Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Marja: powieść ukraińska - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Marja: powieść ukraińska - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 235 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSPO­MNIE­NIE O AN­TO­NIM MAL­CZEW­SKIM

W rzę­dzie wspa­nia­łych utwo­rów po­etycz­nych mie­ści się luba, smęt­na Mar­ja Mal­czew­skie­go. Nowy ten po­jaw w pi­śmien­nic­twie kra­jo­wem, zra­zu zim­ne­go do­znaw­szy przy­ję­cia, – w lat kil­ka do­cze­kał się spra­wie­dli­we­go oce­nie­nia; i chlub­ne­mi od­tąd wi­ta­ny okla­ski, stał się uko­cha­nym po­kar­mem mło­dych serc, tę­sk­no­ty uczu­ciem po­jo­nych.

W ni­niej­szym po­ema­cie, po przed oczy prze­su­wa nam się dziw­nie wier­ny od­blask ca­łe­go je­ste­stwa po­ety: du­szy jego sil­ne­mi roz­draź­nio­nej licz­ne­mi – ser­ca po­wab­ną ro­dzi­mo­ścią roz­tę­sk­nio­ne­go, – wy­obraź­ni bu­rzą dzi­kich wra­żeń wstrzą­sa­nej lub ko­ły­sa­nej grą mi­łych za­chwy­ceń – wznio­słych, uro­czych my­śli nie­kie­dy zdroż­ną za­chod­nio­ścią przy­ćmio­nych – hucz­nych i szum­nych ży­cia jego chwil, wcze­snym smut­nym sko­nem za­mknię­tych.

An­to­ni Mal­czew­ski, star­szy syn je­ne­ra­ła Jana i Kon­stan­cji z Błe­szyń­skich, koło roku 1792 uro­dził się na Wo­ły­niu. W domu ro­dzi­ciel­skim pierw­sze wy­cho­wa­nie ode­braw­szy, wiel­kiej na­ten­czas wzię­to­ści fran­cuz­czy­zną prze­siąkł tak da­le­ce, iż się do­pie­ro póź­no wy­uczył ję­zy­ka pol­skie­go. Na­stęp­nie od­da­ny do szkół Krze­mie­niec­kich, hoży mło­dzian, pa­ła­jąc ocho­tą do nauk, któ­rą pod­sy­ca­ły zna­ko­mi­te zdol­no­ści umy­sło­we, szcze­gól­nie po­świę­cał się ma­te­ma­ty­ce i ry­sun­kom. W roku 1811 wstą­pił do kor­pu­su in­ży­nie­rów by­łe­go księ­stwa war­szaw­skie­go – ale spad­nię­ciem z ko­nia nogę zła­maw­szy, roku 1816, za­wód woj­sko­wy mu­siał opu­ścić. – Roz­mi­ło­wan w krew­nej swo­jej, An­nie, któ­ra wo­la­ła pojść za bo­ga­te­go oby­wa­te­la, – pod pysz­nem nie­bem Włoch, wśród cu­dow­nych wi­do­ków Szwaj­ca­ryi, w roz­kosz­nej sto­li­cy Fran­cu­zów, koił zbo­la­łe ser­ce, do­ga­dza­jąc pra­gnie­niom du­cho­we­go i zmy­sło­we­go ży­cia. – Po­wró­cił do War­sza­wy w roku 1821; stąd prze­niósł się na Wo­łyń i osiadł na dzier­żaw­nej wio­sce, gdzie peł­niąc obo­wiąz­ki zie­mia­ni­na, tak­że li­te­ra­tu­ry dzie­dzi­nę upra­wiał. W tem za­cho­ro­wa­ła mło­da żona są­sia­da jego B… – a Mal­czew­ski za po­mo­cą ma­gne­ty­zo­wa­nia wy­zwo­lił ją z nie­bez­pie­czeń­stwa. Uzdro­wio­na tak po­ko­cha­ła swe­go zbaw­cę, że na­wet po­że­gnaw­szy męża, z An­to­nim do War­sza­wy po­śpie­szy­ła. Tam w ro­man­tycz­ne po­ży­cie ko­chan­ków wnet zaj­rza­ły bie­da i nie­do­sta­tek.. – W roku 1825 na­kła­dem war­szaw­skie­go księ­ga­rza Glücks­ber­ga uka­zał się po­emat Mar­ja, usnu­ty im tle smut­ne­go losu Ger­tru­dy Ko­mo­row­skiej – kry­ty­ka klas­sycz­nej Bi­blio­te­ki pol­skiej* z wy­so­ka za­pa­tru­jąc-

* Bi­blio­te­ka pol­ska, pa­mięt­nik umie­jęt­no­ściom, hi­sto­ryi, li­te­ra­tu­rze, i rze­czom kra­jo­wym po­świę­co­ny. Tom IV., paźdź., list, gru­dzień. War­sza­wa. 1825.

się na utwór no­wo­żyt­nej po­ezyi, tu­szy­ła so­bie: że po­eta "ukształ­ci swój gust i spro­stu­je swo­je po­ję­cie o po­ezyi" – ale nie­ste­ty! dnia 2. maja 1826 roku An­to­ni Mal­czew­ski roz­stał się z tym świa­tem…..

Skrom­ny po­mnik Au­to­ro­wi Mar­ji wzniósł wy­daw­ca Prze­glą­du Na­uko­we­go.

Kil­ka drob­nych wier­szy i po­wie­ści Mal­czew­skie­go czy­ta­my w Roz­ma­ito­ściach Lwow­skich z r. 1820 i 1821; za­mie­ścił je wraz z pol­skim prze­kła­dem Po­dró­ży na Górę Mont­blanc w li­ście do pro­fes­so­ra Pic­te­ta opi­sa­nej przez Mal­czew­skie­go i ogło­szo­nej w cza­so­pi­śmie Bi­blio­thèque uiver­sel­le. A. Bie­low­ski w do­dat­ku do swo­ich wy­dań Mar­ji. W rę­ko­pi­smach po­dob­no spo­czy­wa­ją nie­któ­re inne pra­ce Mal­czew­skie­go, n.p. Li­sty wier­szem i pro­zą, na wzór Igna­ce­go Kra­sic­kie­go; sa­ty­ra: kar­na­wał war­szaw­ski; He­le­na, na­śla­do­wa­nie Bar­ba­ry Ra­dzi­wił­łow­nej Alo­ize­go Fe­liń­skie­go, i po­wieść: Sa­mu­el Zbo­row­ski.

Po pierw­szem wy­da­niu war­szaw­skiem, Mar­ja uka­za­ła się r. 1833 we Lwo­wie w dwuch wy­da­niach na­kła­dem księ­ga­rzy Mi­li­kow­skie­go i Pil­le­ra; r. 1836 wy­szła w Lon­dy­nie, r. 1837 w Agen, r. 1838 we Lwo­wie na­kła­dem Mi­li­kow­skie­go z ob­szer­ną wia­do­mo­ścią o au­to­rze skre­ślo­ną przez A. Bie­low­skie­go; r. 1840 wcie­lo­na zo­sta­ła do kie­szon­ko­wej Ga­le­ryi pi­sa­rzów pol­skich, na­kła­du bra­ci Scher­ków w Po­zna­niu; r. 1843 Mar­ja z przed­mo­wą zna­ko­mi­te­go po­ety zja­wi­ła się w Lip­sku na­kła­dem Broc­khau­sa; r. 1850 w Po­zna­niu na­kła­dem Ł. Merz­ba­cha wy­szła kie­szon­ko­wa edy­cya (tu opusz­czo­ne są przy­pi­ski sa­me­go au­to­ra) – a po raz je­de­na­sty cud­na Mar­ja wy­stę­pu­je w ni­niej­szem ozdob­nem wy­da­niu księ­ga­rza-na­kładz­cy Z. Schlet­te­ra w Wro­cła­wiu. Prze­kład fran­cu­ski Mar­ji znaj­du­je­my w "Les Ukra­inien­nes par Clémen­ce Ro­bert", i pu­blicz­no­ści nie­miec­kie po­dał ją K. Ro­man Vo­gel p.t. An­ton Mal­czew­ski Ma­ria. Ukra­ini­sche Erzäh­lung. Le­ip­zig. 1845.

Wro­cław, 12. mar­ca 1851 r.

A. Mos­bach.

Pieśń I.

Wszyst­ko się dziw­nie ple­cie

Na tym tu bied­nym świe­cie:

A kto­by chciał ro­zu­mem wszyst­kie­ge do­cho­dzić,

I zgi­nie, a nie bę­dzie umiał w to ugo­dzić.

Jan Ko­cha­now­ski.I.

Ej ty na szyb­kim ko­niu gdzie pę­dzisz ko­za­cze?

Czy za­oczył za­ją­ca co na ste­pie ska­cze?

Czy roz­igraw­szy my­śli chcesz użyć swo­bo­dy,

I z wia­trem ukra­iń­skim pu­ścić się w za­wo­dy?

Lub może do swej lu­bej, co cze­ka wśród niwy

Nu­cąc ża­ło­śną dum­kę, le­cisz nie­cier­pli­wy?

Bo i czap­kęś na­su­nął i roz­pu­ścił wo­dze,

A dłu­gi tu­man ku­rzu cią­gnie się na dro­dze;

Za­pał ja­kiś roz­ża­rza two­jej twa­rzy śnia­dość,

I jak świa­teł­ko w polu błysz­czy na niej ra­dość;

Gdy koń, co jak ty dzi­ki lecz po­słusz­ny żyje,

Po­rze szu­mią­cy wi­cher wy­cią­gnąw­szy szy­ję? –

Umy­kaj Czar­no­mor­cu z swą mażą skrzy­pią­cą,

Bo ci sy­no­wie ste­pu two­ją sól roz­trą­cą;

A ty czar­na pta­szy­no co każ­de­go wi­tasz,

I krą­żysz, i za­glą­dasz, i o coś się py­tasz,

Spiesz się swą ta­jem­ni­cę od­kryć ko­za­ko­wi –

Nim skoń­czysz two­je koło, oni ujść go­to­wi.II.

Pę­dzą – a wśród pro­mie­ni zni­żo­ne­go słoń­ca,

Po­dob­ni do ja­kie­go od nie­bia­nów goń­ca –

I dłu­go, i da­le­ko sły­chać ko­pyt brzmie­nie,

Bo na ob­szer­nych po­lach roz­le­głe mil­cze­nie;

Ani we­so­łej szlach­ty ni ry­cer­stwa gło­sy,

Tyl­ko wiatr szu­mi smut­nie ugi­na­jąc kło­sy;

Tyl­ko z mo­gił wes­tchnie­nia, i tych jęk zpod tra­wy,

Co śpią na zwię­dłych wień­cach swo­jej sta­rej sła­wy.

Dzi­ka mu­zy­ka – dzik­sze jesz­cze do niej sło­wa,.

Któ­re duch daw­nej Pol­ski po­tom­no­ści cho­wa;

A gdy cały ich za­szczyt krza­czek po­lnej róży,

Ach! czy­jeż ser­ce, czy­je, w żalu się nie nuży?III.

Mi­nął już ko­zak bez­d­nie 1) i głę­bo­kie jary,

Gdzie się lu­bią ukry­wać wil­ki i Ta­ta­ry;

Przy­le­ciał do fi­gu­ry, co jej wzgó­rek zna­ny,

Bo pod nią już od daw­na upiór po­cho­wa­ny;

Uchy­lił przed nią czap­ki, że­gnał się trzy razy,

I jak wiatr świ­snął ste­pem z pil­ne­mi roz­ka­zy:

I koń rze­ski żad­nym się uro­kiem nie mie­sza,

Tyl­ko par­sk­nął i wierz­gnął i da­lej po­spie­sza.

Ciem­ny Boh po gra­ni­tach srebr­ne szar­fy snu­je,

A śmia­ły, wier­ny ko­zak myśl pana zga­du­je; –

Szu­mi młyn na od­no­dze, i wróg w ło­zie szu­mi,

A żwa­wy, wier­ny ko­nik ko­za­ka ro­zu­mi, –

I przez kwie­ci­ste łąki, przez ostre bo­dja­ki

Lżej się nie prze­su­wa­ją pierz­chli­we su­ma­ki;

I jak strza­ła schy­lo­ny na wy­so­kiej kuli,

Czai się zwin­ny ko­zak, do ko­nia się tuli;

I przez pu­ste bez­dro­ża król pu­sty­ni ru­sza,

A step, koń, ko­zak, ciem­ność, jed­na dzi­ka du­sza.

O! któż mu tam przy­najm­niej po­hu­lać za­bro­ni?

Zgi­nął – w ro­dzin­nym ste­pie nikt go nie do­go­ni.IV.

Ru­szaj, ru­szaj ko­za­cze! po­śpiech na­ka­za­ny;

W sta­rym wy­nio­słym zam­ku nie małe od­mia­ny:

Pan wo­je­wo­da z sy­nem od daw­na w roz­pra­wie,

Dłu­go te­raz roz­ma­wiał, i bar­dzo ła­ska­wie;

A jed­nak, żywe były ura­zy i zwa­dy,

Za­tru­ta serc po­cie­cha, znisz­czo­ne ukła­dy,

I łzy czu­łej roz­pa­czy i py­chy za­pa­łu

Pły­nę­ły czę­sto, gorz­ko, ale bez po­dzia­łu.

Już in­a­czej w tym zam­ku, zni­kły nie­smak, ża­łość,

Ja­śnie­je prze­pych pań­ski, nad­dzia­dów spa­nia­łość;

Już śród licz­ne­go dwo­rzan i służ­by or­sza­ku,

Gro­na pa­ziów, ry­ce­rzy do­mo­we­go zna­ku,

W oka­za­łe kom­na­ty, dłu­go nie­wi­dzia­ny

Ze­szedł pan wo­je­wo­da bo­ga­to przy­bra­ny;

A gdy każ­dy to szczę­ście usi­ło­wał gło­sić,

Zda­wał się wię­cej sy­nem, niż chlu­bą uno­sić.

W spo­koj­nych jego ry­sach trud­no po­znać zna­mię

Głę­bo­kich we­wnątrz uczuć; tyl­ko dziel­ne ra­mię,

Świet­na mowa, dla lu­dzi, imię zna­ko­mi­te,

Co w so­bie to na za­wsze dla wszyst­kich ukry­te.

Lecz te­raz, czy z po­trze­by, czy w na­głem wzru­sze­niu,

W piesz­czo­tach da­wał ulgę dłu­gie­mu cier­pie­niu,

I gdy w ci­cho­ści z sy­nem ja­kąś spra­wę waży,

Wi­docz­nie, uśmiech igrał na po­waż­nej twa­rzy;

A w oczach się mi­gnę­ła szyb­ka, dzi­ka ra­dość,

Jak kie­dy dłu­gim chę­ciom już się… sta­je za­dość,

Jak gdy w tru­dzą­cym bie­gu i my­śli uci­sku

Spo­cznie kto już na chwi­lę, choć­by na mro­wi­sku.

Spo­cznie? oh! może tyl­ko czo­ło pa­ła­ją­ce

Po­ło­ży, gdzie go żą­deł cze­ka­ją ty­sią­ce.V.

Do póź­nej nocy w zam­ku zgiełk i ten­tent trwa­ły,

Do póź­nej nocy trą­by i wi­wa­ty grzmia­ły;

Daw­ny wró­cił oby­czaj, wspa­nia­ła ocho­ta,

Dłu­gie się sto­ły śkl­ni­ły od sre­bra i zło­ta;

I loch pań­ski jak ser­ce zda­wał się otwar­ty,

A sta­ry wę­grzyn pło­dził nie bez du­szy żar­ty;

I go­dząc hucz­ne tony z we­so­łym ha­ła­sem,

Mu­zy­ka z swą me­lo­dją prze­bi­ła się cza­sem.

Do póź­nej nocy twa­rze – ostre – ma­lo­wa­ne –

Przod­ków w dłu­gim sze­re­gu ze­bra­nych na ścia­nę,

Zda­ły się iskrzyć nie­raz mar­twe­mi ocza­mi,

I śmiać się do pi­ją­cych, i ru­szać wą­sa­mi.VI.

W ustach miesz­ka we­so­łość, w oczach myśl zgad­nie­nia.

W głę­bi to, w głę­bi ser­ca ro­bak prze­wi­nie­nia;

A gdy jaka ucie­cha ra­zem lu­dzi zbie­rze,

I py­cha i po­chleb­stwo śmie­ją się – nie szcze­rze.

Może tak w daw­nym zam­ku, bo w rznię­te po­dwo­je

Już noc za­pro­wa­dzi­ła ciem­ne rzą­dy swo­je,

Już uci­chli sur­ma­cze, sen szczę­ście osła­nia,

I pusz­czyk z wie­ży za­czął gro­bo­we wo­ła­nia;

A jesz­cze w bocz­nem skrzy­dle ob­szer­nej bu­do­wy,

Gdzie dziel­ny wo­je­wo­da wzrok orli, su­ro­wy,

Po­marsz­czo­ną po­wie­ką w ustro­niu przy­ci­ska,

Jak w jasz­czur kry­ją ka­mień, któ­rym duma bły­ska –

Jesz­cze stuk cho­du sły­chać, lub cięż­kie wes­tchnie­nia

W prze­rwa­nem tę­po­ta­niu wra­ca­ją skle­pie­nia.

Nikt tam nie­za­wo­ła­ny wnijść się nie po­wa­ży –

Tam jego myśl ukry­ta sa­mot­nie się ża­rzy –

Tam może brnąć już w roz­pacz, w nie­zwy­kłej nie­mo­cy,

Dep­ce burz­li­wym kro­kiem po ciem­no­ściach nocy,

Jak­by w jej czar­nem tchnie­niu chciał gdzieś zna­leść rękę

Krwa­wej, zgub­nej przy­jaź­ni – lub zga­sić swą mękę!

I gdy z go­rą­cych oczu sen trwoż­ny od­la­ta

I gdy mu dusz­ną była wy­so­ka kom­na­ta.

Otwo­rzył wą­skie okno – pa­trzał czas nie­ja­ki

Na swo­je licz­ne huf­ce, roz­wi­nię­te zna­ki,

Co się do na­ka­za­nej zbie­ra­ły wy­pra­wy,

Słu­chał bu­dzą­cej trą­by i wo­jen­nej wrza­wy. –

Pry­cha­ją rą­cze ko­nie, brzę­czą w ru­chu zbro­je,

Szu­mią skrzy­dła hu­sa­rzy, chcą le­cieć na boje;

Dla nich wsta­ją­ce słoń­ce z ró­żo­wej po­ście­li

Bla­skiem zło­tych war­ko­czy wi­do­kres we­se­li,

I wzno­sząc świet­ne czo­ło, naj­pierw­szem spoj­rze­niem

Wśkl­nią­cej sta­li swe wdzię­ki po­strze­ga z zdzi­wie­niem;

Dla nich pach­ną­cy wie­trzyk, co swój od­dech świe­ży

Dmu­cha na wło­sy dzie­wic i pió­ra ry­ce­rzy;

Dla nich gwar ma­łych pta­sząt, w ży­wej słod­kiej nu­cie,

Co z mo­krych rosą dziob­ków wy­ry­wa uczu­cie;

Nie dla nie­go! – on nie chciał na wi­do­ku zo­stać –
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: