Pocałunek w dniu Wniebowzięcia - ebook
Pocałunek w dniu Wniebowzięcia - ebook
Akcja powieści toczy się w latach osiemdziesiątych ubiegłego stulecia nad brzegiem od dawna dobrze znanego turystom północnowłoskiego jeziora Como, cenionego przez znakomitości tej miary, co Stendhal, Liszt, Churchill i Adenauer. Obok miejscowości sławnych w całej Europie, jak Bellagio, Cadenabbia i inne ze swoimi luksusowymi hotelami i przepięknymi willami, leży tam odosobnione, niepozorne miasteczko Mezzegra, gdzie – jak czytamy – „zegar Historii jakby się zatrzymał”.
Gospoda, kilka barów, sklepiki i oczywiście kościół z plebanią. Burmistrz, proboszcz i zadawniony spór o granice cmentarza. Niezupełnie już młoda, lecz nadal urodziwa organistka Angela i zakochany w niej oryginał, anarchizujący Giuseppe, który nie rozstaje się ze swoim motocyklem. Bogacz i kobieciarz o przydomku Piła, właściciel połowy miasteczka. Demonstrujący swoją godność wachmistrz karabinierów. Starsze małżeństwo, troszczące się o chorą dziewczynkę. Zróżnicowana galeria postaci nakreślonych żywo, przekonująco, z dogłębną znajomością miejscowych warunków i obyczajów w czasach, należących już do przeszłości.
Codziennością prowincjonalnego miasteczka wstrząsa niezwykłe, przerażające wydarzenie. Z kościoła znika pewnego wieczoru wielbiona przez wiernych statua Matki Boskiej. Ksiądz Luigi, proboszcz, jest nie mniej zrozpaczony od swoich owieczek. Mnożą się przypuszczenia, pogłoski, słowo „świętokradztwo” jest na ustach wszystkich. Oficjalne dochodzenie nie daje wyników, ale zacny ksiądz Luigi – kapłan mądry, znawca ludzkich dusz – potrafi zagadkę rozwiązać i zrobi to w nadwyczaj spektakularny sposób: Madonna wróci na dawne miejsce. Wątek równoległy stanowią dzieje trudnej miłości nieustraszonego motocyklisty, który stanie się także lotnikiem, i przystojnej, rozsądnej, oddanej bratu i swojemu proboszczowi organistki. Happy end przypieczętowany zostanie pocałunkiem zakochanych w dniu obchodzonego uroczyście święta Wniebowzięcia.
Kategoria: | Kryminał |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7392-569-4 |
Rozmiar pliku: | 1,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Burmistrz i sekretarz patrzyli, jak ksiądz Luigi i Frigerio schodzą w kierunku Azzano.
W pewnej chwili skręcili jednak w stronę pałacu Brentano, siedziby władz gminnych.
Przed budynkiem zebrał się już – jak zazwyczaj – tłum natrętów, którzy w soboty rano przychodzili skarżyć się pierwszemu obywatelowi.
– Jeszcze się nie zdarzyło, żeby któryś przedstawił mi projekt pożyteczny dla społeczności – żalił się Maggioni.
Przeszli z sekretarzem do biura. W głębi pokoju szeptały dwie urzędniczki.
– Dzień dobry, panie burmistrzu! – Marilena Mirabella, zatrudniona w urzędzie stanu cywilnego, zaczerwieniła się lekko.
Sekretarz dostrzegł za oknem oddalającego się Ercole Arnaboldiego, robotnika drogowego.
Arnaboldi od lat flirtował z panną z urzędu stanu cywilnego; każdy pretekst był dobry, aby sobie porozmawiać, zwłaszcza w godzinach pracy. Tego ranka przyszedł wcześnie, aby opowiedzieć urzędniczkom o tym, co mówiono w miasteczku: kradzież Mateczki, różne niedyskrecje.
Maggioni i sekretarz wymknęli się schodami na piętro.
Nie uszło uwagi obu, że w tłumie przed budynkiem znajdował się także Cadenazzi – dla przyjaciół Mario Piła.
Obaj byli zdania, że to typ wyjątkowo nachalny.
Był zawsze z czegoś niezadowolony, powodów nie brakowało, miał przecież w miasteczku wiele nieruchomości.
– I co teraz robimy? – spytał Maggioni.
– Wpuszczamy ich i postaramy się szybko odprawić.
– Jak pan sądzi, dlaczego proboszcz szedł z Frigeriem?
– Prawdopodobnie Frigerio zaczął się księdzu naprzykrzać, więc on wolał z nim sobie pospacerować, żeby uniknąć większego kłopotu.
– A jeśli Frigerio jutro w gazecie podniesie wrzask, jak to on potrafi?
– Możemy tylko czekać.
Sekretarz miał słuszność. Maggioni zawiadomił urzędniczki na parterze, że mogą zacząć wpuszczać ludzi z kolejki.
Już wkrótce poczekalnia w biurze burmistrza upodobniła się do sali szpitalnej.
Jeden z interesantów uskarżał się na zapachy spowodowane naprawą ścieków na ulicy Riale. Inny w imieniu organizacji turystycznej „Pro Loco” domagał się pieniędzy na święta Bożego Narodzenia. Niejaki Bolzoni, mediolańczyk z domem powyżej hotelu Milano, występował o pozwolenie na budowę nowego garażu.
O wpół do dwunastej, po wypiciu przez burmistrza kawy i rozmowie telefonicznej z chorążym Gargiulo, który chciał zasięgnąć informacji o rodzinie Angeli Bordoli, do biura wkroczył Cadenazzi.
Czerwony na twarzy, z purpurowym nosem i uszami koloru bordo, nosił wełnianą czapkę opadającą mu prawie na oczy. Zataczał się, był pijany w sztok. Sekretarz posadził go na krześle przed biurkiem pierwszego obywatela.
– Panie burmistrzu – powiedział Mario Piła, a zionęło od niego straszliwie mieszanką białego wina i aperitifu – panie burmistrzu, przyszedłem jedno tylko panu powiedzieć.
Burmistrz wymienił spojrzenia z przerażonym sekretarzem.
– Wy – ciągnął dalej Piła, wskazując palcem najpierw Maggioniego, później zaś Bianchiego – wy obaj gówno wiecie. Ja wiem, kto ukradł Mateczkę.
Wymówiwszy te słowa, runął na biurko i natychmiast zasnął.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------