Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Odkrywanie Ameryki - ebook

Data wydania:
1 stycznia 2015
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
33,00
Najniższa cena z 30 dni: 18,90 zł

Odkrywanie Ameryki - ebook

Wbrew rozpowszechnionej opinii odkrycie Ameryki nie było jednorazowym wyczynem, przypisywanym, w dodatku niesłusznie jednej osobie - Krzysztofowi Kolumbowi. Był to długi proces historyczny, zapoczątkowany około 40 tys. lat temu, kiedy to pierwszy człowiek postawił stopę na kontynencie amerykańskim.
W książce przedstawiono długą listę mitycznych i historycznych pretendentów do tytułu odkrywcy Ameryki. Zamyka ją Krzysztof Kolumb, po którym nikt więcej nie sięgnął po ten laur. Odkrywaniu Ameryki towarzyszyły zarówno bohaterskie przygody, jak też dramatyczne i tragiczne wydarzenia, opisane barwnie w niniejszej publikacji z zachowaniem naukowej rzetelności. Ostatnie odkrycie Ameryki przez Krzysztofa Kolumba stało się zwrotnym wydarzeniem w dziejach ludzkości. Burzliwe i kontrowersyjne obchody 500-lecia tego wydarzenia w 1992 roku przyniosły głębokie przewartościowanie jego historycznego znaczenia. Przed nami 1000-lecie odkrycia Ameryki przez Wikingów. Dyskusje i spory toczone wokół tych wydarzeń świadczą o tym, że proces odkrywania Ameryki trwa nadal, choć w nowym wymiarze, dostosowanym do epoki globalizacji świata XXI wieku.

Kategoria: Historia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8002-343-7
Rozmiar pliku: 4,8 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP

Motto:

Coś ty, Kolumbie, zrobił Europie,

że ci trzy groby

we trzech miejscach kopie,

okuwszy pierwej?

Cyprian Kamil Norwid

Nie przebrzmiały jeszcze głośne echa hucznych, lecz kontrowersyjnych obchodów, jakie odbywały się w 1992 roku na świecie z okazji pięćsetlecia odkrycia Ameryki przez Kolumba, kiedy po obu stronach Oceanu Atlantyckiego rozpoczęto przygotowania do nadchodzącego milenium odkrycia Ameryki przez wikingów. Tak jak to bywało już wcześniej z okazji okrągłych rocznic wypraw Kolumba, znów odżyło pytanie: KTO ODKRYŁ AMERYKĘ?

Trwające od dawna poszukiwania odpowiedzi na to pytanie zaprzątają raz po raz nie tylko uwagę ludzi nauki, ale wywołują także gwałtowne emocje wśród polityków, ekonomistów i socjologów, a nawet przeciętnych obywateli niektórych krajów. Ogromna większość zapytanych do niedawna odpowiadała bez wahania: Krzysztof Kolumb! Tak bowiem przez ponad cztery stulecia uczono w szkołach, tak informowały podręczniki historii oraz poważne dzieła naukowe i encyklopedie.¹ Ale mimo iż prawda historyczna jest inna, jej świadomość z trudem toruje sobie drogę do tych informatorów i autorów, którzy swoimi publikacjami sieją zamęt w umysłach. Z niespotykaną ostrością ujawnił to burzliwy przebieg obchodów Roku Kolumba, zorganizowanych na świecie w 1992 roku. Trudno się temu dziwić, skoro uczeni wypowiedzieli się wprawdzie jednoznacznie, że Kolumb na pewno nie był pierwszym, który dotarł do wybrzeży Ameryki, ale nie potrafili równie jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, kto w takim razie był jej odkrywcą? Ta niepewność uczonych spowodowała otwarcie przysłowiowej puszki Pandory, wypełnionej po brzegi nazwiskami kilkudziesięciu – mniej lub bardziej wiarygodnych – pretendentów do tego zaszczytnego tytułu. Za niektórymi z nich opowiedziały się nie tylko autorytety naukowe – uczeni wiodący między sobą na ten temat spory – ale również krzykliwi politycy usiłujący zbić na tym własny kapitał. Wciągnięte w te rozgrywki zostały całe społeczeństwa, narody i państwa. Uznano bowiem, że dzieło odkrycia Ameryki przynosi wielki zaszczyt zarówno osobie odkrywcy, jak i narodowi, który go wydał. Nic zatem dziwnego, że tyle nacji ma ambicje posiadania własnego odkrywcy Nowego Świata, nie wyłączając Polaków, którzy mają swojego Jana z Kolna. Niestety, te ambicje nie ułatwiają znalezienia prawdy i niejeden raz zaciążyły nad obiektywizmem dociekań naukowych, a nawet doprowadziły do ewidentnych fałszerstw.

W tych warunkach współczesnym badaczom przedkolumbijskich kontaktów między Starym i Nowym Światem niełatwo jest oddzielić ziarno naukowej prawdy od plew oferowanych przez poczciwych fantastów bądź nieuczciwych szarlatanów. Prezentacja w niniejszej książce jednych i drugich poglądów wynika nie tylko z potrzeby pełnego ukazania mozołu uczonych w ustalaniu prawdy o historii przedkolumbijskich podróży do Ameryki, ale również z konieczności wszechstronnego przedstawienia towarzyszących temu czynników politycznych, społecznych, psychologicznych i prawnych, które w interdyscyplinarnym ujęciu tematu pracy zasługują na równorzędne potraktowanie. Takie właśnie podejście prezentuje wiele pozycji w naukowej literaturze przedmiotu, liczącej obecnie setki opracowań książkowych i tysiące artykułów w dziesiątkach języków, w tym również w języku polskim. Przedstawienie w niniejszym wstępie tych różnorodnych ujęć zagadnienia będącego tematem tej książki ma na celu ukazanie politycznego, społecznego, etycznego, psychologicznego i prawnego tła oraz odtworzenie atmosfery, w jakiej przebiegają badania naukowe, a także ukazanie emocji towarzyszących poszukiwaniom odpowiedzi na pytanie: kto i kiedy odkrył Amerykę?

Za wysuwanymi hipotezami, jak również przeciwko nim, opowiadają się uznane autorytety naukowe. Spory badaczy koncentrują się głównie wokół wiarygodności źródeł historycznych oraz naukowej wartości dowodów. W ich weryfikację zaangażowani są obecnie przedstawiciele nie tylko tradycyjnych nauk historycznych i archeologii, w tym archeoastronomii, ale również antropologii i etnografii, paleontologii i biologii, specjaliści od DNA, epigrafowie i paleografowie odczytujący stare inskrypcje, geografowie i kartografowie, językoznawcy i specjaliści od międzykontynentalnych interdyscyplinarnych studiów porównawczych, wreszcie fizycy i chemicy, lekarze i prawnicy oraz przedstawiciele wielu innych dyscyplin naukowych, tylko pozornie odległych od nowoczesnych nauk historycznych. To dzięki ich współdziałaniu zdołano wykryć niejedno fałszerstwo i oszustwo, obalić wątpliwe dowody naukowe i zbliżyć się do prawdy. Ponieważ świadome fałszerstwa obciążają niekiedy bezpośrednio uczonych lub są dokonywane z ich udziałem bądź też przyzwoleniem, sprawa ustalenia pierwszeństwa w odkryciu Ameryki ma niestety również wymiar etyczno-moralny i prawny.

„Odkrywacze” Ameryki – podróŻnicy, uczeni, politycy i szarlatani

Rozstrzygnięcie kwestii daty odkrycia Nowego Świata i nazwiska bohatera tego wydarzenia pasjonuje obecnie międzynarodową społeczność uczonych. Wśród amerykańskich historyków, którzy do niedawna koncentrowali się głównie na zgłębianiu ponad dwustuletnich dziejów Stanów Zjednoczonych, notuje się wzrost zainteresowania prehistorią ich kontynentu oraz związkami Starego i Nowego Świata przed wyprawą Kolumba. Podobny wzrost zainteresowania badaniami nad wczesnymi międzykontynentalnymi kontaktami z Ameryką odnotowuje się też w Europie, w Azji, Afryce, Australii i Oceanii. Niektóre wyniki badań i ujawnione przy okazji nazwiska kandydatów do tytułu odkrywcy Ameryki przedstawiono w niniejszej książce. Są wśród nich postacie historyczne – ich istnienie nie ulega wątpliwości, ale ich dokonania odkrywcze bywają kwestionowane. Są też inni, o których pamięć zachowała się tylko w mitach – w formie zniekształconej, zatartej upływem czasu, obrosłej legendą. Ich historyczność budzi zastrzeżenia, a wszelkie ślady giną często w pomroce dziejów. Trzeba też pamiętać, że historię zacierano niekiedy rozmyślnie: w imię kolonialnych interesów europejskich zdobywców, z religijnego obskurantyzmu czy zaślepienia inkwizycji. Nic przeto dziwnego, że wokół sprawy ustalenia daty odkrycia Ameryki i nazwiska odkrywcy nadal toczą się zawzięte spory naukowe, mocno przeniknięte podtekstami politycznymi, nacjonalistycznymi i ambicjonalnymi.

Zanim podejmiemy próbę ustalenia pierwszeństwa w dziele odkrycia Ameryki, wypada najpierw wyjaśnić znaczenie podstawowych terminów, przede wszystkim takich określeń, jak: „odkrycie”, „odkrywać” i „odkrywca”. Nie wchodząc w zawiłości lingwistyczne², odwołajmy się wprost do słownika języka polskiego, który „odkryciem” nazywa „uczynienie znanym czegoś dotąd nieznanego: epokowe odkrycie, odkrycia geograficzne, odkrycie nowej planety, odkrycie nowego prawa fizyki”. Według tegoż słownika, czasownik „odkrywać” oznacza: „czynić znanym to, co dotąd było nieznane: odkryć Amerykę , nowe zjawisko , nowe prawa”. Z kolei „odkrywcą” jest według tego samego słownika „człowiek, który dokonał odkrycia: odkrywca nowego lądu , wirusa”.

Jak widać, odkrycia geograficzne w ogóle, a odkrycie Ameryki w szczególności, odgrywają kluczową rolę w ustaleniu znaczenia odnośnych terminów językowych. Precyzyjne posługiwanie się tym słownictwem może więc sprawiać pewien kłopot. Zamiast jasnej i niedwuznacznej odpowiedzi na pytanie: kto odkrył Amerykę?, pojawią się nowe pytania. Jeśli uznamy odkrycie Ameryki za „uczynienie znanym czegoś dotąd nieznanego”, zaraz należy zapytać: nieznanego komu? – odkrywcy, jemu współczesnym czy wcześniejszym pokoleniom? Pytania te sprowadzają się do kwestii zasadniczej: co domniemanemu „odkrywcy” było wiadomo o „odkryciach” jego poprzedników? Czy zatem kolejne „odkrycia” Ameryki były dziełem przypadku czy świadomym działaniem „odkrywców”, przedsięwziętym na podstawie posiadanej wiedzy o dokonaniach poprzedników? I tu nasuwa się następne pytanie: jak głęboka była ta wiedza i na czym się opierała? Nie mnożąc kolejnych pytań ani nie próbując w tym miejscu rozstrzygać czy to wątpliwości lingwistycznych, czy to logicznych, spróbujmy skoncentrować się na ich skutkach naukowych, politycznych, społecznych i etycznych.

Choć niedawne obchody pięćsetlecia podróży Kolumba znów uaktualniły pytanie: kto odkrył Amerykę?, nie dostarczyły one żadnych nowych faktów, dzięki którym przybliżylibyśmy się do prawdy. Nie stały się też impulsem do podjęcia i intensyfikacji wszechstronnych badań naukowych w tym zakresie, a jedynie zaostrzyły spory oraz zaogniły konflikty polityczne i społeczne na tym tle. Stało się tak, ponieważ obchody pięćsetnej rocznicy amerykańskiej wyprawy Kolumba przebiegały w zupełnie innym świecie aniżeli podobne, lecz jakościowo odmienne, obchody rocznicowe zorganizowane sto lat wcześniej i zdominowane przez skandynawsko-łaciński spór o prymat wikingów i Kolumba w odkryciu Ameryki.

W 1893 roku Hiszpanie wysłali na Światową Wystawę Kolumbijską, zorganizowaną w Chicago, dokładne kopie trzech statków: „Niña”, „Pinta” i „Santa Maria”, pod żaglami których Krzysztof Kolumb przebył Atlantyk i dotarł do wybrzeży Ameryki. Gestem tym poczuli się dotknięci Norwegowie. Potomkowie wikingów uznali to za zamach na ich pierwszeństwo w kolonizowaniu Nowego Świata. Aby nie dać się zdystansować, szybko wysłali za Atlantyk wierną kopię łodzi normańskiej, takiej, na jakich wikingowie docierali do Ameryki pięćset lat przed Kolumbem.

Zrekonstruowane wczesnonormańskie łodzie dwukrotnie przepływały Atlantyk dla upamiętnienia odkrycia Ameryki przez wikingów. Dnia 30 kwietnia 1893 roku wypłynęła z Bergen w Norwegii i dotarła 27 maja tegoż roku do Nowej Fundlandii w Ameryce wierna replika łodzi goksztadzkiej, znalezionej w grobowcu norweskim z X wieku, tzw. karvo. Mimo napotkanych po drodze sztormów rozwinęła szybkość 11 węzłów. Drugiego przepłynięcia Atlantyku dokonali Skandynawowie w 1932 roku, podążając jednym z morskich szlaków Kolumba w niewielkiej łodzi typu knor.

Jakby na ironię, amerykański Uniwersytet Yale w New Haven wybrał termin Columbus Day 1965³ na zadanie kolejnego dotkliwego ciosu obrońcom tezy o odkryciu Ameryki przez Kolumba, publikując tego właśnie dnia mapę świata, wykonaną rzekomo pół wieku przed podróżą wielkiego genueńczyka do Nowego Świata: widniały na niej wyraźnie zaznaczone północno-zachodnie wybrzeża Ameryki i Grenlandia. Z legendy mapy wynikało, że ziemie te odkryli wikingowie około pięciuset lat przed Kolumbem. Choć jego pierwszeństwo jako odkrywcy Ameryki było już wcześniej kwestionowane, wspomniana publikacja odegrała rolę przysłowiowego kija w mrowisku, na nowo rozpalając zadawnione spory i antagonizmy. W amerykańskiej prasie, radiu i telewizji rozgorzała dyskusja między zwolennikami wikingów a zwolennikami Kolumba; każdy bowiem pragnął widzieć swego bohatera w aureoli odkrywcy Nowego Świata. I choć po paru latach mapa Uniwersytetu Yale okazała się skandalicznym fałszerstwem naukowym, nie zakończyło to trwającego i zaostrzającego się sporu wokół pierwszeństwa w odkryciu Ameryki.

Warto przy tym dodać, że ta trwająca po dziś dzień dyskusja toczy się w specyficznej atmosferze spowodowanej stosunkami panującymi między poszczególnymi grupami narodowościowymi w Stanach Zjednoczonych; przyznanie przodkom danej grupy miana odkrywców kontynentu amerykańskiego rzutuje w jakimś stopniu na pozycję tej grupy w amerykańskiej społeczności. Nie trzeba się więc dziwić wysokiej temperaturze i gwałtowności wypowiedzi na ten temat przedstawicieli różnych grup narodowościowych w USA.

Szczególnie ostro na oświadczenie specjalistów z Uniwersytetu Yale zareagowali Amerykanie włoskiego pochodzenia. John Napoleon la Corte, prezes włoskiego towarzystwa historycznego w Ameryce, oświadczył, że w sposób nieodpowiedzialny usiłuje się zmieniać historię. Jednocześnie zapowiedział odwołanie się w tej sprawie do naukowców włoskich z uniwersytetów w Rzymie, Wenecji, Genui i Florencji.

Na marginesie owej polemiki zabrał głos socjolog włoski z Uniwersytetu we Florencji, dr Mario Gattoni Celli, który odkrycie Ameryki przypisuje… starożytnym Etruskom. Dowodzi on mianowicie, jakoby już w XII wieku p.n.e. jakaś grupa ludności etruskiej emigrowała z Italii do Gujany. Wskazuje też na uderzające podobieństwo, a nawet identyczność symboli i praktyk religijnych Etrusków i tubylczej ludności indiańskiej w tym samym okresie.

W toku rozwijającego się sporu la Corte oświadczył, iż rewelacje z New Haven mogą jeszcze zostać obalone po dokładniejszym przestudiowaniu map przechowywanych w bibliotece watykańskiej. Jednocześnie wypowiedział się za zwołaniem międzynarodowej konferencji naukowej, która miałaby rozstrzygnąć ostatecznie, kto właściwie odkrył Amerykę.

Za Kolumbem, który urodził się we Włoszech, młodość spędził w Portugalii, a życie zakończył w Hiszpanii, ujął się cały świat łaciński. Prasa madrycka gwałtownie zaatakowała obóz nordycki, twierdząc, że gdyby nie Kolumb, to nie byłoby w ogóle europejskiej kultury w Ameryce, a więc również Uniwersytetu Yale. Ambasadorowie państw Ameryki Łacińskiej solidarnie, jak nigdy przedtem, i niemal demonstracyjnie wzięli udział w uroczystościach Dnia Kolumba, które w 1965 roku odbyły się na jednej z plaż wyspy San Domingo, w pobliżu miejsca lądowania wyprawy Kolumba w 1492 roku.

Sprawa pierwszeństwa w odkryciu Ameryki odbiła się głośnym echem nawet w Izbie Reprezentantów Kongresu Stanów Zjednoczonych, gdzie wielu deputowanych stanęło w obronie Kolumba, kierując się wyrachowaniem politycznym (w większości stanów amerykańskich liczba wyborców pochodzenia włoskiego znacznie przewyższa liczbę wyborców pochodzenia skandynawskiego). Poddali oni krytyce postępowanie uczonych z Yale, zarzucając im wykorzystanie uroczystości Dnia Kolumba do wywołania niezdrowej sensacji. Richard McCarthy, deputowany demokratyczny z Nowego Jorku, oświadczył, że – być może – wikingowie byli pierwszymi odkrywcami Ameryki, ale jest niezaprzeczalnym faktem, iż dopiero podróż Kolumba pozwoliła na zbadanie Nowego Świata. Żadna mapa – dodał – nie może zaćmić jego chwały. Spór o pierwszeństwo w odkryciu Ameryki szybko przekroczył granice Stanów Zjednoczonych, przybierając coraz to bardziej nieoczekiwanie formy.

Już parę dni po rewelacyjnej publikacji Uniwersytetu Yale w witrynie nowojorskiego przedstawicielstwa skandynawskich linii lotniczych SAS wystawiono powiększoną fotokopię owej wspomnianej mapy, opatrzoną napisem: „Skandynawowie mają większe doświadczenie w podróżowaniu przez Atlantyk niż ktokolwiek inny”. Ta oryginalna reklama była odpowiedzią dla włoskiej linii lotniczej Alitalia, która dotąd na gruncie amerykańskim prezentowała się jako „linia lotnicza kraju, który dał światu Kolumba”.

Gdy na terenie Stanów Zjednoczonych spór o odkrycie Ameryki sięgnął zenitu, w stolicy Irlandii, Dublinie, opublikowano nowe materiały mające przypomnieć światu, że pięćset lat przed wikingami, a tysiąc lat przed Kolumbem, dotarł do wybrzeży amerykańskich św. Brendan, średniowieczny irlandzki mnich, oraz że Irlandczycy odkryli nie tylko Północną, ale również Południową Amerykę.

Odtąd krąg mniej lub bardziej poważnych pretendentów do zaszczytnego miana odkrywcy Nowego Świata zaczął się szybko powiększać. Do sporu włączyły się niektóre organizacje żydowskie w Ameryce, które od dawna już szerzyły tam pogląd, jakoby Krzysztof Kolumb był potomkiem hiszpańskich i portugalskich Żydów. Wkrótce zaś po opublikowaniu przez Uniwersytet Yale sensacyjnej mapy średniowiecznej Herbert Fineman, deputowany stanu Pensylwania do Kongresu, oświadczył, iż główny żeglarz zorganizowanej przez Leifa Ericssona amerykańskiej wyprawy wikingów nazywał się Eric Mandelbaum.

Włączając się do zataczającej coraz to szersze kręgi dyskusji, dr F. Rainey, dyrektor Muzeum Penna w Filadelfii, wyraził pogląd, że Japończycy odkryli Amerykę siedem tysięcy lat wcześniej aniżeli wikingowie.

I tak trwa licytacja prawdziwych i urojonych zasług domniemanych odkrywców. Spór o odkrycie Ameryki, który wzniecił płomień animozji narodowościowych i stał się narzędziem walki politycznej, a nawet konkurencji handlowej, zagłuszył swą hałaśliwością zawzięte, ale poważne dyskusje toczone od lat przez uczonych różnych krajów. Ich owocem jest bogata literatura przedmiotu. Zwłaszcza druga połowa XX wieku przyniosła wiele nowych i ciekawych dowodów potwierdzających niezbicie od dawna już znany uczonym, ale z uporem podważany fakt, iż członkowie wyprawy Krzysztofa Kolumba na pewno nie byli pierwszymi Europejczykami na ziemi amerykańskiej.

Różne były motywy i cele wędrówek ludzkich ku Nowemu Światu. Jednych zagnał tam przypadek, zdradliwe wiatry i prądy morskie, innych nieprzeparta ciekawość świata i żądza odkryć, jeszcze inni musieli ze swej ojczyzny uchodzić aż za ocean przed prześladowaniami lub podążali tam w celach misyjnych.

Dowodów na istnienie przed Kolumbem kontaktów między Nowym i Starym Światem jest bardzo niewiele i mają one różną wartość naukową. Niekiedy jest to przekaz ustny, legenda lub saga, innym razem jakaś adnotacja w starych kronikach, zapomniany obraz, rzeźba lub stara mapa. Czasem mamy do czynienia z przypuszczeniami naukowca, który jak odłamki rozbitego dzbana pozbierał skrzętnie najprzeróżniejsze fakty i zbudował z nich misterną hipotezę. Metoda naukowa zmierza jednak w badaniach do stopniowego eliminowania faktów wątpliwych i dowodów niesprawdzonych. W materiale dowodowym poczesne miejsce zajmują świadectwa archeologiczne. One to zwykle w sposób ostateczny przesądzają o prawdziwości lub błędności hipotez zbudowanych na innych przesłankach. Ostatnio materiały archeologiczne dostarczają coraz więcej dowodów na istnienie przedkolumbijskich kontaktów między Ameryką a resztą kontynentów naszej planety.

Nie przesądzając o dowodowej i naukowej wartości poszczególnych faktów, przedstawiono w niniejszej książce zarówno niewątpliwe wydarzenia historyczne i poważne opinie uczonych, jak też niesprawdzone legendy i sagi, a nawet oczywiste fałszerstwa naukowe lub mistyfikacje dokonane przez szarlatanów, odnotowując te ostatnie jako interesujące zjawiska społeczne, mające wpływ na kształtowanie się opinii i sądów na temat omawianego zagadnienia. Jest ono bowiem nie tylko interesujące, ale również skomplikowane i trudne do rozwiązania z punktu widzenia nauki, która w sprawach przedkolumbijskich podróży do Ameryki pozostawiła wiele niedomówień i białych kart. A w takiej sytuacji zawsze jest miejsce dla fantazji i pseudonaukowych spekulacji.

Przygotowywane w ciągu kilku lat z dużym rozmachem na całym świecie obchody pięćsetlecia amerykańskiej wyprawy Krzysztofa Kolumba rozczarowały wielu organizatorów, zaskakując ich zgoła odmiennymi od oczekiwanych skutkami. W odróżnieniu od obchodów czterystulecia podróży Kolumba, zorganizowanych przed wiekiem, te obchody objęły cały, ale jakże odmieniony świat – wyzwolony w tym czasie z plagi kolonializmu i głęboko przeniknięty ideami praw człowieka. Stąd nagromadzone wokół rocznicy kontrowersje nie ograniczyły się tylko do względnie spokojnego współzawodnictwa skandynawsko-łacińskiego o prymat w odkryciu Ameryki, lecz przybrały formę emocjonalnych i gwałtownych protestów, ujawniając przy tym wiele nabrzmiałych w ciągu stuleci urazów i pretensji.

Uroczystości Roku Kolumba 1992 zbojkotowała najpierw Brazylia, odkryta przez Europejczyków w 1500 roku i planująca konkurencyjne obchody z okazji pięćsetnej rocznicy tego wydarzenia, przypadającej w roku 2000. W jej ślady poszły niektóre państwa Ameryki Łacińskiej, zwłaszcza te, które ostentacyjnie odwołują się do swoich prakorzeni i tradycji, tępionych przez późniejszy kolonializm.⁴ Od tych sporów i konfliktów zdystansowała się Stolica Apostolska, włączając się do obchodów Roku Kolumba 1992 pod bardziej neutralnymi hasłami: „Pięćsetlecie ewangelizacji Ameryki” i „Spotkanie dwóch światów”. W końcu, długo i starannie przygotowywane obchody jubileuszowe niemal zupełnie oderwały się od pierwotnych założeń, tzn. uczczenia historycznych dokonań Krzysztofa Kolumba jako odkrywcy Ameryki, i przekształciły się w gwałtowny i bolesny spektakl rozliczeniowy, dotyczący całego pięćsetlecia, jakie nastąpiło po tym fakcie. W takiej atmosferze osłabła nieco gorliwość, z jaką rywalizowano o palmę pierwszeństwa w odkryciu Ameryki, a to z obawy, by na zwycięzcę nie spadła również część odium.

Na takim tle polityczno-społecznym zabrali głos naukowcy, starając się studzić emocje rzeczowymi argumentami, że skoro historii nie da się odwrócić, trzeba przynajmniej wnikliwiej i obiektywniej poznawać zachodzące w niej przemiany. Ronald Wright, kanadyjski autor książki zatytułowanej Stolen Continents (Skradzione kontynenty), w której przedstawił wszystkie krzywdy wyrządzone ludom tubylczym obu Ameryk od 1492 roku, stwierdził w niej, że trwająca pięćset lat fala podboju ustępuje, a kiedy całkowicie się cofnie, ludy tubylcze zachodniej półkuli powinny odzyskać pełne prawo do rozwijania własnych tradycji kulturowych i kontynuowania swojego sposobu życia.

W uznaniu tego faktu to nie zamierzchłe szczegóły procesu odkrywania Ameryki, ale współczesne losy czterdziestoipółmilionowej rzeszy ludów tubylczych tego kontynentu zdominowały w 1992 roku debatę na ten temat na forum Unii Europejskiej i ONZ, gdzie ogłoszono najpierw Międzynarodowy Rok (1993), a następnie Dekadę Ludów Tubylczych (1994–2004).

Nie powiodła się też w Stanach Zjednoczonych w roku 1992 próba przekształcenia radosnego Columbus Day w przedłużony Columbus Year (Rok Kolumba). Rocznica odkrycia Ameryki minęła w tym kraju bez większego zainteresowania, niepodkreślona ani uroczystymi obchodami, ani monumentalnymi publikacjami, przerywana jedynie od czasu do czasu burzliwymi demonstracjami i protestami, których kulminacja nastąpiła w dniu 12 października 1992 roku, a więc dokładnie w pięćset lat po wylądowaniu Kolumba na amerykańskim wybrzeżu.

W dniu tym przeszła przez cały kontynent, od Alaski po Ziemię Ognistą, fala gwałtownych demonstracji. Ich główną ofiarą padł niezasłużenie Kolumb, uznany na przekór prawdzie historycznej za głównego sprawcę nieszczęść, które przez pięć wieków spadały na ludy tubylcze Nowego Świata. W Meksyku manifestanci zawiesili na szyi Kolumba na posągu tablicę z napisem: „Pięćset lat masakry”, a głównym motywem demonstracji stało się hasło: „Pięćset lat przetrwania!”. Równie gwałtowne manifestacje przeszły ulicami stolic większości państw Ameryki Łacińskiej, gdzie wśród najmniej obraźliwych i cenzuralnych epitetów pod adresem odkrywcy Ameryki można było spotkać na przykład takie: „Kolumb wielki złodziej, morderca, rasista i ciemiężyciel ludów tubylczych oraz podżegacz do wielkiego kłamstwa!”.⁵

W ten sposób Krzysztof Kolumb raz jeszcze padł ofiarą historycznej niesprawiedliwości i oszczerczych oskarżeń, zapoczątkowanych już za jego życia, które zawiodły go nawet za kraty więzienia. Pseudobadacze różnych narodowości, nie mogąc odbrązowić ani zrzucić z piedestału postaci Kolumba, podjęli nieudolne i niekiedy śmieszne próby wykorzystania jego wielkości, „podłączając” się do rodowodu wielkiego odkrywcy. W bezpardonowej walce o palmę pierwszeństwa w odkryciu Ameryki najpierw usiłowali zakwestionować jego włoskie pochodzenie, a następnie podjęli próbę przypisania mu korzeni portugalskich, greckich, hiszpańskich (katalońskich i galicyjskich), a nawet ormiańskich i chińskich! Jeden z nacjonalistycznych „patriotów” ogłosił go nawet Skandynawem i nazwał „hiszpańsko-żydowsko-norweskim księciem”. Można uznać, że w tym szaleństwie jest metoda, nie mogąc bowiem odebrać Kolumbowi jego niewątpliwych zasług, próbuje się pozbawić go rodowodu. Przypisywanie mu za życia przez wrogów żydowskiego pochodzenia miało pogrążyć go w oczach jego protektorów. Był to bowiem okres prześladowań i wygnania Żydów z Hiszpanii.⁶

Protesty i manifestacje podczas Roku Kolumba 1992 wywołały serię spektakularnych przeprosin ze strony kół świeckich i kościelnych, czujących się spadkobiercami sprawców krzywd wyrządzonych w ciągu ostatnich pięciuset lat tubylczym ludom Ameryki.

W dniu 7 stycznia 1998 roku miała miejsce w Kanadzie znamienna ceremonia z udziałem przedstawicieli Indian i Eskimosów, podczas której Jane Stewart, minister do spraw Indian i rozwoju Północy, formalnie przeprosiła w imieniu rządu federalnego za sposób traktowania ludności tubylczej przez europejskich osadników od XV wieku. Przeprosiny te zostały równie formalnie przyjęte, choć niektórzy radykalni działacze organizacji tubylczych uznali zawarte w nich wyrażenie „głęboki żal” (ang. profound regret) za nieadekwatne do wyrządzonych krzywd i za niewystarczające.

Władze Stanów Zjednoczonych, bardziej powściągliwe w składaniu oficjalnych przeprosin, niejednokrotnie przyznawały się do wyrządzenia krzywd ludności tubylczej, deklarując jednocześnie chęć ich naprawy, dążenie do zrównania autochtonów w prawach obywatelskich oraz gotowość do zwalczania przejawów dyskryminacji. Z kolei w swojej polityce zagranicznej Stany Zjednoczone dążą do łagodzenia dysonansów na tle sprawy odkrycia Ameryki i przeciwdziałają negatywnym skutkom w stosunkach między bogatą Północą a ubogim Południem kontynentu, który do roku 2005 ma zostać przekształcony w jednolitą strefę wolnego handlu, obejmującą ponad osiemset milionów ludzi, w tym prawie 5 procent ludności tubylczej.

Również papież Jan Paweł II wyraził w imieniu Stolicy Apostolskiej słowa ubolewania i przeprosił za krzywdy wyrządzone w ubiegłych stuleciach przez Kościół rzymskokatolicki ludności tubylczej Ameryki.

W Polsce Rok Kolumba 1992 przypadł w początkowym okresie przełomowych przemian ustrojowych i głębokich reform gospodarczych. W związku z tym obchody rocznicowe przeszły w naszym kraju, w odróżnieniu od innych państw, prawie niezauważone. Odnotowano je formalnie i z umiarem w mediach i na lokalnych imprezach. Nie zainspirowały one uczonych do podjęcia szerszych badań i zaowocowały tylko nielicznymi okolicznościowymi publikacjami⁷ oraz lokalnymi sesjami naukowymi i popularnonaukowymi, podczas których rozpatrywano problem odkrycia Ameryki w różnych aspektach, zależnie od zainteresowań uczestników.⁸

Obchody Roku Kolumba 1992 były nie tylko burzliwe, ale też huczne i kosztowne. Szacuje się, że sama Hiszpania wydała na nie prawie miliard dolarów, a cały świat blisko dwa miliardy.

Szargany nie tylko przez cały 1992 rok, ale także za życia, Kolumb zmarł w biedzie i zapomnieniu 20 maja 1506 roku w Valladolid w Hiszpanii i tam pochowano go w krypcie klasztoru franciszkańskiego w zakonnym habicie, a nie w galowym mundurze admirała oceanu i wicekróla ziem odkrytych, o których to tytułach marzył przez całe życie. Po trzech latach jego zwłoki przeniesiono do klasztoru w Sewilli. Po dalszych dziesięciu latach wdowa po synu Kolumba, Diego, uzyskała zgodę królewską na przeniesienie prochów męża i teścia do katedry w Santo Domingo na wyspie Hispaniola na Haiti. Tam trumny spoczywały początkowo w krypcie podziemnej, a potem przeniesiono je do samej katedry i po uroczystym pochówku umieszczono z honorami po lewej stronie głównego ołtarza. W 1795 roku Hiszpanie zostali zmuszeni do przekazania Hispanioli Francuzom. Wtedy trumnę z prawej strony ołtarza, z domniemanymi szczątkami Kolumba, przewieziono do Hawany na Kubie i umieszczono w ścianie katedry, przy głównym ołtarzu. Sto lat później, w 1899 roku, po uzyskaniu przez Kubę niepodległości, przypuszczalne prochy Kolumba zostały przeniesione do katedry w Sewilli, gdzie zbudowano mu monumentalne mauzoleum. Hiszpanie podzielili się odzyskanymi szczątkami z Genuą, miastem urodzenia Kolumba. Genueńczycy umieścili prochy odkrywcy Ameryki w miejskim ratuszu. Niektórzy badacze uważają, że prochy Kolumba nie były nigdzie wysyłane z Hawany, a nawet – że nigdy nie opuściły Santo Domingo. W 1877 roku, podczas prac remontowych w katedrze Santo Domingo, natrafiono po lewej stronie ołtarza na dwie urny, które według napisów miały zawierać prochy Kolumba i jego wnuka Luisa. Nierozwiązana zagadka prawdziwego miejsca pochówku rzeczywistych szczątków Krzysztofa Kolumba pasjonuje odtąd wielu badaczy pełnego tajemnic życia odkrywcy Ameryki.

Pomimo niezliczonych kontrowersji towarzyszących obchodom Roku Kolumba 1992 byłoby błędem uznać je za kompletne fiasko. Nie spełniły one wprawdzie oczekiwań inicjatorów i organizatorów, ale przyczyniły się walnie do głębokiego przewartościowania wielu wcześniejszych wyobrażeń o dziele odkrycia Ameryki, jego brzemiennych dla świata skutkach oraz o postaciach rzeczywistych i domniemanych odkrywców Nowego Świata. Słowa jednego z nich, wikinga Thorwalda Ericssona, wypowiedziane na pięćset lat przed wyprawą Kolumba, można uznać niemal za prorocze. Wyciągając indiańską strzałę ze swej śmiertelnej rany, stwierdził on: „Widzę, że obrosłem tłuszczem w pasie. Odkryliśmy urodzajną krainę, ale niewiele przysporzy nam ona radości”. Dopiero w pięćset lat później ziemie te, odkryte ponownie przez Kolumba, stały się dla świata nie tylko źródłem radości, ale również ogromnego bogactwa. Za sprawą tego odkrycia dokonał się znaczny rozwój ludzkości. I choć rzucane w Roku Kolumba oszczerstwa osłabiły nieco siłę oddziaływania publikowanych z tej okazji hagiograficznych opracowań, to sam bohater wyszedł z tego obronną ręką. Obchody rocznicowe potwierdziły bowiem raz jeszcze, że prawdziwa wielkość Kolumba nie polega na tym, iż – jak mu to długo i niesłusznie przypisywano – był on pierwszym odkrywcą, ale na tym, iż był ostatnim uznanym odkrywcą Ameryki. Nikomu bowiem po nim nie udało się zawłaszczyć tego tytułu, mimo że odkryty przez niego ląd nie nosi jego imienia, lecz imię jego rodaka, Ameriga Vespucciego.⁹Wydawnictwo Akademickie DIALOG

specjalizuje się w publikacji książek dotyczących języków, zwyczajów, wierzeń, kultur, religii, dziejów i współczesności świata Orientu.

Naszymi autorami są znani orientaliści polscy i zagraniczni, wybitni znawcy tematyki Wschodu.

Wydajemy także przekłady bogatej i niezwykłej literatury pięknej krajów Orientu.

Redakcja: 00-112 Warszawa, ul. Bagno 3/219
tel. (0 22) 620 32 11, (0 22) 654 01 49
e-mail: [email protected]

Biuro handlowe: 00-112 Warszawa, ul. Bagno 3/218
tel./faks (0 22) 620 87 03
e-mail: [email protected]
www.wydawnictwodialog.pl

Serie Wydawnictwa Akademickiego DIALOG:

• Języki orientalne

• Języki Azji i Afryki

• Literatury orientalne

• Skarby Orientu

• Teatr Orientu

• Życie po japońsku

• Sztuka Orientu

• Dzieje Orientu

• Podróże – Kraje – Ludzie

• Mądrość Orientu

• Współczesna Afryka i Azja

• Vicus. Studia Agraria

• Orientalia Polona

• Literatura okresu transformacji

• Literatura frankofońska

• Być kobietą

• Temat dnia

• Życie codzienne w…

Prowadzimy sprzedaż wysyłkową
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: