Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Narodziny Atlantydy. Fakty i mity na temat relacji Platona - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
2 maja 2013
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Narodziny Atlantydy. Fakty i mity na temat relacji Platona - ebook

Ze wszystkich mitycznych królestw Atlantyda jest chyba najbardziej popularna, mimo że dotąd jej nie odnaleziono. Sława ta jest zupełnie zrozumiała - Europejczycy zaliczają się do spadkobierców kultury antycznej, która z kolei była następczynią jeszcze starszych cywilizacji egipskiej i minojskiej, a te – być może – imperium Atlantydów. Większość opracowań skupia się na tym, w jaki sposób i gdzie zniknęła legendarna wyspa, ale ważniejsze jest, gdzie i jak narodziła się zagadkowa cywilizacja. Znalezienie odpowiedzi na to drugie pytanie, będzie jednocześnie odpowiedzią na pierwsze. Jarosław Molenda, absolwent filologii klasycznej UAM w Poznaniu, znaczną część opisywanych miejsc odwiedził osobiście, gdyż jego pasją są podróże śladami starożytnych cywilizacji. Ich pokłosiem są książki „Mumie. Fenomen kultur”; „Poczet odkrywców i zdobywców Ameryki Łacińskiej”; „Tajemnice polskich grobowców”; Panama 1671; „Tupac Amaru II”; „Rośliny, które zmieniły świat”. Był współpracownikiem kolegium redakcyjnego „Encyklopedii Geograficznej Świata”; jego teksty zamieszczały m.in. pisma: „Archeologia Żywa”, „Filomata”, „Focus Historia”, „Globtroter”, „Miejsca Święte”, „Nieznany Świat”, „Voyage”, „Wiedza i Życie”, „Zew Północy” czy „Żyj długo”. Jest członkiem Polskiego Klubu Przygody i South American Explorers, współodkrywcą prekolumbijskich ruin w pobliżu Vista Alegre i Urpipata (Peru), a także jednym z trzech pierwszych Polaków, jakim udało się dotrzeć do najwyżej położonych ruin inkaskich w paśmie Puncuyoc.

Spis treści

Rozdział I: Timajos, Kritias i Hermokrates – tres faciunt collegium
Rozdział II: „Dostojny kłamca” 
Rozdział III: Ameryntyda 
Rozdział IV: Zapoznana wiedza, zapomniany język? 
Rozdział V: Syndrom Edith Russel 
Rozdział VI: Minojska apokalipsa 
Rozdział VII: Prawdziwa I wojna światowa? 
Rozdział VIII: Kosmiczna góra 
Rozdział IX: Mit o Utopii czy utopia mitu? 
Rozdział X: Atlantis obscura 
Bibliografia 
Przypisy

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-64145-55-1
Rozmiar pliku: 2,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Jest tu wszystko, co przeczytałem,

usłyszałem lub osobiście widziałem.

Klaudiusz Elian

Nie napisałbym tej książki w takim kształcie, gdyby nie wspierało mnie dwoje mistrzów filologii klasycznej z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Byli nimi prof. dr hab. Jerzy Danielewicz, który wiele lat temu przeczytał moją pierwszą pracę o Atlantydzie i którego osąd stał się dla mnie istotnym bodźcem, oraz prof. dr hab. Krystyna Tuszyńska-Maciejewska, cenny mój sprzymierzeniec w latach następnych, która zasugerowała i stymulowała rozmaite poprawki.ROZDZIAŁ I: Timajos, Kritias i Hermokrates – tres faciunt collegium¹

Zmyślenia są o tyle cenniejsze od faktów,

że ich piękno czyni je prawdziwszymi.

John Barth

Ze wszystkich legendarnych królestw Atlantyda jest chyba najbardziej popularna, chociaż dotąd jej nie odnaleziono. Sława ta jest zupełnie zrozumiała – Europejczycy zaliczają się do spadkobierców kultury antycznej, która z kolei była następczynią jeszcze starszych cywilizacji egipskiej i kreteńskiej, te zaś z kolei – być może – imperium Atlantydów. Takie świadectwa w postaci historycznej, jak greckiego filozofa Platona – chociaż przekazane za pośrednictwem Solona przez egipskich kapłanów – wydają się być bardziej wiarygodnie niż mity narodów basenów Oceanu Indyjskiego i Spokojnego o Lemurii i Mu.

Większość autorów omawiających kwestię Atlantydy skupia się na tym, w jaki sposób i gdzie ZNIKNĘŁA legendarna wyspa. Moim zdaniem to błąd. Ważniejsze jest, gdzie i jak NARODZIŁA SIĘ zagadkowa cywilizacja. Znalezienie odpowiedzi na to drugie pytanie, będzie jednocześnie odpowiedzią na pierwsze. Pierwszy raz Atlantyda narodziła się – przynajmniej według Platona – około 12 tysięcy lat temu. Arystoteles, uczeń Platona, był przekonany, że narodziła się wyłącznie w głowie jego mistrza. Za sprawą współczesnych archeologów trzeci raz narodziła się na wyspie, a właściwie jej nędznych skrawkach, które dziś noszą miano Thery lub Santorynu.

Spróbuję obronić twierdzenia, że opowieść przytoczona przez Platona, podstawowe źródło naszej wiedzy o Atlantydzie, można przyjąć – oczywiście z koniecznymi zastrzeżeniami – i uznać za sprawozdanie oparte na pewnymi faktach. Sugeruję, że w celu pełnego zrozumienia zawartości faktograficznej platońskiej relacji o Atlantydzie, należy posłużyć się narzędziem, jakim jest filologia klasyczna, a także historia filozofii politycznej widziana przez pryzmat teorii państwa bądź ustroju idealnego w wydaniu Platona, a przede wszystkim zdrowy rozsądek.

Trudności z odnalezieniem Atlantydy można wytłumaczyć tym, że większość nie chce jej uznać za realny fakt, większość woli widzieć w niej utopijne, idealne państwo wymyślone przez Platona. Dla archeologa bowiem odkrycia osadzone w kulturowym kontekście są ważniejsze od znalezisk izolowanych, choćby najbardziej sensacyjnych. Ta dziedzina im bardziej sięga wstecz, tym szybciej przestaje być nauką ścisłą, a staje się dziedziną wiedzy, jaka głównie polega na interpretacji.

Choć archeologia w części polega na niepodważalnych metodach naukowych, takich jak datowanie metodą radiowęglową, archeologiczny fakt jest niczym więcej jak konsensusem opartym na stosunkowo nielicznych dowodach. I pomyśleć: także dzisiaj są ludzie, którzy wmawiają nam, że raz napisane księgi mają moc ponadczasową. W archeologii bardzo często się zdarza, że jakaś hipoteza, obalona skutkiem braku dowodów, zostaje przywrócona do łask w wyniku jednego, nieraz nowego, rewelacyjnego odkrycia. Chyba na tym właśnie polega romantyzm wielkiej przygody, jaką jest badanie zamierzchłych dziejów ludzkości.

Pouczająca jest pod tym względem historia Altamiry. Malowidła odkryła wnuczka właściciela tych terenów i pokazała je ojcu, Don Marcelino de Santuoli. Sprawa nabrała natychmiast olbrzymiego rozgłosu. Zwiedzający (wśród nich i król Hiszpanii we własnej osobie) zbiegli się licznie, aby obejrzeć niezwykłe freski. Ale kiedy najpoważniejsi uczeni zdecydowali się odwiedzić grotę pod przewodnictwem hiszpańskiego ziemianina, uznano go za fałszerza.

Dowiedziano się, że na kilka miesięcy przed odkryciem groty gościł u siebie pewnego artystę malarza i to wystarczyło, aby przypisać współczesnemu twórcy słynne konające bizony, ponieważ ich modernistyczny styl był nie do przyjęcia dla międzynarodowych augurów wiedzy, którzy zgromadzili się na kongresie w Lizbonie.

Poza tym przyzwyczajamy się do znanych kanonów. Niech świadczy o tym anegdota, przytoczona przez Jana Parandowskiego, o niemieckim archeologu, który na Akropolu ateńskim wyskrobywał ślady polichromii na dopiero co odkrytych posągach. Tak przywykł do bieli greckich rzeźb, tak mu się zrosła z istotą ich piękna, że prawda wydała mu się nie do przyjęcia.

Tymczasem zalany słońcem świat antyczny, przesycony barwami, ożywiał rzeźby bogactwem kolorów, o czym nieraz wspominali starożytni pisarze. Marmurowe kobiety z ateńskiego Akropolu były barwione na niebiesko, czerwono, żółto i zielono. Nie jest wykluczone. że również kolorowa Wenus z Milo miała oczy ze szlachetnych kamieni i... sztuczne rzęsy, bo i takie zdobienia nie należały do wyjątków.

Rzeźby i płaskorzeźby, odkopane lub wydobyte z morza, stały się ofiarami niezliczonych ilości ziarenek piasku, bezlitośnie ścierających zewnętrzną warstwę marmuru, niszczącego działania słonych wód. Cały ten mit o bieli sprokurował jeszcze w XVIII wieku sam wielki Johann Joachim Winckelman – prekursor antycznej „rzeźbologii”.

Badacze dawnych dziejów nieraz napotykają na prawdziwe zagadki archeologiczne, jak choćby słynne rysunki z epoki brązu, odkryte w XIX wieku na skałach w pobliżu szwedzkiego Bohuslän. Dopiero po pół wieku sporów i dyskusji między uczonymi uzgodniono, że rysunki te przedstawiają urządzenia pływające (prawdopodobnie tratwy), a nie... sanie. Badając historię okrętu do ostatecznych wniosków dochodzono drogą żmudną i okrężna. Archeolog potrafił czasem na podstawie odnalezionych szczątków odtworzyć całość modelu statku, podczas gdy historykowi wystarczał fragment tekstu, aby wyciągnąć potrzebne wnioski.

Takim urywkiem była choćby wzmianka Herodota o niecodziennej karze, jaką grecki admirał Megabates wymierzył Skylaksowi, dowódcy okrętu pozostawionego bez wart. Kazał mu przełożyć głowę przez jeden z otworów na wiosło znajdujący się w najniższym rzędzie i związać go w tej raczej niewygodnej pozycji. Opierając się na tym fragmencie obliczono w przybliżeniu średnicę trzonu wiosłowego oraz odległość od górnej krawędzi nadstępki do najniższego rzędu otworów na wiosła.

Informacja ta porównana z innymi źródłami pozwoliła w przybliżeniu obliczyć długość wiosła i dopomogła w ustaleniu niektórych zasadniczych wymiarów samego trójrzędowca. Praca badaczy i naukowców dostarcza ogromnej ilości informacji, które pomagają wyjaśnić wiele tajemnic. Zdaniem angielskiego pisarza i noblisty, Williama Goldinga:

„Wszyscy oni są dziećmi Herodota, pierwszego egiptologa. Zabawną i pouczającą rzeczą jest pomyśleć o Herodocie przebywającym w Egipcie. Był on, na przykład, pierwszą osobą, która zwróciła uwagę na szczególną solidność czaszki egipskiej, i pierwszą osobą, która dostarczyła statystycznych na to dowodów. Badał on bowiem jakieś starożytne pole bitwy i porównywał czaszki Egipcjan z czaszkami ich przeciwników, uderzając jednymi o drugie, tak jak dziecko stuka kamykiem o kamyk. Odkrył, iż w każdym przypadku czaszki egipskie były bardziej wytrzymałe, i przypisał ten fakt zwyczajowi golenia głowy i wystawiania jej tym samym na padające niemal pionowo promienie słoneczne. W jakiś czas później przewodnicy pokazali mu posągi kobiet, których dłonie leżały na ziemi, oddzielone od reszty ciała. Poinformowali go, iż były to niewiasty, które nie dochowały cnoty, jaka przystoi księżniczkom, i którym za karę obcięto dłonie. Na tym cała ta sprawa mogłaby się zakończyć, gdyby tylko Herodot okazał się przyzwoitym łatwowiernym turystą. On jednakże nalegał, by pozwolono mu na osobiste zbadanie posągów. Stwierdził, iż są drewniane i że z upływem czasu odpadły ich mocowane na kołki dłonie. Legenda pękła niczym bańka mydlana. Mieliśmy tam bowiem do czynienia ze spotkaniem dwóch odmiennych światów psychicznych – być może nawet ze spotkaniem dwu różnych epok. Zdrowy rozsądek i doświadczenie zderzyły się z bujną wyobraźnią oraz intelektualnym lenistwem.”

Warto tu przytoczyć za Jerzym Strzelczykiem sformułowanie jednego z podręczników historiografii niemieckiej, dotyczące wprawdzie Iroszkotów, lecz odnoszące się równie dobrze do innych kultur:

„Czego byśmy nie dali za to, żeby zanotowali dla nas to wszystko, co widzieli, żeby pozostawili wiarygodne sprawozdania o swej działalności i swych losach! Ale to właśnie ich nie interesowało; oni, mistrzowie pisma, nie mieli zrozumienia dla notatek historycznych, a pamięć o nich zachowała się jedynie tam, gdzie oddziaływali tak potężnie, że przetrwały instytucje przez nich założone.”

Historia lekceważy święte teksty, jakie w różnych kulturach rodziły się w ciągu wielu stuleci, wchłaniając jeszcze starsze mity i legendy. Znalazły się w nich rzeczywiste zdarzenia, nieraz mające miejsce w bardzo odległej przeszłości. Odczytanie na nowo nie tylko starożytnych świadectw religijnych pomogło potwierdzić wiele wydarzeń historycznych. Jeśli weźmiemy poprawkę na swoisty „pryzmat mitu”, to okazuje się, iż dzięki babilońskiemu Eposowi o Gilgameszu, hinduskim Wedom, Biblii, indiańskiemu Popol Vuh, otrzymujemy doskonały materiał faktograficzny!

W starożytnej literaturze bardzo rzadko spotyka się miejsca i dane całkowicie wymyślone, niezgodne z faktami. W 1998 roku Polacy odkryli ruiny Kereten – jednej ze stolic biblijnego królestwa Kusz, najdłużej poszukiwanego ze wszystkich miast Pustyni Nubijskiej. O mieście tym wspominał już Pliniusz Starszy w VI księdze swojej Historii naturalnej, opisując marszrutę ekspedycji Nerona z roku 67 (lub 68 n.e.). Natrafiając na Kereten dokładnie tam, gdzie powinno się znajdować to miasto według rzymskiego historyka, udowodniono, iż odległości podane przez niego są nad wyraz precyzyjne, mimo że centurioni cesarza odmierzali drogę krokami, a było ich na drodze z Asuanu do bagnisk Nilu 871 tysięcy. Podobnie było ze sprawozdaniem Herodota o skarbie strzeżonym przez gryfy:

„Jest znaną rzeczą, że w północnej części Europy znajduje się bezspornie najwięcej złota. Ale jak się je uzyskuje, tego także nie potrafię dokładnie podać; opowiadają, że jednoocy ludzie, Ariaspowie, podkradają je gryfom. Poza nimi zaś w górę, jak mówią Issedonowie, siedzą jednoocy ludzie i strzegące złota gryfy; od Issedonów przejęli to podanie Scytowie, a od Scytów my znów je wzięliśmy i nazywamy jednookich po scytyjsku „Arimaspami”; bo arima zwą Scytowie jedynkę, a spu oko.”

Wiadomość o Arimaspach i etymologię ich nazwy przejął Herodot zapewne z poematu Arimpásmeja épe Aristeasa z Prokonesos. Według niego mieli oni prowadzić zacięte walki z sąsiadującymi z nimi Gryfami, którzy strzegli skarbów. Jedno oko tych ludzi – jak przypuszczano – mogło oznaczać kaganki górnicze w kopalniach, które chyba istniały w obfitującym w złoto i drogie kamienie północno-wschodnim paśmie Uralu. Natomiast scytyjskie kurhany zawierające skarby udało się odnaleźć Siergiejowi Rudience w dolinie Pazyryku.

A co z Petrą – „miastem czerwonym jak róża i wiecznym jak czas” – o którym wspominali Eratostenes, Pliniusz Starszy, Euzebiusz z Cezarei? Po siedmiu wiekach zapomnienia miasto – liczące 20 tysięcy mieszkańców, którego monumentalne budowle wykuwano z kamienia przez pół millenium i które w okresie swojego największego rozkwitu rozciągało się na obszarze 90 km² – okazało się istnieć naprawdę. W 1812 roku odkrył je niespełna 30-letni szwajcarski podróżnik Johann Ludwig Burckhardt. Artur Evans z kolei udowodnił, że legendarny labirynt na Krecie nie był wyłącznie mitem.

W ten sam sposób potoczyły się losy „miasta z murami”, leżącego gdzieś na południe od Chin, a które uznawano za wytwór fantazji, dopóki w 1861 roku francuski przyrodnik Henri Mouhot nie natrafił na kamienne świątynie i pałace pokryte rzeźbami w Jasodharapura, które z czasem Kambodżanie nazwali Angkor Thom. Dopiero wówczas przypomniano sobie, że przecież już w XIII wieku chiński poseł Czou Ta-Kuana donosił w swej relacji o budowlach Khmerów. Także wielkie miasta w dżungli na Cejlonie – Anuradhapura i Polannaruwa przez długi czas były znane tylko dzięki krążącym legendom, a jednak legendy okazały się kamienną rzeczywistością.

Zastanawiając się nad powstaniem i rozwojem, na przykład kultur amerykańskich, należy zadać sobie pytanie, czy aby cywilizacja europejska jest tworem niezależnym? Czy ludy zamieszkujące nasz kontynent nie otrzymały odpowiedniego bodźca z zewnątrz? Czyż Rzymianie nie wchłonęli kultury podbitej Hellady? Czyż dawni Grecy nie przejęli wszystkich podstawowych elementów swojej kultury z Krety, a ta z Azji Mniejszej i Egiptu? Jeżeli początkowym ogniwem w tym łańcuchu były ludy megalityczne, czy nie mogły dostarczyć tego impulsu także po drugiej stronie oceanu? A kto z kolei dostarczył pobudek budowniczym kamiennych kręgów w rodzaju Stonehenge?

Dokonane przez Majów obliczenia długości doby okazały się być o 8,64 sekundy bliższe prawdy niż współczesne. Z ich rachuby wynikało, iż rok astronomiczny składa się z 365,2420 dni, to oznacza zaledwie o jedną dobę za mało na każde pięć tysiącleci, podczas gdy kalendarz gregoriański podaje liczbę 365,2425 dób, zatem o półtorej doby za dużo na każde 50 wieków. Wystarczy zajrzeć do pierwszej z brzegu encyklopedii, aby przekonać się, że teoretycznie początki tej kultury to około 400 rok p.n.e.

Co na tyle ważnego miało miejsce 12 sierpnia 3113 roku p.n.e., że ta tak odległa data stała się punktem wyjściowym pradawnego kalendarza Majów? Muzułmanie rozpoczęli swoją rachubę od momentu wywędrowania Mahometa do Mekki, czyli od naszego roku 622 n.e. Rok 560 p.n.e. w naszym kalendarzu odpowiada chwili narodzin Buddy, podczas gdy punktem wyjściowym dla chrześcijan jest dzień narodzin Chrystusa. O takich a nie innych datach zdecydowały względy religijne. Czy aby równie ważną datą nie powinien być rok 9500 p.n.e., kiedy to – według relacji Platona – Atlantyda zapadła się w otchłani morskiej?

Z perspektywy postępu technicznego osiągniętego w nowożytnej Europie łatwo spoglądać z góry na dziedzictwa kultury materialnej starożytnych. Czy jednak naprawdę jesteśmy do tego uprawnieni? Przestrogi udziela nam tutaj doświadczenie inżynierów Napoleona III, na którego polecenie zbudowali oni model greckiej triery. Statek ten przypominał we wszystkim swój antyczny wzór, z jednym istotnym wyjątkiem: nie potrafiono go uruchomić. Rozmieszczenie trzech rzędów wioseł na tym statku pozostało dla XIX-wiecznych inżynierów nie rozwiązaną zagadką, podobnie jak Atlantyda dla geografów czy historyków.

Kto otworzy którąś ze starożytnych locji, czyta niezliczone nazwy, dziś już nie znane. Są to nazwy miast kwitnących przez tysiące lat na wybrzeżach obecnie opustoszałych i bezludnych. Gdzie znikły te miasta? Większość z nich przykryły gruzy nagromadzone przez tysiąclecia, a archeolodzy od dawna usiłują się do nich przekopać. Ale z innych nie pozostały już żadne ślady. Gdzie one są? Gdzie mury tajemniczego Tartessos i słynące ze złota wybrzeża Pontu? Czy pochłonęło je morze, jak to o niektórych miastach opowiadają legendy?

Większość współczesnych Platonowi nie traktowała jego opowieści jako historii prawdziwej, ani też żaden inny pisarz starożytny nie wspominał o Atlantydzie, chyba że w odniesieniu do słynnych dialogów Timajos i Kritias. Legendę wskrzesili w średniowieczu ojcowie Kościoła, widząc w niej epizod potopu. W bliższej nam epoce zaktualizowało ją odkrycie Ameryki.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: