Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Mózg, umysł, świadomość - ebook

Data wydania:
1 stycznia 2012
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Mózg, umysł, świadomość - ebook

Jeszcze w XVII w. angielski filozof Henry More porównywał zawartość ludzkiej głowy do miski twarogu. W pewnym sensie trudno mu się dziwić. Mózg nie prezentuje się zbyt okazale w porównaniu np. z sercem, które przez stulecia uważano za siedlisko duszy. Dziś jednak wiemy, że to właśnie on odpowiada za nasze myśli, emocje, wspomnienia, wyobraźnię – ba, nawet za narkotyczne wizje i obcowanie z duchami zmarłych. A im lepiej poznajemy działanie mózgu, tym bliżej jesteśmy odpowiedzi na odwieczne pytanie: co tak naprawdę czyni nas ludźmi? Czytając tę książkę dowiesz się m.in.:
- którą część mózgu jako pierwszą będzie można zastąpić komputerem,
- czy moglibyśmy w ogóle zrezygnować ze snu (i dobrze się z tym czuć),
- czym różnią się „szare komórki” nastolatka od tych u dorosłego człowieka,
- w której części ciała może znajdować się to, co nazywamy osobowością,
- czy istnieją legalne dopalacze zwiększające koncentrację czy poprawiające pamięć,
- i dlaczego dopiero niedawno uczeni odkryli, że myślimy nie tylko za pomocą neuronów.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7778-220-0
Rozmiar pliku: 3,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Na zawsze zapamiętam ten moment, w którym pierwszy raz wziąłem do ręki ludzki mózg. Był szarobiały, dość twardy (po wielu latach spędzonych w słoju z alkoholem) i trochę niekompletny (bo przez te lata służył jako pomoc naukowa kolejnym rocznikom studentów medycyny). Pamiętam to połączenie fascynacji „myślącym” narządem i lęku, który czuliśmy wtedy wszyscy. Jak się nauczyć budowy tego czegoś? Pokryty zakrętami i bruzdami, podzielony na części o dziwacznych nazwach i trudnych do pojęcia funkcjach - był zupełnie niepodobny do innych, bardziej swojskich części ciała, takich jak dłoń czy żołądek. Nic dziwnego, że przez tysiące lat ludzie nie doceniali mózgu i dopiero stosunkowo niedawno zrozumieli, do czego służy. Oczywiście „zrozumieli” to przesada - naukowcy cały czas próbują rozszyfrować działanie tego niezwykłego organu. I, jak to w nauce bywa, każda nowa odpowiedź może prowadzić do kilku nowych pytań.

„Ty, twe radości i smutki, twe wspomnienia i ambicje, twoje poczucie tożsamości i wolnej woli to w rzeczywistości nic więcej niż aktywność wielkiego zbioru komórek nerwowych i związanych z nimi cząsteczek” – napisał swego czasu Francis Crick, nagrodzony Noblem odkrywca struktury DNA. Dla niektórych ludzi jest to stwierdzenie przygnębiające, odzierające ludzki umysł z jego niezwykłości i sprowadzające całą naszą duchowość do „chemii”. Dla mnie jednak - i mam nadzieję, że także dla czytelników - jest dokładnie na odwrót. To, jak z pozornie prostych zjawisk i elementów powstaje nasza pamięć, myśli czy emocje jest jednym z najbardziej niezwykłych zjawisk na świecie. Zapraszam więc do fascynującej naukowej podróży po ludzkim umyśle.

Jan Stradowski, szef działu nauki „Focusa”Cyberproteza mózgu

Ścisłe połączenie umysłu z maszyną nie jest już fantastyką naukową. Dla wielu ludzi to jedyny sposób na choćby częściowe odzyskanie sprawności.

autor Jan Stradowski

Urodzony w 1932 roku Christy Brown z Irlandii cierpiał na porażenie mózgowe i był niemal kompletnie sparaliżowany. Lekarze uznali go za upośledzonego umysłowo, twierdzili, że nie można mu w żaden sposób pomóc. Jednak chłopiec nauczył się pisać i malować, posługując się jedyną częścią ciała, nad którą miał kontrolę – lewą stopą. Wydał kilka dobrze sprzedających się książek, w tym autobiografię, na podstawie której powstał znany film Moja lewa stopa, nagrodzony dwoma Oscarami w 1990 roku.

Dziś Brown mógłby komunikować się z otoczeniem, nawet gdyby nie był w stanie poruszyć jednym palcem – dzięki interfejsowi mózgowemu, czyli urządzeniu łączącemu układ nerwowy człowieka z komputerem. Za kilka lat takim osobom będzie można wszczepić cybernetyczną protezę, zastępującą uszkodzone części mózgu. Bo choć niektórzy uczeni twierdzą, że nigdy nie uda nam się rozpracować naszego najważniejszego narządu, nauka i technologia coraz śmielej wkraczają do szarych komórek. Ostatecznie nasz mózg jest przecież tylko komputerem – znacznie bardziej skomplikowanym i uniwersalnym niż dzisiejsze maszyny, ale też coraz lepiej się z nimi komunikującym.

Osobowość pod czaszką

W starożytności powszechnie sądzono, że siedzibą umysłu jest serce, ale już na przełomie VI i V wieku p.n.e. Alkmeon z Krotonu twierdził, że procesy myślowe toczą się w mózgu. Minęły setki lat, zanim udało się to potwierdzić eksperymentalnie, a i wówczas zakładano, że mózg działa jako niepodzielna całość. Dopiero na początku XIX wieku niemiecki lekarz Franz Joseph Gall ogłosił, że poszczególne fragmenty tego narządu odpowiadają za różne aspekty naszego myślenia, a nawet osobowość. Tę rewolucyjną jak na owe czasy teorię wyśmiano – m.in. dlatego, że Gall na jej podstawie stworzył pseudonaukę zwaną frenologią, która usiłowała oceniać potencjał umysłowy człowieka na podstawie kształtu jego czaszki. Uczony – jak dziś wiemy, słusznie – zakładał, że osoby o szczególnych uzdolnieniach mogą mieć bardziej rozbudowane niektóre obszary kory mózgowej. Wyciągnął z tego jednak fałszywy wniosek, jakoby obszary te modelowały znajdującą się nad nimi kość, co w czasie badania głowy można było wyczuć jako wyraźną wypukłość.

Sto lat po śmierci Galla naukowcy zaczęli poznawać specyfikę działania naszego mózgu. Na początku XX wieku udało im się wszczepić elektrody do żywych neuronów i zarejestrować płynący w nich prąd. W 1924 roku Hans Berger wykonał w Niemczech pierwsze badanie elektroencefalograficzne (EEG), czyli rejestrowanie na skórze głowy impulsów elektrycznych, świadczących o aktywności mózgu.

Dziś neurobiolodzy znają setki obszarów mózgu odpowiedzialnych za różne funkcje organizmu: od sterowania ruchami palców przez zdolności muzyczne po umiejętność hamowania emocji i skłonność do ulegania nałogom. Próbują tymi funkcjami manipulować za pomocą leków, psychoterapii i – coraz częściej – elektroniki.

Czytanie w neuronach

Połączenie układu nerwowego z elektroniką – do złudzenia przypominające wizje z filmów Matrix czy Saturn 3 – nazywane jest interfejsem mózgowym. Pozwala ono na kontrolowanie komputera za pomocą myśli – zaledwie dwa–trzy razy wolniej niż za pomocą tradycyjnej myszki.

Współczesna technologia pozwala komputerom coraz skuteczniej odczytywać dane z mózgu, a także przesyłać je do niego.

Dzięki takiemu interfejsowi sprawność odzyskał 26-letni Matthew Nagle z USA, który został pchnięty nożem w szyję, co doprowadziło do całkowitego paraliżu rąk i nóg. Po zabiegu neurochirurgicznym znów mógł korzystać z poczty elektronicznej, grać w gry komputerowe i samodzielnie zmieniać kanały w telewizorze – dzięki gniazdku zamontowanemu na czubku głowy, łączącemu jego mózg z komputerem. Podobne zabiegi wykonano już u kilkudziesięciu innych osób. „Testujemy podłączenie neuronów bezpośrednio do komputerowego syntezatora mowy, co pozwala niepełnosprawnym odzyskać zdolność mówienia. Jeden z pacjentów potrafi już odpowiadać »tak« i »nie« na zadane pytania – mówi dr Phil Kennedy z firmy Neural Signals.

Najbardziej precyzyjną metodą badania pracy mózgu jest wszczepianie elektrod bezpośrednio do komórek nerwowych w korze mózgowej. Jest to jednak zabieg ryzykowny – u części pacjentów dochodzi do infekcji, a u niemal wszystkich po pewnym czasie wokół implantów powstają „blizny” blokujące przepływ impulsów elektrycznych i potrzebna jest kolejna operacja. Część badaczy umieszcza więc elektrody bezpośrednio na powierzchni kory – ta mniej inwazyjna technika nazywana jest elektrokortykografią.

ROBOTY WE KRWI

Prof. Raymond Kurzweil, amerykański wynalazca i wizjoner, twierdzi, że najdalej za 30 lat każdy będzie mógł wstrzyknąć sobie do krwi miliardy nanorobotów – inteligentnych maszyn wielkości pojedynczej komórki. Będą one mogły przejąć kontrolę nad wybranymi neuronami mózgu, pobierając z nich dane, wyłączając ich działanie lub przekazując im sztucznie generowane impulsy. Odpowiednio zaprogramowane nanoroboty będą mogły stworzyć bezprzewodową sieć i połączyć nasz umysł bezpośrednio z Internetem. Stanie się wówczas możliwe nie tylko przebywanie w wirtualnych światach, ale też podłączanie się do świadomości innej osoby (na tej zasadzie działał tzw. symstym, opisany przez Williama Gibsona w powieści Neuromancer). Kurzweil przewiduje, że ludzie będą wówczas rutynowo zapisywać w komputerach „kopie zapasowe” swoich wspomnień, a nawet udostępniać je innym. Wówczas każdy, kto będzie niezadowolony z własnego życia, będzie mógł przeżyć cudze, ładując sobie do głowy wirtualny reality show.

Informację z mózgu można też odczytywać nieinwazyjnie – za pomocą elektroencefalografii. Aparaty EEG najnowszej generacji są bardzo czułe, a dzięki połączeniu z komputerem wyłapują bardzo szczegółowe informacje. Prof. Jonathan Wolpaw ze State University of New York twierdzi, że jego system EEG pozwala sparaliżowanym osobom na obsługiwanie komputera czy telewizora – wystarczy niewielki trening i czepek z elektrodami pokrytymi żelem. Z kolei na Colorado State University uczeni badają aktywność fal mózgowych u zdrowych ludzi wykonujących różne zadania umysłowe: piszących, liczących i wyobrażających sobie coś. Na tej podstawie można już „czytać w myślach” – obserwując zapis EEG ustalać, o czym rozmyśla dana osoba. Metoda na razie jest skuteczna w siedmiu przypadkach na dziesięć.

Interfejsy mózgowe będą wykorzystywane także do bardziej praktycznych zadań – na przykład sterowania protezami kończyn. Na University of Pittsburgh naukowcy połączyli mózg makaka z ramieniem robota. Zwierzę szybko nauczyło się obsługi sztucznej „łapy”, poruszając nią niezależnie od dwóch naturalnych. I choć system sterowania palcami wymaga jeszcze wielu poprawek, małpa potrafiła sięgnąć protezą po pokarm i włożyć go sobie do pyszczka.

Transmisja nerwowa

Pełną parą idą również prace nad przekazywaniem informacji z maszyn do mózgu. Pierwsze takie próby wykonywano niemal zaraz po odkryciu metod wytwarzania prądu elektrycznego. Na początku XIX wieku Erasmus Darwin, dziadek słynnego Karola, aplikował pacjentom elektrowstrząsy, m.in. w celu leczenia zawrotów głowy. Dziś lekarze stosują bardziej wyrafinowane metody, pobudzając seriami impulsów elektrycznych tylko wybrane struktury mózgu. W ten sposób leczy się m.in. chorobę Parkinsona, nerwicę natręctw czy zespół Tourette’a (niekontrolowane tiki, okrzyki i wypowiadanie wulgaryzmów). Jednak nie zawsze konieczne jest bezpośrednie ingerowanie w mózg. Można za to wykorzystać prowadzące do niego „autostrady”, czyli nerwy czaszkowe. Wyjątkowo dobrze nadaje się do tego tzw. nerw błędny, który dociera do różnych narządów wewnętrznych. Podłączając do niego stymulator – przypominający rozrusznik serca – specjaliści są w stanie łagodzić objawy ciężkiej depresji czy padaczki równie skutecznie jak z użyciem leków.

To jednak nie koniec możliwości współczesnej neurotechnologii. Do mózgu można dziś przesyłać bardzo złożone bodźce, czego najlepszym przykładem jest implant ślimakowy. U osób z uszkodzonym słuchem pobudza on bezpośrednio zakończenia nerwowe w uchu środkowym, pozwalając – po odpowiednim treningu – na rozpoznawanie dźwięków i mowy. Na podobnej zasadzie będzie działać sztuczna siatkówka, przywracająca wzrok niewidomym. Testowane dziś prototypy umożliwiają jedynie rozróżnianie dużych, prostych kształtów, choć i to wystarczyło pierwszym pacjentom do odczytywania liter czy wybierania sztućców w czasie posiłku.

Jednak uczeni pracują już nad implantami wyposażonymi w tysiące elektrod, które będą przekazywać czarno-białe obrazy do nerwu wzrokowego, a być może nawet bezpośrednio do kory mózgowej. Całe urządzenie będzie tak małe, że zmieści się wewnątrz oczodołu.

Wspomnienia z chipa

Skoro potrafimy już odczytywać impulsy z mózgu i wysyłać je do niego, nic nie stoi na przeszkodzie, by powstały urządzenia imitujące pracę naszych szarych komórek. Prof. Theodore Berger z University of California w Los Angeles pracuje nad układem elektronicznym, który potrafiłby zastąpić uszkodzoną część ludzkiego mózgu. W ten sposób w przyszłości będzie można przywrócić sprawność umysłu osobom po udarach i cierpiącym na chorobę Alzheimera, Parkinsona, padaczkę czy porażenie mózgowe.

NEUROCZĘŚCI ZAMIENNE

Naukowcy zamierzają niedługo zastąpić układem elektronicznym fragment mózgu odpowiedzialny za utrwalanie wspomnień, zwany hipokampem. W podobny sposób będzie można wykonać „części zamienne” dla innych obszarów, na przykład u pacjentów po udarach, urazach głowy czy operacjach usunięcia guza mózgu.

„Nie będzie to urządzenie takie jak implant ślimakowy czy sztuczna siatkówka, które jedynie pobudzają istniejące struktury układu nerwowego. Nasza proteza ma całkowicie zastąpić fragment mózgu: hipokamp, czyli strukturę odpowiedzialną za utrwalanie wspomnień” – tłumaczy prof. Berger. Człowiek pozbawiony hipokampu żyje w czasie teraźniejszym. Wszystkie nowe doświadczenia pamięta najdalej przez kilka dni, a potem je zapomina. Dlatego łatwo będzie przetestować komputerowy hipokamp – badacze wszczepią go i sprawdzą, czy mózg odzyska zdolność do trwałego zapamiętywania informacji.

Naukowcy coraz częściej traktują mózg jak skomplikowany układ elektroniczny.

Prototypowa proteza została już przetestowana na zwierzętach laboratoryjnych i funkcjonowała bez zarzutu w 95 proc. przypadków. Nie wiadomo jednak, jak się spisze w organizmie człowieka. Prof. Berger nie kryje, że swój neuroimplant konstruował trochę na oślep. Jego współpracownicy sprawdzili jedynie, jakie informacje wychodzą z hipokampu w odpowiedzi na pobudzające go impulsy elektryczne. Na podstawie tych danych napisali program komputerowy symulujący działanie tej części mózgu i zakodowali go w komputerowym chipie. I choć wielu naukowców krytykuje całe przedsięwzięcie, nawet tak niedoskonała proteza powinna zadziałać. Mózg jest przecież najbardziej uniwersalnym ze wszystkich naszych narządów i z pewnością potrafi oswoić się z elektroniką. Nie wiadomo tylko, czy posiadacze takich implantów będą nadal uznawani za ludzi, czy już za nowy gatunek istot rozumnych. Wszechstronny ludzki mózg bezpośrednio połączony z potężną cyfrową pamięcią i mocą obliczeniową komputera prawdopodobnie odnajdzie się w odmiennym od naszego stanie świadomości.

Jan Stradowski

Szef działu nauki „Focusa”,
z wykształcenia lekarz medycyny.Urodzeni kłamcy

Kłamiemy jak najęci, oszukując najbliższych i nieznajomych, podwładnych i przełożonych. Jednak manipulacje są nam niezbędne do życia – gdyby nie one, nasza cywilizacja nigdy by nie powstała.

autor Jan Stradowski

Gdyby wierzyć Biblii, pierwszym oszustem wśród ludzi był Kain, który nie chciał się przyznać do zabicia Abla. Jednak korzenie kłamstwa sięgają znacznie głębiej. Robert Wright z University of Pennsylvania pisze w książce Moralne zwierzę, że dobór naturalny ma w głębokiej pogardzie uczciwość. Oszukiwać potrafią rośliny, upodabniające się do gatunków trujących lub mające kwiaty przypominające wyglądem owady, które mają je zapylać. Manipulacja w świecie zwierząt jest normą: kameleony zmieniają kolor skóry, patyczaki wyglądają jak kawałki drewna, a niektóre motyle do złudzenia przypominają osy czy wręcz grzechotniki. Trudno jednak o bardziej zakłamane istoty niż ludzie, którzy sztukę komunikacji – a więc i manipulacji – wznieśli na wyżyny niedostępne innym stworzeniom. Doczekaliśmy się nawet nowego określenia naszego gatunku – Homo machiavellicus, co sugeruje, że inteligencja powstała głównie po to, byśmy mogli skuteczniej okłamywać innych.

Zoolodzy twierdzą, że świadome oszustwo to niemal wyłącznie domena ssaków naczelnych. Do skutecznego, zaplanowanego kłamstwa potrzebny jest duży i sprawny mózg. A im większy, tym bardziej kłamliwy – przekonują badacze z brytyjskiego St Andrews University. Z ich badań wynika, że naczelne obdarzone niewielką ilością kory mózgowej, takie jak lemury czy małpiatki galago, są kiepskimi oszustami. Natomiast duże małpy człekokształtne potrafią kłamać nie tylko czynem, ale i słowem. Gdy gorylica Koko (badana od 1972 roku w kalifornijskiej Gorilla Foundation), która potrafiła posługiwać się językiem migowym, została przyłapana na zjadaniu kredki, pokazała znak „wargi” i udawała, że maluje się szminką. Innym razem w czasie zabawy ugryzła trenera i natychmiast pokazała „nie zęby”. Dopiero po reprymendzie przyznała się do kłamstwa: „Koko znowu niedobra”.

Oszust mimo woli

Z pozoru prawdomówność jest dla nas naturalna. Gdy kłamiemy, nasz mózg pracuje znacznie intensywniej, a nasze reakcje są spowolnione. Nic dziwnego – musimy nie tylko ukryć prawdę, ale również wymyślić na jej miejsce kłamstwo i „sprzedać” je w przekonujący sposób. Ten wysiłek musi być jednak opłacalny, skoro podejmujemy go praktycznie co chwila. Tak przynajmniej wynika z eksperymentów przeprowadzonych na University of Massachusetts, które wykazały, że w ciągu 10-minutowej rozmowy aż 60 proc. badanych skłamało przynajmniej raz.

„Ludzie nie zdają sobie sprawy z większości tych kłamstw. Gdy pokazaliśmy im nagrania tych rozmów wykonane ukrytą kamerą, byli zaskoczeni, że tak często próbowali wprowadzić rozmówcę w błąd” – mówi prowadzący badania prof. Robert Feldman. Nasz mózg działa tak, jakby stosował autocenzurę wobec własnych oszustw – i zapewne dlatego tak łatwo nam one przychodzą.

Niezbędne łgarstwa

Konsekwencje zupełnej prawdomówności mogą być dramatyczne. Wiele osób cierpiących na tzw. zespół Aspergera – łagodną odmianę autyzmu – zachowuje się jak bohater komedii Kłamca, kłamca grany przez Jima Carreya: po prostu nie potrafi skłamać, choćby w najbłahszej sprawie. Wskutek tego mają duże problemy ze znalezieniem pracy, awansem czy nawet zwykłym funkcjonowaniem w gronie najbliższych i rodziny. Nie potrafią opanować grzecznościowych formuł, zasad schlebiania przełożonym czy negocjacji.

Faktem bowiem jest, że większość naszych kłamstw ma właśnie funkcje społeczne: pozwala nam funkcjonować w grupie, budować swą pozycję i nawiązywać alianse, pozyskiwać przychylność partnera. „To społeczeństwo zmusza nas do okłamywania innych. W dzieciństwie dowiadujemy się, że kłamstwo jest złe, ale w miarę dorastania szybko orientujemy się, że prawda często nie popłaca” – mówi prof. Leonard Saxe z Brandeis University. Nieprzypadkowo dzieci opanowują sztukę oszukiwania innych dopiero w okolicach 3–4 roku życia, kiedy uczą się funkcjonowania w grupie. Na dodatek niektóre kłamstwa są nam wpajane jako element dobrego wychowania – np. że zawsze wypada podziękować babci za prezent, nawet jeśli jest on kolejną koszmarną parą wełnianych skarpet. Zdolni łgarze doskonale radzą sobie również w trudnym okresie dojrzewania – naukowcy z University of Manchester ustalili, że uczniowie cieszący się największą popularnością w szkole są często także znakomitymi kłamcami.

Atak na mózg

Powszechność manipulacji i drobnych oszustw w naszym życiu sprawia, że na wiele z nich jesteśmy w stanie przymknąć oko. Nic dziwnego, że z mechanizmów tych bezwzględnie korzystają agencje reklamowe, specjaliści od public relations czy kreowania wizerunków polityków. Nasze mózgi codziennie są bombardowane potężną dawką informacji, która w założeniu ma wprowadzić nas w błąd: przekonać, że produkt A jest lepszy od produktu B, a partia C zapewni nam powszechny dobrobyt (w odróżnieniu od partii D). Większości tych haseł nie jesteśmy w stanie zweryfikować i nawet nie próbujemy, bo coraz częściej popierane są argumentami, które instynktownie akceptujemy – np. opinią naukowca lub obrazkiem uśmiechniętego dziecka.

Jednak wbrew przechwałkom twórców reklam większość codziennych prób manipulowania naszymi mózgami ma niewiele wspólnego z osiągnięciami nauki. „W branży reklamowej pracuje się bardzo szybko i z reguły wykorzystuje sprawdzone wcześniej rozwiązania. Gdy kampania okaże się skuteczna, można potem dorobić do niej teorię i badania, które będą dowodziły, że wszystko zostało zaplanowane” – mówi Mariusz Biedrzycki, autor książki Genetyka kultury, zajmujący się memetyką. Ta dziedzina nauki zakłada, że kulturą, religią czy reklamą rządzą takie same prawa ewolucji jak genami. Pakiety informacji kulturowej, czyli memy, mnożąc się, podlegają mutacjom i selekcji naturalnej, wskutek czego jedne poglądy zyskują popularność w społeczeństwie, a inne idą w zapomnienie. Teoretycznie memetyka mogłaby posłużyć do tworzenia manipulacji doskonałych, którym nikt nie będzie umiał się oprzeć, ale w praktyce – na szczęście – okazuje się, że ludzie są zbyt różnorodni, by na każdego mogła zadziałać ta sama reklama.

Prawda kontratakuje?

Przez tysiące lat naszej ewolucji panowała względna równowaga między kłamcami a okłamywanymi. Nasi praprzodkowie w ciągu całego życia stykali się z niewielką liczbą osób i z reguły wchodziły one w skład tej samej społeczności. W takich warunkach łatwo było wykryć tych, którzy nadużywali manipulacji. Kary dla oszustów były zawsze dotkliwe, nawet w kulturach nastawionych pokojowo.

Dziś każdy z nas poznaje setki, a nawet tysiące ludzi, z którymi łączą nas jedynie przelotne kontakty – w pracy, sklepie, na ulicy czy poprzez Internet. Co gorsza, coraz częściej kontaktujemy się z nimi nie bezpośrednio, ale poprzez media elektroniczne. Nie mamy wówczas szansy na wyłapanie tych oznak kłamstwa, które nauczyli się rozpoznawać nasi przodkowie: charakterystycznych grymasów, gestów czy zmian brzmienia głosu. Badania wykazały, że najczęściej, bo w aż 37 proc. przypadków, kłamiemy przez telefon – zapewne dlatego, że rozmowy takie z reguły nie są nagrywane i po naszym oszustwie nie pozostanie żaden uchwytny ślad.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: