Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Mariaż marzeń - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
Maj 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
10,99

Mariaż marzeń - ebook

Kolejny artykuł w tabloidach o ekscesach Madison Archer utwierdza jej ojca, znanego biznesmena, w przekonaniu, że czas zakończyć serię skandali. Postanawia, że Madison ma się ustatkować i wyjść za mąż. Przedstawia jej czterech kandydatów. Jednym z nich jest Rosjanin Viktor Beck, w którym Madison od lat jest zakochana. Trudno jej się jednak cieszyć z tego, że Viktor poślubi ją, by zyskać pozycję w firmie, a nie z miłości do niej. Tymczasem romantyczny Rosjanin zaskakuje ją…

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-276-2079-8
Rozmiar pliku: 821 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Madison Archer prawie upuściła kubek z gorącą kawą na widok porannych tytułów w większości internetowych portali. Krzykliwe nagłówki oznajmiały całemu światu, że łączyła ją intymna i perwersyjna relacja z Perrym Timwaterem. Przeraziła ją jednak nie tyle sama treść obraźliwych insynuacji, ale ich źródło: jej wieloletni przyjaciel Perry. W przytaczanym przez dziennikarzy wywiadzie twierdził rzekomo, że Madison lubiła być zdominowana w sypialni i poszukiwała mocnych wrażeń z wieloma parterami. Zdrajca posunął się nawet do tego, że przedstawił się jako ofiara jej notorycznej niewierności, która zmusiła go do zakończenia ich niezdrowego związku. Madison zacisnęła dłonie w pięści ‒ najchętniej przyłożyłaby teraz podłemu Perry’emu prosto w nos. Jak mógł?! Uważała go za swojego przyjaciela! Poznali się na pierwszym roku studiów, kiedy złamane przez Viktora Becka serce Madison krwawiło po odrzuceniu, jakie zafundował jej pierwszy mężczyzna, który rozpalił jej nastoletnie serce. Zabawny, beztroski Perry pomógł jej odzyskać radość życia, a ona zrewanżowała mu się wsparciem przy zaliczaniu kolejnych kursów z ekonomii i księgowości. Towarzyszył jej podczas wyjść, a ona przedstawiała go wpływowym znajomym z wyższych sfer, do których sam nigdy nie uzyskałby dostępu. I nigdy, nawet przez chwilę ich związek nie wykroczył poza sferę czysto platonicznej przyjaźni.

Usłyszała walenie do drzwi i otrząsnęła się z szoku.

‒ Maddie, to ja, otwórz!

Madison otworzyła pospiesznie drzwi i wpuściła do środka czarnowłosą Romi Grayson dzierżącą w dłoni apetycznie pachnącą torbę z ich ulubionej piekarni.

‒ Przybywam z lekarstwem na wszystkie bolączki – oznajmiła, potrząsając energicznie grzywką.

‒ Dzisiaj chyba nawet croissanty z czekoladą nie pomogą. ‒ Maddie opadła bez siły na krzesło.

Oczy Romi połyskiwały gniewnie.

‒ Perry oszalał, co?

‒ Widziałaś nagłówki?

‒ Tak, zajrzałam do internetu po tym, jak odebrałam telefon od dziennikarza domagającego się komentarza na temat perwersyjnych upodobań seksualnych mojej najbliższej przyjaciółki. ‒ Romi uśmiechnęła się kwaśno. ‒ Miałam ogromną ochotę powiedzieć mu, że jesteś dziewicą, ale oczywiście nie zniżyłam się do dyskutowania o twoim życiu intymnym z pismakami.

‒ Dziękuję, przynajmniej tobie mogę ufać. Swoją drogą, wiadomość, że w wieku dwudziestu czterech lat pozostaję dziewicą, pewnie okazałaby się jeszcze większą sensacją niż te obrzydliwe kłamstwa Perry’ego.

Romi pokiwała głową.

‒ Obie wiemy, kto cię tak opętał, że nie dostrzegasz nawet innych mężczyzn…

‒ Romi! ‒ Maddie zgromiła przyjaciółkę wzrokiem. Nie chciała nawet myśleć, co na widok artykułów pomyślał sobie jej niedościgniony ideał mężczyzny.

‒ Myślisz, że Viktor uwierzy w te brednie?

Jeśli zacznę się nad tym zastanawiać, na pewno zwariuję, pomyślała. Wolała skupić się na reakcji innych, poczynając od jej wiecznie zajętego interesami ojca, którego akceptację desperacko próbowała sobie zaskarbić, przeważnie bez skutku. Jednak ten skandal na pewno nim wstrząśnie.

‒ Ojciec mnie zabije.

Po nagłej śmierci młodej i niepokornej żony, pan Archer umieścił swą jedyną córkę w szkole z internatem. Żeby zwrócić na siebie uwagę nieobecnego ojca, Maddie realizowała coraz bardziej ryzykowne pomysły, a goniący za zyskiem paparazzi dokumentowali każdy jej krok. Nie minęło wiele czasu, a dziewczyna już zapracowała sobie na przydomek Szalonej Maddie. Przez kolejne dziewięć lat ojciec, zamiast poświęcić zagubionej córce więcej czasu, odsuwał się od niej coraz bardziej, jedynie od czasu do czasu wyrażając swą dezaprobatę dla jej zachowania.

‒ Jeśli sam nie zejdzie najpierw na zawał ‒ zauważyła przytomnie Romi i wetknęła przyjaciółce w dłoń pachnący czekoladą rogalik.

‒ Nawet tak nie mów! ‒ Madison zgromiła wzrokiem przyjaciółkę i odłożyła croissanta, nie tknąwszy go.

‒ Przepraszam, ale sama przyznasz, że przy jego trybie życia…

Maddie pokiwała głową ze zrozumieniem.

‒ Tym razem gadulstwo Perry’ego wpędziło mnie w prawdziwe tarapaty ‒ westchnęła. ‒ Gdzie on miał rozum?

Romi rzuciła przyjaciółce spojrzenie pełne niedowierzania.

‒ Przecież w końcu się odważyłaś i odmówiłaś udzielenia mu kolejnej pożyczki, czego się więc spodziewałaś? Brukowce świetnie płacą za takie wyssane z palca rewelacje, a on jak zawsze potrzebuje pieniędzy. Idiota ‒ dodała, parskając pogardliwie.

Madison zazwyczaj broniła Perry’ego przed surowo go oceniającą przyjaciółką, ale tym razem musiała jej przyznać rację. Westchnęła ciężko.

‒ I co ja teraz zrobię?

‒ Pozwiesz go!

‒ Jego słowo przeciw mojemu. ‒ Maddie nie miała złudzeń; pozowali przecież do zdjęć, udając parę i świetnie się przy tym bawiąc. Ufała mu bezgranicznie, aż do dziś…

‒ Pasożyt ‒ warknęła Romi i zatopiła zęby w słodkiej bułeczce.

‒ Nie mogę w to uwierzyć ‒ jęknęła Maddie.

Romi wzniosła oczy do nieba i pogłaskała zdruzgotaną przyjaciółkę po dłoni.

‒ Zawsze możesz napuścić na niego ludzi ojca. Ten spec od mediów zje go na śniadanie. Tylko że ty pewnie nadal uważasz Perry’ego za swojego przyjaciela?

Maddie unikała wzroku przyjaciółki, która przyglądała jej się podejrzliwie.

‒ Nie ‒ bąknęła. ‒ Już nie.

Romi podeszła do niej i objęła ją mocno.

‒ Kochana, tak mi przykro.

Maddie z trudem opanowała łzy.

‒ Ufałam mu.

‒ Rozumiem, ale niestety okazał się wydmuszką. Piękny z zewnątrz, pusty wewnątrz. ‒ Ton głosu Romi zdradzał jej własne rozczarowanie napotkanymi w życiu fałszywymi przyjaciółmi.

‒ Dobre porównanie. ‒ Maddie zaśmiała się gorzko.

Przerwał im krótki dźwięk szczekającego groźnie psa dobiegający z leżącego na stole telefonu. Maddie zerknęła na wyświetlacz.

‒ Asystentka ojca ‒ wyjaśniła zdziwionej przyjaciółce. Romi roześmiała się głośno.

Wiadomość zawierała zaledwie kilka słów.

‒ Ojciec chce się ze mną spotkać dzisiaj przed jedenastą.

W myślach już zaczęła gorączkowo reorganizować swoje plany, ale w porę otrzeźwiała.

‒ Myśli, że wszystko rzucę i stawię się na jego wezwanie. ‒ Maddie wiedziała, że nawet posłuszeństwo nie załagodzi gniewu surowego ojca, nie zamierzała więc stawać na głowie, żeby mu się przypodobać. „Mogę być po dwunastej” odpisała i rzuciła telefon na stół. Piętnaście minut później, gdy Romi już wyszła, telefon znów się rozdzwonił. Tym razem potężny prezes Archer postanowił osobiście porozmawiać z wyrodną latoroślą. Maddie parsknęła pogardliwe, ale odebrała.

‒ Oczekuję cię o dziesiątej czterdzieści pięć ‒ oznajmił ojciec bez słowa powitania. ‒ Nie spóźnij się.

‒ Przecież wiesz, że przed południem jestem zajęta.

Kiedyś próbowała mu opowiedzieć o swojej pracy charytatywnej z dziećmi w publicznej szkole podstawowej, ale wyśmiał ją już po kilku słowach. Dał jej jasno do zrozumienia, co myśli o angażowaniu się w niedochodowe przedsięwzięcia, dlatego od tamtej pory dbała o to, by jej dwa życia nigdy ze sobą nie kolidowały: w ciemnej peruce i brązowych szkłach kontaktowych jako Maddie Grace pomagała co rano maluchom z biednych rodzin w nauce, a wieczorami jako rudowłosa celebrytka Maddie Archer pozowała dla paparazzich w klubach i restauracjach.

‒ Dziesiąta czterdzieści pięć ‒ powtórzył lodowatym tonem Jeremy Archer i rozłączył się.

Dokładnie za dwadzieścia jedenasta ubrana w mundurek bogatej dziedziczki Madison wysiadła z windy na dwudziestym dziewiątym piętrze zlokalizowanego w samym centrum finansowej dzielnicy San Francisco budynku należącego do imperium Archera. Na jej kamiennej twarzy nie widać było nawet cienia targających nią uczuć. Delikatny, nieskazitelny makijaż podkreślający błękit jej oczu i idealnie ułożone fale ognistorudych włosów sięgających za ucho dopełniały wizerunku konkretnej i opanowanej młodej kobiety, diametralnie różnego od odmalowanego przez Perry’ego obrazu rozpieszczonej i rozpustnej córki miliardera. Nawet jej stonowana torebka, buty i odziedziczony po matce zegarek, pochodzące z najbardziej luksusowych domów mody, nie drażniły ostentacyjnym przepychem. Bez pukania, zdecydowanym krokiem weszła do sali konferencyjnej. Przystanęła w drzwiach i z wysoko uniesioną głową stawiła czoło mężczyznom zebranym przy owalnym stole. Przy okazji szybko się zorientowała w swoim położeniu. U szczytu stołu, tak jak się spodziewała, siedział jej ojciec, na przeciwko jego spec od kontaktów z mediami, a po prawej stronie prezesa…Viktor Beck.

Romi miała rację, twierdząc, że przystojny brunet, prawa ręka ojca, opętał ją. Zakochała się w nim od pierwszego wejrzenia dziesięć lat wcześniej, gdy zaczął pracę w korporacji Archera. Jej nastoletnie zadurzenie z czasem przekształciło się w coś o wiele poważniejszego. Dlatego żaden mężczyzna nigdy nie wydawał jej się wart uwagi. Żaden nie dorastał Viktorowi, do pięt. Fakt, że miał być świadkiem jej upokorzenia, przyprawił Maddie o natychmiastowy ból brzucha, choć od początku wiedziała, że jego zaangażowanie było nieuniknione.

Mniej oczywista wydała jej się obecność dwóch innych mężczyzn, wysokiego szczebla menedżerów z firmy ojca, oraz trzeciego, charyzmatycznego gościa, którego przystojna twarz wydawała jej się znajoma, choć nie mogła sobie przypomnieć skąd. Na stole, przed każdą ze zgromadzonych osób leżał plik dokumentów, a na wierzchu każdego znajdował się egzemplarz brukowca, któremu postanowił się zwierzyć Perry. Tylko przed Viktorem zauważyła dodatkowy komplet dokumentów wyglądający na umowę. Powitała ojca uśmiechem, którym od lat maskowała smutek i cierpienie.

‒ Widzę, że nie przyszło ci nawet do głowy, żeby omówić tę sprawę ze mną w cztery oczy.

‒ Siadaj, Madison ‒ rzucił sucho.

Po tylu latach nie powinna się przejmować jego zachowaniem, a jednak nadal ojciec potrafił jej sprawić przykrość jednym słowem. Po chwili ociągania spełniła jego polecenie.

‒ Rozumiem, że wystosowaliście już list z żądaniem sprostowania?

Ponieważ ojciec uparcie milczał, Maddie spojrzała pytająco na jego speca od mediów.

‒ Czy istnieje szansa, że twój były kochanek zdementuje swoje rewelacje? ‒ zapytał spec beznamiętnie.

‒ Po pierwsze, nigdy nie był moim kochankiem. Po drugie, nawet jeśli tego nie zrobi, i tak możemy pozwać brukowiec o zniesławienie ‒ odpowiedziała natychmiast, choć wiedziała, że szanse na wygraną były marne.

‒ Nie zwykłem marnować czasu i środków na słabo rokujące przedsięwzięcia ‒ przerwał dyskusję Jeremy.

‒ Chyba nie wierzysz w te bzdury?! ‒ Maddie nie zdołała ukryć niedowierzania.

Ojciec spojrzał na nią lodowatym wzrokiem i oświadczył:

‒ W co ja wierzę, nie ma teraz znaczenia.

‒ Dla mnie ma.

W sali konferencyjnej znajdowały się dwie osoby, na których aprobacie jej zależało: ojciec i Viktor. Zerknęła na tego drugiego, ale z jego zasępionej miny niewiele dało się wyczytać. Ciemnobrązowe oczy patrzyły na nią poważnie. Kiedyś, dawno temu, zapewne uśmiechnąłby się do niej albo nawet mrugnął figlarnie, ale od czasu, gdy po pierwszym roku studiów przyjechała do domu na wakacje, ich relacja zmieniła się diametralnie. I mimo że sama była temu winna, i tak nie potrafiła się pogodzić z dystansem, jaki ich teraz dzielił.

Jeremy Archer chrząknął.

‒ Ta haniebna afera przyspieszyła jedynie realizację planu, nad którym pracowałem już od jakiegoś czasu. Nie zamierzam dłużej tolerować twoich wyskoków, Madison.

Kierowana złym przeczuciem, spojrzała uważniej na ojca. Jej zdaniem przesadzał. Maddie i Romi brały udział w demonstracjach w obronie zamykanych szkół, wieszały dla Green Peace bannery na mostach, z których następnie Maddie skakała na bungee, żeby zwrócić uwagę mediów na ważkie kwestie społeczne i ekologiczne. Niestety najwięcej uwagi brukowce zawsze poświęcały jej życiu prywatnemu i bardziej ekscytowały się ryzykownymi wyprawami snowboardowymi dziedziczki niż jej politycznymi manifestacjami. Jednak pół roku temu, gdy po skoku ze spadochronem wylądowała w szpitalu z pękniętą miednicą, uspokoiła się, tak jakby ostatecznie zrozumiała, że w ten sposób nigdy nie zdobędzie upragnionej uwagi ojca. Nie tylko nie odwiedził jej wtedy w szpitalu, nie zaprosił jej także do rodzinnego domu na czas rehabilitacji.

‒ Co masz na myśli? ‒ zapytała podejrzliwie.

Zanim Jeremy zdążył odpowiedzieć, Viktor odezwał się po raz pierwszy.

‒ Mam rozumieć, że Madison nie zapoznała się z treścią kontraktu? Zakładasz z góry, że się zgodzi? ‒ W jego głębokim, miękkim głosie wyraźnie pobrzmiewało niezadowolenie.

‒ Oczywiście, że się zgodzi. ‒ Ojciec spiorunował córkę wzrokiem. ‒ W przeciwnym wypadku zerwę z nią wszelkie kontakty.

Same słowa ojca wydawały się okrutne, ale bezlitosne przekonanie, z jakim je wygłosił, zmroziły Maddie. Mimo że zadał jej straszliwy cios, starała się zachować kamienną twarz.

‒ A wszystko przez to? ‒ Machnęła ręką w kierunku leżącej na stole gazety. ‒ Przecież to nieprawda!

‒ Nie pozwolę, żebyś szargała dobre imię moje i mojej firmy!

‒ Ja? ‒ Naprawdę nie rozumiała reakcji ojca, żaden z jej dotychczasowych wybryków nie zasługiwał nawet na miano skandalu, a kłamstwa Perry’ego były jedynie stekiem bzdur i oszczerstw.

Jeremy zaczął czytać na głos nagłówki, a Maddie z trudem powstrzymywała palące łzy upokorzenia. Żałowała, że nie odziedziczyła po ojcu zimnej obojętności, z jaką zawsze traktował bliskich.

‒ Mówiłam już przecież, że Perry kłamał ‒ powtórzyła bezsilnie.

‒ Dlaczego? ‒ zainteresował się nagle spec od mediów.

Maddie wzruszyła ramionami.

‒ Dla pieniędzy? Żeby się zemścić? ‒ Odrzucała jego zaloty, odmówiła mu kolejnej pożyczki, ponieważ od lat brał od niej pieniądze i nigdy ich nie zwracał. To wystarczyło. Tylko dlaczego nikt jej nie wierzył? ‒ W każdym razie to kłamstwa ‒ oświadczyła z godnością.

‒ Musimy podjąć zdecydowane działania ‒ zawyrokował Jeremy, ignorując zapewnienia córki.

‒ Przynajmniej co do tego się zgadzamy. Zacznijmy od żądania dementi i przeprosin. Mogę też udzielić wywiadu i opowiedzieć prawdę ‒ zgodziła się niechętnie, bo nie znosiła kontaktów z dziennikarzami. W zaistniałej sytuacji nie miała jednak wyjścia, skłonna była nawet ujawnić istnienie Maddie Grace, żeby podreperować swój wizerunek.

Ojciec machnął niecierpliwie ręką.

‒ Wydawało mi się, że wyrażam się jasno: nie chodzi mi o chwilowe zażegnanie ostatniego skandalu.

‒ O co ci więc chodzi? ‒ zapytała ponownie zdezorientowana Maddie.

‒ O twój styl życia, który rujnuje reputację mojego nazwiska.

‒ Czego oczekujesz? Chcesz, żebym podjęła pracę w AIH? ‒ spytała, ale nie spodziewała się odpowiedzi twierdzącej. Wielokrotnie podkreślała, że nie zamierza angażować się w pracę w międzynarodowym holdingu ojca i nie przejmie po nim schedy. Zdawało jej się nawet, że się ucieszył i wszystkie swoje nadzieje ulokował w Viktorze. ‒ W jakiejś innej firmie? ‒ dodała, kiedy nie odpowiedział.

Jej ojciec wydął pogardliwie usta.

‒ Żadna szanująca się firma cię nie zatrudni ‒ rozwiał jej złudzenia i roześmiał się chrapliwie.

Maddie, która dawno temu nauczyła się ukrywać uczucia, tym razem oblała się ognistym rumieńcem zawstydzenia. Okrutne słowa ojca uświadomiły jej, że jeśli prawdziwa tożsamość Maddie Grace wyjdzie na jaw, szkoła zapewne zmuszona będzie zerwać z nią współpracę! A wszystko to przez podłego oportunistę, którego uważała za przyjaciela.

‒ Ojciec chce, żebyś wyszła za mąż ‒ wyjaśnił w końcu Viktor.

W pierwszej chwili chciała parsknąć śmiechem, ale poważna mina Viktora zmroziła ją. Ojciec nie zaprzeczył. Rozejrzała się dookoła; pozostali uczestnicy spotkania udawali szalenie zajętych stukaniem w swoje telefony i tablety.

‒ Chcesz, żebym wyszła za mąż? ‒ upewniła się.

‒ Tak ‒ potwierdził beznamiętnie Jeremy.

‒ Za kogo?

‒ Za jednego z czterech kandydatów. ‒ Ojciec wskazał ręką na siedzących przy stole mężczyzn.

Maddie czuła, że opuszczają ją siły, cała scena wydawała jej się absurdalna, ale Jeremy Archer kontynuował bez mrugnięcia okiem:

‒ Vika już oczywiście znasz, myślę, że pamiętasz też Stevena Whitleya. ‒ Ruchem głowy wskazał menedżera co najmniej dwa razy starszego od Maddie. ‒ To Brian Jones. ‒ Maddie kiwnęła głową trzeciemu mężczyźnie, który uśmiechnął się do niej obleśnie. To jakiś absurd, chory żart, myślała cały czas, zaraz wszyscy wybuchną śmiechem…

‒ Myślałam, że pan jest zaręczony. ‒ Przypomniała sobie hałaśliwą pannicę, która podczas ubiegłorocznego przyjęcia firmowego zanudzała wszystkich historią romantycznych oświadczyn i kłuła pozostałe kobiety w oczy pokaźnym, choć mało gustownym pierścionkiem.

‒ Czy to prawda? ‒ wyraźnie zdenerwowany Jeremy zwrócił się ostro do swojego podwładnego.

Brian Jones skinął głową.

‒ Ale… ‒ zaczął i natychmiast zamilkł, uciszony jednym gestem szefa.

‒ Możesz już wracać do pracy. ‒ Jeremy spojrzał wymownie na Jonesa. Mężczyzna nadąsał się, ale spełnił polecenie i wyszedł z sali konferencyjnej, z brukowcem pod pachą.

‒ Maxwell Black, dyrektor zarządzający BIT. ‒ Ciszę przerwał głos ostatniego z kandydatów. ‒ Miło cię znów widzieć, Madison ‒ dodał ze zniewalającym uśmiechem. Jego pewność siebie i przeciągłe spojrzenie wprawiły ją w zakłopotanie. Najwyraźniej przystojny blondyn cenił sobie wrażenie, jakie robił na kobietach.

‒ Znów? ‒ zapytała, natychmiast się usztywniając.

‒ Zeszłoroczny bal charytatywny na rzecz badań serca ‒ przypomniał jej.

Madison zmarszczyła czoło, próbując przywołać w pamięci okoliczności ich pierwszego spotkania.

‒ Nie zostaliśmy sobie wtedy przedstawieni. ‒ Maxwell Black uraczył ją kolejnym zabójczym uśmiechem i spojrzał jej głęboko w oczy.

‒ Aha. ‒ Madison nie była w stanie wykrztusić nic więcej. Czuła, że sytuacja zaczyna ją przerastać.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: