Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Mama dookoła świata. Opowieści o macierzyństwie w różnych kulturach - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
21 listopada 2012
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Mama dookoła świata. Opowieści o macierzyństwie w różnych kulturach - ebook

Dlaczego ciąża w Japonii trwa dziesięć miesięcy? Jak smakuje i na co wpływa napój zrobiony z gniazd jaskółek, który piją chińskie mamy? Po co w Armenii niespokojnym małym dzieciom wkłada się pod poduszkę ostry nóż? Czemu Litwinki nie kąpią noworodków w niedzielę?

W książce Ofelii Grzelińskiej matki z całego świata, które żyją i wychowują swoje dzieci w Polsce, opowiadają o tym, jak kobiety w ich stronach rodzinnych dbają o siebie w czasie ciąży, jak przygotowują się do porodu i połogu, jak pielęgnują i karmią dzieci. Stosunek do macierzyństwa w innych krajach niejednokrotnie może zaskakiwać, budzić wątpliwości, a nawet niepokój. Niektóre tradycje czy praktyki są całkowicie odmienne od tego, co uznajemy za oczywiste lub zupełnie naturalne. Choć każdej kobiecie zależy na tym, by mieć zdrowe i szczęśliwe dziecko, to przepisy na bycie dobrą mamą diametralnie różnią się w poszczególnych krajach.

Mama dookoła świata to także podróż po wewnętrznym świecie kobiet doświadczających macierzyństwa z daleka od miejsc, w których się wychowały, o spotkaniu innych kultur i odmiennych sposobach postrzegania rzeczywistości.

Kiedy udało mi się przejść przez trudny proces usamodzielniania się, otrzepywania z dobrych porad i lekkiej histerii, że moja córeczka „rozpadnie się i zepsuje" podczas kąpieli lub przytulania, rozejrzałam się dookoła. Zobaczyłam matki w parku: Nowozelandki, Maoryski, Japonki, Filipinki, Angielki... Nie mogłam przestać się zastanawiać, jak to możliwe, że niektóre matki, niezrażone widmem zapalenia płuc, (niezależnie od pogody!) nie zakładają czapek swoim nowo narodzonym dzieciom. Nonszalancko umieszczają je w chustach, przymocowanych do pleców, i nie ryzykują przy tym skoliozy czy deformacji bioder. Z kolei dwulatki biegają boso po trawie, gdy ich rodzice chodzą opatuleni w grube swetry. To wtedy zadałam sobie pytanie o moje koncepcje dotyczące wychowania i pielęgnacji dziecka. Tak zaczęłam się spotykać z matkami innych narodowości, by dowiedzieć się, jak one radzą sobie z wyzwaniami macierzyństwa.

(fragment)

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7747-487-7
Rozmiar pliku: 16 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Od autorki

Przyznaję, gdy zorientowałam się, że jestem w ciąży, nie mogłam w to uwierzyć. Natychmiast pobiegłam do apteki po drugi test i tłumaczyłam nieco zdziwionej farmaceutce, że poprzedni, który mi sprzedała, na pewno źle zadziałał. Drugi pozytywny wynik wywołał lawinę płaczu, a po niej telefon do przyjaciółki. Werdykt ginekologa, do którego mnie zabrała, okazał się jednoznaczny: trzeci tydzień ciąży. Nie muszę chyba wyjaśniać, że nie planowaliśmy dziecka, nie planowaliśmy również, że urodzę je w Nowej Zelandii, odległej od Polski o prawie osiemnaście tysięcy kilometrów, czyli – z mojej perspektywy – położonej na końcu świata.

Kiedy udało mi się przejść przez trudny proces usamodzielniania się, otrzepywania z dobrych porad i lekkiej histerii, że moja córeczka Jena rozpadnie się i zepsuje podczas kąpieli lub przytulania, rozejrzałam się dookoła. Zobaczyłam matki w parku: Nowozelandki, Maoryski, Japonki, Filipinki i Angielki. I nie mogłam przestać się zastanawiać, jak to możliwe, że niektóre z nich, niezrażone widmem zapalenia płuc (bez względu na pogodę!), nie zakładają czapek swoim nowo narodzonym dzieciom. Umieszczają je w chustach przymocowanych do pleców i nie obawiają się, że będą miały skoliozę czy deformację bioder. Z kolei dwulatki biegają boso po trawie, gdy ich rodzice chodzą opatuleni w grube swetry. To wtedy zadałam sobie pytanie o moje przekonania dotyczące pielęgnacji i wychowania dzieci. Tak zaczęłam się spotykać z matkami innych narodowości, by dowiedzieć się, jak one radzą sobie z wyzwaniami macierzyństwa.

Asrini z Indonezji w czasie ciąży i przez pierwszy rok życia dziecka nie opuszczała domu po zmroku i co rano trzymała swoją nowo narodzoną córkę do góry nogami. Shweta powiedziała mi, że hinduskie noworodki przychodzą na świat z owłosieniem na całym ciele, dlatego w Indiach peeling to podstawa pielęgnacji niemowląt. Według Sai w Japonii to honor urodzić naturalnie i bez znieczulenia, podczas gdy w większości krajów Ameryki Południowej cesarskie cięcie uznaje się za bezpieczniejsze od naturalnego porodu.

Bez wątpienia się różnimy, ale z drugiej strony, natura i nasze ciała nadają nam wspólny rytm, który później wtłaczamy w ramy metod, tradycji i wierzeń. Jesteśmy w ciąży tak samo długo, niezależnie od tego, jakich cyfr i kalendarzy używamy do obliczeń. Okres połogu i obowiązujące podczas niego zasady również są dyktowane biologią i w wielu, jakże odległych od siebie, regionach mówi się o czterdziestu dniach odpoczynku po porodzie. Kamienie milowe dziecięcego rozwoju leżą w tych samych miejscach, chociaż opieka nad niemowlętami w każdym zakątku świata wygląda inaczej. Książka ta mówi o ciąży, porodzie, połogu, metodach pielęgnacji i wychowania dzieci w różnych krajach. Jednak przede wszystkim zabiera w podróż po wewnętrznym świecie kobiet, opowiada o ich macierzyńskich doświadczeniach w kontekście zwyczajów i tradycji praktykowanych w ich rodzinnych domach. Moje liczne spotkania z matkami różnych narodowości zaprowadziły mnie do miejsca, w którym zdałam sobie sprawę, że znane mi święte zasady pielęgnacji czy wychowania bywają sprzeczne z tym, co radzi się w innych krajach. Świadomość ta sprawiła, że poczułam się swobodna w swoich wyborach, zyskałam także dystans do własnych przekonań, a to uczucie wolności jest naprawdę wspaniałe.Japonia

Zimne nóżki, czyli opowieści japońskich mam

Jak to możliwe, że w Japonii ciąża trwa dziesięć miesięcy? Dlaczego Japonki przez cały czas bardzo pilnie kontrolują swoją wagę? Czemu, mimo starannej opieki lekarskiej, podczas porodu rzadko decydują się na cesarskie cięcie czy nawet znieczulenie, a i tak nie krzyczą z bólu? Niezależnie od ogromnego zaawansowania technologicznego w tym kraju ciągle żywe są liczne tradycje od pokoleń praktykowane wśród japońskich kobiet.

Saya

Kiedy byłam dzieckiem, naprawdę kochałam swojego ojca – mówi Saya Okawa. – W dalszym ciągu myślę, że jest najprzystojniejszym facetem na świecie. Nie mam co do tego wątpliwości – stwierdza z rozbrajającym uśmiechem. – Uwielbia łowić ryby, chodzić po górach, słuchać muzyki klasycznej i jazzu, robi zdjęcia. Ma wiele zainteresowań, a ja dużo się od niego nauczyłam. Tak jak inne dziewczynki, marzyłam, że kiedyś wyjdę za niego za mąż – śmieje się. – Bezustannie go pytałam: „Dlaczego wybrałeś moją mamę? Czy ja nie byłabym dla ciebie lepsza?”. Pamiętam, jak babcia, mama mojej mamy, chorowała, wówczas wprowadziła się do nas na pewien czas. Obawiałam się, że może odebrać mi ojca. Traktowałam ją jak rywalkę w miłości. Jedyna rzecz, która zaburzała mi doskonały obraz taty, to jego potworne chrapanie. On naprawdę głośno chrapał! W dalszym ciągu tak jest. Do dziewiątego roku życia spałam w jednym łóżku z mamą, tatą i starszą siostrą. Moje miejsce było między mamą i tatą, ale zawsze zachowywałam lekki dystans między sobą a ojcem. Kiedyś poprosiłam mamę, by kupiła mi zatyczki do uszu, lecz to nie pomogło, bo było mi z nimi niewygodnie. Poza tym rodzinne kąpiele z moją siostrą i tatą to była prawdziwa zabawa. Gdy tata już nie chciał się z nami kąpać, czułam się samotna. Czasami udawałam, że już się myłam, żeby nie musieć siedzieć sama w wannie – mówi lekko zawstydzona.

Saya dorasta i wyprowadza się z domu do innego miasta. Podróżuje po Malezji, tam poznaje Bartka. Przez kilka dni zwiedzają wspólnie, ale Saya ma swoje plany i nie zamierza ich zmieniać, nie jest zainteresowana „tym Polakiem”. Bartek nie daje jednak za wygraną, chce, żeby jeszcze raz się spotkali. „Poczekaj na mnie w Chinach” – odpowiada Saya i wyrusza sama w dalszą drogę. Odrobinę ciekawa, czy Bartek będzie na nią czekał, zjawia się w ustalonym miejscu i nie rozczarowuje się, bo chłopak z Polski też tam jest.

Yumiko

Yumiko ma osiemnaście lat, studiuje w Australii i tam poznaje Michała, stypendystę z Polski. To była miłość od pierwszego wejrzenia, szybko zamieszkali ze sobą i dwa lata później byli już po skromnym ślubie. Yumiko otrzymała od mamy kimono, które od dawna jest w jej rodzinie, ale w okolicy nie znalazł się nikt, kto potrafiłby je na nią założyć, więc ślubną sesję zdjęciową w tradycyjnym stroju zrobili dopiero podczas wizyty w Japonii. Yumiko nigdy wcześniej nie była w Europie, nie wie, czego ma się spodziewać po przylocie do Polski. Przeprowadzka następuje na początku zimy i pierwsze wrażenia nie są zbyt przyjemne.

– W Australii zawsze było trzydzieści stopni Celsjusza. Słonecznie, ludzie rozluźnieni i uśmiechnięci – opowiada Yumiko. – Lubię taką atmosferę, ocean, lato. W Polsce wszędzie słyszałam głównie narzekania. Jednak żyję tu już od pięciu lat i każdy rok jest lepszy. Przyzwyczaiłam się, chodzę na lekcje polskiego, by móc się sprawniej porozumiewać.

Yumiko nie ma polskich przyjaciół, przeważnie zawiera znajomości wśród obcokrajowców poznanych w szkole językowej. Powoli oswaja się z Warszawą, pogodą, klimatem miasta i kuchnią tak bardzo różniącą się od japońskiej. Negatywnie zaskoczyła ją natomiast jakość obsługi w Polsce. Uważa, że personel w lokalach czy sklepach często jest nieuprzejmy.

– W Japonii nigdy nie możesz odebrać telefonu ani jeść w trakcie pracy. Tutaj to normalne, obsługa rozmawia o swoich prywatnych sprawach, a ty czekasz. – Yumiko nie może tego zrozumieć.

1. Yumiko, mama Kaita

Odwieczny konflikt z teściową

Zawsze chciałam mieć dziecko. Kiedy byłam mała, myślałam o szóstce, ale teraz sobie tego nie wyobrażam! – śmieje się Yumiko. – Kilka lat czekaliśmy na naszego syna. Urodziłam Kaita, gdy miałam dwadzieścia trzy lata. To wcześnie jak na japońskie zwyczaje – wyjaśnia. – W moim kraju nie zawiązują się zbyt głębokie więzi w rodzinie. Dzieci przeważnie nie mają kontaktu z ojcem, który bardzo dużo pracuje. Standardowy dzień roboczy trwa od siódmej do dwudziestej drugiej, często pracuje się również w soboty. W wakacje czy w niedziele ojciec śpi lub odpoczywa. W każdym razie tak było w moim domu i w domach moich koleżanek – wspomina, odgarniając długie orzechowe włosy. – Teraz i kobiety więcej pracują, lecz nie tak dużo jak Polki. Od japońskich żon i matek oczekuje się, że będą housewives, gospodyniami domowymi. Byłam zaskoczona, że w Polsce babcia zajmuje się wnukami. W Japonii, jeśli matka wraca do pracy, malucha oddaje się do żłobka. Rodziny przeważnie żyją daleko od swoich krewnych. Nigdy nie słyszałam, żeby dziadkowie na co dzień opiekowali się wnukami. – Milknie na chwilę, aby się zastanowić. – Jednym z powodów takiego życia jest pewnie to, że świeżo upieczone matki nie chcą być blisko rodziny męża. W Japonii kobiety często żyją w konflikcie z teściową. Dla matki syn stanowi cenny skarb, istnieje między nimi szczególny związek. Dlatego wiele oczekuje ona od synowej i przeważnie ta nie spełnia jej wygórowanych wymagań. Wówczas teściowa bywa dla niej niemiła – tłumaczy. – Jeśli jesteś źle traktowana przez teściową, to potem przekazujesz to samo dalej. Tak powstaje niekończąca się spirala negatywnych zachowań, która sprawia, że nie macie ochoty żyć blisko siebie. – Wypija łyk zielonej herbaty. – Byłam pozytywnie zaskoczona, gdy zobaczyłam, że te relacje w Polsce funkcjonują w inny sposób. Jestem szczęśliwa, że babcia Kaita się nim opiekuje. Wiele japońskich matek wolałoby wybrać dla swoich dzieci żłobek, ale ja się cieszę, że mój syn ma kochającą babcię, z którą czuje się mocno związany. Jej wsparcie jest dla nas bardzo ważne.

W Japonii coraz więcej rodzin żyje samodzielnie, z dala od domu, gdzie kiedyś zgodnie z powszechnym zwyczajem mieszkali rodzice, rodzeństwo, nieraz również kuzyni ze swoimi rodzinami. Do dziś ciężar pielęgnacji i wychowania dzieci spoczywa głównie na kobiecie. W Kraju Kwitnącej Wiśni istnieje powiedzenie, które podkreśla, jak ważne w rozwoju dziecka są pierwsze lata jego życia, mówi się, że dusza trzylatka zostaje z nim przez następne sto lat. Społeczeństwo oczekuje, aby dzieci dorastały w kompletnej rodzinie. Los matki samotnie wychowującej potomstwo nie jest łatwy, bardzo często spotyka się ona z dyskryminacją w życiu zawodowym, gdyż jej sytuację rodzinną postrzega się jako przeszkodę w prawidłowym wykonywaniu obowiązków służbowych. Inne japońskie przysłowie przypomina, że kobieta bez dzieci nie osiągnie pełni kobiecości, jednak wiele Japonek świadomie nie decyduje się na macierzyństwo lub starannie wybiera odpowiedni czas na założenie rodziny.

– W dalszym ciągu mało kobiet postanawia samotnie wychowywać dzieci. – Saya obserwuje Sachi raczkującą po podłodze. – Wydaje mi się, że stopniowo się to zmienia. W Japonii aborcja jest legalna i pewnie dlatego nie ma aż tak wielu samotnych matek.

2. Saya, mama Sachi

Odseparowanie od dziadków i innych członków rodziny wynika również z bardzo intensywnego życia zawodowego, w wielu przypadkach obojga rodziców. Częste przeprowadzki, długie dojazdy do pracy oraz wyzwania związane z życiem w dużych miastach ograniczają możliwości budowania głębokich relacji między ojcem a dziećmi, między dziadkami a ich wnukami. Jednak obecnie w japońskich metropoliach coraz więcej entuzjastów zyskuje ruch zwany shinjinrui, czyli „nowa generacja ludzkich istot”. Tworzą go ludzie, którzy przeciwstawiają się tradycyjnej etyce zawodowej i odmawiają pracy w weekendy na rzecz spędzania czasu z rodziną. Zdarza się, że nowoczesne Japonki, niezależne finansowo od swoich partnerów, nie decydują się na legalizację związku nawet po narodzinach dziecka. Małżeństwo kojarzy się im z utratą samodzielności, swojego nazwiska, niejednokrotnie nosi piętno podporządkowania się mężczyźnie i jego rodzinie.

Yumiko wraz z maleńkim Kaitem jedzie do Japonii. Publiczne karmienie piersią nie jest tam dobrze postrzegane, dlatego w centrach handlowych korzysta ze specjalnych pomieszczeń dla matek z dziećmi.

– Standard tych pokoi jest o wiele wyższy niż w Polsce – opowiada. – Można tam znaleźć fotel do karmienia, przewijak, wagę, mikrofalówkę lub podgrzewacz do jedzenia, a także sterylizator do butelek.

Cieszy ją możliwość przebywania w child center, gdzie matki mogą przyjść z dziećmi, by spotkać się z innymi kobietami w przyjaznej atmosferze, nawiązać nowe znajomości i porozmawiać o pielęgnacji i wychowaniu maluchów. Popularne jest również spędzanie czasu w miejskich parkach. Yumiko żałuje, że w Polsce nie ma takich miejsc, uważa, że nie tylko bariera językowa stoi na przeszkodzie w jej kontaktach z innymi mamami, lecz także brak otwartości z ich strony.

– Matki w Polsce rzadko rozmawiają ze sobą na placach zabaw – stwierdza. – Ale Polacy lubią dzieci. Kaito dodatkowo przyciąga uwagę ze względu na swoją orientalną urodę. Podczas pobytu w Japonii byłam trochę spięta, gdy mój synek płakał w autobusie lub jakimś miejscu publicznym. Miałam wrażenie, że ludzie sądzą, że nie potrafię poradzić sobie ze swoim dzieckiem. W Polsce czuję się o wiele swobodniej.

Rządowa odznaka dla przyszłej mamy

Dlaczego Europejki w ciąży mają takie wielkie brzuchy?! – Saya dyskretnie ogląda się za ciężarną kobietą, którą mijamy w parku. – Wygląda, jakby była co najmniej w ciąży bliźniaczej – odzywa się do nas szeptem.

Szczerze mówiąc, według mnie dziewczyna obserwowana przez Sayę nie wygląda na specjalnie okazałą.

– Japonki mają mniejsze brzuchy? – pytam zaskoczona. Nigdy wcześniej o tym nie myślałam.

– Zdecydowanie tak – odpowiada Yumiko. – Japończycy w ogóle mają małe ciała. Gdy byłam w ósmym czy dziewiątym miesiącu, wielu ludzi w autobusie nie zauważało, że jestem w ciąży, więc nie ustępowali mi miejsca. OK, była zima i miałam na sobie wiele ubrań, ale nawet mój okulista, gdy podczas badania zapytał mnie o termin porodu, sądził, że to jakaś pomyłka – śmieje się Yumiko. – W Japonii rząd daje przyszłym matkom specjalne odznaki, które należy przyczepić w widocznym miejscu, informujące innych o tym, że kobiety są w ciąży. Wówczas przysługuje im specjalne traktowanie, na przykład w środkach transportu – wyjaśnia.

– To prawda, my, Japonki, jesteśmy małe – dodaje Saya. – Ale niezależnie od tego w Japonii restrykcyjnie podchodzi się do wagi, nawet w ciąży.

– Co to znaczy restrykcyjnie? Są jakieś normy? – dopytuję zaciekawiona.

– W powszechnie obowiązującym podręczniku dla przyszłych matek jest napisane, że z każdym miesiącem ciąży powinno się przybrać maksymalnie jeden kilogram – wyjaśnia Yumiko. – Osoby uważane za otyłe nie powinny przytyć więcej niż siedem kilogramów!

Saya kiwa głową, potwierdzając słowa koleżanki, i dopowiada:

– Położne mogą ostro reagować, jeśli waga kobiety w ciąży jest za wysoka. Mogą nawet zalecić dietę. Zazwyczaj japońskie przyszłe mamy starają się nie przybrać więcej niż osiem kilogramów. Uważnie kontrolują swoją wagę, wybierając odpowiednie jedzenie. Spożywają nie więcej niż dwa tysiące kalorii dziennie! – Nawet ona uważa, że to niewiele. – Chodzą na siłownię, trenują jogę lub pływają.

– Tak – zapewnia Yumiko. – Byłam zaskoczona, że w Polsce nie sprawdzano mojej wagi podczas każdej wizyty u lekarza.

Dziewczyny opowiadają mi o zaleceniach żywieniowych dla ciężarnych Japonek. Należy unikać chleba, bo ma w sobie za dużo soli, oraz owoców, ponieważ zawierają dużo cukru. Codziennie powinno się jeść ryby (oprócz tuńczyka), brązowy, czerwony i słodki (klejący) ryż, warzywa, soję, grzyby i wodorosty, zalecane są również cytryna, kiwi, brokuły i truskawki, ze względu na wysoką zawartość witaminy C. Yumiko przypomina też, że nie wolno pić zielonej i czarnej herbaty ani kawy.

– Nie można jeść sushi, co wcale nie jest takie łatwe w Japonii, i surowego mięsa – dodaje. – Poradzono mi również, abym zrezygnowała z nabiału, bo może powodować alergię, ale ja w to nie wierzę.

W Japonii uważa się, że poranne mdłości pomaga złagodzić owoc grejpfruta, chociaż tam tę dolegliwość uznaje się za pomyślny znak. Panuje powszechne przekonanie, że im więcej mdłości, tym zdrowsze dziecko.

– Wydaje mi się, że to nieprawda – mówi Yumiko. – Ale może dzięki tej myśli łatwiej jest znosić to kiepskie uczucie – śmieje się. Ma bardzo ładny uśmiech.

Przyszła japońska mama powinna dbać o swój brzuch i ciepło się ubierać.

– Moja mama zawsze mi powtarzała: „Trzymaj ciało w cieple” – wspomina Yumiko. – Przysłała mi z Japonii specjalny wełniany pas na brzuch.

– Ja przez trzy ostatnie miesiące ciąży nosiłam wysokie, obciskające majtki, które są tak wyprofilowane, by unosiły brzuch do góry – wtrąca Saya. – Co ciekawe, mój polski lekarz zwrócił mi uwagę, że nie powinnam ich zakładać, bo mogą ugniatać brzuch i dziecko.

Yumiko w ciąży ćwiczy jogę i pływa, co również jest zalecane w jej ojczyźnie. Słucha muzyki klasycznej, która uspokaja ją i malutkiego Kaita. Mówi do niego i dotyka swojego brzucha w miejscu, gdzie jej synek kopie. Czasami żałuje, że nie skusiła się na zakup specjalnego zestawu słuchawek umożliwiającego podsłuchiwanie dziecka w łonie matki. To nowy gadżet japońskich rodziców, dzięki któremu w każdej chwili mogą usłyszeć bicie serca swojego potomka.

3. Kaito

W Japonii przyszłe mamy pozostają pod opieką lekarzy i położnych według z góry ustalonych reguł. Do trzydziestego tygodnia ciąży na wizyty kontrolne udają się raz w miesiącu, dwa razy w miesiącu – do trzydziestego szóstego tygodnia, następnie raz na tydzień, aż do rozwiązania. Podczas każdej wizyty wykonuje się USG, sprawdza wagę matki oraz ciśnienie i bicie serca dziecka. Jednak wizyty u japońskich lekarzy rządzą się swoimi prawami. W Japonii lekarz jest nazywany sensei, czyli mistrz, więc z założenia nie popełnia błędów. Zadawanie pytań czy kwestionowanie decyzji medyka w zasadzie się nie zdarza. Savoir-vivre wizyty różni się od europejskiego, zdecydowanie większy nacisk kładzie się na komfort kobiety, rozumiany jako prawo do prywatności. Dlatego każdy fotel ginekologiczny w Japonii jest wyposażony w specjalną kotarę, która oddziela pacjentkę od lekarza.

– Przeżyłam szok, kiedy poszłam w Polsce do ginekologa! – Saya z właściwą sobie ekspresją opowiada o tym doświadczeniu. – Weszłam do gabinetu, przede mną biurko, za nim lekarz, a w tle wielki fotel ginekologiczny. Jeśli ktoś wszedłby bez pukania do gabinetu, to cała poczekalnia miałaby okazję zobaczyć, co się w nim dzieje! Nie było żadnej zasłony odgradzającej mnie od lekarza! Nie dość, że musiałam widzieć, co on tam robi, to jeszcze opowiadał mi, co się za chwilę wydarzy i jakie są kolejne etapy badania! To był koszmar! – Yumiko z empatią kiwa głową, próbując dodać Sai otuchy.

Między szesnastym a dziewiętnastym tygodniem ciąży Japonki udają się do świątyni, by otrzymać duchowe błogosławieństwo oraz specjalny talizman, który zapewni im pomyślną ciążę i szczęśliwe rozwiązanie.

– To kawałek materiału, są na nim zapisane słowa modlitwy. Nosi się go w bieliźnie na wysokości brzucha, by chronił nasze dziecko – wyjaśnia Saya.

Mimo że ona i Yumiko w czasie ciąży nie wyjeżdżały do ojczyzny, o ich talizmany zadbały rodziny i przesłały je do Polski. Zarówno dla Sai, jak i dla Yumiko dziesięć miesięcy ciąży było szczęśliwe. Dlaczego dziesięć? Ponieważ w Japonii inaczej oblicza się czas trwania ciąży. Każdy jej miesiąc ma dwadzieścia osiem dni, mniej więcej tyle, ile miesiąc księżycowy. Kiedy pytam Sayę, czemu Japonki są w ciąży przez dziesięć miesięcy, odpowiada:

– A dlaczego Polki są w ciąży przez dziewięć miesięcy?!

Po chwili wszystkie trzy wybuchamy śmiechem.

To honor urodzić bez znieczulenia

Saya jest drobna i ma bardzo jasną cerę, krótkie czarne włosy z prostą grzywką świetnie do niej pasują. Wygląda trochę jak bohaterki japońskich mang.

– W Japonii cesarskie cięcie na życzenie nie cieszy się zbyt dużą popularnością – mówi. – Od matki oczekuje się, że urodzi w sposób naturalny. Nawet znieczulenie nie jest dobrze postrzegane. To taki rodzaj presji społecznej. Japońskie matki ulegają jej i rodzą naturalnie. Przyjmuje się, że zastosowanie znieczulenia nie uczyni w pełni matką – podsumowuje.

4. Saya w dziewiątym miesiącu ciąży

W związku z tym, że w Japonii ciąży nie uważa się za chorobę, nie podlega ona ubezpieczeniu zdrowotnemu. Opieka okołoporodowa jest dość kosztowna, każda wizyta u lekarza wiąże się z opłatą w wysokości od pięćdziesięciu do stu dolarów amerykańskich. Dlatego gdy w rodzinie rozchodzi się nowina o ciąży, to wszyscy przygotowują czerwone koperty z pieniędzmi dla przyszłych rodziców. Część kwoty wydanej na konsultacje z lekarzami może zwrócić rodzicom urząd miasta. Jeśli chodzi o opiekę medyczną, to kobiety mają kilka wariantów do wyboru, mogą skorzystać z usług świadczonych w dużych szpitalach, w przychodniach lub małych domowych klinikach, które bardzo często są rodzinnym interesem z tradycjami. Te ostatnie cieszą się powodzeniem ze względu na przyjazną atmosferę.

– System opieki okołoporodowej w Polsce jest świetny, bo nie trzeba płacić – mówi Yumiko. – Byłam jednak zaskoczona, że tutaj pozostaje się w szpitalu tylko dwa dni. W Japonii mama i dziecko są pod opieką specjalistów prawie przez tydzień.

Kiedy Yumiko odczuwa pierwsze skurcze, wyjmuje kartkę papieru z błogosławieństwem (można ją otrzymać w shintoistycznych świątyniach), zalewa wodą i wypija, by wszystko wydarzyło się pomyślnie. Rodzi przez cztery godziny, korzysta ze znieczulenia okołooponowego, ale mimo to uważa, że wydanie dziecka na świat nie było łatwym doświadczeniem. Kaito rodzi się trzy tygodnie przed wyznaczonym terminem i waży zaledwie dwa kilogramy i sześćset gramów.

– Po porodzie zemdlałam – wspomina Yumiko. – Straciłam przytomność, a gdy się obudziłam, byłam w innym pokoju. W Japonii jest zwyczaj, że kobieta miesiąc przed porodem wraca do rodzinnego domu i zostaje tam jeszcze miesiąc po porodzie, a wtedy matka wspiera ją w opiece nad dzieckiem.

W Polsce w nowej, wymagającej sytuacji Yumiko pomagają mąż i teściowa.

Poród Sai, jak sama mówi, był łatwy, trwał osiem godzin.

– Chciałam skorzystać ze znieczulenia, ale za późno przyjechaliśmy do szpitala – wspomina. – W Japonii, jeśli chcesz otrzymać epidural, musisz dużo wcześniej wybrać szpital, który świadczy taką usługę, i uprzedzić o tym personel medyczny. Ponadto musisz zdecydować, kiedy urodzisz! Ustalacie z lekarzem datę, przyjeżdżasz do szpitala, podają ci znieczulenie oraz oksytocynę wywołującą poród i rodzisz. Jednak w Japonii zaledwie dziesięć procent kobiet korzysta ze znieczulenia.

Porody rodzinne nie są popularne, zdarzają się prawie wyłącznie wśród nowoczesnych mieszkańców metropolii.

– Gdyby to nie była Polska, to nie chciałabym, żeby Bartek widział mnie podczas porodu – mówi Saya. – Ale po tym doświadczeniu przekonałam się, że to była dobra decyzja. Urodziłam w towarzystwie męża i mocniej czuję, że teraz jesteśmy rodziną.

W Japonii poród zawsze był sprawą kobiet, nawet wtedy wymaga się od nich właściwego zachowania. Japonki powinny rodzić w ciszy, mimo bólu nie wypada im krzyczeć.

– Bardziej niż wyglądu swojego ciała podczas porodu obawiałam się tego, że Bartek będzie widział, jak wrzeszczę z bólu. Martwiłam się, że nie będę potrafiła zachować się godnie w tej sytuacji – tłumaczy Saya. – Po wszystkim byłam niesamowicie głodna. Położna powiedziała, że zaraz poda mi coś do jedzenia. Jakież było moje zdziwienie, gdy przyniosła kanapkę z masłem i serem! U nas w kraju byłoby to nie do pomyślenia – śmieje się.

W kulturze japońskiej jedzenie i sposób serwowania posiłków mają ogromne znaczenie. W większości szpitali po porodzie podaje się wystawną kolację, która ma upamiętnić to ważne wydarzenie, jakim są narodziny dziecka.

W japońskich szpitalach noworodki raczej nie przebywają w tych samych pokojach co ich mamy, są umieszczane w osobnym pomieszczeniu, gdzie znajdują się pod opieką pielęgniarek. Karmienie piersią na zawołanie nie jest mile widziane, wszystko powinno funkcjonować według szpitalnego regulaminu i rytmu. Przed karmieniem i po nim należy zważyć dziecko, by wiedzieć, ile zjadło, precyzyjne notatki zostawia się przy łóżeczku malucha. Te kilka dni spędzone w szpitalu, gdy niemowlętami zajmuje się personel medyczny, uważa się za czas odpoczynku dla młodych matek. Przed opuszczeniem szpitala otrzymuje się drobiazg na pamiątkę narodzin dziecka, może to być zdjęcie maluszka, odcisk jego stóp na materiale lub papierze, czasami nagranie pierwszego krzyku czy kikut pępowiny.

5, 6. Miesięczna Sachi w objęciach taty

Siniaki na pupie

Moja mama kazała mi ją zachować. – Saya pokazuje mi kawałek zasuszonej pępowiny swojej córki starannie umieszczony w drewnianym pudełeczku. – Wierzymy, że jak odejdziemy z tego świata, to pępowina naszego dziecka będzie dowodem na Sądzie Ostatecznym, że jako mamy zrobiłyśmy dobry uczynek. Dodatkowo jest świadectwem tego, że to naprawdę nasze dziecko – wyjaśnia. – A jeśli zaparzy się herbatę z tego kawałka pępowiny, będzie to najlepsze lekarstwo, które pozwoli przywrócić dziecku zdrowie. Tak przynajmniej twierdzi moja mama. – Saya uśmiecha się.

Dla Yumiko pierwsze doświadczenia macierzyńskie nie były bezproblemowe. Kaito nie potrafił ssać piersi ani smoczka od butelki.

7. Kaito

– Musiałam karmić go rurką. Wymagało to dużo zręczności i doskonałej organizacji. Karmiłam go co dwie godziny. Za każdym razem należało sterylizować rurkę i butelkę – wspomina. – Przez pierwsze tygodnie w ogóle nie spałam. Dopiero po miesiącu mały był wystarczająco silny, by zacząć jeść z mojej piersi. – Widzę, że nie był to dla Yumiko najłatwiejszy czas. – Zawsze martwiłam się, czy dziecko zjadło odpowiednio dużo. Byłam zaskoczona, że to wszystko kosztuje tak wiele energii i uwagi.

Dziewięćdziesiąt procent azjatyckich dzieci rodzi się z mongolskimi plamami na ciele. Te sinofioletowe znamiona pojawiają się na ramionach, plecach i pośladkach noworodków i małych dzieci.

– Moja córka ma mongolskie plamy na ramionach i pupie. U europejskich dzieci one nie występują, dlatego czasami spotykają mnie zabawne sytuacje – opowiada Saya. – Moja teściowa jest Polką i kiedy zobaczyła znamiona u Sachi, pomyślała, że biję swoje dziecko, bo one naprawdę wyglądają jak spore siniaki – śmieje się.

8. Sachi

Znamiona te przeważnie znikają do czwartego roku życia.

W trakcie poporodowej pielęgnacji japońskie mamy obwiązują tułów specjalnym pasem lub zakładają wysokie elastyczne majtki. Wszystkie te działania mają na celu zmniejszenie rozmiaru brzucha i bioder. Należy również masować piersi, by uniknąć obrzęków i zatorów mleka. W Japonii popularne jest karmienie piersią, jednak decyzja o metodzie podawania jedzenia należy do mamy.

– Byłam zaskoczona, bo w Polsce wiele kobiet karmi wyłącznie piersią – mówi Yumiko. – W Japonii robimy to pół na pół, czyli kilka posiłków z piersi, a następnie kilka z butelki z mlekiem zastępczym. W Polsce lekarze i położne nalegali, bym karmiła piersią, moja mama powiedziała jednak, że nie muszę się męczyć, jeśli nie chcę lub jest to dla mnie bolesne. W końcu udało mi się ustabilizować naturalne karmienie i jestem z tego zadowolona.

Saya i Bartek śpią w jednym łóżku z maleńką Sachi. W japońskich rodzinach fizyczny kontakt z dziećmi uważa się za istotny element ich rozwoju. W niektórych regionach Japonii, nawet gdy dziecko śpi już oddzielnie, zimą ponownie staje się lokatorem rodzicielskiego łóżka, bo razem jest zawsze cieplej. Bliskość matki uznaje się za konieczną, często dzieci są noszone na plecach lub brzuchu, owinięte materiałem albo w nowoczesnych nosidełkach. Japończycy nie wierzą w wypłakanie dziecka – element wychowania uznawany w pewnych kręgach kulturowych za ważny w procesie usamodzielniania. Matka musi być obok, by ukoić płacz maleństwa, na tym polega jej rola.

Pierwszy stały posiłek podaje się po ukończeniu czwartego miesiąca życia. Najpopularniejszą potrawą, która stanowi podstawę późniejszych posiłków, jest moczi, czyli ciasto z klejącego ryżu. Klejący lub słodki ryż to specjalna odmiana, która charakteryzuje się tym, że po ugotowaniu ziarenka są bardzo lepkie. Można przygotować go na kilka sposobów, w zależności od wieku dziecka. Na początku podaje mu się jedynie gęstą wodę z wygotowanego ryżu, następnie rozgotowany ryż. Do moczi stopniowo dodaje się warzywa, mięso i rybę. Uważa się, że jest to doskonały posiłek nie tylko dla dzieci, lecz także dla osób starszych i chorych lub w trakcie rekonwalescencji.

Wojownicze lalki

W życiu japońskiego dziecka jest wiele ważnych świąt. Pierwsze z nich odbywa się siedem dni po narodzinach. To shichiya, czyli ceremonia nadania imienia. Zgodnie ze zwyczajem imię dziecka kaligrafuje się na ozdobnym papierze, który można kupić w każdym sklepie. Meimeisho – kartkę z imieniem dziecka, datą urodzenia i odciskiem jego stopy – wiesza się nad łóżkiem malucha. Można zostawić ją w rodzinnej świątyni lub podarować osobie, która nadała dziecku imię.

W trzydziestym pierwszym dniu życia chłopca i w trzydziestym trzecim dniu życia dziewczynki rodzice oraz dziadkowie wyznający shintoizm idą do świątyni, by modlić się o zdrowie i dobre życie dziecka. Miyamairi to wyjątkowy dzień, dlatego zgodnie z tradycją należy założyć kimono, a dziecko owinąć białą szatką.

W setnym dniu życia, zgodnie z tradycją, Yumiko serwuje Kaitowi symboliczny pierwszy posiłek. Okui-hajime obchodzi się sto lub sto dwadzieścia dni po narodzinach. Ta uroczystość symbolicznie przygotowuje dziecko do spożywania pokarmu innego niż mleko matki. Yumiko nie wie, w jaki sposób organizuje się to święto, więc szuka informacji w internecie. Dowiaduje się, że posiłek ten zawsze składa się z kilku potraw, a każda z nich ma szczególne znaczenie. Cała ryba z głową – na szczęście; kasztany – by zęby dziecka mogły rozdrabniać twarde pokarmy; umeboshi (peklowana śliwka) – by dziecko żyło długo, zestarzało się i jego skóra stała się tak pomarszczona jak suszona śliwka, wieprzowina – by uhonorować przodków; sekihan (szczęśliwy ryż) – dla radości oraz zupa sumashi (tradycyjna lekka zupa z suszonych ryb, wodorostów i cebuli). Czasem radzi się rodzicom, by dziecko trzymało pałeczki i próbowało jeść samodzielnie, wówczas nie będzie głodne przez całe życie, ale nie wiem, jak to w ogóle możliwe. Dawniej do menu było również zaliczane sake! Potrawy należy serwować w specjalnych czerwonych i czarnych naczyniach.

9. Flagi w kształcie karpia – symbolu święta chłopców Kodomo no Hi

Kiedy japońskie domy są barwnie udekorowane, a wysoko nad ich dachami powiewają biało-czerwone wstążki oraz papierowe chorągiewki w kształcie karpia, które poruszane wiatrem sprawiają wrażenie, jakby płynęły po niebie, oznacza to, że zbliża się piąty maja – święto Kodomo no Hi, czyli Dzień Dziecka. Dawniej to wydarzenie było znane pod nazwą Tango no Sekku i dedykowano je tylko chłopcom. W maju, w każdym domu, w którym są dzieci, honorowe miejsce zajmują lalki w strojach wojowników. Chronią chłopców przed złymi mocami oraz przekazują męskie wartości i cechy, jakie się im przypisuje. Natomiast karp stanowi symbol tego święta, wyobraża moc, determinację w osiąganiu celów oraz pokonywaniu przeszkód. Karpia uważa się za szczególną rybę, gdyż potrafi płynąć pod prąd, co jest odbierane jako siła i konsekwencja w przezwyciężaniu trudności. Tradycja Kodomo no Hi liczy sobie już kilka wieków, obecnie jest to dzień, w którym wszyscy życzą swoim dzieciom długiego i szczęśliwego życia, a maluchy okazują wdzięczność swoim rodzicom.

Nie tylko chłopcy mają w Japonii swoje święto, również dziewczynki obchodzą swój specjalny dzień – Hina Matsuri, czyli Festiwal Lalek. Święto wypada trzeciego marca i wywodzi się z chińskiego Festiwalu Kwitnących Brzoskwiń. Saya chce świętować Hina Matsuri, by jej córka była zawsze szczęśliwa. W Japonii udekorowałaby dom gałęziami kwitnącej brzoskwini, symbolizującej szczęśliwe małżeństwo, stabilność i łagodność. W tym dniu w japońskich rodzinach wyjmuje się starannie przechowywane lalki, przekazywane z pokolenia na pokolenie, które często mają wartość nie tylko pamiątkową. Zgodnie ze zwyczajem młode mężatki zabierały swoje lalki ze sobą do nowego domu. To nie są zwykłe zabawki, lecz repliki pradawnego cesarza, cesarzowej i ich poddanych. Z okazji swojego pierwszego święta maleńka Sachi otrzymała od babci lalki kupione w Japonii. Para cesarska jest starannie wykonana i ubrana w piękne, bogato zdobione kimona. To dopiero początek przyszłej kolekcji, tradycyjny zestaw figurek składa się z piętnastu lalek. Zazwyczaj są prezentowane na podstawce przypominającej schody udekorowane czerwonym dywanem. Na szczycie schodów siedzi para cesarska, poniżej trzy damy dworu, następnie pięciu muzyków, na czwartym stopniu umieszcza się dwóch ministrów, niżej trzech samurajów lub strażników, na szóstym stopniu znajduje się wyposażenie cesarskiego pałacu, wreszcie na siódmym przedmioty używane poza pałacem. Korzenie japońskiego Dnia Dziewczynek kojarzą mi się ze słowiańskim zwyczajem topienia marzanny. Dawniej laleczki były robione z papieru, sadzano je na łódeczkach, a strumień rzeki porywał ich maleńkie postacie do morza. Gdy matki robiły laleczki, w symboliczny sposób przenosiły na nie choroby i trudności, które mogłyby dotknąć dziecko. Figurki były pożegnaniem zimy i powitaniem wiosny, światła i życia. Dziś wszyscy cieszą się widokiem pięknych lalek na przełomie lutego i marca, jednak pamiętają też, by schować je z powrotem do pudełek wieczorem trzeciego marca, istnieje bowiem przesąd, że jeśli lalki zostaną dłużej na widoku, opóźni to zamążpójście dziewczynki.

10. Tradycyjne lalki, którymi dekoruje się domy z okazji święta Hina Matsuri

Mama, która podaje smoczek, jest leniwa!

Japońskie mamy mają też szczególny stosunek do używania smoczków.

– Nie korzystamy ze smoczka – mówi Saya. – Moje dziecko po prostu go nie lubi, ale poza tym w Japonii prawie w ogóle się ich nie używa. Jeśli japońska mama stosuje smoczek, to z pewnością zostanie uznana za leniwą. Uważa się, że smoczki nie rozwiązują problemu, a jedynie ułatwiają życie matce. Używanie ich bywa odbierane jako obojętność na problemy dziecka.

Jeśli chodzi o naukę podstawowych czynności, takich jak mycie zębów, jedzenie czy ubieranie się, Yumiko korzysta z popularnego w Japonii programu edukacyjnego, który za pomocą krótkich wesołych filmików z udziałem dzieci i maskotek zachęca malucha do samodzielności.

– Filmy są dostosowane do wieku dziecka. Uczą piosenek, wierszyków, zasad dobrego wychowania – tłumaczy Yumiko, a nasze równolatki skaczą przed ekranem, naśladując wielkiego tygrysa wykonującego proste ćwiczenia gimnastyczne. Mają przy tym mnóstwo zabawy i nie wygląda na to, żeby mojej córce przeszkadzało, że wszystko jest po japońsku.

Zarówno Yumiko, jak i Saya ustaliły ze swoimi polskimi mężami, że będą mówiły do dzieci w języku ojczystym.

– Każdego dnia czytam Kaitowi japońskie książeczki – opowiada Yumiko. – Poznał już popularnych bohaterów japońskich bajek, uczę go też tak ważnych w naszej kulturze powitań, ukłonów, całego japońskiego savoir-vivre’u.

Yumiko twierdzi, że w kwestiach wychowawczych japońskie mamy są dużo bardziej zasadnicze niż Polki.

– Tutaj daje się maluchom naprawdę wiele swobody – mówi.

Saya uważa, że polskie i japońskie matki mają odmienne zdania w wielu, nawet podstawowych kwestiach.

– Byłam bardzo zaskoczona, że w Polsce dzieci zawsze muszą nosić skarpetki, kiedy są w domu. Przecież nie zamarzną! W Japonii jest zupełnie na odwrót. Boso znaczy zdrowo – tłumaczy Saya. – Na spacerze, kiedy moje dziecko ma bose stopy, nawet latem nad wózkiem pochylają się starsze panie i biadolą: „Zimne nóżki, zimne nóżki”. Zupełnie tego nie rozumiem – kończy z uśmiechem.

To prawda, od kiedy Saya mi o tym powiedziała, zdałam sobie sprawę, że uwagą, jaką w dzieciństwie najczęściej słyszałam od rodziców, było: „Załóż kapcie! Nie chodź boso!”. Teraz i ja bezustannie strofuję w ten sposób moją córkę. Postanowiłam przyjąć japoński punkt widzenia i wyzwolić się od tych myśli, ale to niełatwe. Widok bosych stóp na parkiecie o poranku zawsze stawia przede mną widmo kataru.

– Jak to w normalnej japońskiej rodzinie, moi rodzice nigdy nie powiedzieli mi, że mnie kochają – wspomina Saya. – Nie pamiętam, żeby mnie przytulali. To przez japońską kulturę. Nie czułam się z tego powodu źle, ale mimo że ich lubię, obawiam się ich dotknąć. Nie mogę sobie wyobrazić, że się przytulamy. Od kiedy zobaczyłam, jak funkcjonuje rodzina mojego męża, powtarzam sobie codziennie, że muszę okazywać miłość mojej córce. Przytulać ją tak często, jak to możliwe. Chcę, by słyszała, czuła i wiedziała, że ją kocham.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: