Potworaki usypiaki - ebook
Potworaki usypiaki - ebook
Przygody siedmioletniej Jadzi i jej największego przyjaciela Mukiego, uroczego potwora, który mieszka pod łóżkiem dziewczynki, w krainie zwanej Podłóżkolandią. Jadzia musi zdobyć pięć MUK, czyli pięć stopni wtajemniczenia, żeby mogła zwiedzać Podłóżkolandię i poznawać jej mieszkańców. Dziewczynka zawsze staje przed jakimś problemem, raz jest to walka z tremą, innym razem lęk przed dentystą, trudność powiedzenia „przepraszam”, czy zmierzenie się z własnym kłamstwem. Wspaniała książka i dla rodziców i dla dzieci, dotykająca w inny sposób małych, w inny dużych.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7686-423-5 |
Rozmiar pliku: | 7,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Aneta Todorczuk-PerchućJadzia Tuzinek ma siedem lat, szesnaście piegów i burzę rudych loczków, a wygląda mniej więcej tak:
Jadzia ma też ogromne szczęście, bo po pierwsze, ma fajnych rodziców i trochę mniej fajnego starszego brata Filipa. Po drugie, chodzi do superszkoły, do pierwszej klasy, w której ma fajne koleżanki i kilku nawet fajnych kolegów (no, może pomijając Antka). A po trzecie, ma najwspanialszego na świecie przyjaciela. I to jest jej największe szczęście.
Przyjaciel nazywa się Muki i jest prawdziwym potworem. A wygląda tak:
Inne dzieci na pewno bardzo by się go bały, ale nie Jadzia. Bo Jadzia lubi chodzić po drzewach, zawsze nosi dwie różne skarpety, czasem lubi trochę pokrzyczeć i tupnąć mocno nogą. Może właśnie dlatego Muki na swoją przyjaciółkę wybrał właśnie ją?
Muki mieszka pod łóżkiem Jadzi. Jego świat to Podłóżkolandia. Kraina, w której żyje, jest ogromna, chociaż dla ludzi bardzo malutka, ledwie dostrzegalna. Ale ponieważ dorośli nie mają tyle odwagi co dzieci i zazwyczaj nie mają też czasu, by słuchać o tym, że potwory naprawdę istnieją i naprawdę, ale tak naprawdę, wcale nie są straszne, tylko oni chcą tak o nich myśleć, to nie warto im w ogóle o tym opowiadać. Bo i tak nie uwierzą. Dlatego o przyjaźni Jadzi z Mukim nie wie nikt. To jest ich słodka tajemnica. Jadzia nie powiedziała o Mukim nikomu ani słowa – ani mamie, ani nawet najlepszym koleżankom, Tośce i Elwirze.
Natomiast Muki jako jedyny na świecie zna wszystkie Jadzine tajemnice. Tylko jemu Jadzia może naprawdę ufać i wszystko opowiedzieć. Bo Muki nigdy nie krzyczy. Muki zawsze ma dla Jadzi czas i nigdy nie mówi „zaraz”. Muki ZAWSZE słucha do końca opowieści Jadzi i NIGDY jej nie przerywa. Muki jest uważny i cierpliwy, zawsze się długo zastanawia, co odpowiedzieć, a potem, jak już odpowie, to Jadzia jest spokojna i nigdy nie ma strasznych snów. No, i na Mukiego Jadzia ZAWSZE może liczyć.
W przyjaźni Jadzi z Mukim jest jeszcze jedna fajna rzecz. Zwykle Muki jest malutki jak główka od szpilki i trudno go zauważyć. Nawet mama, kiedy sprząta pod łóżkiem, nie jest w stanie go zobaczyć. Ale kiedy Muki opuszcza Podłóżkolandię, żeby jak co wieczór pogadać z Jadzią, dzięki specjalnemu zaklęciu, które oboje nazywają KODOWANIEM, staje się taki duży jak Jadzia. Muki jest bardzo błyszczący, wręcz śliski, a jego serce jest ogromne. Zwyczajnie mówiąc, serce ma kształt i wielkość Mukiego, po prostu wypełnia go CAŁEGO, i właśnie dlatego Jadzia uwielbia się do niego przytulać. Poza tym serce Mukiego jest też wyjątkowe. Nie tylko bije jak każde inne serce, ale też grzeje jak kaloryfer, kiedy jest zimno, a ochładza, kiedy jest zbyt gorąco. Właśnie dlatego Jadzia uwielbia przytulać się do Mukiego.
Muki znika, kiedy Jadzia się budzi. To znaczy, chyba wieczorem czeka z tym znikaniem, aż Jadzia zaśnie, bo dziewczynka zawsze jest zdziwiona (może nawet trochę rozczarowana), że kiedy mama budzi ją do szkoły, Mukiego już nie ma. Ale może to i dobrze, bo przecież wtedy mama dowiedziałaby się o istnieniu Mukiego, a tego żadne z nich nie chce.
Jadzia i Muki zawarli umowę. Jadzia wie, że kiedyś będzie mogła odwiedzić Podłóżkolandię, ale najpierw musi skończyć kurs MUKOWANIA. MUKOWANIE polega na zdobyciu pięciu stopni wtajemniczenia. Każdy, kto ukończy MUKOWANIE, osiąga mądrość i dojrzałość. Kiedy Jadzia zdobędzie te pięć stopni, nazwanych przez Mukiego „mukami”, przyjaciel zabierze ją do swojej krainy. Obiecał jej to. A Jadzia mu ufa. I to jest dla Jadzi bardzo ważne.
„Dwie małe świnki spojrzały na swoją siostrę z niechęcią, ale też ze szczerym podziwem. W końcu to dzięki niej przeżyły niełatwą walkę z nieustępliwym wilkiem” – przeczytała mama i zamknęła książkę. Potem delikatnie ucałowała Jadzię w czoło, bo córeczka już smacznie spała.
– Dobranoc, kochanie – powiedziała jeszcze i cichutko wyszła.
Jadzia powoli otworzyła jedno oko i upewniwszy się, że mama naprawdę wyszła, szybko wyprostowała się i cichutko zanuciła następującą melodyjkę:
– Kat – Tapi – Pat – Tuku – Kup – Dydu – Złup – Tapi – Pat. – Wystukała na brzegu łóżka KODOWANIE, po czym szepnęła: – Muki, Muki, śpisz?
Spod łóżka słychać już było znane Jadzi chrząkanie, jakiś chrzęst, taki dziwny znajomy dźwięk, który oznaczał, że Muki zaraz się pojawi. Jadzia nigdy nie potrafiła określić, z czym jej się ten dźwięk kojarzył – brzmiał trochę jak zgrzyt przekręcanego klucza w zamku, a trochę jak skrzypienie drzwi jej starej szafy na ubrania. W ułamku sekundy pojawił się obok niej długaśny zielony stworek, który miał błyszczące, trochę smocze ciało i wystające zęby. Zapewne niejedno dziecko na jego widok zaczęłoby krzyczeć, ale nie Jadzia. Na twarzy Jadzi natychmiast pojawił się szeroki uśmiech, a w prawym policzku zrobił się śliczny dołeczek. Zadziorne zazwyczaj spojrzenie miała jednak trochę smutne, a oczy jakby zapłakane.
– Nie wyglądasz najlepiej – powiedział Muki, któremu jeden rzut oka wystarczał, by wyczuć każdy nastrój Jadzi. Jadzia popatrzyła na niego smutno, potem przestała się uśmiechać i spuściła głowę, ale nie powiedziała nic.
– Dobra, dobra, znam cię trochę. Co się wydarzyło? – zapytał Muki.
– Jestem rudą Piegowatą Wiewiórą – wyszeptała cichutko.
Muki przyjrzał się jej uważnie.
– No, nie da się ukryć, że jesteś – powiedział, nie odrywając wzroku od rudowłosej Jadzi.
Spojrzała na niego z wyrzutem.
– Jak możesz?! – syknęła i natychmiast zanurkowała pod kołdrę.
Muki spokojnie odkrył buzię Jadzi i z uśmiechem, patrząc jej prosto w oczy, rzekł:
– Przecież masz piękne czerwone loczki i najsympatyczniejsze złote piegi na świecie. Do tego słodki dołeczek w policzku. Wiewiórki też są rude i bardzo sympatyczne, i każde dziecko spacerujące po parku marzy o tym, żeby je przytulić. Nieprawdaż? No co, ty nigdy tego nie chciałaś?
– Noooo… chciałam… ale nigdy mi się nie udało. One zawsze uciekają – powiedziała Jadzia.
– Bo są wolne. Poza tym mają mnóstwo ważnych rzeczy do załatwienia i nie mają czasu na to, żeby tak po prostu dawać się obcym przytulać – wyjaśnił Muki. – Myślę też, że czasami mają dość tego, że wszyscy się na nie gapią. I łażą, i biegają za nimi, i chcą je złapać. One mają w nosie to, że inni zachwycają się ich urodą, bo zupełnie im na tym nie zależy. Mają ważniejsze sprawy na głowie. Zupełnie tak jak ty – zakończył z uśmiechem.
Jadzia zamyśliła się. Rzeczywiście, ona też nigdy nie zastanawiała się nad tym, jak wygląda i w co jest ubrana, i pewnie dlatego często miała na nogach dwie różne skarpety. No i raczej nie przepadała za noszeniem falbaniastych różowych sukieneczek, zdecydowanie wolała spodnie z dziurami na kolanach.
– No, ale z wiewiórek nikt się nie naśmiewa. Nikt im nie dokucza z tego powodu, że są RUDE! – krzyknęła wreszcie z miną, jaką przybiera zawsze Filip, kiedy mama każe mu posprzątać pokój. Siedziała na łóżku nadąsana, przewracając wielkimi oczami i patrząc gdzieś na sufit.
– Niech zgadnę. Piegowatą Wiewiórą nazwał cię Antek?
Jadzia nie musiała odpowiadać. Jej twarz przypominała teraz nadąsany pyszczek kota Furfla, kiedy jest bardzo zły. Z tym że Furfel nigdy nie płacze.
– Ale dlaczego myślisz, że on się z ciebie naśmiewał? – nie dawał jej spokoju Muki.
– Bo to było tak. – Jadzia otarła łzę. – Bawiliśmy się dziś na przerwie w pociąg. I nagle podczas zabawy Antek ugryzł Kacpra, tego najmniejszego i najmłodszego w naszej klasie. Kacper się rozpłakał, a wtedy Antek powiedział, że to nie on, a ja widziałam, że to on, i powiedziałam głośno, że Antek kłamie. I wtedy on krzyknął: „A ty jesteś Piegowata Wiewióra!”. I zrobił do mnie taką minę, że nawet Elwira się śmiała! – Tu Jadzia zrobiła minę Antka, która wyglądała mniej więcej tak:
Muki zaczął się głośno śmiać. Jadzia spojrzała na niego trochę oburzona, ale też trochę rozbawiona. Chociaż nie rozumiała, co w tej sytuacji może być śmiesznego.
– Ale przecież on powiedział ci coś bardzo miłego! Tylko że sam o tym nie wiedział! Najpierw porównał cię do pięknej wiewiórki, którą wszyscy ludzie NIERUDZI chcą oglądać, bo sami nie mają tak pięknego rudego futerka, a potem pokazał ci, jak Antek kłamczuch naprawdę wygląda! Przecież właśnie mi go pokazałaś! – Muki pękał ze śmiechu.
Jadzia przez chwilę była jeszcze obrażona, ale potem zaczęła rechotać razem z Mukim. Wreszcie przetarła zmęczone oczy i dodała:
– W takim razie przygotuję sobie jutro tabliczkę z napisem „Piegowata Wiewióra!”. Namaluję na niej Pippi Langstrumpf i podpiszę: „Jestem dumna z moich rudych włosów!”. I z obrazkiem Pippi zawieszonym na szyi pójdę do szkoły. – Jadzia uśmiechnęła się sennie.
– I zobaczysz, maleńka, że jutro wszyscy będą się z tego śmiać! Każdy z nich chciałby mieć takie piękne rude loczki jak ty, a najważniejsza jest twoja mądrość, wartość i dobre serduszko. I… chcę ci teraz powiedzieć, Jadziu, że należy ci się pierwsza muka. MUKA ZA POCZUCIE WŁASNEJ WARTOŚCI. Właśnie ją zdobyłaś. – Muki urwał, bo zobaczył, że Jadzia już śpi ze słodkim dołeczkiem w policzku i uśmiechem na ustach.
– Jutro z pewnością będzie dobry dzień. A do Podłóżkolandii na pewno cię niedługo zabiorę. Tak jak obiecałem. Ale teraz nie jesteś na to gotowa, zostały ci jeszcze cztery muki – szepnął na koniec Muki. Potem w mgnieniu oka zrobił się malutki jak główka od szpilki i przeniósł się do swojej Podłóżkolandii.
Przecież zobaczą się jutro.
– Bojdusza! Bojdusza! – wykrzykiwał Filip z wykrzywioną buzią, pokazując siostrę palcem i wyśmiewając się z niej. Zawsze tak robił, kiedy chciał jej dokuczyć.
Jadzia wyglądała jak mały piecyk, stojący na dwóch chyboczących się nóżkach, spod pokrywy którego wydobywają się chmury czerwonego dymu. Siedziała z zaciśniętymi zębami na swoim łóżku i miała tak wściekłą minę, jakby za chwilę jej uszami rzeczywiście miał wyjść dym. – Wypad stąd, natychmiast! Do swojego pokoju, słyszysz?! – wykrzyczała wreszcie, a potem poderwała się i z zadziwiającą siłą wypchnęła Filipa za drzwi. Kiedy zatrzasnęły się z hukiem, spojrzała zaskoczona na swoje ręce, potem znowu na drzwi i na jej twarzy pojawił się szelmowski uśmiech.
– Wow, kobieto, ale z ciebie siłaczka! – powiedziała do siebie, ale kiedy przypomniała sobie, dlaczego jej głupi brat się z niej naśmiewał i nazywał Bojduszą, zły humor natychmiast powrócił.
– Agggghhhhh… Wrrrrr… Grrrrrrrrr…… Eeeech! – Jadzia rzuciła się na łóżko, wydając wściekłe dźwięki. Leżała tak, gwałtownie oddychając, próbując złapać oddech i patrząc intensywnie w sufit.
– Kat – Tapi – Pat – Tuku – Kup – Dydu – Złup – Tapi – Pat.
Znajoma melodyjka plus znajome KODOWANIE uświadomiły jej, kto zaraz się pojawi. Ucieszyła się, mimo że wściekłość wcale jeszcze jej nie opuściła. Jadzia przekrzywiła głowę i nagle zobaczyła sympatycznego zielonego stwora podłóżkowego.
– Czeeeść, Muki – powiedziała ciepło, ale wciąż smutno. Muki zmarszczył po swojemu nosek i kilka razy poruszył nim w prawo i w lewo – to był jego sposób na natychmiastowe wyczuwanie nastroju Jadzi.
– Filip przezywa mnie dziś cały dzień Bojduszą – mruknęła Jadzia. – I ma rację, bo boję się, boję się, boję się potwornie! Wrrrrrrr! – warknęła znowu.
– A czegóż to się boisz, moja droga przyjaciółko? – zapytał poważnie Muki.
– Upiornego lekarza w zielonym kitlu, zwanego dentystą! – burknęła, a Muki mógłby przysiąc, że w tym momencie na głowie stanął jej dęba wielki jeż rudych włosów.
– A byłaś już kiedyś u dentysty? Czy może to twój wspaniałomyślny brat cię tak nastraszył? Hę? – spytał Muki. I dodał: – Żeby się czegoś bać, trzeba mieć PRAWDZIWY powód. To, że dentysta ubrany jest w zielony kitel, wcale nie musi oznaczać, że będzie strasznie. – Mówiąc to, Muki uśmiechnął się ciepło.
– Opowiem ci pewną historię, chcesz?