Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Porwanie króla - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Porwanie króla - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 204 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

I

W opła­ka­nym była sta­nie Pol­ska w za­ra­niu 1771 r, Woj­na do­mo­wa jak zmo­ra pierś jej uci­ska­ła, bliż­sze i dal­sze wpły­wy ze­wnętrz­ne pod­nie­ca­ły nie­na­wiść stron zwa­śnio­nych – o zgo­dzie nie było już mowy. Owe aspi­ra­cje, dą­żą­ce do uspo­ko­je­nia kra­ju, czczą się sta­ły for­muł­ką. Wcze­śniej jesz­cze, bo we wrze­śniu roku po­przed­nie­go, ge­ne­ral­ność ogło­si­ła akt bez­kró­le­wia – in­ter­re­gnum. Od­tąd król Sta­ni­sław Au­gust był w prze­ko­na­niu kon­fe­de­ra­cji uzur­pa­to­rem, jak zno­wu związ­ko­wi w oczach re­ga­li­stów ucho­dzi­li za bun­tow­ni­ków. Pra­wo prze­sta­ło funk­cjo­no­wać, do­wol­ność pa­no­wa­ła wszę­dzie: obie stro­ny na żad­ne nie zga­dza­ły się ustęp­stwa. Ościen­ne pań­stwa sko­rzy­sta­ły z tego sta­nu.

Au­stria jesz­cze w po­ło­wie 1770 r. spo­ry ka­wał kra­ju za­ję­ła – sta­ro­stwo spi­skie, wraz z 500 prze­szło osa­da­mi wiej­ski­mi, a oku­pa­cja ta nie była cza­so­wą, nowe bo­wiem wła­dze ad­mi­ni­stra­cją tu wła­sną za­pro­wa­dzi­ły, a na pie­czę­ciach, któ­rych uży­wa­ły, znaj­do­wał się już na­pis: „Za­rząd ziem po­wró­co­nych”.

Fry­de­ryk II za­gar­nął sze­ro­ki pas po­gra­ni­cza do Prus przy­ty­ka­ją­ce­go, ob­sa­dził woj­ska­mi War­mię i są­sied­nie wiel­ko­pol­skie wo­je­wódz­twa. Król-fi­lo­zof roz­po­rzą­dzał się po swo­je­mu. Wy­bie­rał re­kru­ta, roz­pi­sy­wał kon­try­bu­cje, z tą jed­nak róż­ni­cą, że sam pła­cąc czę­sto fał­szy­wą mo­ne­tą, po­da­tek w do­brej tyl­ko przyj­mo­wał.

„Na­braw­szy lu­dzi, zbo­ża i pie­nię­dzy, jako przy­ja­ciel ludz­ko­ści po­my­ślał o we­se­lach dla swo­ich wa­lecz­nych żoł­nie­rzy, roz­ka­zu­jąc z każ­de­go po­wia­tu sto­sun­ko­wo do­sta­wić pew­ną licz­bę do­ro­słych dzie­wek i wy­po­sa­żyć każ­dą pie­rzy­ną, czte­re­ma po­dusz­ka­mi, kro­wą, dwoj­giem świ­ni i trze­ma du­ka­ta­mi w zło­cie. Z tej to sa­biń­sko-pru­skiej kon­try­bu­cji wi­dzia­no w Sta­ro­gro­dzie wozy peł­ne owych na­rze­czo­nych z musu.

Roz­pacz od łona ro­dzi­ców i krew­nych od­dar­tych dzie­wic po­cie­sza­no obiet­ni­cą, że rząd pru­ski zaj­mie się dzie­wo­słę­ba­mi naj­spiesz­niej."

We­wnątrz kra­ju, jak mówi ro­syj­ski pi­sarz So­ło­wiew, roz­po­rzą­dza­ła się Ro­sja. Ksią­żę Woł­koń­ski opu­ścił po­sa­dę am­ba­sa­do­ra wcze­sną wio­sną, a jako na­stęp­ca jego przy­był w kwiet­niu zły i zgryź­li­wy Sal­dern. Wsku­tek cho­ro­bli­wej draż­li­wo­ści go­tów on był prze­ce­nić trud­no­ści swe­go sta­no­wi­ska, a ra­zem i po­ło­że­nie pań­stwa prze­zeń re­pre­zen­to­wa­ne­go. Ja­dąc do War­sza­wy stu­dio­wał nowy po­seł Rzecz­po­spo­li­tę, a oso­by w niej dzia­ła­ją­ce po­dzie­lił na pięć na­stę­pu­ją­cych ka­te­go­rii: król, mnie­ma­ni przy­ja­cie­le kró­lew­scy, mnie­ma­ni przy­ja­cie­le ro­syj­scy, jaw­ni kon­fe­de­ra­ci i skry­ci zwo­len­ni­cy bar­skie­go związ­ku. Kon­fe­de­ra­ta­mi na­zy­wał wszyst­kich, któ­rzy oka­zy­wa­li nie­chęć dla Sta­ni­sła­wa Au­gu­sta, po­su­nię­tą aż do nie­na­wi­ści, a ta­kich li­czo­no w ów­cze­snej Pol­sce pra­wie trzy czwar­te ca­łej lud­no­ści.

Nie więc dziw­ne­go, że Sal­dern z wła­ści­wą so­bie skwa­pli­wo­ścią ner­wo­wą rzu­cił się na kró­la:

– Je­steś, naj­ja­śniej­szy Pa­nie – mó­wił mu – znie­na­wi­dzo­ny, trzy­masz się tyl­ko po­tę­gą na­sze­go orę­ża, więc albo przy­chyl się na na­szą stro­nę, albo, je­że­li na to nie przy­sta­niesz, ce­sa­rzo­wa po­zba­wi Cię swo­jej opie­ki, ja zaś wy­ja­dę do Grod­na, za­bio­rę z sobą woj­sko i tam ocze­ki­wać będę jej dal­szych roz­ka­zów!

Prze­ra­żo­ny Po­nia­tow­ski pod­pi­sał zo­bo­wią­za­nie, koń­czą­ce się tymi sło­wy:

„Przy­rze­kam dzia­łać we wszyst­kim zgod­nie z wolą Jej Ce­sar­skiej Mo­ści, nie będę awan­so­wać na­szych wspól­nych przy­ja­ciół bez Jej przy­zwo­le­nia, żad­nych urzę­dów im nie udzie­lę, w tym prze­ko­na­niu, że ce­sa­rzo­wa bę­dzie jed­no­myśl­nie ze mną po­stę­po­wać, szcze­rze, z przy­na­leż­nym mi usza­no­wa­niem, cze­go się mam pra­wo spo­dzie­wać na pod­sta­wie za­pew­nień da­nych mi przez jej po­sła.”

Zo­bo­wią­za­nie to miał Sal­dern trzy­mać w naj­głęb­szej ta­jem­ni­cy (co mu się wszak­że nie uda­ło), z wa­run­kiem, że do niej przy­pusz­cze­ni zo­sta­ną tyl­ko hr. Or­łów i Pa­nin i że wró­ci ową kar­tę fa­tal­ną Po­nia­tow­skie­mu na­tych­miast po uspo­ko­je­niu kra­ju; w koń­cu zaś, że przy­ja­ciół kró­la bę­dzie trak­to­wać jak wła­snych przy­ja­ciół i w cią­gu dni trzech zdej­mie se­kwestr z ich dóbr ziem­skich.

Król, pod­pi­su­ją­cy po­dob­ny do­ku­ment, mu­siał zbyt sła­bo trzy­mać się na tro­nie. Lek­ce­wa­ży­ły go pań­stwa ościen­ne, nie lu­bi­li go wła­śni pod­da­ni, po­zwa­la­jąc na po­dob­ne upo­ko­rze­nie…

Po­seł z ko­lei za­czął się za­po­zna­wać z si­ła­mi, któ­re miał do roz­po­rzą­dze­nia. Prze­ra­żo­ny był skar­ga­mi na po­stę­po­wa­nie wojsk ro­syj­skich, ja­kie go ze wszech stron kra­ju do­cho­dzi­ły. Wszyst­ko to zwa­lał na bar­ki Wej­mar­na, pro­sząc o przy­sła­nie in­ne­go, a to Bi­bi­ko­wa albo Rep­ni­na, o któ­rym pi­sał do ce­sa­rzo­wej:

„Ośmie­lam się za­pew­nić, że zna­la­złem tu bar­dzo zmie­nio­ne wzglę­dem ks. Rep­ni­na uspo­so­bie­nia. Daw­ne uprze­dze­nia zni­kły, za­stą­pi­ło je po­wszech­ne po­sza­no­wa­nie, na ja­kie za­słu­gu­je ten za­cny i szla­chet­ny czło­wiek. Pra­gną tu na­wet jego po­wro­tu. Wszy­scy, któ­rych mia­łem spo­sob­ność po­znać, tyl­ko w przy­by­ciu ks. Rep­ni­na upa­tru­ją po­lep­sze­nie dość draż­li­wych z woj­skiem ro­syj­skim sto­sun­ków."

I to wie­le zna­czą­cy ustęp noty zgryź­li­we­go, ale nie po­zba­wio­ne­go spo­strze­gaw­czych zdol­no­ści am­ba­sa­do­ra. Chcie­li­by­śmy wie­rzyć jego szcze­ro­ści, gdy­by… zby­wa­ło nam na do­wo­dach, że ks. Rep­nin sam na­pie­rał się do War­sza­wy, że wzdy­chał do niej i tę­sk­nił, że ro­bił ofia­rę z wła­snej mi­ło­ści, go­tów był na­wet za­jąć pod­rzęd­niej­sze sta­no­wi – sko, za­miast po­słem, zo­stać do­wód­cą wojsk – byle do­stać się do sto­li­cy tej bied­nej i szar­pa­nej nie­zgo­da­mi we­wnętrz­ny­mi Rze­czy­po­spo­li­tej.

Woj­ska ro­syj­skie­go li­czo­no w Pol­sce 16 313 lu­dzi: 12 169 w Ko­ro­nie, 3 813 w Li­twie; nad­to 316 ar­ty­le­rzy­stów i 74 dział. Roz­pa­da­ło się ono na od­dzia­ły sta­łe i ru­cho­me. Pierw­sze w mia­stach peł­ni­ły gar­ni­zo­no­wą służ­bę i mia­ły obo­wią­zek utrzy­my­wa­nia cią­głej ko­mu­ni­ka­cji; od­dzia­ły zaś ru­cho­me wal­czy­ły z kon­fe­de­ra­ta­mi.

Woj­sko nie po­do­ba­ło się Sal­der­no­wi. Żoł­nie­rze na le­żach sta­wa­li się nie­dba­ły­mi, ba­wi­li się na­wet jak Ży­dzi drob­nym han­dlem. Roz­draż­ni­ło go to do wy­so­kie­go stop­nia, ukła­dał więc nowe pla­ny i spo­wia­dał się z nich cią­gle ga­bi­ne­to­wi pe­ters­bur­skie­mu.

„Zaj­mę się na se­rio wpro­wa­dze­niem lep­sze­go po­rząd­ku i urzą­dze­niem lep­szej po­li­cji w sto­li­cy i jej oko­li­cach. Wca­le mnie to nie ob­cho­dzi, czy się to po­do­ba albo nie po­do­ba kró­lo­wi i miej­sco­wym ma­gna­tom. Wy­pę­dzę z War­sza­wy wer­bow­ni­ków kon­fe­de­rac­kich – rzecz nie­sły­cha­na, a jed­nak od dwóch lat po­wta­rza­ją­ca się cią­gle! Nie po­zwo­lę, żeby rzu­ca­no ka­mie­nia­mi z da­chów na pa­tro­le ro­syj­skie! Zu­chwa­łość już do tego do­cho­dzi, że nie­kie­dy strze­la­ją do nich. Nie będę tra­cić cza­su na za­no­sze­nie skarg do mar­szał­ka ko­ron­ne­go, znaj­du­je on bo­wiem za­wsze ty­sią­ce spo­so­bów, żeby się wy­krę­cić od od­da­nia win­nych w ręce spra­wie­dli­wo­ści. Pro­wa­dze­nie woj­ny w Pol­sce tak­że mi się nie po­do­ba. Pierw­szym na­szym za­da­niem jest zdo­by­cie po­zy­cji – to jest miej­sco­wo­ści, kędy waż­niej­sze prze­pły­wa­ją rze­ki. Brak ofi­ce­rów zdol­nych do kie­ro­wa­nia ma­ły­mi od­dzia­ła­mi i ru­cho­my­mi ko­men­da­mi – nie do uwie­rze­nia! Są wpraw­dzie mię­dzy nimi lu­dzie od­waż­ni, ale nie stwo­rze­ni na przy­wód­ców. Inni my­ślą tyl­ko o zdo­by­ciu gro­sza. Na zdol­no­ściach i roz­sąd­ku ofi­ce­rów je­ne­ral­ne­go szta­bu po­le­gać nie moż­na. Co się tu robi do­bre­go, robi się tyl­ko dzię­ki od­wa­dze i dziel­no­ści żoł­nie­rza. Z wy­jąt­kiem ge­ne­ra­ła Su­wo­ro­wa i puł­kow­ni­ka Ło­pu­chi­na, dzia­łal­ność in­nych do­wód­ców na tym za­le­ży, by od cza­su do cza­su da­wać szczut­ka kon­fe­de­ra­tom. Po jed­nym, dru­gim ta­kim szczut­ku, co­fa­ją się nasi ze zdo­by­czą, za­bra­ną po dro­dze w ma­jąt­kach drob­nej szlach­ty, i po­wró­ciw­szy na leże, je­dzą i piją do­pó­ty, do­pó­ki kon­fe­de­ra­ci nie za­czną się gro­ma­dzić na nowo. By­wa­ły nie­jed­no­krot­nie przy­kła­dy, że ofi­ce­ro­wie ro­syj­scy zjeż­dża­li się ze związ­ko­wy­mi na umó­wio­ne miej­sce i hu­la­li z nimi na do­bre.”

Wi­dzi­cie więc, że wła­dza kró­lew­ska do mi­ni­mum była spro­wa­dzo­na. Po­nia­tow­ski po­zba­wio­ny przy­wi­le­ju roz­daw­nic­twa, za­dłu­żo­ny, ubo­gi, nie miał po­sza­no­wa­nia u ob­cych, mi­ło­ści u swo­ich. Nig­dy tak czę­sto nie pła­kał, jak pod­ów­czas. Z kró­lew­sko­ści zo­sta­ła mu tyl­ko for­ma, treść prze­nio­sła się do pa­ła­cu am­ba­sa­do­ra.

Tro­chę woj­ska pol­skie­go plą­ta­ło się po kra­ju pod sztan­da­rem kró­lew­skim. Jan Kle­mens Bra­nic­ki, het­man wiel­ki ko­ron­ny, do­go­ry­wa­ją­cy mal­kon­tent, stał po stro­nie ru­chu, roz­sy­łał uni­wer­sa­ły, za­chę­ca­ją­ce do pro­te­sta­cji, ale już oso­bi­ście nie brał w ni­czym udzia­łu; zgasł też bar­dzo pręd­ko, we dwa ty­go­dnie po klę­sce pod Sto­ło­wi­cza­mi. Przy­szły jego na­stęp­ca, Fran­ci­szek Ksa­we­ry, krę­cił się w oko­li­cy War­sza­wy na… cze­le 2000 lu­dzi, go­tów rzu­cić się na związ­ko­wych, ale za­wsze z wa­run­kiem, by w ase­ku­ra­cji kro­czy­ły za nim sprzy­mie­rzo­ne ro­syj­skie puł­ki.

W Ki­jow­skiem bi­wa­ko­wał pan re­gi­men­tarz Stemp­kow­ski. Sam on wpraw­dzie naj­lo­jal­niej­sze ży­wił uczu­cia dla kró­la i jego so­jusz­ni­ków; tak da­le­ce, że kie­dy Ru­miań­ców zro­bił swe­mu rzą­do­wi uwa­gę, że dy­wi­zja ukra­iń­ska, roz­kwa­te­ro­wa­na na trak­cie łą­czą­cym Ro­sję z za­stę­pa­mi wal­czą­cy­mi w Tur­cji, może dla nich być nie­bez­piecz­ną, to pan re­gi­men­tarz, do­wie­dziaw­szy się o tym, sta­wił się oso­bi­ście w obo­zie ro­syj­skim i wo­bec jego do­wód­cy, sta­re­go je­ne­ra­ła Es­se­na, zło­żył nie­le­d­wie przy­się­gę wier­no­ści, do­da­jąc, że się na­tych­miast go­tów usu­nąć z dro­gi w oko­li­cę Cho­dor­ko­wa i Bru­si­ło­wa.

Ale Stemp­kow­ski sam, w swo­jej oso­bie, nie re­pre­zen­to­wał jesz­cze ca­łe­go od­dzia­łu. W woj­sku bra­kło sub­or­dy­na­cji i spój­ni, a zde­mo­ra­li­zo­wa­ni pod­ko­mend­ni p… re­gi­men­ta­rza do wią­za­nia się z kon­fe­de­ra­ta­mi oka­zy­wa­li wiel­ką ocho­tę. Na Li­twie het­man Ogiń­ski roz­po­rzą­dzał im­po­nu­ją­cą siłą, wa­hał się jed­nak, da­wał ucho umi­zgom Sal­der­na, ale też jed­no­cze­śnie lgnął do kon­fe­de­ra­tów, aż się w koń­cu osta­tecz­nie na ich stro­nę przy­chy­lił.

Re­ga­li­ści więc – jak ła­two z tego za­wnio­sko­wać, re­pre­zen­to­wa­li w kra­ju mniej­szość. Było to praw­dzi­we stron­nic­two dwor­skie, w zna­cze­niu dzi­siej­szym, szla­chec­kim. Skła­da­li się nań król i jego służ­ba pa­ła­co­wa; gor­li­wi daw­niej­si do­rad­cy z boku przy­pa­try­wa­li się wy­pad­kom.

Naj­ru­chliw­szą par­tią w sto­li­cy była owa gro­ma­da nie­uczci­wych han­dla­rzy, ma­ją­cych wła­sne prze­ko­na­nia do zby­cia. Sy­ba­ry­ci, opo­je i szu­le­rzy sta­li te­raz na po­kła­dzie okrę­tu bu­rzą mio­ta­ne­go. Mię­dzy jed­ną a dru­gą ucztą, zwłasz­cza, kie­dy ta wy­próż­ni­ła im kie­sze­nie, kie­dy na nową or­gię bra­kło pie­nię­dzy, za­bie­ra­li się owi „sy­no­wie oj­czy­zny” do ukła­da­nia pro­jek­tów, jej „uspo­ko­je­nie” ma­ją­cych na wzglę­dzie. Wśród bia­łe­go dnia, z dum­nie pod­nie­sio­nym czo­łem prze­cha­dza­li się po­śród tłu­mu, gło­sząc swo­je nie­cne za­sa­dy. Nikt im nie opo­no­wał;

obo­jęt­ność, otę­pia­łość, wy­wo­ła­na może bra­kiem wia­ry w moż­ność po­myśl­ne­go roz­wią­za­nia spra­wy, za­my­ka­ła wszyst­kim usta.

Go­ręt­sze du­chy wy­my­ka­ły się w pole, do wal­ki i do rady. I w polu bo­wiem jed­ni ra­dzi­li, a dru­dzy wal­czy­li.

Rada – to ge­ne­ral­ność, a ge­ne­ral­ność – to uoso­bie­nie nie­sfor­no­ści, kul­mi­na­cyj­ny punkt roz­prę­że­nia. Naj­wyż­sza niby ma­gi­stra­tu­ra w kra­ju, a na­wet sta­łej re­zy­den­cji nie mia­ła! Z po­cząt­ku pod Mu­szy­ną za­wią­za­na, po­tem pod Gie­buł­to­wem ze­bra­na, w koń­cu nie­ustan­nie prze­no­si­ła się do Pre­szo­wa, Cie­szy­na, Bia­łej.

Człon­ko­wie jej, tu­ła­ją­cy się z miej­sca na miej­sce, wal­czy­li z sobą o pierw­szeń­stwo, o czcze ty­tu­ły, a zdo­byw­szy je, po­prze­sta­wa­li już na tym, przy­pusz­cza­jąc, że mar­szał­ko­stwo czy re­gi­men­tar­stwo, ozdo­bio­ne ich na­zwi­skiem, zba­wi spra­wę, wy­su­nie ją na wi­dow­nię. Nie­po­ję­te­go do­strze­ga­my w tej gro­ma­dzie zja­wi­ska! Każ­dy od­dziel­nie wzię­ty – a mó­wi­my tu o wy­dat­niej­szych po­sta­ciach – to bo­ha­ter, pe­łen po­świę­ce­nia, ale w ze­tknię­ciu z rów­ny­mi so­bie na ma­rio­net­kę kłó­tli­wą się prze­obra­ża.

W koń­cu ko­bie­ty za­czę­ły brać udział w spo­rach, to­czą­cych się mię­dzy człon­ka­mi ge­ne­ral­no­ści; wal­ka stron­ni­cza scho­dzi­ła na dro­gę ko­me­ra­ży­ków bu­du­aro­wych, nie mi­ło­snych wpraw­dzie, ale za­wsze gor­szą­cych i god­nych na­ga­ny. Cią­gle tu spo­ty­ka­my w tym cza­sie w kole mar­szał­ków uwi­ja­ją­cą się Mnisz­cho­wą, cór­kę Brüh­la, Lu­dwi­kę Cet­ne­ro­wą z domu Po­toc­ką, wo­je­wo­dzi­nę beł­ską; Ja­bło­now­ską, uro­dzo­ną Sa­pie­żan­kę, wo­je­wo­dzi­nę bra­cław­ską i inne pa­nie.

Ge­ne­ral­ność po­sia­da­ją­ca swo­ich po­słów przy nie­któ­rych dwo­rach za­gra­nicz­nych tra­ci z ko­lei kre­dyt u ob­cych, tra­ci go u swo­ich pod­ko­mend­nych, na polu wal­ki do­bi­ja­ją­cych się swo­bód i nie­za­leż­no­ści.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: