bie.

Ro­dzin­ne me du­chy – to dla mnie są pary,

Niech wsta­ną i w wień­ce się splo­tą;

O! ja się tam wsu­nę z pi­ja­ną ocho­tą,

W tań­czą­ce, po­krew­ne mi mary!

Bo tu­taj śród lu­dzi – od­de­chem sza­ta­na

Owiał­bym pa­nień­skie gor­se­ty,

I w pier­siach bym utkwił źre­ni­ce – szty­le­ty,

W ob­ję­ciach mar­twi­cą – by pa­dła "Ko­cha­na;"

A szkie­let nie­czu­ły bez szwan­ku uści­snę,

I utnę ho­łub­ca i huk­nę i świ­snę;

Ra­do­ścią sza­tań­ską wy­krzy­wię uśmie­chy,

I do­znam sza­lo­nej śród tań­ca ucie­chy!

Fran­ci­szek Ży­gliń­ski.KRA­KO­WIAK. Bie­gnij za mną ko­ni­ku od nocy do rana, Sta­nie­my u dziew­czy­ny, tam ci da­dzą sia­na, Da­dzą ci dużo owsa, w źró­deł­ku na­po­ją, Po­głasz­cze cię dziew­czy­na, któ­ra bę­dzie moją. Ża­den mi dziar­ski chło­pak nie sta­nie na dro­dze, Czte­ry ko­nie na jed­nym lej­cu dziel­nie wo­dzę. Ża­den mię wóz z Kra­ko­wa, gdy jadę, nie mi­nie W to­bie do­pie­ro pierw­szej ko­cham się dziew­czy­nie. Po­wiedz­że mi dziew­czy­no, czy je­stem lu­bio­ny, Wy­sko­czy po po­dwór­ku ze mną ko­nik wro­ny, Pod­ków­ki syp­ną ognia, kra­ko­wiak po­ha­sa I pięć­dzie­siąt kó­łe­czek za­brzęk­nie u pasa. Lubi zima na kar­pach, a wio­sna w do­li­nie, Ka­siu, kie­dy bez cie­bie nędz­ny dzień mi pły­nie, Po­wiedz­że mi ma­tu­lu, kie­dy Ka­sia moją, Bo się smu­cę, i smut­ne moje ko­nie sto­ją. Nie­masz nic pięk­niej­sze­go nad słoń­ce na nie­bie I na zie­mi pięk­niej­szej dziew­czy­ny od cie­bie; A kie­dy słoń­ce zga­śnie, noc pola za­mro­czy Po­mię­dzy nami świe­cą two­je lśnią­ce oczy. Prze­stań już skrzy­pi­cie­lu! bo mo­jej dziew­czy­nie Po ru­mia­nych ja­go­dach czy­sta rosa pły­nie, I mat­ka na nią mru­ga, że już czas do­do­ma, Mu­szę ją od­pro­wa­dzić, bo noc nie­wi­do­ma. Win­cen­ty Re­klew­ski. Z DAW­NYCH WSPO­MNIEŃ.

I.

PO­ZNA­NA.

Wi­dzia­łem cię!…

Ślicz­naś – jak kwiat ręką wio­sny piesz­czo­ny!

Tak ślicz­naś, że gdy­bym.. mych my­śli cię ob­rał kró­lo­wą,

To z skar­bów tej zie­mi nie umiał­bym zło­żyć ko­ro­ny,

Co mo­gła­by god­nie nad dum­ną twą za­świe­cić gło­wą!

Do­praw­dy, żeś pięk­na!…

Lecz – prze­bacz, gdy mnie się wy­da­je,

Że blask twej źre­ni­cy ga­sną­cym po­ły­skiem już pło­nie –

Że w ser­cu twem zim­no, jak w ser­cu, co bić już prze­sta­je –

I wia­ra z mo­dli­twą już zdaw­na za­mar­ły w twem ło­nie!

Da­rem­nie twój uśmiech i stra­szy i wabi z ko­lei…

O! nie łudź uśmie­chem!…

I głos twój, niby tak rzew­ny, –

Dla czy­jejź on du­szy grał kie­dy pie­śń­słod­ką na­dziei?

Ty sama wiesz o tem – ka­płan­ko, w pur­pu­rze kró­lew­ny!

Jed­nak­że… gdy­byś mi choć zim­ną tę chcia­ła dać rękę,

Gdy­byś mnie… ach pew­nym, tych ust swych da­rzy­ła wy­ra­zem, –

Na ogień bym po­szedł za tobą! na śmierć i na mękę!

I umarł­bym z two­im – w pa­mię­ci i w ser­ca – ob­ra­zem.

II.

WY­SŁU­CHA­NY.

Roz­ko­ły­sa­na tobą moja lira

Cze­muż mi w ręku tak nie­śmia­ło brzę­czy?

Ja chciał­bym śpie­wać, – a ona mi ję­czy

I rzew­nym pła­czem po­wie­trze roz­dzie­ra!

Roz­ko­ły­sa­na tobą moja lira

Cze­muż tak dzwo­ni ci­cho i ża­ło­śnie?

Każ­dy dźwięk strun jej w żywą skar­gę ro­śnie!…

Łzy wil­żą oczy daw­ne­go sa­ty­ra!

…………………

Czy ty się śmie­jesz ze mnie? czy też trwoż­na

O wła­sne ser­ce, trwo­gą tra­pisz moje, –

Że ja się pra­wie pa­trzeć na cię boję,

Ko­bie­to świę­ta! i ra­zem… bez­boż­na!?

Roz­ko­ły­sa­na tobą moja lira

Cze­muż mi samą ża­łob­ną pieśń nuci?

Świa­tło ją smu­ci – i ciem­ność ją smu­ci –

I wszyst­ko smu­ci! – i gra­jąc, za­mie­ra!

Ka­płan­ko moja! ty, ró­żo­we usta

Ma­szże ty na to, by szep­tać mi nie­mi

Bla­de fra­ze­sy tyl­ko, – per­ło­we­mi

Błysz­cząc ząb­ka­mi, jak ak­tor­ka pu­sta?

Zwod­ni­co! klęk­nąć-że przed tobą trze­ba,

By módz do wia­ry skło­nić two­ją, du­szę?

Klęk­ną­łem! – pa­trz­cie! – i mo­dlić się mu­szę

Do ser­ca, któ­re wy­pie­ra się nie­ba!

Roz­ko­ły­sa­na tobą moja lira

Cze­muż… ach, cze­mu… cze­mu, – py­tam jesz­cze…

…Nie wiem, co mó­wić!… prze­czu­cie zło­wiesz­cze,

Że ty mnie zwo­dzisz, – ro­zum mi od­bie­ra!

…………………

Czyś ty co rze­kła te­raz, o ko­cha­na!

Bo mi się zda­ło, że twe sło­wa sły­szę?…

Ci­szej!…

– Ach! wiatr to su­chy liść ko­ły­sze,

I spa­dła z drze­wa ga­łąz­ka zła­ma­na…

Ja­kiś dźwięk słod­ki za­dzwo­nił tam w gó­rze,

A ja to wzią­łem za wy­ra­zy two­je…

Dwa bły­ski, nie­bios roz­war­ły po­dwo­je

Jam my­ślał, że to two­je oczy duże…

O mów­że!… mów już!…

Ta­kie krót­kie sło­wo!…

Je­den szept!… Ko­chasz? – nie ko­chasz, ko­cha­na?

Patrz! jak na cie­bie lira roz­dą­sa­na

Mio­ta się…

– Ko­chasz?…

O moja kró­lo­wo!

Bo­gu­mił Aspis.ROZ­KOSZ I BO­LEŚĆ.

Je­śliś szczę­śli­wa – nie zaj­rzę ci wca­le,

Nad nie­szczę­śli­wą – ja się nie uża­lę;

Bo, jak dzie­cię­cia, mój sta­lo­wej du­szy

Uśmiech za­rów­no ze łzą nie po­ru­szy.

Roz­kosz i bo­leść jak świa­tło i cie­nia –

Jak cie­pło, zim­no – to czcze tyl­ko brzmie­nia.

Każ­da z nich wła­snem, nie ist­ną­ca ży­ciem,

Je­dy­nie dru­giej ist­nie­je od­bi­ciem.

Je­że­li zdo­łasz, za­po­mnij na chwi­lę

Po­jęć od lu­dzi wy­uczo­nej tre­ści;

A te­raz okiem rzuć po ziem­skiej bry­le,

I roz­dziel mia­na: roz­ko­szy, bo­le­ści!…

Roz­kosz cu­dow­nie zra­zu ser­ce poi,

Wo­nią i bla­skiem cu­dow­nie dni stroi;

Aleć za­le­d­wie czło­wiek doń przy­wyk­nął

Cała jej bło­gość, cały urok znik­nął.

Blask jej z dniem każ­dym przy­świe­ca mniej ja­śnie,

Cie­pło nie­bie­skie co­raz bar­dziej ga­śnie;

Wresz­cie, pierś zim­nym przy­gnia­ta ka­mie­niem –

Wczo­raj­sza roz­kosz sta­je się cier­pie­niem

Bo­leść, strasz­li­wie zra­zu ser­ce to­czy,

Gorz­kie­mi łza­mi zra­zu oko bro­czy;

Lecz sko­ro czło­wiek raz do niej przy­wyk­nie,

Cała jej sro­gość, cię­żar cały nik­nie.

I z cza­sem w ser­ce tak się ona wpi­je,

Że z nią człek lubo, jak z ko­chan­ką żyje;

I jak z ko­chan­ką tak chęt­nie się pie­ści

I jak w roz­ko­szy – sma­ku­je w bo­le­ści.

Ja sam, co jesz­cze przed nie­daw­nem la­tem

Ta­kem się si­lił, by bo­leść ode­gnać

Od mło­dej du­szy – dziś snad­niej ze świa­tem

Przy­szło­by mi się, niź­li z nią, po­że­gnać.

I gdy­by dzi­siaj samo szczę­ście wa­sze

Do ust mi swo­ją na­chy­la­ło cza­sę,

To ja­bym dło­nią od­trą­cił ją har­dą,

Ja­bym ją zdep­tał z uśmie­chem i wzgar­dą…

Roz­kosz i bo­leść – jak świa­tło i cie­nia –

Jak cie­pło, zim­no – to czcze tyl­ko brzmie­nia.

I ten sza­lo­ny kto za pierw­szą goni,

I ten sza­lo­ny, kto się dru­giej chro­ni.

Ro­man Zmor­ski.DUM­KA.

Męka po męce – o gorz­ki świat,

Tak gorz­ki jako pio­łu­nu kwiat;

A kie­dyś ssa­łem prze­czy­ste mio­dy

Dziec­kiem – na ustach mat­ki-przy­ro­dy

Cze­muż och! dzi­siaj, nie tak jak wprzód

Na ustach słod­ki gdzieś znik­nął miód;

Bo słoń­ca cie­pło nie grze­je psz­czó­łek

Gdzieś pierz­chły z swo­ich ro­dzin­nych zió­łek.

Dzi­siaj sie­ro­ta! w oku lśni łza

Co ni­cią wspo­mnień od ser­ca drga;

Na ja­wie, we śnie go­nią wes­tchnie­niem

Za ja­kąś marą, wi­dzia­dłem, cie­niem.

I cze­goś szu­kam! i nie wiem gdzie

Czym wi­dział jawą, czy tyl­ko w śnie,

Śni­łem, tak śni­łem! cuda a pie­śni,

Nig­dy ich, nig­dy, ser­ce nie prze­śni.

Dzi­siaj sie­ro­ta! do tego sam

smut­ną nutę pie­śni me gram;

Bom miał sło­necz­ko – dziś tyl­ko cie­nie

Mat­kę i bra­ci – dziś ich wspo­mnie­nie.

Męka po męce – bo wspo­mnień wąż,

Za­tru­tem żą­dłem ka­le­czy wciąż!

A oko wi­dzi; gro­by, mo­gi­ły

Otwar­te, jak się wczo­raj wy­śni­ły!

O Mat­ko moja i miła Brać,

Gdzie­ście naj­mil­si, o daj­cie znać!

Tę­sk­nię i nie­ma – tyl­ko pio­sen­ka

Bo­le­snem echem do was po­ję­ka!

Ona mi jed­na zo­sta­ła tu,

Umie sko­ły­sać ser­ce do snu;

A we śnie cią­gle i cią­gle dzwo­ni:

Oba­czysz Mat­kę w oj­czy­stej bło­ni.

Dziś za­błą­ka­nej da­le­ko gdzieś,

Wie­trze sie­ro­cą pio­sen­kę nieś

O nie­chaj za­brzmi z oj­czy­stej stro­ny,

Śpiew mój sie­ro­cy, śpiew mój stę­sk­nio­ny.

Mat­ce i Bra­ci pio­sen­ko graj,

Jak po nich tę­sk­ni ro­dzin­ny kraj,

O nie­chaj wró­cą! – jak dziec­ku wprzo­dy

Przy­nio­są słod­kie, oj­czy­ste mio­dy:

Wte­dy o! wte­dy niech piosn­ka ma

Jak ser­ce, stru­ną we­se­la drga;

I nie­chaj słod­ko jak miod­na psz­czół­ka.

Brzę­czy i dzwo­ni z zió­łek na ziół­ka:

A dzi­siaj smut­niej, o! smut­niej dzwoń

Przez pu­stą – moją – ro­dzin­ną błoń!

I leć, ej po­lec – do Bra­ci w dali,

Może się któ­ry cie­bie uża­li!

Fran­ci­szek Ży­gliń­skiDRZYM SO­BIE DU­SZO!

Drzym so­bie du­szo! Co ci do tego,

Że tam myśl czy­jaś po nie­bie lata,

Że ktoś cie­ka­wy po­cząt­ku swe­go

Ze sta­rych ku­rzów gro­by ob­mia­ta –

Woła do ży­cia umar­łych lu­dzi,

Ją­dro gra­ni­tu my­ślą prze­wier­ci,

Wszyst­ko ob­na­ży, wszyst­ko obu­dzi,

I z tego wró­ży – ży­cie po śmier­ci.

Ży­cie po śmier­ci? Drzym so­bie du­szo;

Czyż może to być, cze­go już nie­ma?

Kie­dy raz umrzesz, już cię nie wzru­szą

Ła­god­ność Abla, lub złość Ka­ima.

Bo śmierć po ży­ciu i śmierć przed ży­ciem,

A mię­dzy nie­mi ma­li­gny chwi­la,

To wszyst­ko – ser­ca na­zwa­no bi­ciem,

To ży­ciem zo­wią – człe­ka-mo­ty­la.

Drzym so­bie du­szo! co cię ma bu­dzić

Oko dzie­wi­cy miłe, ułud­ne,

Trze­baż się pa­lić, by po­tem stu­dzić

W dłoń szcze­rą chwy­tać dło­nie ob­łud­ne?

Drzym so­bie du­szo! o tyś nie śpią­ca

Spło­nę­ła ogniem, od zim­na skrze­sła,

Tyś sama w so­bie ja­sna, go­rą­ca,

To­bie nie trze­ba zim­na ni cie­pła.

Ty so­bie mo­żesz stwo­rzyć co ze­chcesz

Mar fan­ta­zyj­nych ośnuć się wian­kiem,

Ty gdy przy­ro­dę my­ślą po­łech­cesz

Mi­lej ci niż dzie­wi­cy z ko­chan­kiem.

Co ci do tego, że tam grom pali,

Że je­sień wi­chrzy, lub śnie­gi pru­szą,

Ty na pro­my­kach za­pa­chów fali

W pie­lu­chach ma­rzeń – drzym so­bie du­szo!

Ed­mund Wa­si­lew­ski.DLA Z. M.

Gdzie nie by­łem, gdzie nie zaj­dę,

Zie­mię scho­dząc wzdłuż i wszerz,

I gdzie ko­ściom po­ściel znaj­dę,

Ty je­dy­ny Boże wiesz!

W pas ste­po­we buj­ne tra­wy,

Cy­try­no­wych ga­jów chłód.

Mia­sta peł­ne gwa­ru, wrza­wy,

Gór ol­brzy­mów wiecz­ny lód;

I bez­wod­nych pu­styń skwa­ry,

I mórz roz­hu­ka­nych toń,

Jak prze­szło­ści sen­ne mary

Ob­lę­ga­ją moją skroń.

Tyle prze­mi­nę­ło la­sów,

Tyle prze­mi­nę­ło pól!

Ale z falą szyb­ką cza­sów

Nie prze­mi­nął je­den ból.

Gło­wę moją szron ośnie­żył,

Z mło­dych lat mi oschła łza;
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: