Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Ostatni wywiad - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Ostatni wywiad - ebook

Prezydent Lech Kaczyński rozmawiał z Łukaszem Warzechą w marcu i kwietniu 2010 roku. Ich ostatnie spotkanie miało miejsce zaledwie trzy dni przed tragiczną śmiercią prezydenta w Smoleńsku. Wywiad się urywa, nie został dokończony, ale i tak jest najlepszym zapisem wizji politycznej Lecha Kaczyńskiego. Stał się też jego politycznym testamentem. Książkę przedmową opatrzył Jarosław Kaczyński.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-61808-85-5
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Przedmowa

Ta książka powstawała tuż przed odejściem Leszka. Dosłownie w ostatnich tygodniach, a wręcz dniach. To był okres szczególny. Obaj spędzaliśmy większość czasu w szpitalu przy chorej mamie. On jako prezydent w przeciwieństwie do mnie nie mógł zrezygnować ze swych obowiązków. Ja zawiesiłem wtedy kierowanie partią, a Leszek jakimś cudem zdołał jeszcze wówczas przygotować ten wywiad.

Choć rozmowa, która stanowi sedno niniejszej publikacji, nie została nigdy dokończona, to w sposób wyjątkowo pełny pokazuje to, o co Leszkowi w polityce chodziło, jakie były cele jego działania. Mój brat jest w tym wywiadzie szczery, mówi o wszystkim wprost.

Jakie to były cele? Zacznijmy od polityki międzynarodowej, bo w tej materii głowa państwa ma szczególne prerogatywy. Leszek ujął to w tym wywiadzie tak: „Chciałbym o Polsce usłyszeć to, co kiedyś usłyszałem o Turcji: to jest poważne państwo”. Leszek był na dobrej drodze, aby ten cel zrealizować. Wiele rzeczy mu się udało. Oczywiście, kluczowa dla niego była kwestia bezpieczeństwa. Stąd nacisk na stosunki ze Stanami Zjednoczonymi i plany budowania tarczy antyrakietowej. Prezydent chciał obecności armii amerykańskiej w Polsce, tak by zobowiązania NATO-wskie zostały wzmocnione dodatkowym układem z USA. Wiedział, że nierealne są marzenia o statusie drugiego Izraela czy Wielkiej Brytanii. Amerykanie nie mają tu takich interesów, jak w wymienionych krajach. Ale uważał, że obecność Amerykanów nad Wisłą jest realna.

Aby określić zadowalający status Polski, trzeba było rozstrzygnięć w trzech kwestiach. Po pierwsze – zbudować stosunki z Rosją tak, by ostatecznie odrzucić postrzeganie Polski jako części strefy postsowieckiej. Czyli takiej, w której nie można instalować NATO-wskich urządzeń, takiej, której Rosja nie traktuje jako pełnoprawnego członka Unii Europejskiej.

Drugą kwestią kluczową dla statusu Polski było odejście od koncepcji kraju klientystycznego wobec Niemiec. I temu służyły między innymi elementy polityki historycznej. Zarazem jednak nie można było stawiać tej sprawy zbyt mocno, choćby dlatego, że nadmierne zaognianie stosunków z Niemcami nie jest akceptowane przez Stany Zjednoczone. Leszek musiał więc prowadzić tę grę subtelnie. Ale czynił to z sukcesami, na przykład konstruując koalicję państw przeciwnych budowie Nord Streamu.

Trzeci element budujący status Polski to nasza sytuacja w Unii Europejskiej. Stąd twarda rozgrywka o traktat lizboński. Dość szybko zdaliśmy sobie sprawę, że utrzymanie nicejskiego sposobu liczenia głosów, który dawał nam pozycję w czołowej szóstce państw europejskich, jest nierealne. Uzyskaliśmy w zamian wiele innych rzeczy gwarantujących silną pozycję Polski, ale równie istotna była sama walka o nie. Ta twardość negocjacyjna bardzo nobilitowała Polskę i samego prezydenta. Inna sprawa, że w kraju ten niewątpliwy sukces został uznany za porażkę. Całkowicie niesłusznie. A Leszek po wszystkim powiedział tak: „Nie chcę mówić, że udało mi się już wejść do tego pokoju, w którym się wszystko załatwia. Ale na pewno wepchnąłem się w drzwi. Jeszcze jeden krok i będę w środku”. Leszek chciał się dostać do tego elitarnego klubu polityków decydujących o wszystkim w telefonicznych rozmowach. Był bardzo blisko. Na pewno najbliżej ze wszystkich polskich polityków.

Cechą prezydentury mojego brata była aktywność. To ona budowała doraźną pozycję Polski będącą czymś nieco innym niż trwały status państwa. Leszek próbował konsolidować naszą część Europy, a w swych wizjach i działaniach sięgał przez Ukrainę aż do Kaukazu i Turkmenii. I znalazł sposób na tę konsolidację regionu – oparł ją na energetyce, sprawie kluczowej również dla bezpieczeństwa państwa. Budując pozycję Polski, zarazem działał dla jej bezpieczeństwa. Te kwestie się przenikały.

Z polityką, zwłaszcza międzynarodową, jest jak z jazdą na rowerze. Trzeba jechać, żeby nie upaść. To znaczy – trzeba działać, żeby mieć znaczenie. Były wizyty w Chinach i Japonii. Były też ambitne plany – podróże do krajów Ameryki Łacińskiej. Ale te zamierzenia rozbiły się o prozaiczną przeszkodę. Samolotami, jakimi dysponowało państwo polskie, niebezpiecznie i trudno było latać aż tak daleko.

W polityce krajowej Leszek również przywiązywał dużą wagę do kwestii bezpieczeństwa. Najlepszym tego dowodem jest likwidacja WSI, do której nie palił się ani premier Marcinkiewicz, ani tym bardziej minister obrony Sikorski. Ale podejmował także inne bardzo ważne sprawy. Pamiętany będzie na pewno dzięki polityce historycznej, której realizację rozpoczął już jako prezydent Warszawy. Warto podkreślić, że przyznając odznaczenia, nie kierował się względami aktualnej polityki. Za jego prezydentury uhonorowani zostali na przykład członkowie różnych nurtów Komitetu Obrony Robotników.

Działania mojego brata były logiczne. Próbował jednocześnie odbudować świadomość historyczną Polaków, spotęgować ich pewność siebie i wzmocnić pozycję państwa na arenie międzynarodowej. To była prezydentura spójna i mądra.

Śmierć Leszka zmieniła w polskiej polityce właściwie wszystko. Do głosu doszła opcja, która z naszego dość nieszczęśliwego położenia geopolitycznego wyciąga wniosek: żeby przetrwać, trzeba być klientem silniejszego sąsiada. Ciepła woda w kranie to ma być maksimum naszych marzeń i aspiracji. Taki punkt widzenia dominował przez ostatnie kilka lat.

Leszek uważał, że trzeba budować silną Polskę, zachowując suwerenność i ambicje polityczne. I że można to uzyskać poprzez integrację regionu. Pojawiła się teraz szansa, by testament polityczny mojego brata był realizowany. To wymaga bardzo energicznych działań, szczególnie ze strony prezydenta Andrzeja Dudy. Wierzę, że będzie on kontynuował dzieło Leszka. Dzieło, o którym traktuje „Ostatni wywiad”.

Jarosław Kaczyński

Mamy już za sobą okres suwerenności porównywalny z dwudziestoleciem międzywojennym. Jeśli liczyć od 4 czerwca 1989 roku, to jest już czas kampanii wrześniowej. Jeśli od 12 września, od udzielenia wotum zaufania rządowi Mazowieckiego, to trwa jeszcze lato 1939 roku.

Wcześniej mieliśmy 123 lata niewoli, a okres zależności trwał co najmniej od bitwy pod Połtawą, czyli od 1709 roku. Wydaje się zatem oczywiste, że poczucie samodzielności państwowej powinno być dla naszych obywateli wartością.

Lech KaczyńskiWstęp

Ta książka miała wyglądać inaczej. Gdy rozpoczynałem cykl rozmów z prezydentem Lechem Kaczyńskim o jego niespełna pięciu latach w Pałacu Prezydenckim, nie wyobrażałem sobie, jak tragiczny i nagły będzie ich finał. Ostatnią, jedenastą rozmowę odbyliśmy we środę 7 kwietnia. Do zakończenia zabrakło nam czterech, może pięciu spotkań.

Gdy 10 kwietnia przed południem zaczęło do mnie docierać, jak tragiczny los stał się udziałem wszystkich pasażerów prezydenckiego tupolewa, zrozumiałem także, jak unikatowy materiał udało mi się zebrać. Prezydent Rzeczypospolitej zginął w tragicznych okolicznościach, a mnie było dane prowadzić z nim rozmowy o prezydenturze w ostatnich tygodniach jego życia. Wiedziałem, że te wywiady muszą trafić do Czytelników, choć nie zostały dokończone, a ich bohaterowi nie będzie już dane wprowadzić do nich zmian i poprawek. Czytając tę książkę, muszą więc Państwo pamiętać, że jest ona przerwana. Jej formy nie chciałem zmieniać ani wygładzać, stanowi ona bowiem swoiste memento przypominające o narodowej tragedii 10 kwietnia.

To nie jest i nie miała być rozmowa o całym życiu Lecha Kaczyńskiego. Gdyby tak miało być, musielibyśmy spotykać się kilkadziesiąt razy, a rezultat tych rozmów byłby opasłym tomem. Mało jest bowiem w Polsce polityków, którzy mieliby życiorys równie bogaty co zmarły tragicznie prezydent.

My skupiliśmy się na okresie urzędowania Lecha Kaczyńskiego jako głowy państwa. Tematy podzieliliśmy na sferę krajową i międzynarodową. Zrządzeniem losu ten drugi wątek ledwo zaczęliśmy i nie zdążyliśmy omówić między innymi stosunków polsko-rosyjskich. Szkoda, bo choć zawsze były one z polskiego punktu widzenia ogromnie ważne, to po 10 kwietnia okazały się jednym z najdrażliwszych tematów. Prezydent zdążył jednak przedstawić swoją ogólną wizję miejsca Polski w świecie i wyjaśnić, jaki był jego zamysł, gdy idzie o polską politykę zagraniczną. Zdążyliśmy także zająć się sprawą bardzo dla Lecha Kaczyńskiego istotną: traktatem lizbońskim.

Mimo to wywiad rzeka z prezydentem Kaczyńskim jest ważny, jeżeli chce się sprawiedliwie ocenić jego działania jako głowy państwa, zrozumieć jego poczynania i koncepcje. Po katastrofie smoleńskiej pojawiło się wiele traktujących o tym tekstów, esejów, analiz. Ta książka stanowi ich znakomite i jedyne w swoim rodzaju uzupełnienie. To w niej Lech Kaczyński wiele rzeczy dopowiada, precyzuje, opisuje własnymi słowami, a także zadaje kłam twierdzeniom swoich oponentów, iż działał pod wpływem impulsów, chaotycznie lub wykazywał się naiwnością. Przeciwnie: dla mnie samego – osoby zajmującej się przecież zawodowo analizowaniem polityki – zaskoczeniem było, jak przemyślane, kompleksowe i zarazem pragmatyczne było podejście prezydenta do wielu kwestii, takich jak relacje Polski z państwami zlokalizowanymi na wschód od nas czy polityka gospodarcza. Określanie Lecha Kaczyńskiego jako polityka XIX-wiecznego to nieporozumienie. Lech Kaczyński był staromodny – w dobrym sensie tego słowa – jako człowiek, ponieważ ważna była dla niego kindersztuba, szacunek, honor. Nie był natomiast na pewno politykiem nierozumiejącym współczesności. Wręcz odwrotnie: rozumiał i widział mechanizmy rządzące dzisiejszym światem znacznie ostrzej i wyraźniej niż wielu pozornie „nowoczesnych” aktorów sceny politycznej.

Dla nas obu – dla mnie i mojego rozmówcy – było jasne, że nie tworzymy wyborczej ulotki, choć pierwotnie książka miała się ukazać przed wyborami prezydenckimi. Ja traktowałem ją jako prestiżowe wyzwanie, Lech Kaczyński z kolei – którego jako dziennikarz znałem od wielu lat – wiedział doskonale, że w wielu sprawach mocno się różnimy. Nie zgadzaliśmy się w różnym stopniu w podejściu do kwestii socjalnych, gospodarczych, do personaliów, do niektórych elementów konstrukcji państwa, do mediów. Te różnice – mam nadzieję – czynią naszą rozmowę ciekawszą. Warto podkreślić, że – znów wbrew niektórym opiniom – Lech Kaczyński szanował poglądy sprzeczne z własnymi. Momentami spieraliśmy się, ale nigdy nie zdarzyło się, aby prezydent jako argument wykorzystywał swoje stanowisko, wiek czy doświadczenie.

Czas, kiedy odbywałem swoje rozmowy z Lechem Kaczyńskim, był dla niego trudny politycznie i prywatnie. Skonfliktowany z rządem, konsekwentnie odcinany przez ministrów od informacji i pozbawiony w dużej mierze możliwości efektywnego działania w ramach swoich konstytucyjnych uprawnień, był u progu kampanii wyborczej, do której startował z niezbyt wysokim poparciem i umiarkowanymi szansami na zwycięstwo. Jednocześnie mama Lecha Kaczyńskiego, osoba ogromnie ważna dla niego i jego brata, leżała ciężko chora w szpitalu. Prezydent bywał u niej niemal codziennie. Zdarzało się, że musieliśmy przerwać rozmowę, gdy nadchodziła wiadomość: pani Jadwiga poczuła się gorzej. Prezydent przepraszał, wsiadał do samochodu i ruszał do szpitala.

Mimo tych niesprzyjających okoliczności owych jedenaście spotkań wspominam bardzo dobrze. Lech Kaczyński nie sprawiał wrażenia zestresowanego czy podminowanego. Opowiadał ciekawie, jak zawsze sypiąc anegdotami, brnąc w długie dygresje, żartując – także z siebie, jako że poczucia humoru mu nie brakowało – przypominając sobie daty i nazwiska z zamierzchłej przeszłości, których nikt prócz niego nie pamiętał. Siadaliśmy w pokoju za prezydenckim gabinetem, gdzie wokół stolika ustawione były głębokie kanapy. To było pomieszczenie, w którym głowa państwa spotykała się ze swoimi współpracownikami i doradcami. Dalej była jeszcze biblioteka.

Prezydent nie był formalistą, nie był sztywny ani – jak sugerowali niektórzy – pyszny. Był miłym, bezpośrednim człowiekiem, który przejmował się swoją rolą. Jeżeli przy oficjalnych okazjach podkreślał swój status i domagał się szacunku, to przede wszystkim dlatego, że uważał, iż należy mu się on jako prezydentowi Rzeczypospolitej.

Podczas naszych spotkań często zdejmował krawat, siadał na jednej z kanap, potem wstawał i chodził po pokoju – to była jego charakterystyczna cecha: uwielbiał chodzić, gdy mówił. Ważnym elementem była szklanka z herbatą. Kelnerzy systematycznie donosili kolejne. Podczas ponaddwugodzinnej rozmowy prezydent wypijał ich pewnie ze cztery lub pięć. Zawsze dużo słodził, ale też ogromnie się pilnował, żeby nie sięgnąć po cukier przed swoim gościem. Tradycyjne normy dobrego wychowania – to było dla Lecha Kaczyńskiego niezmiernie istotne.

Chciałbym, aby Czytelnik, który weźmie tę książkę do ręki, zobaczył prawdziwego Lecha Kaczyńskiego: człowieka jasnych i mocnych poglądów, przejętego Polską, a zarazem ciepłego, dowcipnego, interesującego, obdarzonego świetną pamięcią i dużym poczuciem humoru. Z prezydentem Kaczyńskim można było się nie zgadzać, ale nie sposób było go nie szanować. Mam nadzieję, że dostrzegą to także jego przeciwnicy, jeżeli przyjdzie im przeczytać ten wywiad.

Pragnę podziękować wszystkim tym, dzięki którym ta książka mogła ujrzeć światło dzienne, w szczególności Annie Kasprzyszak i Maciejowi Łopińskiemu, a także Pawłowi Kowalowi. Dziękuję mojej Żonie, która wspierała mnie wytrwale od początku pracy nad wywiadem.

Łukasz Warzecha

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: