Maryja - ebook
Maryja - ebook
Z osobą Maryi związanych jest wiele zwyczajów, tradycji i najróżniejszych form pobożności. Każde z czworga autorów spogląda na Matkę Bożą z zupełnie innej perspektywy. Czytelnik znajdzie w książce przystępną interpretację najważniejszych dotyczących Maryi tekstów biblijnych, a także rozważania na temat Jej roli jako wzoru wiary dla kobiet i mężczyzn oraz różnych form związanej na Nią pobożności.
W końcowym rozdziale omówione zostały zwyczaje i tradycje związane ze świętami maryjnymi. Książka, zawierająca pogłębiony wykład teologii, ale napisana dla w sposób zrozumiały dla każdego, kreśli wielobarwny obraz Maryi.
Kategoria: | Duchowość |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7516-924-9 |
Rozmiar pliku: | 643 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Claus-Peter März
Maryja jest jedną z najbardziej znanych kobiet w dziejach świata. Przez wieki miliony ludzi wzywały Ją jako Wspomożycielkę we wszystkich potrzebach. Teologowie podkreślali Jej znaczenie jako Bożej Rodzicielki, artyści przedstawiali Ją w niezliczonych dziełach, a prosty lud w swej pobożności zwracał się do Niej jako do Matki, pod której opieką człowiek może czuć się bezpieczny.
W Piśmie Świętym o Maryi – nie licząc dwóch krótkich wzmianek w Ga 4,4 i Dz 1,14 – mowa jest wyłącznie w Ewangeliach. Wyznając swoją wiarę, autor Listu do Galatów podkreśla, że gdy się wypełnił czas, Bóg zesłał swojego Syna: urodził się z kobiety, urodził się pod panowaniem Prawa, aby zbawił ludzi. W Dziejach Apostolskich zaś Maryja ukazana jest jako członek Kościoła kształtującego się po zmartwychwstaniu Jezusa: Wszyscy oni trwali na wspólnej modlitwie, a razem z nimi były też kobiety, Maryja, matka Jezusa i Jego bracia.
W Ewangeliach Maryja wspominana jest dziewiętnaście razy w różnych kontekstach, przy czym autorzy kreślą bardzo różne Jej „obrazy”. Są jednak zgodni co do tego, że pochodziła z ludu Izraela i była żoną mężczyzny o imieniu Józef. Ewangeliści wzmiankują, że obok Jezusa w rodzinie tej żyły jeszcze inne dzieci. Józef był cieślą i zawód ten wykonywał zapewne również Jezus do chwili, gdy udał się nad Jordan, by przyjąć chrzest od Jana, po którym to wydarzeniu zaczął głosić Izraelowi nadejście królestwa Bożego.
Szczególne znaczenie dla poznania Maryi mają te fragmenty Ewangelii według świętych Mateusza i Łukasza, które czasem nazywane są „Ewangeliami dzieciństwa Jezusa”, ponieważ sądzono, że wiernie opisują narodziny i okres dorastania Syna Bożego. Dziś nie postrzega się już tych tekstów jako źródeł informacji o pierwszych latach życia Jezusa, lecz jako interpretacje Jego przyjścia w świetle obietnic Starego Testamentu. I w nich znajdujemy jednak niewiele faktów dotyczących Maryi – brak tam na przykład informacji o Jej pochodzeniu, rodzinie, wieku i pozycji społecznej.
Na pierwszy rzut oka wydaje się to nieco dziwne, jednak po głębszym zastanowieniu można tę powściągliwość ewangelistów wytłumaczyć tym, że ich celem było ukazanie narodzin Jezusa jako wypełnienia proroctw Starego Testamentu – podkreślali oni, że urodzi się w mieście Dawidowym Betlejem, a tym samym zostanie uznany za Syna Dawida. Fragmenty te stanowią rodzaj opowieści religijnych, których najważniejszym celem nie jest przekazanie faktów historycznych, lecz zwrócenie uwagi na historiozbawczy wymiar „przyjścia” Jezusa w świetle starotestamentowych obietnic. Czwarta Ewangelia poszerza jeszcze ten horyzont, ukazując Jezusa jako Słowo pochodzące od Boga, które zamieszkało między nami. Charakterystyczne jest też jej zakończenie: Jezus dokonał jeszcze wielu innych znaków na oczach swoich uczniów. Nie zostały one spisane w tej księdze. Te zaś spisano, abyście uwierzyli, że Jezus jest Mesjaszem, Synem Bożym, i abyście wierząc mieli życie w Jego imię (J 20,30n).
Jeżeli potraktujemy te słowa jako zalecenie, w jaki sposób należy czytać Ewangelie, to ich przekaz ukaże nam się z nowej perspektywy – nie jako biografia Jezusa, zawierająca historię Jego rodziny, lecz świadectwa o ukrytym w dziejach ludzkości działaniu Boga w osobie Jezusa Chrystusa. To właśnie ma na myśli autor czwartej Ewangelii, pisząc: (…) abyście uwierzyli, że Jezus jest Mesjaszem, Synem Bożym, i abyście wierząc, mieli życie w Jego imię.
Z tego powodu nie należy traktować Ewangelii jako źródła informacji biograficznych, lecz właśnie jako Dobrą Nowinę o zbawieniu, którym Bóg obdarował ludzi w Jezusie Chrystusie. W tym duchu napisali swoje księgi wszyscy czterej ewangeliści, którzy niejako prowadzą czytelnika poprzez tekst, aby otworzyć mu oczy na obietnicę nowego życia. Z tego też względu nie ukazują oni całej drogi życiowej Jezusa, lecz wybierają z niej pewne ważne wydarzenia z działalności Mistrza oraz Jego istotne nauki. Wszystko to zapisują jednak po to, aby podkreślić prawdę, że Jezus jest Synem Bożym oraz że w Nim Bóg otwiera przed ludźmi, którzy Go szukają, drogę do szczęścia i zbawienia. Kontekst historyczny i szczególne wydarzenia epoki przywoływane są wyłącznie wtedy, gdy w jakiś sposób wiążą się z osobą Jezusa i Jego życiem. Inne postaci poznajemy tylko o tyle, o ile stykają się z Nauczycielem i idą za Nim, odrzucają Go lub znajdują się w jakiejkolwiek innej relacji wewnętrznej do Jego posłannictwa.
Jeżeli będziemy czytać teksty Nowego Testamentu odnoszące się do Maryi z tej perspektywy, to znajdziemy odpowiedź na kilka istotnych pytań, a zwłaszcza na to, dlaczego zawierają one tak mało informacji biograficznych na temat Matki Bożej: Ewangelie nie mają na celu przedstawianie życia Maryi, lecz mówią o zbawieniu, którego Bóg dokonuje w Jej Synu, Jezusie Chrystusie. Maryja pojawia się w nich tylko dlatego, że jako Matka Jezusa ma bezpośredni związek z Jego posłannictwem.
Poniżej spróbujemy prześledzić wizerunki Maryi naszkicowane przez czterech ewangelistów. Przyjmują oni różne perspektywy i ukazują inny aspekt zbawczego działania Boga w Jezusie Chrystusie, a w związku z tym i każdy z nich postrzega „rolę” Maryi w tych wydarzeniach z własnego punktu widzenia.
1. „Czyż On nie jest synem Maryi?”
Maryja w Ewangelii według św. Marka
Ewangelia według św. Marka jest starsza od pozostałych. Powstała około roku 70, a zatem około trzydzieści pięć lat po śmierci Jezusa. Autor księgi opisuje publiczną działalność Jezusa, począwszy od Jego chrztu w Jordanie aż po śmierć na krzyżu i pusty grób. Swój przekaz rozpoczyna od mowy Jana Chrzciciela i chrztu w Jordanie, a następnie, streszczając orędzie Nauczyciela, ukazuje czytelnikowi nową rzeczywistość, która objawiła się na świecie wraz z przyjściem Jezusa:
Nadszedł już czas, zbliża się królestwo Boże, nawróćcie się i uwierzcie w ewangelię (Mk 1,15).
W tych doniosłych słowach autor próbuje oddać szczególny charakter nowej sytuacji. Świat nie jest już taki sam, jak przed przyjściem Jezusa – w dziejach rozpoczęła się nowa epoka. O niej mówi w swoim nauczaniu Jezus, gdy ukazuje królestwo Boże jako rzeczywistość już obecną i konkretnie doświadczalną; jej zewnętrzny wyraz stanowią znaki i cuda Mistrza, obrazujące sytuację bez precedensu – zbawienie świata, którego dokonuje Bóg.
Lakoniczny przekaz
Ewangelia według św. Marka jest krótsza, a język, w którym ją spisano – bardziej powściągliwy i lakoniczny niż w trzech późniejszych księgach. Jej treść obejmuje: początki publicznej działalności Jezusa – Jego nauczanie w Galilei; wędrówkę do Jerozolimy i przybycie do tego miasta; wystąpienie w świątyni; ostatnią wieczerzę z uczniami; pojmanie w ogrodzie Getsemani; proces i śmierć na krzyżu. Ewangelia kończy się w sposób otwarty sceną przy pustym grobie, w której tajemniczy posłaniec oznajmia przybyłym na to miejsce kobietom, że Jezus zmartwychwstał; nakazuje im też oznajmić uczniom, że idzie On przed nimi do Galilei, gdzie Go zobaczą. Kobiety jednak, przelęknione i zdezorientowane tą wiadomością, uciekają od grobu i nie mówią nikomu o spotkaniu. W tym miejscu tekst Ewangelii nagle się urywa.
Marek świadomie zdecydował się na tak nietypowe zakończenie. Chciał zaznaczyć w ten sposób, że nie zdołamy zgłębić tajemnicy Jezusa Chrystusa, w związku z czym powinniśmy zaufać Mu również wtedy, gdy Jego droga wydaje się nam niezrozumiała. Niejasne uwagi mają skłaniać czytelników do dociekań na temat osoby Nauczyciela, a tym samym coraz bardziej zbliżać ich do poznania tajemnicy Jezusa.
Z tego właśnie powodu znajdujemy u Marka świadomie pozostawione niejasności, dysonanse, a nierzadko i aluzyjne, nie zawsze możliwe do wyjaśnienia informacje i komentarze. Charakterystyczny dla takiej formy przekazu jest również fakt, że ewangelista ukazuje Jezusa jako kogoś, kto do pewnego stopnia dystansuje się od własnej rodziny, a czasem i wyraźnie się jej przeciwstawia.
Refleksja o rodzinie Jezusa
Jak czytamy w Mk 3,20n, lud był zachwycony nauczaniem Jezusa do tego stopnia, że nieustannie napierał na Niego i Jego uczniów, tak że ci nie byli w stanie nawet się posilić. Po tej informacji ewangelista dołącza zaskakującą wzmiankę o bliskich Nauczyciela, którzy, usłyszawszy o Jego działalności, wyszli, aby Go powstrzymać, bo mówiono: „Stracił rozum!” (Mk 3,21). I rzeczywiście, wkrótce przed domem, w którym naucza Jezus, pojawiają się Jego Matka i bracia. Najwyraźniej rodzina chce uciszyć krytykę, która spadła na nią wskutek wystąpień Jezusa, uzasadniając swe postępowanie stwierdzeniem: Stracił rozum!
Nauczyciel nie podporządkowuje się jednak żądaniu bliskich, aby powrócił z nimi do Nazaretu; wskazuje na ludzi, którzy zgromadzili się dokoła, aby słuchać Jego słów, i oznajmia bez ogródek: „Któż jest moją matką czy moim bratem?” I spojrzawszy na siedzących wokół siebie, mówi: „Oto matka moja i bracia moi. Bo ten, kto czyni wolę Boga, jest moim bratem i siostrą, i matką” (Mk 3,31nn).
Słowa te świadczą, że dla Jezusa najważniejsza nie jest rodzina, lecz głoszone przesłanie. Wyraźnie dystansuje się od swoich bliskich i takiego dystansu – na co wszystko wskazuje – Jezus domaga się również od swoich uczniów (por. np. Mk 1,16–20; 2,13n; 3,13–19).
„Prorok nie ma uznania w swojej ojczyźnie”
Co charakterystyczne, Nauczyciel – zgodnie z relacją Mk 6,1–6 – spotyka się z krytyką i odrzuceniem w Nazarecie, swojej rodzinnej miejscowości – i to również z tego powodu, że mieszkańcy miasta znają Go, że widzieli, jak dorastał. Słuchacze są zdumieni i zadają pytanie, jakim prawem ich ziomek występuje wśród nich jako nauczyciel czy prorok, nawołując ich do nawrócenia:
Czyż On nie jest cieślą, synem Maryi i bratem Jakuba i Józefa, i Judy, i Szymona? I czyż Jego siostry nie żyją tutaj, wśród nas?
Jezus tak komentuje tę postawę:
Tylko w swojej ojczyźnie wśród swoich krewnych i w swoim domu nie ma prorok uznania (Mk 6,4).
Oba teksty nie pozostawiają wątpliwości, że zarówno mieszkańcy Nazaretu, jak i własna rodzina dystansowali się od Jezusa. Opisując te sytuacje, Marek z pełną świadomością stwierdza, że Mistrza nie należy zamykać w kategoriach ludzkiego pochodzenia, że On zawsze je przekracza i że tak naprawdę można Go zrozumieć wyłącznie poprzez odniesienie do powierzonej Mu przez Boga misji.
2. „Nadadzą Mu imię Emmanuel…!”
Maryja w Ewangelii według św. Mateusza
Pierwsza księga Ewangelii wspomina Matkę Jezusa kilkakrotnie. Najgłębsze i najbardziej nasycone treścią teksty znajdują się na jej początku – w tak zwanym rodowodzie Jezusa (Mt 1,1–17) oraz w zapowiedzi Jego narodzin (Mt 1,18–25). Oba stanowią szczególną formę opowiadania – nawiązują do proroctw Starego Testamentu i w ich świetle ukazują Jezusa jako obiecanego wybawcę, który przyszedł, aby odkupić ludzi. Nie przekazują „historii z dzieciństwa” Jezusa, nie przytaczają epizodów z wczesnego okresu Jego życia i nie opisują okoliczności Jego narodzin. Przypominają natomiast obrazy, nadzieje i obietnice Starego Testamentu, traktując je jako dowód, że to właśnie Jezus jest zapowiedzianym w proroctwach i oczekiwanym przez ludzi Zbawicielem. Celem Mateuszowego przekazu nie jest idealizacja historii Izraela i opowiadanie „dawnych dziejów”, aby czytelnicy mogli żyć przeszłością. Nie, autor ukazuje, kim jest Jezus po wszystkie czasy i na podstawie własnych doświadczeń daje świadectwo o tym, że ludzie, którzy pójdą za Nim, znajdą prawdziwe życie.
„Rodowód” Jezusa
Spisy przodków, taki jak ten, który podaje Mt 1,1–17, stanowiły w ówczesnym społeczeństwie żydowskim powszechny sposób legitymizacji człowieka. Na przykład kapłani i lewici musieli wykazywać się odpowiednim pochodzeniem, a to umożliwiał im właśnie rodowód. Ewangelista nawiązuje do tej praktyki, nie po to jednak, aby udowodnić, że Jezusowi przysługuje godność kapłana lub lewity. Wymieniając Jego przodków, chce dać świadectwo, że jest On Mesjaszem, który przyszedł od Boga, aby wypełnić dane ojcom obietnice. „Rodowód” taki autor umieszcza celowo na początku księgi, aby czytelnik postrzegał wszystkie późniejsze wydarzenia przez pryzmat tego wyznania.
Charakterystyczne jest już wprowadzenie, w którym czytamy: Rodowód Jezusa, Mesjasza, potomka Dawida, potomka Abrahama (Mt 1,1). Dokonuje się tutaj powiązanie Jezusa z dwoma wybitnymi postaciami z historii Izraela; wyczekiwany Mesjasz ukazany jest jako „potomek” Abrahama i Dawida, to w Nim wypełnia się obietnica łącząca lud Izraela z tymi dwoma imionami.
Czytelnik prologu Ewangelii może mieć początkowo wrażenie, że ewangelista przyjmuje bez zastrzeżeń żydowskie wyobrażenie o tym, iż życie przekazywane jest przez mężczyzn, a zatem wzmianki o kobietach nie są potrzebne:
Abraham miał syna Izaaka, Izaak miał syna Jakuba, Jakub miał syna Judę i jego braci (…) (Mt 1,2).
Tak właśnie postępowali zwykle autorzy genealogii w Izraelu i w innych częściach starożytnego świata. Mateusz przyjął podobny schemat, złamał go jednak, umieszczając w drzewie genealogicznym Jezusa Maryję oraz cztery kobiety, które miały olbrzymie znaczenie dla dziejów Izraela – Tamarę, Rahab, Rut oraz Batszebę. Co ciekawe, oprócz Maryi żadna z owych kobiet nie była z pochodzenia Żydówką – wszystkie zostały włączone do ludu Izraela jako cudzoziemki. Nie miały zatem wpływu na dziedziczenie, Bóg jednak wykorzystał je w swoim planie zbawczym. W Mateuszowej Ewangelii pełnią one jedynie funkcję typów odsyłających do Maryi, w której osobie dokonało się coś jeszcze większego – łańcuch pokoleń, w którym przyjście na świat syna można było wytłumaczyć spłodzeniem przez ziemskiego ojca, został przerwany; autor w aluzyjny sposób daje do zrozumienia, że w historię wkracza tutaj sam Bóg. Dzięki temu Jezus jawi się nie tylko jako człowiek wybrany przez Boga, tak jak Dawid, Salomon, Jeremiasz i Izajasz, lecz ktoś, kto narodził się z Boga. On jest tym, w którym Bóg dał historii ludzkości nowy początek.
Przyjmując tę perspektywę, można stwierdzić, że Mateuszowy rodowód ukazuje Jezusa wprawdzie jako postać, która ma miejsce w ludzkiej historii, ale zarazem jako kogoś, kto nie jest nią uwarunkowany, kto swój początek ma bezpośrednio w Bogu. Maryja symbolizuje natomiast nowego człowieka, przyjmującego okazaną przez Boga miłość i rodzącą ją w wymiarze fizycznym. Autor Ewangelii zachęca również w ten sposób czytelników, aby i oni przyjmowali w swoim życiu Bożą miłość tak, jak przyjęła ją Maryja.
Narodziny Jezusa
Ewangelista kończy „rodowód” śmiałym stwierdzeniem: Z której narodził się Jezus zwany Mesjaszem (Mt 1,16). To radykalne stwierdzenie rodzi naturalne pytania: Jak się to mogło dokonać, skoro w tym wypadku synowi nie przekazał życia ojciec? Od kogo pochodzi Jezus?
Odpowiedzi na nie udziela kolejna historia (Mt 2,1–12): w centrum wydarzeń znajduje się tym razem nieoczekiwanie Józef. Treścią tego fragmentu jest w zasadzie jedynie proces poznawczy, który przechodzi mąż Maryi, a który umożliwia mu zrozumienie Bożego działania. Józef reprezentuje jednak zarazem czytelnika, który ma stać się niejako „naocznym świadkiem” wydarzeń i przebyć własną drogę do poznania prawdy.
Opowieść zaczyna się od niezwykłego wydarzenia, którego ludzie nie potrafią sobie wyjaśnić, wobec którego stają bezradni – Maryja zachodzi w ciążę jeszcze przed zamieszkaniem w domu Józefa i obcowaniem z nim na sposób właściwy małżonkom. Mąż, chcąc pozostać „sprawiedliwym” według wyobrażeń żydowskich, musi kobietę oddalić. Niewyjawienie występku żony i potajemne odesłanie jej do domu rodzinnego stanowiło w ówczesnym Izraelu i tak najdelikatniejszą reakcję z możliwych. Wtedy anioł przekazuje Józefowi wiadomość, którą całkowicie burzy świat jego wyobrażeń: Maryja nie była mu niewierna, a Dziecię, które nosi w łonie, pochodzi od Boga – Ono ma dać ludzkiej historii nowy początek i jest w związku z tym „podarunkiem” Boga dla ludzi. W ten sposób od Józefa, który chciał być w swoich czynach „sprawiedliwy” przed Panem, żąda się nowej „sprawiedliwości”. Jej istotą nie jest już zachowywanie przepisów Prawa, lecz otwartość na nieoczekiwane i przekraczające ludzkie wyobrażenia działanie Boga oraz gotowość do odpowiedzi na nie.
Również czytelnicy tych tekstów dowiadują się w ten sposób, że „sprawiedliwość” osiągnąć można wyłącznie poprzez odpowiedź wiary na działanie Boga w Jezusie Chrystusie oraz zgodę na to, aby to On był Panem ich życia. Dla nich, mających „widzieć” wydarzenia oczami Józefa i „słuchać” słowa Bożego jego uszami, ewangelista zamieszcza w swojej księdze jeszcze jedno odwołanie do Pisma, w którym wyjaśnia poczęcie Dziecięcia słowami starotestamentowej obietnicy: „Oto panna pocznie i porodzi Syna i nadadzą Mu imię Emmanuel, to znaczy »Bóg z nami«” (Mt 1,23, por. Iz 7,14). Jest to orędzie, w którym wypełniają się obietnice dane ojcom – Dziecko, które pochodzi całkowicie od Boga, ukaże ludziom Jego bliskość i miłość oraz sprawi, że uwierzą oni, iż Bóg ten jest „Bogiem z nami”.
3. „Uwielbia dusza moja Pana…” Maryja w Ewangelii według św. Łukasza i Dziejach Apostolskich
Jeżeli dać wiarę starej legendzie, ewangelista Łukasz był malarzem, który stworzył obraz Maryi – źródło, z którego czerpali wszyscy późniejsi twórcy przedstawiający Matkę Bożą. Choć tradycji tej nie potwierdzają żadne fakty historyczne, przypomina ona, że to właśnie Łukasz nakreślił najbarwniejszy i najbardziej wyrazisty wizerunek Maryi spośród wszystkich autorów Ewangelii. Podobnie jak u Mateusza, i u niego najważniejsze poświęcone Jej fragmenty znajdziemy w tak zwanych „opisach dzieciństwa Jezusa”.
Poniżej zajmę się bardziej szczegółowo trzema tekstami: opisem sceny Zwiastowania (Łk 1,26–38) i nawiedzenia Świętej Elżbiety (Łk 1,39–56) oraz zawartą w Dziejach Apostolskich wzmianką o przynależności Maryi do pierwotnego Kościoła (Dz 1,13n).
„Oto ja, służebnica Pańska” (Łk 1,26–38)
Historia ta osnuta jest wokół wyrazistego kontrastu – Gabriel, jeden z najwyższych aniołów stojących przed Bożym tronem, zostaje posłany do dziewczyny z Nazaretu. Współczesny autorowi czytelnik od razu musiał zdać sobie sprawę, że odegra ona szczególną rolę w zamysłach Bożych. Sam archanioł nazywa ją przecież „łaski pełną”.
Po przytoczeniu tego pozdrowienia Łukasz zamieszcza zapis krótkiego dialogu, w którym anioł wyjawia Maryi, jakie miejsce przewidział dla niej Bóg w planie zbawienia człowieka. Maryja jest poruszona tymi słowami, godzi się jednak na to, co oznajmia Jej Bóg za pośrednictwem anioła. Jej reakcję do dzisiaj wiele osób uznaje za jedyną właściwą odpowiedź na działanie Boga wobec człowieka:
Otom ja, służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa (1,38).
Kontekst sceny nie pozostawia wątpliwości, że nie chodzi w niej tylko o Maryję; reprezentuje ona wszystkich ludzi, a poprzez swoją reakcję pokazuje, w jaki sposób wierzący powinni odpowiedzieć na działanie Boga:
„(…) Niech mi się stanie według twego słowa”.
Bóg chce dać historii świata nowy początek, wypełniając w Jezusie Chrystusie dane ludzkości obietnice. Maryja ma udział w tym zbawczym planie, dlatego posłaniec z nieba nazywa ją „łaski pełną”.
Na temat pytania Maryi: Jakże to się stanie, skoro nie znam męża? snuto już wiele domysłów. Biorąc pod uwagę kontekst, ma ono zapewne podkreślać tutaj wyłącznie fakt, że Matka Jezusa nie obcowała jeszcze z Józefem, w związku z czym zapowiedziane Dziecię nie było owocem ich współżycia małżeńskiego.
Zastrzeżenie kobiety skłania jednak anioła do bardziej precyzyjnego sformułowania obietnicy; oznajmia on, że Dziecko narodzi się z Ducha Bożego. Będzie Ono nowym stworzeniem, Świętym, Synem Bożym. Maryja reaguje na to z zaufaniem, wypowiadając decydujące zdanie:
„(…) Niech mi się stanie według twego słowa”.
Jezus, który może zostać przyjęty tylko w wierze, mógł zostać poczęty również wyłącznie dzięki wierze.
„Uwielbia dusza moja Pana” (Łk 1,39–56)
Pośród wielkich zapowiedzi, które łącząc niebo z ziemią, sprawiają, że obietnice sprzed wieków stają się rzeczywistością, spotkanie Maryi z Elżbietą cechuje klimat spokoju. Tutaj nic już się w zasadzie nie „dzieje”, ma miejsce jedynie pogłębiona refleksja nad wcześniejszymi wydarzeniami.
Narrator daje czytelnikowi czas niejako na zaczerpnięcie oddechu, wewnętrzne zatrzymanie się i ogarnięcie umysłem tego, o czym była wcześniej, w trzeciej Ewangelii, mowa. Następnie Elżbieta w proroczych słowach uzmysławia nam znaczenie macierzyństwa Maryi dla ludzkości. Jej Towarzyszka odpowiada pieśnią uwielbienia, w której przedstawia Bogu wszystko to, co Ją spotkało. Wysławia w niej nowy porządek życia, który zapanuje na świecie za sprawą Mesjasza. Dawny świat, zdeterminowany przez systemy niesprawiedliwej władzy i nieludzkie zniewolenie, dla śpiewającej ten hymn w zasadzie jest już zamknięty. Przez słowa pieśni Maryi prześwituje już nowa rzeczywistość; młoda kobieta wyśpiewuje go jako wierząca, która jako pierwsza przyjęła to, czego Bóg zapragnął dokonać wobec świata (1,46–55):
Uwielbia dusza moja Pana.
I rozradował się duch mój w Bogu,
Zbawicielu moim.
Bo spojrzał na swoją pokorną służebnicę.
I odtąd nazywać mnie będą szczęśliwą
wszystkie narody.
Bo wielkie rzeczy uczynił dla mnie Wszechmocny.
Święte jest Jego Imię.
A Jego miłosierdzie z pokolenia na pokolenie
dla żyjących w bojaźni Bożej.
Okazał moc swojego ramienia.
Udaremnił zamysły pysznych.
Możnych usunął z tronu,
a wywyższył pokornych.
Potrzebujących obsypał dobrami,
a bogaczy odesłał z niczym.
Wziął w opiekę swego sługę Izraela,
pamiętając o miłosierdziu,
które obiecał naszym praojcom:
Abrahamowi i potomstwu jego na wieki.
„…Maryja, matka Jezusa…” (Dz 1,13n)
Na początku Dziejów Apostolskich autor zaznacza, że po wniebowstąpieniu Jezusa uczniowie gromadzili się w sali „na górze”:
Wszyscy oni trwali na wspólnej modlitwie, a razem z nimi były też kobiety, Maryja, matka Jezusa, i Jego bracia (Dz 1,14).
W ten sposób ewangelista bez wątpienia pragnie nam ukazać wspólnotę uczniów jako zalążek Kościoła jerozolimskiego. Ważny jest dla niego przy tym fakt, że do grona owych pierwszych świadków wiary należy Maryja. Łukasz stawia Ją na równi z Apostołami, ponieważ jest w jego oczach świadkiem, który był przy Jezusie od początku, a tym samym uczestniczy w historii Jego posłannictwa.
Maryja, która z wiarą otworzyła się na działanie Ducha Świętego, jest też wśród tych, którzy oczekują na zesłanie Ducha po wniebowstąpieniu. W niej uwidacznia się fakt, że ten sam Duch, który uformował na początku w Jej ciele Jezusa, tworzy teraz z grona uczniów Kościół. Nie wypowiadając żadnych słów, Maryja staje się świadkiem, że na działanie tego Ducha można odpowiedzieć wyłącznie w jeden sposób – wiarą, modlitwą i ufnym otwarciem się na Jego natchnienia.
W ten sposób ewangelista ukazuje Maryję jako wierzącą, której postawa stanowi wzór dla wszystkich naśladujących Chrystusa. Matka Jezusa reprezentuje otwartość na działanie Boga, z której wypływa gotowość do służenia innym i która umożliwia wzrost Kościoła. Jest również znakiem działania Ducha Bożego, który udziela ludziom wszystkich swoich darów i pobudza wszystko do wzrostu.
4. „Oto twoja Matka”
Maryja w czwartej Ewangelii
Ewangelia według św. Jana różni się stylem i sposobem argumentacji od trzech pozostałych. Czwarty ewangelista opowiada historię życia Jezusa na swój własny sposób – dobitnie i aluzyjnie akcentując pierwiastek duchowy, starając się wyprowadzić czytelnika poza zewnętrzny wymiar wydarzeń i ukazać mu prawdziwą rzeczywistość, ukrytą za tym, co powierzchowne. Co prawda Ewangelia przedstawia zaledwie siedem cudów Jezusa, te jednak stanowią już w oczach jej autora znaki zbliżającego się zbawienia. Podobnie o Matce Jezusa mowa jest u Jana zaledwie dwukrotnie, ale obie wzmianki tworzą niejako ramy całej działalności Nauczyciela (J 2,1–11; 19,25–27), znacząc jej początek i koniec. Matka jest uczestniczką obu wydarzeń – towarzyszy Jezusowi podczas wesela w Kanie i stoi na końcu wraz z umiłowanym uczniem Mistrza pod Jego krzyżem. W obu wypadkach ewangelista nie nazywa Jej po prostu Maryją, lecz z szacunkiem dla szczególnej więzi łączącej ją z Synem tytułuje ją „Matką Jezusa”.
Wesele w Kanie (J 2,1–11)
Autora czwartej Ewangelii interesuje przede wszystkim wewnętrzny sens historii Jezusa. Język, którym się posługuje, jest w związku z tym symboliczny i pełen aluzji. Pozorne sprzeczności i nieporozumienia stanowią przy tym nierzadko klucz do zrozumienia prawdziwego znaczenia posłannictwa Nauczyciela; sens ten autor jednak zazwyczaj tylko sugeruje.
Tak jest również w scenie wesela w Kanie. Kiedy kończy się wino, Maryja zwraca Jezusowi uwagę na zaistniałą sytuację; odpowiedź Syna cechuje jednak osobliwa rezerwa:
Czego chcesz ode Mnie, niewiasto? (J 2,4).
Prośba Maryi nie zostaje po prostu odrzucona, ale odpowiedź Jezusa zdradza dystans. Ma ona prawdopodobnie na celu ukazanie faktu, że siłą napędową działania Syna Maryi jest wyłącznie Bóg, że kieruje się On jedynie wolą Bożą, a nie wolą ludzi – nawet własnej Matki. Z tego powodu Jezus mówi do Maryi: Czyż nie nadeszła moja godzina? (J 2,4) – godzina ta nadejdzie, kiedy zdecyduje o tym Ojciec.
Za pomocą owych nietypowych hiperboli ewangelista chce tak naprawdę ukazać prawdę dotyczącą Jezusa – prawdę o tym, że reprezentuje On rzeczywistość Bożą, jest całkowicie podporządkowany woli Ojca i ma w związku z tym pewien dystans do spraw poruszających ludzkie serca. Uwidacznia się to w opisie wesela w Kanie również w odniesieniu do Matki Jezusa. Oczywiście ewangelista wie, że narodził się On z Maryi i jest prawdziwym Człowiekiem, chce jednak wyraźnie zaznaczyć, że Jezus jest zarazem wiecznym Słowem Bożym.
Maryja pod krzyżem (J 19,26n)
Tylko czwarta Ewangelia zawiera wzmiankę, że Matka Jezusa wraz z uczniem, którego Pan miłował, stała pod krzyżem. W Janowym przekazie Jezus powierza Maryję swojemu umiłowanemu uczniowi, który w tej chwili przyjmuje Ją do domu (J 19,27).
Ten nakaz odpowiada dramatycznej sytuacji, w której znajdują się uczestnicy sceny: Jezus, który odtąd nie będzie mógł troszczyć się o swoją Matkę, oddaje Ją najbliższemu przyjacielowi, aby ten zapewnił Jej opiekę i mieszkanie. Matka i uczeń nie mogą jeszcze towarzyszyć Ukrzyżowanemu w drodze do wiecznej wspólnoty z Ojcem, w związku z czym zostają powierzeni sobie nawzajem.
Jezus mówił o tym również w mowie, w której żegnał się z Apostołami:
Dzieci, niedługo już pozostanę z wami. Będziecie Mnie szukać, ale – jak już powiedziałem Judejczykom – tak teraz i wam mówię: Tam, dokąd Ja idę, wy pójść nie możecie. Daję wam nowe przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali. Miłujcie się wzajemnie, jak Ja was umiłowałem. Po tej miłości, którą będziecie mieć jedni do drugich, wszyscy poznają, żeście uczniami moimi (J 13,33–35).
Jeżeli spojrzymy na scenę pod krzyżem w świetle tej wypowiedzi, wyraźnie ukaże nam się intencja Mistrza: co prawda czas ziemskiej wspólnoty uczniów z Jezusem dobiega końca, Pan pozostawia swoim towarzyszom jednak spuściznę, która umożliwia trwanie w duchowej wspólnocie z Nim – miłość, którą Jego naśladowcy powinni darzyć siebie nawzajem. Jezus będzie obecny w ich relacjach, a w Nim będą oni złączeni również z Ojcem. Trwający pod krzyżem Maryja i umiłowany uczeń stanowią zatem niejako zalążek owej nowej wspólnoty w Duchu Świętym, która po zmartwychwstaniu będzie we wzajemnej miłości poszukiwać więzi ze swoim Mistrzem.
Okazuje się zatem, że skąpe wzmianki, w których czwarta Ewangelia wspomina Matkę Jezusa, mają znaczącą wagę. Za ich pomocą autor kreśli bardzo indywidualny wizerunek Maryi, która zyskała szczególny udział w posłannictwie Syna, pozostaje jednak niejako „po stronie ludzi”. Należy do tych, do których skierowane jest orędzie Jezusa. Jej wybranie na Matkę Jezusa dopełnia się zatem pod krzyżem – w osobach Maryi i umiłowanego ucznia Pana, jeszcze przed wypowiedzeniem przez Niego słów: Wykonało się, uwidacznia się w pełni owoc, jaki wydała Jego śmierć.
Według apokryficznej Protoewangelii Jakuba Józef w chwili poślubienia Maryi był wdowcem i miał dzieci z wcześniejszych małżeństw .
Nazwaną w przekładach polskich „Uriaszową” lub „dawną żoną Uriasza”, por. Mt 1,6 .
Lub, jak to mają niektóre polskie przekłady, na przykład Biblia Paulistów: „Jeszcze nie nadeszła moja godzina” .