Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Mądrość Wiedźmy - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
20 kwietnia 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
16,91

Mądrość Wiedźmy - ebook

„Mądrość Wiedźmy” Marka Pietrachowicza to pełne celtyckiego kolorytu i iryjskich wierzeń, dzieje bohaterki – nastoletniej, rezolutnej wiedźmy Raiany – która wbrew swej woli i przekonaniom wyrusza na niebezpieczną przygodę, mającą odmienić losy świata – i jej własne. W międzyczasie snuje całkiem dojrzałe przemyślenia, niosące otuchę i odwagę.

Autor zgrabnie i kunsztownie połączył formę fantastyczną z czasem historycznym. Zastosował wiele staro-językowych określeń. Co więcej, fabuła jest wielowątkowa, dzięki czemu czytelnik spotyka się z elementami legendarnych stworów, wojowniczych walk, romantycznej miłości, etnograficznej różnorodności, spisków i intryg, wielości bohaterów, czy nawet starodawnych pogańskich wierzeń i ludowej mądrości. Dla niektórych czytelników może okazać się to szczególnie atrakcyjną zachętą, dzięki której wybiorą się w etymologiczną podróż i spróbują badać źródłosłów.

Kategoria: Inne
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7900-508-6
Rozmiar pliku: 997 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1

Strażnik zdjął pancerny kapelusz – kapalin i nieprzepisowo otarł spocony kark płócienną chustą. Upał był zbyt wielki, aby bawić się w regulamin. Co nie oznacza, że daruje tej przybłędzie.

- Imię?

- Moje? - spytała długowłosa nastolatka. Nie przywykła do miejskich formalności.

Stała, zdrożona i zgrzana, w brązowym, skórzanym kaftanie obrębionym lisimi kitami, albo ich dobrą imitacją. Wokół szyi, spięty na celtyckiej fibuli, ale od upału zebrany i przerzucony przez ramię, zwisał beżowy płaszcz na zimne noce. Jej nogawice były w klanową czarno-czerwoną kratę, a wysokie, rude buty ze skóry, nosiły ślady dalekich podróży i sugestię kolejnej; jej wygląd opowiadał zawiłą historię łąk, wzgórz i lasów, mroźnych zim i gorących lat – takich jak to.

Dla żołnierza, strzegącego granicy, była jednak jedynie kolejnym kłopotem, a może i okazją... Już on jej zafunduje podróż życia. Wyglądała i słodko, i bojowo. Ocenił, że się nada.

- A niby czyje, może moje? - zgrzytnął zębami, po czym splunął na drogę.

- Niech zgadnę... Regis? Rowan?

- Twoje imię, nie moje, idiot... A skąd wiedziałaś, że Regis?

- No, troszkę wróżę. Z kart, wnętrzności i w ogóle.

- To ty może parasz się magią, co? Przypadkiem nie jesteś czarownicą?

- Ależ skąd, skąd – Raiana wysiliła całą swoją magię czarownicy, żeby wymazać tę wątpliwość z głowy nadgorliwego strażnika.

Reszty, miała nadzieję, dokona jej urok osobisty: piękne i długie, naturalnie kruczoczarne włosy, których zazdrościły jej wszystkie wieśniaczki oraz szczery uśmiech jej pełnych, nastoletnich ust. Oczy miała szare, choć wolałaby błękitne. Ale co zrobić.

- No więc imię?! - warknął strażnik. W tym upale mącił mu się umysł, a pył z traktu osiadał w gardle.

- Ethelgifu (Szlachetny Dar). Ethelgifu z Leighshire. Południowego Leighshire – dodała. Wolała nie kłamać na temat okolicy pochodzenia, bo a nuż pochodziłby akurat stamtąd strażnik? Poza tym, widzi na drodze mnóstwo osób i na pewno rozpoznaje regionalne wzory tartanu.

- A co tak daleko panna Ethelgifu robi od domu? - odkaszlnął i splunął na tę przeklętą drogę. Gdy tylko wróci kapral, postawi go na warcie, a sam pójdzie przepłukać gardło. Najlepiej piwem.

- Ja... ja zmierzam z wizytą do rodziny, do Hojtojd.

- Że niby gdzie? A, do Highe Tide?

- My tam mówimy inaczej, niż wy piszecie – obruszyła się z lokalnym patriotyzmem Raiana. Z rodziną nad morzem to akurat była prawda, chociaż wcale nie zamierzała jej nawiedzać.

- Nas niewiele obchodzi, jak wy tam mówicie – odparował opryskliwie strażnik. - A czemu to nie płyniemy łodzią w dół rzeki jak kto normalny, tylko włóczymy się po drodze?

- A co, nie wolno już chodzić drogą?

- Osoby z innego hrabstwa muszą uiścić myto.

- Ja bo i nie mam nic do oclenia. Widzicie, żebym dźwigała jakieś kosze, czy skrzynie?

- Podatek drogowy! - splunął niecierpliwie, niemal pod nogi młodej czarownicy.

- Rozumiem, że na nawodnienie szlaku? - z godnością obeszła kolejną mokrą plamę w piachu.

- Nie bądź taka mądra! – warknął, już naprawdę zły.

Ta mała zapłaci mu niezłą łapówkę, albo odda ją do świątyni rozkoszy. I niech tam sobie radzi! Była jedynym samotnym i bezbronnym włóczęgą dzisiaj, więc miała pecha. Od kogoś musi ściągnąć grubszy grosz na piwo!

Oczywiście, że Raiana wyczuwała jego intencje, każda wiedźma to potrafi. A więc jednak czasem byłoby warto być szpetną!... Chce ją bezprawnie oddać stręczycielowi albo karawanie łowców zbiegów, jeśli się nie wykupi. Pech chciał, że nie miała nic cennego przy sobie (butów mu przecież nie odda; na co mu one?), a tego, co miała, nie wolno jej było za żadne skarby ujawnić. Nikomu. Jeszcze nie teraz. Gdyby zaś powiedziała o swoim szlacheckim urodzeniu i zdemaskowała się, równie dobrze mogłaby od razu wrócić do domu, ogłaszając porażkę swej tajnej misji.

Rozejrzała się nerwowo, szukając opcji. Jedna, jakkolwiek wątpliwa, wyłoniła się zza zakrętu drogi, tej samej, na której ona została złapana przy przekradaniu się przez rogatki. Zadziałała błyskawicznie.

- Wuju! Wuju! Ten pan mnie niepokoi! - zakrzyknęła, wymykając się strażnikowi i podbiegając do jadącego na koniu rycerza o chudej twarzy, ozdobionej siwymi wąsami. Konia prowadził za uzdę jego yeoman, czyli przyboczny.

„Ale trafiłam, z deszczu pod rynnę! Musi być inkwizytor jaki, albo Templariusz, nie daj Boże!”

- Co tu... - zaczął pancerny, ale Raiana zgrabnie wyminęła próbującego ją schwytać sługę i wypaliła szybko głośnym szeptem do jeźdźca, stając na palcach i wczepiając się w końską grzywę:

- Będę twoim heroldem, panie, tylko zechciej powiedzieć, żeś moim wujem! Jestem herbową!

- Ależ... W rzeczy samej, szukam herolda, ale skąd mogłaś wie...

- Później zaspokoję twoją ciekawość, jeśli odprawisz tego zakutego łba do wszystkich diabłów!

W istocie, klnąc w żywy kamień, dopadł ich strażnik miejski, odrzuciwszy nieporęczną spisę oraz kapalin. Chwycił pannę boleśnie za ramię. Za drugie złapał ją sługa rycerza, wpatrując się pytająco w oblicze pana.

- Puśćcie moją bratanicę, obydwaj, natychmiast! - zawołał siwy rycerz. - No, tak już lepiej. Niech ci nigdy nie przyjdzie więcej do głowy, ciuro, dotykać kobiety szlachetnego rodu! - prawie ryknął na strażnika, ów stracił rezon i bełkocząc przeprosiny, wyniósł się jak niepyszny za ostrokół tutejszego bailey, obronnego wzgórza.

- Dziękuję wujowi za pomoc, ten bałwan zamknąłby mnie za włóczęgostwo. Chętnie waszej miłości będę usługiwała, czytając to wuja zarządzenie, co je rozgłasza – szła na całość, nie mając wiele do stracenia. - Głośno umiem i wytrwale gadać, gdy trzeba i nie trzeba.

- To widzę; ale czyśmy się wcześniej spotkali w której wiosce – dziwił się rycerz – że wiesz o dekrecie, co mnie tutaj przywiódł? - Był raczej ujęty i rozbawiony familiarnością dziewczyny niż rozeźlony. - Myślę, żebym sobie pannę jejmościankę zapamiętał...

- Nie, nie spotkaliśmy się na trakcie, mości wuju... Wszystkie detale obaczyłam pierwszy raz, przed chwilą.

- Jakież detale, dziecko?

- W kulbace ma wasza rycerska mość dokument. Nie jest to list, bo otwarty. Gdyby był do was, nie trzymalibyście go na podorędziu. Gdybyście go wieźli komuś, nie złamalibyście pieczęci.

- Sprytna wiewiórka, na me wąsy! - zawołał rycerz.

- Co więcej, przykładacie sobie chustę do gardła. Nie ocieracie nią potu z karku, a zatem to od przemęczenia. Zresztą usłyszałam je w głosie waszej miłości, a teraz także wyczuwam wyraźną woń balsamu z aloesu na gardło, tego dla minstreli, co go aż z Vor do Kor Salis sprowadzają. Nie jesteście przywykli do takiego znojnego używania gardła i zapewne głośnego, a więc niechybnie coś obwieszczacie. Dlatego bardzo chętnie, z wdzięczności wuja wyręczę, o ile wędruje wuj także ku morzu, jako i mnie przyszło.

- To ci dopiero – odezwał się milczący dotąd giermek, człowiek o dziwnych rysach i nieokreślonym wieku. - Z taką bystrością mogłabyś się okazać przednią zabójczynią.

Na plecach niósł tarczę rycerza, u boku zaś na taśmie wszystkie te torebki i mieszki, dla których nie starczyło miejsca przy uprzęży rycerskiego wierzchowca. Oraz niewielką klatkę z trzema pocztowymi gołębiami.

„Akcent z Cesarstwa, a niech mnie!” - wiedźmy rozpoznają bezbłędnie brzmienie ludzkiej mowy, podobnie jak mowę drzew i zwierząt. - „W jakie ja towarzystwo znów wpadłam?”

- No cóż, zgadza się co do joty, panienko. Służba nie drużba, ale w rzeczy samej zmierzam na północ i zaiste trzeba mi herolda, więc chętnie przyjmuję waszmościankę na służbę. Jeno wiedzieć chciałbym, czy istotnie ze szlachetnie urodzoną, czy też prostą dziewczyną mam sprawę...

- W moich żyłach płynie krew baronów z Zielonego Kurhanu, choć dosyć się już rozwodniła przez pokolenia. Noszę w herbie podkowę samego Ulfa z Orbantu i krwawą wstęgę lordów Aelgwine.

- Greenbarrow, Zielony Kurhan, proszę, proszę! Zbieg okoliczności. Ja właśnie o kimś z Greenbarrow trzymam mowę przez to pismo – rycerz klepnął dłonią dokument.

- Jest tam wielu ludzi, mości wuju, sporo przyjezdnych, uchodźców z Ferig, kupców z Gwyneddu... - odrzekła spiesznie. - Ruch jak w ulu, doprawdy.

- Pysznie. A jak imię waćpanny? Ja już wujem ochrzczony, niech wujem dla niej pozostanę – uśmiechnął się ujmująco, aż podniosły mu się siwe wąsy – ale wiedz, że jestem znany światu jako Albert z Westmoor, sługa zakonu Rycerzy Świątynnych Wysp Ośmiu.

- Templariusz, przebóg! - wyrwało się Raianie.

Właśnie przed gniewem jednego lubieżnika z kapituły Rycerzy Świątynnych zdarzyło jej się niedawno uciekać. Ting z tego względu i dla ciemnoty swojej, poszedł na rękę braciom zakonnym i dla spokoju wykluczył ją ze wspólnoty wiecowej, wyrzucając z pagu. Gdy dzieje się co złego, zawsze winna jest wiedźma. Zapamiętała to bardzo boleśnie, zwłaszcza że służyła im wiernie jako czarownica przez tyle długich miesięcy, zamiast zbijać bąki na szlacheckim dworze. Co prawda podupadł i obrócił się w ruinę, nie dając utrzymania, ale tamtejsi chłopi o tym przecież nie wiedzieli; działała z miłości do sztuki i do ludzi incognito (nie mówiąc o zwykłej przezorności).

„Pochylić się nad nimi, to zaraz staną ci na głowie, byle być wyżej od ciebie” - pomyślała z goryczą. - „O, kiedyś tam powrócę w herbowych barwach z Podkową, to im dopiero grdyka stanie!”.

- Tak więc, miła panno, jakiemu to imieniu przypadł zaszczyt, iż nosi go tak piękna i bystra młoda niewiasta? Choć skłonna jednakowoż do roztargnień, jak widzę.

- Raiana – wyrzekły jej usta, zanim umysł wrócił do rzeczywistości i zabronił jej kategorycznie używać prawdziwego imienia. Poczuła jak serce staje jej w piersiach.

- Coś podobnego. Zbieg okoliczności nad zbiegami! - zawołał Sir Albert. - Pismo mówi właśnie o Raianie z Greenbarrow; jest sowita nagroda za odprowadzenie. Podobno uprawia czary, bluźni i uwodzi prawych mężów.

- Zbieg... Zbieg zaiste – wymamrotała młoda wiedźma. Nie spoglądając wprost na rycerza, dostrzegła kątem oka, jak przyboczny lustruje ją badawczo.

- Widać nie wszystkie kobiety z Zielonych Kurhanów przynoszą chlubę temu pięknemu imieniu – orzekł tymczasem zbrojny. - Skądinąd, ciekawy problem dla numerologów: to samo imię i miejsce, różne losy. Cóż, zdarzają się chwasty i w najczystszym polu pszenicy.

- A także chabry i maki – dodał bez wyraźnego powodu yeoman.

- I sarenki – umysł Raiany nakazał jej powiedzieć coś, cokolwiek, możliwie swobodnym tonem.

- Sarenki też – zgodził się Sir Albert. - Ale czy nie będzie to dla waszmościanki taediosum, umęczeniem – wyraził szczere zaniepokojenie – gdy powtarzać będzie tak niewdzięczne i niepiękne głoski, jak tego oto listu gończego? W dodatku opiewającego na przestępczynię o tym samym imieniu... Musi być dziwnie wypowiadać coram publico imię, bądź co bądź własne, w takich okolicznościach. Błagam, nie rozmyślajże się, polubiłem już bycie wujem.

- Nie, ależ skąd, chętnie będę obwieszczać nowinę...

„Musi być, to ten wielmoża z kapituły, com odrzuciła jego względy, dał nagrodę za moją skórę, szubrawiec! I wysyła porządnych rycerzy, żeby mnie chwytali.”

- No to pysznie. Przynosisz ulgę memu gardłu, a radość mym oczom. Przypominasz mi bowiem wnuczęta moje, które zostawiłem był w domu, wyruszając na rozkaz Zakonu. Służba nie drużba, choć cel taki niewdzięczny. Pieśni rycerskiej pewnie z tego nie będzie, co Erichu? Erich patrząc na ciebie, wspomina też swoje wnuki, w dalekim Ram pozostawione. Czyż nie tak, Erichu?

- W istocie, my liege – twarz obcokrajowca była nieprzenikniona, nawet dla wiedźmy, przynajmniej bez użycia czarów. Co on tutaj robi, w Krainach Jasnego Słońca, w dodatku żywy i w konfidencji królewskiego barona Westmoor?

- Pysznie. Piłaś już, dziecko, popołudniową herbatę, czy przyłączysz się do mnie? Erich, rozpal z łaski swojej ognisko i nastaw czajnik.

Koniec Wersji Demonstracyjnej

Dziękujemy za skorzystanie z oferty naszego wydawnictwa i życzymy miło spędzonych chwil przy kolejnych naszych publikacjach.

Wydawnictwo Psychoskok

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: