Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Mahatma Witkac - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
20 grudnia 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Mahatma Witkac - ebook

Pasjonująca, reporterska opowieść o Stanisławie Ignacym Witkiewiczu, od którego tragicznej samobójczej śmierci minęło właśnie 75 lat (18 września 1939 r.), a wkrótce minie 130 lat od dnia jego narodzin (24 lutego 1885 r.) – pisarzu, dramaturgu, filozofie i fotografiku, jednym z najwybitniejszych i najoryginalniejszych twórców XX wieku. Dzięki swojej detektywistycznej wręcz pracy autorka zebrała dziesiątki wspomnień osób, które znały Witkacego, m.in. Oli Watowej, Ireny Krzywickiej, Stefanii Tuwimowej, Anny Linke, generałowej Jadwigi Sosnkowskiej i wielu innych.

Nie zabrakło relacji o zagadkowym wciąż pobycie Witkacego w Rosji, służbie w Lejbgwardii, a także ostatnim „szprynglu”, który nam wyciął, czyli tragikomicznej „grzebalnej awanturze” na Pęksowym Brzyzku, gdzie – jak się okazało – pochowano zamiast niego Bogu ducha winną Ukrainkę.

A przede wszystkim są tu opowieści o tak ważnych dla niego kobietach. Kochankach, klientkach „Firmy portretowej”, a zwłaszcza jego dwóch żonach. Oficjalnej – Jadwidze Witkiewiczowej, „Cesarzowej Zjednoczonej Witkacji”, która ocaliła jego spuściznę. I tej nieoficjalnej, jego ostatniej miłości – Czesławie Oknińskiej, „Witkacowej”, odratowanej po ich wspólnym samobójstwie na Polesiu, będącym reakcją na wiadomość, że bolszewicy zaatakowali 17 września 1939 roku Polskę.

Kategoria: Biografie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7779-205-6
Rozmiar pliku: 6,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

OD AUTORKI

Napisałam o Witkacym książkę reporterską. Byłam ciekawa, czy reporterka ma o nim w ogóle jeszcze coś do powiedzenia. Czy żyją na przykład ludzie, którzy znali go i pamiętają, choć nigdy dotychczas o nim nie mówili, a ich relacje warto ocalić? Czy żyją „demoniczne” kobiety, klientki „Firmy Portretowej”? Przyjaciele, przelotni nawet znajomi, „wszawi wrogowie”? Czy są jeszcze resztki jego świata – chociażby przedwojennego Zakopanego – odchodzącego coraz bardziej w niepamięć?

I choć urodził się w roku 1885, dotarłam – w ostatniej na pewno chwili – do pamiętających go ostatnich „Mohikanów”, a raczej „Mohikanek”, urodzonych na początku wieku, których relacji nikt dotychczas nie spisał, a wnosiły do naszej wiedzy o nim sporo nowego.

Chociażby rodzinne spojrzenie kuzynek Witkiewiczów, między innymi generałowej Jadwigi Sosnkowskiej, na – zagadkowy wciąż – jego pobyt w Rosji, w lejbgwardii. Inny od legendy wizerunek romansu Witkacego z Ireną Solską, przedstawiony przez jej córkę, Annę Sosnowską. Relacje kobiet z jego świata: Oli Watowej, Anny Linke, Elżbiety Szemplińskiej-Sobolewskiej, Ireny Krzywickiej, która wprawdzie już kiedyś o nim pisała, ale jednak, z perspektywy swojej dziewięćdziesiątki, widziała go zupełnie inaczej. Nielicznych już kolegów „po piórze”: Alfreda Łaszowskiego, Michała Rusinka, Kazimierza Truchanowskiego – jednego już tylko, niestety, górala i zakopiańczyków, między innymi Zofii Fedorowicz, Wally Pawlikowskiej, Stanisławy Czech-Walczakowej, pamiętających jeszcze „pana Stanisława” oraz atmosferę Zakopanego, „co się minęło”. Wspomnienia Jana Leszczyńskiego juniora, Krystyny i Zofii Głogowskich, będących przed wojną dziećmi, wychowanych jednak w „witkacowskiej” atmosferze i sporo pamiętających, chociażby jego biesiadne wierszyki. Wspomnienia kuzynów po mieczu i kądzieli, dla których był przede wszystkim „synem wuja Stacha” – Stanisława Witkiewicza.

Relacje fragmentaryczne i subiektywne, cenne jednak chociażby dlatego, że ostatnie. Sumujące się, co najważniejsze, w wizerunek jednego z najwybitniejszych, najoryginalniejszych, nieustająco aktualnych artystów XX wieku, który mimo wielu poświęconych mu pozycji – o jego teatrze, malarstwie, fotografii – nie doczekał się w kraju biografii sensu stricte; poważył się na nią tylko cudzoziemiec, Amerykanin, profesor Daniel C. Gerould.

St. I. Witkiewicz koło willi „Zośka” przy Krupówkach w Zakopanem, gdzie mieszkał, ok. 1929

Relacje ocalające pamięć o Witkacym, dopełniające portret człowieka tragicznego: wrażliwego, cierpiącego, samotnego. Lekceważonego przez współczesnych, błazeństwem zagłuszającego swój dramat, którego przekleństwem było właśnie to, że urodził się w Europie Środkowej i utknął w Zakopanem. Jego groteskowy teatr wyprzedził przecież Ionesco i Geneta. Poczucie samotności, beznadziejności istnienia – egzystencjalizm Sartre’a i Heideggera. Ostrzeżenia i wizje zaś – Huxleya i Orwella. Relacje ukazujące go przede wszystkim jako dalekowzrocznego, przenikliwego proroka i wizjonera, który słyszał już wtedy kroki nadchodzącego Chama, przewidział los epoki – wojnę, totalitaryzm, kryzys europejskiej kultury, unifikację i „pykniczenie” ludzkości, zanik „uczuć metafizycznych”. A także, przynajmniej zdaniem moich rozmówców, ich własne, pojedyncze losy, obdarzony był przecież fenomenalną psychologiczną intuicją, o czym świadczą najlepiej jego portrety.

*

Interesowały mnie również witkacowskie, jak się okazało, tragikomiczne, dopełniające niejako jego wizje – „peerelowskie” losy osób mu najbliższych. Chociażby wdowy po nim, Jadwigi Witkiewiczowej – starej, chromej, samotnej, walczącej z komunistą Adamem Polewką i Podstawową Organizacją Partyjną o pokój w mieszkaniu-kołchozie w Krakowie przy Krupniczej. Tułającej się latami po ludziach, otrzymującej wreszcie kawalerkę i rentę dzięki… Józefowi Cyrankiewiczowi. Nienawidzącej zbydlęconego świata, w którym jej Staś nie chciał żyć.

Dramat Czesławy Oknińskiej, jego ostatniej przyjaciółki, odratowanej po ich wspólnym samobójstwie na Polesiu, która nie potrafiła później dźwigać ciężaru jego śmierci. Ravensbrück, który przeszła, praca w… dziale propagandy PAX, ucieczka w „Witkacową”, samotna śmierć w blokowisku, którego – tak jak Staś – nienawidziła.

Starość i nędza jego „demonicznych” kobiet, wtedy – dam z towarzystwa, gnieżdżących się dziś z wnukami w kawalerkach, sprzedających jego portrety na miejsca w domu starców. Dopiero teraz rozumiejących jego ostatnią decyzję, dzięki której uniknął również upokarzającej „końcówki”.

Zbydlęcenie związanych z nim miejsc – zniszczonej przez kwaterunek kamienicy na Brackiej, „splugawionego” Zakopanego, gdzie w rodzinnej „Witkiewiczówce” był długo… „falanster”, którego tak się bał – dom wczasowy z „ogólną stołownią” i salą telewizyjną.

Rozproszenie wielkich kolekcji jego obrazów, sprzedawanych po prostu na życie, choroby, alimenty.

Tragigroteska „grzebalnej awantury”, w której wyniku na Pęksowym Brzyzku, obok jego matki, pochowano, wśród przemówień o przyjaźni polsko-radzieckiej – Bogu ducha winną Ukrainkę. A tego nawet on – tytułujący się często Mahatmą, chyba by nie wymyślił.

W kolejnym już wydaniu Mahatmy Witkaca chciałam dodać tylko, że większość moich rozmówców już nie żyje. Tak że dziś moja reporterska książka byłaby po prostu niemożliwa. Temat „Witkacy” przeszedł wyłącznie w ręce historyków literatury. Zdążyłam naprawdę w ostatniej chwili.O MAHATMIE WITKACU PISALI:

(…) „Czytałam tę książkę niby Buddenbrooków, tak przerażająca wyłania się bowiem z tych rozmów wizja upadku pewnej formacji ludzkiej. Zaiste, koniec pokoleń dwudziestolecia był tak dotkliwy i tak jednocześnie utajniony, że te osobiste relacje nadają mu teraz dopiero wymiar egzystencjalny.

Mało jest książek, które by równie ostro – może właśnie dzięki swojej dziennikarskiej konwencji – ukazywały lata „ogólnego zbydlęcenia”. Te damy zapędzone do ubogich, spółdzielczych kawalerek, przeglądające swoje skarby, trzymane w pudłach pod łóżkami, te oddane we władanie Funduszu Wczasów zakopiańskie miejsca Witkacego, łącznie z jego domem rodzinnym, te eleganckie niegdyś kamienice zasiedlone przez kwaterunkowych lumpów, te pamiątki sprzedawane na życie, no i zapomnienie, drwina otoczenia, samotność.

Marta Wyka, „Zeszyty Literackie”, nr 41/1992

(…) Książka Siedleckiej, mylnie rozumiana jako zwykła biografia pisarza, w rzeczywistości jest biografią niebytu Witkacego: co by się z nim stało, gdyby żył? Zagłada inteligencji polskiej, wykorzenienie polskich tradycji kulturowych – oto właściwy bohater książki Siedleckiej. Tak, panie Witkacy – zdaje się mówić Siedlecka – chyba nie miał pan innego wyjścia. (…) Występuje w jej książce bijące w oczy powiązanie między samobójstwem Witkacego a późniejszymi losami prześledzonymi przez Siedlecką z drobiazgową nieraz dokładnością – jego przyjaciół, znajomych i pięknych ongiś kobiet.

Krzysztof Kąkolewski, „Czas Krakowski”, nr 155/1995

(…) Mahatma Witkac jest przejmującą książką. Zresztą są to co najmniej dwie książki. Pierwsza jest próbą odtworzenia postaci Witkacego, tak jak była ona postrzegana i rozumiana przez jego otoczenie. A właściwie przez tych, którzy z jego otoczenia jeszcze żyją. Jest to książka o bardzo złożonych relacjach między wybitnym twórcą a jego otoczeniem, najczęściej jest to relacja asymetryczna: twórca jest wyższy, otoczenie niższe. Ale otoczenie nie może przyznawać się do niższości, wobec tego – mechanizm rekompensaty – stara się zrównać twórcę do swego poziomu przez podkreślanie w nim różnych cech ujemnych, śmiesznych. Siedlecka świetnie to w swojej książce dostrzega i unaocznia.

(…) Buduje swój obraz z tego materiału, który rzeczywiście jest jej dostępny, który ma w ręku, w notesie, na taśmie magnetofonowej, na tym polega wyzwanie i siła tego typu literatury, który Siedlecka tak znakomicie kultywuje. Sylwetkę Witkacego rekonstruuje ona przede wszystkim z głosów, głosów coraz słabiej dobiegających, często głosów już zza grobu. Jest w tym coś z poetyki Spoon River Mastersa, coś z klimatu Umarłej klasy Kantora.

Wreszcie druga książka – o przemijaniu. (…) Wstrząsająca, zaciskająca gardło, o samotnej starości. Te kobiety, które odwiedza Siedlecka, jakże smutne, jak biedne. Jak im niedobrze, jak nie do twarzy z tą starością. Jak się jej krępują. A ten rozpadający się pejzaż maleńkich, butwiejących i ubożuchnych mieszkań, w których przyszło owym kiedyś tak pociągającym i pożądanym kobietom kończyć swoją drogę.

Przecież to jest gotowy film! Siedlecka jest mistrzynią portretu psychologicznego, wrażliwym, przejętym malarzem nastroju, klimatu, atmosfery, naszych wewnętrznych stanów i usposobień.

Mahatma Witkac to kolejna – po Jaśnie paniczu – świetna książka Joanny Siedleckiej, napisana z pasją, z kulturą i z przejęciem, a także z niezachwianą wiarą, że trzeba mocować się z czasem, bo choć nie sposób go pokonać, to przynajmniej można mu wyrwać bodaj część jego coraz głębiej zapadających się tajemnic.

Ryszard Kapuściński, „Exlibris”, nr 6,1992

(…) Joanna Siedlecka, reporterka, powzięła zamiar zebrania, opracowa nia i podania do druku zwierzeń, wspomnień, opinii i komentarzy ludzi, którzy byli świadkami życia i śmierci Stanisława Ignacego Witkiewicza, pamiętają go i potrafią uzupełnić oraz wzbogacić wiedzę o artyście cennymi, a nieznanymi materiałami. Powzięła ten zamiar i wykonała go z podziwu godną pracowitością, skrupulatnością i rzetelnością, a co więcej, z talentem i rozmachem.

Zdołała zatrzymać tamten czas na samym progu, tuż przed zatrzaśnięciem się za nim drzwi. Dotarła w ostatniej chwili do „pamiętających go ostatnich Mohikanów, a raczej Mohikanek”, których relacji nikt dotychczas nie spisał. Za to chociażby należą się pełnej samozaparcia reporterce słowa uznania. Efekt jej pracy jest imponujący: na trzystu czterdziestu stronach Mahatmy Witkaca – relacje kilkudziesięciu osób, spośród których najstarsza jest Stefania Tuwimowa (rocznik 1884?), wyprzedzająca generałową Jadwigę Sosnkowską (1901), Olę Watową, Annę Linke, Elżbietę Szemplińską-Sobolewską, Irenę Krzywicką i wiele, wiele innych.

Do najciekawszych partii książki należą stronice rzucające nowe światło na zagadkowy wciąż pobyt Witkacego w Rosji, a zwłaszcza zaś w lejbgwardii, do najbardziej intrygujących – karty, na których córka Ireny Solskiej maluje innymi kolorami niż dotychczasowi witkacolodzy związek matki z autorem Nienasycenia. Z głębokim przejęciem i wzburzeniem czyta się jednak dopiero rozdziały poświęcone Jadwidze Witkiewiczowej i Czesławie Oknińskiej, dwóm wdowom po artyście, oficjalnej i nieoficjalnej, których powojenne losy budzą litość i trwogę.

Materiał do biografii Witkacego jest w tej reportażowej książce bogaty i cenny, pozwala lepiej zrozumieć dramat niezrozumienia i niedocenienia, jaki stał się udziałem „nieudanego” syna „wuja Stacha”.

Joanna Siedlecka gromadzi skrzętnie i pieczołowicie okruchy ludzkiej pamięci o „Człowieku Wielkiej Duszy”. Rozmawia z dziesiątkami ludzi, dzięki nim ożywia go, wywołuje z zaświatów, takiego, jaki był, a raczej jaki się wydawał.

Maria Jentys, „Twórczość”, 5/1994

(…) Podobnie jak w Jaśnie paniczu Siedlecka doskonale uchwyciła powojenny upadek tych ludzi, ich biedę, kłopoty właściwie ze wszystkim: władzą, niszczycielskim dla mieszkań i domów upływem czasu, własną starością. W gruncie rzeczy bowiem bohaterem Mahatmy Witkaca nie jest sama osoba Stanisława Ignacego Witkiewicza, lecz ewolucja, powolna degrengolada i kres powodzenia otaczających go ludzi, koniec towarzyszącego mu świata. Jest to książka opisująca zejście ze sceny pewnych formacji. Jej członkowie przeważnie zajmowali sceptyczne stanowisko wobec osoby i twórczych dokonań „Stasia”. A jednak nawet wśród tych ludzi o mieszczańskich dystynkcjach znalazły się jednostki oczarowane Witkacym, zdolne nie tylko porzucić dla niego społeczny konwenans, ale również poświęcić mu całe życie.

Myślę tutaj przede wszystkim o żonie Witkacego. Losy jej wyjątkowej, ogromnej i delikatnej miłości do niewiernego męża, a w szczególności opis ciężkich przeżyć już po wojnie, należą do najlepszych miejsc książki, zostały uchwycone z prawdziwym zrozumieniem dla tej tragicznej, mało znanej postaci.

Druga grupa, której zmierzch starała się oddać Siedlecka, to formacja współtworzona przez Witkacego – centrum i peryferia autentycznego świata artystycznego doprawione jeszcze podgórską atmosferą Zakopanego.

(…) Osobliwością typu pisarstwa reprezentowanego przez Joannę Siedlecką jest pozorny chaos, bezład tego korowodu opowiadających postaci. Dopiero przy pełnym zagłębieniu się w lekturę można odkryć ścisły pojawiający się na dwóch płaszczyznach: tematycznej i chronologicznej, porządek przytaczanych wypowiedzi.

Marcin Piasecki, „Puls”, nr 59/1993

(…) Autorka opanowała interesującą metodę – odnajduje otóż po latach osoby, które brały udział w życiu jej bohaterów. Z ich wspomnień powstaje żywy i pasjonujący wizerunek pisarzy, dochodzą do głosu szczegóły dawniej przemilczane, kumulują się informacje dopełniające obraz i to wszystko miesza się z upływem lat, czyli z nostalgiczną perspektywą losów i czasów. Tym razem autorka dotarła do generałowej Sosnkowskiej, Oli Watowej, Ireny Krzywickiej i do dziesiątków innych osób, które w rozmaity sposób – istotny lub choćby przelotny – zetknęły się z Witkacym. Pojawiają się dziesiątki niuansów i szczegółów, czasami zdaje się nam, że jesteśmy uczestnikami bliżej nieokreślonego śledztwa w sprawie Witkacego, z czego wynikają fascynujące drobiazgi, przybliżające nam faktograficznie i psychicznie postać tego artysty. W tym rekonstruowaniu przeszłości Siedlecka jest absolutnie mistrzowska. Tylko szkoła reportażu mogła dać taki efekt.

W sumie (…) książka bardzo znacząca i cenna. Na pewno nie trzeba zachęcać do jej kupna, podejrzewam, że już zniknęła z rynku. I nie miałbym nic przeciw temu, by swą wypróbowaną metodę pani Siedlecka przećwiczyła jeszcze wiele razy na co ciekawszych pisarzach.

Leszek Żuliński, „Literatura”, nr 10/1992

(…) Po sukcesie, jakim był Jaśnie panicz, teraz tej samej autorki książka o Witkacym. Założenie podobne: użyć cudzego głosu, zebrać relacje, w których jest choćby okruch pamięci o portretowanym i jego świecie. (…) Najbardziej przykuwa uwagę nie to, co dotyczy samego Witkacego, ale sposób, w jaki jego osobowość odcisnęła się na ludziach mu bliskich. Mało tu Witkacego nieznanego, są za to wspaniałe portrety kobiet, których życie, także to powojenne, upłynęło całkowicie pod jego znakiem: żony, Jadwigi z Unrugów, i towarzyszki ostatnich chwil, Czesławy Oknińskiej-Korzeniowskiej. Portrety odbite w lustrze notowanych później świadectw i opowieści, wspaniale jednak żywe, tragiczne, wzruszające. Galeria rozmówców Siedleckiej jest zresztą, jak w poprzedniej książce, długa. Przy wielu nazwiskach gwiazdka i przypis: zmarła w 1989, w 1990, w 1991… I jeszcze wątek, który sama autorka eksponuje w przedmowie: tragigroteskowe losy ludzi, rzeczy i miejsc, związanych z autorem Szewców, jakby realizujące przewidziany przezeń katastroficzny scenariusz, ukoronowany niesamowitą historią poleskiej ekshumacji i zakopiańskiego pogrzebu, podczas którego pochowano Bogu ducha winnego Ukraińca. Doskonała lektura.

Lektor, „Tygodnik Powszechny”, 29/1992

(…) Mahatma Witkac, poświęcony wielkiemu ekscentrykowi – Witkacemu, ma wszelkie szanse stać się bestsellerem równym Jaśnie paniczowi (rzeczy o Gombrowiczu). Autorka jest wytrawną reportażystką, która potrafi ze świadectw cudzej pamięci stworzyć pasjonujący dokument i literacki zapis.

Zdecydowała się napisać o Witkacym książkę reportażową, chociaż zadanie było jeszcze trudniejsze niż przy Gombrowiczu. Od jego śmierci minęło ponad 50 lat, niewiele pozostało już osób żyjących, które go pamiętają. A jednak udało się jej ocalić te ostatnie fragmentaryczne zwierzenia, które składają się na barwny portret Witkacego.

Monika Kuc, „Życie Warszawy”, nr 126/1992

(…) Autorka nie tylko umiejętnie prowadzi swe poszukiwania, nie tylko umiejętnie pyta. Posiada zaletę niezwykle cenną i rzadko spotykaną – potrafi słuchać swoich rozmówców.

Stara się odtworzyć nie tylko atmosferę tamtego świata, który dla Witkacego zakończył się 17 września 1939. Zawsze zadaje dodatkowe pytanie: co dalej? Co stało się z pięknymi kokotami, wampirzycami, słodkimi „idiotkami z kokardami”, z książętami i lordami? Nie żyje, nie ma już, zmarła parę lat temu, dziś żaden z nich nie żyje – te zwroty często pojawiają się w książce Joanny Siedleckiej.

(…) Nie ma ambicji filozoficznych, nie uogólnia więc, nie formułuje wniosków. Tylko pokazuje. Lecz właśnie wierny zapis życia przemijających w niepamięć, a jednak wciąż powtarzających się ludzkich losów nadaje reportażowi – jakby wbrew zamierzeniom autorki – charakter człowieczej egzystencji. W odróżnieniu od Jaśnie panicza, przenoszącego czytelnika w kolorowy świat przeszłości, Mahatma Witkac jest książką smutną. Smutną, bo mówiącą o samotności i starości, o naszej wspólnej winie zapomnienia. Starając się wskrzesić przeszłość, Siedlecka przegrywa z nieubłaganym czasem, książka wspomnień, paradoksalnie nieco, zaczyna ukazywać przyszłość, literatura faktu przekształca się w przypowieść, a obiektywna narracja nabiera cech kasandrycznej przepowiedni.

Izolda Kiec, „Czas Kultury”, 6/1992

(…) Zapis rozmów sporządzonych przez Joannę Siedlecką mówi o świecie odartym z metafizyki, o świecie, w którym przyszło nam żyć, a z którym nie chciał mieć nic wspólnego „Mahatma Witkac”.

Zafascynowany spirytyzmem Witkacy roztaczał wokół siebie szczególną aurę. Czyżby prowadził rękę Joanny Siedleckiej? To naprawdę piękna książka. Paradoksalnie, zadająca kłam jego teorii o ujednolicających pigułkach Murti-Binga. Co by się nie rzekło, prawdziwa twórczość jest jednak możliwa.

Paweł Głogowski, „Tygodnik Solidarność”, 30/1992

Mały Stanisław Ignacy Witkiewicz (po lewej) i jego ojciec chrzestny – Jan Krzeptowski Sabała (po prawej), Zakopane, ok. 1893 r.Zmarła 11.01.1993 r.

W Niemytych duszach, wspominając „krewnych w Pitrze”, Witkacy pisał: Na tym miejscu muszę wyrazić wdzięczność (zamiast w gazecie) mojej ciotecznej siostrze, Jadwidze Jałowieckiej, I voto Żukowskiej, II voto Lipkowskiej, która z tej całej rodziny zaopiekowała się mną po różnych strasznych przejściach i powrocie z Australii.

Aniela Ehrenfeuchtowa zmarła 5.02.2000 r.

Zofia Stulgińska, Gruszki na wierzbie, Warszawa, Czytelnik 1972: Władysław Żukowski, wybitny ekonomista, prawnik, poseł do Dumy, miał w kolonii polskiej w Petersburgu wielu przyjaciół, ale i wielu wrogów. Nie lubiono go, ponieważ górował nad innymi wykształceniem i inteligencją, mówiono, że jest pyszałkiem, zazdroszczono mu popularności, stosunków, dochodów, zarzucano mu, że brata się z Moskalami, nazywano ugodowcem. Do najbardziej zaciętych wrogów należał luminarz polskiej kolonii w Moskwie, Aleksander Lednicki.

Według nich zdjęcie nr 45 w Listach do syna (opracowanych przez Bożenę Danek-Wojnowską i Annę Micińską, PIW 1969) przedstawia Witkacego oraz ich matkę, czyli Anielę z Jałowieckich Belinową, a nie Dziudzię Witkiewiczównę. Dziudzia była, niestety, brzydka, na zdjęciu widać natomiast bardzo ładną pannę.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: