Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Porucznik Borewicz. Ścigany przez samego siebie. TOM 12 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 lutego 2012
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
3,15

Porucznik Borewicz. Ścigany przez samego siebie. TOM 12 - ebook

Opowiadanie oparte na motywach scenariusza serialu „07 zgłoś się”. Z pewnością przypomni przygody przystojnego porucznika Borewicza, przed którym drżał świat przestępczy PRL-u.

Kategoria: Kryminał
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-62964-55-0
Rozmiar pliku: 1,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Ścigany przez samego siebie

Maria spojrzała na zegarek. Było już późno. Pospiesznie wyszła ze sklepu, zasunęła za sobą kratę, sprawdziła, czy zatrzasnął się zamek.

Zdążyła jeszcze do delikatesów. Z torbami pełnymi zakupów dotarła do malucha. Upchnęła siatki w samochodzie i odpaliła silnik.

Podjechała pod starą kamienicę. Zaczynało się już robić szaro. Wzięła siatki i ruszyła do domu. Uginała się pod ich ciężarem. Była szczupła, drobna, miała czterdzieści parę lat. Przedwcześnie się postarzała. Z gładko zaczesanymi włosami, w szarej bluzce, luźnej spódnicy i półbutach na płaskim obcasie wyglądała nijako, szaro, nieatrakcyjnie.

Winda długo nie zjeżdżała. Maria westchnęła i ruszyła w górę. Schody były szerokie z ozdobnymi poręczami, typowymi dla secesyjnych kamienic warszawskiego Śródmieścia. Stanęła na półpiętrze, z trudem łapiąc oddech. Ból nie ustępował. Powiesiła siatkę na wystającym ornamencie i złapała się ręką za serce. Z góry schodziła sąsiadka. Minęła Marię i zatrzymała się parę stopni niżej. Popatrzyła z troską.

– Oj, pani Mario – powiedziała z naganą w głosie – ciągle pani o siebie nie dba, a jak pani zabraknie, to co mąż wtedy zrobi? – pokręciła głową.

Maria uśmiechnęła się smutno, niepewnie.

– Wiem – rozpięła guzik bluzki i otarła spocone czoło – ale wolę o tym nie myśleć. Jest taki – szukała odpowiedniego słowa – coraz bardziej nieporadny... Nie mam nawet co myśleć na razie o pójściu do szpitala.

– Oj, pani Mario – kobieta pokiwała głową. W geście więcej było niezrozumienia racji Marii niż współczucia.

Maria sięgnęła z wysiłkiem po siatkę i ruszyła w górę.

W mieszkaniu postawiła zakupy na stole w kuchni. Z trudem rozprostowała plecy i natychmiast zaczęła wypakowywać torby. Włączyła niewielki telewizor, który stał na kuchennym blacie.

– Gdzieś ty się podziewała? – z wnętrza mieszkania dobiegł ją niezadowolony głos.

Zajrzała do pokoju. Henryk siedział przed telewizorem. Ubrany w pidżamę i pasiasty szlafrok z łatami na łokciach, papucie na nogach. Miał może sześćdziesiąt lat. Postawny, ledwie mieścił się na wózku inwalidzkim. Siwe zmierzwione włosy okalały interesującą twarz w okularach.

– Pytam się – ponaglił ją poirytowany.

Maria westchnęła i bezradna wobec pytania, nie odpowiedziała. Wycofała się do kuchni. Henryk zamilkł. Odwrócił się w stronę telewizora i dalej oglądał program. Nie zwracał uwagi na żonę. Nagle coś go zaintrygowało. Podjechał do telewizora. Rozzłoszczony wcisnął przycisk. Ekran zgasł.

Maria krzątała się po kuchni. Do jej uszu dobiegł sygnał końca dziennika telewizyjnego. Kobieta z zainteresowaniem przysiadła na stołku. Na ekranie pojawiła się dziennikarka.

W tym momencie do kuchni z impetem wjechał Henryk. Był czymś poirytowany.

– Kupiłaś coś słodkiego? – spytał zaczepnie.

– Kolejka była – zaczęła usprawiedliwiająco. – Nie zdążyłam, ale dostałam kawałek szynki – uśmiechnęła się.

– Miałaś po drodze Bliklego – burknął. – Wszystko ci muszę mówić. Od tego czekania to i jeść mi się odechciało.

– To nie robić ci kanapek? – zapytała. Na jej twarzy malowało się zmęczenie i prawie niewolnicza uległość pomieszana z upokarzającą kobiecą miłością.

– Robić. Gazety kupiłaś?

Pokręciła przecząco głową

– Przepraszam – powiedziała niepewnie. – Jutro ci kupię.

– Jutro to nie dziś – mruknął niezadowolony. – Sam zjadę do kiosku – dodał ugodowo, widząc jej minę.

Maria uśmiechnęła się z ulgą.

– Henryczku... – powiedziała z czułością.

Mężczyzna machnął ręką z lekceważeniem, ale odwzajemnił uśmiech. Zakręcił wózkiem i wyjechał z kuchni.

***

Maria skończyła zakręcać na głowie papiloty i na chwilę przycupnęła przy stole w kuchni. Zdążyła się już przebrać w podomkę, wciągała jeszcze na stopy ciepłe skarpety. Po chwili podniosła się, nalała wody do miski i zaczęła szukać ścierki. Westchnęła, wzięła miskę i postawiła na parapecie wysokiego okna. Odsunęła firankę i wyjrzała przez okno. Z trzeciego piętra kamienicy widziała tylko wybetonowane podwórko. Cofnęła się i energicznie zaczęła myć szybę. Nie mogła sięgnąć górnego skrzydła, więc wspięła się na parapet.

***

Powoli zapadał zmierzch. W kamienicy zapalały się światła. Z otwartych okien słychać było zapowiedź następnego programu. Na parterze płakało dziecko. Gdzieś grało radio. Nagły przerażający krzyk wypełnił na chwilę podwórze. Echo studziennej zabudowy spotęgowało głuche uderzenie ciała spadającego na beton.

Głos spikera i dalekie granie radia słychać było nadal. Jedynie w oknie na trzecim piętrze zgasło na moment światło.

***

Sławek wszedł do pokoju. Powiesił płaszcz na wieszaku i usiadł za biurkiem. Ewa i Zubek przerwali pracę i przyglądali mu się wyczekująco. Ewa spojrzała na Zubka. Zubek spuścił oczy. Zajął się przeglądaniem akt, ale po chwili znowu spojrzał ukradkiem na Borewicza. Przez chwilę w pokoju panowała cisza. Oboje jednak, Ewa i Zubek, nie spuszczali z niego oczu. Sławek wyciągnął akta i zauważył to dziwne zainteresowanie swoją osobą.

Ewa opuściła oczy i zaczęła coś pisać. Po chwili jednak, nie podnosząc głowy spytała:

– Dla kogo kupowałeś ten tort wczoraj u Bliklego?

– Mam taką babcię staruszkę. A wczoraj miała urodziny – powiedział, udając, że nie przywiązuje do tego wagi.

– To twoja jedyna rodzina?

– Wychowała mnie. Ma osiemdziesiąt trzy lata, pije dwie kawy dziennie, pali papierosy i ostatnio chciała pobić panią Thatcher.

Ewa spojrzała uważnie.

– A kiedyś mówiłeś coś o domu dziecka.

– Bo tam wylądowałem po śmierci rodziców. W czterdziestym siódmym babcia wróciła do Polski. Rąbała drzewo za kręgiem polarnym. Odnalazła mnie... – Sławek uśmiechnął się. – Podobno nigdy nie uznawała mojego ojca. On był w PPS-ie, a ona w KPP. Wyobraź sobie elegancką damę mówiącą do mojego ojca: „Ty zdrajco klasy robotniczej”. Z tym, że do dziś uważa, że takich porządnych materiałów, jak robiono za cara, to już nigdy nie będzie.

– Czyli to jest jedyna twoja rodzina.

Sławek spojrzał uważnie.

– Tak. A w ogóle to co cię tak wzięło na rodzinne przepytanki? – spytał nagle. – Dział personalny?

Ewa milczała przez chwilę. Zubek lekko speszony kręcił się za biurkiem. Sławka zastanowiło ich zachowanie. Przyjrzał się im uważnie. Milczeli. Wreszcie Ewa wymieniła spojrzenie z Zubkiem i zebrała się na odwagę.

– Dzwoniła wczoraj twoja żona – wypaliła z determinacją.

Sławek, pokrywając zaskoczenie, uśmiechnął się nieznacznie. Spuścił głowę i zajął się przeszukiwaniem biurka. W pokoju przez chwilę panowała krępująca cisza.

– Przedstawiła się jako Joanna Borewicz – dodała Ewa. – No to jak? – nie dawała za wygraną.

– Tak, zachowała moje nazwisko. Rozeszliśmy się w Londynie. Wyjechała do Kuwejtu – zamyślił się. – Czy zostawiła jakąś wiadomość?

– Powiedziała, że zadzwoni jeszcze.

Zubek patrzył na Borewicza z niepokojem. Wymienił z Ewą spojrzenie.

– Stary wie, że twoja żona została na Zachodzie?

Sławek pokiwał twierdząco głową.

– Kuwejt to arabskie, ale jednak państwo kapitalistyczne – odezwał się Zubek niezwykle poważnie.

– Myślę, że zawsze lepiej, że sypia z Arabem, niż miałaby to robić z Izraelitą – zadrwił Sławek.

– Gruby, stary Arab? – zapytała Ewa.

– Nie – zaprzeczył gorliwie. – Takiej pociechy też nie mam. Szczupły, młody, smagły brunet o niebieskich oczach. Skończony Oksford, pełny wdzięk osobisty. Poznałem go – przyznał się. – Zapłacił tyle za obiad, ile ja zarabiałem wtedy miesięcznie. Po kolacji ofiarował jej pierścionek z brylantem, a rano przysłał srebrne gronostaje i bilet do Kuwejtu. Ale był elegancki. Bo powrotny też. Joannę d'Arc by uwiódł, nie tylko Joannę Borewicz. I to już w drodze do Kuwejtu – powiedział z goryczą.

Przez chwilę siedział zamyślony.

Zubek trochę speszony gestem nakazał Ewie przerwanie rozmowy. Zamilkli. Wszyscy troje siedzieli bez ruchu. Nagle Sławek powiedział jakby do siebie:

– „W żałobnym chłodzie znanych ust szukamy pocieszenia, słuchamy, jak nam stygnie puls i mylą się znaczenia…”

Zubek zachichotał głupkowato, nie rozumiejąc, o co chodzi. Ewa siedziała bez ruchu, zaskoczona reakcją Borewicza.

– Tyle lat cię znam, a okazuje się, że nic o tobie nie wiem. To jednak w tobie siedzi – powiedziała ze współczuciem.

Sławek uśmiechnął się i cytował dalej.

– „Dopóki demon smutku śpi, niech żyją młode żądze…”

Ewa patrzyła zafascynowana.

– Dalej też pamiętasz?

– Moja żona lubiła tę piosenkę.

Jakby rozczulony wspomnieniem, którego nie potrafił ukryć, recytował dalej:

– „Dopóki życie w nas się tli, dopóki są pieniądze…”

Szczerze rozżalony Zubek aż wstał zza biurka.

– Strasznie dużo w tym „dopóki” – był prawie oburzony. – O czym wy mówicie? Ja tego nie rozumiem – patrzył wyczekująco to na Ewę, to na Borewicza.

– No dobra – Sławek otworzył szufladę . – Koniec szmalcu na duszę, bierzmy się do roboty – powiedział ostro, jakby chcąc wyzwolić się ze złego nastroju.

W tym momencie zadzwonił telefon. Ewa podniosła słuchawkę.

– Sierżant Olszańska.

Przez chwilę słuchała uważnie.

– Tak, towarzyszu majorze. Zaraz mu powiem – odłożyła słuchawkę.

– Szef cię wzywa. I pieszczotliwego głosu nie miał – dodała ostrzegawczo.

Borewicz odłożył akta i wyszedł z pokoju.

***

– Cześć – powiedział, wchodząc do sekretariatu.

Sekretarka podniosła oczy znad papierów. Przez chwilę patrzyła bez słów. Wreszcie wskazała drzwi gabinetu majora.

– Miły głos ma twoja żona przez telefon – powiedziała.

– Zosiu! – zatrzymał się w pół kroku.

– Nie ma sprawy. Nie jestem parafialną moralistką, ale po prostu nie lubię być oszukiwana. Wiesz, co ci powiem? Jak w sklepie mięsnym wepchną resztki pod mięso, to nie dlatego mnie szlag trafia, że wyjmują mi z kieszeni dwa złote, ale dlatego że myślą, że jestem ślepą niedojdą, którą można w prymitywny sposób oszukać. A tyś to właśnie chciał zrobić.

– Co chciałem zrobić?

W tym momencie w drzwiach stanął major. Usłyszał ostatnie zdanie.

– Widzę, że bruderszaft już macie za sobą? – powiedział zgryźliwie. – Szybko – wskazał Sławkowi gestem drzwi do gabinetu. – Ostatnio coś jesteś za szybki w ogóle – mruknął.

Usiadł za biurkiem.

– Zajmij się tym jeszcze raz – sięgnął do akt. – Mam wątpliwości. Coś mi tu nie gra. Nieszczęśliwy wypadek? „Można dopuścić elementy podświadomego samobójstwa. Dwoje schorowanych ludzi. Ona: udręczona przez obłożnie chorego męża, zdanego całkowicie na jej opiekę...” – przerwał czytanie. – Sprawdź to.

W tym momencie zadzwonił telefon. Wołczyk odebrał.

– Tak jest – Borewicz przyjął postawę zasadniczą.

Major gestem pokazał, że rozmowa skończona.

Kiedy Sławek wrócił do sekretariatu, stanął i przez chwilę nad czymś się zastanawiał. Sekretarka spojrzała na niego, ale szybko odwróciła wzrok i zaczęła z uwagą wpisywać pocztę do dziennika wysyłkowego.

– Te resztki za dwa złote to ma być moja była żona? – zapytał złośliwie.

– Była czy nie była, nie wiem.

– Teraz wiesz. Nikt z nas się nie spowiadał z przeszłości.

– Dyskutować z tobą nie będę. A ty, jeśli jesteś taki, za jakiego cię miałam, to sam powinieneś mi to powiedzieć i jest mi przykro. Dla ciebie to może nic, ale dla mnie to coś znaczyło – chciała ukryć twarz. Była bliska płaczu. – Belmondo dla ubogich panienek. Zostaw mnie – poprosiła.

Sławek chciał coś powiedzieć, ale nie wiedział ani co, ani jak. Zrobił bezradny gest rękami i wyszedł bez słowa.

– Kurwa, piegowaty poniedziałek – mruknął ze złością. – Jutro pewnie będą wiedzieć kelnerki na stołówce.

***
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: