Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Pięć groszy Lavarède’a. Cykl "Pięć Groszy Lavarede'a" część I - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
12 września 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, PDF
Format PDF
czytaj
na laptopie
czytaj
na tablecie
Format e-booków, który możesz odczytywać na tablecie oraz laptopie. Pliki PDF są odczytywane również przez czytniki i smartfony, jednakze względu na komfort czytania i brak możliwości skalowania czcionki, czytanie plików PDF na tych urządzeniach może być męczące dla oczu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(3w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na laptopie
Pliki PDF zabezpieczone watermarkiem możesz odczytać na dowolnym laptopie po zainstalowaniu czytnika dokumentów PDF. Najpowszechniejszym programem, który umożliwi odczytanie pliku PDF na laptopie, jest Adobe Reader. W zależności od potrzeb, możesz zainstalować również inny program - e-booki PDF pod względem sposobu odczytywania nie różnią niczym od powszechnie stosowanych dokumentów PDF, które odczytujemy każdego dnia.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Pięć groszy Lavarède’a. Cykl "Pięć Groszy Lavarede'a" część I - ebook

Pierwsza część cyklu "Pięć Groszy Lavarède’a"

Bogaty kamienicznik Bouvreuil wykupił długi młodego dziennikarza Armanda Lavarède’a, by zmusić go do ożenku ze swoją córką. Tymczasem notariusz informuje Lavarède’a, że odziedziczy on ogromny spadek po krewnym mieszkającym w Anglii, jeśli w rok okrąży świat z pięcioma sou w kieszeni. Spełnienia tej klauzuli ma pilnować Murlyton, angielski sąsiad zmarłego, którego Armand poznał w drodze do notariusza, ratując jego córkę Aurett przed wpadnięciem pod rozpędzony pojazd. W razie niewypełnienia warunku testatora spadek przypadnie Murlytonowi.

Seria wydawnicza Wydawnictwa JAMAKASZ „Biblioteka Andrzeja – Szlakiem Przygody” to seria, w której publikowane są tłumaczenia powieści należące do szeroko pojętej literatury przygodowej, głównie pisarzy francuskich z XIX i początków XX wieku, takich jak Louis-Henri Boussenard, Paul d’Ivoi, Gustave Aimard, Arnould Galopin, Aleksander Dumas ojciec czy Michel Zévaco, a także pisarzy angielskich z tego okresu, jak choćby Zane Grey czy Charles Seltzer lub niemieckich, jak Karol May. Celem serii jest popularyzacja nieznanej lub mało znanej w Polsce twórczości bardzo poczytnych w swoim czasie autorów, przeznaczonej głównie dla młodzieży. Seria ukazuje się od 2015 roku. Wszystkie egzemplarze są numerowane i opatrzone podpisem twórcy i redaktora serii.

Kategoria: Dla młodzieży
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-64701-88-7
Rozmiar pliku: 4,8 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Louis-Henri Boussenard

Paul d’Ivoi to pseudonim Paula Deleutre (1856-1915), pochodzącego z rodu pisarzy. Jego dziadek Edouard i ojciec Charles również podpisywali niektóre swe dzieła pseudonimem Paul d’Ivoi.

Studiował prawo w Paryżu, ale podążył drogą ojca i dziadka, wybierając literaturę. Zadebiutował jako żurnalista w dziennikach „Paris-Journal” i „Figaro”. Pod pseudonimem Paul d’Ivoi pisywał też do tygodników ilustrowanych „Journal des Voyages” i „Petit Journal”.

Działalność literacką zaczął od sztuk bulwarowych: Le mari de ma femme (1887) czy La pie au nid (1887) oraz kilku powieści w odcinkach, które nie zwróciły uwagi, jak Le capitaine Jean, La femme au diadème rouge, Olympia et Cie.

W latach 1894-1914 wydał 21 książek tworzących serię „Voyages excentri-ques” , wykorzystującą wzór „Voyages extraordinaires” Julesa Verne’a. Podobne były nawet okładki, powtarzały się także te same motywy. Obaj autorzy podzielali to samo nastawienie do czytelnika, pragnienie zapewniania mu rozrywki i wiedzy (geograficznej, przyrodniczej, technicznej). Z entuzjazmem dla rozwoju nauki i wynalazków łączyły się obawy przed niewłaściwym ich wykorzystywaniem.

W roku 1894 pierwszy tom tej serii, tworzący trzyczęściowy cykl Les Cinq Sous de Lavarède, napisany wspólnie z Henrim Chabrillatem, przyniósł mu sławę. Była to jego najbardziej realistyczna powieść, następne bowiem stawały się coraz bardziej naukowe i przesycone fantazją umyślnie naiwną. Seria, ukazująca się w wydawnictwie Boivin et Cie, była przeznaczona dla młodzieży. Kolejne tomy ukazywały się z częstotliwością jednej powieści na rok.

Paul d’Ivoi tworzył też, razem z pułkownikiem Royetem, opowiadania patriotyczne, np. Les briseurs d’épée, a także historyczne, pod pseudonimem Paul Eric, np. Les cinquante. Występują w nich typowe dla owej epoki stereotypy dotyczące poszczególnych narodów i ras.

Patriotyzm d’Ivoi zbliża się niekiedy do nacjonalizmu. W złym świetle przedstawiani są głównie Niemcy, a także Anglicy zagrażający francuskim interesom. Wychwalane są za to zalety Francuzów i ich umysłowość (esprit parisienne, „duch paryski”, wyrażający się pomysłowością, bystrością umysłu, skłonnością do płatania figli, lekkim traktowaniem prawa i zasad, zapalczywością, a przy tym nieskazitelną prawością).

Książki Paula d’Ivoi cieszyły się prawie do końca XX wieku dużą popularnością we Francji, miały wiele wydań.

Wielu czytelników, zwłaszcza młodych, przedkładało je nad dzieła Verne’a, gdyż zawierały więcej przygód, a ich akcja toczyła się szybciej. Toteż na przykład Jean-Paul Sartre pisał w swej autobiografii Les Mots, że zawierały więcej nadzwyczajności.

Rozdział I

Testament kuzyna Richarda

– Jak brzmi zatem pańska odpowiedź?

– Już powiedziałem, panie Bouvreuil, nigdy!

– Proszę to jeszcze rozważyć, panie Lavarède.

– Wszystko rozważyłem. Nigdy, nigdy!

– Nie rozumie pan więc, że trzymam go w garści, że jeśli doprowadzi mnie pan do ostateczności, zacznę jutro sprzedawać pańskie meble, a wtedy zostaniesz pan bez dachu nad głową, bez schronienia.

– Może pan dodać: bez pieniędzy…

– Jeśli natomiast wyrazi pan zgodę, wówczas dobre małżeństwo, majątek, niezależność…

– I sądzi pan, że szanowałbym siebie, gdybym został zięciem pana Bouvreuila, który zajmował się kiedyś podejrzanymi interesami, dawnego konfidenta policji…

– Dla biednego dziennikarza, jak pan, zostanie zięciem bogatego właściciela nieruchomości, wielkiego finansisty powinno być ogromnym zaszczytem… Nie wspominając już, że moja córka Pénélope kocha pana i wniesie w posagu dwieście tysięcy franków, a także bardzo piękne widoki na przyszłość…

– Nie chodzi o pańską córkę; to nie małżeństwo mnie odstręcza, nie odmawiam też pannie, ale teściowi.

– Czy wie pan, Lavarède, że jest pan niegrzeczny?

– Panie Bouvreuil, czy wie pan, że mam to głęboko w nosie?

Bogacz trzymał w zanadrzu ostatni atut. Rozkładał powoli różne urzędowe dokumenty, jedne białe, inne niebieskie, tak oryginały, jak i kopie, wskazując na nie kolejno:

– Oto, oprócz trzech pokwitowanych przez pana opóźnień we wpłacie czynszu, różne wierzytelności, które odkupiłem, żeby był mi pan winny pieniądze. Wszystkie pańskie długi zostały spłacone.

– To naprawdę bardzo miłe z pana strony! – rzucił ironicznie młody mężczyzna.

– Tak, ale jestem teraz pańskim jedynym wierzycielem. Jeśli ożeni się pan z Pénélope, oddam te dokumenty. Jeśli pan odmówi, będę ściągał długi do samego końca.

– Niech pan je ściąga, jeśli łaska.

– Wynoszą dwadzieścia tysięcy franków. Z odsetkami, które narzucę, suma ta wkrótce się podwoi.

– Jak widzę, zna się pan doskonale na kwestiach prawnych.

– Decyzję musi pan podjąć w bardzo krótkim czasie, bo wkrótce wyjeżdżam do Panamy: mam na miejscu przeprowadzić dochodzenie dla konsorcjum akcjonariuszy.

– Owo konsorcjum dziwnie pokłada zaufanie, to wszystko. Natomiast moja decyzja powinna być już panu na tyle znana, żeby nie było potrzeby do niej wracać. Rozstańmy się więc, szanowny panie, nie mamy sobie nic więcej do powiedzenia… Udaj się pan do swojego komornika, do swoich komorników, adwokatów, prawników. Najedz się pan dokumentami prawnymi, to pański ulubiony pokarm. Dla mnie jest niestrawny. Żegnam!

Pan Bouvreuil zebrał papierzyska, włożył kapelusz i wyszedł, trzaskając drzwiami. Nie był zadowolony.

Przytoczona wyżej wymiana zdań pozwala poznać dostatecznie pana Bouvreuila, należącego do gatunku ludzi bogacących się bez skrupułów, którym pieniądze nie wystarczają, gdyż pożądają także szacunku innych.

Nasz bohater, Lavarède, wymaga jednak paru wyjaśnień biograficznych.

Armand Lavarède urodził się Paryżu; ojciec pochodził z południa Francji, a matka z Bretanii. Odziedziczył cechy obu ras, z jednej wziął żywość i spontaniczność, z drugiej spokój i rozwagę. Ponadto jako paryżanin otrzymał dar przynależny dzieciom Lutecji1 – umysł pomysłowy i kpiarski, równie trudny do zaskoczenia, jak i przestraszenia.

Wcześnie osierocony, był wychowywany przez wuja Richarda, który płacił wprawdzie za lekcje siostrzeńca i za wszystkich niezbędnych nauczycieli, ale nie dbał zupełnie o kształcenie jego charakteru.

Biedak miał i tak wiele roboty z własnym synem Jeanem Richardem, będącym dzięki temu kuzynem Armanda Lavarède’a. Kuzyni stanowili swe przeciwieństwo. O ile Armand był zdrowy, wesoły i rozrzutny, o tyle Jean – chorowity, ponury i oszczędny.

Jean był trochę starszy od Armanda. W roku 1891 pierwszy miał prawie czterdzieści lat, a drugi trzydzieści pięć. Jean przejął interesy ojca, zajmującego się wielkim handlem, i szybko się wzbogacił. Wątłego zdrowia, ciągle skwaszony, miał w końcu dość Paryża i Francji, przyjaciół i krewnych, dlatego zamieszkał w hrabstwie Devon, w Anglii. Dzięki szczęściu w handlu, niezapłaconemu ładunkowi bawełny z Ameryki, był w stanie kupić bardzo piękną posiadłość wiejską. Zostawszy mizantropem2 z wielką radością zamieszkał w kraju, w którym nikogo nie znał i nie był nikomu znany.

W tym czasie Lavarède, odważny, przedsiębiorczy, kochający zmiany, „szwendał się po świecie”, jak mawiał, używając chętnie swego obrazowego języka potocznego.

Będąc jeszcze wyrostkiem, w roku 1870 zaciągnął się do francuskiego wojska, walczył w Armii Loary pod rozkazami generała Chanzy3, zaczynając tam nabierać odwagi.

Potem powrócił do nauki, próbował studiować medycynę, ale szybko zniechęciły go nieszczęścia ludzie, z którymi zapoznawał się zbyt blisko. Zaczął się zajmować budownictwem okrętowym, trochę pływał, a także sam projektował. Kiedy zaś nauczył się dostatecznie mechaniki praktycznej, aby przestać się interesować jej tajemnicami, zamienił zabawki na inne.

Wrócił do Paryża, wyruszył jako korespondent wojskowy na wojnę turecko-rosyjską4, śledził jej przebieg, widział bitwę pod Plewną5, zapuścił się do Azji, a po powrocie uznał, że odnalazł swą drogę do Damaszku6. Został doskonałym reporterem. Pan Wszędobylski7 spotykał go w Tunezji, Egipcie, Serbii, Rosji, Hiszpanii itd., we wszystkich krajach, do których prasa paryska wysyłała swoich przedstawicieli. Duża inteligencja, łatwość podejmowania decyzji, dobre zdrowie i wszechstronne wykształcenie dające powierzchowną znajomość całej współczesnej mu wiedzy czyniły z Lavarède’a dobrego dziennikarza.

Tak właśnie z nim było, gdy na początku tego rozdziału rozmawiał z panem Bouvreuilem, właścicielem wynajmowanego przez niego mieszkania.

Po takim zarysowaniu sylwetki Lavarède’a pojmiemy bez trudu, że wydając pieniądze bez ich liczenia, nie troszcząc się o jutro, żywiąc w sercu nieposkromione umiłowanie niezależności, nie był bogaty. Zarabiał wprawdzie spore pieniądze, ale ich nie gromadził i żył rozrzutnie, z dnia na dzień.

Rozmowa z panem Bouvreuilem dała mu jednak do myślenia.

„To bydlę – zastanawiał się nie bez podstaw – wejdzie na moją pensję w gazecie. Zajmie i sprzeda meble. Jest też pewne, że za dobę będę miał wielkie zmartwienie. Za to dzisiaj mogę być całkowicie spokojny. To zawsze zysk jednego dnia”.

I rzeczywiście, wieczorem zasnął błogo jak dziecko, dopiero następnego dnia został obudzony przez zacną dozorczynię, która bardzo go lubiła.

– Panie Armandzie, list do pana. Przyniósł go kancelista notariusza; nie znał pańskiego adresu i wczoraj wieczorem musiał w poszukiwaniu pana biegać do redakcji, restauracji, nie mam pojęcia gdzie. Wreszcie bardzo późno dotarł tutaj i polecił, żebym rano dostarczył to panu.

– Dziękuję, miła pani Dubois, ale czy jest pani całkowicie pewna, że był to kancelista notariusza?

– A jakże! Tak powiedział.

– Hmm! Obawiam się raczej, że był to kancelista komornika… Że Bouvreuil wszczął już wojnę.

Lavarède był tak beztroski, że nie otworzył listu od razu. Przeczytał poranne dzienniki, zajął się toaletą, wyszedł na śniadanie i dopiero na ulicy postanowił rozerwać kopertę.

Był to rzeczywiście list od notariusza, wezwanie.

Rejent Panabert prosił o pilne przybycie do kancelarii przy rue de Châteaudun, „w dotyczącej go sprawie”, określenie równie banalne, co niewiele mówiące.

Nie mając o tej porze nic lepszego do zrobienia, Armand udał się do notariusza po uprzednim zjedzeniu śniadania. Spotkanie było wyznaczone na drugą.

Po drodze do kancelarii zauważył angielską rodzinę idącą tym samym chodnikiem co on.

Nie miał żadnych wątpliwości, że to Anglicy. Mężczyzna, pięćdziesięcioletni, który szedł z klasyczną sztywnością, nosił dobrze znane faworyty, trzyczęściowy garnitur w kratkę i płaszcz podróżny, po których cały świat rozpoznaje sąsiadów Francuzów, gdy gdzieś wyjadą. Starsza dama, matka lub guwernantka, mająca na sobie szkaradny kapelusik z rondem i zieloną woalką oraz długie, bezkształtne palto z kauczuku, towarzyszyła młodej dziewczynie. Ta natomiast była zgrabna i ładna, biała i różowa, jak bywają Anglosaski, dopóki nie wyschną i nie skwaśnieją.

Lavarède przyglądał się jej bezwiednie.

Sto kroków dalej do skrzyżowania ulic Châteaudun i Faubourg-Montmartre zbliżały się trzy powozy nadciągające z różnych kierunków. Drobna Angielka przepuściła dwa, ale nie dostrzegła trzeciego i zostałaby może przejechana, gdyby Armand nie rzucił się naprzód i mocną dłonią nie zatrzymał konia za uzdę przy nozdrzach.

Woźnica klął, koń rżał, przechodnie krzyczeli, ale młoda osóbka wcale nie odczuwała lęku.

Choć trochę zbladła, zachowała pełnię spokoju. Wyciągnęła rękę do Armanda i po angielsku podziękowała mu soczystym shake hand8.

– To nic takiego, mademoiselle9, nie ma żadnej sprawy…

Podeszli także ojciec i guwernantka, a ramieniem Lavarède’a trzy razy z rzędu mocno potrząśnięto.

– To naprawdę nic – mówił z całkowicie szczerą skromnością – to złudzenie, że uratowałem pani życie… Zdążyłaby pani bez przeszkód przejść: nasze konie dorożkarskie są bardzo spokojne, proszę mi wierzyć.

– Mimo wszystko wyświadczył mi pan przysługę, prawda, ojcze? Prawda, mistress10 Griff?

– Niewątpliwie – przytaknęli zagadnięci.

– A ja mam prawo być panu wdzięczna. Nie nawykłam do chodzenia po ulicach pańskiego Paryża i zawsze trochę się tego boję, zwłaszcza kiedy szukam drogi.

– Czy mogę być pani w tym pomocny? – zapytał bardzo uprzejmie Lavarède.

Tu ojciec włączył się do rozmowy i wyciągnął z portfela list.

– Idziemy do notariusza.

– Coś takiego, ja także.

– Do notariusza, którego nie znamy.

– Dalibóg, tak jak ja.

– Mieszkającego przy rue de Châteaudun.

– Tak jak mój.

– Rejenta Panaberta.

– Takie nosi nazwisko.

– Curious11 traf.

– Lecz opatrznościowy. Proszę więc pozwolić, że państwa zaprowadzę.

Dotarli razem, wręczyli listy z wezwaniem i zostali wprowadzeni do gabinetu notariusza, z wyjątkiem guwernantki, która czekała w kancelarii.

„Chodzi więc o tę samą sprawę” – pomyśleli Lavarède i Anglik.

Dziwaczny zbieg okoliczności, że nieznający się ludzie zostali wezwani do osoby urzędowej, której nazwiska nie znali poprzedniego dnia, a nawet rano obecnego.

Żadnych ukłonów, żadnego przedstawiania, żadnych wstępów. Rejent Panabert był notariuszem niemającym czasu do stracenia. Rozpoczął od razu:

– Panie Lavarède, panie Murlyton, miss12 Aurett, mam zaszczyt i przykrość powiadomić o zgonie jednego z moich najlepszych klientów, właściciela willi w Marsaunay13, w departamencie Côte-d’Or, dwóch domów stojących w Paryżu przy rue Auber i bulwarze Malesherbes, a ponadto majątku Baslett Castle w Devonshire. Jest nim świętej pamięci pan Jean Richard.

– Mój kuzyn! – zawołał Lavarède.

– Mój sąsiad! – dodał Anglik.

Obaj popatrzyli na siebie pełni zakłopotania, jeszcze bez śladu wzajemnej nieufności, jedynie z wyraźnym oszołomieniem.

Niewzruszony notariusz mówił dalej:

– Zgodnie z rozporządzeniami zmarłego wezwałem panów tutaj, aby wysłuchali lektury napisanego przez niego własnoręcznie testamentu, należycie sporządzonego i podpisanego. – Szybko przeczytał formułki prawne i trochę wolniej dalszy ciąg: – „Łącznie z domami i nieruchomościami wymienionymi tutaj, papierami wartościowymi w postaci rent, akcji i obligacji, jak też płynną gotówką zdeponowaną u mojego notariusza, majątek mój wynosi około czterech milionów. Ponieważ nie mam ani brata, ani żony, ani dzieci, jak również krewnych w linii prostej, wstępnych i zstępnych, jedyną osobą dziedziczącą po mnie jest mój kuzyn Armand Lavarède…”.

– Tak pan mówi? – wtrącił się Armand.

– Chwileczkę – odparł notariusz. – „Jako swego wyłącznego spadkobiercę ustanawiam go jednak dopiero po spełnieniu jednego warunku. Chłopiec ów nie zna wartości pieniądza; roztrwoniłby mój majątek, rozpędziłby na cztery wiatry, jak to uczynił podczas odbytej przez nas razem wycieczki do Boulogne-sur-Mer14; kosztowała go dwa tysiące franków, ja zaś wydałem sto sześćdziesiąt franków i osiemdziesiąt pięć centymów.

Dlatego Lavarède wyjedzie z Paryża, mając w kieszeni pięć sou15, jak Żyd Wieczny Tułacz16, i jak ten sławny Semita okrąży świat, nie mając do dyspozycji innej niż ta sumy. Będzie przez to zmuszony do oszczędzania. Wyznaczam mu rok, co do dnia, na spełnienie tego warunku.

Oczywiście będzie musiał być kontrolowany, dlatego za towarzysza podróży wyznaczam mu człowieka osobiście i gorąco zainteresowanego wykonaniem tego zadania. Jest nim mój sąsiad z Baslett Castle, sir Murlyton, którego ustanawiam wyłącznym spadkobiercą w miejsce Armanda Lavarède’a, jeśli ten nie spełni ściśle wyznaczonego warunku…”.

– Co? Ja…?! – wykrzyknął Anglik. – Przecież prawie nie znałem tego dziwaka i nieustannie toczyliśmy z sobą procesy.

– „Sir Murlyton – ciągnął niewzruszenie rejent Panabert – jest człowiekiem walczącym o swe prawa. Gdy tylko ogarniała mnie nuda, wszczynałem z nim spór, a to o mur graniczny, a to o rzekę rozdzielającą nasze parki albo o owoce z drzew rosnących przy granicach naszych posiadłości. Dodawało mi to werwy i nadawało znowu barwy szaremu życiu.

Dlatego też sir Murlyton, któremu przyznaję warunkowe prawo do mojego majątku, będzie umiał go docenić. Oczywiście straci wszelkie prawa do spadku po mnie, jeśli dopuści się zdrady wobec biednego Lavarède’a. Ma go nadzorować sumiennie i uczciwie.

Przyznaję wszakże, że nie bez złośliwej przyjemności dostrzegam z góry, jak mój znakomity, acz rozrzutny kuzyn zostanie w sposób nieunikniony wyzbyty spadku”.

Nawet ironia zawarta w ostatnim zdaniu nie zdołała usunąć zmarszczek tego, który je wypowiedział. Na słuchaczy lektura ta wywarła jednak różny wpływ.

Lavarède się uśmiechał. Może uśmiech ten był kwaśny, ale nikt nie zdołał wykryć tego smaku. Sir Murlyton pozostawał tak spokojny, jakby miał przed sobą kawałek roast-beefu17. Tylko miss Aurett była wyraźnie poruszona. Najpierw się zarumieniła, a potem zbladła. Kierowała spojrzenie na dwóch ludzi mających się wybrać na łowy, na których zwierzyna warta była cztery miliony. To ona odezwała się pierwsza.

– Och – powiedziała – nie możesz, ojcze, obrabować tego młodego człowieka, który nie jest twoim wrogiem i który uratował mi życie.

– Córko – odparł zagadnięty – interesy to interesy; nie byłaby właściwa utrata takiego majątku. Niemożliwe bowiem jest nie tylko okrążenie świata, ale nawet dostanie się z Paryża do Londynu, mając dwadzieścia pięć farthingów18, jedną piątą szylinga… Good business19!

– Nie zrezygnujesz więc?

Notariusz włączył się do rozmowy.

– Panno Aurett – powiedział – jeśli ojciec pani nie zgodzi się przyjąć dotyczącej go klauzuli warunkowej, wówczas pan Lavarède nie będzie mógł wejść w posiadanie spadku. Ma do niego prawo wyłącznie po spełnieniu pewnych wymogów, podanych jednoznacznie. A gdyby nawet sam się zrzekł…

– Chyba pan żartuje! – zawołał Armand. – Jakże to?! Z nieba spadają miliony, a ja według pana nie zrobię nic, aby je zdobyć…? Zwłaszcza że to, czego wymaga mój kuzyn, nie jest wcale takie trudne. Skoro balowało się od Bastylii do Madeleine20 bez grosza przy duszy, to można się udać do Ameryki, do Chin, do diabła, mając tylko pięć sou.

– Chce pan spróbować – powiedział Anglik – niech będzie! Jestem bogaty, nigdy nie ruszam się bez książeczki czekowej, nie odpuszczę panu ani na chwilę i przekonamy się, czy nie wygram, zanim nie upłyną dwa dni.

– No dobrze, przyjmuję wyzwanie na pojedynek – odparł Lavarède i zwrócił się do notariusza: – Panie rejencie, czy ma pan w gabinecie rozkład jazdy kolei żelaznej?

– Oto on, szanowny panie.

Lavarède sprawdził rozkład.

– Jutro, dwudziestego szóstego marca 1891 roku, o dziewiątej rano odjeżdża pociąg do Bordeaux, z przesiadką w Pauillac21, na transatlantyk płynący do Ameryki… Sir Murlyton, jutro rano oczekuję pana na Dworcu Orleańskim – zakończył z narastającą pewnością siebie.

Obaj rywale kłaniali się sobie uprzejmie, podczas gdy notariusz porządkował akta Richarda, a miss Aurett uśmiechała się na widok niewzruszonej pewności siebie młodego mężczyzny. Ten zaś zwrócił się do rejenta Panaberta:

– Muszę wrócić do pana kancelarii dwudziestego piątego marca 1892 roku, przed zamknięciem biura.

– Najpóźniej, proszę pana.

– Doskonale, będę tu.

I z tymi słowy spokojnie wyszedł.

1 Lutecja – z łacińskiej nazwy Paryża, Lutetia Parisiorum, podanej po raz pierwszy przez Juliusza Cezara w odniesieniu do grodu celtyckiego plemienia Paryzjów.

2 Mizantrop – osoba stroniąca od ludzi, mająca do nich niechętny lub wrogi stosunek.

3 Antoine Alfred Eugène Chanzy (1823-1883) – francuski generał, służył głównie w Algierii, podczas wojny francusko-pruskiej najpierw dowódca XVI korpusu I Armii Loary, od 6 XII 1870 roku dowódca II Armii Loary, powstrzymał ofensywę pruską pod Villorceau, przegrał ważną dla przebiegu wojny bitwę pod Le Mans, za co był oskarżany; po wojnie senator, uczestniczył bez powodzenia w wyborach prezydenckich w roku 1879.

4 Wojna rosyjsko-turecka – działania zbrojne trwające od 24 IV 1877 do 31 I 1878 roku; 24 IV Rosja z pomocą powstańców bułgarskich, serbskich, czarnogórskich oraz wojsk rumuńskich zaatakowała Turcję; agresorzy wygrali bitwę pod Szipką (31 VII-11 VIII 1877), zdobyli twierdzę Plewna (10 XII 1877) oraz zajęli Adrianopol (styczeń 1878); ich pochód został powstrzymany pod naciskiem Anglii i Francji; 3 III 1878 w San Stefano podpisano pokój, na mocy którego utworzono Księstwo Bułgarii, przyznano Rumunii Dobrudżę, Rosji część Besarabii i twierdze kaukaskie Ardahan, Batum i Kars, zwiększono odpowiednio posiadłości Serbii i Czarnogóry; rewizję traktatu podjęto jeszcze w Berlinie w 1878.

5 Oblężenie Plewny, największej twierdzy tureckiej na obszarze dzisiejszej zachodniej Bułgarii, trwało od lipca do grudnia 1877 roku; poddanie Plewny było przełomem w wojnie rosyjsko-tureckiej 1877-1878 i pozwoliło wojskom rosyjskim zająć całą Bułgarię.

6 Nawiązanie do świętego Pawła, prześladowcy wczesnych chrześcijan, któremu ok. 35 roku w drodze do Damaszku objawił się Chrystus, co stało się przyczyną jego nawrócenia.

7 Pan Wszędobylski (fr. Le sire de Vapartout) – tytuł pierwszej poważnej książki reporterskiej w literaturze francuskiej, autorstwa Pierre’a Giffarda (1853-1922), jednego z najwybitniejszych dziennikarzy francuskich i pomysłodawców wyścigu kolarskiego Tour de France; postać Armanda Lavarède’a jest na nim częściowo wzorowana.

8 Shake hand (ang.) – uścisk dłoni.

9 Mademoiselle (fr.) – panna.

10 Mistress (ang.) – pani, tytuł grzecznościowy.

11 Curious (ang.) – ciekawy.

12 Miss (ang.) – panna, tytuł grzecznościowy stosowany do niezamężnych kobiet.

13 Marsaunay – właściwie Marsannay-la-Côte, miasteczko w Burgundii, w departamencie Côte-d’Or, znane z okolicznych winnic (burgund).

14 Boulogne-sur-Mer – miejscowość i gmina we Francji, w regionie Nord-Pas-de-Calais, w departamencie Pas-de-Calais, nad kanałem La Manche.

15 Sou – dawna moneta francuska, jedna dwudziesta liwra, po wprowadzeniu w roku 1795 franków i centymów, sou to określenie 1/20 franka, czyli 5 centymów; pięć sou to zatem 25 centymów, czyli ćwierć franka.

16 Żyd Wieczny Tułacz – postać ze znanej w całej Europie średniowiecznej legendy; wedle podania Żyd Ahaswerus znieważył niosącego krzyż na Golgotę Chrystusa, za co miał się tułać po świecie do końca świata, nigdzie nie znajdując schronienia; we Francji postać tę spopularyzowała książka Żyd wieczny tułacz Eugéne’a Sue.

17 Roast-beef (ang.) – pieczeń wołowa.

18 Farthing – ćwierć pensa, ówczesna drobna moneta angielska; według systemu angielskiego sprzed reformy monetarnej z roku 1971 jeden funt szterling dzielił się na dwadzieścia szylingów, a szyling na dwanaście pensów; 25 farthingów to w zaokrągleniu sześć pensów, czyli pół szylinga, a nie jedna piąta, jak błędnie napisał Paul d’Ivoi.

19 Good business (ang.) – dobry interes.

20 Od Bastylii do Madeleine (od dawnej twierdzy i więzienia do kościoła św. Magdaleny) – popularne w II połowie XIX wieku wyrażenie idiomatyczne oznaczające cały elegancki Paryż.

21 Pauillac – małe miasto w Akwitanii, nad Żyrondą, 30 km na północ od Bordeaux; słynie z winnic (bordo), od XIX wieku rozbudowywany przemysł ciężki; w XIX przystań statków pasażerskich płynących do portów Ameryki Południowej.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: