Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Ocal mnie - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
7 lutego 2012
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Ocal mnie - ebook

Opowieść o ludzkich wyborach i niebezpieczeństwach, jakie niesie ze sobą matczyna miłość.

Nikt nie mógł przewidzieć, co wydarzy się tego dnia, kiedy Rose zgłosiła się do pomocy w szkolnej stołówce, by dyskretnie poobserwować swoją córkę. Urocza, choć nieśmiała trzecioklasistka Melly urodziła się ze znamieniem na twarzy, stanowiącym powód docinków innych dzieci. Od jakiegoś czasu stała się obiektem złośliwych ataków nowej koleżanki, co stawia Rose przed tragicznym wyborem, którego co dnia muszą dokonywać miliony rodziców na całym świecie: czy należy reagować, jeśli nasze dziecko potrzebuje pomocy, czy też lepiej nie interweniować, bo tylko pogorszy się w ten sposób sytuację?

Czy jesteś dobrą matką, jeśli ratujesz swoje dziecko od śmierci? A jeśli będzie to oznaczać konieczność poświęcenia życia innego dziecka? W powieści „Ocal mnie” Lisa Scottoline stawia czytelników przed takim właśnie moralnym dylematem, snując poruszającą, zapierającą dech w piersiach opowieść. Nie sposób oderwać się od tej lektury.

Jodi Picoult

Niezwykła opowieść o sile matczynej miłości. Przejmująca, skłaniająca do refleksji historia, od której nie sposób się oderwać!

Emily Giffin

Lisa Scottoline – autorka licznych bestsellerów z listy „New York Timesa”. Jej książki zostały do tej pory wydane w 32 krajach w nakładzie 30 milionów egzemplarzy.

Kategoria: Proza
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7839-965-0
Rozmiar pliku: 877 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ 1

Rose McKenna stała pod ścianą tętniącej gwarem stołówki. Zgłosiła się do dyżurowania podczas lunchu, co sprowadzało się właściwie do pełnienia funkcji strażnika w makijażu. Dwieście dzieci rozmawiało, grało w łapki albo zbierało się do wyjścia na przerwę, jako że pora lunchu właśnie dobiegała końca. Rose starała się mieć oko na swoją córkę, Melly, która siedziała przy jednym stole z najzłośliwszą uczennicą trzeciej klasy. Gdyby pojawiły się jakieś problemy, Rose była gotowa w jednej sekundzie przeistoczyć się w prawdziwą lwicę, tyle że w chodakach.

Melly siedziała samotnie na skraju stołu, zajęta układaniem koślawej tęczy z kawałków owoców. Głowę miała spuszczoną, falujące ciemnoblond włosy opadały na twarz, przesłaniając duże okrągłe znamię w kolorze portwajnu na policzku, które przywodziło na myśl plamę nieumiejętnie nałożonego różu. W medycynie tę gęstą plątaninę naczyń krwionośnych pod skórą określano mianem nevus flammeus, dla Melly jednak był to przede wszystkim środek jej własnej prywatnej tarczy strzelniczej, coś, co już od czasów przedszkolnych czyniło ją obiektem ataków małych prześladowców i zmuszało do stosowania rozmaitych wybiegów zmierzających do ukrycia znamienia, takich jak pochylanie głowy, opieranie policzka na dłoni albo leżenie podczas drzemki na lewym boku tak nieruchomo, jakby było się jedynie konturem obrysowanym kredą na miejscu zbrodni. Żadna z tych sztuczek nie okazała się jednak stuprocentowo skuteczna.

Największa dręczycielka Melly nazywała się Amanda Gigot i siedziała właśnie teraz na drugim krańcu stołu, pokazując swojego iPoda przyjaciółkom. Ta najładniejsza dziewczynka w klasie, miała nieodzowne proste blond włosy, jasnoniebieskie oczy oraz idealny uśmiech, ubrana była niczym nastolatka w bezrękawnik z białej dzianiny, różową falbaniastą spódniczkę i złote sandałki z Candie's. Z pewnością nie wyglądała jak wcielenie szkolnego prześladowcy, ale przecież wilki potrafią przywdziewać owcze skóry czy też ciuchy z Juicy Couture. Amanda była na tyle bystra i bezpośrednia, że zawsze umiała znaleźć słaby punkt ofiary, co zapewniło jej zrodzoną ze strachu popularność, typową dla podstawówek i faszystowskich dyktatur.

Był początek października, a Amanda już przezywała Melly Ciapkiem albo Łatkiem, szczekając za każdym razem, kiedy dziewczynka wchodziła do klasy, Rose zaś nie pozostawało nic innego, tylko się modlić, by sytuacja nie uległa pogorszeniu. Przeprowadziły się tutaj w trakcie wakacji właśnie z powodu docinków, które w starej szkole córki stały się tak dokuczliwe, że Melly coraz częściej cierpiała na bóle brzucha i brak apetytu. Miała też kłopoty ze snem, toteż rano wstawała niewyspana i wymyślała rozmaite powody, byle tylko nie iść do szkoły. Testy wskazywały, że jest uzdolniona, jednak z powodu ciągłych nieobecności oceny miała naprawdę mizerne. Rose wiązała spore nadzieje ze szkołą podstawową w Reesburghu, cieszącą się doskonałą opinią i działającą według nowatorskiego programu mającego zwalczać przemoc wśród uczniów.

Nie można by też sobie wymarzyć piękniejszego miejsca. Budynek był nowy, oddano go bowiem do użytku w sierpniu, stołówka zaś stanowiła prawdziwe dzieło sztuki, z nowoczesnymi świetlikami, lśniącymi stolikami wyposażonymi w niebieskie plastikowe krzesełka i wesołymi ścianami wyłożonymi biało-niebieskimi kafelkami. Ściany ozdobiono już motywami związanymi z Halloween: tekturowymi dyniami, pająkami z papier mâché i czarnymi kotami o ogonach wyprostowanych niczym wielkie wykrzykniki. Pokryty sztuczną pajęczyną zegar wskazywał godzinę 11:20, toteż większość dzieci wyrzucała już opakowania po jedzeniu do plastikowych koszy na śmieci, a potem wychodziła na boisko drzwiami po lewej stronie.

Rose z niepokojem popatrzyła na stół, przy którym siedziała córka. Amanda i jej przyjaciółki, Emily i Danielle, właśnie kończyły kanapki, ale lunch Melly nadal spoczywał nietknięty we fioletowym pudełku śniadaniowym z Harrym Potterem. Nauczycielka prowadząca zajęcia dla szczególnie uzdolnionych dzieci, Kristen Canton, napisała do Rose e-mail z informacją o tym, że Melly czasami nie je lunchu i spędza przeznaczony na posiłek czas w łazience dla osób niepełnosprawnych, toteż Rose zgłosiła się na ochotnika do opieki nad dziećmi w czasie przerwy, żeby przekonać się na własne oczy, jak wygląda sytuacja. Nie mogła zignorować informacji, nie chciała też jednak reagować nazbyt histerycznie, znalazłszy się w trudnym położeniu, które było jej tak dobrze znane.

– O nie, rozlało mi się! – krzyknęła jakaś mała dziewczynka, kiedy zawartość przewróconego kartonika z mlekiem rozbryzgała się na podłodze.

– Nic się nie stało, kochanie. – Rose podeszła do niej i zabrała się do wycierania rozlanego mleka papierową serwetką. – Odłóż tacę, a potem możesz wyjść na dwór.

Kiedy wyrzucała nasiąkniętą serwetkę do kosza, usłyszała za plecami jakieś poruszenie, odwróciła się więc czym prędzej. Jej oczom ukazał się porażający widok. Amanda właśnie nakładała sobie palcami na policzek galaretkę winogronową tak, by przypominało to znamię Melly. Siedzące przy stole dziewczynki chichotały, wychodzące ze stołówki dzieci też ze śmiechem pokazywały sobie całą scenę palcami, a sama Melly biegła już z rozwianymi włosami w stronę położonego po prawej wyjścia prowadzącego do łazienki dla niepełnosprawnych.

– Melly, zaczekaj! – zawołała Rose, kiedy jednak córka minęła ją, nie zwracając na nią uwagi, podeszła do stolika. – Amando, co ty wyprawiasz? To nie było zbyt miłe.

Amanda spuściła głowę, żeby ukryć uśmiech, jednak Emily i Danielle natychmiast zamilkły i mocno poczerwieniały.

– Ja nic nie zrobiłam – powiedziała Emily, wydymając dolną wargę.

Siedząca obok niej Danielle pokręciła głową, potrząsając długim, ciemnym warkoczem, po czym również pospieszyła z zapewnieniem:

– Ja też nie.

Pozostałe dziewczynki natychmiast się rozpierzchły, reszta dzieci zaś czym prędzej pospieszyła na przerwę.

– Śmiałyście się – zauważyła z przykrością Rose, po czym wskazała na plakat przygotowany w związku z programem dotyczącym zwalczania przemocy wśród dzieci, którego połyskujące litery układały się w słowa: TROSKA, WSPÓŁCZUCIE, WSPÓLNOTA. – Dokuczanie innym z pewnością nie stanowi przejawu troski czy współczucia, a poza tym…

– Co się tu dzieje? – Usłyszała w tym momencie, a kiedy podniosła głowę, zobaczyła drugą z mam, która także pomagała dzisiaj przy lunchu. Kobieta była ubrana w dżinsową sukienkę i sandałki, a rozświetlone pasemkami włosy miała krótko przycięte. – Przepraszam, ale dziewczynki powinny wyjść już na przerwę.

– Widziała pani, co tu zaszło?

– Nie, niczego nie zauważyłam.

– No cóż, Amanda dokuczała koleżance, a…

W tym momencie przerwała jej sama winowajczyni.

– Dzień dobry, pani Douglas.

– Dzień dobry, Amando. – Kobieta zwróciła się w stronę Rose. – Wszyscy uczniowie muszą wyjść, żeby kuchnia mogła się przygotować do drugiej tury. Widzi pani? – Przy tych słowach wskazała za siebie, na ostatnich maruderów właśnie opuszczających stołówkę. – Najwyższa pora.

– Rozumiem, ale Amanda dokuczała mojej córce, Melly, więc chciałam z nią o tym porozmawiać.

– Pani jest tu nowa, co? Nazywam się Terry Douglas. Pomagała pani wcześniej przy lunchu?

– Nie.

– A więc nie zna pani zasad. Dyscyplinowanie uczniów nie należy do zadań rodziców opiekujących się dziećmi podczas przerw.

– Ależ ja wcale nie próbowałam ich dyscyplinować. Po prostu z nimi rozmawiałam.

– Nieważne, tak czy inaczej nie wychodziło to pani za dobrze. – Terry skinęła głową w kierunku Emily, której właśnie w tym momencie po policzku potoczyła się łza.

– Och, mój Boże, przepraszam. – Rose nie sądziła, by wykazała się nadmierną surowością, jednak była już tak zmęczona, że może rzeczywiście zareagowała zbyt gwałtownie. Do późna w nocy siedziała z małym Johnem, który po raz kolejny cierpiał na zapalenie ucha, a rano ogarnęły ją dodatkowo wyrzuty sumienia, że zostawia dziecko z opiekunką, żeby pomagać w szkole podczas lunchu. Synek miał dopiero dziesięć miesięcy, więc Rose uczyła się dopiero, jak być matką dwójki dzieci. Przez większość czasu czuła się rozdarta, że poświęca uwagę jednemu z dzieci kosztem tego drugiego, zupełnie jakby znalazła się między młotem a kowadłem. – Terry, przecież szkoła stosuje zasadę zero tolerancji dla przemocy, więc dzieci muszą się tego nauczyć. Wszystkie dzieci, zarówno te, które dokuczają innym, jak i te, które są po prostu ich sprzymierzeńcami, które się śmieją i uważają taką rozrywkę za wyjątkowo zabawną.

– Jednak kiedy chodzi o kwestie wychowawcze, rodzic musi jedynie poinformować o wszystkim nauczyciela. Pani Snyder jest na boisku. Dziewczynki powinny wyjść na przerwę, więc należałoby przekazać sprawę nauczycielce.

– Mogę przynajmniej dokończyć to, co zaczęłam im tłumaczyć? To z pewnością wystarczy. – Ze względu na córkę Rose nie chciała robić afery. Koleżanki szybko mogłyby ją zacząć nazywać skarżypytą.

– W takim razie pójdę po nią sama. – Terry odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę drzwi, a w stołówce zapanowała cisza przerywana jedynie dobiegającym z kuchni trzaskiem tac i brzękiem sztućców.

Rose odwróciła się w stronę stolika.

– Amando, musisz zrozumieć, że dokuczanie to także przemoc. Słowa mogą ranić równie mocno jak uderzenie.

– Nie wolno pani na mnie krzyczeć! Pani Douglas tak powiedziała!

Zdumiona Rose zamrugała oczami. Do licha, nie pozwoli się zastraszyć komuś, kto nosi opaskę Hanny Montany.

– Wcale na ciebie nie krzyczę – powiedziała spokojnie.

– Idę na przerwę! – Amanda poderwała się na równe nogi tak gwałtownie, że przestraszyła Emily i Danielle.

W tym momencie z kuchni doleciał je odgłos wybuchu, a w prowadzących do niej drzwiach błysnęło oślepiające światło. Rose odwróciła się w stronę tego ogłuszającego huku. W tym momencie kuchenna ściana rozleciała się, rozsypując wokół resztki kafelków, drewna i płyt kartonowo-gipsowych.

Fala uderzeniowa zbiła Rose z nóg, a do stołówki wdarła się kula ognia.

Potem zaś wszystko pochłonęła ciemność. I cisza.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: