Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Najogólniejsze ideały życiowe - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Najogólniejsze ideały życiowe - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 413 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PRZED­MO­WA DO DRU­GIE­GO WY­DA­NIA.

Przedew­szyst­kiem – suum cu­ique, czy­li: przy­znaj­my każ­de­mu, co na­le­ży. Książ­ka ni­niej­sza nie ist­nia­ła­by, bez wda­nia się p. Sta­ni­sła­wa Li­bic­kie­go. Czło­wiek ten, prze­siąk­nię­ty tro­ską o rze­czy pu­blicz­ne, przy­po­mniał so­bie, że kie­dyś w "No­wi­nach" ś. p. Sta­ni­sła­wa Kro­nen­ber­ga, dru­ko­wa­łem cięż­kie, mało po­czyt­ne, ale – dużo ga­nio­ne ar­ty­ku­ły o eko­no­micz­nym, spo­łecz­nym i du­cho­wym sta­nie na­sze­go kra­ju. Przy­po­mniał so­bie i nie tyl­ko za­pro­po­no­wał mi na­pi­sa­nie pra­cy bę­dą­cej syn­te­zą mo­jej dzien­ni­kar­skiej dzia­łal­no­ści, nie tyl­ko dru­ko­wał ją w "Ku­ry­erze Co­dzien­nym", ale wy­dał ją w for­mie książ­ki p.t. "Naj­ogól­niej­sze ide­ały ży­cio­we", któ­ra, zno­wu dzię­ki jego sta­ra­niom, ro­ze­szła się w cią­gu roku.

Po­mi­mo tak po­myśl­ne­go wy­pad­ku nie śpie­szy­łem z dru­gą edy­cyą, są­dząc, że dzie­ło nie stra­ci "od­le­żaw­szy się "lat parę. A może… i ocze­ki­wa­łem na wska­zów­ki kry­ty­ków, któ­re uła­twi­ły­by mi wy­kry­cie miejsc słab­szych, albo i cał­kiem zby­tecz­nych w książ­ce. Kry­ty­ki jed­nak, na ogół życz­li­we, nie na te stro­ny mo­jej pra­cy zwra­ca­ły uwa­gę. Jed­ne są­dzi­ły, że Część I-sza (Wy­kład Ide­ałów) jest cał­kiem zby­tecz­na; we­dług in­nych – au­to­ro­wi cho­dzi­ło o pro­pa­gan­dę uty­li­ta­ry­zmu; inne – uwa­ża­ły książ­kę za spóź­nio­ny od­prysk fi­lo­zo­fii po­zy­tyw­nej, a zna­la­zła się i taka opi­nia, że " Naj­ogól­niej­sze Ide­ały Ży­cio­we" były utwo­rem dla na­sze­go spo­łe­czeń­stwa wca­le nie­po­żą­da­nym!…

Tyl­ko czci­god­ny pro­fe­sor H.Stru­ve, w trze­ciej edy­cyi "Wstę­pu kry­tycz­ne­go do fi­lo­zo­fii", po­daw­szy krót­kie stresz­cze­nie mo­jej pra­cy, taką o niej zro­bił wzmian­kę:

"Pierw­szo­rzęd­nym ob­ja­wem ostat­nich cza­sów z za­kre­su ety­ki u nas są Bo­le­sła­wa Pru­sa (Al. Gło­wac­kie­go) – "Naj­ogól­niej­sze Ide­ały ży­cio­we"… "Dzię­ki zdro­wym za­sa­dom, opar­tym na do­świad­cze­niu i ro­zu­mie, oraz licz­nym fak­tycz­nym wy­ja­śnie­niom tych za­sad, książ­ka Pru­sa za­le­ca się jako naj­lep­szy u nas pod­ręcz­nik ety­ki ży­cio­wej" (str.473).

Mu­szę przy­znać, że ta opi­nia kom­pe­tent­ne­go czło­wie­ka zro­bi­ła mi głę­bo­kie za­do­wo­le­nie. A więc wy­kład mój jest coś wart!… po­my­śla­łem. Że kwe­stye, roz­pa­try­wa­ne w "Naj­ogól­niej­szych Ide­ałach" nie tyl­ko nie są szko­dli­we, ale na­wet mają pierw­szo­rzęd­ną do­nio­słość dla na­sze­go spo­łe­czeń­stwa – o tem nie wąt­pi­łem nig­dy.

Bo tyl­ko przy­po­mnij­my so­bie, jak małą rolę w ży­ciu na­szem ode­gry­wa: ob­ser­wa­cya, wie­dza, twór­czość umy­sło­wa, wresz­cie – ja­kiś cel wyż­szy i od­le­glej­szy? Ży­je­my z dnia na dzień, je­że­li nie z go­dzi­ny na go­dzi­nę, pod wpły­wem au­to­ma­tycz­nych od­ru­chów, na­ło­gów, na­śla­dow­nic­twa a w naj­lep­szym ra­zie – bez­kry­tycz­nych po­ry­wów uczuć.

Mi­lio­ny lu­dzi co­dzień wsta­ją i kła­dą się śpać, je­dzą i pra­cu­ją, ba­wią się i za­wie­ra­ją nowe zna­jo­mo­ści. Ale kto po­my­śli: czy na­sze miesz­ka­nia są wy­god­ne, na­sze po­kar­my – zdro­we, go­dzi­ny od­po­czyn­ków – sto­sow­ne? Kto… pra­cu­jąc, trosz­czy się, aże­by wy­ra­biać lep­szy to­war, kto, utrzy­mu­jąc sto­sun­ki z mnó­stwem lu­dzi, zda­je so­bie spra­wę z ich rze­czy­wi­ste­go cha­rak­te­ru, nie zaś z po­gło­sek, ja­kie o nich' krą­żą? Kto, wy­cho­wu­jąc dzie­ci, bie­rze w ra­chu­bę ich na­tu­ral­ne skłon­no­ści i za­sób sił? Krót­ko mó­wiąc: kto ob­ser­wu­je, de­fi­niu­je, są­dzi rze­czy i zja­wi­ska ży­cio­we sa­mo­dziel­nie, nie zaś po­wta­rza opi­nie in­nych, naj­czę­ściej zro­dzo­ne pod wpły­wem prze­lot­ne­go uczu­cia?

Aże­by do­sad­niej wy­ja­śnić kwe­styę, zo­bacz­my na przy­kła­dzie: w jaki sposb wo­bec ży­cio­wych za­gad­nień za­cho­wu­ją się lu­dzie roz­ma­ite­go cha­rak­te­ru i – co z tego wy­ni­ka?

Przy­pu­ść­my, że w pew­nej oko­li­cy, wśród pola, znaj­du­ją się jamy i ja­ski­nie bę­dą­ce szcząt­ka­mi daw­nych ko­palń. Miej­sce to zwie­dza to­wa­rzy­stwo zło­żo­ne z kil­ku męż­czyzn, z po­mię­dzy któ­rych:

Pan A. od­ra­zu usu­wa się od oglą­da­nia, po­nie­waż ma in­stynk­tow­ny wstręt do ja­skiń; pan B. za­glą­da, ale tyl­ko na chwil­kę do każ­dej jamy, po­nie­waż jest z na­ło­gu cie­ka­wy; pan C. przy­pa­tru­je się do­łom nie­co pil­niej, gdyż ma zwy­czaj sto­so­wać się do mod­nych prą­dów: dzi­siaj zaś są w mo­dzie po­szu­ki­wa­nia gro­bów przed­hi­sto­rycz­nych. Na­tu­ral­nie ża­den z tych je­go­mo­ściów nie spo­strzegł nic oso­bli­we­go w oko­li­cy. Szczę­ściem zna­lazł się mię­dzy nimi pan D., któ­ry, obok roz­le­głe­go wy­kształ­ce­nia, za­wsze miał w my­śli ideę, aże­by – ja­kimś spo­so­bem po­mno­żyć bo­gac­twa kra­jo­we. Ten, ro­zej­rzaw­szy się, spo­strzegł że: w owych ja­mach i ja­ski­niach znaj­du­je się wy­bor­ne wap­no i gli­na, że o sto kro­ków da­lej pły­nie woda i że na­resz­cie o kil­ka wiorst od tego miej­sca leży sta­cya dro­gi że­la­znej.

Wszyst­kie te ob­ser­wa­cye i wia­do­mo­ści, zbie­gł­szy się z ideą po­mno­że­nia bo­gactw, uro­dzi­ły w gło­wie pana D. po­mysł, że; w tej oko­li­cy moż­na­by za­ło­żyć fa­bry­kę ce­men­tu…

W tem sa­mem to­wa­rzy­stwie był jesz­cze i pan E… – ma­rzy­ciel, któ­ry ubrdaw­szy so­bie, że ta­kie ja­ski­nie mo­gli nie­gdyś za­miesz­ki­wać zbój­cy i ukryć w nich wiel­kie skar­by, do­pó­ty włó­czył się po roz­ma­itych dziu­rach, aż – spadł i po­tłukł się, szczę­ściem nie nie­bez­piecz­nie.

To­wa­rzy­stwo wró­ci­ło do mia­sta, po obie­dzie uda­ło się na ko­lej i sia­dło w po­ciąg, aże­by wró­cić do War­sza­wy. W tym sa­mym, co i oni prze­dzia­le, je­chał po­dróż­ny brzyd­ki, szorst­ki i źle ubra­ny. Na jego wi­dok pan A. do­znał wra­że­nia wstrę­tu i wy­niósł się na ko­ry­tarz; pan B., z na­ło­gu cie­ka­wy, za­czął z nie­zna­jo­mym roz­mo­wę, a pan C. za­sy­pał go uprzej­mo­ścia­mi: usły­szał bo­wiem na sta­cyi, że jest to bar­dzo bo­ga­ty czło­wiek Na­resz­cie p. E., ma­rzy­ciel, do­wie­dziaw­szy się o ma­jąt­ku, po­czął nie­zna­jo­me­go za­chę­cać do – wy­bu­do­wa­nia jesz­cze jed­ne­go te­atru w War­sza­wie.

Naj­póź­niej wmie­szał się do roz­mo­wy pan D., czło­wiek oży­wio­ny ideą po­więk­sze­nia bo­gactw kra­jo­wych. W dro­dze zlek­ka na­po­mknął ka­pi­ta­li­ście, że zna in­te­res, któ­ry mógł­by przy­no­sić duże pro­cen­ty, a gdy przy­je­cha­li do War­sza­wy, opra­co­wał, za po­mo­cą lu­dzi fa­cho­wych, plan fa­bry­ki ce­men­tu, za­po­znał się bli­żej z bo­ga­czem i do­pó­ty wpły­wał na nie­go już ar­gu­men­ta­mi oso­bi­ste­mi, już za po­śred­nic­twem zna­jo­mych, aż ka­pi­ta­li­sta dał się prze­ko­nać i w owej oko­li­cy za­ło­żył ce­men­tar­nią… któ­ra jemu i panu D. i miej­sco­wej lud­no­ści wca­le nie złe przy­no­si­ła zy­ski.

Dla za­okrą­gle­nia trze­ba do­dać, że pa­no­wie A., B. i C. dzi­wi­li się "szczę­ściu" pana D. i wzdy­cha­jąc, mó­wi­li mię­dzy sobą: "jemu się tak za­wsze wie­dzie… " Zaś ma­rzy­ciel, p.E., za­wo­łał:

– Taki za­wsze be­dzie ro­bił pie­nią­dze, bo za­wsze my­śli o ge­sze­ftach!…

Z po­wyż­sze­go przy­kła­du wy­ni­ka wnio­sek, że: w ży­ciu co­dzien­nem tacy lu­dzie przy­czy­nia­ją się do po­więk­sze­nia ogól­nej po­myśl­no­ści, albo przy­najm­niej sami "ro­bią in­te­re­sa", któ­rych du­sza po­sia­da pew­ne spe­cy­al­ne za­le­ty.

Pan A. sam "nie zro­bił in­te­re­su" i nie przy­ło­żył się do zbu­do­wa­nia ce­men­ta­mi, po­nie­waż jego ży­cie du­cho­we re­du­ku­je się do wra­żeń i od­ru­chów. Toż samo pan B. i pan C. "nie mie­li szczę­ścia" i nie zro­bi­li in­nym nic do­bre­go, gdyż je­den po­słu­gi­wał się w ży­ciu tyl­ko my­śle­niem na­ło­go­wem, a dru­gi po­wta­rza­niem tego… co mó­wi­li inni.

Czwar­ty to­wa­rzysz wy­ciecz­ki, pan E., wpraw­dzie umiał my­śleć sa­mo­dziel­nie, na­wet fan­ta­zy­ono­wać, mógł­by więc zo­stać po­etą albo po­wie­ścio­pi­sa­rzem, ale nie mógł spo­rzyć nic prak­tycz­ne­go, po­nie­waż ule­gał nie ide­om, ale przy­wi­dze­niom. I do­pie­ro pią­ty z nich, pan D., zro­bił rzecz uży­tecz­ną dla sie­bie i kra­ju, nie dla tego, że był "szczę­śli­wym ge­szef­cia­rzem", ale że:

Umiał my­śleć sa­mo­dziel­nie.

Umiał ob­ser­wo­wać, co się do­ko­ła nie­go dzie­je.

Miał wiel­ką ideę prak­tycz­ną: "po­więk­sze­nia bo­gactw kra­jo­wych".

Umiał ko­rzy­stać z na­su­wa­ją­cych się oko­licz­no­ści i na­resz­cie –

umiał opra­co­wać plan dzia­ła­nia i wy­ko­nać go lo­gicz­nie, cier­pli­wie, aż do koń­ca.

Wi­dzi­my, że ży­cie co­dzien­ne, a wy­raź­niej: ludz­kie ży­cie or­ga­nicz­ne, spo­łecz­ne i du­cho­we na­strę­cza mnó­stwo za­dań, od któ­rych za­le­ży na­sza i cu­dza po­myśl­ność, a któ­re to za­da­nia jed­ni umie­ją roz­wią­zy­wać z więk­szem lub ni­niej­szem po­wo­dze­niem, inni na­wet nie do­my­śla­ją się ich ist­nie­nia.

Dla tych dru­gich, dla nie­umie­ją­cych my­śleć sa­mo­dziel­nie, ży­cie przed­sta­wia się niby ciem­na pusz­cza, wśród któ­rej po­su­wa­ją się jak au­to­ma­ty, ra­zem z gro­ma­dą in­nych au­to­ma­tów, nie wie­dzą­cych ani do­kąd idą, ani po co idą, nie wi­dzą­cych ani nie­bez­pie­czeństw, ja­kie gro­żą, ani ko­rzy­ści, ja­kie na­strę­cza­ją się im w cią­gu po­dró­ży.

Zaś dla owych pierw­szych, dla lu­dzi my­ślą­cych i po­sia­da­ją­cych ideę, któ­ra wska­zu­je im kie­ru­nek i oświe­tla dro­gę, ży­cie przed­sta­wia się jak cią­gła gra w sza­chy, czy w wi­sta, bo ja wiem zresz­tą w co!… W tej nig­dy nie usta­ją­cej grze-domy, fol­war­ki, skle­py, biu­ra, warsz­ta­ty it… d… są po­la­mi; ener­gia, zdol­no­ści, ma­ją­tek, życz­li­wość ludz­ka, wie­dza, do­świad­cze­nie – kar­ła­mi czy fi­gu­ra­mi; oni sami… i ci lu­dzie, z któ­ry­mi mają in­te­re­sa są gra­cza­mi i part­ne­ra­mi, a ta­kie cele, jak: zdo­by­cie ma­jąt­ku, wie­dzy, za­ufa­nia, mał­żeń­stwo, po­dróż, od­po­czy­nek, za­wią­za­nie sto­sun­ków i ty­sią­ce, mi­lio­ny im po­dob­nych są – staw­ka­mi,

Osią­gną­łeś za­mie­rzo­ny cel, zna­czy – żeś wy­grał par­tyę; nie osią­gną­łeś – zna­czy prze­gra­łeś.Bar­dzo czę­sto do wy­gra­nej lub prze­gra­nej po­ma­ga wy­pa­dek; ale naj­czę­ściej – dar spo­strze­gaw­czy, zdol­no­ści kom­bi­na­cyj­ne i idea, idea, któ­ra pa­nu­je nad czło­wie­kiem, wska­zu­je mu dro­gi, na­su­wa za­gad­nie­nia i po­nie­kąd… – uczy je roz­wią­zy­wać…

W tem ży­ciu co­dzien­nem, któ­re – po­wta­rzam z jak naj­sil­niej­szym na­ci­skiem – jest nie­ustan­ną, nie­ubła­ga­ną grą, gdzie co chwi­lę moż­na prze­grać lub wy­grać: ma­ją­tek, spo­kój, za­do­wo­le­nie, zdro­wie przy­jaźń, mi­łość… sza­cu­nek, nie­kie­dy sła­wę i ży­cie, w tej grze, na­po­zór cha­otycz­nej, w grun­cie do­syć pra­wi­dło­wej, ist­nie­ją przedew­szyst­kiem rze­czy – wi­dzial­ne i nie­wi­dzial­ne. Wi­dzial­ny­mi są: lu­dzie i przed­mio­ty któ­re nas ota­cza­ją, zie­mia po któ­rej stą­pa­my, urzą­dze­nia spo­łecz­ne; nie­wi­dzial­ne­mi są – skar­by ukry­te w zie­mi, we­wnętrz­ne wła­sno­ści rze­czy, pra­gnie­nia i cha­rak­te­ry ludz­kie, a na­resz­cie te ty­sią­cz­ne prą­dy, któ­re prze­bie­ga­ją spo­łe­czeń­stwo.

Obok tego gra ży­cio­wa przed­sta­wia jesz­cze inne dwie stro­ny: teo­re­tycz­ną i prak­tycz­ną. Teo­re­tycz­na, na­uko­wa stro­na ży­cia, po­win­na­by od­sło­nić przed na­sze­mi oczy­ma owe "rze­czy nie­wi­dzial­ne". o któ­rych wspo­mnie­li­śmy przed chwi­lą; stro­na zaś prak­tycz­na obej­mu­je spo­so­by roz­wią­zy­wa­nia za­gad­nień, ja­kie na­strę­cza­ją się w ży­ciu. Na­wia­so­wo tyl­ko wspo­mnę, że w ży­ciu, jak i w każ­dej in­nej dzie­dzi­nie, moż­na być sil­nym teo­re­ty­kiem a bar­dzo sła­bym prak­ty­kiem. v

Dla cze­go o prak­ty­ce ży­cia mó­wię, że "obej­mu­je" spo­so­by dzia­ła­nia, o teo­ryi, że – "po­win­na­by i…t.d…?… Oto dla tego, że prak­ty­ka, gra ży­cio­wa już ist­nie­je i to od cza­su jak czło­wiek uka­zał się się na zie­mi; ale teo­ryi gry ży­cio­wej – jesz­cze nie ma. Do wie­ku 18-go nie było eko­no­mii po­li­tycz­nej ani geo­me­tryi wy­kreśl­nej, do wie­ku 19-go nie ('było so­cy­olo­gii, a do na­szych cza­sów nie ma "Na­uki Ży­cia". Może być, że ni­niej­sza książ­ka jest nie­udol­ną za­po­wie­dzią owej przy­szłej na­uki; w każ/dym ra­zie z ta­kim za­mia­rem zo­sta­ła na­pi­sa­na.

Jak­kol­wiek ter­min: "gra ży­cio­wa" jest tyl­ko po­rów­na­niem, zmy­sło­wem wy­obra­że­niem licz­nych, po­plą­ta­nych i nie­wy­raź­nych zja­wisk, utrzy­maj­my się jed­nak przy tem po­rów­na­niu, po­nie­waż uła­twi zro­zu­mie­nie kwe­styi.

Je­że­li ży­cie jest grą, w ta­kim ra­zie "teo­rya ży­cia" – "na­uka ży­cia" po­win­na­by ob­ja­śnić: ja­kim ma być gracz, aże­by naj­czę­ściej wy­gry­wał?… o ja­kie staw­ki cho­dzi w owej grze? i – ja­kie są spo­so­by gry? Za­nim jed­nak od­po­wie­my na te py­ta­nia, wska­że­my w moż­li­wie naj­zwięź­lej­szej for­mie: ja­kim po­wi­nien być czło­wiek i jego po­stę­po­wa­nie – we­dług Ety­ki, któ­ra, jak wia­do­mo, jest na­uką naj­lep­sze­go po­stę­po­wa­niu w ży­ciu.

Otóż – bra­mi­nizm za­le­cał: skrom­ność, cier­pli­wość, mi­łość sła­bych i wy­ba­cza­nie krzywd; bud­dyzm za­chę­cał do to­le­ran­cyi, li­to­ści, po­ko­ry, gło­sił po­wszech­ne bra­ter­stwo i rów­ność mo­ral­ną wszyst­kich lu­dzi. Per­so­wie jako ide­ał sta­wia­li szcze­rość ser­ca i czy­stość czy­nów; a cel­to­wie i gal­lo­wie – po­świę­ce­nie. We­dług Kon­fu­cy­usza naj­wyż­szym obo­wiąz­kiem ludz­kim było – do­sko­na­le­nie się i czy­nie­nie lu­dziom tego… co chce­my, aże­by oni nam czy­ni­li, zaś u ży­dów obo­wią­zek po­le­gał na nie­czy­nie­niu tego, cze­go nie chce­my, aże­by nam czy­nio­no. He­ra­klit utrzy­my­wał, że naj­wyż­sze­mi wa­le­ta­mi są: re­zy­gna­cya i czy­stość du­szy i że pra­wa spo­łecz­ne win­ny od­po­wia­dać pra­wom na­tu­ral­nym; Em­pe­do­kles za­le­cał ko­chać wszyst­kie isto­ty. Dla so­fi­stów kie­row­ni­kiem ży­cia nie jest pra­wo, ale siła, a naj­wyż­szym ce­lem – przy­jem­ność; zaś So­kra­tes za­le­cał mą­drość, od­wa­gę, pra­cę, umiar­ko­wa­nie, po­boż­ność, ra­dził uni­kać od­we­tu, wpły­wać na lu­dzi nie siłą, ale prze­ko­na­niem i wo­gó­le – nie prze­szka­dzać praw­dzi­we­mu szczę­ściu in­nych.

Epi­kur uczył, że mo­ral­ność jest sztu­ką do­cho­dze­nia do szczę­ścia, a sto­icy – że naj­wż­sze­mi ce­la­mi po­win­ny być: wol­ność, bra­ter­stwo, spra­wie­dli­wość i że czło­wiek dla czło­wie­ka ma być rze­czą świę­tą. Chrze­ścia­nizm za­le­cał ko­chać Boga i lu­dzi i ro­bić im do­brze, ale Hob­bes twier­dził, że ży­cie jest po­wszech­ną wal­ką, w któ­rej – kie­ru­nek na­da­je in­te­res oso­bi­sty a try­umf za­pew­nia – siła. Dla De­scar­tes'a naj­wyż­szem do­brem jest – uczci­wa wola, dla Pas­ca­la – mi­łość, dla Spi­no­zy – mą­drość i po­ży­tek; zaś Ma­le­bran­che ra­dził sto­so­wać się do po­rząd­ku świa­ta i stop­nia do­sko­na­ło­ści rze­czy. Smith za­le­cał po­stę­po­wać tak, aże­by­śmy za­słu­ży­li na po­chwa­łę wi­dzów bez­stron­nych, ale Ben­tham są­dził, że naj­wyż­szą po­bud­ką jest-in­te­res oso­bi­sty, a ce­lem – naj­więk­sza przy­jem­ność. Ro­us­se­au za­le­cał po­słu­szeń­stwo wol­nej umo­wie spo­łecz­nej, Tur­got i Con­dor­cet wie­rzy­li w po­stęp i do­sko­na­le­nie" się ludz­ko­ści, a Kant czy­nom ludz­kim wska­zy­wał trzy za­sa­dy: czło­wiek niech bę­dzie dla cie­bie ce­lem, nie środ­kiem, – czyń tak jak­byś był pra­wo­daw­cą a za­ra­zem pod­da­nym – i – po­stę­puj tak, aby czy­ny two­je mo­gły stać się wzo­rem dla ogól­ne­go pra­wa. Mili gło­sił, że na­le­ży mieć na celu nie tyl­ko in­te­res wła­sny, ale i po­ży­tek ogól­ny, a Spen­cer wy­ra­ził prze­ko­na­nie, że, w mia­rę roz­wo­ju ludz­ko­ści, po­je­dyń­cze ego­izmy co­raz le­piej będą spły­wać się z dba­ło­ścią o in­nych i że z cza­sem na­stą­pi po­wszech­na rów­no­wa­ga in­te­re­sów.

Z po­śród now­szych fi­lo­zo­fów nie­miec­kich Scho­pen­hau­er uczył, że naj­niż­szym stop­niem mo­ral­no­ści jest ego­izm, wyż­szym li­tość, a naj­wyż­szym – uni­ce­stwie­nie ego­izmu i sa­me­go sie­bie; Hart­man za­le­cał swo­im ro­da­kom wy­tę­pia­nie ras ob­cych, a naj­mod­niej­szy dziś, przy­najm­niej u nas. Nie­tz­sche, któ­ry, co praw­da, skoń­czył na obłęd, ta­kie wy­gła­szał za­sa­dy:

Naj­wyż­sze­mi za­le­ta­mi są: ego­izm, żą­dza wła­dzy i po­pęd do roz­ko­szy, tak fi­zycz­nych jak i du­cho­wych. – "Nie chce­my, aże­by na zie­mi pa­no­wa­ła spra­wie­dli­wość i zgo­da, ale ko­cha­my tych, któ­rzy lu­bią nie­bez­pie­czeń­stwa, wal­kę i awan­tu­ry, nie go­dzą się na żad­ne ustęp­stwa i przy­sto­so­wa­nia, nie po­zwa­la­ją ro­bić się nie­wol­ni­ka­mi, ani pod­ci­nać so­bie skrzy­deł. My pra­gnie­my na­le­żeć do zwy­cięz­ców i zdo­byw­ców, nie je­ste­śmy hu­ma­ni­tar­ni i nie chce­my ko­chać ludz­ko­ści".

Po­wyż­szy, bar­dzo po­wierz­chow­ny prze­gląd za­sad etycz­nych na­su­wa myśl, że jed­nak­że Ety­ka jest nie­co po­dob­na do lasu, w któ­rym, obok ro­ślin uży­tecz­nych i czci­god­nych, moż­na spo­tkać tru­ją­ce a przy­najm­niej – nie­smacz­ne. W każ­dym zaś wy­pad­ku jest bar­dzo trud­no owe za­sa­dy sto­so­wać do ży­cia; choć­by dla tego, że wszyst­kie ra­zem są nie ła­twe do spa­mię­ta­nia, a po­je­dyń­czo wzię­te są nie­zu­peł­ne.

W tem miej­scu, za­strze­ga­jąc się prze­ciw za­rzu­to­wi sa­mo­chwal­stwa, mu­szę jed­nak wspo­mnieć, że: "Naj­ogól­niej­sze Ide­ały ży­cio­we", jak czy­tel­nik prze­ko­na się z książ­ki, są – niby syn­te­zą naj­waż­niej­szych za­sad etycz­nych; choć au­tor, przy opra­co­wy­wa­niu dzie­ła wca­le nie my­ślał o ety­kach, lecz tyl­ko o tem, aże­by za­sad­ni­cze po­ję­cia teo­r­ją roz­wi­nąć jak naj­zu­peł­niej i naj­lo­gicz­niej.

A te­raz przejdź­my do owych po­jęć, do naj­ogól­niej­szych Ide­ałów spo­łecz­nych.

Po­rów­na­łem ży­cie co­dzien­ne czy­li – or­ga­nicz­ne, spo­łecz­ne i du­cho­we ży­cie lu­dzi do gry w sza­chy, czy w kar­ty, mniej­sza o ro­dzaj. Te­raz od­po­wiem na trzy za­sad­ni­cze py­ta­nia: ja­kim po­wi­nien być gracz, aże­by wy­gry­wał naj­czę­ściej i naj­wię­cej?… Ja­kie są naj­ogól­niej­sze spo­so­by owej gry?… Jaką na­resz­cie jest jest staw­ka, czy­li – co chce­my i co mo­że­my wy­grać?…

Przedew­szyst­kiem "gracz ży­cio­wy" po­wi­nien być moż­li­wie do­sko­na­łym gra­czem: im bę­dzie do­sko­nal­szy, tem wię­cej bę­dzie miał szans wy­gra­nej; im mniej do­sko­na­ły, tem czę­ściej i bo­le­śniej bę­dzie prze­gry­wał.

Spo­so­bem gry ży­cio­wej jest – pra­ca i to pra­ca uży­tecz­na, czy­li – uży­tecz­ność.

Staw­ką, ce­lem gry ży­cio­wej, dla każ­de­go czło­wie­ka jest to, co na­zy­wa­my szczę­ściem,

l-0. Co to zna­czy Do­sko­na­łość?… Jest to zwią­za­nie się wie­lu czę­ści i wła­sno­ści roz­ma­itych – w jed­ną ca­łość; ta ca­łość dzia­ła w ja­kimś jed­nym kie­run­ku, dąży do jed­ne­go celu, a jej czę­ści wspie­ra­ją się, po­ma­ga­ją so­bie na­wza­jem. Na­przy­kład pod ter­mi­nem: "do­sko­na­ły le­karz" ro­zu­mie­my czło­wie­ka, któ­ry po­sia­da – roz­le­głą wie­dzę me­dycz­ną, zdol­no­ści ob­ser­wa­cyj­ne, zdol­no­ści kom­bi­na­cyj­ne czy­li twór­cze, a nad­to: od­wa­gę, współ­czu­cie, pa­no­wa­nie nad sobą, ener­gię, cier­pli­wość, sta­now­czość, i jesz­cze da­lej: zdro­wie, siły, zręcz­ność. Wszyst­kie, te zaś, tak roz­ma­ite, przy­mio­ty ko­ja­rzą się, wspie­ra­ją i wspól­nie dążą do jed­ne­go, waż­ne­go celu, ja­kim jest – przy­no­sze­nie ulgi cho­rym.

2-0. Pra­ca, czyn uży­tecz­ny, jest to zu­ży­cie na­szych sił fi­zycz­nych i du­cho­wych w celu wy­wo­ła­nia ko­rzyst­nych zmian w świe­cie ota­cza­ją­cym nas albo w du­szach in­nych lu­dzi. Tra­garz, któ­ry prze­no­si to­wa­ry tam, gdzie są po­trzeb­ne, chłop orzą­cy zie­mię, le­karz, któ­ry zba­dał pa­cy­en­ta, i za­pi­sał le­kar­stwo, do­zor­czy­ni, któ­ra kar­mi, zmie­nia bie­li­znę i po­ściel cho­re­mu, wszyst­kie te oso­by wy­ko­ny­wa­ją pra­ce uży­tecz­ne. Co wię­cej: ta­kąż pra­cę wy­ko­ny­wa sę­dzia, któ­ry roz­strzy­ga nie­po­ro­zu­mie­nia, uczo­ny, pra­cu­ją­cy nad za­wi­łym ra­chun­kiem lub zba­da­niem mało zna­ne­go przed­mio­tu, pe­da­gog, któ­ry uczy dziec­ko choć­by tyl­ko czy­ta­nia i pi­sa­nia, po­eta, któ­ry nas wzru­sza czy roz­we­se­la – wszy­scy ci lu­dzie pra­cu­ją w spo­sób uży­tecz­ny.

Pra­ca jest tem wyż­sza, im zu­ży­wa do­sko­nal­sze uzdol­nie­nia ludz­kie, a tem po­ży­tecz­niej­sza, im za­spa­ka­ja waż­niej­sze po­trze­by. Bu­dow­ni­czy, któ­ry ob­my­ślił plan no­we­go gma­chu, do­ko­nał wyż­szej pra­cy, ani­że­li mu­rarz, któ­ry ukła­da i spa­ja ce­gły; le­karz, któ­ry oca­lił ży­cie pra­co­wi­te­mu ojcu ro­dzi­ny, speł­nił uży­tecz­niej­szy czyn, ani­że­li ko­bie­ta, któ­ra umy­ła dziec­ko.

Dla przy­kła­du wy­mie­nię pew­ną licz­bę naj­ogól­niej­szych i naj­czę­ściej zda­rza­ją­cych się prac, od naj­prost­szych do bar­dziej zło­żo­nych:

v Prze­no­sze­nie sie­bie sa­me­go z miej­sca na miej­sce (za­po­mo­cą nóg lub ma­chin) – Od­po­czy­wa­nie. Prze­no­sze­nie przed­mio­tów (ręką lub za­po­mo­cą ma­chin) – Usta­wia­nie w rów­no­wa­dze. Prze­cho­wy­wa­nie (np.to­wa­rów) – Usu­wa­nie (np.od­pad­ków. – Zdo­by­wa­nie (mi­ne­ra­łów, ro­ślin, zwie­rząt) – Obro­na (wła­sno­ści). – Po­dział (to­wa­rów, zie­mi, pie­nię­dzy) – Gro­ma­dze­nie (sku­pie­nie tych sa­mych przed­mio­tów).

Prze­ra­bia­nie form (tech­no­lo­gi­ja – me­cha­nicz­na) Prze­ra­bia­nie ma­te­ry­ałów (tech­no­lo­gi­ja che­micz­na).

Piesz­czo­ty – Udrę­cza­nie. – Ob­ja­śnia­nie, na­ucza­nie – Wpro­wa­dza­nie w błąd. – Wy­cho­wa­nie dzie­ci, ho­dow­la ro­ślin i zwie­rząt – Ob­słu­gi­wa­nie, usłu­gi oso­bi­ste.

Od­kry­cie (no­wych te­ry­to­ry­ów, no­we­go pier­wiast­ka) – Ukry­cie, cho­wa­nie. – Wy­na­la­zek, stwo­rze­nie rze­czy no­wej (np. te­le­fo­ny, te­le­gra­fy bez dru­tu) – Znisz­cze­nie.

Wy­mia­na usług (han­del, kre­dyt) – Wal­ka (pro­ce­sy, bi­twy). – Ofia­ra (np.da­ro­wi­zna) – Wy­zysk (np.kra­dzież).

Któ­re z tych prac są uży­tecz­ne, a któ­re szko­dli­we, czy­tel­nik sam ła­two osą­dzi.

3-0. A czem­że jest szczę­ście!… W naj­ogól­niej­szych za­ry­sach jest to za­spo­ko­je­nie ja­kiejś po­trze­by or­ga­nicz­nej, spo­łecz­nej lub du­cho­wej czło­wie­ka. Szczę­śli­wym jest czło­wiek głod­ny, któ­re­mu da­dzą smacz­ny obiad; szczę­śli­wym jest do­bry oby­wa­tel, gdy do­wie się o ja­kiejś waż­nej re­for­mie w swo­je oj­czyź­nie i szczę­śli­wym jest czło­wiek wie­rzą­cy, któ­ry, zna­la­zł­szy się w obec cu­dow­nej przy­ro­dy, wzno­si myśl do Nie­po­ję­te­go Spraw­cy świa­ta.

Aże­by przy­po­mnieć czy­tel­ni­ko­wi jak wiel­ką jest roz­ma­itość form szczę­ścia, po­da­je­my –Ta­bli­cę naj­zwy­klej­szych po­trzeb:

Or­ga­nicz­nych

Miej­sce w na­tu­rze

Ruch, cho­dze­nie­Ży­cie i zdro­wie

Po­kar­my

Na­po­je

Po­wie­trze

Cie­pło

Świa­tło

Roz­mna­ża­nie się

Czy­stość fi­zycz­na

Odzież

Spo­łecz­nych

Sta­no­wi­sko spo­łecz­ne

Swo­bo­da w spo­łe­czeń­stwie

Bez­pie­czeń­stwo w spo­łe­czeń­stwie

Pra­ca

Do­bro­byt

Za­ba­wa i od­po­czy­nek

Życz­li­we związ­ki z ludź­mi

Zwy­cza­je, pra­wa

Wy­cho­wa­nie mło­dzie­ży

Uczci­we to­wa­rzy­stwo

Zwy­cza­je to­wa­rzy­skie

Du­cho­wych

Ulu­bio­na sfe­ra du­cho­wa

Swo­bo­da du­cha

Pew­ność mo­ral­na

Na­uka Sztu­ka

Li­te­ra­tu­ra po­pu­lar­na, dzien­ni­ki

Re­li­gia

Fi­lo­zo­fia

Pro­pa­gan­da swo­ich prze­ko­nań

Czy­stość mo­ral­na

Ety­kie­ta, wy­twor­ność du­cho­wa

W ta­bli­cy tej przedew­szyst­kiem ude­rza­ją cie­ka­we ana­lo­gie, od­po­wied­nio­ści mię­dzy po­trze­ba­mi – or­ga­nicz­ne­mi a spo­łecz­nem! i du­cho­we­mi czło­wie­ka, nad czem jed­nak nie bę­dzie­my się roz­wo­dzi­li. Pod­kre­śli­my ra­czej to, że w ży­ciu ogól­nie ludz­kiem każ­da po­trze­ba jest waż­na: nie tyl­ko po­karm ale tak­że pra­ca i na­uka; nie tyl­ko zdro­wie, ale bez­pie­czeń­stwo spo­łecz­ne i pew­ność mo­ral­na, ze to, co wiem, nie jest fał­szem, że to, w co wie­rzę, za­słu­gu­je na wia­rę.

W koń­cu, pra­wie zby­tecz­nem jest nad­mie­niać, że choć każ­da po­trze­ba jest waż­na, to jed­nak nie każ­dą po­trze­bę po­sia­da każ­dy czło­wiek; to bo­wiem za­le­ży od cha­rak­te­ru i stop­nia du­cho­we­go roz­bo­ju. Są lu­dzie, u któ­rych po­trze­ba je­dze­nia i pi – cia gó­ru­je nad wszyst­kie­mi in­ne­mi; są zno­wu tacy, któ­rzy bez praw po­li­tycz­nych czu­li­by się nie­szczę­śli­wi, a są i tacy, w któ­rych po­trze­ba sztu­ki, fi­lo­zo­fii, ety­kie­ty prze­ma­wia gło­śniej, ani­że­li do­bro­byt lub swo­bo­da.

W taki spo­sób na­le­ży poj­mo­wać trzy za­sa­dy, trzy naj­ogól­niej­sze Ide­ały ży­cio­we: Do­sko­na­łość, Uży­tecz­ność i Szczę­ście. W grze ży­cio­wej każ­dy chce wy­grać staw­kę Szczę­ścia, jak naj­wię­cej sta­wek Szczę­ścia i – wy­gry­wać je może bar­dzo czę­sto, ale pod dwo­ma wa­run­ka­mi. Na­przód, aże­by bo­daj w szczu­płym za­kre­sie był Do­sko­na­łym (a przedew­szyst­kiem umiał my­śleć sa­mo­dziel­nie pod kie­run­kiem ja­kiejś waż­nej idei), a po­wtó­re – aże­by zdo­by­wał owo Szczę­ście za­po­mo­cą pra­cy – ro­zum­nej i Uży­tecz­nej.

Czy jed­nak – za­py­ta czy­tel­nik – czy ide­ały Szczę­ścia, Uży­tecz­no­ści i Do­sko­na­ło­ści są je­dy­ne­mi za­sa­da­mi, pod któ­rych kie­run­kiem ży­cie ludz­kie i spo­łecz­ne roz­wi­ja się naj­peł­niej, naj­le­piej?… Kto nas za­pew­ni, czy ja­kieś inne ha­sła, choć­by na­sze sta­re: "módl się i pra­cuj", albo fi­lo­zo­ficz­ne: "praw­da, pięk­no i do­bro", albo – na­odw­rót – ha­sło nie­tz­sche­ań­skie: "ego­izm, żą­dza wła­dzy i roz­ko­szy", czy ha­sła te, kon­se­kwent­nie wy­ko­ny­wa­ne w ży­ciu, nie wy­da­ły­by rów­nie do­brych, je­że­li nie lep­szych re­zul­ta­ta­tów prak­tycz­nych?…

Py­ta­nie słusz­ne. Wie­my prze­cie, choć­by ze stresz­cze­nia po­glą­dów etycz­nych, że każ­dy fi­lo­zof nie tyl­ko za­le­cał inne za­sa­dy w ży­ciu, ale jesz­cze był pew­ny, że wła­śnie pod ta­kim kie­run­kiem ludz­ko­ści bę­dzie naj­le­piej.

To też, gdy­by czy­tel­nik od­krył, albo przy­swo­ił so­bie ja­kieś inne za­sa­dy, a pod ich na­tchnie­niem – my­ślał i czy­nił sa­mo­dziel­nie, był­bym pierw­szym, któ­ry po­win­szo­wał­by mu i ży­czył po­wo­dze­nia. Ja jed­nak sam po­zo­sta­nę wier­ny trzem ide­ałom: Szczę­ścia, Uży­tecz­no­ści, Do­sko­na­ło­ści, poj­mo­wa­nym i urze­czy­wist­nia­nym tak, jak opo­wie­dzia­no w ni­niej­szej książ­ce, a to z na­stę­pu­ją­cych po­wo­dów:

1-mo. Trzy po­wyż­sze Ide­ały nie są wy­my­ślon e od­kry­te; od­kry­te w prze­bie­gu ży­cia ludz­kie­go, w prą­dach spo­łecz­nych, na­wet w zja­wi­skach na­tu­ry. One to wraz ze swe­mi prze­ci­wień­stwa­mi: Nie­szczę­ściem, Szko­dli­wo­ścią i Nie­do­sko­na­ło­ścią… a na­resz­cie ich roz­ma­ite kom­bi­na­cye, wy­peł­nia­ją treść po­wszech­ne­go ży­cia. Co­kol­wiek ist­nie­je – jest ja­kiemś, więc może być do­sko­na­łem lub nie­do­sko­na­łem; co­kol­wiek ist­nie­je – dzia­ła na inne ist­nie­nia, w spo­sób dla nich uży­tecz­ny albo szko­dli­wy; co­kol­wiek ist­nie­je – ule­ga zmia­nom po­myśl­nym dla sie­bie lub nie­po­myśl­nym i – o ile czu­je te zmia­ny – jest szczę­śli­wym lub nie­szczę­śli­wem.

Je­że­li więc trzy na­sze ide­ały nie tyl­ko po­sia­da­ją ist­nie­nie re­al­ne, ale jesz­cze wy­ra­sta­ją z naj­głęb­sze­go wnę­trza bytu, czy moż­na ma­rzyć o za­stą­pie­niu ich czemś in­nem – i – na co zda­ło­by się ta­kie za­stęp­stwo? Naj­pięk­niej­sze fan­ta­zy­je nie za­stą­pią naj­skrom­niej­szych fak­tów.

2-do. W dru­giej czę­ści książ­ki znaj­du­ją się ta­bli­ce, przed­sta­wia­ją­ce ana­li­zę władz du­szy, a obok tego – naj­waż­niej­sze uczu­cia, idee, ce­chy woli, na­wet ce­chy or­ga­nicz­ne. Wszyst­kie te sze­ma­ty ob­my­ślo­ne zo­sta­ły pod kie­run­kiem naj­ogól­niej­szych ide­ałów, a chy­ba nikt nie za­prze­czy, że sze­ma­ty te są wy­god­ne i prak­tycz­ne, choć­by przy ba­da­niu ludz­kich cha­rak­te­rów. A je­że­li tak jest, więc ten tyl­ko mógł­by kwe­sty­ono­wać Ide­ały, kto, za­po­mo­cą ja­kiejś in­nej za­sa­dy, do­szedł­by do po­dob­nych re­zul­ta­tów w psy­cho­lo­gii i so­cy­olo­gii.

3-io. War­tość hi­po­te­zy mie­rzy się jej zdol­no­no­ścią ob­ja­śnia­nia zja­wisk re­al­nych, już zna­nych i – zdol­no­ścią prze­wi­dy­wa­nia tych, któ­re jesz­cze nie ist­nie­ją. Otóż, opie­ra­jąc się na Ide­ałach, nie­jed­no­krot­nie uka­zy­wa­łem, do­nio­słe po­trze­by, a co wię­cej – na­wet przy­szłe prą­dy spo­łecz­ne.

Na do­wód niech czy­tel­nik przej­rzy choć­by umiesz­czo­ny na koń­cu książ­ki Do­da­tek, w któ­rym, w roku 1883, a więc w epo­ce, kie­dy ży­cie spo­łecz­ne było bar­dzo ście­śnio­ne, za­po­wia­da­no par­ce­la­cyą, pra­cę nad usu­wa­niem ser­wi­tu­tów, na­ukę wiej­skich rze­miosł, pra­cę nad kom­ma­sa­cyą grun­tów wło­ściań­skich, spół­ki wiej­skie i miej­skie, pra­ce nad hi­gie­ną, nowe prą­dy czy szko­ły u nas w ma­lar­stwie, mu­zy­ce, po­ezyi, pra­ce nad pol­skim sty­lem, co dziśs – peł­ni­ło się lub speł­nia. Jako prób­kę zaś, przy­ta­czam wy­ją­tek:

"Ma­te­ry­ały, do przy­szłych, fak­tycz­nych, stron­nictw (w na­szym kra­ju) są na­stę­pu­ją­ce:

Stron­nic­two rzą­do­we.

Szla­chec­ko du­chow­ne.

Wiel­kich prze­my­słow­ców i fi­nan­si­stów.

Chłop­skie go­spo­da­rzy rol­nych.

Miesz­czań­skie.

Sta­ro­ży­dow­skie.

Po­stę­po­wo de­mo­kra­tycz­ne. "

Pro­szę po­wie­dzieć: kto w roku 1883 my­ślał u nas o moż­li­wo­ści utwo­rze­nia się np.stron­nic­twa sta­ro­ży­dow­skie­go (dzi­siej­si sy­oni­ści), albo tak zwa­ne­go "ugo­do­we­go", nie mó­wiąc o in­nych?

Je­że­li więc ja­kaś za­sa­da i ja­kaś me­to­da po­zwa­la ro­bić prze­po­wied­nie, to nie musi być fał­szy­wą i chy­ba za­słu­gu­je na to, aże­by jak naj­czę­ściej sto­so­wać ją w ży­ciu.

4-to. W tym sa­mym cza­sie kie­dy je­den z re­cen­zen­tów sta­now­czo oświad­czył, że – upo­wszech­nia­nie "Naj­ogól­niej­szych Ide­ałów" wśród na­sze­go spo­łe­czeń­stwa jest nie­po­żą­da­ne, – na świe­cie już ist­niał, ba! na­wet dzia­łał na­ród, któ­re­go ży­cie jest jak­by wcie­le­niem za­sad wy­po­wie­dzia­nych w tej książ­ce. Na­ro­dem tym są – tak mod­ni dzi­siaj – Ja­poń­czy­cy. Oni pra­co­wa­li i pra­cu­ją przedew­szyst­kiem nad roz­wi­ja­niem Woli i My­śli, a po­wścią­ga­niem Uczuć, i oni to sta­wia­ją so­bie za cel na­przód – Uży­tecz­ność i Do­sko­na­le­nie się, a do­pie­ro na koń­cu – Szczę­ście. Może nie for­mu­ło­wa­li tego, ale ro­bią.

Zbieg po­do­bieństw jest jesz­cze dziw­niej­szy. Ja, w imię za­sa­dy Uży­tecz­no­ści je­stem prze­ciw­ny mar­no­wa­niu u nas pie­nię­dzy na po­są­gi; ja­poń­skie zaś naj­po­waż­niej­sze pi­sma, ra­dząc nad przy­szłym po­mni­kiem dla swo­ich po­le­głych żoł­nie­rzy, ta­kie mniej wię­cej wy­po­wia­da­ły sądy:

Nasz po­mnik musi być tani… trwa­ły i po­ży­tecz­ny, więc, na pa­miąt­kę bo­ha­te­rów za­sadź­my las wi­śnio­wy; jego kwia­ty będą przy­po­mi­na­ły du­sze wa­lecz­nych, a pie­nią­dze, ze sprze­da­ży owo­cu, bę­dzie­my mo­gli ob­ra­cać na ja­kieś cele zwią­za­ne z do­brem pu­blicz­nem.

I jesz­cze słów­ko.

Jak wszy­scy na tym świe­cie mie­wa­łem w ży­ciu mo­men­ty lep­sze i gor­sze; taka to ko­lej rze­czy ludz­kich. Ale co już nie jest zwy­kłem, że w każ­dej cięż­szej chwi­li znaj­do­wa­łem ser­decz­nych przy­ja­ciół i wiel­ką życz­li­wość ogó­łu.

Chciał­bym, nie – wy­wdzię­czyć się, bo to nie moż­li­we, ale przy­najm­niej – za­zna­czyć moje uczu­cia w ja­kiś spo­sób; więc ni­niej­szą książ­kę ofia­ro­wu­je Wam… zna­jo­mi i nie­zna­jo­mi, bliż­si i dal­si, Współ­ziom­ko­wie moi, skła­da­jąc ją na ręce pa­nów: Ada­ma hr.Kra­siń­skie­go i me­ce­na­sa An­to­nie­go Osu­chow­skie­go. Bar­dzo to skrom­ny upo­mi­nek, lecz może na­brać nie­oce­nio­nej war­to­ści, gdy zwró­ci­cie na nie­go uwa­gę.

Au­tor.

War­sza­wa, w li­sto­pa­dzie 1904r.I.

OKRE­ŚLE­NIA.

Idea jest to umy­sło­wy ob­raz przed­mio­tu, jaki idea… ist­nie­je rze­czy­wi­ście.

Je­że­li my­ślę o domu, któ­ry jest zbu­do­wa­ny z de­sek, któ­ry po­sia­da sło­mia­ny dach, parę cia­snych izb bez pod­ło­gi, okna małe i nie czę­sto otwie­ra­ją­ce się – będę miał "ideę chłop­skiej cha­ty, " jaka rze­czy­wi­ście ist­nie­je.

Je­że­li opi­szę czy­tel­ni­ko­wi wie­śnia­ka nie­zbyt czy­ste­go, ubo­gie­go, nie­oświe­co­ne­go, nie­ener­gicz­ne­go, bo­se­go, no­szą­ce­go gru­bą i brud­ną bie­li­znę itp., to – przed­sta­wię mu "ideę na­sze­go chło­pa, " jaki żyje dziś, ja­kie­go moż­na wi­dy­wać.

Zaś "ide­ał" – jest to umy­sło­wy ob­raz rze­czy, Ide­ał… któ­ra jesz­cze nie ist­nie­je, lecz któ­rej pra­gnie­my, po­żą­da­my. Jest to ob­raz rze­czy, "jaka być po­win­na, " aby nas uszczę­śli­wi­ła, aby za­spo­ko­iła naj­szla­chet­niej­sze na­sze po­pę­dy i po­trze­by.

Je­że­li będę opo­wia­dał o wie­śnia­ku, któ­ry nosi lek­ką a cie­płą i ład­nie uszy­tą suk­ma­nę, wy­god­ne buty, jest sil­ny, zdro­wy, czy­sty, ma pięk­ną fi­zyo – gno­mie, kil­ka mor­gów do­sko­na­le upra­wia­nej i duży do­chód przy­no­szą­cej zie­mi… Je­że­li do­dam, że czło­wiek ten umie ho­do­wać by­dło, czy­ta pi­sma rol­ni­cze i ogól­ne i pro­wa­dzi do­kład­ne ra­chun­ki go­spo­dar­skie… Je­że­li przed­sta­wię taki ob­raz, to bę­dzie on – "ide­ałem na­sze­go chło­pa. " (Ro­zu­mie się: moim ide­ałem, gdyż każ­dy czło­wiek two­rzy i po­sia­da wła­sne ide­ały, naj­le­piej przy­pa­da­ją­ce do jego cha­rak­te­ru).

Po­dob­nież – gdy będę opi­sy­wał gro­ma­dę lu­dzi, w któ­rej każ­dy pra­cu­je i wy­twa­rza wię­cej, ani­że­li wy­ma­ga­ją jego oso­bi­ste po­trze­by; gdzie nikt nie bie­rze i nie daje dar­mo, ale gdzie wszy­scy śpie­szą z po­mo­cą i po­cie­chą do­tknię­te­mu nie­szczę­ściem… Je­że­li po­ka­żę wam lu­dzi, z któ­rych każ­dy sza­nu­je oso­bę, mie­nie i swo­bo­dę in­nych, lecz w ra­zie po­trze­by wszy­scy umie­ją dzia­łać jak je­den mąż. Je­że­li będę opo­wia­dał o ta­kiej gro­ma­dzie, gdzie nikt ni­ko­go nie wy­zy­sku­je i nie krzyw­dzi, gdzie nie­ma wy­stęp­ku, sie­roc­twa, spra­gnio­nych ust, ani łez nie­otar­tych, gdzie od rana do wie­czo­ra roz­le­ga­ją się śmie­chy i pie­śni, ale nie sły­chać jęku ani prze­kleń­stwa… Je­że­li od­ma­lu­ję taką gru­pę lu­dzi, bę­dzie to "ide­ał spo­łe­czeń­stwa. "

Ide­ał – po­wta­rzam – nie jest to rzecz, któ­ra ist­nie­je. To ra­czej iskrzą­cy się po­tok nad­ziem­skie­go świa­tła, któ­re wy­pły­wa z na­szych serc i umy­słów, za­le­wa świat rze­czy­wi­sty, ob­my­wa jego bru­dy, goi rany, usu­wa po­twor­no­ści, a rze­czy pła­skie robi wznio­słe­mi.

Ide­ał – to ja­sno­wi­dze­nie cze­goś lep­sze­go, cze­goś co ko­cha­my, z cze­go ra­du­je­my się, co, cho­ciaż nie­wi­dzial­ne, jed­nak na­peł­nia po­dzi­wem i – nie­uko­jo­ną tę­sk­no­tą…

Czło­wiek, któ­ry raz za­truł so­bie du­szę wi­do­kiem ide­ału, już do­pó­ty nie do­zna spo­ko­ju, do­pó­ki nie za­cznie urze­czy­wist­niać na tej zie­mi, swo­ich nie­ziem­skich wi­dzeń.

Pra­ca taka łą­czy się z wiel­kie­mi tru­da­mi, ale i z nie­wy­sło­wio­ną roz­ko­szą. Praw­da, że re­zul­tat jej nig­dy nie od­po­wia­da "ide­ałom; " mimo to, tak prze­ści­ga rze­czy­wi­stość, że pra­wie cu­dem wy­da­je się mię­dzy dzie­ła­mi na­tu­ry, nie mo­gą­ce­mi za­spo­ko­ić na­sze­go du­cha.

(1)Ide­ał więc – jest to umy­sło­wy ob­raz rze­czy, jesz­cze nie ist­nie­ją­cej, ale upra­gnio­nej, po­trzeb­nej nam do szczę­ścia. Ale cóż zna­czą: "Ide­ały ży­cio­we?"

Są to, ide­ały, po­trzeb­ne w ży­ciu re­al­nem i da­ją­ce się urze­czy­wist­niać.

Któż z nas nie pra­gnął np. wie­ku­istej mło­do­ści, kto nie tę­sk­nił do wiecz­nej wio­sny, kto nie ma­rzył o ist­nie­niu wol­nem od trosk, kto nie po­żą­dał wszech­wie­dzy?…

Są to ide­ały wiel­kie i pięk­ne, może naj­pięk­niej­sze, ja­kie uro­dzi­ła du­sza ludz­ka, ale – ide­ały nie­do­się­gal­ne w tem ży­ciu.

Na­to­miast – skrom­ny do­bro­byt, za­bez­pie­cze­nie się od cho­rób za­raź­li­wych, życz­li­wość bliź­nich, dzie­ła sztu­ki, spo­koj­ny na­strój du­cha, cią­gle na­pły­wa­ją­ce wia­do­mo­ści o no­wych po­stę­pach my­śli i pra­cy ludz­kiej i t… d., są to ide­ały ży­cio­we.

Ta­kich ide­ałów ży­cio­wych jest mnó­stwo. Do­ty­czą one bądź czło­wie­ka, bądź spo­łe­czeń­stwa, a na­wet tej czę­ści na­tu­ry, wśród któ­rej czło­wiek miesz­ka i tych licz­nych przed­mio­tów, któ­re go ota­cza­ją.

Być zdro­wym, za­moż­nym, czy­sto odzia­nym, mieć we­so­ły na­strój uczuć, ener­gię i od­po­wied­ni – (1)Ide­ały ży­cio­we.

za­sób wie­dzy… Ko­chać lu­dzi i być przez nich ko­cha­nym, żyć po­śród pięk­nej i bo­ga­tej na­tu­ry i po­sia­dać pięk­ne sprzę­ty, na­czy­nia, ob­ra­zy – oto za­le­d­wie kro­pla ota­cza­ją­ce­go nas mo­rza ide­ałów ży­cio­wych.

Licz­ba tych ide­ałów cią­gle wzra­sta. Nie­daw­no ma­rzy­li­śmy o ma­szy­nie do szy­cia, dziś chce­my mieć do niej tani mo­tor. Nie­daw­no zdu­mie­wał nas po­ciąg ubie­ga­ją­cy 30 wiorst na go­dzi­nę, dziś pra­gnę­li­by­śmy w tym sa­mym cza­sie prze­jeż­dżać 100 wiorst, z naj­więk­sze­mi wy­go­da­mi!…

Każ­de od­kry­cie, każ­dy wy­na­la­zek, każ­dy pra­wie dzień przy­no­si nam nowe po­trze­by, a z nie­mi nowe ide­ały.

Ta­kich drob­nych ży­cio­wych ide­ałów moż­na­by li­czyć na mi­lio­ny. Uno­szą się one i krą­żą w du­cho­wej at­mos­fe­rze Eu­ro­py i Ame­ry­ki, jak roje psz­czół, sta­no­wią treść na­szych co­dzien­nych za­bie­gów i roz­mów, te­ma­ty ar­ty­ku­łów dzien­ni­kar­skich, po­wie­ści i po­ezyi, przed­miot tro­ski rzą­dów i roz­praw par­la­men­tar­nych.

(1)Pi­sząc za­tem o ide­ałach ży­cio­wych, nie po­wiem nic no­we­go, nic ta­kie­go, o czem oświe­co­ny czło­wiek nie roz­ma­wiał­by, nie roz­my­ślał, nie czy­tał. Nie mniej pra­ca ta po­win­na­by mieć war­tość prak­tycz­ną, a mia­no­wi­cie:

Wy­obraź­my so­bie, że ktoś, chcąc za­po­znać nas z nie­zna­nem zwie­rzę­ciem, rą­bie je na ka­wał­ki i po­ka­zu­je ko­lej­no: pę­czek wło­sów, że­bro, ka­wa­łek mó­zgu, nos, ka­wa­łek ser­ca, pa­lec i…t.d.

Czy z tych okru­chów, przed­sta­wia­nych na los szczę­ścia, po­tra­fi­li­by­śmy wy­obra­zić so­bie ów twór nie­zna­ny?…

–- (1)Cel tej pra­cy.

A czy z dro­bia­zgów dzien­ni­kar­skich, a na­wet z te­ma­tów po­wie­ścio­wych, mo­że­my utwo­rzyć so­bie po­ję­cie "świa­ta ide­ałów. "

Bo "świat ide­ałów "ist­nie­je: on ma swo­je ma­te­ry­ały, ar­chi­tek­tu­rę we­wnętrz­ną, wiel­kie za­ry­sy ze­wnętrz­ne, ma swo­je szczy­ty i fun­da­men­ta, któ­rych my, nie­ste­ty! nie ogar­nia­my wzro­kiem du­cha i pra­wie że ich nie wi­dzi­my.

I gdy­by nas za­py­ta­no o naj­ogól­niej­szą for­mę "świa­ta ide­ałów, " o upo­rząd­ko­wa­nie i wza­jem­ny zwią­zek jego czę­ści, od­po­wie­dzie­li­by­śmy za­pew­ne w spo­sób tak cha­otycz­ny, jak po­dróż­nik, któ­ry dniem i nocą prze­le­ciaw­szy Eu­ro­pę w wa­go­nie, opo­wia­dał­by o jej pań­stwach i mia­stach.

Tym­cza­sem "świat ide­ałów" ży­cio­wych, mimo po­zor­nej nie­uchwyt­no­ści, po­sia­da wy­raź­ny kształt i bu­do­wę we­wnętrz­ną.

(1)Mia­no­wi­cie moż­na­by go po­rów­nać do nie­zmier­ne­go drze­wa, któ­re z grun­tu wy­ra­sta trze­ma po­tęż­ne­mi pnia­mi. Każ­dy pień dzie­li się na ko­na­ry. Każ­dy ko­nar ma ty­sią­ce ga­łę­zi i ga­łą­zek, a każ­da ga­łąz­ka za­sy­pa­na jest ty­sią­ca­mi li­ści.

Owe li­ście są "co­dzien­ne­mi, " tam­te zaś trzy pnie – "naj­ogól­niej­sze­mi ide­ała­mi ży­cio­we­mi".

O tych rze­czach po­sta­ram się mó­wić w taki spo­sób, aby czy­tel­nik wy­raź­nie doj­rzał pnie i naj­waż­niej­sze ko­na­ry "drze­wa ide­ałów, " a za­ra­zem, aże­by nie zgu­bił się mię­dzy po­je­dyń­cze­mi list­ka­mi.

–- (1)Drze­wo ide­ałów.II.

ŹRÓ­DŁEM NAJ­WYŻ­SZYCH IDE­AŁÓW SĄ NAJ­GŁÓW­NIEJ­SZE WŁA­SNO­ŚCI RZE­CZY.

Po­wie­dzie­li­śmy, że "ide­ały ży­cie­we" są bar­dzo mno­gie, li­czą się na mi­lio­ny, lecz mimo to – for­mu­ją niby drze­wo, o trzech pniach. Te­raz zaś zo­ba­czy­my: jak wy­glą­da­ją owe pnie i czy istot­nie za­słu­gu­ją na na­zwi­sko "naj­ogól­niej­szych ide­ałów?"

(1) Lu­dzie wy­po­wia­da­ją mnó­stwo są­dów o sa­mych so­bie i ota­cza­ją­cych przed­mio­tach. Wszyst­kie te jed­nak mi­lio­ny są­dów, moż­na po­dzie­lić na trzy kla­sy.

Dla przy­kła­du weź­my ce­głę.

(2) 1. O ce­gle mogę po­wie­dzieć, że: ma for­mę­rów­no­le­gło­ścia­nu, wiel­kość spo­rej książ­ki, bar­wę po­ma­rań­czo­wą, wresz­cie, że jest: cięż­ka, twar­da, kru­cha, chro­po­wa­ta itp.

Te sądy od­no­szą się do ja­ko­ści ce­gły.

(3) 2. O ce­gle tej mogę jesz­cze po­wie­dzieć, że: słoń­ce roz­grza­ło ją, deszcz ją zmo­czył, mło­tek roz­bił, a czło­wiek wy­rzu­cił ją na uli­cę.

Ten ro­dzaj są­dów do­ty­czy zmian, ja­kim ule­ga ce­gła.

(4) 3. Na­resz­cie o ce­gle mogę wy­po­wia­dać ta­kie zda­nia, że: ce­gła po­ru­szy­ła wagę, roz­bi­ła szy­bę, zła­ma­ła ga­łąz­kę i ra­ni­ła czło­wie­ka.

Ten ro­dzaj są­dów do­ty­czy dzia­łań ce­gły.

Ja­kość przed­mio­tu, zmia­ny, któ­rym ule­ga, dzia­ła­nia przed­mio­tu, oto są trzy naj­waż­niej­sze kla­sy są­dów, na ja­kie zdo­by­wa się umysł.

–- (1) Trzy typy są­dów.

(2) O.ja­ko­ści.

(3 O zmia­nach (4) O dzia­ła­niach.

Za­sto­suj­my sądy te do czło­wie­ka.

(1) 1. Oto jest czło­wiek: zdro­wy, sil­ny, zręcz­ny, któ­ry może bez zmę­cze­nia kil­ka dni nie jeść i nie spać. Nad­to czło­wiek ten ma pięk­ną flzy­ogno­mię i po­sta­wę.

Sądy te od­no­szą się do ja­ko­ści fi­zycz­nej owe­go czło­wie­ka. Na py­ta­nie zaś: jaki jest ten czło­wiek pod wzglę­dem fi­zycz­nym? od­po­wie każ­dy: jest on fi­zycz­nie do­sko­na­łym.

Gdy­by ów czło­wiek był śle­py, gar­ba­ty, wą­tły, nie­zręcz­ny i t… d… na py­ta­nie: jaki jest? od­po­wie­dzie­li­by­śmy: jest fi­zycz­nie nie­do­sko­na­ły.

(2) 2. Ten sam czło­wiek po zmę­cze­niu wy­spał się, gdy był głod­nym na­sy­cił się. Gdy wy­szedł na po­dwó­rze, słoń­ce ogrza­ło go i pach­ną­cy wiatr orzeź­wił. Gdy wró­cił do domu, żona i dzie­ci pie­ści­ły go i…t.d.

Czło­wiek ten do­znał pew­nych zmian, ale zmian dla nie­go ko­rzyst­nych, któ­re zro­bi­ły go za­do­wo­lo­nym i szczę­śli­wym.

Gdy­by zmarzł, gdy­by zjadł po­karm nie­świe­ży, gdy­by do­znał uda­ru sło­necz­ne­go, albo gdy­by go ra­nio­no, ta­kie zmia­ny nie­ko­rzyst­ne uczy­ni­ły­by go nie­szczę­śli­wym.

(3) 3. Ten czło­wiek za­orał swo­je pole, na­kar­mił woły, jed­no dziec­ko umył, dru­gie za­niósł do ogro­du. Po­tem wy­stru­gał to­po­rzy­sko do sie­kie­ry, przy­niósł wody i wy­do­był z rze­ki to­ną­ce­go.

W tych wy­pad­kach ów czło­wiek dzia­łał i to dzia­łał uży­tecz­nie.

Gdy­by zdep­tał komu za­sie­wy, zła­mał drze­wo owo­co­we, ode­brał głod­nym wo­łom sia­no, pod­pa­lił bu­dy­nek i za­bił swo­je­go są­sia­da, dzia­ła­nia jego by­ły­by szko­dli­we­mi.

–- (1) Do­sko­na­łość i nie­do­sko­na­łość (2) Szczę­ście nie­szczę­ście.

(3) Uży­tecz­ność i szko­dli­wość.

Tym spo­so­bem, gdy naj­ogól­niej­sze po­ję­cia: ja­ko­ści, zmian i dzia­łań za­sto­so­wa­li­śmy do czło­wie­ka, do du­szy ży­ją­cej, otrzy­ma­li­śmy trzy nowe kla­sy­po­jęć:

(1) Do­sko­na­ło­ści i jej kon­tra­stu – nie­do­sko­na­ło­ści.

Szczę­ścia i jego kon­tra­stu – nie­szczę­ścia.

Uży­tecz­no­ści i jej kon­tra­stu – szko­dli­wo­ści.

Do­sko­na­łość, szczę­ście i uży­tecz­ność są to trzy naj­ogól­niej­sze kla­sy dą­żeń ludz­kich, trzy "naj­wyż­sze ide­ały ży­cio­we. " Tak, jak: nie­do­sko­na­łość, nie­szczę­ście i sko­dli­wość są trze­ma naj­ogól­niej­sze­mi klę­ska­mi świa­ta. Pierw­sze sta­no­wią treść wszyst­kich ludz­kich pra­gnień, na­dziei tru­dow; dru­gie są źró­dłem obaw, walk i nie­na­wi­ści.

Hi­sto­rya zaś ludz­ko­ści po­le­ga na urze­czy­wist­nia­niu się po­wyż­szych ide­ałów, na uka­zy­wa­niu się ich w co­raz to no­wej po­sta­ci. A obok tego jest bo­le­snem prze­ja­wie­niem się: nie­do­sko­na­ło­ści, nie­szczę­ścia, szko­dli­wo­ści.

Do­sko­na­łość, szczą­ście, uży­tecz­ność i – ich kon­tra­sty, są temi pnia­mi, z któ­rych wy­ra­sta całe ży­cie ludz­kie, cały roz­wój ludz­ko­ści, wszyst­kie try­um­fy i upad­ki cy­wi­li­za­cyi. Te ide­ały są naj­ogól­niej­sze i naj­wyż­sze.

(2) Do­wio­dłem, że na­sze ide­ały wy­pły­wa­ją z naj­ogól­niej­szych po­glą­dów umy­słu ludz­kie­go na świat i na czło­wie­ka, że są je­dy­ne­mi ide­ała­mi. Lecz w ta­kim ra­zie cóż się sta­nie z obo­wią­zu­ją­ce­mi do­tych­czas kla­sycz­ne­mi ide­ała­mi: praw­dą, pięk­nem i do­brem?…

Od­po­wiem krót­ko.

Praw­da jest pro­te­stem umy­słu ludz­kie­go prze­ciw fał­szo­wi, któ­ra to cho­ro­ba nęka tyl­ko ro­dzaj ludz­ki. Kła­mie tyl­ko czło­wiek. Po za nim cała na­tu­ra jest praw­dzi­wą i praw­da na­le­ży do ja­ko­ści.

–- (1) Naj­wyż­sze ide­ały ży­cio­we.

(2) Praw­da, pięk­no i do­bro nie są naj­wyż­szem! ide­ała­mi.

do jej do­sko­na­ło­ści, nie jest więc ide­ałem sa­mo­dziel­nym a tem mniej naj­wyż­szym i naj­ogól­niej­szym.

Mo­że­my mó­wić o do­sko­na­ło­ści, szczę­ściu, uży­tecz­no­ści zwie­rząt, drzew, na­wet ka­mie­ni, na­wet słoń­ca, Ale o "praw­dę" drzew, ka­mie­ni i słoń­ca nikt się chy­ba nie trosz­czy.

Pięk­no jest tak­że bar­dzo szczu­płem po­ję­ciem wo­bec do­sko­na­ło­ści. Ro­pu­cha, gło­wo­nóg, albo cho­le­ra i ty­fus mogą być "do­sko­na­łe­mi, " choć nie są "pięk­ne­mi".

Pięk­no do­ty­czy jak­by po­wierzch­ni rze­czy; do­sko­na­łość ogar­nia całą ich isto­tę.

Na­resz­cie idea do­bra od­po­wia­da tro­chę na­szej "uży­tecz­no­ści" a tro­chę "szczę­ściu".

Sło­wem – do­sko­na­łość, szczę­ście i uży­tecz­ność są bez po­rów­na­nia ogól­niej­sze­mi i peł­niej­sze­mi ide­ała­mi, ani­że­li – praw­da, pięk­no i do­bro.

(1) Trze­ba na­wia­so­wo do­dać, że do­sko­na­łość, nie­do­sko­na­łość, szczę­ście i t… d… są to krań­co­we wy­ra­zy, mię­dzy któ­re­mi ist­nie­ją sta­ny po­śred­nie.

I tak. Zgro­madź­my ty­sią­ce lu­dzi na jed­nym pla­cu i za­cznij­my ich po­rząd­ko­wać w gru­py. Cóż się oka­że? Oto, że obok lu­dzi wy­jąt­ko­wo pięk­nych, sil­nych i zręcz­nych, tu­dzież obok brzyd­kich, sła­bych i ka­le­kich, ist­nie­je – ogrom­na więk­szość ani – pięk­nych, ani brzyd­kich, tyl­ko po­wsze­dnich.

Że obok ta­kich, któ­rzy w da­nej chwi­li śmie­ją się i cie­szą i ta­kich, któ­rzy smu­cą się i pła­czą, ist­nie­je bez po­rów­na­nia wię­cej ta­kich, któ­rzy za­cho­wu­ją się spo­koj­nie.

Na­resz­cie, że obok garst­ki fi­lan­tro­pów, wy­na­laz­ców i bo­ha­te­rów, tu­dzież dru­giej garst­ki zło­dzie­jów, oszu­stów, mor­der­ców, ist­nie­ją całe masy lu­dzi obo­jęt­nych.

–- (1) Sta­ny po­śred­nie.

Mo­że­my więc dzie­lić lu­dzi (i przed­mio­ty) na ta­kie kla­sy:

Garst­ka – Mnó­stwo – Garst­ka

Do­sko­na­łych – Po­wsze­dnich – Nie­do­sko­na­łych

Szczę­śli­wych – Spo­koj­nych – Nie­szczę­śli­wych

Uży­tecz­nych – Obo­jęt­nych – Szko­dli­wych.

Każ­da z tych grup jest waż­na dla ży­cia i cy­wi­li­za­cyi. My jed­nak, mó­więc o "ide­ałach, " mu­si­my zaj­mo­wać się nie tyle "mnó­stwem" lu­dzi po­wsze­dnich, spo­koj­nych i obo­jęt­nych, ile ra­czej owe­mi "krań­co­we­mi mniej­szo­ścia­mi".

(1) I Jed­ni z nich, mia­no­wi­cie: do­sko­na­li, szczę­śli – wii uży­tecz­ni, wy­twa­rza­ją ruch po­stę­po­wy i cy­wi­li­za­cyj­ny, dru­dzy, mia­no­wi­cie: nie­do­sko­na­li, nie­szczę­śli­wi i szko­dli­wi psu­ją go i opóź­nia­ją. Du­sza zaś nor­mal­ne­go czło­wie­ka z po­dzi­wem, mi­ło­ścią i tę­sk­no­tą zwra­ca się do pierw­szych, a z po­gar­dą i nie­na­wi­ścią usu­wa się od dru­gich.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: