Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Marzenia lady Lucy - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
Lipiec 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
15,99

Marzenia lady Lucy - ebook

Lady Lucy Dawlish powraca do Anglii po dłuższej podróży, która miała ukoić ból po nagłej śmierci narzeczonego. Lucy jednak nie może doczekać się powrotu i spotkania z jego młodszym bratem, Paulem, którego od dawna darzyła gorącym uczuciem. Kiedy spotyka ukochanego na przyjęciu, Paul Ravenscar odnosi się do niej z chłodnym dystansem. Lucy nie wie, że Paul zawsze ją kochał, ale od wyznania miłości powstrzymuje go szacunek do zmarłego. Lady Lucy nie zamierza jednak łatwo dać za wygraną…

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-276-2222-8
Rozmiar pliku: 807 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROLOG

– Cóż, Ravenscar – rzekł książę Wellingtonu. – Szkoda, że musi pan nas opuścić. W ostatnich miesiącach był pan dla mnie nieocenionym wsparciem. Rozumiem jednak, że ojciec pana potrzebuje.

– Niestety, muszę prosić o zwolnienie ze stanowiska – odparł z żalem kapitan Paul Ravenscar. – Od śmierci brata sprawami majątku zajmuje się mój kuzyn Hallam, ale coraz trudniej jest mu zarządzać dwiema posiadłościami. Niedawno się ożenił, a teraz z żoną spodziewają się dziecka. Muszę zatem sam zająć się majątkiem ojca. Jeśli umrze…

Paul przebiegł wzrokiem po niewielkim pomieszczeniu urządzonym ze smakiem. Będzie mu brakowało przełożonego, oficerów i codziennych obowiązków.

– Jest pan jego spadkobiercą – powiedział ze zrozumieniem Wellington. – Ma pan moje pozwolenie na powrót do domu. Łatwiej było pokonać Napoleona na polu bitwy, niż potem ustanowić pokój, ale prawie osiągnęliśmy cel. Ja również wkrótce wracam do Anglii.

– Tak przypuszczałem, sir… Chciałbym szczególnie podziękować panu za wyrozumiałość i wsparcie w tym trudnym dla mnie okresie. Gdybym nie mógł wówczas rzucić się w wir pracy…

– Nie musi pan dziękować, Ravenscar. Jestem z pana zadowolony – przerwał mu Wellington. – Niech pan pakuje manatki. Mężczyzna musi wypełniać swoje obowiązki wobec rodziny tak samo jak wobec ojczyzny.

Paul trzasnął obcasami, uścisnął dłoń księcia i wymaszerował z gabinetu, który Wellington zajmował przez ostatnie miesiące. Odbyło się tam wiele trudnych narad w trakcie ustalania warunków pokoju i kształtu Europy. Bywało, że ściany drżały od budzącego grozę gniewu księcia. Wreszcie pokój stał się faktem.

Paul w zamyśleniu skierował się w stronę swojej kwatery. Przy odrobinie szczęścia za dwa dni znajdzie się w Calais, a za następne dwa będzie już w Ravenscar. Modlił się, by zdążyć na czas. Z listu Hallama wynikało, że choroba ojca jest bardzo poważna.

Dręczyło go poczucie winy. Powinien był zostać w domu i uwolnić ojca od ciężaru obowiązków. Był świadom, że nawet jeśli Hallam robił, co w jego mocy, ojciec czułby się lepiej, gdyby w codziennych sprawach pomagał mu jedyny, pozostały przy życiu syn.

Gdyby ojcu coś się stało, Paul nigdy by sobie tego nie darował. Musiał jednak wyjechać z domu.

Śmierć starszego brata przytłoczyła Paula. To Mark był dziedzicem majątku i tytułu, które teraz przypadną Paulowi. Wszyscy podziwiali i kochali Marka. Lord Ravenscar zawsze go faworyzował, a Paul nie mógł go za to winić. Nie pragnął niczego, co miało przypaść w udziale bratu i niczego mu nie zazdrościł… z wyjątkiem Lucy Dawlish.

Jęknął z bólu. Nie potrafił o niej zapomnieć. Bóg jeden wie, ile razy w ciągu ostatnich miesięcy spędzonych w Wiedniu z księciem Wellingtonu próbował wyrzucić ją z pamięci. Nie miał prawa o niej myśleć. Należała do Marka i zostałaby jego żoną, gdyby nie padł ofiarą nikczemnego morderstwa. Kochała go, a przez pewien czas nawet podejrzewała Paula o zabicie brata. Dobrze pamiętał jej spojrzenie, które odcisnęło się na jego sercu niczym znamię.

Lucy kochała Marka. Opłakiwała go. Ostatnie wieści, jakie Paul o niej otrzymał, głosiły, że wróciła z Włoch, dokąd matka zabrała ją, aby doszła do siebie. Nadal nie była zaręczona, mimo to Paul sądził, że Lucy kogoś pozna i poślubi…

Najwyraźniej wciąż była pogrążona w żałobie, nie mogąc zapomnieć człowieka, którego w tak okrutny sposób odebrano jej na kilka tygodni przed ślubem.

Paul wiedział, że nie wolno mu o niej myśleć. Nie mógł poślubić dziewczyny, którą jego brat kochał i pragnął pojąć za żonę, choć już jako dzieci nieustannie rywalizowali o Lucy. Tylko jeden raz, na balu w Londynie, tuż przed tym, kiedy wszyscy wyjechali na wieś, aby przygotować się do wesela… Paul przez krótką chwilę czuł, że Lucy mogłaby odwzajemnić jego miłość.

Mylił się. Musiał się mylić. Lucy marzyła o tym, aby ceremonia odbyła się w wyznaczonym terminie i była zrozpaczona, kiedy Mark został zamordowany. Paul wiedział, że musi wyrzucić ją z pamięci. W Wiedniu było wiele pięknych kobiet, jednak z wyjątkiem paru przelotnych flirtów z nudzącymi się mężatkami pozostawał obojętny na płeć przeciwną. Oczywiście, budził zainteresowanie młodych dam, którego nawet nie gasił fakt, że okazywał owym szlachetnie urodzonym pannom jedynie konwencjonalną uprzejmość. Z czasem zaczęto uważać go za człowieka nazbyt powściągliwego, a nawet oziębłego. Jako dziedzic fortuny Ravenscarów stanowił niezwykle atrakcyjną partię, mimo że nie był tak zniewalająco przystojny jak jego świętej pamięci brat. Wiele piękności próbowało go usidlić, lecz Paul pozostawał nieosiągalny.

Wysiłki niektórych panien, aby znaleźć się z nim sam na sam, wydawały mu się wręcz zabawne. Dbał o to, by nie zostawać z żadną z nich w pustym pokoju. Nie chciał się żenić tylko z obowiązku wobec rodziny… Właściwie wcale nie chciał się żenić, ale wiedział, że któregoś dnia będzie musiał, aby zapewnić ciągłość tytułowi. Tę kwestię pozostawiał jednak do rozważenia w przyszłości. Teraz miał pilniejsze sprawy na głowie.

Kazał ordynansowi spakować rzeczy. Myślał tylko o tym, czy ojciec będzie żył wystarczająco długo, aby udzielić mu swego błogosławieństwa… i czy on sam będzie w stanie mieszkać w domu, który powinien należeć do jego brata.ROZDZIAŁ PIERWSZY

– To miło z pani strony, że odwiedza pani starca – powiedział z uśmiechem lord Ravenscar, gdy młoda dama poprawiła poduszki i przysunęła mu bliżej szklankę zimnej wody. – Pani śliczna buzia jest jak promyk słońca, panno Dawlish.

– Chciałam pana odwiedzić – zapewniła Lucy. – Mama mi pozwoliła, bo akurat przyjechała Jenny. Może pan pamięta, że żona Adama jest moją dobrą przyjaciółką, choć bardzo długo jej nie widziałam.

Przez twarz lorda przemknął wyraz bólu, ponieważ Jenny, żona siostrzeńca, po raz pierwszy przyjechała do Ravenscar półtora roku temu w dniu śmierci ukochanego starszego syna Marka.

– Długo była pani we Włoszech?

– Spędziłyśmy tam prawie rok – odpowiedziała Lucy.

Jej skóra, muśnięta słońcem, miała złotawy odcień. Włosy jej pojaśniały, co sprawiało, że oczy wydawały się bardziej niebieskie.

Adam i Jenny przyjechali, by opiekować się ojcem u kresu jego życia, choć służba należycie dbała o swojego pana. Pokój był czysty i schludny, dookoła unosił się zapach róż przyniesionych przez Lucy.

– W drodze powrotnej odwiedziłyśmy Paryż, ale papa czuł się bez nas samotny, więc wróciłyśmy miesiąc temu.

– Tak, ojciec na pewno tęsknił za paniami. Ciężko jest żyć, gdy ludzie, których kochamy, są daleko od nas…

W jego głosie zabrzmiał taki ból i smutek, że Lucy poczuła złość do Paula Ravenscara. Jak mógł porzucić ojca? Miesiąc lub dwa dla uporania się z tragedią można byłoby zrozumieć, ale zostawić ojca w żałobie na tak długo?

Kiedyś Lucy sądziła, że mogłaby zakochać się w Paulu. Była wtedy już zaręczona z jego bratem, gdy podczas pewnego balu w Londynie naszły ją wątpliwości. Wzbudziło to jej niepokój; a kiedy rozważała, czy powinna powiedzieć o tym Markowi, wydarzyła się tragedia. Wszyscy doznali szoku.

Ogarnęło ją poczucie winy. Przez pewien czas zastanawiała się, czy Paul mógł zastrzelić brata w przypływie zazdrości, jednak nigdy naprawdę w to nie wierzyła. Później, kiedy Adam i Hallam osaczyli prawdziwego zabójcę, miała nadzieję, że… Lucy stłumiła lekkie westchnienie i uśmiechnęła się do lorda.

– Jestem pewna, że kapitan Ravenscar wkrótce powróci. Hallam napisał do niego, że nie czuje się pan najlepiej.

– Nie powinien był tego robić – odpowiedział cierpko starszy pan. – Paul służy naszemu krajowi, jest bliskim współpracownikiem Wellingtona. Miałby wracać do domu tylko dlatego, że… – Urwał i potrząsnął głową. – Oczywiście, przyznaję, bardzo za nim tęsknię; a byłem wobec niego taki niesprawiedliwy! Teraz nie mogę uwierzyć, że mogłem mu coś takiego powiedzieć… – Zamknął oczy, a po jego policzku stoczyła się łza. – Mark był najstarszy, a Paul… Paul stał w jego cieniu. To było niesprawiedliwe, panno Dawlish… wręcz okrutne.

– Proszę się nie denerwować – uspokoiła go Lucy, zdjęta współczuciem. – Jestem pewna, że wkrótce go pan zobaczy i powie mu to pan osobiście.

Drzwi otworzyły się i weszła Jenny z tacą, na której znajdowało się kilka buteleczek, szklanka i gorący napój.

– Dzień dobry, wuju. Czas na twoje lekarstwa.

– Zostawię pana z Jenny – odezwała się Lucy. – Ale pojutrze przyjadę znowu.

– Proszę podziękować matce za galaretkę z nóżek – powiedział lord.

– Jedź ostrożnie – ostrzegła Jenny. – Cudownie było znowu cię zobaczyć, a ten jedwabny szal, który mi przywiozłaś z Włoch, jest przepiękny.

Lucy skłoniła głowę, uśmiechnęła się do Jenny i wyszła z pokoju. Zanim odwiedziła lorda Ravenscar, rozmawiały przy herbacie. Widząc Jenny, pełniącą funkcję pani domu, Lucy uświadomiła sobie, że gdyby żył Mark, to ona zajmowałaby się teraz swoim teściem. Znała go od urodzenia, był dla niej wujkiem i drogim przyjacielem; teraz osłabł tak, że żal ściskał jej serce. Mogła tylko modlić się, aby jego syn wrócił na czas.

Po raz kolejny ogarnęła ją złość na Paula. Jak mógł przebywać z dala od domu, kiedy ojciec go potrzebował? Postanowiła, że wszystko mu wygarnie, gdy tylko go zobaczy…

– Jak się miewa drogi lord Ravenscar? – spytała lady Dawlish, kiedy Lucy weszła do domu. – Czy był w stanie z tobą rozmawiać, kochanie?

– Jest bardzo słaby, ale się nie poddaje, czego można było się po nim spodziewać – odrzekła Lucy, zdejmując skórzane rękawiczki do jazdy konnej. Była urodziwą kobietą o pogodnym spojrzeniu. Kilka jasnych kosmyków wymknęło się spod siatki, która przytrzymywała włosy podczas jazdy. – Tak mi go było żal, mamo. On tak bardzo chce zobaczyć Paula i boi się, że nie zdąży. Jak Paul może żyć z dala od domu przez tyle miesięcy, wiedząc, że ojciec go potrzebuje? Przecież powinien był wrócić już dawno.

– Nie bądź zbyt surowa. – Matka lekko zmarszczyła brwi. – Nie znasz jego sytuacji, Lucy. Być może książę go potrzebuje…

– Książę może z łatwością znaleźć innego adiutanta, który organizowałby mu pracę i bale – skonstatowała złośliwie Lucy.

Zacisnęła usta. Po śmierci Marka nauczyła się ukrywać swoje prawdziwe uczucia i tajemnice serca. Gdy była sama, płakała nad sobą i nad utraconym narzeczonym. Czasem wydawało jej się, że nie została jej już ani jedna łza. Tego dnia miała ochotę się rozpłakać, kiedy zorientowała się, jak bardzo osłabiony jest lord.

– Paul jest bezmyślny.

– Kochanie, to mi się nie podoba – powiedziała matka podenerwowanym tonem. – Zawsze byłaś taka troskliwa. Nie mówię, że zachowujesz się teraz inaczej wobec mnie i ojca, ale jesteś zbyt surowa dla Paula. Musisz pamiętać, że się załamał… – Głos lady Dawlish zadrżał. – Wiem, że ty także bardzo cierpiałaś, najdroższa…

– Owszem, ale część mojego cierpienia wynikała z poczucia winy, że nie kochałam Marka tak, jak powinnam jako jego przyszła żona. Był moim bohaterem i przyjacielem, ale nie miłością. Straciłam głowę, kiedy wrócił jako bohater wojenny i poprosił mnie o rękę. Gdybym za niego wyszła, zapewne oboje bylibyśmy nieszczęśliwi, bo coś mi mówi, że on także mnie nie kochał. Czasami miałam wrażenie, że chce mi to powiedzieć…

– Och, Lucy, najdroższa… – Jeśli to prawda, to czemu nadal jesteś smutna? Miałam nadzieję, że poznasz kogoś we Włoszech albo w Paryżu. Kilku dżentelmenów wykazywało zainteresowanie, lecz ich nie zachęcałaś. Nawet tego czarującego hrabiego, który prawił ci tyle komplementów. Jestem pewna, że by się oświadczył, gdybyś tylko okazała mu odrobinę przychylności.

– Nie miałam ochoty wychodzić za żadnego z nich, mamo.

– Twój ojciec pytał mnie o to wczoraj wieczorem… Martwi się o ciebie, Lucy. Pragnie widzieć cię bezpieczną w małżeństwie. Oboje chcielibyśmy mieć wnuki.

– Tak, wiem – powiedziała Lucy łamiącym się głosem. Odwróciła twarz i dodała: – Pewnie jesteś bardzo rozczarowana, mamo. Próbowałam polubić hrabiego, a markiz Sancerre był bardzo miły… ale nie potrafiłam wyobrazić sobie, że mogłabym zostać jego żoną. Nie chciałabyś przecież, żebym wyszła za mąż za pierwszego lepszego?

– Oczywiście, że nie, Lucy. Tak jak mówisz, jestem smutna i rozczarowana, ale chodzi mi tylko o twoje dobro. Modlę się, żebyś znalazła kogoś, kto pomoże ci uporać się z przeszłością i sprawi, że pomyślisz o nowym życiu. Nie chciałabym, żebyś zmarnowała swoją młodość.

– Jeśli spotkam kogoś takiego, to ci o tym powiem, mamo – obiecała Lucy. – Na razie wolałabym jeszcze zostać z tobą i papą.

– Nie będę ci prawić kazań. Ty sama znasz siebie najlepiej, Lucy, ale oboje z twoim ojcem marzymy o tym, żebyś była taka jak dawniej. Zawsze się śmiałaś i mówiłaś tak szybko, że trudno było za tobą nadążyć. Teraz stałaś się taka poważna…

Lucy uśmiechnęła się, ale się nie odezwała. Poszła do swego pokoju, by się przebrać i uczesać. Patrząc na swoje odbicie w owalnym lustrze z ramą z drewna satynowego, dostrzegła twarz nieco bladą mimo opalenizny, która i tak wkrótce zniknie. Oczy miała duże i jakby pociemniałe, usta zaciśnięte w wąską linię. Czy bardzo się zmieniła? Jako dziewczynka była zawsze skora do śmiechu i przekomarzania z przyjaciółmi, jednak potem zbyt długo nosiła w sobie ból.

Martwiła się, że sprawia przykrość rodzicom. Nie wiedziała, że wyczuli zmianę w jej sposobie bycia. Czyżby stała się nieczuła? Sądziła, że tak nie jest, jako że… jedyną osobą, wobec której odczuwała gniew, był Paul Ravenscar.

Zanim wyjechał do Włoch, mówił, że ją odwiedzi, gdy sama tam przyjedzie. Wierzyła, że to zrobi, kiedy upora się z rozpaczą, lecz na długo przed jej przyjazdem do Rzymu dołączył do Wellingtona w Austrii. Przez wszystkie te długie miesiące ani razu do niej nie napisał.

Lucy boleśnie odczuwała jego obojętność. Gdyby ją kochał, z pewnością postarałby się ją odwiedzić. Nawet jeśli uważał, że jest za wcześnie na ślub, mógł powiedzieć o swoich uczuciach… poprosić, aby na niego zaczekała. Zamiast tego ignorował ją. Nic go nie obchodziła! Rozpacz Lucy po śmierci Marka oraz uczucia wobec Paula zmieniły się w gniew.

Dlaczego zatem patrzył na nią w taki sposób podczas tańca? Dlaczego muskał wargami jej włosy? Dlaczego przytrzymał ją w ramionach, kiedy pomagał zsiąść z konia? Dlaczego, och, dlaczego, igrał z jej uczuciami, skoro wcale go nie obchodziła? Jak mogło jej na nim zależeć? Mark był wart dziesięciu takich jak Paul… a mimo to naprawdę zakochała się w nim.

Przeciągnęła szczotką po włosach. Gardło miała ściśnięte bólem. Musiała wyjść za mąż. To jej obowiązek wobec rodziców. Dlatego czas zapomnieć o smutku. Wystarczająco długo opłakiwała Marka, zaś Paul nie był wart jednej łzy. Nie będzie już więcej o nim myślała, nie mówiąc już o popadaniu w rozpacz. Zapomni o przeszłości, a jeśli dżentelmen, który jej się spodoba, poprosi ją o rękę, powie „tak”.

– Jak się czuje ojciec? – zapytał Paul, podając lokajowi kapelusz, rękawiczki i szpicrutę. W jego szarych oczach widać było niepokój, nerwowo przygładzał dłonią potargane, ciemnobrązowe włosy. – Proszę, powiedz, że żyje.

– Lord Ravenscar jest bardzo słaby. Będzie szczęśliwy, mogąc pana zobaczyć, sir.

– Dziękuję, John. Zaraz do niego pójdę.

– Jest z nim pani Miller, sir. Siedzi przy nim, kiedy tylko może, przyjeżdżają też goście. Dziś rano była tu panna Dawlish. Wyjechała przed godziną.

– Naprawdę? To bardzo miło z jej strony – rzucił Paul i popędził na górę, przeskakując po dwa stopnie naraz. Zapukał lekko do drzwi sypialni ojca i wszedł do środka. Jego spojrzenie powędrowało natychmiast w stronę łóżka; szok sprawił, że zaparło mu dech w piersiach. Lord Ravenscar czuł się źle już przed jego wyjazdem, jednak wówczas pozostawał silnym mężczyzną. Człowiek leżący w łóżku był wychudzony i kruchy, bliski śmierci. Paulem zawładnęło poczucie winy. Zdążył niemal w ostatniej chwili.

– Papo… – odezwał się, podchodząc do ojca ze ściśniętym gardłem. – Wybacz, że nie wróciłem wcześniej.

– Paul, mój chłopcze.

Starzec wyciągnął do niego drżącą dłoń. Paul ścisnął ją obiema rękami. Jenny uśmiechnęła się do niego i odeszła od łóżka.

– Zostawię was samych – powiedziała. – Porozmawiaj z ojcem, Paul. Wszyscy cieszymy się, że jesteś z powrotem w domu.

– Dziękuję… Do zobaczenia później.

Jenny skinęła głową i wyszła. Paul usiadł na brzegu wielkiego łoża i spojrzał ojcu w oczy.

– Wybacz mi. Nie powinienem był tak długo przebywać z dala od domu.

– Obaj wiemy, dlaczego wyjechałeś – rzekł lord Ravenscar nieco silniejszym głosem, trzymając syna za rękę. – Twój brat był drogi nam obu. Myślisz, że nie wiedziałem, jak bardzo go kochasz? Obaj go zresztą podziwialiśmy.

– Tak. – Szczupła twarz Paula zastygła w wyrazie bólu. Opalenizna sprawiała, że wydawał się starszy niż w rzeczywistości. – Miał wszystko, czego kiedykolwiek mógłbyś pragnąć od syna, a ja od brata. Marzyłem o tym, żeby być taki jak on, ale niestety to mi się nie udało…

– Nie powinieneś ujmować tego w ten sposób – rzekł ojciec. – Chciałem ci to powiedzieć, Paul. Po prostu jesteś inny. Widziałem w tobie twoją matkę. Miała takie same włosy i oczy. Mark był podobny do mojego ojca, który także był niezwykłym człowiekiem i którego szczerze podziwiałem.

– Nigdy nie umiałem dorównać Markowi. Zasłużyłeś na syna, z którego byłbyś dumny. Chętnie zamieniłbym z nim moje życie.

– Nie! – Ojciec pokręcił głową. – Jestem z ciebie dumny, Paul. Twój dowódca do mnie napisał. Cenił cię, synu… i ja także cię cenię.

– Ojcze… – Paulowi załamał się głos. – To ja powinienem był zginąć… Mark zająłby się majątkiem i tobą…

– Oddałbym za niego życie. Za was obu. Mark był taki, jak powiedziałeś. Ale… jeśli mam być szczery, to sądzę, że ty lepiej zajmiesz się majątkiem i naszymi ludźmi. Zaniedbałem ich, Paul, podczas żałoby po twojej matce, a później po Marku. Twój kuzyn zrobił bardzo wiele, ale ludzie potrzebują kogoś, kto zadba o ich pomyślność… Obawiam się, że Mark był stworzony do innych, wyższych celów.

– Nie wiem, co masz na myśli, ojcze.

– Mark nie byłby szczęśliwy, gdyby musiał tu zostać. Poszukałby sobie czegoś innego… w polityce albo w Londynie. Mógł zostać wielkim generałem albo przywódcą politycznym. Nie mówię, że zaniedbywałby tutejsze obowiązki, ale rozmawialiśmy na dzień przed jego śmiercią… Powiedział mi, że zamierza poprosić cię o pomoc w zarządzaniu majątkiem. Chciał zająć się importem herbaty. Był zbyt niespokojnym duchem, żeby zostać w domu.

– Mark chciał, żebym był jego zarządcą?

– Tak go zrozumiałem. Mówił mi, że woli życie w wojsku i że trudno by mu było osiąść na stałe na wsi. Nie jestem pewien, jakie miał plany, chyba sam jeszcze się nad nimi zastanawiał. Wiem, że miał jakieś zmartwienie, ale nie chciał o nim mówić.

– Nie wiedziałem o tym. – Paul zmarszczył brwi. – Jesteś tego pewien, ojcze?

– Tak. Zawsze wiedziałem, że byłoby mu tu ciężko… ten dom i ta ziemia były dla niego za ciasne, Paul. Pragnął czegoś więcej. Byłby rozgoryczony, gdyby musiał poświęcić swoje życie naszym włościom.

Paul nie krył zaskoczenia. Sam zawsze kochał swój dom, nic nie cieszyło go tak jak jazda przez pola, rozmowy z najemcami i przyjmowanie sąsiedzkich wizyt. Uważał Ravenscar za źródło piękna i radości, wystarczające, aby dobrze spędzić życie. Chciał dbać o swą ziemię i ludzi, którzy ją uprawiają.

– Nie wiem, co mam o tym myśleć, ojcze. Mark nie rozmawiał ze mną na ten temat, chociaż wiedziałem, że coś go trapi. Sądziłem, że być może chodziło o jakąś kobietę, którą kochał, a której z jakiegoś powodu nie mógł poślubić.

– Mogło chodzić o kobietę. Mówił, że nie jest pewien sam siebie. Nie wiem, co by się stało, gdyby nadal żył… ale myślę, że odkrył, że popełnił błąd.

– Błąd? Co masz na myśli, ojcze?

– Sądzę, że poprosił pannę Dawlish o rękę w porywie chwili, a naturalnie nie mógł jej porzucić. Był przecież dżentelmenem. Wydaje mi się, że właśnie to nie dawało mu spokoju. Gdyby żył…

Ojciec westchnął, a Paul usiłował przyswoić to, czego się dowiedział. Wszystko wskazywało na to, że nie do końca znał Marka. Skoro nie pragnął zostać panem Ravenscar i … naprawdę nie kochał Lucy… Nie, ojciec z pewnością się myli. Ktoś, kto tak jak Mark miał tyle szczęścia, aby poznać Lucy bliżej, musiał ją kochać do szaleństwa.

– Trudno mi dać temu wiarę – powiedział do ojca. – Bardzo mi przykro, jeśli to prawda… Mark wydawał się taki zadowolony z życia. Często mówił o ślubie i o rozwijaniu majątku.

– Miał zamiar wprowadzić udoskonalenia, szczególnie u naszych dzierżawców – rzekł lord Ravenscar. – Myślał o zburzeniu starych chat i wybudowaniu nowych… i, jak powiedziałem, sądzę, że zamierzał opłacić to z zysków z przedsięwzięcia handlowego.

– Tak jak Adam i Hallam zrobili z importem wina. Ja nie mam takich odważnych pomysłów, ojcze. Nie widzę siebie inwestującego w towar ani sprzedającego wino czy herbatę. Myślę, że ulepszenia można wprowadzić, stosując nowe metody uprawy. Chciałbym też hodować konie, jeśli będę mógł sobie na to pozwolić.

– Jesteś urodzonym właścicielem ziemskim, tak samo jak ja. – Ojciec uśmiechnął się. – Kiedyś także pragnąłem hodować wspaniałe konie, ale byłem na to zbyt leniwy. Masz charakter matki, więc uda ci się osiągnąć więcej. Zawsze była czymś zajęta.

– Ojcze, nie przegrałeś swojej fortuny w karty, jak wielu innych. Nie mam długów do spłacenia tak jak moi kuzyni.

– Wiesz, że udzieliłbym im pożyczki, ale byli zbyt dumni, by o to poprosić, i ostatecznie sami rozwiązali swoje problemy. Żałuję, że nie mam już czasu, Paul, aby nauczyć cię wielu rzeczy, ale Anders to dobry człowiek… pomoże ci… a Hallam doskonale zna posiadłość.

– Hallam zrobił już wystarczająco dużo – powiedział Paul. – Poradzę sobie. Jak na razie jesteś ze mną i będziesz udzielał mi wskazówek, ojcze.

Dłoń starszego pana zadrżała lekko na kołdrze.

– Obawiam się, że to już nie potrwa długo, synu. Teraz jednak, widząc cię znowu, mogę umrzeć w spokoju. Pragnę tylko, abyś był szczęśliwy.

– Zrobię wszystko, by cię nie zawieść, ojcze. Jeszcze będziesz ze mnie dumny.

– Wiem, że zrobisz wszystko, o co cię poproszę, chłopcze – rzekł ojciec. – Nie chodzi tylko o majątek… Musisz znaleźć sobie żonę, by mieć przynajmniej jednego syna, a im więcej, tym lepiej.

Obaj zamilkli, wiedząc aż nazbyt dobrze, co może przytrafić się prawowitemu dziedzicowi.

– Tak, ojcze – zgodził się Paul, czując ucisk w gardle. – Będę o tym pamiętał. Poszukam sobie dobrej żony…

Zobaczył, że ojciec zaczął zasypiać. Chciał powiedzieć zbyt wiele w zbyt krótkim czasie i to go wyczerpało.

Paul poczuł, jak łzy napływają mu do oczu. Obawiał się, że jego ojciec, słabnący z każdym dniem, nie pożyje długo, lecz Bóg pozwolił im spędzić razem jeszcze trochę czasu. Lord Ravenscar obudził w nim nadzieję. Paul czuł, że otrzymał jego błogosławieństwo. Ich rozmowa złagodziła rozpacz, której nie ukoiło dobrowolne wygnanie. Powinien był zostać tu z ojcem, poznać go lepiej… Całe szczęście, że przynajmniej mieli dla siebie tę chwilę.

Mark na zawsze pozostanie jego ideałem, lecz świadomość bycia tym gorszym dzieckiem osłabła. Ojciec nie uważał go za nieudacznika; wierzył, że zaopiekuje się majątkiem i ludźmi. Postanowił zrobić wszystko, aby go nie zawieść… i znaleźć żonę. To jego obowiązek wobec ojca i majątku.

Przelotnie pomyślał o Lucy, lecz po chwili doszedł do wniosku, że z pewnością nawet na niego nie spojrzy. Na szczęście są na świecie inne, równie piękne kobiety. Być może jedna z nich z radością go poślubi i da mu synów.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: