Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Miłość, flirt i inne zdarzenia losowe - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
23 stycznia 2013
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Miłość, flirt i inne zdarzenia losowe - ebook

Faceci z reguły niedowidzą, ale najlepsi kumple bywają kompletnie ślepi! Lori od lat spędza wakacje tak samo. Pracuje w Vader Marina wraz z bratem i trzema chłopakami z okolicy: Cameronem, Seanem i Adamem. Lori to dziewczyna-kumpel, mogłyby jej wyrosnąć piersi o rozmiarze arbuzów, a starzy znajomi i tak nie zwróciliby uwagi. Problem w tym, że Lori podkochuje się w Seanie i doskonale wie, że jeśli nie weźmie sprawy w swoje ręce, ten nigdy w życiu nie zobaczy w niej kobiety. Pomysł jest genialny w swej prostocie. Lori i Adam, będą udawać parę, a wtedy na pewno Sean przejrzy na oczy! W teorii wszystko wygląda znakomicie, a początki są obiecujące... Plan działa bez zastrzeżeń do momentu, w którym przestaje działać w ogóle. A potem... A potem wszyscy mają sporo kłopotów.

Kategoria: Dla młodzieży
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7686-188-3
Rozmiar pliku: 4,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1

Sean uśmiechnął się do mnie, a jego ciemnoblond włosy zalśniły w słońcu złotem. Przekrzykiwał ryk silnika motorówki i szum wiatru.

– Lori, chcę, żebyś została moją dziewczyną, kiedy będziemy dorośli.

Nie obchodziło go nawet, że pozostałe chłopaki go słyszą.

– Wchodzę w to! – wykrzyknęłam, ponieważ na pewno nie można byłoby mnie nazwać nieśmiałą. Mówię wam, wszyscy chłopcy jedli mi z ręki. – A kiedy będziemy dorośli?

Błękitne oczy, jaśniejsze od intensywnie niebieskiego nieba nad nim, lśniły. Odpowiedział mi z uśmiechem – a przynajmniej myślę, że mi odpowiedział. Jego wargi się poruszyły.

– Nie słyszę cię. Możesz powtórzyć? – Wiedziałam, jak przeciągnąć romantyczny moment.

Znowu coś powiedział, ale nadal go nie słyszałam, chociaż warkot silnika i świst wiatru nie stały się głośniejsze. Może po prostu poruszał bezgłośnie ustami, udając, że mówi coś miłego, czego nie byłam w stanie usłyszeć. Chłopcy bywają tacy. Od samego początku drażnił się ze mną…

– Dupek! – Usiadłam gwałtownie na przykrytym przepoconą pościelą łóżku, odgarniając kosmyki włosów, które przylepiły mi się do mokrej twarzy. Uświadomiłam sobie, że powiedziałam to na głos. – Przepraszam, mamo – powiedziałam do zdjęcia na szafce przy łóżku. Może nie usłyszała mnie przez budzik, z którego rozbrzmiewało Ain’t no other man Christiny Aguilery.

A może by mnie zrozumiała? Dopiero co miałam bliskie spotkanie z Seanem! Nawet jeśli to był tylko sen.

Zazwyczaj nie pamiętałam swoich snów. Za każdym razem, kiedy mój brat, McGillicuddy, przyjeżdżał do domu z college’u, opowiadał przy śniadaniu tacie, co mu się śniło ostatniej nocy: a to Lindsay Lohan sprała go na ulicy za to, że próbował zrobić jej zdjęcie (czysta fantazja), a to Amanda Bynes w mundurze policjantki drogówki zatrzymała go, żeby wypisać mu mandat. Zazdrościłam mu. Nie chciałam śnić o Lindsay Lohan ani o byciu praną na kwaśne jabłko, ale gdyby się okazało, że spędziłam noc w towarzystwie Patricka Dempseya, a nawet tego nie pamiętam, to by znaczyło, że tracę bardzo istotną, jedną trzecią część życia. Kiedyś wyguglowałam sobie „śnienie” i dowiedziałam się, że niektórzy ludzie nie pamiętają snów, jeśli ich organizm przyzwyczaił się do wstawania codziennie o tej samej porze i ma dostatecznie dużo czasu na zakończenie cyklu snu.

Czemu więc dzisiaj zapamiętałam swój sen? Dlatego że był właśnie pierwszy dzień wakacji, a żeby pójść do pracy w marinie, nastawiłam budzik na pół godziny wcześniej niż w ciągu roku szkolnego. Proszę bardzo, i oto mój sen! Śniłam o Seanie, to na plus. Wystawił mnie jak zwykle, nieeee! Coś takiego mogło się zdarzyć we śnie, ale nie powtórzy się w prawdziwym życiu. Nie po raz kolejny! Począwszy od dzisiaj, Sean będzie mój! Pokazałam zdjęciu mamy na szafce uniesiony kciuk – w wakeboardingu¹ sygnał, że jest się gotowym do jazdy – a potem zwlekłam się z łóżka.

Tata i brat niczego nie podejrzewali, ha, ha. Nie zauważyli nawet, w co jestem ubrana, a wymiana zdań przy śniadaniu pozostała niezmienna i powtarzana w każde wakacje od czasu, kiedy mój brat miał osiem lat, a ja pięć.

Tata do brata:

– Opiekuj się dzisiaj siostrą.

Brat, przełykając kęsy jajka:

– Okej.

Tata do mnie:

– A ty uważaj na tych chłopaków z sąsiedztwa.

Ja:

… – (przewracam oczami).

Brat:

– Miałem niesamowity sen o Anne Hathaway.

Po skończeniu płatków śniadaniowych razem z bratem przemaszerowaliśmy przez nasz ogród i ogród Vaderów, zmierzając do kompleksu hal wystawowych, magazynów i doków w Marinie Vaderów. Poranne powietrze było już ciężkie od upału, wilgoci i zapachu skoszonej trawy, nieodłącznych towarzyszy lata w Alabamie. Nie przeszkadzało mi to – lubiłam upał i omal nie wyskakiwałam z klapków na myśl o tym, że po raz kolejny spędzę całe lato z Seanem. Cierpiałam na zespół abstynencyjny.

Dawniej każdy z trzech braci Vaderów, łącznie z Seanem, mógł wpaść do naszego domu o dowolnej porze, żeby pokopać piłkę albo pograć w gry wideo z moim bratem. Czasem pozwalali mi się przyłączyć, jeśli robiło im się mnie szkoda albo jeśli ich mama nakłoniła ich do tego. Mój brat mógł też o dowolnej porze wpadać do nich do domu, ale ze mną oczywiście było inaczej. Gdybym to ja tam weszła, przerwaliby to, co akurat robili, zaczęliby się na mnie gapić i zastanawiać, po co mnie przyniosło. Byli kumplami mojego brata, nie moimi.

No dobra, Adam był moim kumplem – prawdopodobnie bardziej moim niż mojego brata. Chociaż byliśmy rówieśnikami, nie miałam razem z nim lekcji w szkole, więc mógłby czasem przejść te sto metrów do mojego domu i wpaść z wizytą, ale nie robił tego. A gdybym ja go odwiedziła, byłoby jasne, że przez cały czas kątem oka obserwuję Seana.

Przez ostatnie dziewięć miesięcy, które mój brat spędził w college’u, wszystkie moje kontakty z Seanem się urwały. Był ode mnie o dwa lata starszy, więc z nim także nie miałam lekcji – nawet nie odbywały się w tym samym skrzydle liceum. Raz zobaczyłam go na meczu futbolu i raz przed kinem, kiedy podjechałyśmy tam z Tammy na kilka minut po meczu tenisowym. Ale nigdy nie podeszłam do niego – zawsze flirtował z Holly Chambliss albo Beige Dupree, albo inną efektowną dziewczyną, z którą właśnie w tym czasie się umawiał. Byłam dla niego za smarkata i nigdy nawet nie pomyślał o tym, żeby umówić się ze mną. Przy niezwykle rzadkich okazjach, kiedy wynosił śmieci akurat wtedy, gdy ja szłam do skrzynki pocztowej, witał mnie jak zwykle szerokim uśmiechem, szczerym uściskiem i zachowywał się tak, jakbym była jego najlepszą kumpelą… przez trzydzieści niebiańskich sekund.

To była długa zima, ale w końcu wróciło lato. Vaderowie zawsze potrzebowali pomocy w marinie w czasie sezonu turystycznego, trwającego od końca maja do początku września. Tak samo jak rok temu, dostałam u nich pracę – a tym samym okazję, by zrobić wrażenie na Seanie.

Przyspieszyłam kroku po pokrytej igliwiem ścieżce między drzewami i po chwili ścigaliśmy się z bratem w marszu. To było absolutnie nieuczciwe, bo ja niosłam plecak, a on miał tenisówki, ale i tak dotarłam pierwsza do głównego magazynu.

Bracia Vader byli tam przed nami i wzięli lepsze zadania, więc nie miałam szansy, żeby pracować obok Seana. Cameron pomagał etatowym pracownikom wyciągać łodzie z magazynu i wziął do pomocy mojego brata, żeby móc pogadać i porównać, jak wygląda ich życie w dwóch różnych college’ach. Sean i Adam poszli już odprowadzać na weekend łodzie do klientów w innych przystaniach nad jeziorem. To znaczyło, że Sean nie będzie mógł podziwiać mojego nowego stroju, a ja byłam tak zdesperowana, żeby dowiedzieć się czegoś o moim „nowym stylu”, że wystarczyłby mi zachwyt Adama lub Camerona.

Musiałam się zadowolić panią Vader. Jakby się jednak nad tym zastanowić, była dobrą osobą do oceniania ciuchów. O ile mogę stwierdzić, chodziła modnie ubrana, a jej podcięte blond włosy z pasemkami zawijały się na końcach.

Wyglądała dokładnie tak, jak powinna wyglądać wasza mama, żeby nie narobić wam publicznie obciachu. Znalazłam ją w biurze piszącą coś na komputerze i usiadłam na stołku, patrząc jej przez ramię.

– Zauważyła pani jakąś różnicę? – zapytałam.

Wetknęła pasemko włosów za ucho i zmrużyła oczy, nie odrywając wzroku od ekranu.

– Używam złej czcionki?

– Zauważyła pani jakąś różnicę w moim biuście?

To zwróciło jej uwagę. Okręciła się na krześle i przyjrzała mojej klatce piersiowej.

– Zmieniłaś sobie piersi?

– Wyeksponowałam moje piersi! – oznajmiłam z dumą, przesuwając przed nimi dłoń, jakbym prezentowała je w reklamie telewizyjnej. „To wszystko może należeć do ciebie! Albo raczej do twojego syna”.

Zazwyczaj na mój letni strój składały się ciuchy, z których wyrósł Adam i które dawał mi przez lata: szorty zrobione z obciętych dżinsów, szeroki pasek podkreślający talię oraz T-shirt jego drużyny futbolowej. Na popołudniowy wakeboarding pod spód wkładałam jednoczęściowy, sportowy kostium kąpielowy, zabudowany pod samą szyję. W początkowym okresie rozwoju „atrybutów” byłam kompletnie płaska i strasznie drażliwa na tym punkcie. Pamiętacie tę dziewczynę, za którą krzyczeliście na przerwie: „płaska decha”? To byłam ja, wy dupki. Szlag by mnie chyba trafił na miejscu, gdyby któryś z chłopaków powiedział chociaż słowo o moich mikroskopijnych piersiach.

Wydaje mi się jednak, że do zeszłych wakacji moje piersi rozwinęły się całkiem ładnie, a ja zamieniłam jednoczęściowy kostium na tankini. Nie byłam jednak wtedy jeszcze gotowa na śmielsze stroje i nie chciałam, żeby chłopcy zaczęli traktować mnie jak dziewczynę.

Teraz było inaczej, dlatego dzisiaj miałam na sobie prześliczne bikini. Na to jak zwykle założyłam obcięte dżinsy Adama, które tym razem, o dziwo, wyglądały sexy, opierając się nisko na biodrach. Do tego zamieniłam futbolową koszulkę na obcisły różowy top bez ramion, który kończył się powyżej pępka. Było nawet widać, że mam zagłębienie między piersiami. Pękałam z dumy – Sean będzie zachwycony!

Pani Vader patrzyła na mnie ze zdumieniem, aż w końcu powiedziała:

– A, rozumiem. Starasz się wyglądać sexy.

– Dziękuję! – Pełen sukces.

– Dobra rada: nogi razem.

Gwałtownie złączyłam uda – ludzie zawsze mi dogadywali, że siedzę jak chłopak. Zsunęłam się ze stołka i zirytowana pomaszerowałam do drzwi.

– Co mam robić?

Pani Vader odwróciła się do komputera.

– Zajmij się benzyną.

Hmm, cudownie. Wyszłam z biura i skierowałam się do głównego doku, gdzie miałam obsługiwać stację paliwową. To oznaczało, że w którymś momencie w ciągu dnia jeden z chłopaków rozejrzy się po biurze przystani i zapyta: „To kto dzisiaj śmierdzi?”, a inny odpowie: „Lori śmierdzi”. Jeśli będę miała naprawdę dużo szczęścia, Sean uzna to za świetny dowcip.

Drzwi biura skrzypnęły za mną.

– Lori? – zawołała pani Vader. – Chciałaś o czymś porozmawiać?

Nieeee, nic podobnego. Zajrzałam tylko do biura i spróbowałam zacząć rozmowę. Pani Vader miała trzech synów i nie umiała rozmawiać z nastoletnimi dziewczynami. Moja mama zginęła w wypadku na łodzi na jeziorze, kiedy miałam cztery lata, więc ja nie umiałam rozmawiać z dorosłymi kobietami. Każda wymiana zdań między panią Vader a mną była z góry skazana na klęskę.

– Nie, a dlaczego? – odparłam, nie odwracając się. Przedtem zbiegałam po drewnianych schodach, ale teraz stąpałam ostrożnie, patrząc pod nogi, jakbym musiała kontrolować każdy krok, żeby się nie przewrócić.

– Uważaj na chłopaków – ostrzegła mnie.

Podniosłam rękę i pomachałam jej lekceważąco „pa pa” trzema palcami. Ci chłopcy byli nieszkodliwi. Ci chłopcy powinni raczej uważać na mnie.

Tak naprawdę, pomijając wizję chłopców dyskutujących o moim zapachu, lubiłam obsługiwać pompę paliwową. Siedziałam na pomoście z nogami w wodzie i obserwowałam, jak zimorodki i czaple przemykają nad powierzchnią jeziora. Później mogłam popływać obok pomostu – ale nie teraz, zanim Sean zobaczy mnie pierwszy raz tego lata. Całe dnie spędzane na wietrze nad jeziorem, w jeziorze i na łódkach, sprawią, że moje włosy zaczną wyglądać okropnie. To było oczywiste, ale chciałam mieć czystą, suchą i ułożoną fryzurę przynajmniej za pierwszym razem, kiedy mnie zobaczy – z nadzieją, że zachowa ten obraz w pamięci. Mogłam iść popływać potem, kiedy będę czekać na ludzi, którzy podpływają łódkami, żeby zatankować.

Im byli bogatsi, tym częściej przyjeżdżali nad jezioro z Birmingham, do letnich willi za milion dolarów. Tym większa była też szansa, że okażą się kompletnymi głąbami, kiedy przyjdzie do cumowania łódki i znajdowania wlewu paliwa. Jeśli nie zdemaskowałam ich ignorancji przed rodziną, a zamiast tego chichotałam i pomagałam im, powtarzając coś w stylu: „Ojej, proszę pana, okropnie przepraszam, powinnam sama umieć to zrobić!”, zostawiali niesamowite napiwki.

Właśnie chowałam do kieszeni dwudziestodolarówkę, kiedy Sean i Adam nadpłynęli motorówką z napisem MARINA VADERÓW na burcie. Z głośników na łodzi ryczał zespół Nickleback. Chłopcy zrobili ostry zwrot przed wejściem do portu, a metrowe fale gwałtownie zachybotały pływającym pomostem i zrzuciłyby mnie do wody, gdybym nie trzymała się barierki. Chwilę później dziób łódki dotknął łagodnie pomostu. Najwyraźniej to Adam sterował – Sean podpłynąłby aż pod główny magazyn, bliżej miejsca, z którego mieli zabrać następną łódkę.

Rzeczywiście, kiedy Sean rzucił mi linę, żebym przywiązała cumę rufową, a Adam zgasił silnik, usłyszałam, że kłócą się o to. Sean i Adam kłócili się praktycznie dwadzieścia cztery godziny na dobę, więc byłam do tego przyzwyczajona. Wolałabym jednak nie musieć słuchać, jak Sean narzeka, że będą musieli przejść całe dodatkowe pięćdziesiąt metrów i wejść po schodach tylko dlatego, że Adam chciał się ze mną przywitać.

Sean zeskoczył z łódki, żeby przywiązać cumę dziobową, a jego ciężar znowu zakołysał pomostem. Był wysoki, chyba ponad metr osiemdziesiąt, miał ciemną opaleniznę od pracy przez całą wiosnę w marinie, a ramiona i klatkę piersiową umięśnione i twarde od rywalizacji z Adamem przez ostatnie pięć lat o to, który podniesie więcej razy hantle u nich w garażu (Sean i Adam tacy byli). Potem wyprostował się i obdarzył mnie tym swoim cudownym uśmiechem, a ja mu wszystko wybaczyłam.2

Cześć, Młodsza – powiedział do mnie, a ja mogłam z bliska zobaczyć jego dziwne, jasnobłękitne oczy i złocistą skórę. Objął mnie, ale nie zatrzymał się, więc musiałam też go objąć, żeby nie runąć jak długa na plecy na deski pomostu.

– Och, proszę o wybaczenie. – Odsunął mnie i postawił pewniej na nogach. – W ogóle cię nie zauważyłem.

– Ależ nie ma o czym mówić. – Udało mi się przybrać taki sam pseudoformalny ton. Ciepłe dłonie nadal obejmowały mnie w talii. To był pierwszy raz, kiedy chłopak dotykał mojego gołego brzucha. Zachwycona skóra wysyłała do mózgu sygnały zaskoczenia: dotyka mnie! Łapiesz to? Dotyka mnie!

Iiiiiik! Mózg łapał to znakomicie i postawił resztę organizmu w pełnej gotowości. Serce tłukło się boleśnie, zupełnie jak w moim śnie.

Ale kiedy podniosłam na niego wzrok, on już miał w głowie co innego i patrzył na schody prowadzące do zabudowań mariny. Gdybym nie była mądrzejsza, pomyślałabym, że ze mną flirtuje. Byłam mądrzejsza – wszystkie dziewczyny traktował w ten sposób.

Wyślizgnął się z moich objęć i niewykluczone, że musiał gwałtownie potrząsnąć ręką, żeby uwolnić ją z mojego przyjacielskiego, przypominającego imadło uścisku.

– Na razie, Juniorka – rzucił przez ramię i ruszył w górę schodami.

Kiedy byliśmy mali, zaczął nazywać mojego brata „McGillicuddy”, ponieważ uznał, że nasze nazwisko jest przekomiczne. Podchwycili to pozostali bracia Vaderowie, a Cameron powtórzył to wszystkim w szkole. Nie wiem, czy ktokolwiek jeszcze w mieście mówił o moim bracie „Bill”. Mnie na szczęście wszyscy nazywają Lori, ponieważ przezwiska, które dla mnie wymyślał Sean, były zbyt długie, by wykorzystywać je w praktyce: McGillicuddy Juniorka, McGillicuddy Młodsza, McGillicuddy Część Druga, McGillicuddy Powraca, McGillicuddy Kontratakuje.

Widzicie, z czym musiałam się zmierzyć? To jasne, że nadal widział we mnie małą siostrzyczkę mojego brata. Westchnęłam, obserwując, jak wchodzi po schodach, a mięśnie jego nóg poruszają się pod opaloną skórą. Był odporny na apetycznie kuszący różowy top, ale ja miałam jeszcze jednego asa w rękawie – a raczej w nieobecności rękawa. Później tego popołudnia, kiedy mieliśmy pływać na wakeboardach, zamierzałam wypróbować „Krok Drugi: Bikini”.

Pomost znowu się zachwiał, kiedy Adam wyskoczył z łódki, więc odwróciłam się, żeby się z nim przywitać. Wykonaliśmy nasze specjalne powitanie, do którego przez lata dochodziły kolejne elementy: zwykły uścisk dłoni (pierwsza klasa), odwrócony uścisk (druga klasa), z obrotem (czwarta klasa), przybicie piątki (piąta klasa), przybicie piątki na dole (pierwsza gimnazjum), skrzyżowanie małych palców (druga gimnazjum), stuknięcie łokciami (trzecia gimnazjum). Byliśmy znani z tego powitania, które powtarzaliśmy, mijając się na korytarzu w szkole albo na linii bocznej boiska, kiedy Adam miał mecz.

Wszystkie dziewczyny z drużyny tenisowej przynosiły drużynie futbolowej wodę i bandaże, kiedy chłopcy grali mecze. To nie było fair: drużyna futbolowa nigdy nie przynosiła nam napojów i bandaży na turnieje tenisowe, ale ja nie narzekałam, bo mogłam stać tuż przy boisku, blisko akcji, a na tym mi najbardziej zależało. Specjalne powitanie było zaskakująco trudne, kiedy Adam miał na sobie ochraniacze, ale nam się udawało.

Jednakże Adam miesiąc temu zaczął chodzić z Rachel, a od kiedy usłyszałam plotki, że ona nie życzy sobie, żeby jej chłopak odstawiał specjalne powitania z „tą zdzirą z sąsiedztwa”, starałam się hamować przy ludziach. To znaczy: gdybym ja miała chłopaka, nie chciałabym, żeby witał się w specjalny sposób z kimkolwiek poza mną. Szczególnie jeśli wyglądałby jak Adam, ponieważ Adam wyglądał właściwie tak samo jak Sean. Z bliska i w dzień nigdy by się ich nie pomyliło, szczególnie teraz, kiedy byli starsi. Mieli inne rysy twarzy. Ale z odległości albo w półmroku można było tylko zgadywać.

Włosy Adama były dłuższe niż Seana i zawsze właziły mu w oczy, ale nie dało się tego zauważyć, kiedy obaj byli potargani wiatrem, tak jak w tej chwili. Jeśli ktoś obserwowałby ich z okna sypialni – nie, żebym ja kiedykolwiek coś takiego robiła – jak tłuką się na kwaśne jabłko na skraju ogrodu, tam gdzie mama nie mogła ich zobaczyć z domu, dawało się ich odróżnić tylko dzięki temu, że Sean był trochę bardziej umięśniony i wyższy, ponieważ był o dwa lata starszy. Poza tym chodzili inaczej: Sean stąpał miękko, a Adam podskakiwał sprężyście jak piłka, która wypadła ci z rąk i za którą zaraz wybiegniesz na ulicę.

Jeśli nie mogłam ich odróżnić na pierwszy rzut oka, patrzyłam zawsze na wisiorek Adama: czaszka i skrzyżowane piszczele na rzemyku. Wylosowałam go w automacie z gumą do żucia, kiedy miałam dwanaście lat – była to kolejna w ciągu wielu lat, nieudana próba wykrzesania z siebie jakiejś dziewczęcości. Chciałam dostać dla siebie wisiorek z Miley Cyrus, a ostatnią rzeczą, której potrzebowałam, była czaszka z piszczelami. Podarowałam więc wisiorek Adamowi, ponieważ wyglądał jak stworzony specjalnie dla niego.

Nagle uświadomiłam sobie, że nadal stoję na rozgrzanych słońcem deskach, dotykając łokciem łokcia Adama i wpatrując się w ten wisiorek. A kiedy spojrzałam wyżej, w jasnobłękitne oczy, zobaczyłam, że on wpatruje się w moją szyję. Nie. Trochę niżej.

– Na co się gapisz? – zapytałam.

Odchrząknął.

– Nowy top, co nie? – To była z jego strony oznaka najwyższej aprobaty, jak w zdaniu: „Koniec szkoły, co nie?” albo: „Dallas Cowboys Cheerleaders, co nie?”. Hurra! Nie był Seanem, ale był ulepiony z tej samej gliny. To doskonały znak!

Na wszelki wypadek pociągnęłam go jeszcze za język.

– To co z tym topem?

– Włożyłaś go. – Popatrzył w kierunku jeziora, prezentując mi swój profil: policzek pod opalenizną był intensywnie czerwony. Zawstydziłam nie tego chłopaka. Kurczę, powinnam wrócić do futbolowej koszulki.

Nie, wcale nie! Nie mogłam zrezygnować z planu: musiałam złowić moją rybkę.

– Patrz – powiedziałam do Adama, jakby już nie spojrzał. – Sean wyjeżdża z końcem wakacji. Tak, wiem, wróci w przyszłe wakacje, ale boję się, że nie dam rady konkurować z jego college’owym życiem i dziewczynami z klubów studenckich. Teraz albo nigdy, a ciężkie czasy wymagają lekkich topów.

Adam otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale uciszyłam go gestem ręki. Odezwałam się, naśladując jego niski męski głos:

– Nie mam pojęcia, dlaczego chcesz chodzić z tym dupkiem. – Przerabialiśmy to ostatnio za każdym razem, kiedy się widzieliśmy. Dodałam normalnym głosem: – Po prostu chcę, okej? Pozwól mi na to i nie wchodź mi w drogę. Trzymaj się z dala od moich sieci, mały delfinku. – Szturchnęłam go biodrem w biodro, a przynajmniej próbowałam. Był znacznie wyższy ode mnie, więc trafiłam chyba gdzieś w połowie uda.

Skrzyżował ramiona, spojrzał na mnie z góry i zacisnął wargi. Starał się wyglądać ponuro, ale widziałam, że próbuje stłumić śmiech.

– Nie nazywaj mnie tak.

– Czemu nie?

– Delfiny nie żyją w jeziorach – powiedział rzeczowo, jakby to był prawdziwy powód. Prawdziwym powodem jednak było to, że prawie każdy mężczyzna nie lubi być nazywanym „małym” czymkolwiek. Chłopaki tacy są.

Wzruszyłam ramionami.

– Niech ci będzie, mały okoniu. Mały szczupaczku. – Ruszył w stronę schodów. – Mały sumiku.

Odwrócił się.

– A co będzie, jeśli Sean naprawdę się z tobą umówi?

Nie chciałam, żeby sobie z tego żartował. To naprawdę mogło się zdarzyć!

– Zachowujesz się tak, jakby na to była zupełnie minimalna szan…

– Musi jeździć z otwartym dachem, żeby jego wielki łeb zmieścił się w furgonetce. Gdzie ty miałabyś siedzieć?

– Na jego kolanach?

Grymas niesmaku przemknął przez twarz Adama. Odwrócił się i pobiegł w górę schodami, a spłowiałe deski skrzypiały pod jego ciężarem. Tak naprawdę nie bałam się, że będzie przeszkadzać mnie i Seanowi. Adam i ja zawsze świetnie się dogadywaliśmy, a kiedy starsi chłopcy nam dokuczali, broniliśmy się nawzajem najlepiej, jak potrafiliśmy. To, że chciałam chodzić z Seanem, denerwowało go po prostu dlatego, że nienawidził brata z siłą żaru tysiąca słońc, a Sean odwzajemniał to uczucie.

Kilka minut później, kiedy pomagałam bezradnemu kapitanowi jachtu motorowego odczepić się od pomostu, usłyszałam za sobą kroki na schodach. Alarm Seanowy! Czujniki szaleją! Ale nie, po czaszce i piszczelach poznałam, że to Adam.

Jak na zamówienie, Sean z warkotem przepłynął obok potężnym jachtem motorowym, puszczając tym razem dla urozmaicenia Crossfade zamiast Nicklebacków. Sam także sprawiał wrażenie potężnego, w szykownych ciemnych okularach i z opaloną klatą lśniącą na słońcu. Miał dostarczyć łódź na drugą stronę jeziora, dopłynął więc do wyjścia z portu (pan Vader prawdopodobnie obserwował gdzieś z biura i pilnował, czy chłopcy nie szaleją na przystani) i wcisnął gaz.

Nie pamiętałam o stojącym za mną Adamie, dopóki nie połaskotał mnie w żebra. Zaskoczył mnie tak bardzo, że wleciałabym do jeziora, gdyby mnie nie złapał. To był drugi raz w życiu, kiedy chłopak dotknął mojego gołego brzucha i przy okazji przykry kontrast z poprzednim.

Nie zrozumcie mnie źle: jego zainteresowanie i dotyk palców na skórze były bardzo przyjemne. Ale zachowywał się po prostu jak przyjaciel albo brat. Był całkowicie oddany Rachel i wiedział, że ja jestem całkowicie oddana Seanowi. To przypominało taką chwilę, kiedy masz ochotę na pączka, a dostajesz frytki – potem masz dziwny smak w ustach i cały czas chciałabyś zjeść tego pączka.

Mniam, pączek.

Przez resztę przedpołudnia nalewałam benzynę i pracowałam nad lekką opalenizną z pomocą kremu z filtrem czterdzieści pięć. W porze drugiego śniadania poszłam na górę do biura, zjadłam zrobioną przez panią Vader kanapkę z sałatką z kurczaka i obejrzałam Jak się nie ubierać, co ostatnio studiowałam równie pilnie, jak podręcznik algebry przed testami na koniec roku. Jadłam baaaaaaaardzo powoli, skubiąc okruszki chleba i kawałeczki selera, na wypadek gdyby początek przerwy Seana zbiegł się z końcem mojej.

Kiedy pani Vader popatrzyła na mnie po raz czternasty, zrozumiałam aluzję i pogalopowałam do pompy paliwowej. Oczywiście właśnie wtedy Sean i Adam z rykiem silnika wrócili na przystań.

Poddałam się. Skoro Sean widział mnie już suchą, mogłam spokojnie iść popływać. „Spokojnie” to pojęcie względne. Wiedziałam z doświadczenia, że każdego lata zanim po raz pierwszy wejdzie się do wody w marinie, należy uważnie obejrzeć krawędzie pomostu i drabinkę w poszukiwaniu mszywiołów, kolonii oślizgłych zielonych stworzonek, które porastają twarde powierzchnie pod wodą (coś jakby korale, tylko galaretowate – brrr!). Są nieszkodliwe, stanowią część zdrowego ekosystemu słodkowodnego, ich obecność oznacza, że woda jest idealnie czysta i nieskażona, bla, bla, bla – ale świadomość tego wszystkiego ani odrobinę nie pomaga, kiedy się ich przypadkowo dotknie.

Poszturchałam pomost nartą wodną, a ponieważ nic nie znalazłam, spędziłam resztę popołudnia, obserwując Seana z jeziora. Co jakiś czas wynurzałam się z wody, akurat kiedy przepływał obok motorówką, aby zauroczyć go tak, jak wychodząca z oceanu Halle Berry zauroczyła Jamesa Bonda. Widziałam ten film z chłopakami ze sto razy, a scenę z bikini – chyba z siedemset razy. Brakowało mi tylko sztyletu.

Czasem prowadził Sean, czasem Adam. Potrafiłam ich odróżnić, nawet jeśli byli za daleko, by dawało się dostrzec czaszkę i piszczele. Adam machał do mnie, a Sean wyglądał odjazdowo w ciemnych okularach. Może obserwował mnie, a ja po prostu nie potrafiłam przeniknąć jego tajemniczej maski? I tylko udawał nieporuszonego moją nową biuściastą odsłoną.

Jasne, raczej nie. Ta teoria miała kilka dziur, wśród których nie najmniejszą było to, że nigdy nie udało mi się trafić z wynurzeniem z wody akurat na chwilę, kiedy mnie mijali, by móc zaprezentować „Krok Drugi: Bikini”. A na wypadek gdyby któryś z nich się obejrzał, powinnam wyjść na pomost, jakby właśnie tylko to było moim zamiarem, a nie doprowadzenie do tego, żeby Seana rozproszyło pożądanie.

Och – odrzuciłam włosy na plecy – wyszłam z wody, żeby spojrzeć na czasopisma z modą młodzieżową, jak każda normalna prawie szesnastolatka. Przyglądałam się zdjęciom i porównywałam je z tym, co zobaczyłam w Jak się nie ubierać, filtrując to dodatkowo przez zdrowy rozsądek (a przynajmniej taką miałam nadzieję). Propozycje z wybiegów na pokazach mody wyglądały super i ekstra, ale jeśli mogły spowodować, że obiekt twego uwielbienia zapyta, czy jesteś w ciąży albo czy masz płaskostopie, to coś było trochę nie tak.

Około czwartej wspięłam się po schodach i poszłam do magazynów. Wiedziałam, że chłopcy nie oszczędzą mi tego spaceru i nie podpłyną do stacji benzynowej, żeby mnie zabrać. Adam zrobiłby to, gdyby to od niego zależało – ale nie zależało.

Nie szkodzi. Adam, Sean, Cameron i mój brat, ubrani w bermudy, stali w szeregu i podawali sobie wakeboardy, narty wodne, kamizelki ratunkowe i zwoje liny z magazynu do łodzi. Adam, Cameron i McGillicuddy byli półobróceni do Seana, który opowiadał im zabawną anegdotkę, zapewne prawdziwą w jakichś trzydziestu procentach. Nie zauważyli, że przestał im pomagać i podawali wakeboardy obok niego – jego zadaniem było tylko dostarczanie rozrywki.

Chciałam, żeby także i mnie dostarczał rozrywki – mogłam bez końca słuchać jego historyjek. W jego ustach nawet opowieść o zwykłej wyprawie do sklepu spożywczego brzmiała jak epizod z American Pie. Miałam jednak swoje zadanie: czekało mnie wielkie wejście. Podchodząc do nich, rzuciłam plecak na ziemię i ściągnęłam przez głowę top, odsłaniając bikini.

Potem zrolowałam top w ręku, jakby to był zupełny drobiazg, i rzuciłam go do łodzi.

– Czeeeeeść – powiedziałam wysokim, dziewczęcym głosem i uściskałam Camerona, którego nie widziałam, od kiedy wrócił kilka dni temu z college’u na wakacje. Odwzajemniając uścisk, nie odrywał wzroku od moich piersi, choć starał się to ukryć. Mój brat miał taki wyraz twarzy, jakby zamierzał poprosić tatę, żeby znowu zabrał mnie do psychiatry.

Pochyliłam się tyłem do nich, zdjęłam szorty i je także rzuciłam do łodzi. Kiedy się wyprostowałam i odwróciłam do chłopaków, przeżyłam szok.

Chciałam, żeby Sean na mnie patrzył. Naprawdę chciałam, żeby Sean na mnie patrzył. Ale teraz, gdy Sean, Cameron i Adam gapili się na mnie jak oniemiali, zaczęłam się zastanawiać, czy nie mam sałatki z kurczaka na bikini albo – co gorsza – nie wylazła mi brodawka. Nie czułam jednak nadmiernego przewiewu. Nawet ja, z bardzo ograniczoną wiedzą o wielkich wejściach i uwodzeniu chłopców, wiedziałam, że gdybym popatrzyła na to, na co oni patrzyli, i nie zobaczyła żadnej brodawki, efekt wielkiego wejścia szlag by trafił. Strzeliłam więc tylko palcami i zapytałam:

– Zamurowało?

W tłumaczeniu: Jestem sexy? Serio? Phrr.

Adam zamrugał i spojrzał na Seana.

– Bikini, co nie?

Sean dalej wpatrywał się w moje piersi, ale powoli podniósł spojrzenie dziwnie jasnych oczu, żeby spotkać mój wzrok.

– Doskonale w tym wyglądasz. – Wskazał bikini zamaszystym gestem jak Clinton z Jak się nie ubierać. Na pewno tylko mi się wydawało. Nie mógł naprawdę wiedzieć, że przez ostatni rok uczyłam się pilnie, jak być dziewczęca!

– Sean – odparłam bez namysłu – to bikini wygląda doskonale na mnie.

Cameron prychnął i popchnął Seana. Adam popchnął go w drugą stronę. Sean uśmiechnął się i sprawiał wrażenie zaskoczonego, jakby próbował wymyślić jakąś ripostę, ale raz jeden nie potrafił.

Mój brat stał z boku, nadal mocno zakłopotany. Nie zastanawiałam się, jak zareaguje na pojawienie się łabędzicy. Nie przemyślałam głębiej żadnych ich reakcji, jeśli jeszcze nie zauważyliście. Chciałam, żeby Sean się ze mną umówił, ale nie chciałam tracić dotychczasowych relacji z pozostałymi. Jak w programie Dobra cena: próbowałam zbliżyć się do zdobycia Seana, jak tylko to możliwe, ale nie przesadzić.

– Rozgrzewka grupowa! – zawołał McGillicuddy. Rozumiałam, że chciał zmienić temat, ale miałam nadzieję, że darujemy sobie rozgrzewkę, skoro byliśmy już prawie dorośli. Pan Vader dawniej zmuszał nas, żebyśmy przed wypłynięciem na jezioro robili pompki – ponieważ im byliśmy silniejsi, tym mniejsza istniała szansa, że sobie zrobimy krzywdę. Kiedy mój brat i Cameron dostali patenty sternika i zaczęliśmy wypływać bez pana Vadera, dalej robiliśmy pompki przed każdym wypłynięciem na wakeboardy. Dla pozostałych chłopaków to była doskonała okazja, żeby pokazać Adamowi i mnie, gdzie nasze miejsce.

Żadnego wahania, żadnych narzekań – to stanowiło część zabawy. Równie szybko jak pozostali podparłam się na rękach na betonowym nabrzeżu i zaczęłam robić pompki. Cała nasza piątka ćwiczyła z głowami blisko siebie, początkowo pojękując trochę – chociaż ja i Adam nawet nie pisnęliśmy. Byliśmy w formie, bo pamiętaliśmy o rozgrzewce.

No i dlatego, że uprawialiśmy sport. Adam w tym roku miał szansę znaleźć się w podstawowym składzie drużyny futbolowej, a ja po prostu starałam się nie zostać wypchnięta z drużyny tenisa przez pierwszoklasistki. Grałam nieźle, ale nie szło mi nawet w części tak dobrze jak Holly i Beige, które właśnie skończyły liceum. Albo Tammy, obecnie trzecioklasistce i kapitanowi drużyny. Poza tym w zeszłym roku miał miejsce niefortunny incydent: nie trenowałam przez całą zimę, a potem na pierwszych zawodach przeliczyłam się z siłami i zwymiotowałam na korcie. Kontynuowałam mecz i wygrałam sześć do dwóch i sześć do jednego, ale jakoś o tym nikt już nie pamiętał. Od tamtej pory pilnowałam, żeby nie tracić kondycji.

Dzisiaj radziłam sobie z pompkami doskonale. Po jakichś pięćdziesięciu granica moich możliwości była jeszcze daleko. Cameron pojękiwał coraz głośniej – próbowałam się skoncentrować na własnych ćwiczeniach, ale trudno było to ignorować. Jego twarz poczerwieniała, ramiona zaczęły drżeć i w końcu padł na goły brzuch. Mój brat nie trząsł się ani nie jęczał tak bardzo, ale skorzystał z okazji, żeby się także położyć, z nadzieją, że nikt tego nie zauważy, ponieważ Cameron narobił sobie obciachu.

Cameron zaklął.

– Nie wiem, czemu nie mogę się dzisiaj pozbierać – powiedział.

– Obaj mieliście o parę kilo imprez studenckich za dużo – wysapałam między pompkami.

Cameron rzucił się na mnie – wiedziałam, że mam kłopoty, ale było za późno, żeby się zerwać i uciekać. Jedno mocne ramię złapało mnie w talii, a drugim ścisnął moje nogi tak, że nie mogłam się wykręcić albo – co byłoby lepsze – kopnąć go w brzuch. Zrobił dwa kroki w stronę krawędzi nabrzeża.

Udało mi się nie zacząć prosić ani wrzeszczeć – po prawie szesnastu latach życia z chłopakami potrafiłam doskonale kontrolować dziewczyńskie odruchy. Dopiero kiedy mnie podniósł, przypomniałam sobie, że dzisiaj chciałam zachowywać się jak dziewczyna. Gdy leciałam do wody, uświadomiłam sobie, że nie rozglądałam się tutaj za mszywiołami.

– Iiiiii…

Zanurkowałam i zanim jeszcze dotknęłam stopami dna, odbiłam się do góry, w stronę słońca i platformy z tyłu łodzi, która w odróżnieniu od betonowego nabrzeża nie powinna raczej zawierać mszywiołów. Fuj, fuj, fuj – prawie czułam ohydną zieloną masę rozgniatającą się na mojej skórze, ale udało mi się bezpiecznie dotrzeć na powierzchnię.

Wspinając się na platformę, dałam sobie w duchu w łeb. Gdybym utrzymała się w mojej nowej roli łabędzicy, Cameron nie wrzuciłby mnie do jeziora. Byłabym na to zbyt delikatna i zbyt wyniosła – nie ośmieliłby się mnie dotknąć. Z drugiej strony do pewnego stopnia docenił, że jestem dziewczyną – Adama na pewno by nie podnosił, po prostu wepchnąłby do wody.

Zanim weszłam na platformę, uświadomiłam sobie, że właśnie mam na sobie mokre bikini. Pozbierałam się na tyle, by wskoczyć do łódki z przynajmniej połowiczną gracją, ale nikt już na mnie nie patrzył. Cameron i mój brat stali nad Adamem i Seanem, którzy dalej robili pompki.

Adam, nie odrywając spojrzenia od betonu, podnosił się i opadał w równym rytmie. Sean obserwował go z półuśmieszkiem i zaciśniętymi zębami, ale robił się coraz bardziej i bardziej czerwony. Nabrzmiałe mięśnie jego opalonych ramion zadrżały.

O Boże, Sean zaraz przegra.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: