Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Moje trzy po trzy - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
18 czerwca 2013
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Moje trzy po trzy - ebook

Zwracano się do niego jak do króla. Miał też inne filmowo-sceniczne uniformy. Jak chociażby słynnego Brunnera ze Stawki większej niż życie.

Warszawiak mieszkający w Łodzi, żołnierz minionej wojny, malarz, piosenkarz, kompozytor. Wciąż czekając na rolę życia - czy się jej doczekał?

Z wrodzonym poczuciem humoru i dystansem przyjmował koleje aktorskiego losu i popularność. Tak jak wziął na siebie niezwykle odpowiedzialną rolę pierwszego, polskiego, filmowego czarnego charakteru, co kłóci się z jego usposobieniem. Czy można mieć pretensje do widzów, że zapamiętali go takim właśnie?

Teraz, z dystansu dziewięćdziesięciu lat, opowiada o swoim życiu, karierze, która nie ma końca. O szczęściu podążania za własnym marzeniem i ufności w numeryczny talizman - liczbę trzy.

Jest zresztą więcej powodów, dla których warto sięgnąć po Moje trzy po trzy. Jakie? Warto to sprawdzić samemu.

Kategoria: Kino i Teatr
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-64378-00-3
Rozmiar pliku: 1,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

BIORĘ ROZBIEG

Aktorstwo to najwspanialszy zawód świata, ale ile trzeba się nastarać, żeby zostać aktorem! Do tego należy doliczyć czas spędzony poza domem! A gdy ktoś kocha dom, to chyba jest to najlepszą miarą wyrzeczeń przy uprawianiu tego zawodu, i tego, jak on może być fascynujący.

Nie będę się nawet starał udawać, że zostałem zapamiętany przede wszystkim jako śmieszno-groźny gestapowiec Brunner. I tylko wrodzone poczucie humoru i dystansu do siebie pozwala mi tak pisać. Może jedynie szkoda, że z moich ról dopiero na drugim miejscu rozpoznawalności znajduje się król Jagiełło – wolałbym jego zamienić z postacią ze Stawki większej niż życie. Ale przecież królem też byłem, jadłem na królewskiej uczcie na Wawelu i jako król jeździłem dostojnie wożony samochodem z kierowcą na plan filmu Aleksandra Forda.

A co z pozostałą setką filmów?

Jak to – co? Grałem w nich! Przeważnie postacie twardych facetów, mężczyzn, którzy nie wahają się przed niczym, nawet w sytuacji, gdy wiadomo, że nic się nie da zrobić. I przez te wszystkie role marzyłem o jednej porządnej roli komediowej. Niezła komedia. Ale to chyba jest tak, jak z pracownikami fabryki cukierków: mają ich po prostu dość, chociaż my wyobrażamy sobie, że to sama przyjemność. Bo muszę się przyznać, że uwielbiam słodycze. Jak na „prawdziwego twardziela” to karykaturalna słabość – słodycze. I śledzie. W tym odbija się mój charakter wędkarza i zodiakalnych Ryb; jestem marcowy.

13.03.1923

– trzy trójki w dacie urodzenia to mój numeryczny talizman.

Trzy razy po trzy.

Nie pamiętam od kiedy, ale zawsze uważałem trójkę za moją cyfrę. Można by o niej z pewnością wiele napisać, bo potrafi być znacząca; na przykład mamy trzy stany skupienia ciał. Ale moich Czytelników nie będę prosił o wielkie skupienie, chociaż przyda się to minimalne, by podążyć za moim życiorysem od momentu urodzin aż po dziś.

Chcę opowiedzieć w tej książce o mojej karierze filmowej, teatralnej i o sztuce przeżycia w ogóle. O moim zawiłym życiorysie, który ukształtował „czarny charakter polskiego filmu”, jak mnie kiedyś określił znakomity krytyk filmowy Zygmunt Kałużyński.

Znajdzie się w niej sporo zabawnych momentów, które nie tyle doprowadzą Czytelników do śmiechu, ile wywołają uśmiech. Ale będą też fragmenty, w których bohaterowi nie było wcale do śmiechu, jak to bywa w życiu.

Jak wiemy, każdy życiorys składa się z trzech etapów: dzieciństwa, młodości i wieku dojrzałego; proszę zauważyć – znowu trójka! A ponieważ ja całkiem niedawno zacząłem czwarty etap, tak zwaną starość – będzie także i o niej.

A ona wcale nie jest taka zła. Chociażby dlatego, że teraz mogę realizować się artystycznie, już niekoniecznie na scenie, ale przed sztalugami. Musicie Drodzy Czytelnicy wiedzieć, że trzy rzeczy w moim życiu są najważniejsze – dom, aktorstwo i malarstwo. Może jeszcze jako dyscypliny dodatkowe wpisałbym wędkarstwo, uprawianie ogródka oraz majsterkowanie. I o tym wszystkim wspomnę na stronach tej książki, suto okraszonej fotosami z filmów i sztuk teatralnych, w których wystąpiłem, oraz rysunkami, akwarelami i sztychami mego autorstwa.

Czyli – jakby powiedzieli starzy wilnianie – „będzie tu po trochu o fasoli i o grochu”.

Wspomniałem, że podobno zagrałem w stu polskich filmach, w tym Jagiełłę w Krzyżakach. Ale można się do mnie zwracać nie tylko jak do króla, ale po szarży również: grałem więc sturmbannführera, a nawet generalissimusa. I w żadnym wypadku nie wstydzę się wymieniać stopni formacji niezbyt dobrze zapisanych w pamięci narodu polskiego – to była tylko gra aktorska. Przeszedłem jakże typowe dla aktora koleje losu – przeprowadzki z miasta do miasta, z teatru do teatru, podróże na plany filmowe i estradowe wojaże po całym kraju, a także za granicę. Zabiorę więc Czytelników do Gdańska, Łodzi, Warszawy, w malarskie plenery naszego Pomorza i do Wilna, gdzie się urodziłem.

Z pewnością co jakiś czas będę biadolił, że nie zagrałem wymarzonej roli komediowej. Ale to już moja obsesja.

Będzie o tym, jakimi środkami wokalnymi udało mi się wykończyć dom, i o tym, jak dorabiałem do gaży aktorskiej jako karykaturzysta. Znajdzie się tu też miejsce dla mej przeszłości kombatanckiej; walczyłem w szeregach naszej armii od 1944 roku. Miałem swój skromny udział w zakończeniu drugiej wojny światowej. I tu ważna dygresja. Chociaż wielu widzów kojarzy mnie najczęściej z rolami mundurowymi i ja się w tym uniformie rzeczywiście dobrze czułem, to jednak jestem człowiekiem bardzo pokojowo i pogodnie nastawionym do życia. Rozumiem, że w wojsku musi panować dyscyplina, ale czasem dla samej dyscypliny dobrze by było, gdyby ją poluzować i pośmiać się z samych siebie.

Będę się starał przedstawić, w jaki sposób, uparcie dążąc do aktorstwa, udało mi się wreszcie cel osiągnąć, chociaż bywały momenty, gdy autentycznie płakałem. Napiszę o tym, jak walczyłem z białym niedźwiedziem i nie mogłem wydostać się spod śniegu. Jak rozkręciłem do cna samolot „Dakota” i jak nie doszło do spotkania na szczycie Karewicz–generał de Gaulle.

Wspomniałem, że jednym z filarów mojego życia jest dom. Ten, który sam zbudowałem, i rodzina, którą założyłem. Rozrosła się jakoś niepostrzeżenie do rozmiarów, gdzie znowu trójka odgrywa znaczącą rolę – mam troje dzieci, ośmioro wnucząt i trójkę prawnucząt. Po domu ciągle ktoś się kręci, słychać hałasy, rozmowy, śmiech i odgłosy domowych zwierząt. W pewnym momencie sam się pogubiłem w liczbie kotów i psów, które opanowały nasze domostwo. Mieliśmy tu, w Aninie, taki okres, że do końca nikt nie był w stanie określić, ile mamy tych czworonożnych rezydentów, z wyjątkiem moich wnuczek, Asi i Kasi, które te wszystkie zwierzęta znały, karmiły i nadawały im imiona.

Mam w tym dużym domu, gdzie mieszka jedna z moich córek ze swoją rodziną, ulubiony pokój, w nim ulubiony fotel, w którym pędzę spokojne życie emeryta. O nie, może aż tak spokojny jak ryby w moim akwarium nie jestem – raczej emeryt ze mnie aktywny. A że czasem stęknie mi się na schodach, to i dobrze – celowo robię to z wieloletnią praktyką sceniczną, aby wszyscy słyszeli, że dziadek ma się dobrze, a nawet ma wenę.

W roku wydania tej książki, 2013, wypadły po raz pierwszy w moim życiu dziewięćdziesiąte urodziny. Była to niezwykle wzruszająca dla mnie okazja. I to ze względu na uroczystość, jaką przygotowali mi moi bliscy, jak i wizytę Teleexpressu. Wraz z ekipą telewizyjną przyjechał do mnie mój najserdeczniejszy aktorski kolega, a filmowy rywal ze Stawki większej niż życie Stanisław Mikulski. Wyściskaliśmy się, napili po symbolicznej lampce herbaty, a po południu tego dnia Teleexpress podał mój sposób na to jak żyć, żeby żyć długo i zawsze być w formie. Recepta jest prosta – wystarczy codziennie rano zjeść pół litra czystej… owsianki. To jest sposób, który od lat stosuję dla zachowania długowieczności. Można mi wierzyć albo nie. Ale jeśli ktoś z Czytelników ma ambicje, aby dożyć takiego wieku, a może nawet i bardziej sędziwego, to wydaje się, że najlepszym na to sposobem jest realizowanie własnych ambicji, i to z uporem. Do moich ostatnich należało stworzenie poematu Na 13 marca, do której to daty jestem przywiązany tak, jak każdy do daty swoich urodzin.

Przepraszam za rumieniec, który powstał pod wpływem brakujących ostatnich pięciu liter tego „poematu”, ale jak można go inaczej skończyć? A skoro inaczej się nie da, to czym prędzej chciałbym powrócić do prozy i do początku mojej właściwej narracji.

I jeszcze tytułem wstępu napomknę, że w pracy nad spisaniem tej historii towarzyszył mi dziennikarz, Paweł Oksanowicz, który chciałby w tym momencie przywitać się z Czytelnikami….

– Rzeczywiście, dzień dobry! Witam też pana, panie Emilu. I proszę przyjąć jeszcze raz szczere i krzepkie życzenia na te dziewięćdziesiąte urodziny. Są takie, jaki jest ich adresat.

– Czytelnicy znają już pana z książki Stanisław Mikulski. Niechętnie o sobie.

– Właśnie, zastanawiałem się, czy pan będzie miał taką samą ochotę do rozmów, jak ten najsłynniejszy chyba pański partner filmowy?

– Ja? Niechętnie? Ano zobaczymy! Zaczynajmy, bo czas biegnie.

Lat dziewięćdziesiąt? To nie do wiary!

Ni stąd, ni zowąd strzeliło.

Przecież nie jestem znów taki stary!

No, bo ogólnie jest miło,

Jakoś się trzymam, oby tak dalej.

Nie chcę uchodzić za starca,

Jeśli dożyję, coś tam wypiję

W dniu trzynastego marca.

Więc zróbmy szybko mały bilansik,

Zanim znajdziemy się w niebie:

Ile sukcesów, ile ekscesów,

Ile płakało przez ciebie.

Policz coś zrobił, czegoś dokonał,

Jak się przepchałeś przez życie.

Obyś nie musiał, patrząc w lusterko,

Napluć na swoje odbicie.

Bo może komuś wbrew coś zrobiłeś,

Komuś poszedłeś na rękę,

Czy życie było, jakie wyśniłeś,

Czy było drogą przez mękę?

Popatrz, już wiosna, świat znów jak nowy,

Dziewczyny pełne słodyczy.

Ty możesz westchnąć, ty masz to z głowy,

Ciebie to już nie dotyczy.

Ty tylko możesz zasług ordery

Z szacunkiem złożyć na kupie.

I wiedz, że zdrówko jest najważniejsze,

A wszystko inne miej w…SYN KAWALERZYSTY

Ta opowieść zaczyna się, kiedy jeszcze nie było mnie na świecie, na dalekiej Litwie, nad Dźwiną. Wyobraźmy sobie oficera kawalerzystę, który zakochuje się w pięknej dziewczynie. Co najważniejsze – ze wzajemnością. I jak zawsze bywa w takich historiach, następują zaloty, oświadczyny i ślub. Wielka polityka nie miałaby wiele wspólnego z życiem tej pary, gdyby nie fakt, że w Rosji szaleje wtedy rewolucja, a Polska zaczyna rodzić się na nowo. I ów kawalerzysta z żoną z pewnością żyliby długo i szczęśliwie w otoczeniu wspaniałej przyrody, gdyby nie plany towarzyszy zza wschodniej granicy – Armia Czerwona ruszyła na Warszawę. W głowie oficera zaczęły rodzić się obawy – co będzie, gdy dotrą i tam, gdzie on mieszka? Te obawy łatwo zrozumieć, bo on przecież był żołnierzem starej armii rosyjskiej – białym oficerem. Ów oficer całkiem słusznie myślał, że w małej miejscowości nie uchroni się przed ciekawością rewolucji, a łatwo było przewidzieć, jak taka ciekawość mogła się skończyć. I postanowił zatrzeć za sobą ślad w dużym mieście, a największym z nich i najbliższym było Wilno. Postanowili z żoną zostawić dom, może nawet mieli nadzieję, że szybko do niego wrócą? Ruszyli na zachód, znajdując w 1919 roku swoje miejsce właśnie w Wilnie. W tym najpiękniejszym z miast, jakie można wymarzyć sobie na dzieciństwo. Bo właśnie teraz słychać tu krzyk noworodka. 13 marca 1923 roku oficerowi rodzi się syn i nieskromnie powiem, że to właśnie ja; chociaż jak każde niemowlę byłem skromnych rozmiarów.

Największą ironią losu dla mojego ojca było to, że nie przewidział reakcji władz polskich na jego osobę. Bo chociaż skutecznie uciekł przed Rosjanami, to władze polskie nie spoglądały zbyt przychylnie na niego z racji przeszłości pod rozkazami cara. I tak znalazł się w sytuacji nie do pozazdroszczenia – jedni z pewnością by go nie pokochali, a dla drugich stał się podejrzany. Zagryzał wargi od tej niesprawiedliwości i żył, jak się dało. Największą trudnością dla niego było znalezienie pracy. A czym jest praca dla człowieka – każdy wie. Musiał poświęcić naprawdę wiele czasu i starań, aby znaleźć jakiekolwiek zajęcie. Ale gdy już mu się udało, było to nie byle co! Dostał się w szeregi wileńskiej straży pożarnej. Brzmi to całkiem nieźle, biorąc pod uwagę, że zawód strażaka do dzisiaj bardzo dobrze się kojarzy. Nie mówiąc o jego wizualnej atrakcyjności, szczególnie dla dziecka.

Byłem już wtedy dość wyrośniętym chłopcem, którego wyobraźnię rozpalały nie tyle łuny pożarów w mieście, ile właśnie kolor ojcowskiego służbowego samochodu. Marzyłem o tym, aby jeździć z nim do pożarów. Wiem, że tu nie mogę się popisać oryginalnością, ale cóż zrobić, że na wszystkich chłopców świata najbardziej działa kolor czerwony? I w ogóle chciałem zostać strażakiem.

Później ojciec został felczerem, czyli takim pół lekarzem, a pół kawalerzystą. Jakim cudem to zrobił? Nie wiem, ale widocznie nie trzeba było mieć wielkich umiejętności lekarskich do przedwojennych dolegliwości. A dlaczego kawalerzystą? Miał bowiem niczym niezmąconą miłość do koni, i kto wie, może ona przewyższała wszystko inne? W domu było pełno książek i obrazków o koniach różnych ras i maści. Ja, żeby mu się przypodobać i znaleźć dla siebie zajęcie, te konie rysowałem niewprawnie. Kiedy obrazek nie wychodził, porzucałem go i zaczynałem raz jeszcze, aby narysować pięknego konia; zajęcie bez końca.

Te dziecięce próby zapowiadały późniejsze kłopoty. Najpierw z końmi w wesołym miasteczku a następnie – z prawdziwymi, jak chociażby z tym na planie filmu Krzyżacy, o których jeszcze opowiem.

Moja mama była delikatną kobietą, bardzo wrażliwą. Od dzieciństwa spoglądałem na nią właśnie w ten sposób. Lubiłem się do niej przytulać, ale cały czas bałem się, że coś się z nią stanie, nawet od tego przytulania. Muszę się przyznać, że modliłem się o to, aby nic jej się nie przydarzyło. Wydawało mi się, że za bardzo przygniatała ją nasza sytuacja materialna. Niestety bowiem w domu się nie przelewało. Generalnie tamte czasy w całym kraju nie były łatwe. Po prostu większość ludzi żyła skromnie i my także. Na naszą sytuację rodzinną wpływ miały ciągłe kłopoty mojego ojca z pracą i fakt, że mama nie pracowała – zajmowała się domem i mną.

Nic dziwnego, że w dzieciństwie miałem niewiele zabawek. Rodziców po prostu nie było stać na ich kupno. Poza tym dzieci w tamtych czasach nie były obdarowywane tak, jak to się dzieje dzisiaj. Może dlatego zabawki, które dostawałem, pamiętam tak dobrze do dziś? Na przykład drewnianego konia, którego podarował mi ojciec. Był to oczywiście gest symboliczny ze względu na miłość ojca do koni. Konkretnie otrzymałem wersję uboższą, nie na biegunach, a na prowizorycznych kółkach – jego własne dzieło, jakżeby inaczej! To była moja pierwsza zabawka w życiu! Później dołączyła do niej huśtawka, która służyła mi jako trapez do robienia na nim sztuk. Wcześniej oglądałem je w cyrku. Oczywiście „sztuk” w pojęciu dziecka.

RUSZYĆ Z CYRKIEM W ŚWIAT

Byłem już wtedy dużym chłopcem. Często wychodziłem z domu sam, nie mówiąc rodzicom, dokąd idę. Łazikowałem po mieście, przesiadywałem nad Wilią z kolegami. Często przechodziliśmy przez most Zwierzyniecki do pięknej dzielnicy stylowych willi leżących nad rzeką i kryjących się wśród sosen. Plac Łukiski, jak całe miasto, wydawał mi się wtedy olbrzymi. To właśnie tam latem rozbijał swoje namioty cyrk. Interesował mnie od zawsze; był duży, coś się w nim działo. Ludzie, którzy w nim pracowali, imponowali mi. Poza tym z naszego mieszkania przy ulicy
3 Maja na plac Łukiski było niedaleko, więc ten cyrk był właściwie mój. Już samo stawianie namiotów było tak interesujące, malownicze, że nie mogłem sobie odmówić przyjemności asystowania, przynajmniej z pewnej odległości. Podnoszenie masztów i wsporników, naciąganie dachu – to mnie fascynowało. Można powiedzieć wręcz, że towarzyszyłem cyrkowcom od samego początku tworzenia przedstawienia. Gdy już cyrk się rozstawił, a na mieście rozklejono afisze, przebierałem nogami, chcąc zobaczyć występy. I żeby jeszcze oddać atmosferę oczekiwania, dodam, że z racji niewielkiej odległości, jaką mieliśmy do cyrku, nocami słyszałem ryki lwów poskramianych na arenie. Te odgłosy także rozpalały moją wyobraźnię. Wreszcie szliśmy z rodzicami na przedstawienie.

W ten sposób cyrk był pierwszą instytucją kulturalną, z którą miałem kontakt. A ze wszystkich postaci, jakie przewijały się na arenie, oddziaływali na mnie najbardziej wcale nie poskramiacze lwów, lecz klauni. Nawet później, w mieszkaniu, próbowałem wielokrotnie ich naśladować; potykałem się, przewracałem, chciałem rozśmieszyć rodziców. Cieszyłem się, kiedy widziałem na ich twarzach uśmiech, bo przeważnie, niestety, byli bardzo smutni.

– Czy pan znał powód tego smutku?

– Co może wiedzieć kilkuletni chłopiec, który jeszcze nie znał życia dorosłych? Później powoli zacząłem się domyślać, zanim sprawa wyszła na jaw. Ale na początku wyczuwałem jedynie, że coś jest nie tak.

Moi rodzice prawie w ogóle się nie śmiali. A między nimi krążył mały klaun, czyli ja, próbujący ratować sytuację. I gdyby spojrzeć na to z pespektywy mojej kariery, to była to pierwsza nieprofesjonalna rola, jaką grałem.

Obok cyrku były też karuzele. Kiedyś ojciec kupił mi strzelbę na kapiszony, wziął mnie na karuzelę. Ze wszystkich figur, które tam się kręciły, oczywiście wybrał konia, posadził mnie na nim i maszyna ruszyła. Kiedy na dobre się rozpędziłem, ojciec krzyczał do mnie i pokazywał, żebym strzelał do wrogów z tej strzelby. I ja z początku próbowałem spełnić jego życzenie, ale po chwili odrzuciłem na plecy strzelbę i w strachu, żeby nie spaść z pędzącej karuzeli, złapałem się szyi konia. I tak dojechałem do końca. Ojciec później się gniewał:

– Jak to, syn kawalerzysty nie umie strzelać z konia? Wstyd!

I wstydziłem się. I wstydzę się do dziś.

Fascynacja cyrkiem trwała przez następne lata. Nie, nie uciekłem z nim w świat. Ale wciąż jako mały chłopak pętałem się wokół pracujących w nim ludzi, bo to, co robili, bezustannie bardzo mnie ciekawiło. I wreszcie sam znalazłem tam zajęcie. Przy karuzelach. Niektóre z nich nie miały motoru, a ich siłą napędową byli tacy jak ja chłopcy-ochotnicy. Wewnątrz konstrukcji, na górze, chodząc w kółko jak w kieracie, popychaliśmy poprzeczne belki, i karuzela się kręciła. Za trzy kursy mogliśmy przejechać się za darmo. Niektórzy z nas już po pierwszej rundzie dostawali zawrotów głowy, a czasem nawet torsji. Ale kto by tam zwracał na to uwagę, można było później pojeździć za darmo! Na dole harmonista grał i ogólnie było bardzo wesoło.

Ojciec był wtedy dla mnie najważniejszą osobą na świecie. Byłem do niego bardzo przywiązany. Cieszyłem się, gdy okazywał zadowolenie ze mnie, i rozpaczałem w chwilach podobnych do klęski na karuzeli.

Teraz, gdy grzebię w pamięci, nie wiem, dlaczego aż tak wiele dla mnie znaczył, bo przecież w niedalekiej przyszłości miało się okazać, że nie był to dla mnie dobry czas. Na razie jednak jestem w miarę szczęśliwym dzieckiem, które spędza czas albo z rodzicami, albo biega po okolicy z kolegami, czy podgląda artystów cyrkowych. Do tych momentów radosnych, gdy cała nasza rodzina przebywała razem, należały wileńskie Kaziuki. Był to barwny jarmark odbywający się na początku marca w dzień świętego Kazimierza. Pamiętam kolorowe pochody z moimi ulubionymi klaunami i innymi przebierańcami, które przechodziły obok naszego mieszkania na plac Łukiski, ten sam, na którym zawsze rozstawiał się cyrk.

Zimy były u nas bardzo, ale to bardzo ciężkie. A kiedy już śnieg zaczynał topnieć, 4 marca odbywały się na placu Łukiskim wileńskie Kaziuki ze słynnymi obwarzankami smorgońskimi (nazwa od miasta Smorgonie). I w taki to sposób gwarno i hałaśliwie Wilno żegnało zimę i witało wiosnę.

Kiedy kolorowy pochód już przemaszerował, my ruszaliśmy z ojcem i matką między stragany. Na jarmarku było wszystko, co okoliczni rzemieślnicy i cukiernicy mogli zrobić; na straganach dyndały obwarzanki i piernikowe serca. Było tłoczno i gwarno. Ojciec czasem kupił mi jakąś drewnianą zabawkę, nieważne, że niezbyt okazałą, ale przyjmowałem ją z zadowoleniem.

Później w kalendarzu świąt wileńskich była noc świętojańska. Na Wilii, rzece płynącej przez miasto, odbywały się parady parowców. Flotę stanowiły malowniczo wyglądające bocznokołowce. Wśród tych pięknych, dziś już zapomnianych statków wyróżniał się „Pan Tadeusz”. Był największy z nich i udekorowany lampami. Na pokładzie palono nawet ognisko. Widziałem cienie skaczących przez nie przebierańców. Statki płynęły wolno, strzelały w niebo kolorowe race. Było to święto, które zapadło mi głęboko w pamięć; cała nasza rodzina – matka, ojciec i ja – siedzieliśmy wtedy na kocu na skarpie nad rzeką i podziwialiśmy te parowce. Obok nas rozkładały się również całe rodziny z dziećmi. Było ciepło, noc powodowała, że czułem się wyjątkowo podekscytowany. Tuliłem się wtedy do ojca i czułem się naprawdę szczęśliwy. W ogóle mieszkaliśmy w takim punkcie miasta, gdzie wiele się działo.

Na przykład przez okna mieszkania miałem możliwość podziwiania defilad wojska z okazji święta 11 listopada. Od dzieciństwa lubiłem mundury, a taka ich mnogość, jaka płynęła ulicą, ich blask, a także łopot proporców powodowały, że nie mogłem oderwać się od parapetu. Byłem również pod wrażeniem osoby marszałka Józefa Piłsudskiego, który urodził się na Litwie, a na wileńskim cmentarzu Na Rossie pochowane jest przecież jego serce.

Gdy już podrosłem, nie mogłem przepuścić okazji, by obejrzeć go na żywo. Na przylegającej do placu ulicy Adama Mickiewicza, zwanej później deptakiem, ustawiano obwieszoną flagami narodowymi trybunę, na której to sam marszałek przyjmował defiladę. Starałem się zawsze docisnąć jak najbliżej, żeby zobaczyć Dziadka, jak wówczas w szkole uczono nas go nazywać.

W jeszcze jednej mojej ulubionej dziedzinie mój ociec odegrał znaczącą rolę. Najpierw zabierał mnie na ryby, a później zaczął uczyć wędkowania. Ta przyjemność pozostała ze mną przez długie lata, przynosząc nawet nagrody czy przygody na łódce, o których jeszcze wspomnę. Pamiętam podekscytowanie, z jakim powitałem pierwszą złowioną rybkę. Właściwie to złowiliśmy ją razem; ojciec wyjął jej z pyszczka haczyk i przekazał mnie. Rybkę włożyłem do dziurawego garnka wstawionego w wodę i… tyle ją widziałem. Rozpacz była wielka.

– Czy zachowały się jakieś zdjęcia z tamtego okresu w Wilnie?

– Niestety, nie mam zdjęć z tego okresu. Myślę, że fotografie były wtedy za drogie. Myśmy naprawdę byli rodziną żyjącą bardzo skromnie. W dodatku zaczęły się nad nią gromadzić ciężkie chmury.

OJCIEC ODCHODZI

Bo takich scen jak ta na skarpie nad Wilią było mało w moim dzieciństwie. O wiele za mało. Niechętnie o tym wspominam, bo przecież o sprawach bolesnych nie należy wiele mówić, szczególnie gdy już dawno minęły, zapomniane. Ale też dotyczą mnie, więc jednak powinny się tu znaleźć. Zwłaszcza że w jakiś sposób ukształtowały mój życiorys. Pisałem już, że moi rodzice najczęściej nosili smutek na twarzach. I jako mały klaun starałem się ich rozśmieszać, co nawet często mi się udawało. Ale na dłuższą metę terapia śmiechem, jaką serwowałem moim rodzicom, nie działała. Wydaje mi się, że napięcia, jakie coraz częściej zaczęły się pojawiać między rodzicami, wynikały z tego, że w domu się nie przelewało. Matka zaczęła wtedy szukać pocieszenia w kościele, a ojciec – w wódce. Doprawdy dwa krańcowo różne sposoby radzenia sobie z problemami, a między nimi – ja. Nic niewiedzący, a jedynie przeczuwający, że nie jest dobrze. Nawet zostawiali mnie samego w mieszkaniu, bo matka godzinami przesiadywała w kościele, a ojciec – z kolegami w knajpie. Pamiętam dzień, gdy najpierw po wieczornej mszy do domu wróciła ona. Nigdy tak się nie zdarzało, żeby po zamknięciu szynku ojciec nie przyszedł do nas, nawet jeśli od razu kładł się spać.

Tego dnia jednak mijały minuty, godziny i jeszcze długo, długo w nocy czekaliśmy z matką na powrót ojca. Na próżno. Poznał inną panią i zamieszkał z nią. Poznałem ją. Czasem u nich bywałem. Nawet była dla mnie miła. Ale nienawidziłem jej. Z ojcem spotykałem się coraz rzadziej. Później nastąpił rozwód.

Bardzo przeżyłem sprawę rozwodową. Pamiętam, gdy sędzia, wiekowy pan z siwymi włosami i taką samą brodą, jakby wyjęty z religijnych obrazków Pan Bóg, przywołał mnie do siebie. Starał się być miły. Rozumiał przecież całą sytuację. Objął mnie i zapytał:

– Kogo bardziej kochasz – ojca czy matkę? Nic nie odpowiedziałem. Rozpłakałem się i nie mogłem przestać.

Miałem wtedy siedem lat. Za mało, żeby zrozumieć, a za dużo, żeby nie zdawać sobie sprawy z następstw sytuacji. Po rozwodzie zostałem z matką, która od tamtego czasu przejawiała zrozumiałą niechęć do moich spotkań z ojcem. A i ja ze względu na tę nową panią w jego życiu nie wiedziałem, jak się mam zachowywać w jego towarzystwie.

Ostatni raz widziałem go podczas okupacji. Siedział nad rzeką i łowił ryby. Nie wiem, czy coś złowił; spławik stał nieruchomo w wodzie. Nie podszedłem bliżej. Później go już nie widziałem. Nie wiem nawet, kiedy umarł i gdzie został pochowany.

– W jaki sposób ta sytuacja wpłynęła na pańskie dorastanie?

– Myślę, że odtąd, jak to mówią, stałem się zamknięty w sobie. I to zamknięcie czasami dawało mi się później we znaki, chociaż starałem się jak mogłem nie zamykać przed innymi. Wydaje mi się nawet, że moje poczucie humoru wynika właśnie z tych przeżyć w dzieciństwie. Bo po pierwsze starałem się jak mogłem rozśmieszać nas, w naszej małej rodzinie. A po drugie chyba też po części sam siebie zabawiałem, żeby jakoś sobie ulżyć. Starałem się być wesoły na przekór niewesołym myślom i uczuciom, które mnie ogarniały.

Kiedy już poszedłem do szkoły, ta cecha musiała być nadzwyczaj widoczna w moim zachowaniu. Pamiętam, że umiejętność opowiadania śmiesznych historii – wymyślania ich i przedstawiania – wykorzystywali nauczyciele, gdy im samym nie starczało inwencji, czym by tu zająć klasę.

– Jesteśmy już w pana czasach szkolnych. Ale mnie naszła myśl, którą pragnę się z panem podzielić. Czytelnicy mają teraz przed oczami niezbyt udane dzieciństwo wrażliwego, zdolnego chłopaka z Wilna. Ale może się mylę?

– Proszę pana, przecież pewnych rzeczy w życiu nie wybieramy i do nich należy rodzina, w której pojawiamy się na świecie. I pierwsze lata życia. Później można mieć na nie wpływ, ale gdy jest się małym człowiekiem…

– Ale czy dzieciństwo, które pan opisał, było prawdziwym dzieciństwem? To znaczy, gdyby przymierzyć je do tego samego okresu u nawet skromnie żyjących rodzin dzisiaj, to z pewnością było o wiele surowsze…

– W tamtych czasach nikomu nie było łatwo. Ja miałem trudniejszy start, bo w pewnym momencie zawiodłem się na dorosłym, który był moim najważniejszym dorosłym. Ale z perspektywy czasu wydaje mi się, że to wyszło mi na dobre. Dlatego że aby uciec od przykrych wspomnień, wkraczałem w świat fantazji i tam szukałem pocieszenia, ćwicząc przy okazji nieświadomie mój późniejszy warsztat aktorski.

– Czy pan już wtedy wiedział, że będzie aktorem? Pomyślałbym, że bardziej ciągnie pana do cyrku…

– Jeszcze wtedy nie wiedziałem, kim chcę być. Nie byłem wybitnym uczniem, chociaż nie wagarowałem. Po lekcjach chodziłem po mieście, które we wczesnym dzieciństwie wydawało mi się olbrzymie, ale podczas późniejszych eksploracji kurczyło się coraz bardziej, aż miałem je schodzone od krańca do krańca. Żyłem swoimi fantazjami, które miały spore wzięcie w klasie, jak już wspomniałem. I cały czas w rękach coś na kształt talentu plastycznego. Nie pamiętam, kiedy wstępne bazgroły przeobraziły się już w malarstwo realistyczne, a konkretnie rysunki. Ale bez wątpienia taki moment nastąpił. Po prostu dojrzewałem.

„CZARNY” CHARAKTER DOJRZEWA

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

OGLĄDAM TOMA MIKSA

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

PILOCI I INNE ZABAWY

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

PIERWSZY MUNDUR W ŻYCIU

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

OKUPACJA CZERWONA

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

MAŁY TEATR

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

NOGĄ ZA UCHEM

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

OKUPACJA CZARNA

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

UKRYWAM SIĘ

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

OKUPACYJNA ŻONA

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.JA TU TYLKO NA CHWILĘ…

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

ŻYWOT AKTORSKI

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

RODZI SIĘ CZARNY CHARAKTER

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

PORTRECIK PROSZĘ

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

KANAŁ

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

Stanisław Mikulski o Emilu Karewiczu

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

NAJBLIŻSZA MI OSOBA

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

DALSZE FILMY

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

KIM JEST TEN FACET?

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

ZMIENIAM TEATR

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

KŁUSOWNIK MIMO WOLI

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

OBIAD DLA KRÓLA!

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

LATA SZEŚĆDZIESIĄTE

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

ZNOWU BIAŁY NIEDŹWIEDŹ

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

WIADREM WODY W OKNO

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

Beata Tyszkiewicz o Emilu Karewiczu

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.PRZEPROWADZKA

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

STAWKA WIĘKSZA NIŻ ŻYCIE

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

NA SPOTKANIE Z DE GAULLEM?

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

I ZNOWU ZMIENIAM TEATR

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

NA RYBY

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

BEZ SŁOŃCA NIE MALUJĘ

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

NORMALNE, KOSMOS!

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

SŁOŃCE, KOKOSY, PLAŻA

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

NOCNE TELEFONY

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.ROLE TEATRALNE

Teatr Aktorów Województwa Gdańskiego, Sopot

1947
Boudain, Medor, Henryk Malin, reż. Wanda Jarszewska

1947
Cień, Dario Niccodemi, reż. Hanna Hałacińska

Teatr Wybrzeże, Gdynia

1948
Antoś, kelner, Klub kawalerów, Michał Bałucki, reż. Stefan Orzechowski

Teatr Wybrzeże, Gdańsk

1949
Preston, Harry Smith odkrywa Amerykę, Konstanty Simonow, reż. Stefan Drewicz

1949
Fernand, Lato w Nohant, Jarosław Iwaszkiewicz, reż. Stefan Orzechowski

Teatr im. Stefana Jaracza, Łódź

1950
Borys Wiktorowicz Krucztylin, Zielona ulica, Anatol Surkow, reż. Iwo Gall

1950
Roman, Odwety, Leon Kruczkowski, reż. Iwo Gall

1950
Malinowski, Dom otwarty, Michał Bałucki, reż. Leon Łuszczewski

1950
Fabian, Wieczór Trzech Króli, William Shakespeare, reż. Iwo Gall

1950
radca policji, Sprawa Pawła Eszteraga, Sandor Gergely, reż. Konrad Łaszewski

1950
Czernienko, Rodzina, Iwan Popow, reż. Iwo Gall

1951
Andrzej, Granica (Rubikon), Flora Bieńkowska, reż. Iwo Gall

1951
Truffaldino, Sługa dwóch panów, Carlo Goldoni, reż. Włodzimierz Kwaskowski

1952
Osip, Rewizor, Mikołaj Gogol, reż. Łapiński Stanisław

1953
Capignac, Bonaparte i Sułkowski (Znaki wolności), Roman Brandstaetter, reż. Leon Łuszczewski, Konrad Łaszewski

1954
Andrzej, Sprawiedliwi ludzie, Kazimierz Brandys, reż. Czesław Staszewski

1954
Poldek, Imieniny pana dyrektora, Zdzisław Skowroński, Józef Słotwiński, reż. Czesław Staszewski

1954
Franciszek, Zbójcy, Fryderyk Schiller, reż. Czesław Staszewski

1955
Bryndas, Cud mniemany, czyli Krakowiacy i górale, Wojciech Bogusławski, Jan Stefani, reż. Barbara Kilkowska, Tadeusz Cygler

1955
Józef, Ballady i romanse, Aleksander Maliszewski, reż. Leon Łuszczewski

1955
Gieorgij Stepanowicz Lichomskij, Człowiek z teką, Aleksiej Fajko, reż. Bożena Radziszewska

1956
Obieżyświat, Sędzia w potrzasku, Henry Fielding, reż. Czesław Staszewski

1957
Konstanty Farfuridi, Zgubiony list, Caragiale Ion Luca, reż. Sică Alexandrescu

1958
Gospodarz, Ksiądz, Wesele, Stanisław Wyspiański, reż. Stefania Domańska

1958
Olszewski, Lekkomyślna siostra, Włodzimierz Perzyński, reż. Karol Borowski

1959
Piotr Bezuchow, Wojna i pokój, Lew Tołstoj, Karol Borowski, reż. Jerzy Walden

1960
Eddie, Widok z mostu, Artur Miller, reż. Roman Sykała

Teatr Nowy, Łódź

1960
Oktawiusz Cezar, Juliusz Cezar, William Szekspir, reż. Kazimierz Dejmek

1961
Brown, Opera za trzy grosze, Bertolt Brecht, reż. Jakub Rotbaum

1961
Maksym Warrawin, Sprawa, Aleksander Suchowo-Kobylin, reż. Bohdan Korzeniewski

Teatr Ateneum im. Stefana Jaracza, Warszawa

1963
Rougier, Marie-Octobre, Julien Duvivier, Henri Jeanson, Jacques Robert, reż. Janusz Warmiński

Teatr Dramatyczny, Warszawa

1966
Mares, Romulus Wielki, Friedrich Dürrenmatt, reż. Ludwik René

1966
Emanuel Lutz, Meteor, Friedrich Dürrenmatt, reż. Ludwik René

Teatr Ludowy, Warszawa

1967
Mamont Dalski, Droga przez mękę, Aleksiej Tołstoj, reż. Jerzy Rakowiecki

1968
De Saint-Val, Fanszetka z szałamają, Wojciech Bogusławski, reż. Jerzy Rakowiecki

1968
Lapkin-Tiapkin, Rewizor, Mikołaj Gogol, reż. Jan Bratkowski

1968
Pantalone, Księżniczka Turandot, Carlo Gozzi, reż. Stanisław Bugajski

1969
Bednar, Ucieczka z wielkich bulwarów, Jarosław Abramow-Newerly, reż. Jan Kulczyński

1970
Geront, Łotrostwa Skapena, Molière, reż. Bohdan Korzeniewski

1970
policjant Szauwa, Kaukaskie kredowe koło, Bertolt Brecht, reż. Piotr Piaskowski

1971
Jakub Szela, Turoń, Stefan Żeromski, reż. Roman Kłosowski

1971
Bluntschli, Żołnierz i bohater, George Bernard Shaw, reż. Kazimierz Rudzki

1971
Tadeusz, Śniadanie u Desdemony, Janusz Krasiński, reż. Piotr Pawłowski

1972
Janusz, Pan Jowialski, Aleksander Fredro, reż. Jan Kulczyński

1973
pułkownik Manfred hr. Giers, Bezimienne dzieło, Stanisław Ignacy Witkiewicz, reż. Jan Kulczyński

1974
arcykapłan Albufakir, Izkahar król Guaxary, Wojciech Bogusławski, reż. Jan Kulczyński

1974
Prezes, Wariatka z Chaillot, Jean Giraudoux, reż. Lech Wojciechowski

Teatr Nowy, Warszawa

1975
Mecenas, Adwokat i róże, Jerzy Szaniawski, reż. Mariusz Dmochowski

1975
Pontus, Misja, Henryk Bardijewski, reż. Mariusz Dmochowski

1975
generał żandarmerii Fryderyks, Sąd nieostateczny, Jan Koecher, reż. Wojciech Zeidler

1977
Pagatowicz, Grube ryby, Michał Bałucki, reż. Lech Wojciechowski

1978
Żubr, Senat szaleńców, Janusz Korczak, reż. Wojciech Zeidler

1978
Szymon Kossakowski, Horsztyński, Juliusz Słowacki, reż. Mariusz Dmochowski

1979
Łopot, Opresje, Henryk Bardijewski, reż. Wojciech Zeidler

1979
Spodek, Sen nocy letniej, William Shakespeare, reż. Bohdan Korzeniewski

1979
Kalifaktor, Pułapka

1980
Pietruszyn, Żywy trup, Lew Tołstoj, reż. Wojciech Zeidler

1980
Ambroży Jenialkiewicz, Wielki człowiek do małych interesów, Aleksander Fredro, reż. Mariusz Dmochowski

1981
Romek, A deszcz wciąż pada, Józef Kuśmierek, reż. Mariusz Dmochowski

1981
Iwan Wasiliewicz Łomow, Oświadczyny, Antoni Czechow, reż. Wieńczysław Gliński

1981
Doktor Östermark, Ojciec, August Strindberg, reż. Bogdan Michalik

1982
Motyliński, Klub kawalerów, Bałucki Michał, reż. Mariusz Dmochowski

1982
Stomil, Tango, Sławomir Mrożek, reż. Bohdan Cybulski

1983
Dr Benson, Mroki, Bogusław Schaeffer, reż. Bohdan Cybulski

Teatr im. Stefana Jaracza, Olsztyn

2004
Oskar Tellmann, Podróż do Wenecji, Vik Bjorg, reż. Józef Skwark

Teatr Nowy, Łódź

2005
Kalmita, Chłopcy, Stanisław Grochowiak, Marek PasiecznyROLE FILMOWE

1950
Georg, Warszawska premiera

1951
sierżant, Owe dni

1951
porucznik Zaliwski, Młodość Chopina

1953
agent policji, Żołnierz zwycięstwa

1954
żandarm niemiecki, Guziki

1955
dowódca hajduków, Podhale w ogniu

1955
Małe nadzieje

1956
Melonek, komisarz policji, Nikodem Dyzma

1956
porucznik Mądry, Kanał

1956
Jasiczka, prowokator NSZ, Cień

1957
Konstanty, Spotkania

1957
Pieloch, Skarb kapitana Martensa

1957
Gienek, kelner, Pętla

1957
powstaniec przesłuchujący Dzidziusia, Eroica

1958
Zawadzki, Ósmy dzień tygodnia

1958
sierżant Giżycki, Ostatni strzał

1958
lotnik niemiecki w boi ratunkowej, Historia jednego myśliwca

1958
Tadek Warszawiak, Baza ludzi umarłych

1959
hauptmann Grimm, Biały niedźwiedź

1960
oficer MO, Zbieg

1960
Dominik, Spotkania w mroku

1960
Władysław II Jagiełło, Krzyżacy

1960
Kazimierz Bielas, Historia współczesna

1961
lekarz niemiecki, Świadectwo urodzenia

1961
Kurt Zumpe, Dziś w nocy umrze miasto

1962
oberleutnant Weber, Na białym szlaku

1963
barman Jurek, członek bandy, Ostatni kurs

1963
Andrzej Klimecki vel Garlicki, Yokmok

1964
rektor Kroll, Rosmersholm

1964
kapitan Wąsowicz, Niski pułap

1964
Jantar, Kwatery

1965
Hermann Brunner, Stawka większa niż życie – spektakl telewizyjny, odcinki: Kryptonim Edyta, Okrążenie, Koniec gry

1965
Nikodem, Przygoda z Agnieszką

1965
Douglas, Maria Stuart

1966
kombatant, Wieczór przedświąteczny

1966
Berendt, Przyznaję się do winy

1966
Attilio, Pocztówka z Buenos Aires

1966
pułkownik Suchecki, Don Gabriel

1967
Jerzy, Die gefrorenen Blitze

1967
członek sądu koleżeńskiego, Paryż – Warszawa bez wizy

1967–1968
Hermann Brunner, Stawka większa niż życie, odcinki: Poszukiwany gruppenführer Wolf, Wielka wsypa, Edyta, Oblężenie

1968
właściciel przedsiębiorstwa, Proszę, niech pan wejdzie

1968
Antoni Walczak, Iryd

1969
pułkownik, Zbrodniarz, który ukradł zbrodnię

1969
oficer SB, Rendezvous mit unbekannt

1969
Niebezpieczne ścieżki

1969
oficer gestapo, Jak rozpętałem drugą wojnę światową

1969
kapitan Stańczyk, Dzień oczyszczenia

1970
Władek Zabłocki, Pogoń za Adamem

1971
narrator, Mężczyzna III, Niebo z blachy fałdowanej

1972
Eden, Poczdam

1972
sędzia śledczy, Droga w świetle księżyca

1973
rotmistrz Stanisław Sołtykiewicz, Hubal

1973
Hrabia Pac, Czarne chmury

1974
Eden, Sprawa polska 1944

1975
pułkownik SS, Rodiny sołdat

1976
Liwicz, Szaleństwo Majki Skowron

1976
Pan I, Rzecz listopadowa

1977
Szef, Wszyscy i nikt

1977
kapitan AK, Sołdaty swobody

1977
chłop Szymon Poraj, Polskie drogi

1977
Okulicz, Odwety

1977
Tomasz Łęcki, Lalka

1978
Jacques Boissant, Życie na gorąco

1978
ojciec Krystyny, Zapowiedź ciszy

1978
Roman, Płomienie

1978
O coś więcej niż przetrwanie

1978
Idea i miecz

1978
Maks, Hallo Szpicbródka, czyli ostatni występ króla kasiarzy

1979
oficer straży celnej, Wiśnie

1979
podpułkownik Artur Szlich, Tajemnica Enigmy

1979
tancerz Dubenko, Strachy

1979
pułkownik Artur Szlich, Sekret Enigmy

1979
Hetman Jabłonowski, Ojciec królowej

1979
szef lekarzy, Golem

1979
Breitkopf, Aria dla atlety

1979
Gruber, Droga daleka przed nami...

1980
Edward House, Polonia Restituta

1980
porucznik Florian, Dzień Wisły

1980
kapitan kawalerzysta, Dom

1980
Boratyński, Barbara Radziwiłłówna

1981
Leon, Der ungebetene Gast

1982
Edward House, Polonia Restituta, serial telewizyjny

1982
Bryziński, Gry i zabawy

1983
Od ojczyzny do synczyzny

1983
Tancerz Dubenko, Szkoda twoich łez

1983
Stanisław Jabłonowski, hetman wielki koronny, Na odsiecz Wiedniowi

1983
Kazimierz Sosnkowski, Katastrofa w Gibraltarze

1983
prefekt policji, Fachowiec

1983
Leberka, Alternatywy 4

1984
Odrowąż, Lato leśnych ludzi

1984
profesor Hańczuk, Kilka scen z życia Glebowa

1984–1987
mecenas Stanisław Sokor, Zdaniem obrony

1985
Władysław II Jagiełło, Przyłbice i kaptury

1985
Zawieja, Okruchy wojny

1985
Józef Stalin, Jałta 1945

1986
Senator Wagner, Na kłopoty... Bednarski

1986
A żyć trzeba dalej

1987
rotmistrz, Sonata marymoncka

1987
kapitan kawalerzysta, Dom

1988
Józef Stalin, Generał Berling

1988
jako Emil Karewicz, Moje Wilno

1991
burmistrz, Szwedzi w Warszawie

1994
Hermann Brunet, Bank nie z tej ziemi

1997
Niemiec, Sztos

1997–2013
sprzedawca w sklepie z bronią, Klan

1998
Piechu Etiuda szkolna

1998
mecenas, Młodość bez młodości

2000
minister, Sukces

2000
pułkownik, Rodzina zastępcza

2000
Ignacy, lokaj Rydla, Bajland

2000–2001
Zenon Łagoda, M jak miłość

2001
Edward Lechotycki, W kogo ja się wrodziłem – Święta polskie

2002
Ryszard, Wszyscy święci – Święta polskie

2003
Roman Jakubowski, Tak czy nie?

2004
Henryk Wolsza, Na dobre i na złe, odcinek 197

2007
Święty Rafał Kalinowski

2007–2013
Tadeusz, Barwy szczęścia

2011
dziadek Olivera, Wygrany

2011
Ksiądz, Unia serc

2012
Hermann Brunner, Hans Kloss. Stawka większa niż śmierć

Bohater filmu

1994
Emil Karewicz w Gwiazdy tamtych lat Film dokumentalny

2003
Emil Karewicz. Portret aktora Film dokumentalny

Obsada dubbingu

1957
Stańczak, były mąż Zofii; rola Wiktora Nanowskiego, Zagubione uczuciaROLE W TEATRZE TELEWIZJI

1965
Popow, Szósty lipca, Michał Szatrow, reż. Jerzy Krasowski

1965
Major, Piąta bomba, Julita i Franciszek Barnaś, reż. Józef Słotwiński

1966
Józef Bridau, Ożenek Rembrandta, Honore de Balzac, reż. Bogdan Trukan

1966
kustosz, Oszukana, Mann Tomasz, reż. Ludwik René

1967
Konstanty, Poletko nad jeziorem, Józef Lenart, reż. Zbigniew Kuźmiński

1969
leśniczy, Kryptonim Maks, J. Binder i E. Szuster, reż. Józef Słotwiński

1969
Lennox, Makbet, William Shakespeare, reż. Andrzej Wajda

1971
Tragedia amerykańska, Teodor Dreiser, reż. Zbigniew Kuźmiński

1971
Będą was grzebać w zapachu jabłek, Maciej Zenon Bordowicz, reż. Jan Kulczyński

1972
kapitan MO, Amerykańska guma do żucia pinky, Jerzy Janicki, reż. Józef Słotwiński

1972
generał von Sittenfeld, Sprawa Evy Evard, wg Andrzeja Struga, reż. Andrzej Zakrzewski

1972
Eden, Poczdam, R. Frelek, W. Kowalski, reż. Roman Wionczek

1973
Ojciec, Nie mam nic do powiedzenia, Wanda Falkowska, reż. Lech Wojciechowski

1973
Tackletor, Świerszcz za kominem, wg Karola Dickensa, reż. Konstanty Ciciszwili

1976
Filas, Sidła, Leon Kruczkowski, reż. Andrzej Zakrzewski

1976
Rajca, Ptak, Jerzy Szaniawski, reż. Ryszard Ber

1976
Stary Faust, Faust, Johann Wolfgang Goethe, reż. Grzegorz Królikiewicz

1976
Pan I, Rzecz listopadowa, Ernest Bryll, reż. Bohdan Poręba

1978
Blackburn, Maximatic, J. Brent, K. Brent, reż. Juliusz Burski

1978
Jagiełło, Idea i Miecz, Bohdan Urbankowski, Grzegorz Królikiewicz, reż. G. Królikiewicz

1980
Boratyński, Barbara Radziwiłłówna, Alojzy Feliński, reż. Mariusz Dmochowski

1983
generał Kutrzeba, Gdy płoną lasy, Jerzy Zawieyski, reż. Marcel Kochańczyk

1984
inspektor Whiteman, Selekcja odcinek I, Waldemar Łysiak, reż. Kijański Tadeusz

1984
profesor Hańczuk, Kilka scen z życia Glebowa, Jurij Trifonow, reż. Tomasz Zygadło

1985
Józef Stalin, Jałta 1945 dzień I, 4 lutego, Ryszard Frelek, reż. Roman Wionczek

1985
Józef Stalin, Jałta 1945 dzień II, 5 lutego, Ryszard Frelek, reż. Roman Wionczek

1999
Mecenas, Młodość bez młodości, Eliade Mircea, reż. Andrzej BarańskiODZNACZENIA I NAGRODY

1945
Medal Zwycięstwa i Wolności

1946
Odznaka Grunwaldzka

1955
Medal 10-lecia PRL

1960
Honorowa Odznaka Miasta Łodzi

1962
I nagroda za rolę Warrawina w przedstawieniu Sprawa Aleksandra Suchowo-Kobylina w Teatrze Nowym w Łodzi, Katowice II OFSRiR

1968
Brązowy Krzyż za Zasługi dla Obronności Kraju

1969
Srebrna Maska w plebiscycie „Expressu Wieczornego” na najpopularniejszego aktora w roku 1969

1977
Złoty Krzyż Zasługi

1979
Złota Odznaka Honorowa za Zasługi dla Warszawy

1980
Medal za udział w walkach o Berlin

1982
Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski

1983
Srebrny Medal za Zasługi dla Obronności Kraju

1984
Zasłużony Działacz Kultury

1984
Medal 40-lecia Polski Ludowej

1985
Nagroda Ministra Obrony Narodowej II stopnia za całokształt twórczości artystycznej w dziedzinie teatru i filmu, a w szczególności za role w filmach: Stawka większa niż życie, Hubal, Polonia Restituta oraz spektaklach Teatru Telewizji

1985
Złoty Medal za Zasługi dla Obronności Kraju

1986
Honorowy Złoty Pierścień Piosenki Żołnierskiej w Kołobrzegu

1988
Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski

2000
Odznaka Honorowa za Zasługi dla Związku Byłych Żołnierzy Zawodowych i Oficerów Wojska Polskiego

2004
Odcisk dłoni na Promenadzie Gwiazd podczas IX Festiwalu Gwiazd w Międzyzdrojach

2008
Krzyż Ludowego Wojska Polskiego

2013
Kombatancki Krzyż Pamiątkowy „Zwycięzcom”
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: