Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Nie ufaj nikomu - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
Wrzesień 2015
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Nie ufaj nikomu - ebook

To się zdarzyło w życiu Grace Elland dwa razy.
Gdy miała szesnaście lat, w starym domu, w swoim rodzinnym Cloud Lake znalazła zwłoki zamordowanej kobiety. Teraz gdy minęło tyle lat i dawno wyjechała z miasteczka, znowu odkrywa ciało zastrzelonego człowieka. To jej pracodawca. Obok zwłok ktoś zostawił butelkę wódki. Taką samą jak przy zwłokach tamtej kobiety.
Sprawca zbrodni sprzed lat nie żyje, więc kto zostawił ten znak? Kto wysyła do niej co noc wiadomości? Kto wchodzi do jej mieszkania? Kto i czego od niej chce? Grace musi się dowiedzieć prawdy, bo są tacy, którzy ją samą chcą oskarżyć o to zabójstwo.
Grace przedziera się przez mroczne tajemnice, a niebezpieczeństwo jest coraz bliżej. Wie o tym i nie ufa już nikomu. Z wyjątkiem jednego człowieka. Wspólnie odkryją prawdę…

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-241-5642-9
Rozmiar pliku: 1,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział 1

Na karteczce przyczepionej do jedwabnej piżamy martwego mężczyzny widniało jedno zdanie:

„Niech to będzie wspaniały dzień – z afirmacjami Witherspoona”.

Grace Elland pochyliła się nad zakrwawioną pościelą i zmusiła się, by dotknąć zimnej skóry szyi Sprague’a Witherspoona. Jego błękitne oczy, za życia błyszczące i intrygujące, były otwarte. Martwym wzrokiem wpatrywał się w sufit sypialni. Potężny mężczyzna o kwadratowej szczęce, z grzywą siwych włosów, zawsze sprawiał wrażenie giganta, ale śmierć sprawiła, że się skurczył. Po charyzmie i wdzięku, które przykuwały uwagę uczestników seminariów Metody Witherspoona, nie został nawet ślad.

Była pewna, że nie żyje od kilku godzin, a jednak wydawało jej się, że w jego niewidzącym spojrzeniu dostrzega cień oskarżenia. Powróciły bolesne wspomnienia. Kiedy miała szesnaście lat, to samo oskarżenie widziała w oczach martwej kobiety. Dlaczego nie zjawiłaś się na czas, żeby mnie uratować?

Odwróciła głowę, żeby uciec przed martwym wzrokiem – i zobaczyła na nocnym stoliku nieotwartą butelkę wódki.

Na jedną straszną chwilę przeszłość i teraźniejszość zlały się w jedno. Słyszała echo ciężkich kroków na starych deskach podłogi. Panika chwyciła ją za gardło. Nie, to nie może się wydarzyć; nie kolejny raz. To tylko stary koszmar senny, powtarzała sobie. Jesteś we śnie, choć nie śpisz. Oddychaj. Skoncentruj się, do cholery, i oddychaj.

Oddychaj.

Mantra wyrwała ją z transu paniki. Odgłos kroków rozpłynął się w przeszłości. Jej żyły wypełniła lodowata adrenalina, niosąc ze sobą intensywną świadomość. To nie jest sen. Znajduje się w jednym pokoju z trupem i choć była niemal pewna, że odgłos kroków to echo jej koszmarów, niewykluczone przecież, że morderca nadal jest w pobliżu.

Złapała pierwszy lepszy przedmiot, którym mogłaby się bronić – butelkę wódki – i podeszła do drzwi. Zatrzymała się i nasłuchiwała czujnie. Wielki dom wydawał się pusty. Może te kroki to złudzenie spowodowane koszmarnymi wspomnieniami, a może nie. Bez względu na wszystko, najrozsądniej będzie wydostać się stąd i wezwać policję.

Wybiegła na korytarz, usiłując robić jak najmniej hałasu. Ogromny dom wypełniały niezliczone cienie. Wszędzie kołysały się wielkie doniczkowe rośliny – intensywnie zielone bambusy, palmy i paprocie. Sprague szczerze wierzył, że taka ilość roślin nie tylko poprawia jakość powietrza wewnątrz domu, ale też wzmacnia pozytywną energię.

Zasłony w oknach zaciągnięto na noc. Rano nie było nikogo, kto mógłby je rozsunąć. Nie żeby to cokolwiek zmieniło. Zimowy świt w Seattle oznaczał zachmurzone, ponure niebo, o szyby stukał deszcz. W takie dni wszyscy zapalali jak najwięcej świateł.

Nikt nie wyskoczył zza rogu, nikt jej nie zaatakował. Ściskając w dłoni butelkę wódki, zeszła szerokimi schodami na parter i szybko przebiegła ogromny salon.

Znała rozkład domu, bo Sprague Witherspoon często wydawał huczne przyjęcia i zawsze zapraszał Grace i pozostałych członków zespołu Metody Witherspoona na te imprezy.

Ogromny salon urządzono, mając na myśli właśnie te przyjęcia. Krzesła, wyściełane ławy i kanapy stały, jak to określali projektanci, w grupach konwersacyjnych. Na ścianach wisiały drogie obrazy.

Sprague Witherspoon prowadził taki styl życia, o jakim uczył na swoich seminariach; kariera coacha okazała się trafnym wyborem. Sprague był ucieleśnieniem pozytywnego myślenia i optymistycznego podejścia do życia.

A teraz ktoś go zamordował.

Wybiegła do zadbanego ogrodu. Nie zatrzymała się, by włożyć kaptur, i kiedy dobiegła do swego małego samochodu na podjeździe, z jej włosów i twarzy spływały strugi wody.

Usiadła za kierownicą, zamknęła drzwi, postawiła butelkę wódki na podłodze, odpaliła silnik. Minęła bramę z kutego żelaza prowadzącą do luksusowej posiadłości i wyjechała na spokojną uliczkę.

Kawałek dalej zatrzymała samochód i wyjęła telefon. Ręce drżały jej tak bardzo, że z trudem wybrała numer alarmowy, a kiedy w końcu połączono ją z dyspozytorem, musiała zamknąć oczy, żeby się skoncentrować i zwięźle przedstawić fakty.

Oddychaj.

– Sprague Witherspoon nie żyje. – Ze wzrokiem wbitym w bramę z kutego żelaza wyrecytowała adres. – Tak mi się przynajmniej wydaje. Nie udało mi się wyczuć pulsu. Wygląda na to, że do niego strzelano, w pokoju jest… dużo krwi.

Powróciły wspomnienia. Mężczyzna z krwawą miazgą zamiast twarzy. Krew spływająca po jej ciele. Wszędzie krew.

– Czy w domu jest ktoś jeszcze, proszę pani? – Dyspozytor mówił szybkim, zdecydowanym głosem. – Czy jest pani w niebezpieczeństwie?

– Chyba nie. Jestem na zewnątrz. Kilka minut temu przyjechałam do pana Witherspoona, bo rano nie przyszedł do biura. Brama była otwarta, drzwi wejściowe też. Ktoś wyłączył alarm. Nie widziałam w tym nic podejrzanego, bo sądziłam, że jest w ogrodzie. Kiedy nie znalazłam go na zewnątrz, weszłam do środka i zawołałam. Nie odpowiadał i zaczęłam się martwić, że może spadł ze schodów albo zachorował. Bo wie pan, on mieszka sam i…

Zamknij się, Grace. Paplasz bez sensu. Skoncentruj się. Na atak paniki pozwolisz sobie później.

– Proszę zostać na zewnątrz – polecił dyspozytor. – Radiowóz już jedzie.

– Dobrze.

Grace przerwała połączenie i czekała, aż usłyszy zawodzenie syren.

Dopiero kiedy pierwszy radiowóz z logo departamentu policji Seattle zatrzymał się przy jej samochodzie, przypomniała sobie coś, co doskonale wie każdy, kto ogląda seriale kryminalne. Policjanci zawsze biorą pod lupę tego, kto znalazł zwłoki.

Miała przeczucie, że jeszcze bardziej zainteresuje ich ktoś, kto znajduje zwłoki kolejny raz.

Oddychaj.

Spojrzała na butelkę u stóp. Krew zastygła jej w żyłach.

Nie panikuj. Mnóstwo ludzi pija wódkę.

Ale o ile pamiętała, Sprague pijał tylko zieloną herbatę i drogie białe wino.

Znalazła chusteczkę w torebce i przez nią podniosła butelkę. Choć teraz to i tak już nie miało znaczenia. Jej odciski były na całej powierzchni.Rozdział 2

Cóż, dobrze chociaż, że wszystkie trzy mamy w miarę pewne alibi – stwierdziła Millicent Chartwell. Opadła leniwie na oparcie kanapy i z zadumą wpatrywała się w swoje martini. – Wcale mi się nie podobała mina, z jaką ten przystojny detektyw spisywał dzisiaj moje zeznania.

– Do mnie też się nie uśmiechał – zauważyła Grace i upiła łyk białego wina. – Właściwie gdyby nie wrodzony optymizm, uznałabym, że szukał pretekstu, żeby mnie zamknąć za zabójstwo Sprague’a.

Kristy Forsyth odstawiła swój kieliszek. W jej oczach błyszczały łzy.

– Nie mogę uwierzyć, że pan Witherspoon nie żyje. Cały czas wydaje mi się, że zaszła jakaś makabryczna pomyłka i jutro rano Sprague wejdzie do biura jak zawsze, niosąc dla nas świeże pączki albo ciasteczka.

– O pomyłce nie ma mowy – zapewniła Grace. – Sama go widziałam. A Nyla Witherspoon zidentyfikowała ojca. Cały czas tam byłam, rozmawiałam z policjantami, gdy przyjechała. Była bardzo poruszona. Zapłakana. Roztrzęsiona. Naprawdę, myślałam w pewnym momencie, że zemdleje.

Było kilka minut po siedemnastej. Wszystkie trzy były wyczerpane i, Grace widziała to wyraźnie, ciągle oszołomione. Bezpośredni kontakt z morderstwem tak działa na ludzi. Wraz ze śmiercią Sprague’a straciły nie tylko wspaniałego szefa, ale i pracę. Wszystkie trzy uważały, że praca w jego firmie była najlepszym, co je spotkało w życiu zawodowym, a jego śmierć stawiała wszystko na głowie.

Kiedy złożyły zeznania, Millicent zaproponowała drinka. Zgodziły się od razu i teraz siedziały w ulubionej knajpce blisko Pike Place.

Dzień kończył się tak, jak się zaczął, deszczowo i ponuro. Od wiosennej równonocy przed kilkoma tygodniami dni były coraz dłuższe – mieszkańcy Seattle obsesyjnie czekali na promienie słońca – ale wieczorny zmierzch sprawiał, że czuły się, jakby w kalendarzu nadal był grudzień.

Millicent upiła łyk martini i zmrużyła oczy.

– Moim zdaniem policja powinna przede wszystkim skupić się na Nyli Witherspoon.

Millicent, księgowa Sprague’a, zawsze od razu przechodziła do sedna, bez względu na temat. Była energicznym, kuszącym rudzielcem, ze słabością do martini i przygód na jedną noc.

Millicent pracowała u Witherspoona już ponad rok, gdy Grace dołączyła do zespołu. Pozornie wydawało się, że ma wszystko – urodę gwiazdy filmowej i komputer zamiast mózgu – i umiejętnie posługiwała się jednym i drugim, by osiągnąć sukces. Nie miała natomiast rodziny. Niewiele było wiadomo o jej przeszłości. Nie lubiła o niej rozmawiać, ale rzuciła kiedyś, że uciekła z domu jako szesnastolatka i nie miała zamiaru tam wracać. Miała w sobie ducha walki; mimo piętrzących się przeciwności losu, zwinnie lądowała na wysokich szpilkach.

Kristy otarła łzy.

– Na śmierci Sprague’a najbardziej zyska Nyla, prawda? Z drugiej strony, to jego córka, na miłość boską. Owszem, wiadomo, że się z nim kłóciła, nie układało się między nimi, ale żeby zabić własnego ojca?

Kristy była najnowszym członkiem ekipy Witherspoona. Urodziła się i dorastała w małym miasteczku w Idaho, a do Seattle ściągnęła ją, jak tłumaczyła Grace i Millicent, nadzieja na przygodę i większy przekrój kandydatów na potencjalnych mężów. Miała jasnobrązowe oczy, ciepłe spojrzenie i ładną buzię; była słodka i prosta i ta prostota urzekała klientów Witherspoona.

W przeciwieństwie do Millicent, Kristy była bardzo zżyta z rodziną. Choć zwierzyła się koleżankom, że nie chciałaby poślubić farmera, było oczywiste, że tęskni za idyllą, którą porzuciła. Wiecznie zabawiała współpracowników anegdotami z dzieciństwa.

Grace i Millicent w głębi duszy przypuszczały, że Sprague’owi zrobiło się żal Kristy, która nie radziła sobie w wielkim mieście. Być może zatrudniając ją, przynajmniej na początku, chciał tylko wykazać się wielkodusznością. Jednak, ku zaskoczeniu wszystkich, Kristy wkrótce okazała się niezastąpiona, jeśli chodzi o planowanie podróży i czarowanie potencjalnych klientów. W miarę jak rosło zainteresowanie seminariami Witherspoona, zorganizowanie wyjazdów było coraz bardziej wymagające. Ostatnio interes kręcił się tak dobrze, że Sprague rozważał, czy nie poszukać asystentki dla Kristy.

– Nie byłby to pierwszy przypadek w historii, gdy spadkobierca nie może się doczekać spadku – zauważyła Millicent. – Zresztą wszystkie wiemy, że Nyla była na niego wściekła. Ciągle się kłócili, a sytuacja pogorszyła się jeszcze, gdy na scenę wkroczył książę z bajki. Sprague go nie lubił, a to wkurzało Nylę. Moim zdaniem była gotowa na wszystko, byle położyć łapę na spadku. Miała Sprague’owi za złe, że wypłaca jej tylko kieszonkowe.

– No, bo jest dorosłą kobietą, a nie dzieckiem – zauważyła Grace.

– Moim zdaniem uznała, że ma dość czekania. – Millicent obstawała przy swoim. Upiła łyk martini, odstawiła kieliszek i ponuro spojrzała na Grace i Kristy. – I o kimś jeszcze powinnyśmy pamiętać.

Kristy zmarszczyła brwi.

– O kim?

Millicent nadziała oliwkę z martini na plastikową wykałaczkę i zjadła ze smakiem.

– Nyla, owszem, miała żal do ojca, ale nie przepadała też za nami. Wszystkie powinnyśmy mieć oczy dokoła głowy.

Kristy zatrzepotała rzęsami.

– Mówisz poważnie?

– O, tak – mruknęła Millicent.

Grace sięgnęła po kieliszek i upiła łyk wina. Alkohol powoli sprawiał, że ustępowało napięcie towarzyszące jej od rana, ale wiedziała z doświadczenia, że to tylko przejściowy efekt. Powtarzała sobie, że musi myśleć pozytywnie, ale miała przykre przeczucie, że stary koszmar senny powróci.

Przyjrzała się Millicent.

– Naprawdę uważasz, że to sprawka Nyli?

Millicent wzruszyła ramionami.

– Uważam po prostu, że na razie trzeba zachować ostrożność. Mówię wam, Nyla Witherspoon idzie jak burza. Między nią a Sprague’em od dawna się nie układało, ale wszystko się pogorszyło, gdy na scenę wkroczył ten jej nowy narzeczony.

– Burke Marrick – podsunęła Kristy. Skrzywiła się. – Czyli Mężczyzna Idealny.

– Wiecie co? – rzuciła Millicent. – Burke Marrick ucieleśniał największe obawy Sprague’a. Zawsze powtarzał, że byle wygadany przystojniak zdoła zawrócić Nyli w głowie. Jak myślicie, dlaczego uparcie płacił jej rachunki i wyznaczał kieszonkowe? Chciał mieć ją na oku.

Kristy żachnęła się.

– Jej kieszonkowe wynosi więcej niż budżet niejednego kraju.

– Nie chodzi o sumę. – Millicent z przejęciem wymachiwała wykałaczką. – Jeśli na czymś się znam, to właśnie na pieniądzach i wiem, jak ludzie na nie reagują. Uwierz mi, nikt nigdy nie uzna, że ma dość. Nyla nie może się pogodzić, że lwia część spadku jest zamrożona w funduszu powierniczym, do którego nie miała dostępu za życia ojca. A coś mi mówi, że Książę Pan bardzo naciskał, żeby zgarnęła te pieniądze.

Przy stoliku zapanowała ponura atmosfera. Grace myślała o tym, że wszystkie trzy miały spięcia z wybuchową córką Sprague’a. Nyla była chyba zazdrosna o całą trójkę. A teraz, oprócz czarującego narzeczonego, będzie też miała cały spadek. Kiedy tak na to spojrzeć, ich życie nagle nabrało rumieńców.

Grace odchrząknęła.

– Millicent, zdajesz sobie sprawę z tego, co powiedziałaś? Jeśli masz rację, podejrzany jest także Burke Marrick.

Kristy energicznie odstawiła kieliszek.

– A jeśli Nyla i Burke we dwoje zaplanowali to morderstwo?

Millicent wzruszyła ramionami.

– Nie zdziwiłoby mnie to.

– Może dajmy spokój teoriom spiskowym – zaproponowała Grace. – Bo jeśli w takim tempie zaczniecie znajdować podejrzanych, potrzeba będzie nie lada płachty, żeby to wszystko spisać.

Kristy i Millicent spojrzały na nią jednocześnie.

– Jak to? – zdziwiła się Kristy. – Przecież Sprague był taki miły. Taki hojny.

Millicent nagle zrozumiała, co miała na myśli.

– Fakt, Grace. Oprócz Nyli i Marricka równie dobrze może za to odpowiadać Larson Rayner.

– Wszystkie wiemy, że między Larsonem a Sprague’em nie było specjalnej sympatii – mruknęła Grace. – Trudno o lepszy motyw niż kłótnia między konkurentami.

– Fakt – przyznała Kristy. – Pamiętacie, jak w zeszłym miesiącu Larson wpadł do biura i zarzucił Sprague’owi, że podkrada mu klientów?

– Zawodowa zazdrość i spora dawka zawiści, że już nie wspomnę o spadku dochodów. – Millicent uśmiechnęła się pod nosem. W zielonych oczach pojawił się błysk. – Świetny motyw zabójstwa. – Zerknęła na Grace. – Ciekawe, czy Larson zdaje sobie sprawę, co właściwie sprawiło, że półtora roku temu kariera Sprague’a nabrała takiego tempa.

Grace zarumieniła się.

– Gruba przesada. Miałam kilka pomysłów, a Sprague pozwolił mi wcielić je w życie, i tyle.

– Bzdura – mruknęła Millicent radośnie. – Póki się nie zjawiłaś, Sprague Witherspoon był jednym z wielu mówców motywacyjnych na coraz bardziej zatłoczonym rynku coachingu. To dzięki tobie wypłynął na szerokie wody.

– Millicent ma rację – wtrąciła się Kristy. – Gdyby nie został wczoraj zamordowany, w ciągu kilku miesięcy Sprague stałby się najsłynniejszym mówcą i coachem w całym kraju, a to wszystko dzięki tobie.

– Radził sobie nieźle, póki się nie zjawiłaś – dodała Millicent. – Ale prawdziwa kariera zaczęła się po książce kucharskiej, a zaraz po niej był ten blog z codziennymi afirmacjami. W ciągu minionych miesięcy Kristy nie nadążała z organizowaniem kolejnych seminariów i szkoleń, prawda?

– Tak. – Kristy uśmiechnęła się do wspomnień. – Sprague właściwie co tydzień wyjeżdżał. Nie wiem, jak on to znosił, ale nigdy nie narzekał, że organizuję mu tyle seminariów.

– Kochał to – mruknęła Grace. – W trasie rozkwitał. Miał charyzmę i wspaniały dar, cudownie nawiązywał kontakt z publicznością.

Kristy skinęła głową.

– Ale trafił na szczyt dzięki książce kucharskiej i blogowi z afirmacjami, czyli twoim pomysłom.

– Ani książka kucharska, ani blog nie miałyby sensu bez nazwiska Witherspoona – zauważyła Grace. – Ja tylko wymyśliłam podejście marketingowe, które zbiegło się z pozytywnym myśleniem Sprague’a.

– To się nazywa: branding – rzuciła Millicent. – Zdziwię się, jeśli Larson Rayner nie zaproponuje ci pracy.

Kristy się rozpromieniła.

– Może zatrudni nas wszystkie trzy. Bądź co bądź jesteśmy, czy raczej byłyśmy, ekipą Sprague’a. Larson zapewne zdaje sobie sprawę, że mamy wszystkie cechy, dzięki którym może osiągnąć szczyt.

– To fakt – przyznała Grace. – Ale nie cieszyłabym się tak bardzo, jeśli się okaże, że Larson Rayner jest jednym z podejrzanych o zabójstwo Sprague’a. W takim wypadku może się okazać, że niełatwo będzie sprzedać jego szkolenia.

Kristy skrzywiła się.

– To rzeczywiście może być pewien problem.

– A skoro już mowa o kręgu podejrzanych – zauważyła Grace. – Wcale nie ogranicza się do Nyli, Burke’a i Larsona Raynera. Nie zapominajcie o dziwakach i rozczarowanych uczestnikach szkoleń, o tych, którzy pisali do Sprague’a z pretensjami, bo choć zaczęli stosować jego metodę, ich życie nie zmieniło się dramatycznie.

– A niech to, Grace – mruknęła Millicent. – To będzie bardzo długa lista.

Kristy westchnęła.

– Wiem, że to nieodpowiedni moment na takie komentarze, ale nie mogę przestać myśleć, że jeśli Larson Rayner jest w kręgu podejrzanych, lista naszych potencjalnych pracodawców znacznie się kurczy. Nie przychodzi mi do głowy wiele innych osób, które szukałyby zespołu zarządzającego biurem mówcy motywacyjnego.

– Z drugiej strony… – Millicent nagle spoważniała. – Jeśli Raynera oczyszczą z zarzutów, będziemy mu potrzebne. Ciekawe, czy już o tym wie?

Grace sięgnęła po kieliszek z winem.

– Czas na poważnie pomyśleć pozytywnie, jak powiedziałby Sprague.

– Potrzebna nam afirmacja Witherspoona na skuteczne poszukiwanie pracy – stwierdziła Kristy i lekko uśmiechnęła się do Grace. – Z nas trzech tylko ty umiesz pisać afirmacje. Co ci przychodzi do głowy?

Millicent parsknęła śmiechem.

– No właśnie, Grace! Jaką mądrość zaserwowałaby Metoda Witherspoona tym z nas, którzy nagle stracili pracę?

Grace obrysowała palcem brzeg kieliszka i przemyślała to.

– Gdyby Sprague tu był, zauważyłby, że siedząc w domu i czekając na lepszą pogodę, nie ma się szansy na ciekawszą przyszłość – stwierdziła. – Chcąc poznać przyszłość, musisz wyjść z domu i przejść się w deszczu.

– Brzmi nieźle – przyznała Kristy. W jej ciepłym spojrzeniu pojawił się smutek. – Nie wiem, jak to było z wami, ale w moim wypadku ta praca naprawdę zmieniła mi życie. – Uniosła kieliszek. – Za Sprague’a Witherspoona.

– Za Sprague’a – zawtórowała Millicent.

– Za Sprague’a – powtórzyła Grace.

Millicent dopiła martini i zamówiła następną kolejkę.

– Pewnie nie powinnam tego mówić – zaczęła – zważywszy, ile pieniędzy zarobiłam, pracując u Witherspoona. Nie chcę cię też urazić, Grace, ale szczerze mówiąc, nie znoszę tych wszystkich afirmacji Witherspoona.Rozdział 3

Sen już na nią czekał…

Wiatr hulał po starym, opuszczonym szpitalu psychiatrycznym; trzasnął drzwiami u szczytu schodów, zamknął je gwałtownie.

Otoczyła ją ciemność piwnicy. Nagle nie mogła oddychać. Wiedziała, że nie może teraz okazać strachu, że ze względu na chłopca musi być silna. Był dziwnie spokojny, jak to bywa we śnie. Przywarł do niej i podniósł na nią wzrok.

Wiedziała, że chce się upewnić, że go uratuje. Bo taka jest rola dorosłych – ratować dzieci. Chciała mu powiedzieć, że tak naprawdę wcale jeszcze nie jest dorosła, że ma dopiero szesnaście lat.

– Wraca – powiedział chłopiec. – Zrobił krzywdę tej pani, a teraz nasza kolej.

Skierowała latarkę w komórce na podłużny kształt na podłodze. W pierwszej chwili pomyślała, że ktoś zostawił w piwnicy niezwinięty śpiwór. Tylko że to nie był śpiwór. Zza grubej warstwy plastiku patrzyły na nią oczy martwej kobiety.

Na posadzce nad głową rozległy się głuche kroki. Szybko zgasiła latarkę.

– Schowaj się – szepnęła do chłopca w dziwnym języku snów.

Drzwi u szczytu schodów otworzyły się i wejście do piwnicy znowu zalało puste, szare światło. Wkrótce zjawi się potwór.

– Już za późno – oznajmił chłopiec. – Już tu jest.

Obok zwłok kobiety leżała pusta buteleczka po lekach, a nieco dalej – butelka po alkoholu. Choć nie widziała całej nazwy, odczytała słowo: wódka.

Jedyna droga ucieczki prowadzi przez drzwi u szczytu schodów…

Dźwięk przychodzącej wiadomości wyrwał ją z sennego koszmaru naszpikowaną adrenaliną, z lodem zamiast krwi w żyłach i ze ściśniętym gardłem. W pierwszej chwili jej serce biło mrocznym rytmem kroków mordercy. Zawisła w mętnej krainie między snem a jawą.

Oddychaj.

Minęło sporo czasu, odkąd ten sen nie dawał jej spokoju, i ćwiczenia oddechowe stały się częścią codziennej rutyny, jednym z trzech rytuałów, które odprawiała codziennie. Wszystkie miały związek z koszmarem z przeszłości.

Usiadła gwałtownie na skraju łóżka i skoncentrowała się na oddechu, ale czuła, że lada chwila ulegnie panice. Nie mogła usiedzieć spokojnie, więc wstała, przeszła do saloniku i przechadzała się nerwowo. Czasami musiało upłynąć kilka minut, zanim udało jej się zapanować nad nerwami.

Oddychaj.

Sceny ze snu powracały w przebłyskach, rozpaczliwie usiłowały wciągnąć ją w mroczną przepaść paniki. Okryła się gęsią skórką, krew dudniła jej w uszach.

Przechadzając się po saloniku, obiecała sobie to samo, co zawsze po wyjątkowo przykrym napadzie paniki. Jeśli zaraz nie weźmie się w garść, zażyje tabletki przeciwlękowe, które przepisał jej lekarz. W przeszłości ta decyzja, w połączeniu z ćwiczeniami oddechowymi, wystarczała, by przetrwać najgorsze chwile.

Poczekaj, aż ćwiczenia oddechowe zaczną działać. Leki są w szufladzie. Spokojnie, w każdej chwili możesz po nie sięgnąć. Wiedziałaś, że to będzie ciężka noc.

Oddychaj.

Musiała wyjść. Musiała się stąd wydostać.

Otworzyła przesuwane drzwi. Do pokoju wdarło się zimne, wilgotne powietrze. Wyszła na balkon. Przestało padać. Przed nią migotały światła Seattle. Space Needle przypominała pochodnię rozjaśniającą mrok.

Skoncentrowała się na ćwiczeniach.

Odgłos kroków mordercy stopniowo cichł.

W końcu jej tętno wróciło do normy, oddychała też o wiele spokojniej.

Kiedy była pewna, że odzyskała panowanie nad sobą, wróciła do saloniku. Zamknęła drzwi na balkon.

– Cholera – powiedziała na głos.

A wszyscy zastanawiali się, czemu nigdy nie wyszła za mąż, czemu nigdy nie pozwoliła żadnemu mężczyźnie na to, by spędził noc w jej domu. Ataki paniki były jak trzęsienia ziemi. Rzecz nie w tym, czy w ogóle nadejdzie następny, rzecz w tym, kiedy to nastąpi. Przekonała się boleśnie, że między kolejnymi atakami mogło upłynąć wiele tygodni, miesięcy, a nawet lat. A czasami zaledwie jeden dzień. I jak to wytłumaczyć potencjalnemu partnerowi?

Być może, gdyby pozwoliła sobie na zaangażowanie większe niż przelotne związki, poznałaby kogoś, komu mogłaby zdradzić swoje sekrety, ale jakoś nigdy do tego nie doszło.

Przetrwała najgorsze, wiedziała jednak, że już nie zaśnie, przynajmniej nie od razu. Z drugiej strony, rano nie musi spieszyć się do pracy, zauważyła. Jeśli chce, może spać do późna, co akurat nie było zbyt przyjemną perspektywą, bo zawsze wstawała o świcie, nawet po ciężkiej nocy. Była prawdziwym skowronkiem.

Podeszła do okna. Mimo licznych wieżowców, w których mieściły się zarówno biura, jak i apartamenty mieszalne, widziała za nimi fragment dzielnicy willowej; wzgórze mieniło się światłami rezydencji, których mieszkańcy rozkoszowali się pięknym widokiem. Dzisiaj jednak jeden z wielkich domów spowijała ciemność. Sprague Witherspoon spoczywał zapewne w chłodni w kostnicy i czekał na sekcję. Zaczęło się polowanie na zabójcę.

Przypomniała sobie butelkę wódki, którą znalazła na miejscu zbrodni, i przeszyła ją kolejna fala niepokoju. To na pewno zbieg okoliczności, nie może być inaczej.

Nagle przypomniała sobie dźwięk, który wyrwał ją z koszmarnego snu. Wróciła do sypialni, sięgnęła po telefon komórkowy i zerknęła na wyświetlacz. Kiedy zobaczyła nazwisko nadawcy, mało brakowało, a dopadłby ją kolejny atak paniki. Przez chwilę wpatrywała się w aparat z niedowierzaniem. To przecież niemożliwe.

Sprague Witherspoon napisał do niej zza grobu. Była to makabryczna wersja jednej z Afirmacji Witherspoona:

„Każdy dzień to kolejna szansa, by odmienić przyszłość”.

„Gratulacje, twoja przyszłość wkrótce zmieni się nie do poznania”.

Koniec wersji demonstracyjnej.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: