Rozwój osobisty lidera - ebook
Rozwój osobisty lidera - ebook
Co napędza wielkie przywództwo?
Rozwój jest dla lidera tym, czym tlen dla nurka. Bez niego ginie. Zatrzymanie się rozwoju powoduje utratę możliwości wpływania na ludzi a z czasem skutkuje utratą zdolności kierowniczych. Takie przypadki znajdujemy zarówno w małych jak i wielkich organizacjach – nie tylko przedsiębiorstwach gospodarczych, ale także instytucjach pożytku publicznego. Liderzy zdobywają swoją pozycję, ale nie potrafią jej utrzymać. Niektórzy otrzymują stanowiska, bo dysponują potencjałem, którego późnij nie są w stanie wykorzystać. Podobne zjawisko można zauważyć u młodych obiecujących liderów, którzy jednak nigdy nie rozwijają skrzydeł. Ich potencjał pozostaje niewykorzystany. Jaki wspólny mianownik mają te sytuacje? Rozwój osobisty – lub raczej jego brak. Brak rozwoju bardziej niż cokolwiek innego hamuje karierę lidera.
Od gotowości do rozwoju zależy nasza zdolność do kierowania ludźmi. To proste. Nie znaczy jednak, że łatwe w praktyce. Jak w przypadku większości znakomitych reguł staje się ona skuteczna dopiero po zastosowaniu. O tym właśnie jest ta książka.
Na jej kolejnych stronach będziesz śledzić koleje życia Blake’a, energicznego młodego człowieka, który nie ma pewności, czy chce kierować ludźmi. Nie przejmuj się za bardzo jego wiekiem ani doświadczeniem. Każdy z nas ma w sobie coś z Blake’a,.
Każdemu wydaje się atrakcyjna myśl o kierowaniu ludźmi bez końca. Pewnie nie chcielibyśmy w nieskończoność tkwić na tym samym stanowisku, ale który przywódca pragnie stagnacji lub, co gorsza, utraty wpływów? Jeśli postanawiasz kierować ludźmi przez całe życie – w przedsiębiorstwie, organizacji społecznej lub rodzinie - musisz stale się rozwijać.
Systematyczny, ustawiczny rozwój to klucz do sukcesu. Także twojego, jeśli przeczytasz tę książkę.
Anthony Robbins, przedsiębiorca, pisarz, strateg, autor Obudź w sobie olbrzyma oraz Olbrzymie kroki
Piękne opowieści opisujące ważne zasady okazały się najskuteczniejszym gatunkiem literatury przekazującej wiedzę. Mark i Ken po raz kolejny dowiedli, że stanowią jedną z najlepszych na świecie spółek autorskich. To książka dla wszystkich, którzy chcą być lepszymi przywódcami w pracy, domu, wszędzie.
Andy Andrews, autor The Noticer i The Traveler’s Gift, które stały się bestsellerami „New York Timesa”.
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-64437-50-2 |
Rozmiar pliku: | 4,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Czy zdarza ci się pomyśleć, że mógłbyś zarządzać na znacznie wyższym szczeblu, lecz nie wiesz, jak się tam dostać? Zastanawiałeś się, jak umocnić swoje wpływy i bardziej przekonać do siebie ludzi? Ciekawi cię, dlaczego jedni liderzy wybijają się ponad innych? Zadaliśmy wiele podobnych pytań. Na podstawie własnego – łącznie ponad siedemdziesięcioletniego doświadczenia w zarządzaniu – stwierdziliśmy, że droga do umacniania wpływów, mobilizowania ludzi i skutecznego przywództwa prowadzi przez rozwój osobisty. Oczywiście przywództwo to nie tylko rozwój. Jednak pozwala on wielkim liderom zdobywać i utrzymywać przywództwo. Stanowi dla nich krynicę młodości.
Rozwój jest dla lidera tym, czym tlen dla nurka. Bez niego umiera. W odróżnieniu od nurka nie umrzesz naprawdę, jeśli przestaniesz się rozwijać. Stopniowo stracisz jednak wpływ na ludzi, a po pewnym czasie całkowicie utracisz możność kierowania nimi.
Przykre upadki widujemy zarówno w małych jak i wielkich organizacjach, przedsiębiorstwach gospodarczych i instytucjach pożytku publicznego. Liderzy zdobywają pozycję, ale nie potrafią jej utrzymać. Niektórzy otrzymują stanowiska, bo dysponują potencjałem, którego później nie umieją wykorzystać. Podobnie bywa z młodymi obiecującymi liderami, którzy nigdy nie rozwijają skrzydeł. Ich potencjał pozostaje niewykorzystany. Jaki wspólny mianownik mają te sytuacje? Rozwój osobisty – lub raczej jego brak. To przede wszystkim brak rozwoju hamuje karierę lidera.
Od gotowości do rozwoju zależy zdolność kierowania ludźmi. To proste. A jednak niełatwe w praktyce. Ta reguła, jak większość znakomitych reguł, staje się skuteczna dopiero po zastosowaniu. O tym właśnie jest ta książka.
Na kolejnych stronach poznasz koleje losu Blake’a, energicznego młodego człowieka, niepewnego, czy chce kierować ludźmi. Nie przejmuj się jego wiekiem ani doświadczeniem. Każdy z nas ma w sobie coś z Blake’a, zwłaszcza gdy staje przed wyzwaniem rozwoju.
Zaufaną mentorką Blake’a jest Debbie Brewster. Dzieli się z nim czterema wspaniałymi koncepcjami, które, właściwie zastosowane, pozwalają być liderem przez całe życie.
Każdemu atrakcyjna wydaje się myśl o kierowaniu ludźmi do końca życia. Nie chcemy w nieskończoność tkwić na tym samym stanowisku. Który przywódca pragnie stagnacji albo, co gorsza, utraty wpływów? Jeśli postanawiasz kierować ludźmi przez całe życie – w przedsiębiorstwie, organizacji społecznej lub rodzinie – musisz stale się rozwijać.
Modlimy się, żeby myśli zawarte w tej książce rozniecały twoją pasję do rozwoju i dodawały ci sił, abyś podążał tą drogą przez całe życie. Miłej zabawy przy ROZWOJU!
Ken Blanchard i Mark MillerNiespodziewana strata
„Możesz być liderem”, Blake usłyszał te słowa od ojca. Powracały w jego myślach dziesiątki razy. Częściowo dlatego, że długo wątpił w swoje zdolności przywódcze, a częściowo dlatego, że były to ostatnie słowa usłyszane od ojca. Dzień później Jeff Brown zmarł na zawał serca.
Zawał zawsze nadchodzi nieoczekiwanie, ale w tym wypadku chodziło o coś więcej. Ojciec Blake’a był w znakomitej formie fizycznej. Zdrowo się odżywiał, dużo wypoczywał i ćwiczył trzy razy w tygodniu. Niedawno wrócili z Blake’em z najwspanialszego w życiu wyjazdu narciarskiego. Nikt, a w szczególności Blake, nie spodziewał się śmierci Jeffa.
Miesiąc po pogrzebie Blake siedział w bibliotece uniwersyteckiej i zmagał się ze śmiercią ojca, a także z myślą, że mógłby być liderem. Czyżby ojca zaślepiła miłość do jedynaka? Może to kolejny przykład jego wiecznego optymizmu? A może – co wydaje się najmniej wiarygodne – to prawda? Może Blake mógłby być liderem? Chciał zadać ojcu tak wiele pytań. Ale było już za późno.
„Możesz być liderem.” Nadal słyszał w uszach głos ojca. Nadal widział jego twarz. Odtwarzał te słowa w myślach i odpowiadał: „A skąd” albo „Naprawdę?”. Zastanawiał się, co w najbliższych latach z nich wyniknie. Staną się przekleństwem czy błogosławieństwem? Na razie ciążyły mu jak brzemię.
Jeff Brown był wspaniałym liderem. Większość ludzi szanowała go i uwielbiała. Odnosił sukcesy. Służył swojej organizacji uczciwie i umiejętnie. Działał w instytucjach pożytku publicznego. Poświęcał się rodzinie i dobrze nią kierował. Wybitne osiągnięcia Jeffa przytłaczały jego syna. Nawet jeśli Blake może być liderem, to z pewnością nie tak doskonałym jak ojciec.
Nie wiedział, co począć. Wkrótce miał skończyć college i rozglądał się za pracą. Był zdezorientowany, przestraszony i nie miał ojca, który by mu doradził. Wcześniej tego nie doceniał. Dopiero po śmierci ojca zdał sobie sprawę z wartości jego rad.
Na pogrzeb ojca przyszły setki ludzi. Po uroczystości Blake rozmawiał z przyjaciółmi i współpracownikami Jeffa. Między innymi z kobietą w średnim wieku, Debbie Browster, dla której ojciec od kilku lat był mentorem. Gdy się przedstawiała, z trudem powstrzymywała łzy.
„Twój tata wiele wniósł do mojego życia – powiedziała. W razie potrzeby zawsze możesz się do mnie zwrócić. Będę zaszczycona, mogąc ci pomóc.”
Teraz z braku lepszych pomysłów Blake postanowił do niej zadzwonić. Pamiętała go i najwyraźniej bardzo ucieszyła się ze spotkania przy kawie, które wyznaczyli nazajutrz. – Myślałam, że przyszłam za wcześnie – powiedziała z uśmiechem Debbie, podchodząc do Blake’a, który już siedział przy stoliku w głębi kawiarni.
Wstał na powitanie.
– Nie chciałem, żeby pani czekała, pani Brewster – odparł. – Tata zawsze mówił, że okazujemy ludziom szacunek, szanując ich czas.
– Mnie uczył tego samego – potwierdziła, siadając. – Ale mów mi Debbie. – Uśmiechnęła się smętnie. – To mi przypomina pierwsze spotkanie z twoim ojcem. Zwróciłam się do niego „panie Brown”, a on przerwał mi i powiedział „Mów mi Jeff”.
– Debbie, jestem bardzo wdzięczny, że zgodziłaś się na spotkanie – rzekł niepewnie.
– Czym mogę ci służyć?
– Sam nie wiem – przyznał.
– Okej, zacznijmy od tego, że prawie wcale się nie znamy. – Debbie uśmiechnęła się weselej. – A ja mam wrażenie, że znam cię doskonale.
– Naprawdę? – Blake był zaskoczony. – Jak to możliwe?
– Pracowałam z twoim tatą ponad dziesięć lat.
Blake nie wiedział, do czego Debbie zmierza.
– Kochał cię z całego serca – mówiła dalej.
– Wiem.
– A ponieważ tak bardzo cię kochał, stale o tobie opowiadał.
– Poważnie?
– Tak. O twojej pierwszej randce. O przyjęciu z okazji szesnastych urodzin. O punktach zdobytych na meczach.
O wyborze college’u. A gdy kilka lat temu miałeś wypadek, wszyscy się za ciebie modliliśmy.
– O rety! – Blake był zdumiony. – Dlaczego tata opowiadał ci o takich rzeczach?
– Nie tylko mi – powiedziała Debbie.
– Więc jest sporo obcych mi osób, które znają historię mojego życia?
– Tak, jest w firmie kilka osób, którym dużo o sobie opowiadał. Między innymi dlatego był wspaniałym przywódcą.
– Nie rozumiem. Myślałem, że kierowanie ludźmi to kierowanie ludźmi.
– Kierowanie? – powtórzyła Debbie. – To tylko wyrażenie. Jeffowi zależało między innymi na tym, żeby stworzyć skuteczny zespół. Wiedział, że najlepsze zespoły wiodą wspólne życie. Właśnie dlatego zawsze rozmawialiśmy o rodzinach i innych ważnych sprawach spoza pracy.
– Nie wiedziałem – przyznał Blake. – Mogę sobie to zapisać?
– Jasne – zapewniła.
Zanotował: „najlepsze zespoły wiodą wspólne życie”, a potem zapytał:
– Skoro tak dużo wiesz o moim życiu, to może powiesz mi coś o swoim?
– Z przyjemnością. Po pierwsze nie wiem, co by było z moją karierą, gdyby twój tata nie został moim mentorem. A co najważniejsze, nie wiem, co by było ze mną. Wywarł na mnie ogromny wpływ.
– W jaki sposób?
– Po pierwsze nauczył mnie dosłownie wszystkiego na temat przywództwa. Wcześniej wydawało mi się, że potrafię kierować ludźmi, ale tak naprawdę byłam kiepskim liderem. I niewiele brakowało, żebym zrujnowała sobie karierę swoją nadmierną pewnością siebie. Wtedy poznałam Jeffa. Był już prezesem naszej firmy. A ja zostałam kierowniczką zespołu, który pod względem wyników plasował się w firmie na szarym końcu. Dzięki naukom twojego taty mój zespół awansował na pierwsze miejsce. Później Jeff pozostał moim mentorem. Zostałam dyrektorką działu rozwoju liderów, a później nawet działu operacyjnego. Twój ojciec wywarł na mnie ogromny pozytywny wpływ.
– W ostatnich tygodniach wiele osób mówiło mi to samo – wyznał Blake. – Poza tym teraz, chociaż ojciec już nie żyje, nadal wpływa na moje życie.
– Jak to? – zapytała Debbie.
– Na przykład notuję to, czego nauczył ciebie. – Podniósł na nią wzrok. – To całkiem niezłe.
– Więc czym mogę ci służyć?
– Właściwie nie wiem. Tuż przed śmiercią tata powiedział mi: „Możesz być liderem”. Nie wiem, co z tym zrobić. Przede wszystkim za bardzo mu nie wierzę. A po drugie skupiam się teraz na szukaniu pracy.
– Kiedy kończysz szkołę?
– Za trzy miesiące.
– Chodzisz na rozmowy kwalifikacyjne do firm?
– Tak.
– Dostałeś jakieś odpowiedzi?
– Niewiele.
– Co o tym sądzisz?
– Sam nie wiem.
– Doskonale rozumiem, że czujesz się niepewnie. Może spotkamy się jeszcze raz i szczegółowo omówimy, co dalej?
– Byłoby świetnie. – Blake poczuł ulgę. Nie miał pewności, czy powinien dzwonić do Debbie. A teraz czuł, że ma w niej prawdziwego sojusznika.
– Będziesz musiał trochę się przygotować – powiedziała Debbie. – Po pierwsze chciałabym lepiej poznać twoje życie.
– Sprzed szesnastych urodzin? – Uśmiechnął się.
– Tak. Porozmawiamy o twoich mocnych stronach, zainteresowaniach i o tym, co dotąd dawało ci w życiu poczucie spełnienia.
Blake zanotował.
– Coś jeszcze? – zapytał.
– Tak. Jeszcze dwie rzeczy. Pomówmy o tym, w czym nie jesteś najlepszy. A na koniec o tym, jak ma wyglądać twoja pierwsza praca. Co cię interesuje i fascynuje?
– Nie jestem pewien, czy umiem odpowiedzieć na te wszystkie pytania. – Przyglądał się notatkom.
– Postaraj się jak najlepiej. To będzie dla nas punkt wyjścia.Ruch do przodu
Zanim Blake zdał wszystkie egzaminy, a Debbie znalazła wolne popołudnie, minęły trzy tygodnie. Umówili się w tej samej kawiarni co poprzednio. Znów oboje przyszli przed czasem.
– Cześć – powiedziała Debbie. – Co słychać?
– Wszystko dobrze – odparł Blake. W rzeczywistości jednak nadal dręczył go smutek po śmierci ojca.
– Przyjście do siebie po śmierci bliskiej osoby zajmuje dużo czasu – odezwała się łagodnym głosem Debbie. – Zastanawiałeś się nad sprawami, o których rozmawialiśmy pod koniec poprzedniego spotkania?
– Tak. Tylko obawiam się, że nie mam odpowiedzi na wszystkie pytania.
– W porządku. Ja rzadko potrafię odpowiedzieć na wszystkie ze swoich własnych pytań – powiedziała z szerokim uśmiechem. – Ale to nie umniejsza ich siły. Często poszukiwanie odpowiedzi przynosi tyle samo korzyści co sama odpowiedź. Zobaczmy, co udało ci się ustalić.
Zaczęli od pasji i mocnych stron Blake’a. Ponieważ był bardzo utalentowany, rozmowa wypadła fascynująco.
– Od razu widać, że Jeff wpłynął na twoje życie – zauważyła Debbie. – Minęło ledwie dwadzieścia minut, a już ustaliliśmy, że swobodnie czujesz się wśród ludzi, lubisz pracować z dziećmi – w szkole średniej byłeś drużynowym na obozach. Dobrze się uczysz, wysokie wyniki w testach umożliwią ci studia na prestiżowych uczelniach. Pracę pisałeś z biznesu i administracji, specjalizowałeś się w marketingu. Masz zacięcie sportowe. Uprawiałeś różne dyscypliny, świetnie jeździsz na nartach.
– Co z tego wszystkiego wynika? – zapytał Blake.
– Nie jestem doradcą zawodowym – zaczęła Debbie. – Ale moim zdaniem mógłbyś zajmować się wieloma rzeczami.
– Tego właśnie się obawiałem. A jeśli wybiorę źle?
– Na pewno wybierzesz źle.
– Słucham? – Blake zdwoił uwagę.
– Wszyscy popełniamy błędy. I wszyscy staramy się wyciągać z nich najlepsze wnioski. Liderzy świetnie sobie z tym radzą.
Po raz pierwszy słowo na „l” padło w kontekście jego przyszłości.
– Debbie, skoro już użyłaś słowa „lider”… Ono mnie prześladuje.
– Jak to?
– Przed śmiercią taty rozmawialiśmy na temat mojej pracy. Właściwie to była nasza ostatnia rozmowa.
– I co powiedział?
– Że mogę być liderem.
– I?
– Odpowiedziałem, że nie sądzę.
– Dlaczego?
Za każdym razem, gdy wpływasz na sposób myślenia, przekonania i rozwój drugiego człowieka, występujesz w roli przywódcy.
– Chyba z wielu powodów. Wydaje mi się, że bycie dobrym liderem to trudna rzecz. Mam dopiero dwadzieścia dwa lata. Nie umiem kierować ludźmi. W gruncie rzeczy nawet nie wiem, co to znaczy być liderem i… – zamilkł.
– Blake, wydaje mi się, że masz zawężone pojęcie na temat przywództwa. Nie ty jeden. Cały czas pytam ludzi, czy są liderami, i niewielu odpowiada twierdząco. Wtedy zazwyczaj stawiam drugie pytania: „Kto wywarł na ciebie największy wpływ?” Prawie nikt nie wymienia menedżera ani kierownika z pracy. Mówią raczej o ojcu, matce, dziadku, przyjacielu albo nauczycielu. Bo prawie wszyscy mamy takie sfery życia, w których możemy być liderami.
– Ja też? Jak miałbym być liderem?
– Za każdym razem, gdy wpływasz na sposób myślenia, przekonania i rozwój drugiego człowieka, występujesz w roli przywódcy.
– Więc mówisz, że nie potrzebuję imponujących tytułów, żeby być liderem?
– Oczywiście. Jeśli nie mieszkałeś w jaskini, to założę się, że od dawna wpływałeś na przyjaciół i kolegów ze szkoły.
– Rozumiem, co masz na myśli. Ale tata był wielkim liderem, obiecał, że będzie mnie uczyć… a teraz już go nie ma. – Oczy zaszły mu łzami.
– Tak mi przykro – powiedziała łagodnie Debbie. – Jak chcesz, możemy przełożyć nasze spotkanie.
– Nie, dziękuję. Zaraz mi przejdzie.
– Zróbmy sobie chwilę przerwy. I tak chciałam zamówić jeszcze jedną filiżankę herbaty.
– Dziękuję.
Blake wyszedł na dwór i spojrzał w niebo. Był piękny dzień. Rzadko widywał tak błękitne niebo, nie pamiętał, kiedy ostatnio widział tak białe chmury. Chłodny wiatr owiał mu twarz. Blake otarł łzy i poczuł przypływ optymizmu. Wydawało mu się całkiem pewne, że wszystko się ułoży. Jeszcze nie był przekonany, że może zostać liderem, ale miał pewność, że zechce spróbować. Wrócił do kawiarni. Debbie przeglądała swoje notatki.
Podniosła wzrok.
– Na pewno chcesz dalej rozmawiać?
– Tak, już jest dobrze. Ale ciężko przeżyłem ostatnie tygodnie.
– Znam to uczucie – potwierdziła Debbie. – Jak byłam mniej więcej w twoim wieku, umarła mi mama.