Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Pandemonium - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
1 stycznia 2015
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Pandemonium - ebook

W monasterze na górze Atos świątobliwe życia mnicha mogą prowadzić wyłącznie mężczyźni. Jednak pewnego dnia na terenie zakonu ktoś odnajduje ciało martwej kobiety. Czy to efekt działania nieczystej siły? Czyżby sam Lucyfer maczał w tym palce, a może wydarzyło się coś znacznie bardziej przerażającego od diabelskiej ingerencji?

Akrivos przywołuje surową, senną atmosferę zakonnego życia i dodając do niej wątek kryminalny, flirtuje z ideą powieści detektywistycznej, nigdy jednak nie przechodząc zdecydowanie na jej stronę. Wydarzenia na górze Atos, odniesienia religijne, społeczne, polityczne i ideologiczne budują znakomitą panoramę współczesnej Grecji.

Kategoria: Literatura piękna
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-64887-92-5
Rozmiar pliku: 573 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

α

„Zawiadamiam Pana o znalezieniu zwłok”

Ja, Nusias Ilias (Liakos), syn Athanasiosa i Sterjani, podkomisarz pierwszego stopnia, ze wsi Wowusa prefektury Joanina, dnia dzisiejszego 16 kwietnia bieżącego roku, składam ten raport, pragnąc zawiadomić Pana, że w tutejszym monasterze, na Świętej Górze, znaleziono zwłoki.

Zacznę od tego, co wydarzyło się wcześniej, i następnie przejdę do głównych wypadków.

Od poprzedniego dnia, to znaczy od wczoraj, nic nie wskazywało, że mogłoby się u nas wydarzyć coś podobnego. Dzień toczył się spokojnie, gości mieliśmy takich jak zwykle i zdawało się, że zanosi się na deszcz. Około szóstej po południu zszedłem na parter, by zamknąć okiennice i zabezpieczyć dżipa. Przyniosłem też z piwnicy wiązkę drewna, byśmy mieli na potem. Byłem sam w czasie służby. Mój współpracownik Miltos Kirkisidis miał dzień wolny i pojechał odwiedzić krewnych w Rentinie. Często oddaję mu swój dzień wolny, bo dokąd mam jechać w Epirze?

Już od rana zaczęło wiać i padać. Nie ukrywam przed Panem, że zmartwiło mnie to, bo spodziewałem się wizyty paru przyjaciół, z którymi miałem spędzić wieczór. Ledwo zdążyli przed ulewą. Gdy tylko weszli, Thodoris rzekł: „Cholerna parszywa pogoda!”. Dwóch z nich oczekiwałem, trzeciego nie. Wyglądał na młodszego od nas, około dwudziestu pięciu lat, drągalowaty chuderlak. „Oto ojciec Gierasimow, Rosjanin zapewne”. Zauważyłem, że na twarzy Lambrosa pojawił się złośliwy uśmieszek. W naszym towarzystwie tamtemu też groziło pijaństwo.

W tym miejscu muszę wyjaśnić, że piszę tak szczegółowo o wcześniejszych wydarzeniach, gdyż Pan mnie o to prosił. Gdy rankiem przez telefon relacjonowałem Panu zajście, komisarz Karasulas nakazał mi: „Opisz wszystko jak należy i starannie. Wszystko, słyszysz?! Nawet to, co ty uważasz za nieistotne”. Nie mam więc innego wyjścia. Jestem posłuszny i kontynuuję.

Tymczasem na zewnątrz rozszalały się żywioły. Od strony Athos schodził wardaris1 i niemal unosił dach. Lało jak z cebra. I tak przez całą noc. Powoli zapomnieliśmy o błyskawicach i zupełnie nie zwracaliśmy uwagi na grzmoty. Skończyły się już pierwsze butelki malamatiny2, zabraliśmy się do następnych i tak w kółko. Co do mnie, dobrze się kontrolowałem. Upiekłem w folii aluminiowej ziemniaki, pokroiłem na plastry trzy szynki, ugotowałem zieleninę3, na koniec wyciągnąłem też brytfankę z solonymi przekąskami. Byli wszystkim zachwyceni.

Wyglądało na to, że Rosjanin miał mocną głowę. „Pomyśl, ile wódek pochłonął, zanim zjawił się na Górze”, rzucił na jego temat Thodoris. Rozmawialiśmy o naszych sprawach, powoli się upijaliśmy, a wkrótce jego też włączyliśmy do dyskusji. Dukał trochę po grecku. Miasto, z którego pochodzi, nazywa się Rostów, i przywiózł go jakiś daleki wujek, aby został mnichem w monasterze świętego Pantelejmona, by uciec przed głodem. Lambros znalazł go na drodze, zrobiło mu się żal i zabrał go ze sobą. Tyle mniej więcej o Gierasimowie. Przeważnie słuchał i pił, rasowy moczymorda. Wróciliśmy do naszych spraw. Co nas dręczy, jak nam idzie z mnichami, jakie tajemnice nam ciążą. I tak nam upłynął czas, deszcz jednak nie minął. Nadeszła północ. Thodoris zaczął wtedy opowieść o delfinach. Zna takie historie, bo pełni służbę oficera portowego w Dafni. Wypłynął kiedyś służbową łodzią, by pozbierać sieci, i zauważył, że złapał się w nie delfin. Wokół niego, zawodząc, krążył drugi, pewnie jego partner. Gdy tylko uwolnił pierwszego, oba delfiny do samego końca płynęły obok łodzi i okazywały radość. Pewnie w ten sposób mu dziękowały.

Prawdę mówiąc, wzruszyłem się. Przyszła mi na myśl moja własna historia. Nie wstydzę się przyznać, że powód, dla którego poprosiłem o przeniesienie na Górę, jest taki, iż doświadczyłem miłosnej zdrady. Ja w szkole policyjnej, a ona, bezecna, choć od trzech lat byliśmy zaręczeni, spotyka się z innym! Trochę z powodu wina, trochę przez opowieść o delfinach, nie powstrzymałem się i opowiedziałem im o tym. Gierasimow niewiele zrozumiał. Thodoris pokiwał głową. Tylko Lambros wyjął komórkę i rzekł: „Właśnie w tej chwili znajduję ci kobietę. Co ty na to?”. Chciał złagodzić moją gorycz. Pokiwałem do niego, „nie”, uśmiechnąłem się i znów skierowałem rozmowę na początkowe tory.

Gdy podnieśli się, żeby wyjść, było już po drugiej. Thodoris miał zostawić Lambrosa na poczcie, a potem pojechać do Dafni. Rosjanina mi zostawili. Padł jak długi na kanapę i na próżno go budzić.

Teraz niech mi Pan pozwoli dorzucić coś innego, osobistego. Wiem, że nie ma to związku ze sprawą, ale wydaje mi się, że w jakiś sposób poświadcza wydarzenia, które później nastąpiły. Chcę opowiedzieć o śnie, który miałem.

Gdy kładłem się spać, wciąż padało. Potem znalazłem się na jakimś górskim zboczu. Z początku wziąłem je za Tsuka Rosa. Tak my, Wołosi4, nazywamy tę część gór Pindos, która ciągnie się od Awdella w kierunku Samariny. Wracam do snu. No więc zobaczyłem jelenie. Biegły spłoszone. W pewnej chwili zmęczyły się i przystanęły nad wodopojem. W miejscu, gdzie piły, zjawił się myśliwy. Ja spoglądałem na to z oddalenia. On podnosi broń, celuje, próbuję do niego krzyknąć „nie”, ale nie mogę wydobyć głosu. Na odgłos wystrzału zerwałem się z łóżka w panice.

Stukania dobiegały od strony dolnych drzwi. Mocne, uporczywe, nie zanosiło się, żeby miały przestać. Wstałem i – proszę mi wybaczyć – w samych tylko slipkach poszedłem otworzyć. Gierasimow nawet nie zmienił boku. „Pewnie znów się posprzeczali w jakimś monasterze o granice albo z handlarzami o ryby”, pomyślałem, gdy otwierałem zasuwę. Kiedy tylko zobaczyłem mnicha, zamurowało mnie. Z rozwichrzonymi włosami, przemoknięty, z trudem cedził słowa. To był Daniił z monasteru Stawronikita.

„Niech pan wstaje, panie komisarzu! Szybko! Chodźmy! W monasterze popełniono morderstwo”.

Zanim się ubrałem, Rosjanin też się obudził. Wyglądało na to, że nie wie, dokąd ma się udać. Co miałem zrobić, zabrałem go ze sobą. Zamknąłem drzwi i ruszyliśmy. Za plecami zostawiliśmy Karies5 i skręciliśmy w drogę, która wiedzie ku monasterom Iwiron i Wielkiej Ławry. Wkrótce skręciliśmy w lewo i od razu naszym oczom ukazał się monaster Stawronikita. Cała przyroda wokół niebiańska. Deszcz obmył drzewa i dęby skalne, niebo – czysty błękit, widoczność sięgała aż do Tasos. Wymarzony dzień, by mieć dobry humor. Wtedy zobaczyłem w rowie przewróconego dżipa z pękniętą oponą. Zapytałem Daniiła, nic nie wiedział. Wciąż powtarzał: „Ojejku, co nam się przytrafiło!” i ciągle tylko: „Panie, zmiłuj się”. Nie było sensu pytać go o nic więcej.

Gdy tylko dotarliśmy do monasteru, zbiegli się do nas mnisi. Oczywiście igumen6 jako pierwszy i najważniejszy. Z ojcem Nikodemem już wcześniej spotykaliśmy się podczas całonocnego czuwania7, wiedziałem, co z niego za strachajło. Teraz przypominał lampę olejną bez knota. Z przodu on, z tyłu ja, przeszliśmy przez dziedziniec, weszliśmy do komnat gościnnych, potem po schodach, z prawej i lewej strony cele, drzwi pozamykane, z jednej wyszedł jakiś mnich bez nakrycia głowy i spojrzał na nas ze złością. W końcu zatrzymaliśmy się przed jedną celą z na wpół otwartymi drzwiami. „To tutaj…” Głos igumena ledwo było słychać. Popchnąłem drzwi i wszedłem do środka.

Zwłoki położono na łóżku. Były przykryte kocem. Trochę poniżej brzucha widać było wielką plamę. Krew wyglądała na świeżą, jakby właśnie w tej chwili wyciekła. Odwróciłem się i spojrzałem na igumena. Milczał. Na zewnątrz na korytarzu słychać było szeptanie. Zrobiłem krok do przodu, zbliżyłem się jeszcze trochę. Ostrożnie podniosłem koc. Co zobaczyłem?

Osobą leżącą na łóżku nie był mnich, bynajmniej. To znaczy, jeśli mam być szczery i nazwać rzeczy po imieniu, pod kocem znajdowała się kobieta. Tak, tak, kobieta! Otworzyłem usta ze zdziwienia. Wróciłem zakłopotany, by zobaczyć, co ma mi do powiedzenia igumen, jeśli oczywiście coś wiedział.

Wiedział. Bo jak inaczej wytłumaczyć to, że nie był zdziwiony? Zatem pewnie to on razem z innymi znalazł ciało, położyli je na łóżku i przykryli kocem. Czy mogło tak być? Słusznie myślałem. Powiedział mi to trochę później w biurze.

Od tamtej pory aż do teraz, gdy siedzę i składam Panu ten raport, dokładnie o godzinie jedenastej dwadzieścia pięć, jeden po drugim przychodzą mnisi i ich przesłuchuję. Próbuję się dowiedzieć, co wiedzą o tej sprawie. Naturalnie wcześniej zadzwoniłem, aby Panu zdać relację ze zdarzenia.

Na razie kończę w tym miejscu. Mam przed sobą cały dzień i całą noc na przesłuchania. Jest wiele pytań w związku z tą sprawą i jest ona bardzo tajemnicza. Wszystko się obróci do góry nogami. To przecież morderstwo, i to na kobiecie! Złamano święty zakaz8, złamano świętość. Przepadła Góra, nieszczęsna.

1 Wardaris (βαρδάρης) – północno-zachodni wiatr wiejący w dolinie rzeki Wardar (gr. Aksios, Αξιός). Wszystkie przypisy pochodzą od tłumacza.

2 Malamatina (Μαλαματίνα) – znana marka retsiny, tradycyjnego greckiego wina doprawianego żywicą.

3 Chorta (χόρτα) – różne gatunki dziko rosnących ziół, ugotowane z solą i podawane z dodatkiem oliwy i soku z cytryny.

4 Wołosi (Wlachi , Βλάχοι), inaczej zwani Arumunami (Αρμάνοι) – romańskojęzyczna grupa etniczna zamieszkująca Bałkany.

5 Karies (Καρυές) – stolica Świętej Góry.

6 Igumen (igumenos , ηγούμενος) – przełożony monasteru.

7 Całonocne czuwanie (agripnija , αγρυπνία) – jedna z praktyk ascetycznych.

8 Święty zakaz, inaczej: „nieprzekraczalny”, „nienaruszalny” (awaton , άβατον) – obowiązujący nieprzerwanie przynajmniej od X wieku bezwzględny zakaz przebywania na terenie Świętej Góry kobiet, a także zwierząt hodowlanych rodzaju żeńskiego. W dalszej części książki „święty zakaz” odnosi się zawsze do awaton.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: