Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Sopot 1939. Starcie wywiadów - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
5 sierpnia 2013
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
14,90

Sopot 1939. Starcie wywiadów - ebook


Thriller retro. Początek drugiej wojny światowej. W tle rozgrywka wywiadów, miłość i wojna, kasyna, brawurowe akcje i luksusowe transatlantyki. Trójmiasto, Jastarnia, Gotlandia, Podkowa Leśna, Sztokholm i Warszawa. Wydana nakładem Wydawnictwa Psychoskok błyskotliwa powieść, której akcja rozgrywa się w przededniu i w czasie II Wojny Światowej. Fikcyjna fabuła została osadzona w autentycznych wydarzeniach tego okresu w Polsce, Szwecji i innych państwach Europy.

Świeżo upieczone małżeństwo młodych Amerykanów polskiego pochodzenia przyjeżdża latem 1939 roku do Sopotu, aby spędzić miesiąc miodowy oraz założyć własną wytwórnię filmową. Małżonkowie zostają wplątani w serię niebezpiecznych wydarzeń, a otaczające ich osoby nie są tymi, za które się podają. Jedno z małżonków skrywa tajemnicę. Sytuacja wymyka się spod kontroli, wybuch II wojny światowej wszystko komplikuje, a życie pisze scenariusz, który bije na głowę każdą fikcję.

"SOPOT 1939" jest debiutem literackim małżeństwa Zofii i Jana Puszkarow. Powieść jest pełna zaskakujących zwrotów akcji, które trzymają Czytelnika w napięciu od początku do samego końca. Nic nie jest takie, jakim się wydaje, a ludzie nie są tymi, za których się podają.

Następna część trylogii ukaże się jesienią 2013, a trzecia jej część pojawi się na półkach jeszcze przed końcem tegoż roku.

Zofia i Jan Puszkarow prowadzą szkołę języka angielskiego od roku 1996, a od 2012 również nauczanie języka chińskiego dla dzieci w szkołach podstawowych w Warszawie.

Kategoria: Horror i thriller
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7900-078-4
Rozmiar pliku: 681 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

M/S PIŁSUDSKI

- Patrz, tam jest Ellis Island - Maks pokazał palcem w kierunku wyspy, którą właśnie mijali, - to tam przypłynęliśmy z rodzicami. Pamiętasz coś z tego?

- Nie – to było tak dawno temu… a ty?

- Trochę pamiętam… ale też niezbyt wiele

Wiał lekki wiatr od strony morza, była dokładnie dwunasta w południe dnia 1 lipca 1939 roku. Właśnie rozpoczęli podróż życia, mieli luksusową kabinę i byli małżeństwem od całych trzech godzin.

- Chodź, pomieszkamy trochę w naszym nowym domu, Maks wziął Martę za rękę i pobiegli na pokład, gdzie były kabiny pierwszej klasy. Kochali się szybko i łapczywie, tak jakby nadal musieli wykradać intymne chwile. Łóżko było miękkie i przytulne, posiadało rozsuwane zasłony i firanki zasłaniające bulaj z widokiem na morze. Na stoliku przy koi stał telefon, a uchylny stolik na napoje przymocowany był do ściany pod bulajem.

Około 15-tej poczuli się głodni i postanowili pójść na obiad. Elegancka restauracja, podobnie jak pozostałe wnętrza liniowca, zaprojektowana była przez czołowych polskich artystów. Usiedli przy stole nakrytym nieskazitelnym białym obrusem.

- Popatrz, jaka piękna posrebrzana zastawa… jaka delikatna porcelana … - zachwycała się Marta. Wzięła do ręki kryształowy kieliszek i popatrzyła przez niego pod światło.

- Prześliczny - powiedziała szczerze - musimy sobie takie zafundować.

Zamówili zupę grzybową z łazankami, łososia z wody po holendersku dla Marty, a polędwicę wołową po angielsku dla Maksa. Pili białe i czerwone wino i kiedy zaspokoili apetyt z ciekawością przyjrzeli się innym gościom na sali. Rodziny z dziećmi najwidoczniej skończyły już posiłek i rozeszły się do swoich kabin lub zabrały dzieci do pokoju zabaw.

Większość pasażerów jedzących obiad o tej porze była zdecydowanie starsza od naszej pary i wyglądała na biznesmenów. Byli to przeważnie mężczyźni w jasnych sportowych garniturach, którzy po skończonym posiłku poszli zapalić cygaro do palarni na górnym pokładzie. Jedna osoba stanowiła kolorowy wyjątek, ze względu na czerwoną suknię, którą miała na sobie - po przekątnej sali siedziała piękna kobieta w modnym kapeluszu z dużym czarnym rondem i woalką, sącząc likier ze smukłego kieliszka. Widząc, że patrzą w jej kierunku uniosła dłoń w geście toastu, a oni odwzajemnili się tym samym. Wyglądało na to, że zawarli pierwszą znajomość w swoim nowym, wspólnym życiu.

- Zapraszamy wszystkich zainteresowanych na zwiedzanie naszego liniowca - ogłosił przez megafon kapitan, - zbiórka o piątej po południu w sali A na najwyższym pokładzie.

Chętnych było sporo i kiedy punktualnie dołączyli do grupy w wyznaczonym saloniku, bosman pełniący rolę przewodnika już na nich czekał.

Dowiedzieli się od niego, że M/S Piłsudski jest nowym liniowcem, zbudowanym w Gdyni w 1935 roku. Od tamtej pory pływa pod polską banderą, liczy 350 członków załogi i może zabrać 796 pasażerów.

- Jaka jest długość statku i jakie ma zanurzenie?- ktoś zapytał.

- Całkowita długość to 160,3 m, a zanurzenie 7,5m - odpowiedział bosman. - Ten transatlantyk to nasza prawdziwa duma – dodał.

- Ile ma pokładów - zapytała Marta.

- Siedem. Znajdą tu państwo bary, werandy, czytelnię, kaplicę, biura wycieczkowe oraz kryty basen - poinformował pasażerów.

- A kto projektował wnętrza? - zapytał Maks.

- Same sławy - bosman był naprawdę dumny, - wybitni architekci i artyści… na pewno państwo znają te nazwiska: Julian Fałat, Stanisław Ostoja-Chrostowski, Antoni Kenar czy Stanisław Kazimierz Ostrowski. Będą się państwo mogli pochwalić tą podróżą przed znajomymi.

- Mieliście jakiś sławnych pasażerów? - zapytała kobieta w czerwonej sukni.

- Oczywiście. Wiele osób uważa, że w dobrym tonie jest choć raz odbyć na nim podróż.

Bosman powiedział im o poprzednich rejsach liniowca. M/S Piłsudski popłynął w swój pierwszy, transatlantycki rejs pod dowództwem legendarnego kapitana Mamerta Stankiewicza, 15 września 1935 roku. Rejs odbył się bez problemów, z średnią prędkością 20 węzłów i przy świetnej pogodzie. Na pokładzie było wtedy wielu przedstawicieli najwyższych władz państwowych, na czele z gen. Bolesławem Wieniawą-Długoszowskim oraz gen. Gustawem Orliczem-Dreszerem. Powitanie w Nowym Jorku było naprawdę huczne.

- Można o tym gdzieś przeczytać? - chciał wiedzieć wysoki mężczyzna z fajką.

- W broszurach, które mają państwo w ręku jest opis samego kapitana Stankiewicza. Proszę otworzyć je na stronie szóstej. Drugi akapit od góry. Po czym sam zaczął czytać głośno:

Wejście do portu nowojorskiego rzeką Hudson w słoneczne popołudnie było tryumfalne. Wszystkie spotkane statki i stateczki nadawały trzykrotne powitalne sygnały syren. Odpowiadaliśmy naszymi syrenami każdemu, tak że zacząłem się obawiać, iż nie wystarczy nam powietrza w zbiornikach na manewry. Nad statkiem unosiły się samoloty, które wlokły za sobą wstęgę z wypisanym powitaniem "Welcome Pilsudski”. Rzucano z samolotów kwiaty. Obok płynęły dwa duże statki rzeczne, na których nie było wolnego miejsca, tak były przepełnione publicznością, Polakami amerykańskimi. Opowiadał mi potem pilot portowy, że gdy pierwsze swe wejście do Nowego Jorku robiła Normandie (w maju też tego roku), powitanie nie było tak serdeczne i hałaśliwe. Tłumaczył to tym, że prawie na każdym statku w Nowym Jorku jest jakiś Polak.

Dowiedzieli się również o drugim, bardzo trudnym rejsie liniowca. Towarzyszyła mu prawie bez przerwy ciężka sztormowa pogoda. Stateczność Piłsudskiego i jego właściwości morskie okazały się niedostatecznie dobre. Statek brał tony wody na pokład, rył dziobem w fale, które uderzały w nadbudówki, wybijając okna w sterowni i zalewając urządzenia na mostku, powodując jeszcze awarię świateł. Dziobowa część pokładu została pogięta i połamana, a sam pokład w tym rejonie osiadł o ponad 30 cm! Przechyły boczne, z których statek wracał bardzo powoli, wynosiły 30 stopni. Rejs zakończył się naprawami i koniecznymi modyfikacjami konstrukcyjnymi. Pasażerowie zasypali bosmana pytaniami o bezpieczeństwo ich rejsu, ale uspokoił wszystkich, zapewniając, że wszystkie niedociągnięcia konstrukcyjne zostały skutecznie usunięte i na pewno nie doświadczą takich przechyłów, ani sztormu, ponieważ prognozy pogody są bardzo korzystne.

TELEGRAM

Wieczorem, po zakończeniu zwiedzania, długo stali na pokładzie i słuchali melodii w rytmie slowfoxa „Zakochany złodziej” z filmu "Robert i Bertrand", kiedy podszedł do nich steward i powiedział:

- Mam telegram do pani Morton. To pani, prawda?

Skinęła głową i wzięła bez słowa podaną jej kartkę papieru. Było to ultimatum, którego oboje się spodziewali, ale unikali rozmowy na ten temat. Zawierał tylko jedno zdanie: Jeżeli natychmiast po przypłynięciu do Gdyni nie wrócisz do Ameryki, radź sobie dalej sama, bo nie masz już rodziny.

- No, to masz o czym myśleć do 11 sierpnia, bo wtedy nasz poczciwy Piłsudski odpływa ostatni raz w sierpniu z powrotem do Stanów - powiedział pół żartem Maks, ale uważnie na nią spojrzał.

Otrzymana wiadomość popsuła im trochę humory, ale radość z beztroski na statku szybko wzięła górę. Mieli przed sobą jeszcze siedem dni podróży i zamierzali się nią cieszyć.

PASAŻEROWIE

Płynęli z szybkością 20 węzłów najszybszym statkiem na świecie, a to było coś. Byli młodzi. Marta czuła, że nie ma na świecie rzeczy, której Maks nie potrafiłby dokonać, wierzyła we wspólne plany założenia wytwórni filmowej, urządzenia się w Europie i zdobycie sławy. Nie bała się wojny i jeśli w ogóle jej poglądy można by przypisać gdziekolwiek, należałaby do tej grupy osób, której członkowie uważali, że żadnej wojny nie będzie, ponieważ Niemcy blefują. Ludzie ci wierzyli, że potęga państw europejskich jest zbyt wielka, aby Hitler odważył się je zaatakować. Nie wiedziała, bo nie mogła wiedzieć, że za kulisami wydarzeń podawanych do powszechnej wiadomości rozgrywa się gra dyplomatyczna, która jest coraz bardziej brutalna i bezwzględna, a wydarzenia nabierają niebezpiecznego przyspieszenia, niczym wyładowany po brzegi wagon, zjeżdżający bez hamulców po równi pochyłej.

Po kilku dniach rejsu pasażerowie zdążyli się poznać lepiej. Wspólnie grano w brydża, popijano brandy, tańczono, rozmawiano o polityce, filmach, wystawach i oczywiście pieniądzach i interesach. Pasażerowie statku, oprócz obywateli amerykańskich, małżeństwa z Bukaresztu, dwóch małżeństw z Berlina i rodziny z Wiednia, pochodzili z wielu miast Polski. Byli to ludzie, którzy albo wracali po odwiedzinach krewnych w Stanach albo wybrali się w podróż w obie strony przez Atlantyk w ramach wakacji. Byli mieszkańcy Warszawy, Katowic, Krakowa, Łodzi, Lwowa, Wilna, ale największym dla Maksa zaskoczeniem było poznanie młodego małżeństwa z Podkowy Leśnej, przesympatycznych nowożeńców w podróży poślubnej, którzy znali jego ukochaną ciotkę Alę. Alicja bardzo kochała swojego siostrzeńca i przez cały czas jego dorosłego życia byli w kontakcie listownym. Bezapelacyjnie wierzyła w jego zdolności i inteligencję, wspierała go w czasie krótkich okresów zwątpień, jakie przeżywał na studiach, a co więcej, jako jedyna osoba z rodziny poznała jego małżeńskie plany. Zaaprobowała je bezkrytycznie i nie mogła się doczekać kiedy zobaczy Maksa i pozna jego żonę. Mieli zamiar odwiedzić ją po wakacjach w Sopocie, na przełomie sierpnia i września.

Na dwa dni przed przybiciem do portu w Gdyni, gdy pogoda trochę się zepsuła i nie można było opalać się na pokładzie, Marta znów się trochę zasępiła i pomyślała ponownie o treści telegramu. Wiedziała, że za kategorycznym tonem wiadomości stoi Larry, jej ojczym.” Za kogo on się w ogóle uważa” - pomyślała rozdrażniona. „ Mama jest uległa i daje się mu wodzić za nos, ale ja nie mam zamiaru. Nic mnie ten dureń nie obchodzi, a pieniędzmi może sobie napchać kanapę – i tak nie umie z nich korzystać”. W żadnym wypadku nie chciała iść w ślady matki i prowadzić życia gospodyni domowej, której jedynym panem i władcą jest mąż. Nie doceniała małej stabilizacji, w której żyła, a sprawy codzienne wydawały jej się małe i nudne. Ona to nie jej matka, a czasy w których żyła są inne, dają nowe perspektywy i możliwości. Miała zamiar z nich skorzystać.

RZUT OKA W PRZESZŁOŚĆ

Buntowała się, ale przecież wiedziała, że jej rodzice mieli trudniej. Podobnie jak rodzice Maksa przybyli do Stanów w roku 1922 w ramach masowej emigracji Polaków do Ameryki po I wojnie światowej. Podobnie jak wielu innych, zabrali dzieci, cały niewielki dobytek i powiększyli szeregi wspólnot polonijnych, które osiedlały się w centrach wielkich miast, tworząc etniczną grupę zwaną „małą Polską”. Obie rodziny przybyły na jednym statku i początkowo mieszkały pod jednym dachem. Wkrótce usamodzielniły się. Ojciec Marty założył dobrze prosperującą piekarnię, a matka Maksa pracownię krawiecką. Wkrótce ojciec Marty został śmiertelnie potrącony przez pijanego kierowcę jednego z nielicznych jeszcze samochodów. Matka wyszła ponownie za mąż, bardziej z rozsądku niż z potrzeby serca i wszyscy zaczęli wrastać w nową społeczność. Dzieci szybko uczyły się języka angielskiego i pomimo że chodziły do różnych szkół, obie rodziny długo utrzymywały bardzo zażyłe i ciepłe stosunki. Marta poszła do amerykańskiej elementary school w wieku 7 lat, a w czasie weekendów uczestniczyła w zajęciach polskiej szkoły dokształcającej, która miała w programie naukę języka polskiego, literatury, historii ojczystej, geografii i tradycji, a takżereligii. Kiedy miała piętnaście lat poszła do trzyletniej junior high school, ale nie kontynuowała nauki, ponieważ ojczym postanowił, że ma pomagać w prowadzeniu piekarni. Nienawidziła tego zajęcia – jego monotonii, mąki w powietrzu, pracy w nocy i upału przy piecach.

W odróżnieniu od Marty Maks otrzymał bardzo staranne wykształcenie. Skończył szkołę średnią na dwóch poziomach (junior i senior high school) oraz czteroletni uniwersytet stanowy. Posiadł gruntowną znajomość matematyki i logiki, jak również biegłą znajomość języka angielskiego, polskiego, niemieckiego i francuskiego. Pozwoliło mu to w roku 1930, jemu tylko znanymi sposobami, znaleźć się w grupie osób towarzyszących znanej amerykańskiej aktorce Betty Amann, która przybyła do Warszawy, by zagrać w filmie Michała Waszyńskiego "Niebezpieczny romans".

Punkt zwrotny w znajomości Marty i Maksa oraz zmiana łączących ich relacji nastąpiły w czasie wspólnego rodzinnego wypadu w maju do Atlantic City, morskiego kurortu na wschodnim wybrzeżu, pełnego turystów i pół-legalnych kasyn. Tam ku własnemu zdumieniu zakochali się w sobie i zostali nierozłączną parą. Tam też pewnego wieczora Maks opowiedział jej o swoich planach wyjazdu do Europy i związania się z przemysłem filmowym. Zapaliła się do tej myśli natychmiast.

- Zabierz mnie tam ze sobą, zobaczysz, przydam ci się - powiedziała zdecydowanie.

- Jesteś pewna, że się przydasz? - przekomarzał się.

- Tylko przedtem się ze mną ożeń, wyrzuciła z siebie i wstrzymała oddech. Pomyślał, że żartuje, ale mówiła całkiem serio.

- Dobrze, ale obiecaj, że nigdy nie będziesz tego żałować i mnie nie rzucisz – starał się, aby jego głos brzmiał poważnie, ale oczy mu się śmiały.

- Chyba że na to zasłużysz - podchwyciła jego ton.

Stopniowo plany zaczęły się krystalizować i zamieniać krok po kroku w czyny. Wszystko zostało przygotowane z precyzją zegarka: wybór rejsu, ślub w dniu wyjazdu na trzy godziny przed odpłynięciem statku, paszporty i inne niezbędne dokumenty, pieniądze na przeżycie kilku miesięcy w Warszawie i miesiąc miodowy w Sopocie oraz biżuteria Marty „na czarną godzinę”.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: