Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Skazany na kolory. Wiersze 1966-2016 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
Wrzesień 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, PDF
Format PDF
czytaj
na laptopie
czytaj
na tablecie
Format e-booków, który możesz odczytywać na tablecie oraz laptopie. Pliki PDF są odczytywane również przez czytniki i smartfony, jednakze względu na komfort czytania i brak możliwości skalowania czcionki, czytanie plików PDF na tych urządzeniach może być męczące dla oczu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(3w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na laptopie
Pliki PDF zabezpieczone watermarkiem możesz odczytać na dowolnym laptopie po zainstalowaniu czytnika dokumentów PDF. Najpowszechniejszym programem, który umożliwi odczytanie pliku PDF na laptopie, jest Adobe Reader. W zależności od potrzeb, możesz zainstalować również inny program - e-booki PDF pod względem sposobu odczytywania nie różnią niczym od powszechnie stosowanych dokumentów PDF, które odczytujemy każdego dnia.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Skazany na kolory. Wiersze 1966-2016 - ebook

Tom Skazany na kolory stanowi podsumowanie wieloletniej twóczości literackiej Aleksandra Rozenfelda, będąc jednocześnie wyborem najciekawszych tekstów, ktore zyskują po latach nowe znaczenia.

 

Aleksander Rozenfeld (ur. 30 czerwca 1941 w Tambowie) – polski poeta i dziennikarz żydowskiego pochodzenia, publicysta Gazety Polskiej.

Urodził się w Tambowie w Związku Radzieckim, gdzie podczas II wojny światowej przebywali jego rodzice Adam i Elżbieta z domu Nissenbaum. Wiele lat mieszkał, tworzył i pracował w Lublinie.

 

W latach 1980-1981 pracownik NSZZ „Solidarność”, w latach 1982-1987 na emigracji. Zamieszkał w Izraelu, skąd wrócił do Polski przez Rzym. W Europie Zachodniej oczekiwał na przywrócenie obywatelstwa polskiego. Po powrocie zamieszkał w Złotowie w Wielkopolsce.

Wydał m.in. tomik poezji Wiersze na koniec wieku, Poemat o mieście Złotowie i trochę innych wierszy, Bzyk - wiersze nie dla dzieci, Szmoncesy oraz Opowieści lasku żydowskiego.
źródół: Wikipedia.

Kategoria: Poezja
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7859-731-5
Rozmiar pliku: 1,9 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

XXX

Ocalić się przed sobą przed innymi

zapomnieć że deszcz ze mróz

iść między ludzi

być między ludźmi

z krzyżem za pan brat

na wozie pod wozem

w pociągu i pieszo

dochodzić słońca dzielić się słońcem

jak chlebem

witać dzień nagim

żegnać nieubranym

żebrać by dać mniejszym od siebie

z wielkimi na ty

z małymi na ty

gazetą na śniadanie

książką na obiad

ocalić siebie

dla siebie dla innych.

mojej Gosi

Śpij moja maleńka

niech ci się wyśni niebo całe słoneczne

rączką swoją podpierasz świat by się nie zawalił

uśmiechasz się przez sen

śpij – twoja lalka bezpieczna

oddycha twoim oddechem

niepotrzebne światło cię nie zbudzi

luli moja mała luli

stań się tęsknotą wszystkich złych ludzi.

XXX

Jesteś skazana na mnie

jak słońce na promień

radość na bliski żal

róża na przekwitanie

panie nie jestem godzien

jestem skazany na ciebie

jak deszcz na dochodzenie ziemi

wiatr na sypanie pamięcią w oczy

jesteśmy skazani na wieczne zrywanie jabłek

codzienne wygnanie z ziemi.

XXX

Żebyś była moja – żebym ja był twój

gdyby wszystkie ptaki świata

dały mi swój strój

gdybym cię mógł widzieć wszędzie

w porze każdej nocy – dnia

żebyś była dla mnie niobe nieborowską

w pochyleniu głowy marmurowy kształt

żebyś była nefretete

wenus z milo ale żywą

klio euterpe polihymnią

ale jesteś

jesteś tylko tym zaśpiewem

tym refrenem

żebyś była moja – żebym ja był twój.

XXX

bądź tą ostatnią od której

będę uciekać

bądź tą najpierwszą do której

przyjdę się korzyć

stawaj się tym kim dla mnie nikt być nie umiał

pożądaną i pożądaniem swym

chciej mnie przyciągnąć

pierwszą i ostatnią literą alfabetu

przecinkiem kropką i znakiem zapytania

bądź szczodrą tak by ręka pusto

od ciebie nie wracała

i nie wódź mnie na doświadczenia ojców moich

daj wytrwać przy sobie…

drzewo

gdy burze ciągle… łamie się w końcu

XXX

Dlaczego nie kłaniacie się kominom,

nie kłaniacie się kominom,

Kominom…

Ktoś powie – przecież to tylko cegła,

to tylko cegły,

Cegła…

Ale tam mieszkają ptaki,

Mieszkają ptaki,

to są nasze ptaki,

to są nasze matki,

to są nasi ojcowie,

matki

ojcowie.

XXX

Ale mi nigdy nie bądź blizną

bądź mi na stopy

bądź mi na dłonie

światłem mi bądź i ciemnością

bądź mi odświętna biało – czerwona

na co dzień czarna od znoju

bądź mi kominem w niebo strzelistym

piaskiem na papier sypanym

tak mi dopomóż osiemnasty

tak mi dopomóż czterdziesty czwarty

bądź też gdy trzeba krzykiem co budzi

ze snu nazbyt wczesnego

kilofem łopatą arem ziemi

na którym róże rok cały kwitną

ale mi nigdy nie bądź blizną.

XXX

Rabinowe córki były ładne

Rabinowe córki były mądre

były bardzo ładne i mądre

za warkocze wciągnięto je do nieba

bez skrzydeł bez włosów bez kości

i powstawały nowe modlitwy do pana boga esesmanów

moje dziecko majn kind moj rebionok

moje dziecko jest ładne

moje dziecko jest mądre

moje dziecko jest ładne i mądre

jak rabinowa córka

XXX

To były takie dziwne wykopaliska

najpierw czaszki wyszczerzone szczękami

potem ręce i nogi rozrzucone

po polu

a tak było ciekawie

że wróble i wrony zleciały się

stadami

to były takie inne miejsca

listy stamtąd nie docierały

nie były dzwony

choć codziennie marli

Kominami wylatywały ptaki

pana arystofanesa

a na pobliskich polach

nie rosło zboże

teraz tam owocuje

już tylko pamięć

ale i ta jabłoń

ma coraz mniejsze owoce.

***

majn idisze mame

moja matka żydowska nad Jordanem

miast ziemniaków je pomarańcze

na moją matkę nie śnieg

na mego ojca na moją siostrę nie śnieg pada

tam słońce częściej tam niebo bardziej niebieskie

tam może los czy na długo łaskawszy

ale nie ma wron nie ma czarnych wron

na białym śniegu

a z dworcowego głośnika nie pada głos

Warszawa główna dzień dobry proszę wysiadać

XXX

Powiedziałaś że chcesz być dla mnie Polską

to znaczy piachem nadwiślańskim

krasiczyńską kaplicą boską

Wawelem wyniosłym i otwocką sosną

powiedziałaś że kroplę krwi każdą

chcesz dać za chwilę spokoju

że dużo chłodu położysz na rozpaloną głowę

powiedziałaś … o w końcu już mówiłaś tak wiele

słowa ci lawiną leciały moja głowa była w popiele

i nie wiem czy usłyszę kiedyś że ktoś dla mnie

chce znaczyć tak bardzo

to ja może jednak zostanę

* * *

to ja może jednak zostanę.

* * *

A te buty małe buty

do chodzenia i do zdarcia

nie chodziły długo ani krótko

nawet w sam raz nie wydreptały

dochodzenia siebie samych

a na bucie cętki rdzawe

kropki kreski i przecinki krwawe

to są buty bardzo stare

ci co nieśli je na nogach

i ci co na rękach nieśli

już nie noszą swoich marzeń

oni nie oddychają

XXX

W tobie jest moja siła

w tobie

bez wątpienia

w twojej dłoni

pomocnej

przy lada potknięciu

ty jesteś przy mnie

nawet gdy cię nie ma

oczy twoje mnie bronią

gdy drogi pobłądzę

ty piszesz ten wiersz

ja stawiam litery

nieudolnie

bacząc

by błędu uniknąć

czuję cię przy sobie

twój oddech i tkliwość

podniosłaś mnie

dzięki ci

że urosłem

urodziłem się

po przestąpieniu progu

twojego

w chwilę potem

już naszego domu

Krynica, 17 I 1976 r.

XXX

ty i ja jedno nijak nam jakoś bez siebie

już na wspólne drogi skazani jesteśmy

i choćby po wybojach po bezdrożach iść przyszło

ja z tobą ty ze mną i w fikcji i w życiu

wspólnym snom przeznaczeni ofiarowani mojrze

jakubową drabinę wspólnie przejść musimy

stopy kurzu i cierniach

na zboczach golgoty podarujemy komuś

kto zechce doświadczać niepokoju naszego

nas trzydziestoletnich jeszcze czeka morze

słonej wody i pustynie bez cienia oazy

tak gotowi na salwę egzekucyjnego plutonu

przed siebie idąc za ręce się trzymamy

sierpień 1973 r.

SZIR HA SZIRIM

jeśli cię wyglądam dniem i nocą

a ty nie przychodzisz

lub ukazujesz tylko swoje odbicie

cóż zrobić mam ja

któremu piach i woda zastąpić mają

chleb i wino a widok twego biodra

kilka liter ocalałych z księgi Chumesz

jeśli pustynie całe przeszedłem

i niczego nie znalazłem prócz

paru guzów na głowie morza przepłynąłem

i wyniosłem z nich poranione stopy

za głosem twoim kilometry przebiegłem

a okazał on się echem dawno wypowiedzianych słów

na cóż jeszcze czekać mi każesz

ile jeszcze wyznaczysz prób

to będzie wielkie święto gdy

dozwolone mi będzie schylić się przed twoimi oczami

i zapalić świecę twoich palców

sam szatan będzie pierwszym drużbą

ziemia pociskiem wystrzelonym z weselnego działa

Villon i Petrarca ożyją nagle i

ogromna Pieśń na pieśniami

ogłuszy wielkiego Jahwe

KADISZ

kadisz za was odmawiam

choć nie wiem gdzie wasz grobowiec

szma izrael adonai elochenu

adonai echod Panie który gładzisz

grzechy świata gwiazdo sześcioma promieniami

strzałów w tył głowy wryłaś się

w pamięć wieku kadisz za was odmawiam

ale gdzie wasz grobowiec

ze wszystkich kirkutów świata

nie starczy świec kamienne płyty

zamieniono na chodniki

i nie ma się komu modlić

XXX

powiedziałaś że chcesz być dla mnie Polską to znaczy

krasiczyńską kaplicą boską Wawelem wyniosłym i otwocką

sosną

powiedziałaś że kroplę krwi każdą chcesz dać za odrobinę

spokoju że dużo chłodu położysz na rozpaloną głowę

powiedziałaś …… o w końcu już mówiłaś tak wiele

Słowa ci lawiną leciały moja głowa była w popiele

i nie wiem czy usłyszę kiedyś że ktoś dla mnie chce

znaczyć tak bardzo to ja może jednak zostanę

moja matka żydowska nad jordanem zamiast ziemniaków je

pomarańcze na moją matkę nie śnieg na mego ojca na moją

siostrę nie śnieg pada tam niebo jaśniejsze

tam słońce wyżej ale nie ma wron na śniegu a z

dworcowego

głośnika nie pada głos warszawa główna dzień dobry

proszę

wysiadać

XXX

powiedz mi Ojcze co to jest ojczyzna

czy tylko gleba na której żyć przyszło

czy ludzie także przynależą do niej

i jacy ludzie czy ci którzy krzywdzą

powiedz świat wszak znasz lepiej niźli ja

młodszy i bardziej z nadzieją patrzący

na wszystko co wokół mówię że dobrze

i tak być powinno bogowie co chwila

zmieniają oblicza zanim na dobre

zagoszczą na tronie już podmuch wiatru

zdmuchuje ich z tronu filozofom nie wolno

głosić filozofii poeci biorą się do polityki

ale ani nie piszą wierszy ani nie układają

traktatów co poniektórzy przy tanim winie

udają proroków nie ma komu przeczytać wiersza

więc nie wiem Ojcze co to jest ojczyzna

wiem tylko że to nie jest to miejsce w którym

ty śnisz teraz ani to w którym ja

spędzam czas na jawie

STADION

I
stadion na którym przyszło nam rozgrywać igrzyska

pełni funkcje wielorakie ten stadion jest synonimem

naszego działania naszego niezbyt długiego życia

najpierw bieg ten najbardziej donikąd po drodze

przyjdzie nam coś niecoś przeskoczyć dostać po głowie

skurczyć się od niespodziewanego ciosu w genitalia

w czasie biegu nie wolno się oglądać za siebie

nieszczęście zaczyna się gdy jesteśmy jedynymi

inni po drodze odpadli z konkurencji stadion wtedy

staje się jedynym miejscem naszej aktywności

jest jednak inne wyjście gdy w czterech rogach stadionu

ustawimy wieżyczki z karabinami maszynowymi a środek

zabudujemy barakami wtedy mamy do wyboru dwie role

albo tego wewnątrz albo tego na wieżyczce ale to już

zupełnie inna strofa

II

jak w człowieku powstaje ktoś drugi antyczłowiek

oto trzeba najpierw wyrzucić z siebie wszystko

co trąci jakimś bogiem potem to samo trzeba zrobić

z innymi

potem powołujemy do życia własnego boga służymy mu

gorliwie

wymyślamy własne racje stanu zmuszamy innych by te

racje

przyjęli za swoje bierzemy do ręki szybkostrzelną broń

dajemy innym broń szukamy zwierząt na których

wypróbować

możemy skuteczność swoich argumentów gdy dokładnie

opanujemy

nowy rodzaj działania prowokujemy przeciwników do

wystąpienia

potem jest proste wszystko spalimy kilka książek których

treść

uprzednio poznaliśmy wymażemy kolorowe miejsca

z mapy szarość

będzie obowiązująca wprowadzimy nowy krój czcionki

i munduru

popilnujemy się wzajemnie przez te kilka lub kilkanaście

lat

aż ktoś nowy się narodzi cieszyć się będziemy

spokojem

III

ten mecz jeszcze się długo nie rozpocznie

sędziowie ze strachu schowali się szatni stadionu

padają samobójcze strzały ormuzd wciąż nie może

zwyciężyć

ten mecz pozostanie nie rozstrzygnięty nie może być

zwycięzców ani zwyciężonych stadion bez widzów

jeśli nawet ktoś poniesie klęskę odbędzie się bez świadków

ten mecz

zdawałoby się że decydujący dla naszego istnienia

wciąż jeszcze nie może się odbyć nie ma reguł gry

światło bramki ma kształty zbyt dowolne

sprawozdawcy tutaj nie napiszą że gra toczyła się

według zasad fair play zbyt wiele ma ocaleć

jeśli nasze życie jest choć obola warte to żyć będziemy

póty póki się ucho nie urwie od dzbana naszych marzeń

póki mecz między ormuzdem i arymanem pozostanie

bez konta bramkowego

Miejsce na oddech

czym jest idea jeśli nie żywym człowiekiem

tylko żywy człowiek jest w stanie ucieleśnić ideę

wielu pytałem czym jest dla nich Polska –

odpowiadali

miejscem na mapie codziennym banałem rannym

wstawaniem

czuwaniem nocnym spokojem domu

niepokojem gościa

który wtargnął w spokojny dom czyimś zdumieniem

że tak bardzo podkreślamy swoją polskość

Polska właśnie tutaj a nie gdzie indziej

ziemia chwila która się dzieje czymś

co jest mną samym

ulicą codzienną narodem społeczeństwem państwem

wszystkim tym co może mi wszystko dać

czy robotnik czyta wiersze nie nie czyta

sam jest jak wiersz jak nie rozcięta księga

czeka aż ktoś do niego przyjdzie

podejmie próbę rozmowy

o wspólnym trudnym czasie nieubłagany los

zmusi mędrków

do myślenia o sprawie jest jakiś niepokój w człowieku

gdy podchodzi ktoś obcy w oczach pytanie czy niesie

w dłoni opłatek uśmiechu czy też kolejne żądanie

czym jest odpowiedzialność słowem bardzo źle

brzmiącym w poezji

ale wspólne budowanie wymaga przyswajania poezji

słów źle brzmiących czym jest świadomość źle

zbadanym obszarem współczesnego czasu

***

nasze małe wygrane trójka w totolotka

świat oglądamy przez różowe okulary

burza nie nad naszymi głowami ktoś obok pada

my idziemy dalej błoto dookoła dla nas

wydeptana ścieżka osaczający gwar my watę w uszy

nasze małe wygrane hasło dnia

uśmiech za uśmiech grymas za grymas

tytuł w codziennej gazecie jest nam jak jest

wejście do wieczornego kościoła

odkupione grzechy nie ma dnia nie ma nocy

nie ma nas

tuż obok za ścianą jest podobnie nasze małe wygrane

nie jesteśmy sami uspokojeni idziemy spać rano

wiadomości radiowe donoszą o stanie wód

ciśnieniu naszych czasów

***

co ci się Polsko śniło gdy

najlepsi twoi z torbami szli

wdzięczniejszej szukać ziemi co ci się śniło

gdy Krzysztof Kamil legł pod gruzami nienapisanego

od przeszło wieków nie ma już poetów i tylko

co chwila

słychać ludzki bełkot powiedz Polsko co ci się śni

chciałbym to w gładki przystroić rym i krzyczeć

co sił o sprawach twoich a tych co skwitują

to wzruszeniem ramion bo oni niby lepsi bo milczący

naucz krzyku daj im słuch bo głusi są na twoje sny

na wołanie twoje powiedz Polsko co ci się śni

na co dzień

***

Wiem że słowo znaczy to co znaczy a ja chciałbym

osiągnąć niemożliwe opowiedzieć człowieka

ze wszystkim dobrem i ze wszystkim złem

które w sobie posiada jeżeli skrót jest nieubłagany

to jak napisać wiersz

pełen człowieka jak powiedzieć o pełnym człowieku

Panie pomóż mi wybrać najistotniejsze co jest istotą

a co istotą nie jest co jest ważne co ważne nie jest

jakie zauroczenie przetrwa ponad schwytanie w słowa

czy kolor krwi jest kolorem wiersza czy błękit

czy człowiek jest w wierszu czy wiersz w człowieku

kto odpowie mi na pytania przed kim odpowiem

za pytania

ile muzyki w nas ile krzyku w nas ile ciszy w nas

tyle wołania o własne zdanie o własny pogląd

na świat

o własny światopogląd bez krzyża bez sztandaru

bez koloru

tyle w sercu co na sercu tyle w twarzy ile w oczach

odbitego spojrzenia dystans do wszystkiego co osacza

człowiek jest człowieka nie ma idzie człowiek

przed nim

ściana której ani dotknąć ani ją dojrzeć idzie człowiek

potyka się o okruchy własnych słów nieopatrznie

rzuconych

w chwili najmniej odpowiedniej a potem

za wszystko co się

powiedziało i czego się powiedzieć nie zdążyło trzeba

odpowiadać przed sobą i przed wymyślonym

przez siebie bogiem

który ma imię lub jest bezimienny

***

mam na sobie garnitur ze strachu

przed sobą

włożyłem garnitur z układności świecę garniturem

dziurawych zębów uśmiecham się do władzy

ukłon na prawo na lewo dzień mija za dniem

jest fajnie

nie szukam pustych miejsc słońce świeci banalnie

nie rozedrgane z bólu istnienia we mnie nie ma

wątpliwości

zamieszkałem dokładnie w swoim własnym strachu

rozejrzałem się po nim ma wymiary m-3 –

37 metrów kwadratowych

plus ubikacja gdy noc zapada wścielam się w tapczan

i marzę moje marzenia nie dotyczą

mojego strachu już przyzwyczajony mam nawet

odrobinę miejsca

na obrócenie się na drugi bok rankiem w pasażerskich

pociągach obserwuję sobie podobnych jednako

ubranych

ale gdy pytam z czego mają ubrania ich oczy

uciekają w bok

i nagle przestaję się bać bo przecież wystarczy tylko

świadomość kogo się boję i śmiech rozsadza mi płuca

wyzwolony z własnego strachu rzucam ubranie

do rowu

nagi idę przez świat

TAM GDZIE MNIE NIE MA

Gdy będziesz chciał zawołać – kocham

zatrzymaj na moment ruch warg

zastanów się – bo słowo użyte

mści się

gdy będziesz chciał zawołać – nienawidzę

patrz wyżej

słów – mowy – języka

najlepiej używać – milcząc

………

żandarm udający życzliwość

wręczył mi papier nakazujący

napisano tam dużymi literami

napisano tam małymi literami

stwierdzono w imieniu imperatora

że ––––– mnie nie ma

…..

płacze niebo nie tylko nade mną

obok płaczą ludzie nie z mojego powodu

idzie potok człowieczy pomiot tej ziemi

płacze

……

XXX

rozejdźcie się słowa modlitwy

po każdej ludzkiej dróżce

wołajcie o tożsamość

by język nie dziwił się ustom

ja wędrowny błazen połykacz sztucznych ogni

ruchem ręki zatrzymałem słowa

pochylony uważnie nad trudnym milczeniem

………

i nie wydobędę ze struchlałego gardła szeptu

oto sam zostałem wygnańcem

26 czerwca 1982

Modlitwa do nadziei odwagi i wolności

nadziejo moja nie bądź nigdy więcej

matką głupich – ileż słońca

zapalasz przed oczyma

serca żywiej łomotem

tłoczą krew –

jest tlenu pełna

muzyka dnia to

nieufność wobec nocy –

czasu na myślenie

dokoła twarze oczekujące

ode mnie wieści

pochodnie pięści zostały zapalone

gniew przepleciony miłością

umiera metamorfoza

wielkie słowa skierowano

do reanimacji

lekarze mowy przygotowują się

do egzaminów

ze znajomości człowieczeństwa

nadziejo moja ty zawsze

przy mnie stój i nie gaś

mi języka codziennością

XXX

moja wolności czy ja to zawsze ty

czemuś zdziwiona że pytać się ośmielam

moja wolności sama najlepiej wiesz

którędy i dokąd iść – nocą mnie nawiedzasz

pani – której istnienia w dzień zaledwie się domyślam

i pościel staje się mapą świata i idę za tobą

ale dziś dotkliwiej niż innym czasem

poczułem twoje istnienie – mieszkasz we mnie

pracowitym jesteś mieszkańcem – nie sublokatorem

moja wolności ja wiem że ja to ty – nierozdzielni

jesteśmy – niepokorni jesteśmy – niezniszczalni

moja odwago daj mi szanse

głosu – akordu pełnego

nie jednego dźwięku

ja wiem – metaforą

można wszystko

ja dziś krzyknąć chcę

czas jest tylko dziś

jutro będzie czasem innych

moja odwago daj mi

zamienić w myśl

moje marzenia:

że nie oduczyłem się krzyku

że mi głos w krtani nie

uwięźnie na czyjś złowieszczy

widok

odwago stań się zarazą

naszych czasów

nieuleczalną choroba

mówienia prawdy

bez względu na wyrok

który wcześniej czy później

zapadnie

Poemat dla córki

prolog

córeczko nawet sprawy najważniejsze przestają być ważne

gdy raz w życiu trzeba o sobie powiedzieć pełnym głosem

jestem – nie gałęzią drzewa, nie cudzym głosem, nie

wyznawcą jednego Boga, nie - władcy zamawiającemu panegiryk,

wreszcie nie – ojczyźnie, która zastrzega sobie wyłącznie prawo

do bycia ojczyzną

I

jest czas domu i czas podróży, czas snu i czas jawy,

czas więzienia i niezaznany czas wolności

Polska – zdawać by się mogło jest we mnie – mową,

ruchem warg w szepcie, milczeniem, jest we mnie dniem i nocą,

w domu który nie jest domem, w cierpliwości i wielkim zmęczeniu.

Polska jest rwącym się wierszem , poszarpaną melodią

w której śmiech i płacz, jest jak drzewo, którego korzenie

od lat schną z tęsknoty za odrobiną prawdy o sobie samej.

II

W tej ogromnej katedrze czasu data odciska się kamienną tablicą,

znak jest przypomnieniem, krzyż na cmentarzu, bezimienny grób,

kamienna pustynia treblinki, wszystko to zadaje pytanie

co to znaczy być polakiem?

III

Jesteś krwią z mojej krwi, jesteś kością z mojej kości

ale dopóki nie masz możliwości wyboru nie wołaj

że ty to Polska, słowa mszczą się za zbytnią pochopność, ranią.

IV

To śmieszne słowo serce, to śmieszne słowo polska, to

śmieszne słowo ojczyzna; Gdy się miało naście lat,

mogło się zdawać że wszystko co wokół jest jak było

nie rozróżnisz, kto drań kto przyjaciel, cenzura dat

wykazała błąd naiwności. Pozostał tylko płacz, ta starsza pani

gorycz , jeszcze jeden dworzec na drodze do …

V

oto twoja mowa maleńka – splugawiona jak rzadko,

to w twoim języku padł rozkaz do strzału przeciw twoim braciom,

oto twoja mowa, na kłamstwa i oszustwa używana codziennie,

twojej mowy używają by przykryć nią lada draństwo,

a ty milczysz – choć rozumiesz milczysz

epilog

Jak ci t wytłumaczyć dla mnie Polska to nie geograficzne miejsce

ust gdzie ja tam ona choć wiem że zuchwalstwem jest nawet w

szepcie próba nazwania we mnie nie ma lęku polska we mnie – tak!

OJCZYZNA

ojczyzna – a to od gleby coś tak ciągnie

zimnicą taką przyjmuje i serce gorące mrozi

………….

ojczyzna – matczyzna – ojczymizna

macosze padło – truchleje myśl ze strachu

na prawdopodobieństwo nowych słów

co z chorej głowy idą

………….

to są stare dzieje – tęsknota

za czymś tak odległym jak dzieciństwo

w ogrodzie pełnym róż widzę

gąsienicę przegryzającą korzenie

myśmy na lance cudze nadziewali

marzenia o uśmiechu – miał trwać wiecznie

………….

a tu o ironio – pozostaje codzienność

i gorycz pustej kartki

córeczko – to jest list z innej krainy

gdzie do Boga modlą się rzadko

z czystej intencji – każdy chce czegoś

tylko dla siebie

………….

ojczyzna – a ja widzę ptaki ciągnące kąsek

każdy w inną stronę a na dziobie

sztandar z hasłem –„tylkom ja prawdziwy

tylkom ja jedyny – tylkom ja twoim Bogiem”

………….

i oto inną melodię słyszę –

„módl się i pracuj módl się i pracuj

zwolniony jesteś od marzenia

zwolniony jesteś od myślenia

o lepszym czasie”

………….

w moim domu mówiono po polsku

i do dziś mimo innej ziemi nic się nie zmieniło

gdzie ja – tam i Ona – piękna pani

w przybrudzonej przez historię sukience

………….

widzisz mała – tak to z nami jest – że niespokojni

gonieni czasem gubimy z oczu Duże – przekonani

że nie starcza tylko mieć zakonotowane – skąd jesteś

nie starcza – każdej nocy skazany jestem na zaoceaniczne

podróże – międzyplanetarne sny – oto stoję z tobą

w kolejce po szczęście i … budzę się słysząc „zabrakło”

………….

ojczyzna – z encyklopedycznych haseł

z ksiąg pielgrzymstwa , wołania o spokój

z wygnań, powrotów – jedną widzę kartę

wciąż niezapisaną – płaczu, narzekań, rozmów

a to przecież od gleby idzie

pachnące obornikiem i sianem

nasiąkłe potem i krwią

to jedno słowo

które wciąż się staje

Izrael 1984

XXX

nie bądź mi Polsko macochą

w żadnym dniu roku

nie siej w serce niepokoju

niech zawsze wiem

gdzie miejsce serca

byłem już nad Jordanem

przy Wiśle to bardzo mała rzeka

i czas tam inaczej płynie

nie jest tym samym czasem

nie bądź mi Polsko macochą

ja mową twoją

poruszam przecież

najcięższe na drodze twej kamienie

ślad swój na ziemi twej chcę zostawić

nic więcej

ślad swój zostawić

1980 – 1986

XXX

tyle na raz pustych miejsc

przy różnych polskich stołach

i nad wisłą i nad menem i za atlantykiem

przy pustych talerzach wigilię odprawią

duchy nieobecnych

pójdźmy wszyscy do stajenki

na pasterkę do żłobu kolędować małemu

córki daremnie wypatrują matek

synowie na próżno wyciągają szyję za ojcami

oj nie uda się kolęda w pojedynczy talerz

spłynie łza – znów zabrakło kogoś

kto najładniej śpiewał

tyle na raz pustych miejsc

i w rzeszowie i w rzymie i w toronto

z betlejemskiego placu dzwoni księżyc

coroczną nowinę – a my tu czekamy

na wizy na paczki na niedoszłe na czas opłatki

i tylko ten co ma się narodzić …

naszą nadzieją

Rzym, listopad 1986

XXX

świat wygląda inaczej niż nam się zdaje

to nie jest tak że jednoznacznie możliwy jest

podział na czarne i białe

oto rzecz – oglądasz ją przynajmniej z dwóch stron

biała strona nie dotyka czarnej

czarna strona nie dotyka białej

a jednak jest nieuchwytne miejsce

gdzie się obie strony spotykają

i my niespokojnie czekamy na dotknięcie granicy

sytuacja zagrożenia gdzie możliwe sprawdzenie

na ile jesteśmy silni by sprostać łajdactwu

oto trzeba powiedzieć tak – oto trzeba powiedzieć nie

oto trzeba zamilknąć – nie mówić nic

oto wali się na nas z różnych stron nieszczęście

a my słabi a my mocni a my nijacy

stajemy naprzeciw niewidocznemu wrogowi

a wrogiem naszym to właśnie czarna strona

to właśnie biała strona

rzeczy którą trzymamy w naszych słabnących dłoniach

wstecz – tylko tam mieszka nasza pamięć

i nie pamięta nic – żadna przestroga

nie zamieszkała w naszej pamięci

uparcie idziemy tą samą drogą potykając się

wciąż o te same kamienie

o te same kamienie których nie zapamiętała

nasza pamięć
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: