Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

O poemacie filozoficznym Lukrecyusza "De natura rerum", uważanym ze strony estetycznej - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

O poemacie filozoficznym Lukrecyusza "De natura rerum", uważanym ze strony estetycznej - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 202 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

O PO­EMA­CIE FI­LO­ZO­FICZ­NYM LU­KRE­CJU­SZA DE NA­TU­RA RE­RUM, UWA­ŻA­NYM ZE STRO­NY ES­TE­TYCZ­NEJ.

Ze wszyst­kich po­etów rzym­skich zło­te­go wie­ku li­te­ra­tu­ry naj­mniej bez wąt­pie­nia zna­ny jest u nas Lu­kre­cy­jusz. Od cza­su od­ro­dze­nia się nauk pod wpły­wem wzo­rów sta­ro­żyt­nych, w ca­łej tak dłu­giej epo­ce pa­no­wa­nia szko­ły kla­sycz­nej, fi­lo­lo­go­wie nasi nie zaj­mo­wa­li się nim wca­le. A kie­dy in­nych kla­sy­ków dzie­ła po kil­ka i kil­ka­na­ście razy po­wta­rza­no u nas w dru­ku. Lu­kre­cy­jusz nie miał ani jed­ne­go kra­jo­we­go wy­da­nia. W pi­smach uczo­nych i hi­sto­ryi li­te­ra­tu­ry głu­che o nim mil­cze­nie. Nie było to skut­kiem obo­jęt­no­ści albo pro­ste­go za­nie­dba­nia; przy­czy­na tkwi w sa­mem dzie­le au­to­ra. Cią­żą­cy na nim za­rzut ma­te­ry­ali­zmu, gło­szo­ne­go jaw­nie i bez­względ­nie w po­ema­cie fi­lo­zo­ficz­nym de Na­tu­ra re­rum, już u sta­ro­żyt­nych obu­dzał ku nie­mu wstręt i od­ra­zę. Jak­kol­wiek epi­ku­re­izm za cza­sów Lu­kre­cy­ju­sza znaj­do­wał wie­lu zwo­len­ni­ków, zwłasz­cza w wyż­szych war­stwach spo­łe­czeń­stwa, gdzie ra­żą­ce bez­kar­no­ścią zbyt­ki i wol­ność oby­cza­jów usi­ło­wa­no osła­niać tą na­der wy­god­ną fi­lo­zo­fi­ją; więk­szość wsze­la­ko gor­szy­ła się śmia­łem bez­wier­cy tar­gnie­niem się na pa­nu­ją­ce mnie­ma­nia re­li­gij­ne i prak­ty­ki. Tem bar­dziej po roz­krze­wie­niu się chrze­ści­jań­stwa, gdy fi­lo­zo­fi­ja epi­ku­rej­ska, wręcz prze­ciw­na jego za­sa­dom, po­szła w po­gar­dę, po­tę­pio­no dzie­ło Lu­kre­cyj­cj­sza, jako pod­ko­pu­ją­ce wia­rę, Opatrz­ność, nie­śmier­tel­ność du­szy i przy­szłe ży­cie. Nada­rem­nie po­dej­mo­wa­li jego obro­nę nie­kie­dy dość po­waż­ni pi­sa­rze, po­cząw­szy od Ar­no­bi­ju­sa (tak gor­li­we­go wia­ry chrze­ści­jań­skiej obroń­cy), aż do Gas­sen­de­go; z któ­rych jed­ni usi­ło­wa­li od­róż­nić w nim po­etę od fi­lo­zo­fa, inni ży­wot jego spo­koj­ny i umiar­ko­wa­ny sta­wia­li na­prze­ciw gor­szą­cym teo­ry­jom jego na­uki. Było Anti-Lu­kre­cy­ju­szów wie­lu, A kie­dy po upo­wszech­nie­niu dru­ku w Eu­ro­pie wzię­to się z za­pa­łem do wy­da­wa­nia dzieł kla­sycz­nych i przy­szła ko­lej na Lu­kre­cy­ju­sza, ucze­ni obcy wy­jąt­ko­wo tyl­ko i za upo­waż­nie­niem władz du­chow­nych z wiel­kie­mi nad­to za­strze­że­nia­mi, od­wa­ża­li się na pu­bli­ka­cy­ję jego dzie­ła. W wie­ku Wol­te­ra i en­cy­klo­pe­dy­stów fran­cuz­kich osty­gła nie­co ta su­ro­wość, a ra­czej zo­bo­jęt­nia­ła w obec szko­dliw­szej nie­rów­nie pro­pa­gan­dy no­wych skep­ty­ków i ma­te­ry­ja­li­stów. Dziś każ­dy za­pew­nie przy­zna, że Lu­kre­cy­ju­sza bez­piecz­nie ci czy­tać mogą, któ­rzy przy sta­łych prze­ko­na­niach nie tyl­ko z fi­lo­zo­fi­ją epi­ku­rej­ską, ale i z do­wo­da­mi zbi­ja­ją­ce­mi jej błę­dy na­le­ży­cie są obe­zna­ni. Cóż nas ob­cho­dzi bez­boż­ność po­ga­ni­na? Ma on mię­dzy in­ny­mi kla­sy­ka­mi z wie­lu miar za­słu­żo­ne miej­sce, utrzy­ma­ła się zwłasz­cza jego war­tość pod jed­nym waż­nym wzglę­dem, war­tość nie­za­prze­czo­na Lu­kre­cy­ju­sza jako po­ety, któ­re­go ge­ni­jusz gó­ru­je nad błęd­ne­mi ma­rze­nia­mi fi­lo­zo­fa. Już sta­ro­żyt­ni pi­sa­rze, spół­cze­śni i bliż­si urn wie­kiem, oce­nia­li wy­so­ko jego po­etyc­kie zdol­no­ści. Cy­ce­ro wiel­bi w nim nie­po­spo­li­te lu­mi­na in­ge­nii, Sta­tius wznio­słe na­tchnie­nie, Owi­diu­szo­wie go bo­skim po­etą. Nie­któ­rzy mie­ni­li go na­wet naj­więk­szym z po­etów rzym­skich. Do­syć wresz­cie przy­to­czyć, że tacy pi­sa­rze jak Wir­gi­li, Owi­dy, Ho­ra­cy, byli po­nie­kąd jego na­śla­dow­ca­mi, i nie tyl­ko przej­mo­wa­li z nie­go wie­le ob­ra­zów i po­my­słów, ale cał­ko­wi­te na­wet wier­sze do swych utwo­rów prze­no­si­li.

Nam nie wy­star­cza dziś ta mia­ra do jego oce­nie­nia. Zmia­na no­wo­cze­sna po­jęć o po­ezyi, jej ży­wio­łach, wła­sno­ściach i ce­lach, uję­ła po­etom rzym­skim wie­le po­wa­gi i zna­cze­nia. Za­prze­czo­no im w ogó­le ory­gi­nal­no­ści, czy­niąc ich śle­py­mi na­śla­dow­ca­mi Gre­ków, i przy­zna­jąc im za­le­d­wo cząst­kę twór­czo­ści w za­wo­dzie dy­dak­tycz­nym, któ­ry zi­nąd naj­mniej ma przy­wi­le­ju do praw­dzi­wej po­ezyi. Je­den z spół­cze­snych kry­ty­ków na­szych tak się o nich wy­ra­ża: "U sta­rych Rzy­mian, mia­no­wi­cie u ich po­etów, nie ła­two się spo­tkać z sen­ty­men­tem dla na­tu­ry, cho­ciaż oto­cze­ni byli wspa­nia­łe­mi jej pięk­no­ścia­mi. Mo­gli je czuć, ale nie umie­li ich ma­lo­wać. Pej­zaż nie na­le­żał do ta­jem­nic ich sztu­ki. Co in­ne­go Gre­cy: ci mie­li w wy­so­kim stop­niu po­etycz­ne uczu­cie, zo­sta­ją – ce w bez­po­śred­nim związ­ku z ota­cza­ją­cą ich na­tu­rą; pod tym wzglę­dem byli oni ro­man­ty­ka­mi". Jest w tem zda­niu bez wąt­pie­nia wie­le praw­dy; go­dzi się jed­nak sąd w tej mie­rze spro­wa­dzić na wła­ści­we sta­no­wi­sko po­etów rzym­skich.

Rzy­mia­nie z za­sa­dy swo­jej byli na­ro­dem prak­tycz­nym, i tym cha­rak­te­rem róż­ni­li się wiel­ce od Gre­ków. Na­tchnio­ny Grek, przy nie­zwy­kłej swo­bo­dzie wy­obraź­ni, go­nił wszę­dy za twór­czo­ścią ide­al­ną: Rzy­mia­nin swą umy­sło­wą czyn­ność zwra­cał je­dy­nie ku bez­po­śred­nie­mu po­żyt­ko­wi. Ta róż­ni­ca cha­rak­te­ru prze­bi­ja­ła obu­stron­nie w każ­dym nie­mal du­cha ob­ja­wie: i jak Gre­cy za­słu­ży­li so­bie na imię kla­sycz­ne­go na­ro­du w sfe­rze ide­al­nej, tak Rzy­mia­nie do­się­gli kla­sy­cy­zmu w za­wo­dzie prak­tycz­nym. Dy­dak­tyzm pa­nu­ją­cy w ich po­ezyi był ko­niecz­nym, wy­pły­wem ich cha­rak­te­ru. Je­że­li na tej dro­dze zdo­ła­li zna­ko­mi­te po­zy­skać zdo­by­cze i o wie­le na­wet prze­wyż­szyć Gre­ków; po­wo­dze­nie to było praw­dzi­wym try­jum­fem ge­ni­ju­szu.

U Gre­ków po­ezy­ja była mą­dro­ścią, a po­eci mę­dr­ca­mi: ła­ciń­scy po­eci sami dają so­bie na­zwę uczo­nych (do­cti), bo w swo­im za­wo­dzie nie mo­gli się obyć bez skar­bu wia­do­mo­ści ze­bra­nych przez Gre­ków, i bez usil­ne­go war­to­wa­nia ich wzo­rów. Nie moż­na wsze­la­ko prze­czyć im w ogó­le ory­gi­nal­no­ści. Nie byli oni zim­ny­mi za­wsze wi­dza­mi ota­cza­ją­cej ich na­tu­ry, – umie­li ją owszem z po­etycz­nej stro­ny poj­mo­wać, i wle­wać w swo­je utwo­ry głęb­sze po­czu­cie jej pięk­no­ści, a nad­to ma­lo­wać świat uczuć we­wnętrz­nych w spo­sób nie­zna­ny pra­wie Gre­kom, na­zbyt W swo­jej sztu­ce ze­wnętrz­nym i pla­stycz­nym. Wy­cho­dzi­ły z pod ich ręki nie tyl­ko kre­ślo­ne po mi­strzow­ska wi­do­ki nie­ży­wot­nej na­tu­ry, ale wier­ne i traf­ne ma­lo­wi­dła oby­cza­jów i do­mo­we­go ży­cia, ta­jem­nych wzru­szeń ser­ca i we­wnętrz­nej gry na­mięt­no­ści.

Uwa­gi te sto­su­jąc do wy­brań­szej tyl­ko czę­ści po­etow rzym­skich, mam tu szcze­gó­ło­wo na celu Lu­kre­cy­ju­sza, któ­re­go po­emat fi­lo­zo­ficz­ny de Na­tu­ra re­rum, je­den z naj­cel­niej­szych utwo­rów Muzy ła­ciń­skiej pi­śmien­nic­twu na­sze­mu zu­peł­nie do­tąd obcy, przed­się­bio­rę pod wzglę­dem es­te­tycz­nym ruz­trzą­snąć i oce­nić.

* * *

W sze­ściu księ­gach swo­je­go dzie­ła wy­ło­żył po­eta cał­ko­wi­tą nie­mal na­ukę Epi­ku­ra od­no­szą­cą się do na­tu­ry i du­szy. Rzecz zwra­ca dy­ja­lo­gicz­nie do obec­ne­go niby Mem­miu­sa, przy­ja­cie­la swe­go, któ­re­mu tłu­ma­czy ko­lej­no przed­mio­ty fi­zy­ki, psy­cho­lo­gii a po­nie­kąd i fi­lo­zo­fii mo­ral­nej, ce­lem skło­nie­nia go do przy­ję­cia na­uki epi­ku­rej­skiej szko­ły. Opie­ra­jąc się na za­sa­dzie swo­je­go mi­strza, że do­bra cie­le­sne i spo­koj­ność du­szy są je­dy­ną pod­sta­wą szczę­ścia ludz­kie­go, w dą­że­niu do tej szczę­śli­wo­ści wska­zu­je przedew­szyst­kiem na­tu­rę za prze­wod­nią. Po­nie­waż zaś we­dług nie­go dwie są głów­ne przy­czy­ny mię­sza­ją­ce spo­koj­ność du­szy: bo­jaźń bo­gów i oba­wa kar po śmier­ci, od tych więc usi­łu­je uwol­nić ludz­kość wy­wo­da­mi swo­jej fi­lo­zo­fii, któ­ra zno­si bez­względ­nie wszel­kie re­li­gi­je, sta­wiąc prze­ciw nim swój sys­tem ato­mi­stycz­ny śle­pą przy­pad­ko­wość i ma­te­ry­ja­lizm du­szy.

Taka jest treść dzie­ła de Na­tu­ra re­rum – przed­miot ści­śle umie­jęt­ny, su­chy i zim­ny, zgo­ła naj­niew­dzięcz­niej­szy, jaki mógł kie­dy obrać po­eta. Ja­kiej po­trze­ba było od­wa­gi, ja­kie­go po­czu­cia w so­bie siły, aby w do­gma­tyzm tak od­strę­cza­ją­cy i wprost ne­ga­cyj­ny wlać od­po­wied­ni ży­wioł po­ezyi, i wy­stą­pić do wal­ki, nie w obro­nie ja­kiej wiel­kiej idei… w za­mia­rze po­dźwi­gnie­nia albo utwier­dze­nia bu­do­wy mo­ral­nej spół­e­czeń­stwa, ale prze­ciw­nie, w celu znie­sie­nia prawd, w któ­rych ludz­kość zło­ży­ła swo­je naj­droż­sze po­cie­chy i na­dzie­je! Przed­się­wzię­cie za­iste na­der śmia­łe i trud­ne Co dziw­niej­sza, że po­eta, obie­ra­jąc for­mę tak z przed­mio­tem swo­im nie­zgod­ną, uznał ją owszem za śro­dek dla sie­bie naj­wła­ściw­szy, za naj­dziel­niej­szą po­tę­gę do za­mie­rzo­nej po­le­mi­ki i wra­że­nia w umy­sły swej pa­ra­dok­sal­nej na­uki. Cho­ciaż Lu­kre­cy­jusz chciał być głów­nie i wszę­dzie fi­lo­zo­fem, nie mógł jed­nak­że po­tłu­mić w so­bie po­etyc­kie­go du­cha. Rzec­by moż­na, że głów­nym jego ce­lem była po­ezy­ja; a fi­lo­zo­fi­ja uży­ta je­dy­nie za jej tło i wą­tek. Kie­dy zwy­kle po­eci dy­dak­tycz­ni, dla oży­wie­nia oschło­ści i uroz­ma­ice­nia jed­no­staj­no­ści swo­ich pra­wi­deł ucie­ka­ją się do tak zwa­nych epi­zo­dów, ustę­pów po­etycz­nych, ozdób przy­mu­so­wych i czę­sto nie­wła­ści­wie na­cią­ga­nych, Lu­kre­cy­jusz nie ma ich wca­le. "Wszyst­kie jego opi­sy i ob­ra­zy, na­wet naj­pa­te­tycz­niej­sze, tak są ści­śle zwią­za­ne z rze­czą, tak na­tu­ral­nie i lo­gicz­nie z niej wy­pły­wa­ją, że zda­ją się wszę­dy ko­niecz­ne­mi. I w sa­mej rze­czy, są to po­etycz­ne kształ­ty po­my­słów i to­wa­rzy­szą­cych im uczuć, przy­kła­dy uży­te do ob­ja­śnie­nie­nia teo­ryi, lub wresz­cie ma­lo­wi­dła wzię­tych pod uwa­gę miejsc i zja­wisk przy­ro­dy. We wszyst­kich Lu­kre­cy­jusz jest nie­po­rów­na­ny; gdzie ich nie­ma, nie jego to wina ale przed­mio­tu. Tę­sk­ni nie­raz wśród zim­nych do­wo­dzeń i ro­zu­mo­wań do wy­zwo­le­nia się z swo­ich wię­zów, któ­re każą mu na chwi­lę za­po­mi­nać, że jest po­etą: lecz zno­wu nie­spo­dzia­nie, kie­dy się tego naj­mniej ocze­ku­je, bu­dzi go Muza po­etyc­ka swym tyr­sem. Wi­dać wte­dy, z ja­kim za­pa­łem chwy­ta na nowo swój pę­dzel i ma­lu­je, ob­le­ka w sza­ty po­etycz­ne swo­je my­śli, któ­re wy­snu­wa pra­wie do ostat­nie­go włók­na, jak­by na­gro­dzić chciał po­przed­nią oschłość i ja­ło­wość. Któż­by go nie po­dzi­wiał w tych miej­scach, gdzie swój opor­ny przed­miot zwy­cię­ża, mar­twość jego oży­wia, twar­dość mięk­czy i ogła­dza, a mniej waż­ne szcze­gó­ły zręcz­nie wy­mi­ja albo osła­nia?

Znał to do­brze Lu­kre­cy­jusz, jak na­uka jego była trud­ną i nie­przy­stęp­ną; na wstę­pie prze­to swe­go dzie­ła wzy­wa po­mo­cy Muz i bo­gi­ni pięk­no­ści; a pe­wien sie­bie, że te trud­no­ści po­ko­na, cie­szy się już z góry spo­dzie­wa­nym try­jum­fem i poi na­dzie­ją przy­szłej chwa­ły.

Avia Pie­ri­dum per­a­gro loca, nul­lius ante

Tri­ta solo: ju­vat in­te­gros ac­ce­de­re fon­te­is, etc.

Na bez­droż­ne Pie­ryd wstę­pu­ję wy­ży­ny,

Gdzie żad­na jesz­cze ludz­ka nie po­sta­ła sto­pa;

Pra­gnę do­trzeć od­waż­nie do naj­czyst­szych źró­deł,

Sam z nich czer­pać, i świe­że wła­sną ręką kwia­ty

Uszczk­nąć na nie­śmier­tel­ną skro­ni mych ozdo­bę,

Jaką ża­den wieszcz do­tąd nie uwień­czył czo­ła.

Opie­wam rze­czy wiel­kie – prze­sąd­nej śle­po­ty

Uci­ska­ją­ce du­szę chcę po­tar­gać wię­zy,

I świę­tej praw­dy lu­dziom uka­zać ob­li­cze.

Ku temu słod­kich pie­ni po­ży­czę jej cza­ru.

I nie dziw. Bo jak le­karz, cho­re­mu dzie­cie­ciu

Go­rycz zba­wien­ną w przy­krym po­da­jąc na­po­ju,

Brze­gi kub­ka mio­do­wą na­masz­cza ła­ko­cią,

I przez złu­dzo­ne war­gi wle­wa mu prze­zor­nie

Nowe siły i zdro­wie: tak i ja, mój Mem­mi,

Gdy wy­so­kie mą­dro­ści praw­dy opo­wia­dam,

Mniej po­jęt­nym umy­słom z po­zo­ru tak wstręt­ne,

Rad sło­dzę ich su­ro­wość słów po­wab­nych mio­dem.

Tu­szę, że i twój umysł znie­wo­lę, gdy po­znasz
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: