Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Niezapominajki - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 czerwca 2016
Ebook
19,01 zł
Audiobook
19,99 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Niezapominajki - ebook

Złe wieści zatrzymują na chwilę pracę serca. Niczym niesprawna maszyna, ciało zapomina żyć. Usłyszane informacje potrafią wstrzymać oddech, ściąć krew w żyłach, odebrać wzrok, mowę, ogłuszyć, zachwiać równowagę czy pomieszać w głowie. Niby tylko słowa, dźwięki wypływające z ust, a jak wielką siłę mają. Niespodziewany pocisk wystrzelony przez dobrze zakamuflowanego snajpera. Gwałtowne, pewne i precyzyjne pociągnięcie za cyngiel. Tym właśnie jest wiadomość o czyjejś śmierci.

Siostra Chrisa, Emily, ginie w tragicznym wypadku. Pijany kierowca zamknął jej oczy na zawsze. Światło, jakim była dla niego, niespodziewanie znika, a on pozostaje sam z bólem straty. Jednak pojawia się ktoś jeszcze - niepełnosprawny chłopiec, z którym wspólnie próbują pogodzić się z jej śmiercią.

Monika Fudali (ur. 1988 w Krakowie) – absolwentka Wydziału Edukacji oraz Sztuki Uniwersytetu Pedagogicznego, artystka i nauczycielka. Miłośniczka książek, muzyki i dobrej kawy. Debiutowała opowiadaniami z dreszczykiem „Kumulacja Cierpień i Kumulacja Gniewu”. Pisze horrory, fantastykę oraz powieści z elementami paranormalnymi.

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8083-295-4
Rozmiar pliku: 958 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Niezapominajki. Kwiaty pamięci, które swoją wielkością oddają prawdę temu zjawisku. Drobniutkie płateczki osadzone na wątłych łodygach ledwo oderwanych od ziemi. Roślina tak mała, że łatwo ją przeoczyć, łatwo o niej zapomnieć… Ironiczne to imię, które powinno należeć do rozłożystego kielicha, wzbudzać respekt swoją dostojnością oraz wzbijać się ponad stokrotki i mlecze. Bo taka powinna być pamięć – niezapomnienie. Mimo to jest zupełnie inaczej, prawdziwa forma zaklęta została w drobnym kwiatuszku. Ma zaledwie pięć płatków, a główka jest nie większa od paznokcia. I choć piękny intensywny błękitny kolor zwraca naszą uwagę, to wciąż ginie w gąszczu zieleni, gdzieś nisko pod naszymi stopami. Pamięć upada do tych rozmiarów. Wystarczy trochę czasu, substytut dla myśli, wypełniacze luk w życiu, pustek po ludziach i celach, a wspomnienia kurczą się, zacierają, z czasem pozostaje tylko echo, a niekiedy zupełnie nic.

Niezapominajki – Emily kochała je za ich wyjątkowy urok. Teraz on w każdą sobotę widzi ich świeży bukiecik na grobie siostry. Sam też je przynosi, bo żaden inny kwiat nie wydaje mu się bardziej właściwy. Kimkolwiek jest ów nieznany ofiarodawca, najwyraźniej też jest o tym przeświadczony.

Po pewnym czasie zaczęło go jednak zastanawiać, kto zostawia ten symboliczny dar. Czy to osoba młoda? Ruda? Niska? Otyła? Mężczyzna czy kobieta? Czy przepełniona jest smutkiem, gdy tu przychodzi? Czy robi to dla siebie, czy z obowiązku? Jak dobrze znała Emily? A może to nie jedna, a kilka osób? Męczyły go te ciągłe domysły podsuwane przez wyobraźnię, szczególnie że siostra miała wielu przyjaciół, tak wielu, że nie zdążył poznać połowy z nich. Zupełnie obcy ludzie z suchym uściskiem dłoni składali mu kondolencje, a on widział ich jak przez zaparowaną szybę. W ten dzień jego ciało wydawało się nie należeć do niego, każdy ruch graniczył z cudem, był bardzo powolny. Nie pamiętał, czy wydusił choć słowo, bo w krtani tkwiła mu bryła lodu. W pewnym momencie do jego mózgu dotarła informacja, że stoi już przy świeżo usypanym grobie własnej siostry.

Potem spotykał niektórych z tych ludzi na cmentarzu. Pamiętali o Emily, płakali po niej, ale niedługo… Z miesiąca na miesiąc było ich coraz mniej, kwiaty obrastające jej nagrobek niczym pachnący kurhan więdły nie zastąpione nowymi, a znicze przestały płonąć. Ci ludzie byli dla niego jak worek pszenicy z dziurą na dnie, przez którą stopniowo wypadają ziarna, najpierw najsłabsze, w końcu i te dorodne odchodzą w nicość, zostawiając liche płótno. Pamięć o Emily rozwiał wiatr i może przypomną sobie ją raz w roku, a może już nigdy…

Chris powiódł smętnym wzrokiem po okolicznych nagrobkach. Stare zaniedbane, popękane i brudne, ale i nowe ze świeżo wypolerowanymi granitowymi płytami. Niektóre obrastał zgniłozielony mech i trawa, a z metalowych tablic płatami odpadała rdza, odbierając znaczenie imionom i datom. Bezlitosny czas, ale i ludzie, którzy pozwolili, aby pamięć została zakopana wraz z ich własnymi duszami.

Ruszył pomiędzy te pomniki przeszłości. Nie miał celu, nie wiedział, czego właściwie szuka, może potwierdzenia, że nie wszystko stracone? Samotnego znicza wśród obskurności niczym światła nadziei? Po prostu szedł, patrząc przed siebie, ale nie widząc.

Nagle zatrzymał się, wytrącony z kłębiących się w głowie myśli i ogólnego otumanienia. Nad maleńką szarą płytą pochylała się starsza pani. Drżącą ręką układała na niej wieniec z herbacianych róż. Na ten widok coś ścisnęło go w dołku, chciał zawrócić, ale nadepnął na patyk, który złamał się z trzaskiem. Kobieta uniosła głowę. Jej dziś spłowiałe, a niegdyś blond włosy próbowały wydostać się spod zaciśniętej na głowie czarnej chustki. Blade oczy patrzyły wyczekująco, a ledwie muśnięte czerwoną szminką usta wygięły się w smutnym uśmiechu.

– Dzień dobry – powiedziała zadziwiająco melodyjnym głosem.

– Dzień dobry – odpowiedział zaskoczony.

– Szukasz grobu, chłopcze? – wyprostowała się z wysiłkiem, a jej sylwetka mimo lekkiej tuszy prezentowała się dostojnie w dobrze skrojonym płaszczu.

– Nie, proszę pani, tylko… – uciął niepewnie. Oznajmienie, że spaceruje po cmentarzu, chyba nie będzie brzmiało najlepiej.

– Przechadzka? – podsunęła z lekkim uśmiechem. – Też lubię tu spacerować. Ta cisza, nie czarujmy się, „grobowa cisza”, jest w jakiś sposób kojąca.

Przytaknął i podszedł bliżej. Staruszka poprawiła wieniec, sięgnęła do płóciennej torby i wyciągnęła z niej pękaty znicz. Szkło było pięknie hartowane, a nakładka przedstawiała wieżycę zamku. Nawet maleńkie okna były dokładnie wykrojone w ciemnym plastiku.

– Moja wnuczka kochała zamki – powiedziała, przyglądając się starannie wykonanej oprawie. – Wieczorami opowiadałam jej legendy o królach i księżniczkach, a ona stale prosiła o opis zamkowych wież i komnat.

Chris zerknął na tablicę.

Molly Keneth, lat 6. Nie odlatuj za daleko, aniele.

Dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak mały był ten nagrobek, przerażająco mały.

– Masz może zapałki? – zapytała.

– Oczywiście. – Zaczął przetrząsać torbę w poszukiwaniu zapalniczki.

– Rysujesz? – Wzrokiem wskazała teczki, bloki, obszarpaną podkładkę i drewniane pudełko z przyborami rysowniczymi. Wieczko znaczyły smugi różnego pochodzenia, a niewielką szybkę od wewnątrz pokrywał kurz i drobiny grafitu z temperowanych ołówków, uniemożliwiając dojrzenie czegokolwiek w środku.

– Tak, co nieco – odpowiedział i podał jej zapalniczkę. Z wprawą zapaliła knot znicza.

– Ach tak… – Zapatrzyła się w klapę jego torby, po czym nieśmiało zerknęła na niego. – Czy mogę mieć prośbę?

Pomachał jej na pożegnanie. Po kilku krokach obejrzał się za siebie. Staruszka jeszcze przez chwilę stała nieruchomo, wpatrując się w kartkę trzymaną w dłoni, po czym ułożyła ją obok wieńca. Wyprostowała się, jakby oceniając całość, i ukryła twarz w dłoniach.

Idąc ścieżką, Chris stale miał w głowie tę scenę. To był tylko rysunek. Niewinny zameczek na kawałku białego papieru, a jak wielkim impulsem stał się dla tej obcej kobiety. Niektórzy mogą pomyśleć, że to bardzo dziwne narysować coś dla nieżyjącego, ale czym byłaby pamięć, gdybyśmy darami dla tych, którzy już odeszli, nie chcieli upamiętnić związanych z nimi dat lub zaprzestali odwiedzać ich groby? Nie, dla niego tych kilka narysowanych linii dla tej nieznajomej i dla jej wnuczki, która kochała zamki, to było coś zwykłego. To, że ktoś umarł, nie oznacza, że nie można dla tej osoby czegoś zrobić. Rysunek był prezentem, bajką opowiadaną wieczorem, zamkiem skreślonym z jej słów, właśnie dla niej. Dla małej Molly, tylko dla niej. Jego ręka prowadziła ołówek, lecz rysunek był od babci.

Wrócił nad dobrze znaną mu płytę. A jednak kogoś spotkał, jakby rzeczywiście natrafił na wyraźny znak. Mimo to wciąż coś go uwierało. Popatrzył na grób Emily. Tlił się na nim jeden znicz, a w wazoniku stały niezapominajki. Tylko tyle…

Uderzyła go nagła świadomość, że ostatecznie przychodzi na jej grób tylko on. Rodzina rozsiana daleko po świecie, pojawiła się jedynie na głównej uroczystości, a ci bliżej mieszkający pewnie pokażą się sporadycznie z okazji święta zmarłych. Ojciec umarł, gdy on był jeszcze małym chłopcem, pozostała matka, która po tragicznej śmierci córki wpadła w pracoholizm, prawie zapominając o jego istnieniu. Nie miał do niej żalu, a nawet jeśli, to przynajmniej starał się go skutecznie w sobie tłumić. Pielęgnowanie tego toksycznego uczucia niczego by nie zmieniło. Wiedział, że była to jej forma ucieczki przed bolesną rzeczywistością. Gdy inni popadają w odrętwienie, nie śpią, nie jedzą lub płaczą tygodniami, wpadają w depresję czy odbierają sobie życie, jego matka tak radziła sobie ze stratą. Podświadomie zajmowała myśli projektami, brała na siebie tak wiele, żeby nie myśleć o tej jątrzącej się w sercu ranie. W ten sposób wypierała cierpienie, które nachodzi człowieka, gdy pomyśli o tym, kogo już nie ma. Jednak czasami miał nieodparte wrażenie, iż próbowała zapomnieć i o nim. Tyle że w porównaniu z siostrą, on wciąż żył…

Czarna nagrobna płyta siostry, na której pięknie odcinały się niebieskie płatki niezapominajek, była natomiast jego miejscem ucieczki. Pomimo bólu, który wypełniał duszę, gdy tylko postawił stopę za bramą cmentarza, był tu prawie codziennie. W odróżnieniu od innych on chciał pamiętać, nie mógł dopuścić, by twarz siostry zatarła się w jego wspomnieniach. Wracając tu, utrzymywał ją przy życiu. Aura nekropolii uspokajała go i w jakiś dziwny sposób tłumiła poczucie samotności, zamiast je potęgować. Ciało pod ziemią było tylko skorupą, nagrobek – tylko miejscem, ale dla niego pozostały nicią poprzez tę fizyczność łączącą go z duszą siostry. Właśnie tak walczył z jej śmiercią – poprzez pielęgnowanie pamięci o jej osobie.

Była sobota. Szybkim krokiem przemierzył alejki, tak regularnie przez niego wydeptywane, że mógłby tu trafić z zamkniętymi oczami. Już nie dziwił go widok jej ulubionych świeżych kwiatów, które jakby niedbałym gestem zostały rzucone na płytę grobu. Pozbierał je i włożył razem ze swoimi do niewielkiego wazonika z wodą. Znów pomyślał o osobie, która je tu przynosi. Kwiaty niezależnie od pogody pojawiały się z samego rana, starał się więc przyjść odpowiednio wcześnie, by spotkać ich ofiarodawcę, ale za każdym razem już tu były. Czerwiec miał się ku końcowi, więc obawiał się, że kiedy pora kwitnienia niezapominajek się skończy, może już nie mieć okazji, by odkryć jego tożsamość. Postanowił, że w kolejny weekend przyjdzie zaraz po otwarciu cmentarza i będzie czekać.

Poranek był wyjątkowo chłodny jak na początek lata. Ubrany w lekki czarny płaszcz zapinany na ukos, w zielonej apaszce w maleńkie plamki tuszu otrzymanej w prezencie od zmarłej siostry, Chris stanął przed cmentarną bramą. Przywitał się ze zdziwionym na jego widok odźwiernym, jakby to nie była godzina ósma rano w sobotę, i ruszył alejką. Jak zwykle odniósł wrażenie, że świat się tu wycisza, tworząc wyjątkowy nastrój pełen szacunku i nostalgii. Mimo to z każdym krokiem czuł się cięższy, świadomość celu nie dodawała otuchy, ale po to tu przyszedł, by z tym walczyć, by nie upaść w swoim żalu. By pamiętać, ale też poradzić sobie z nowym życiem, życiem bez ukochanej rodziny. Oswajał swoje serce z jej nieobecnością, ale i nie pozwalał sobie o niej zapomnieć. Paranoja dwóch przeciwieństw. Dla innych byłoby to szaleństwo, masochistyczna zabawa, dla niego to rodzaj terapii, którą prowadzi z boleśnie zaciśniętymi zębami.

Stanął przed czarnym granitem i poczuł, jak znajomy żelazny pręt bólu wkręca mu się pod żebra. Lekko drżącymi dłońmi zapalił zapałkę i przyłożył ją do knota znicza. Syk płomienia i uderzający w nozdrza zapach przypomniał mu swąd tych wielu zniczy w dniu jej pogrzebu. Dławiący odór śmierci, mieszanina siarki, parafiny i dymu. Otrząsnął się z przykrych wspomnień. Akurat to powinien wymazać z głowy. Nie chodziło o to, aby przywoływać żal i smutek tego okrutnego dnia, lecz pamiętać jej ostatni uśmiech i słowa. Pragnął przekształcić powracające wspomnienia w przyjemne ciepło, a nie tylko ujmujący i skręcający w dołku ból. Wymagało to pomocy czasu i silnej woli. Chciał, by mu jej wystarczyło, bo nie było mu łatwo, a miał wrażenie, że będzie tylko trudniej…

Usiadł na niskiej drewnianej ławeczce, pocierając twarz. Był zmęczony, nie sypiał dobrze. Skupił się na ożywczej ciszy miejsca. Żadnego szumu samochodów, sygnałów telefonów komórkowych, gwaru rozmów. Zamyślony, w pierwszej chwili nie zwrócił uwagi na skrzypiący dźwięk tuż za jego plecami. Dopiero gdy ucichł, zdał sobie sprawę, że nie jest sam. Odwrócił się i zobaczył koła wózka inwalidzkiego oraz parę chudych nóg należących do najwyżej czternastoletniego chłopca. W szczupłych palcach ściskał bukiecik niezapominajek, a na szyi miał apaszkę takiego samego koloru, tyle że z czarnymi jaskółkami. Uśmiechnął się odruchowo. Siostra pozostawiała po sobie podobne wspomnienia.

Chłopak był zaskoczony tak jak on. Przez chwilę patrzyli na siebie w milczeniu. Przerwało je sztuczne chrząknięcie. Dopiero teraz spostrzegł dojrzałą kobietę stojącą za wózkiem. Zerwał się na równe nogi i przedstawił:

– Dzień dobry, nazywam się Chris Phoenix, jestem bratem Emily.

Kobieta nie odpowiedziała, tylko podała mu wyciągniętą z kieszonki płaszcza wizytówkę. Przeczytał: Kellisa Meyer. Rehabilitant.

– Pani Kellisa jest niemową – wyjaśnił chłopak, dając jej znak, aby zostawiła ich samych.

Chris odprowadził wzrokiem smukłą postać kobiety do końca ścieżki, po czym przeniósł uwagę na twarz nieznajomego. Łagodne rysy twarzy współgrały ze szczupłą szczęką. Ciemne jak węgle oczy otoczone gęstymi rzęsami wzbudzały dziwny niepokój. Było w nich coś nienaturalnego, jakaś głęboka przenikliwość spojrzenia i dojrzałość kogoś, kto wiele widział. Sprawiały wrażenie, że wdzierają się prosto w zakamarki duszy. To nie były oczy zwykłego chłopca…

Przeszył go zimny dreszcz. Poczuł się niemal obnażony, jakby nieproszony gość zaglądał do wnętrza jego głowy. Z trudem oderwał wzrok od tego hipnotycznego spojrzenia.

Chłopiec zdawał się na to czekać, wyciągnął do niego wiotką dłoń.

– Jestem Dante Amaranthine. Mówią do mnie Dan. Byłem przyjacielem twojej siostry – przedstawił się.

– Emily miała wielu przyjaciół, sporo mi opowiadała o każdym z nich, ale nie pamiętam, czy wspominała o tobie – wyznał szczerze, lekko ujmując kruche palce. – Dużo było tych opowieści.

– Nie wątpię. W sumie, gdyby nie przypadek, to pewnie nigdy byśmy się nie spotkali. W tej części miasta jestem tylko w soboty. Mieszkam na obrzeżach.

Chris speszył się.

– To nie przypadek – przyznał się, patrząc na czubki swoich butów. – Specjalnie tu dziś przyszedłem, chciałem zobaczyć, kto przynosi jej ukochane kwiaty.

Dante zachichotał, co spowodowało, że nieprzyjemne uczucie jego głębokiego spojrzenia odpłynęło. W końcu to tylko chudy chłopak na wózku inwalidzkim. Delikatny, ale ciepły uśmiech rozjaśnił jego oblicze.

– To miłe, dziękuję. – Dante zerknął na nagrobek zmarłej i jego uśmiech zgasł jak zapałka. – Zupełnie w jej stylu… Była wspaniałą osobą. To ogromna strata. – Chris, nie znajdując odpowiednich słów, tylko przytaknął. – Może to dziwne, ale jestem tu w soboty rano, bo wtedy ją poznałem. Dokładnie o 8.30 – ściszył głos, jakby zawstydzony swoim wyznaniem.

Chris, blado się uśmiechając, pokręcił przecząco głową na znak, że w słowach chłopca nie ma nic wstydliwego. Sposób, w jaki Dante oddawał cześć jego zmarłej siostrze, był wyjątkowy. Nieważne, ile się ma lat, śmierć przyspiesza dojrzewanie. Uświadamia. Nie znał Dantego, ale czuł pod skórą, że pomimo młodego wieku ma za sobą spory bagaż doświadczeń.

– Nie widzę w tym nic dziwnego – zapewnił Chris. – Gdzie się poznaliście?

– Na letnim obozie dla niepełnosprawnych ruchowo.

Chris przypomniał sobie, że siostra jeździła na nie w ramach wolontariatu. Chciała zostać rehabilitantką i pomagać ludziom wracać do zdrowia. To jest wspaniałe uczucie, braciszku – mawiała często. – Uczestniczyć w pomocy tak ważnej, jak przywracanie sprawności ciała. W wolnej chwili siedziała z nosem w książkach o tej tematyce, a on nie mógł się nadziwić, jak można się tego wszystkiego nauczyć. Skomplikowane masaże, światłolecznictwo, hydroterapia i inne trudne techniki składały się na ten zawód. Wystarczyło jedno niedopatrzenie czy brak precyzji, a zamiast pomocy można było pogłębić czyjeś kalectwo. Jedynie powołanie skłonić by mogło do pochłaniania takiej wiedzy. Emily ewidentnie je miała. Gdy wracała z wielogodzinnych praktyk, pomimo zmęczenia potrafiła pełna entuzjazmu opowiadać o postępach w leczeniu. Po prostu nie mogła się doczekać kolejnej sesji, aby osiągnąć jeszcze więcej.

Bo wiesz, Chris – powiedziała kiedyś. – Gdy ona zrobiła te dwa samodzielne kroki, to przewróciła się nie z powodu niedomagania, ale z radości. Leżała na ziemi śmiejąc się i płacząc, taka była szczęśliwa! Dlatego chcę, aby zrobiła tych kroków więcej.

Z jej pięknych planów została kupka prochu, którą się stała z powodu pijanego kierowcy.

Gardło ścisnęły mu dobrze znane emocje. Poczuł na sobie przenikliwe ciemne źrenice. Widocznie jego twarz wyrażała więcej niż słowa, gdyż Dante wyglądał na przesiąkniętego głębokim współczuciem i, co boleśniejsze – zrozumieniem. Wyciągnął swoją drobną dłoń i delikatnie uścisnął jego. Ten maleńki i prosty gest wyrażał tak wiele, iż Chris z trudem hamował łzy. Matka nigdy nie pytała go, jak radzi sobie ze śmiercią Emily, nie dodawała otuchy, nie wspierała… Po prostu zapomniała o problemie, pochłonięta sobą. Chris pojął ogrom samotności w swojej żałobie.

– Ja… muszę już iść – spokojnie uwolnił dłoń, dyskretnie ocierając kąciki oczu. – Dziękuję, że… przynosisz jej kwiaty – głos mu się łamał. – To wiele dla mnie… dla niej… znaczy.

Dante milczał, gdy odchodził, a Chris był mu za to dozgonnie wdzięczny.

Dwa dni później przy bramie cmentarza czekała na niego pani Kellisa. Ubrana w garsonkę koloru popiołu, wręczyła mu list, po czym odeszła. Na kopercie czarnym tuszem napisane było jego imię. Zastanawiał się, ile też mogła na niego czekać. Na grób Emily nie przychodził o konkretnej godzinie. Skierował się tam gdzie zwykle, zapalił nowy znicz, usiadł i otworzył kopertę.

Cześć Chris

Wiem, że się właściwie nie znamy, a jedyne, co nas łączy, to droga Emily i takie same apaszki, ale chciałbym zaprosić Cię do siebie na weekend. Jest miejsce, które pragnę Ci pokazać. Uwielbiała je Twoja siostra i gdy tam bywaliśmy, często mówiła: „Chris pokochałby ten widok i zapewne zaraz by go narysował”.

Tuż przed swoją śmiercią zamierzała Cię tam zabrać, ale jak sam wiesz, coś stanęło jej na przeszkodzie. Chciałbym spełnić jej życzenie, oczywiście jeżeli Ty też będziesz tego chciał.

W każdym razie zapraszam Cię serdecznie. Poniżej podaję swój adres i numer telefonu.

Dante

Złożył list i spojrzał na zdjęcie siostry umieszczone na nagrobku. Uśmiechała się na nim promiennie.

– Czyli jesteś za tym, abym jechał? – zapytał retorycznie.

Aparat ujął tę chwilę. Jej zielone oczy błysnęły wesoło, a głowę miała lekko przechyloną w bok. Uroczy odruch, gdy tylko zorientowała się, że ktoś robi jej zdjęcie. Faliste brązowe włosy poruszone delikatnym podmuchem wiatru muskały jej policzek. I ten cudowny szczery uśmiech otwierający ludziom serca, towarzyszący jej przez całe życie, a raczej jego marną część… Miała 22 lata, gdy zamknęła oczy na zawsze.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: