Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Prawem i lewem. Wojny prywatne: Obyczaje na Czerwonej Rusi w pierwszej połowie XVII wieku. Tom 2 - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Prawem i lewem. Wojny prywatne: Obyczaje na Czerwonej Rusi w pierwszej połowie XVII wieku. Tom 2 - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 636 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

SPIS TRE­ŚCI TOMU II.

Stro­na

Roz­dział pierw­szy: Zie­mia lwow­ska…1 – 64.

I. Uwa­ga wstęp­na. Szla­chec­kie rody. Siła przy­kła­du. Do­bre du­chy. Het­man Żół­kiew­ski. Ar­cy­bi­skup Za­moy­ski. Me­dy­ato­ro­wie. Jan Swo­szow­ski. Uby­tek mo­ral­ny. Zna­cze­nie Lwo­wa. Ar­cy­bi­skup Gro­chow­ski… 3 – 24

II. Ła­ho­dow­scy: Tra­ge­dya ro­dzin­na. Ka­iny. Li­sow­czyk-li­te­rat. Anna Ła­ho­dow­ska. Jej trzej mę­żo­wie. Jej woj­ny i przy­go­dy… 25 – 50

III. Sie­nień­scy. Ale­xan­der Sie­nień­ski. Adam Ka­li­now­ski. Dwaj zię­cio­wie. Woj­na o suk­ce­syę. Skar­by stru­sow­skie i si­do­row­skie. Bu­ka­czow­ce. Trud­na bra­to­wa. Mor­der­stwo ry­tu­al­ne… 51 – 64 Roz­dział dru­gi: Zie­mia ha­lic­ka…… 65 – 143

I. Wo­je­wo­dzi­na Gol­ska. Jej trzej mę­żo­wie. Skarb Mo­hi­lan­ki. Lo­go­fe­to­wa. Gol­kon­da Pod­ha­jec­ka. Woj­na z Ra­dzi­wił­łem. Woj­na o skar­by. Po­toc­cy. Skarb po Ur­szu­li Sie­niaw­skiej… 67 – 95

II. Wo­łosz­ki. Mo­hi­ło­wie. Je­re­mi Mo­hi­ła i jego zię­cio­wie. Ex-dy­gni­ta­rze wo­ło­scy. Uście i "uścień­ski żoł­nierz". Woj­ny o suk­ce­sye.

Stro­na

Mi­ron Ber­naw­ski. Ni­ko­ry­czy­na. Me­tro­po­li­ta Piotr Mo­hi­ła…96 – 108

III. Ba­ła­ba­no­wie: Iza­jasz, Ale­xan­der, Je­rzy. Ar­chi­man­drya Uniow­ska. Dwaj ar­chi­man­dry­ci. Mo­na­cho­ma­chia. Woj­na o Pe­re­hiń­sko. Ba­ła­ban i Ja­bło­now­ski. Spra­wa Po­nia­tow­skie­go… 109 – 129

IV. Rody ha­lic­kiej zie­mi. Bu­czac­cy. Ostat­nia Ja­zło­wiec­ka… jej spad­ko­bier­cy. Po­dział dóbr ja­zło­wiec­kich. Beł­zec­cy: Ale­xan­der, Ewa­ryst, Teo­dor i Bo­na­wen­tu­ra. Wal­ka bra­ter­ska. De­la­tyn, Łan­czyn, Tur­ka…130 – 143

Roz­dział trze­ci: Zie­mia prze­my­ska i sa­noc­ka… 145 – 307

I. Prze­wod­nie sta­no­wi­sko zie­mi prze­my­skiej. Świet­ność i buta ro­dów szla­chec­kich. Jan To­masz Dro­ho­jow­ski i jego woj­na z Sta­ni­sła­wem Stad­nic­kim. Pan Cho­rą­ży Sa­noc­ki. Ka­ta­stro­fa…………. 147 – 162

II. Jan Szczę­sny Her­burt. Trud­ność jego cha­rak­te­ry­sty­ki. Jego ta­lent pi­sar­ski. Kon­trast am­bi­cyi a ka­ry­ery. Woj­na z są­sia­da­mi. Woj­na z Stad­nic­kim. Wza­jem­ne pasz­kwi­le. Ro­kosz Ze­brzy­dow­skie­go. Wię­zien­ne wi­zye. Upo­ko­rze­nie. Ostat­nie go­ry­cze ży­wo­ta. Upa­dek domu… 163 – 205

III. Li­gę­zo­wie. Pan kasz­te­lan cze­chow­ski i pan An­drzej z Pio­tra­szów­ki. Woj­na stry­ja z sy­now­cem. Bi­twa w Prze­wor­sku. Ma­ry­aż ma­gnac­ki. Sche­da kasz­te­lań­ska. Za­ko­pa­ne skar­by. Kasz­te­lan Li­gę­za jako fi­lan­trop. Sta­ni­sław Li­gę­za i Jan Kra­sic­ki…206 – 222

IV. Kra­sic­cy. Jan, dwo­rza­nin kró­lew­ski. Woj­na ro­dzin­na. Wo­je­wo­da Mar­cin, sta­ro­sta prze­my­ski. Il Ma­gni­fi­co. Kra­si­czyn. Bar­ba­ra Kra­sic­ka i jej krew­ni. Je­rzy, sta­ro­sta do­liń­ski. Jego awan­tu­ry i przy­go­dy. Ku­ra­to­rya. Ksią­żę Adam Ale­xan-

Stro­na der San­gusz­ko. Ja­cek Dy­dyń­ski. Sta­ro­ści­ce do­liń­scy… 223 – 264

V. Bo­le­stra­szyc­cy. Fre­dro­wie. Syn i mat­ka. Ta­jem­ni­czy epi­zod. Woj­na Fre­dry z Prze­remb­skim. Kor­niak­to­wie. Woj­na Kon­stan­te­go Kor­niak­ta z Stad­nic­ki­mi. Fran­ci­szek Ka­rol Kor­niakt. Jego ry­cer­skie za­słu­gi. Mnisz­cho­wie, Dru­ge­tho­wie. Spra­wa o Lasz­ki… 265 – 307

Roz­dział czwar­ty: Dy­abeł łań­cuc­ki…..309 – 454

Wstęp… 311 – 318

I. Du­biec­ko. Ro­dzi­ce i ro­dzeń­stwo. Mło­dość. Cza­sy ry­cer­skie. Wy­pra­wa do Wę­gier. Pod sztan­da­ra­mi Ma­xy­mi­lia­na. Smut­ne tro­fea. Ślu­by mał­żeń­skie… 319 – 334

II. W Łań­cu­cie. Woj­na z są­sia­da­mi. Po­pu­lar­ność… u szlach­ty. Chci­wość for­tu­ny. Za­targ z Li­gę­zą. Jar­mark rze­szow­ski. Spra­wa Kor­niak­tów. Wy­pra­wa na So­śni­cę. Poj­ma­nie Kor­niak­ta. Ko­me­dya w gro­dzie sa­noc­kim. Za­je­cha­nie Wo­ju­tycz… 335 – 360

III. Ro­kosz Ze­brzy­dow­skie­go. Ak­cya po­li­tycz­na. Obe­lgi na kró­la. Ro­do­mon­ta­dy i od­wrót. Za­targ z Ja­zło­wiec­kim. Skan­da­licz­na ko­re­spon­den­cya… 361 – 375

IV. Stad­nic­ki i Opa­liń­ski. Po­wo­dy nie­na­wi­ści. Pierw­sze star­cia. Pró­by za­że­gna­nia bu­rzy. Otwar­ta woj­na i pierw­sze jej ko­le­je. Słu­py pasz­kwi­lo­we. Od­po­wiedź. Klę­ska. Spa­le­nie Łań­cu­ta. Pie­kiel­ne sce­ny. Fan­ta­stycz­ne skar­by… 376 – 397

V. Po klę­sce. Go­to­wa­nie od­we­tu. Wza­jem­ne oskar­że­nia. Okru­cień­stwa. Mści­wość. Woj­na ze wszyst­ki­mi. Na­pa­dy łu­pież­cze. Ter­ro­ryzm. Sę­dzi­szów. Ty­czyn. Łąka. Po­śred­nic­two kró-

Stro­na lew­skie. Płon­ne za­bie­gi. Wy­zwa­nie. Na try­bu­na­le lu­bel­skim. Sro­mot­na po­raż­ka… 398 – 418

VI. Za­gad­ko­wa tak­ty­ka. Kno­wa­nia ta­jem­ne. Ga­bry­el Ba­to­ry. Wilk w owczej skó­rze. Ob­łud­ne su­pli­ki i la­men­ty. Od­po­wiedź kró­la. In­ter­wen­cya se­na­tu. Ostat­nie pró­by ro­zej­mu. Sa­ba­ty. Zdo­by­cie Wo­ju­tycz. Poj­ma­nie Stad­nic­kiej… 419 – 438

VII. Akt pią­ty. Lew osa­czo­ny. Ostat­nie akty ze­msty. Tar­na­wa. Ka­ta­stro­fa. Wę­drów­ka po śmier­ci. Re­ko­gni­cya Opa­liń­skie­go. Krwa­wy szlak band Ga­bo­ro­wych. Epi­ta­fium. An­ti­te­za… 439 – 454

Roz­dział pią­ty: Dy­ablę­ta… 455 – 512

I. Wdo­wa po Dy­able. Za­jazd Sie­nień­skie­go. Zbroj­na re­oku­pa­cya Łań­cu­ta. Pan kasz­te­lan sa­noc­ki. Wal­ka o sy­nów. Po­wtór­ne wyj­ście za mąż. Woj­na z sy­na­mi. Po­rwa­nie Fe­li­cy­any… 457 – 467

II. Losy Fe­li­cy­any. Ty­ra­nia bra­ter­ska. Cie­ci­szow­ski. Uciecz­ka i ślub. Na­pad na Za­de­re­wiec. Uciecz­ka od męża. Sce­ny lwow­skie. Roz­wód. Epi­log lu­bel­ski… 468 – 479

III. Sy­no­wie Łań­cuc­kie­go Dy­abła. Woj­na bra­ter­ska. Zyg­munt Stad­nic­ki i jego losy. Spra­wa Cie­sza­nów­skich. Pięk­na Iza­bel­la. Gwał­ty i roz­bo­je. Bra­cia Dę­bic­cy. Wy­pra­wa na Szlązk. Ksią­żę Li­gnic­ki. Śmierć na Szląz­ku… 480 – 494

IV. Wła­dy­sław Stad­nic­ki i jego losy. Za­targ z Li­gę­zą i woj­na z Kor­niak­tem. Wy­pra­wy roz­bój­ni­cze na Szlązk. Krwa­wy ter­ro­ryzm. Pró­by re­ha­bi­li­ta­cyi. Na sej­mi­ku. Eg­ze­ku­cyą sta­ro­ściń­ska. Ka­ta­stro­fa… 495 – 512

Spis al­fa­be­tycz­ny na­zwisk i miej­sco­wo­ści… 513 – 560SPIS RY­CIN ZA­WAR­TYCH W TO­MIE II.

Stro­na

Fig. 1. Wi­dok Lwo­wa z XVII. wie­ku. We­dług ry­ci­ny Fr. Ho­gen­ber­ga w Brau­na " Ci­vi­ta­tes Or­bis

Ter­ra­rum" …………. 5

" 2. Sta­ni­sław Żół­kiew­ski, wo­je­wo­da ru­ski, oj­ciec het­ma­na. Na­gro­bek bron­zo­wy w ko­ście­le ka­te­dral­nym lwow­skim. 8

" 3. Sta­ni­sław Żół­kiew­ski… 11

" 4. Żół­kiew. 14

" 5. Z zam­ku żół­kiew­skie­go… 17

" 6. Ar­cy­bi­skup Jan Za­moy­ski. Po­mnik gro­bo­wy w ko­ście­le ka­te­dral­nym lwow­skim. 20

" 7. Po­mnik Jana Swo­szow­skie­go w ko­ście­le lwow­skim OO. Do­mi­ni­ka­nów. 23

" 8. Po­mnik Wań­ka Ła­ho­dow­skie­go w Unio­wie… 26

" 9. Uniów.……… 39

" 10. Ha­licz. Ry­su­nek z po­cząt­ku ze­szłe­go wie­ku w rę­ko­pi­sie bibl. Osso­liń­skich (J. Krie­bla) Nr. 1397… 73

" 11. Po­mnik Sta­ni­sła­wa Włod­ka, wo­je­wo­dy bełz­kie­go, w ko­ście­le OO. Do­mi­ni­ka­nów we Lwo­wie… 80

Stro­na

Fig. 12. Zwa­li­ska zam­ku w Bu­cza­cu… 87

" 13. Mo­na­ster w Unio­wie… 112

" 14. Herb ar­chi­man­dry­ty Szep­tyc­kie­go (nad tar­czą krzyż i miecz). Rzeź­ba na cer­kwi w Unio­wie… 117

" 15. Trem­bow­la. (Ru­iny zam­ku). We­dług ry­sun­ku z pierw­szych lat XIX. w. 126

" 16. Z ka­wal­ka­dy ma­gnac­kiej. We­dług szty­chów Stef. De­lia Bel­la… 150

" 17. Mia­sto Prze­myśl na po­cząt­ku XVII. wie­ku. We­dług ry­ci­ny F. Ho­gen­ber­ga w Brau­na "Ci­vi­ta­tes Or­bis Ter­ra­rum" … 154

" 18. Kasz­te­lan Sta­ni­sław Stad­nic­ki (z Le­ska)… 159

" 19. Jan Her­burt, kasz­te­lan prze­my­ski. (Oj­ciec Jana Szczę­sne­go). Z ga­le­ryi por­tre­tów Za­kła­du Osso­liń­skich… 169

" 20. Jan Szczę­sny Her­burt. We­dług ko­pji współ­cze­sne­go por­tre­tu w zbio­rach bibl. Paw­li­kow­skich… 175

" 21. Adam Stad­nic­ki. We­dług ma­lo­wi­dła ścien­ne­go w ko­ście­le fran­cisz­kań­skim w Prze­my­ślu… 185

" 22. Zwa­li­ska zam­ku Her­bur­tów pod Do­bro­mi­lem (Wnę­trze ruin). Ry­su­nek z r. 1838 Kie­li­siń­skie­go… 194

" 23. Ru­iny Her­bur­tow­skie­go zam­ku pod Do­bro­mi­lem.(Cześć wjaz­do­wa)… 197

" 24. Ko­lum­ny Her­bur­tow­skie. Wi­nie­ta (sy­gnet) wy­daw­nic­twa do­bro­mil­skie­go… 202

" 25. Ko­ściół Ber­nar­dy­nów w Prze­wor­sku. We­dług ry­sun­ku ołów­kiem Kie­li­siń­skie­go… 210

" 26. Mi­ko­łaj Li­gę­za. We­dług po­mni­ka ala­ba­stro­we­go w ko­ście­le OO. Ber­nar­dy­nów w Rze­szo­wie… 213

" 27. Mar­cin Kra­sic­ki, sta­ro­sta prze­my­ski, wo­je­wo­da po­dol­ski. We­dług por­tre­tu w zbio­rach hr. W. Ba­wo­row­skie­go… 227

Stro­na

Fig. 28. Ru­iny zam­ku prze­my­skie­go. We­dług ry­sun­ku Kie­li­siń­skie­go z r. 1837 w zbio­rach Paw­li­kow­skich… 233

" 29. Za­mek w Kra­si­czy­nie. Basz­ty kró­lew­ska i szla­chec­ka… 237

" 30. Z zam­ku w Kra­si­czy­nie. Log­gia w po­dwó­rzu… 245

" 31. Z zam­ku w Kra­si­czy­nie. Głów­na bra­ma wjaz­do­wa… 254

" 32. Za­mek w Kra­si­czy­nie (basz­ta kró­lew­ska)… 261

" 33. Po­mnik gro­bo­wy Jana Fre­dry, kasz­te­la­na prze­my­skie­go i jego żony z domu Stad­nic­kiej w ko­ście­le ka­te­dral­nym w Prze­my­ślu… 272

" 34. Kon­stan­ty Kor­niakt (oj­ciec). We­dług por­tre­tu w cer­kwi t… zw. wo­ło­skiej we Lwo­wie… 281

" 35. Fran­ci­szek Kor­niakt, ostat­ni swe­go rodu. Z ga­le­ryi por­tre­tów w Mu­zeum Lu­bo­mir­skich… 291

" 36. Je­rzy Mni­szech, wo­je­wo­da san­do­mier­ski… 301

" 37. Plan zam­ku w Łasz­kach… 305

" 38. Sta­ni­sław Stad­nic­ki (Dy­abeł Łań­cuc­ki). We­dług por­tre­tu w Mu­zeum Lu­bo­mir­skich… 325

" 39. Fac­si­mi­le pod­pi­su St. Stad­nic­kie­go (Dy­abła). Z Ak­tów Prze­wor­skich… 345

" 40. Dom Kor­niak­tów we Lwo­wie… 357

" 41. Łu­kasz Opa­liń­ski. We­dług szty­chu J. Fal­ka… 379

" 42. Ru­iny zamu w Ry­bo­ty­czach. (Ry­su­nek Kie­li­siń­skie­go)… 400

" 43. Fac­si­mi­lie pod­pi­su Anny Opa­liń­skiej. Z Ak­tów Prze­wor­skich (tom 27)… 407

" 44. Anna Opa­liń­ska. We­dług por­tre­tu w ko­ście­le OO. Ber­nar­dy­nów w Le­żaj­sku… 411

" 45. Fac­si­mi­lie pod­pi­su Łu­ka­sza Opa­liń­skie­go. Z Ak­tów Prze­wor­skich… 412

stro­na

Fig. 46. Anna Księż­na Ostrog­ska. We­dług por­tre­tu w ko­ście­le far­nym w Ja­ro­sła­wiu… 423

" 47. Fac­si­mi­lie pod­pi­su Księż­nej Anny Ostrog­skiej. Z Ak­tów Prze­wor­skich (tom 27)… 435

" 48. Sa­bat. We­dług sta­tu­etek w Kör­mend… 447

" 49. Fac­si­mi­le pod­pi­su Wła­dy­sła­wa Stad­nic­kie­go. Z Ak­tów Prze­wor­skich (tom 27)… 498

" 50. Klasz­tor Ber­nar­dy­nów w Le­żaj­sku… 509I.

UWA­GA WSTĘP­NA. SZLA­CHEC­KIE RODY. SIŁA PRZY­KŁA­DU. DO­BRE DU­CHY. HET­MAN ŻÓŁ­KIEW­SKI. AR­CY­BI­SKUP ZA­MOY­SKI. ME­DY­ATO­RO­WIE. JAN SWO­SZOW­SKI. UBY­TEK MO­RAL­NY. ZNA­CZE­NIE LWO­WA. AR­CY­BI­SKUP GRO­CHOW­SKI.

Aby nie prze­kro­czyć spra­wie­dli­wej mia­ry w po­tę­pie­niu wy­bry­ków szla­chec­kiej anar­chji w Pol­sce, trze­ba­by szlach­tę na­szą po­rów­ny­wać nie ze szlach­tą współ­cze­sną in­nych kra­jów eu­ro­pej­skich, ale z ma­łe­mi udziel­ne­mi ksią­żąt­ka­mi wło­skie­mi i nie­miec­kie­mi, bo nie dar­mo na­zy­wa­no kró­le­wię­ta­mi pol­skich moż­no­władz­ców. Moż­ny szlach­cic pol­ski, a cóż do­pie­ro ma­gnat, był pra­wie udziel­nym władz­cą a mia­rą tej udziel­no­ści swo­jej zbli­żał się bar­dzo do ma­łych su­we­re­nów eu­ro­pej­skich. Po­sia­dał wiel­kie ob­sza­ry zie­mi, miał w nich mia­sta i wa­row­ne zam­ki, utrzy­my­wał wła­sne woj­sko, wy­bie­rał cła i myta, z pod­da­nych swo­ich ścią­gał czyn­sze i da­ni­ny, miał pra­wo ży­cia i śmier­ci nad chło­pem, urzą­dzał na wła­sną rękę wy­pra­wy wo­jen­ne na są­sied­nie kra­je – dość tu przy­po­mnieć wo­ło­skie kam­pa­nie Mo­hi­ło­wych zię­ciów – zno­sił się z za­gra­nicz­ne­mi dwo­ra­mi, pro­wa­dził for­mal­ne woj­ny z rów­nie moż­nym są­sia­dem, wy­po­wia­dał je na­wet wła­sne­mu kró­lo­wi. Ta­kie tyl­ko po­rów­na­nie bę­dzie spra­wie­dli­we, a gdy zwa­ży­my, co się dzia­ło współ­cze­śnie w dzier­ża­wach i na dwo­rach ma­łych ty­ra­nów wło­skich i nie­miec­kich, przy­znać bę­dzie­my mu­sie­li, że po­rów­na­nie wy­pad­nie ko­rzyst­nie dla moż­no­władz­ców pol­skich.

Ale kre­śląc ob­raz spo­łecz­ny z naj­gor­szej może pory hi­sto­rycz­nej, bo z pory osta­tecz­ne­go zwy­cięz­twa anar­chicz­nych prą­dów i to spe­cy­al­nie na grun­cie wy­jąt­ko­wo może skłon­nym do prze­ję­cia się at­mos­fe­rą po­li­tycz­nej i oby­cza­jo­wej de­mo­ra­li­za­cyi, ma­jąc do czy­nie­nia pra­wie wy­łącz­nie z ujem­ne­mi ob­ja­wa­mi ży­cia jed­nej z dziel­nic pol­skich, nie dość jest może ro­bić za­strze­że­nia pro pra­ete­ri­to , trze­ba­by je może prze­nieść i w na­sze cza­sy i w dzi­siej­szą opi­nię, po­chop­ną do jed­no­stron­nych a mści­wych są­dów, do prze­no­sze­nia winy z przod­ków na po­tom­ków. Je­śli po stro­nie szlach­ty wina upad­ku, to po jej stro­nie tak­że za­słu­ga mi­nio­nej chwa­ły, je­śli ze­spo­li­ła się z naj­smut­niej­sze­mi chwi­la­mi prze­szło­ści, to i naj­świet­niej­sze jej były dzie­łem. Nie go­dzi się za­po­mnieć, że cała tra­gicz­ność lo­sów przedew­szyst­kiem w jej ugo­dzi­ła pier­si i że ona to po upad­ku prze­cho­wa­ła ży­wot na­ro­du, a nowy świat pol­ski z jej dło­ni bie­rze do­ro­bek na­ro­do­wy i hi­sto­rycz­ny.

Ma­jąc na celu wy­łącz­nie oby­cza­jo­wą tyl­ko cha­rak­te­ry­sty­kę sto­sun­ków wo­je­wódz­twa ru­skie­go, mó­wić bę­dzie­my nie o pu­blicz­nej, po­li­tycz­nej anar­chji, ale że tak po­wie­my: o pry­wat­nej, któ­ra się­ga­ła do sa­me­go dna, do fun­da­men­tów spo­łecz­nych, do sto­sun­ków ro­dzin­nych, i wy­wo­ły­wa­ła bra­to­bój­cze woj­ny i krwa­we dra­ma­ty do­mo­we. Wo­je­wódz­two ru­skie nie­tyl­ko w pierw­szych la­tach pa­no­wa­nia Zyg­mun­ta III., kie­dy tak par­ty­zan­ci kró­la jak i Ze­brzy­dow­skie­go, czy to idąc na pole ro­ko­szo­we czy zeń wra­ca­jąc, uży­wa­li po dro­dze swo­ich za­cięż­nych żoł­nie­rzy do wy­war­cia ja­kiejś ze­msty oso­bi­stej, do roz­strzy­gnię­cia spo­rów ma­jąt­ko­wych gwał­tem i zbroj­ną prze­mo­cą, ale i w dal­szych la­tach było wi­dow­nią wo­jen pry­wat­nych i tra­gicz­nych wa­śni ro­dzin­nych. Naj­wię­cej ich było w zie­mi prze­my­skiej, gdzie już sam Dy­abeł Łań­cuc­ki wy­star­czał, aby za­wi­chrzyć i krwią ob­lać całe po­wia­ty; po zie­mi prze­my­skiej idzie za­raz ha­lic­ka – naj­spo­koj­niej­sza jest zie­mia lwow­ska. Z naj­znacz­niej­szych star­szych czy też młod­szych ro­dów osia­dłych w tej zie­mi, a byli to Beł­zec­cy, Bro­niow­scy, Bie­lec­cy, Ce­brow­scy, Cet­ne­ro­wie, Cho­dec­cy, Cho­do­row­scy, Da­ni­ło­wi­cze, Dzie­du­szyc­cy, Ka­li­now­scy, Ko­ryt­ko­wie, Ła­ho­dow­scy, Mnisz­cho­wie, Mie­lec­cy, Na­ra­jow­scy, Ostrog­scy, Ostro­ro­go­wie, Ożgo­wie, Po­do­lec­cy, Sie­niaw­scy, So­bie­scy, Sie­nień­scy, Żó­ra­win­scy, Żół­kiew­scy i inni, tyl­ko Sie­nień­scy i Ka­li­now­scy, z któ­rych zresz­tą pierw­si na­le­żą tak­że do zie­mi prze­my­skiej a dru­dzy do ha­lic­kiej, wy­peł­nia­ją akta jako rody wiel­ce burz­li­we i do zbroj­nych za­tar­gów po­chop­ne, a tyl­ko jed­ni Ła­ho­dow­scy za­pi­sa­li się w pa­mię­ci krwa­wą tra­ge­dyą ro­dzin­ną.

Ale nie moż­na pi­sać o zie­mi lwow­skiej, aby na sa­mym wstę­pie nie zło­żyć hoł­du cie­niom het­ma­na Żół­kiew­skie­go, nie uchy­lić kor­nie czo­ła przed jego nie­śmier­tel­ną pa­mię­cią. Wie­ku­ista duma na­ro­du, ry­cerz bez ska­zy i trwo­gi, ist­ny nasz Bay­ard pol­ski, wiel­kie świa­tło na na­szem nie­bie, jak go­dzien być hi­sto­rycz­nym pa­tro­nem chwa­ły i cno­ty pol­skiej, tak też był pa­tro­nem i do­brym ge­niu­szem zie­mi lwow­skiej. Pięk­ne sło­wa Orze­chow­skie­go o het­ma­nie Tar­now­skim i o nim są po­wie­dzia­ne; i o nim w rów­nej i peł­nej mie­rze mó­wić nam trze­ba, jako "o jed­nym da­rze Bo­żym wiel­kim, któ­rym da­rem Pan Bóg uczcił, ura­czył i uwiel­bił na­ród nasz wszy­stek pol­ski." Tym jed­nym mę­żem już Pol­ska bo­ga­ta – bo­ga­tą była nim też i zie­mia lwow­ska, w któ­rej za­miesz­kał, któ­rą ozdo­bił mo­nu­men­tal­nym gro­dem, któ­rą sa­mym przy­kła­dem swo­im, samą po­wa­gą i czyn­ną siłą cno­ty, jak­by zdro­wą i czy­stą at­mos­fe­rą strzegł w naj­gor­szych cza­sach od mo­ral­nej za­ra­zy, od swa­wo­li, od roz­pa­sa­nia się ego­izmu, od tych opła­ka­nych wo­jen pry­wat­nych, któ­rych wi­dow­nią było wo­je­wódz­two ru­skie a oso­bli­wie zie­mia prze­my­ska.

Było to za­wsze ce­chą Pol­ski, że wię­cej w niej wa­żył czło­wiek niż in­sty­tu­cya, wię­cej zna­czy­ła moc oso­bi­sto­ści niż moc spo­łecz­nych urzą­dzeń. Wy­pły­wa­ło to za­pew­ne z buj­no­ści in­dy­wi­du­ali­zmu w na­tu­rach pol­skich, któ­re nie ła­two da­wa­ły się uskro­mić roz­ka­zem pra­wa, ale ła­two ule­ga­ły ży­wej, bez­po­śred­niej su­ge­styi czy też prze­wa­dze sil­niej­szej, ener­gicz­niej­szej, wyż­szej du­szy. I nie omy­li­my się też pew­nie, je­że­li fakt, że zie­mia lwow­ska w pierw­szych dzie­siąt­kach lat XVII. w. była naj­spo­koj­niej­sza ze wszyst­kich ziem wo­je­wódz­twa ru­skie­go, wy­tłu­ma­czy­my zba­wien­nym wpły­wem kil­ku prze­zac­nych ro­dów pol­skich, któ­re w niej osia­dły: Żół­kiew­skich, Sie­niaw­skich, Da­ni­ło­wi­czów, i kil­ku świa­tłych cno­tą i ro­zu­mem jed­no­stek, jak ar­cy­bi­skup Za­moy­ski, jak Jan Swo­szow­ski i inni.

Ale przed wszyst­ki­mi i nad wszyst­ki­mi Sta­ni­sław Żół­kiew­ski. Gdy­by in­nych wca­le nie było, on sam je­den wy­star­cza, aby od­ku­pić grzech i sro­mo­tę cza­sów. Jest on dla nas czemś wię­cej jesz­cze, niż wiel­kim mę­żem, jest wiel­kim Po­la­kiem, bo jest syn­te­zą i kry­sta­li­za­cyą wszyst­kie­go, co było świet­ne­go, do­bre­go i wznio­słe­go w na­tu­rze spe­cy­al­nie pol­skiej. Wo­jow­nik, dzie­jo­pis, sta­ty­sta, ora­tor, uczo­ny, go­spo­darz, na wszyst­kich po­lach swo­jej dzia­łal­no­ści zna­ko­mi­ty, na nie­któ­rych nie­zrów­na­ny, za­warł w swo­im cha­rak­te­rze i w swo­ich zdol­no­ściach całe bo­gac­two pol­skiej du­szy, całą buj­ność pol­skie­go ge­niu­szu. Czem był dla Pol­ski, mó­wić nie po­trze­ba, a gdy­by na­wet po­trze­ba, nie by­ło­by to na miej­scu w tej pra­cy, któ­ra po­świę­co­na ży­ciu i oby­cza­jom jed­nej tyl­ko dziel­ni­cy pol­skiej, z ko­niecz­no­ści trak­to­wać musi wiel­kie na­wet po­sta­cie pod ma­łym ho­ry­zon­tem – czem był jed­nak dla wo­je­wódz­twa ru­skie­go a spe­cy­al­nie dla zie­mi lwow­skiej, tego nie do­tknąć krót­kie­mi choć­by sło­wy, by­ło­by krzyw­dą, wy­rzą­dzo­ną cza­som, od­ję­ciem wszel­kie­go świa­tła z ich po­sęp­ne­go ob­ra­zu.

Na sa­mym pra­wie wstę­pie pory, któ­rą ob­ję­ło na­sze opo­wia­da­nie, wy­ra­sta na­gle, po­wie­dzie­li­by­śmy dziś, że z ame­ry­kań­ską praw­dzi­wie szyb­ko­ścią, cały gród mu­ro­wa­ny, obron­ny, jak na owe cza­sy i na ru­ską zie­mię mo­nu­men­tal­nie wspa­nia­ły, wy­ra­sta na miej­scu win­nic­kie­go sio­ła Żół­kiew z swo­im po­tęż­nym zam­kiem, z nie­po­spo­li­tym ar­chi­tek­to­nicz­nie ko­ścio­łem, z mu­ra­mi i bra­ma­mi, któ­rych szcząt­ki do nie­daw­na jesz­cze nada­wa­ły mia­stu ja­ko­by coś z ma­lut­kie­go Kra­ko­wa, a i po dziś dzień bu­dzą tyle wiel­kich wspo­mnień cno­ty, ofiar­no­ści, he­ro­izmu, że chcia­ło­by się ca­ło­wać tę zie­mię, któ­rą dep­ta­ły sto­py ca­łe­go po­ko­le­nia bo­ha­te­rów. Żół­kiew sta­je się dla zie­mi lwow­skiej ogni­skiem kul­tu­ry, przy­byt­kiem cnót pa­try­otycz­nych, przy­kła­dem i świa­tłem. Jej mury są tar­czą dla ty­się­cy ludu prze­ciw za­go­nom or­dyń­ców, ale jej pan, dzie­dzic i twór­ca, jest mie­czem ca­łej Pol­ski.

Z tego dum­ne­go zam­ku, z tego kwit­ną­ce­go mia­sta, któ­re samo jed­no świad­czy już o twór­czej ener­gji, o wiel­ko­ści i sile cha­rak­te­ru, naj­mniej po­cie­chy ma ten, któ­re­go wolą i pra­cą jak­by wy­ro­sło z pod zie­mi. Żół­kiew­ski jest go­ściem tyl­ko w swo­jej ulu­bio­nej Żół­kwi, go­ściem tyl­ko u do­mo­we­go ogni­ska, go­ściem u swo­jej Re­gi­ny, "mał­żon­ki ser­cem uko­cha­nej i wie­czy­ście mi­łej." On, co 44 razy wy­ru­szał na pola wal­ki, bo sam po­wia­da o so­bie, że "czter­dzie­ście czte­ry obo­zy zło­żył," nie mógł, na­wet ma­rzyć o ci­chem szczę­ściu do­mo­we­go ży­cia, o zie­miań­skich spra­wach, któ­re tak ce­nił i na któ­rych się znał do­sko­na­le, o swo­ich stu­dy­ach uczo­nych i kla­sycz­nych, któ­re tak uko­chał – Ho­ra­cy­usz, któ­re­go umiał na pa­mięć, był mu to­wa­rzy­szem w obo­zie a nie wśród wcza­sów żół­kiew­skich. Ale choć za­wsze pra­wie nie­obec­ny swo­ją oso­bą, obec­ny był za­wsze jak­by du­chem, jak­by nie­wi­dzial­nym a prze­cież za­wsze sku­tecz­nym wzo­rem, jak­by ma­gicz­ną siłą wiel­kie­go imie­nia i wiel­kie­go przy­kła­du, jak­by ja­snym re­flek­sem, któ­ry z da­le­kiej woj­ny, z od­le­głych kre­sów oj­czy­zny, z nad Bał­ty­ku, z Mo­skwy, z Wo­ło­szy biegł po­wrot­ną falą do Żół­kwi.

Wróg swa­wo­li, wier­ny aż do ab­ne­ga­cyi słu­ga obo­wiąz­ku, lo­jal­ny stron­nik tro­nu bez ego­izmu i słu­żal­czo­ści, ma­gnat bez pre­po­ten­cyi, praw­dzi­wy apo­stoł kar­no­ści i po­słu­szeń­stwa pra­wom oj­czy­stym – Żół­kiew­ski jest an­ty­te­zą wszyst­kich tych krnąbr­nych, har­dych, sa­mo­lub­nych cha­rak­te­rów, w któ­re tak ob­fi­to­wa­ła pora na­sze­go opo­wia­da­nia. Samą siłą etycz­ną wy­wie­ra on wpływ zba­wien­ny na swo­je oto­cze­nie, na całe wo­je­wódz­two ru­skie a w szcze­gól­no­ści na zie­mię lwow­ską; rzec­by moż­na, że oczy­ma złe roz­ga­nia. Lu­dzie bez wszel­kie­go re­spek­tu dla pra­wa, z re­spek­tu dla nie­go po­skra­mia­ją swo­ją zu­chwa­łość, pod­da­ją się jego me­dy­acyi, sza­nu­ją jego po­lu­bow­ne wy­ro­ki. Uci­ska­ni prze­mo­cą bie­gną do Żół­kwi po ra­tu­nek, za­gro­że­ni pry­wat­ną woj­ną wzy­wa­ją tam pro­tek­cyi i roz­jem­stwa, spo­ry ro­dzin­ne, bliz­kie już tra­gicz­ne­go prze­si­le­nia, tam znaj­du­ją za­że­gna­nie. Het­man jest pro­tek­to­rem mia­sta Lwo­wa, do­bro­dzie­jem jego in­sty­tu­cyj, hoj­nym sza­fa­rzem ksiąg uczo­nych dla mło­dzie­ży i bi­blio­tek klasz­tor­nych, obroń­cą przed swa­wo­lą żoł­nie­rza lub szla­chec­kie­go oczaj­du­szy. On je­den umie po­skro­mić swa­wo­lę żoł­nier­ską; gdzie już man­da­ty kró­lew­skie są bez­sil­ne, jego or­dy­nan­sy znaj­du­ją jesz­cze po­słu­szeń­stwo. Moc to czło­wie­ka, któ­re­mu każ­dy wie­rzy, o któ­rym każ­dy wie, że tak mówi, jak my­śli, tak robi, jak mówi.

Wszy­scy się w tym cza­sie pie­nia­li i za­jeż­dża­li: w ak­tach pro­ce­so­wych po­nie­wie­ra­ją się naj­do­stoj­niej­sze i naj­sza­now­niej­sze zkąd inąd na­zwi­ska pol­skie – na­zwi­ska Żół­kiew­skie­go w ak­tach pro­ce­so­wych nie znaj­dziesz, świe­ci ono wie­ku­istym bla­skiem tyl­ko na kar­tach dzie­jo­wych, na naj­pięk­niej­szych i naj­bar­dziej try­um­fal­nych. Bun­tow­ni­cza de­wi­za: "Pra­wem i Le­wem" bu­dzi­ła w nim wstręt i obu­rze­nie – każ­dy wy­bryk py­chy i awan­tur­ni­czej am­bi­cyi po­tę­piał su­ro­wo; wie­my, z jaką in­dy­gna­cyą pa­trzył na wy­pra­wy

Mnisz­chow­skie z Sa­mo­zwań­cem, jak go gnie­wa­ły lek­ko­myśl­ne expe­dy­cye "pa­nów zię­ciów Mo­hi­ło­wych" po ho­spo­dar­stwo wo­ło­skie, jak bo­lał nad woj­na­mi pry­wat­ne­mi bra­tan­ka swo­jej żony, Jana Szczę­sne­go Her­bur­ta, któ­re­go sy­no­wi swe­mu wska­zy­wał jako od­stra­sza­ją­cy przy­kład, do cze­go pro­wa-

Fig. 3.

Sta­ni­sław Żół­kiew­ski.

dzą anar­chicz­ne za­chcian­ki. Na tle swe­go cza­su i swo­je­go śro­do­wi­ska mąż cno­ty praw­dzi­wie le­gen­dar­nej, nie dziw, że zo­sta­wił po so­bie pa­mięć, opro­mie­nio­ną nim­bem po­etycz­nych le­gend. Za­raz po tra­gicz­nej a tak bo­ha­ter­skiej jego śmier­ci pod Ce­co­rą opła­ki­wa­nej szcze­re­mi łza­mi we Lwo­wie, uro­sły te po­da­nia jak po­lne kwia­ty na świe­żej mo­gi­le. Opo­wia­da­no, że jak do św. Fran­cisz­ka tak i do nie­go gar­nę­li się nie­bie­scy ptasz­ko­wie, że od­bie­żo­ne­go w dzie­ciń­stwie przez pia­stun­kę na łące osła­niał przed skwa­rem sło­necz­nym po­tęż­ne­mi skrzy­dły ptak ja­kiś nie­zna­ny, ta­jem­ni­czy; że wśród zgieł­ku zwy­cięz­kiej bi­twy pod Kłu­szy­nem pta­szek bia­ło­pió­ry usiadł przy nim na ko­niu, że sło­wi­ki wla­ty­wa­ły do jego kom­na­ty w zam­ku żół­kiew­skim i cie­szy­ły mu ser­ce swym słod­kim, jemu osob­no po­świę­co­nym śpie­wem.

Dru­gim do­brym du­chem zie­mi lwow­skiej a po­nie­kąd i ca­łe­go wo­je­wódz­twa ru­skie­go był Jan Za­moy­ski, Grzy­ma­li­ta, "ksiądz lwow­ski," bo jak n… p… kasz­te­la­na kra­kow­skie­go zwa­no po­krót­ce "pa­nem kra­kow­skim " tak ar­cy­bi­sku­pa lwow­skie­go ty­tu­ło­wa­no "księ­dzem lwow­skim." Ar­cy­bi­skup Za­moy­ski był przy­ja­cie­lem ser­decz­nym het­ma­na Żół­kiew­skie­go, a po­nad przy­to­cze­nie tego fak­tu nie po­trze­bu­je więk­szej po­chwa­ły. "Dał nam Pan Bóg w ten kraj księ­dza ar­cy­bi­sku­pa lwow­skie­go" – ma­wiał i pi­sał Żół­kiew­ski o Za­moy­skim, i rze­czy­wi­ście był to pa­sterz bo­ską opatrz­no­ścią lu­dziom ze­sła­ny. Jemu w te­sta­men­cie swo­im od­da­je Żół­kiew­ski w opie­kę swo­je­go syna, do jego przy­jaź­ni się od­wo­łu­je, "bo z nim ży­jąc z młod­szych lat, znał za­wdy sta­tecz­ną prze­ciw so­bie ła­skę."

Ar­cy­bi­skup Za­moy­ski łą­czył w so­bie dziw­nie wszyst­kie cno­ty i za­le­ty, aby być po­wa­gą, me­dy­ato­rem, roz­jem­cą, apo­sto­łem zgo­dy i spo­ko­ju w po­wie­cie, w zie­mi, w wo­je­wódz­twie. Su­ro­wy dla sie­bie, do­bro­tli­wy dla dru­gich, głę­bo­ko uczo­ny a pe­łen pro­sto­ty, dy­plo­ma­ta za­pra­wio­ny na le­ga­cy­ach do pa­pie­ża i suł­ta­na, znaw­ca do­sko­na­ły serc ludz­kich a przedew­szyst­kiem pol­skich szla­chec­kich, spo­koj­ny i ła­god­ny, ale kie­dy trze­ba, cię­ty i krew­kie­go sło­wa, im­po­nu­ją­cy po­wa­gą oso­bi­stą i hie­rar­chicz­ną a prze­cież we­so­ły i jo­wial­ny – ko­cha­ny był i wy­so­ce sza­no­wa­ny przez ma­gna­tów, szlach­tę i miesz­czań­stwo, i wy­wie­rał naj­do­bro­czyn­niej­szy wpływ na naj­szer­sze koła. Po­skra­miał i jed­nał groź­bą i proś­bą, fer­wo­rem i hu­mo­rem, po­ko­ny­wał naj­upor­niej­szych Chry­stu­sem i Se­ne­ką. Bo jak Żół­kiew­ski uko­chał Ho­ra­ce­go, tak dla Za­moy­skie­go świec­ką ewan­ge­lią był Se­ne­ka, któ­re­go we­dług zna­nej tra­dy­cyi uwa­żał sta­now­czo za chrze­ścia­ni­na. Siła ar­cy­bi­sku­pa po­le­ga­ła na­tem sa­mem, co siła het­ma­na Żół­kiew­skie­go. Cha­rak­te­rem swym, cno­tą oby­wa­tel­ską, ca­łym spo­so­bem ży­cia stwier­dzał to, cze­go chciał, cze­go uczył dru­gich; dzia­łał mocą oso­bi­ste­go przy­kła­du, mógł śmia­ło mó­wić: Czyń­cie jako ja. Nie było lep­sze­go i ofiar­niej­sze­go oby­wa­te­la i pa­try­oty nad nie­go; to­wa­rzysz i świa­dek jego dzia­łal­no­ści na sto­li­cy ar­cy­bi­sku­piej, ks. Pi­raw­ski, opo­wia­da o nim, że na wieść o każ­dej pu­blicz­nej klę­sce, o każ­dem nie­bez­pie­czeń­stwie Rze­czy­po­spo­li­tej pła­kał rzę­si­ste­mi łza­mi. Pła­ka­li tak­że inni, może rów­nie szcze­rze; ale on nie­tyl­ko sam pła­kać ale i cu­dze łzy ocie­rać umiał. Kie­dy po klę­sce Ste­fa­na Po­toc­kie­go na Wo­łosz­czyź­nie kwiat mło­dzi szla­chec­kiej do­stał się do nie­wo­li po­gań­skiej, on pierw­szy dał 1000 du­ka­tów na jej wy­kup­no z ja­sy­ru.

Przy­to­czyć by moż­na dłu­gi sze­reg wy­pad­ków, w któ­rych Za­moy­ski zdep­tał w za­rze­wiu pło­mień nie­na­wi­ści, bun­tu i ze­msty, po­go­dził za­cię­tych wro­gów, za­po­biegł woj­nie pry­wat­nej. Póki on żył i Żół­kiew­ski, nie było w zie­mi lwow­skiej żad­nej ta­kiej woj­ny, pod­czas gdy w zie­mi ha­lic­kiej i prze­my­skiej bi­ja­no się, za­jeż­dża­no, za­bi­ja­no. Ale nie­tyl­ko na zie­mię lwow­ską, i na całe wo­je­wódz­two roz­cią­gał się jego wpływ do­bro­czyn­ny. In­ter­wen­cya i sło­wo jego by­wa­ły za­wsze jak­by oli­wą wśród bu­rzą­cych się fluk­tów sej­mi­ko­wych w Są­do­wej Wisz­ni; w naj­roz­pacz­liw­szych mo­men­tach pry­wat­nej woj­ny stro­ny ucie­ka­ły się do nie­go; dość przy­po­mnieć jego po­śred­nic­two mię­dzy Dy­abłem Stad­nic­kim a Kon­stan­tym Kor­niak­tem, mię­dzy Szczę­snym Her­bur­tem a Sta­ni­sła­wem Stad­nic­kim z Le­ska. Że nie za­wsze uda­wa­ła się jego po­ko­jo­wa mi­sya – nie dziw; w tych cza­sach po­wszech­ne­go za­bu­rze­nia w kra­ju i roz­pa­sa­nia się sa­mo­wo­li pry­wat­nej i na­mięt­no­ści po­li­tycz­nej trze­ba było mie­cza a nie pa­sto­ra­ła, a sku­tecz­ne Quos ego mo­gło było za­grzmieć chy­ba z paszcz ar­mat­nich.

Zie­mia lwow­ska szczę­śliw­szą była od in­nych ziem wo­je­wódz­twa ru­skie­go, bo moż­no­wład­cze jej rody, jak Sie­niaw­scy, Da­ni­ło­wi­cze, So­bie­scy, nie nad­uży­wa­ły pra­wa i nie ucie­ka­ły się do lewa. Pra­wie żad­na z wiel­kich fa­mi­lij tej zie­mi nie mia­ła swo­jej woj­ny pry­wat­nej. Tego ide­ału, do któ­re­go tę­sk­nił przy­ta­cza­ny przez nas w jed­nym z po­przed­nich roz­dzia­łów szlach­cic-ano­nim, kie­dy mówi, że "już­by rad po­tem umarł za­raz, by się tego tyl­ko do­cze­kać mógł, aby się w po­wie­cie choć dzie­sięć osób god­nych a cno­tli­wych na to uda­ło, żeby ni­że­li na­dej­dzie try­bu­nał, wszyst­kie spra­wy doma po­rów­na­li, po­jed­na­li" – tego ide­ału da­le­ko bliż­szą była zie­mia lwow­ska niż cała resz­ta wo­je­wódz­twa, oprócz bo­wiem tak zna­ko­mi­tych mę­żów o wiel­kim a zba­wien­nym wpły­wie oso­bi­stym i hie­rar­chicz­nym, jak het­man Żół­kiew­ski i ar­cy­bi­skup Za­moy­ski, po­sia­da­ła w naj­lep­szym cza­sie całe gro­no po­wa­ża­nych i ko­cha­nych przez szlach­tę me­dy­ato­rów, mię­dzy któ­ry­mi obok dwóch Le­śniow­skich, pod­cza­sze­go lwow­skie­go Ja­kó­ba i Woj­skie­go ży­da­czow­skie­go Krzysz­to­fa, jed­no z pierw­szych miejsc a może i naj­pierw­sze na­le­ży się Ja­no­wi Swo­szow­skie­mu, pi­sa­rzo­wi zie­mi lwow­skiej, za­ło­ży­cie­lo­wi mia­stecz­ka Ja­no­wa, hoj­ne­mu do­bro­czyń­cy lwow­skich Do­mi­ni­ka­nów, któ­re­go pięk­ny ala­ba­stro­wy po­mnik na­grob­ny, o ry­sach twa­rzy od­da­nych z por­tre­to­wym re­ali­zmem, uszedł szczę­śli­wie znisz­cze­niu i zdo­bi do­tąd ko­ściół tego za­ko­nu.

Swo­szow­ski był po­sta­cią wiel­ce po­pu­lar­ną i wpły­wo­wą, nie­tyl­ko w zie­mi lwow­skiej ale na­wet w ca­łem wo­je­wódz­twie. Bar­dzo ro­zum­ny a przy­tem ła­twy i jo­wial­ny, do­sko­na­ły psy­cho­log szla­chec­ki, uczyn­ny i nie­ża­łu­ją­cy cza­su i gło­wy na usłu­gi pa­nów bra­ci, i co może naj­waż­niej­sza: je­den z naj­tęż­szych znaw­ców pra­wa, po­sia­dał wszyst­kie przy­mio­ty, ja­kich tyl­ko wy­ma­gać było moż­na od po­lu­bow­ne­go po­śred­ni­ka i roz­jem­cy. Jako praw­nik zna­ny jest w hi­sto­ryi z swe­go pro­jek­tu uprosz­cze­nia pro­ce­du­ry są­do­wej, jego Po­stę­pek praw­ny skró­co­ny, przy­ję­ty przez sejm w r. 1611, ale nie­ste­ty za­raz po­tem unie­waż­nio­ny, nie był za­pew­ne do­sko­na­łą re­for­mą, ale w znacz­nej prze­cież mie­rze roz­ja­śniał ciem­no­ści pro­ce­so­we­go la­bi­ryn­tu i wpro­wa­dzał jaki taki ład w po­wi­kła­ną roz­ma­itość kom­pe­ten­cyi władz i in­stan­cyi.

W ak­tach prze­wi­ja się Swo­szow­ski bar­dzo czę­sto jako sę­dzia po­lu­bow­ny, a za­wsze z do­brym po­jed­naw­czym skut­kiem, i moż­na śmia­ło po­wie­dzieć, że czło­wiek ten wie­le krwi i wie­le ru­iny oszczę­dził swe­mu burz­li­we­mu spo­łe­czeń­stwu. Nie przy­ta­cza­jąc licz­nych spo­rów pry­wat­nych, któ­rym jak­by żmi­jom po­wy­ry­wał kły ja­do­wi­te, dość tu przy­po­mnieć jego wiel­ce zręcz­ną in­ter­wen­cyę na zjeź­dzie nad rze­ką Rak w r. 1587, kie­dy to mię­dzy szlach­tą wo­je­wódz­twa ru­skie­go o spra­wy przede­lek­cyj­ne i o nie­pra­wi­dło­we w oczach pew­nej jej czę­ści mia­no­wa­nie Sta­ni­sła­wa Żół­kiew­skie­go, ojca het­ma­na, wo­je­wo­dą ru­skim, spór sta­nął był na ostrzu sza­bli. Lada chwi­la mo­gło przyjść do krwa­we­go star­cia a w na­stęp­stwie do za­wi­chrze­nia ca­łe­go kra­ju – za­że­gnał bu­rzę Swo­szow­ski, wy­stę­pu­jąc z pro­jek­tem po­śred­nim, któ­ry wpraw­dzie nie do­pro­wa­dził do zgod­nej uchwa­ły, ale od­wró­cił ka­ta­stro­fę, a o to głów­nie cho­dzi­ło. On to od­dał nie­oce­nio­ne usłu­gi het­ma­no­wi Żół­kiew­skie­mu, kie­dy szło o uspo­ko­je­nie żoł­nier­skich kup pol­skich, za­cią­gnię­tych na służ­bę mul­tań­ską przez Mo­hi­łów a za­gra­ża­ją­cych cięż­ką klę­ską nie­tyl­ko wo­je­wódz­twu ru­skie­mu ale po­nie­kąd i Rze­czy­po­spo­li­tej.

Ale kie­dy mowa o do­dat­nich czyn­ni­kach ładu i spo­ko­ju w zie­mi lwow­skiej, nie moż­na po­mi­nąć i sto­li­cy.

Lwów w do­brej swo­jej po­rze, a pora ta się­ga­ła w pierw­sze dzie­siąt­ki lat XVII. wie­ku, był ogni­skiem spo­łecz­nej cy­wi­li­za­cyi, a jego zwar­ta, or­ga­nicz­na, na ści­słej woli pra­wa ugrun­to­wa­na mu­ni­cy­pal­nośc mia­ła pro­pa­ga­cyj­ną oby­cza­jo­wą siłę. Jak był wa­row­nią Rusi, stra­żą kre­so­wą, przed­mu­rzem Pol­ski, tak samo byt wzo­rem kar­no­ści i po­słu­szeń­stwa, moc­nym przy­kła­dem spo­łecz­ne­go ry­go­ru i to ry­go­ru, któ­ry przy sro­go­ści nie­miec­kie­go pra­wa prze­ra­dzał się nie­kie­dy w gro­zę bez­li­to­sne­go de­spo­ty­zmu. Szlach­ta sza­no­wa­ła i bała się Lwo­wa, u jego bram jesz­cze w po­cząt­kach XVII. wie­ku swa­wol­na sza­bla kry­ła się w po­chwę, a nie­je­den oczaj­du­sza her­bo­wy za­po­znał się z Ge­la­zyn­ką lub dał na­wet gar­dło na ra­tu­szu. Wo­bec groź­nych nie­bez­pie­czeństw szlach­ta zie­mi lwow­skiej za­wie­ra­ła przy­mie­rza od­por­ne ze Lwo­wem, jako rów­na z rów­nym, a sym­pa­tycz­ne wę­zły łą­czy­ły za­wsze sto­li­cę z wiel­kie­mi ro­dzi­na­mi Rusi. Za­moy­ski był go­rą­cym przy­ja­cie­lem i pro­tek­to­rem Lwo­wa, ko­chał go het­man Żół­kiew­ski. Mówi się dużo o Lwo­wie jako o wale ochron­nym od za­go­nów po­gań­skich, ale nie­dość jesz­cze stwier­dze­nia i uzna­nia zna­la­zła jego rola do­dat­nia w za­miesz­kach we­wnętrz­nych, w dzie­jach anar­chji. Były cza­sy, kie­dy te łyki lwow­skie wa­ży­ły wie­le na sza­li, prze­chy­la­jąc ją na stro­nę spo­łecz­ne­go po­rząd­ku, przy­najm­niej w pro­mie­niu swo­ich ar­mat basz­to­wych. Roz­hu­ka­na fala swa­wo­li kła­dła się nie­raz bez­sil­nie u pod­nó­ża mu­rów lwow­skich, woj­na pry­wat­na ga­sła u jego bram i zwo­dzo­nych mo­stów – dość tu wska­zać na ostat­ni epi­zod woj­ny Her­bur­ta z Stad­nic­ki­mi, o któ­rym w dal­szym cią­gu bę­dzie mowa.

Z upad­kiem sto­li­cy, z ubyt­kiem mo­ral­nie do­stoj­nych oso­bi­sto­ści, ubył zie­mi lwow­skiej waż­ny czyn­nik spo­łecz­nej ety­ki, upa­dła siła po­czci­wej opin­ji. Het­man Żół­kiew­ski nie zna­lazł na­stęp­cy rów­nej po­wa­gi i rów­ne­go wpły­wu, nie za­stą­pił też nikt ar­cy­bi­sku­pa Za­moy­skie­go. Był wpraw­dzie An­drzej Próch­nic­ki, któ­ry po Za­moy­skim za – siadł na sto­li­cy ar­cy­bi­sku­piej, za­cnym i gor­li­wym ka­pła­nem i lud lwow­ski słusz­nie na­zy­wał go "świę­tą du­szą," ale bra­kło mu tych wła­śnie cnót cha­rak­te­ru i tem­pe­ra­men­tu, któ­re były se­kre­tem wiel­kiej po­wa­gi Za­moy­skie­go, bra­kło mu spo­ko­ju, mia­ry, wy­ro­zu­mie­nia. W draź­li­wie po­ję­tej gor­li­wo­ści upa­try­wał tam na­ru­sze­nie wła­dzy du­chow­nej, gdzie go wca­le nie było, wi­dział tam bunt prze­ciw ko­ścio­ło­wi, gdzie nikt o bun­cie nie my­ślał, i za­pal­czy­wie wy­stę­pu­jąc prze­ciw temu uro­jo­ne­mu bun­to­wi, sam do­pie­ro wy­wo­ły­wał bunt na praw­dę. Tak się mia­ła rzecz w r. 1624, kie­dy to Próch­nic­ki bła­hy spór z mia­stem o pew­ną in­sty­tu­cyę do­bro­czyn­ną od razu po­jął jako bez­boż­ny za­mach na wła­dzę du­chow­ną i rzu­cił grom in­ter­dyk­tu na sto­li­cę tak słyn­ną prze­cież z ka­to­lic­kiej żar­li­wo­ści swe­go pa­try­cy­atu.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: