Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Świat według Clarksona. Nowe wydanie - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Świat według Clarksona. Nowe wydanie - ebook

Świat według Clarksona to tryskająca humorem książka, w której jak zwykle niepoprawny Clarkson dzieli się z nami swoim spojrzeniem na pełen absurdów świat. Z charakterystyczną dla siebie ironią bezlitośnie obnaża bezsens wielu aspektów życia we współczesnej cywilizacji.

Z książki dowiemy się, jak funkcjonuje psychika mężczyzny, dlaczego nie warto być milionerem i jak polować na lisy używając radziecki noktowizorem. Clarkson wyjaśni, dlaczego powinno nam być żal Concorde'a i zniechęci nas do posiadania prywatnego basenu. Zdradzi nam, czy lubi Niemców i Unię Europejską oraz opowie, jak opiekował się trójką swoich dzieci pod nieobecność żony.

Przed lekturą Świata według Clarksona uprzedźcie przebywające w pobliżu osoby, że często będziecie parskać śmiechem!

Jeremy Clarkson jest znanym brytyjskim dziennikarzem motoryzacyjnym. Swoją sławę zawdzięcza jedynemu w swoim rodzaju programowi telewizji BBC2 Top Gear (oglądalność 2.5 miliona widzów, nagroda Emmy 2005). Clarkson słynie z niesamowitych pomysłów, odważnych, pozbawionych politycznej poprawności wypowiedzi, zdrowego rozsądku i oryginalnego, brytyjskiego poczucia humoru. Polskim widzom znany jest dzięki telewizji TVN Turbo.

Spis treści

Kolejny wolny dzień? O nie, pozwólcie mi odpocząć! 11
Wykańcza mnie ta cała gadka o zdrowiu i bezpieczeństwie 16
Mężczyźni to beznadziejny przypadek i jesteśmy z tego dumni! 20
W radiu nawet morderstwo uszłoby im na sucho 24
Witamy i Achtung – oto austriacka gościnność 29
O rany, ale Biały Dom jest mały! 33
Lot dookoła świata, brak miejsc w pierwszej klasie 37
Próbują spowolnić prawdziwy rytm życia 41
Zapomnijcie o euro, lepiej zróbcie wszędzie takie same gniazdka 45
Czy oddałbym życie za Pana Niepamiętamnazwiska? 49
Rozrastające się przedmieścia to niedokładnie to, czego się spodziewałem 53
Czy to samolot? Nie, to latające warzywo! 58
Obiad zwycięzcy czy pieskie śniadanie? 63
I to nazywacie zamieszkami? To kompletna klapa! 67
Bycie milionerem to tylko krok od bankructwa 72
Jak trudno jest tu zjeść coś sensownego! 76
Koszenie trawników to największe osiągnięcie cywilizacji 80
Zaproszenie mojej żony, które chciałbym móc odrzucić 84
A jak duży błąd TY popełnisz? 88
Ameryka, bliźniaczy kraj Vaterlandu 92
Osaczony przez niemiecką sforę pałającą chęcią zemsty 96
Dlaczego Unia Europejska się nie sprawdza? 100
Weekend w Paryżu, mieście rozboju w biały dzień 104
To prawdziwe dzieło sztuki i to my je stworzyliśmy 109
W Kraju Basków mówi się w języku śmierci 113
Zdrowy rozsądek tonie w basenie 118
Z cierpliwością zalecisz dalej 122
Czy coś mi przepadło, gdy byłem na wakacjach? Chyba tylko codzienny obłęd 126
Władcy mórz? Dziś jesteśmy już tylko rozbitkami 131
Dlaczego już nas nie stać na nic wielkiego lub pięknego? 136
Bierz przykład ze swoich dzieci – odpręż się w stylu Ibiza 141
Chodzę do dentysty, mimo że mam zęby mądrości 145
Pojedynek morski z najszybszymi imigrantami na Zachód 149
Mój wyrok? Ławy przysięgłych są winne jak diabli 154
Im więcej nam mówią, tym mniej wiemy 158
Bez opieki PR-owca jestem zwykłym grubasem 162
Po co się spierać? Załatwmy to na pięści! 166
Mówię to jako ojciec: Nigdy nie zastąpię dzieciom mamy 170
„Mówię o moim pokoleniu”, Britney 175
Rozchmurz się, mój mały Aniołku – zwycięstwo jest dla frajerów 180
Przez lisa mordercę zastrzeliłem Davida Beckhama 185
Przynoszę wam wieści z krańca wszechświata 189
Wybierzcie się do cyrku To lepsze niż Big Brother 193
Ornitolodzy przetrącają skrzydła Anglii 198
Krykiet to narodowy sport marnotrawców czasu 203
Czy mam dla was wiadomości? Jestem kolejnym spalonym Deaytonem! 208
Sam w domu – to dla dziecka wymarzona sytuacja 213
Iwan Groźny to wczasowicz z piekła rodem 218
Rambo ponosi wielką odpowiedzialność za dzisiejszy terror 222
Gwałtowny spadek cen domów? To przez odwożenie dzieci do szkoły, ty głupku! 226
Loteria dofinansuje wszystko oprócz dobrej zabawy 231
Może i wahadłowce są bezużyteczne, ale i tak zarezerwujcie mi miejsce na najbliższy lot 236
Gdybym musiał wybierać, wybrałbym Vaterland 241
Ratujmy żółwie! Umieśćmy reklamy na ich skorupach 246
Dajcie mi chwilę, a przekonam was do hrabstwa Stafford 251
Kuknięcie przez zasłony do królowej 256
Po co wyjeżdżać za granicę, skoro można spędzić wakacje w Hythe? 261
Mamy galerie, a co ze sztuką? 266
Myślicie, że wirus SARS jest groźny? Są gorsze! 271
Mandela po prostu nie zasługuje na to, by stawiać go na piedestale 275
W poszukiwaniu straconego czasu, jednego podbródka i życia 280
W poszukiwaniu prawdziwego ogrodu na wystawie w Chelsea 285
Sięgać tam, gdzie dotąd nikt nie sięgał: najgłupsze rekordy świata 290
Beckham już próbował, a teraz moja kolej, by przemówić kibicom do rozsądku 295
Najbardziej nieszczęśliwi ludzie na Ziemi? Nigdy nie zgadniecie 300
Witajcie w Oafsville: to jakiekolwiek miasteczko w okolicy 304
Gdyby mój ogród był tak bujny jak włosy w moich uszach! 308
Czerwone nocne niebo – to płonie satelita Michaela Fisha 312
Szkoda, że zamiast zwykłego życia nie wybrałem marihuany i innych prochów 316
Byłem w raju To straszliwa męka! 321
Eureka! Odkryłem lekarstwo na naukę 325
Dlaczego finaliści nagrody Bookera zawsze gubią wątek? 329
Zajrzyj do sklepu z pamiątkami a zapłaczesz nad Anglią 334
Eton jest gorsze nawet od państwowej szkoły średniej w podłej dzielnicy 339
Wielki skok wstecz dla ludzkości 344
Cóż za wspaniały lot w otchłań narodowej klapy 353
Zabawa w pokój w Iraku to Jeux Sans Frontierés 358
Ławy przysięgłych są bardziej przerażające niż przestępcy 363
Próbują oprawić w ramki osiołka o imieniu Kristen Scott 367
Marzę o zakazie świątecznych przyjęć w pracy 371


Kategoria: Felietony
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-61428-39-8
Rozmiar pliku: 560 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Kolejny wolny dzień? O nie, dajcie mi odpocząć!

W jakimś badaniu opinii publicznej przytłaczająca większość ankietowanych, którzy tydzień temu z trudem powrócili do swoich zajęć, wyraziła opinię, że Anglia powinna była pójść śladem Szkocji i ustanowić zeszły wtorek dniem wolnym od pracy.

Dwie sprawy wzbudzają tu moje zdziwienie. Po pierwsze: kto mógł sobie zawracać głowę przeprowadzeniem takiego sondażu? Po drugie: kto przy zdrowych zmysłach może twierdzić, że bożonarodzeniowa przerwa świąteczna była za krótka?

Wziąłem 10 dni wolnego, ale już pierwszego dnia do jedenastej przed południem udało mi się wypić 14 filiżanek kawy, przeczytać wszystkie gazety i „Guardiana”, a potem… Właśnie, co potem?

Do obiadu zdążyłem się już tak wynudzić, że postanowiłem zawiesić kilka obrazów. Chwyciłem za młotek, a potem przyszedł gość, który zagipsował uszkodzone przeze mnie fragmenty ścian. Następnie chciałem naprawić elektryczną bramę wjazdową, która działa tylko wtedy, gdy w nazwie miesiąca występuje omega. Uzbrojony w klucz francuski ruszyłem ku bramie, a potem zjawił się kolejny gość, by z powrotem poskładać ją do kupy.

Już zabierałem się za naprawę kuchenki Aga, która – jak to zwykle bywa – wysiadła w Wigilię, gdy moja żona chwyciła mnie za ucho i odciągnęła na bok. Powiedziała, że skoro budowlańcy, ogólnie rzecz biorąc, nie spędzają swojego wolnego czasu na pisaniu, to pisarze nie powinni spędzać urlopu na budowaniu i remontowaniu.

– To sporo nas kosztuje i może być niebezpieczne – dodała.

Ma rację. Mamy w jadalni takie lampki, które na blacie znajdującego się pod nimi stołu powinny wyświetlać gwiazdki. Nigdy nie przejmowałem się tym, że światło żarówki wydostaje się przez boki obudowy i gwiazdek nie widać. Gdy jednak człowiek się nudzi, takie właśnie rzeczy najbardziej działają mu na nerwy.

Kupiłem więc nieprzezroczystą, uniwersalną taśmę samoprzylepną i nagle moje życie odzyskało sens. Miałem co robić.

Całe szczęście, że Boże Narodzenie nadeszło, zanim zdążyłem doprowadzić do jeszcze większego spustoszenia. Święta jednak minęły i znów dni wlekły się tak, jakbym oglądał je przez trzymaną na odwrót lornetkę. Tak odległy wydawał mi się każdego poranka sen i związana z nim ulga – błogosławiona utrata świadomości.

W kuchennej podłodze wydeptałem ścieżkę do lodówki. Za każdym razem miałem nadzieję, że podczas jednej z poprzednich 4000 wypraw w jakiś przedziwny sposób przeoczyłem półmisek pełen zimnych kiełbasek. Potem, bez wyraźnej przyczyny, postanowiłem kupić sobie stołek.

Wybrałem się więc z całą rodziną do jednego z tych sklepów z prezentami-duperelami, gdzie zapach różnych suszonych pachnidełek jest tak intensywny, że przyprawia o zeza. Nie bacząc na to, że dzieci leżały na podłodze dusząc się, spędzałem w sklepie kolejne godziny wybierając sobie stołek za mały lub w złym kolorze, tak, żebym mógł stracić jeszcze trochę czasu na jego zwrot do sklepu.

Następnego dnia, wciąż jeszcze pachnąc jak bielizna Delii Smith1, postanowiłem kupić nie odpowiadający mi stylizowany regał na książki. Ale po porażce ze stołkiem, moja żona powiedziała: Nie! Wyglądało więc na to, że najlepiej zrobię, gdy na coś zachoruję. To wspaniały pomysł, gdy już naprawdę nie masz co z sobą zrobić, bo wszystko, łącznie z opryszczką narządów płciowych, jest lepsze niż zanudzić się na śmierć.

Nie jest łatwo, wiem, wywołać siłą woli pryszcze na genitaliach, ale przy niewielkim wysiłku można złapać przeziębienie, które – jeśli się jeszcze trochę bardziej postarać – przejdzie w grypę. Właśnie. Nawet leżenie w łóżku i oglądanie Judy Finnegan2 przebranej za Świętego Mikołaja wygrywa z nieuleczalnym nowotworem – nudą.

To nuda sprawia, że dzwonisz do ludzi, z którymi nie rozmawiałeś od osiemnastu lat, aby w połowie rozmowy przypomnieć sobie dlaczego. Nuda to stan, w którym zaczynasz czytać nie tylko katalogi firm wysyłkowych, ale również wypadające z nich ulotki. Nuda powoduje, że zastanawiasz się, czy nie zabrać broni i nie urządzić jatki w najbliższym centrum handlowym, mimo że dobrze wiesz, do czego to prowadzi. Wreszcie, nuda oznacza, że zaczynasz uprawiać golf.

Dzień przed Wigilią siedziałem w pociągu obok gościa, który, jak tylko minęliśmy Paddington, zadzwonił do żony i powiedział, że właśnie skończył, że przeszedł na emeryturę, że teraz jego życie będzie rzeczywiście należało tylko do niego. Usiłował przy tym wyglądać na zadowolonego, ale w jego oczach dostrzegłem to mętne, pełne przerażenia spojrzenie, które powiedziało mi wszystko.

Spędzi w domu jeden, góra dwa miesiące, dewastując mieszkanie i obracając ogród w cmentarzysko roślin, a potem przyjmie zaproszenie na golfa i wtedy naprawdę będzie już po nim. Jego życie skończy się dużo wcześniej, niż on wyda z siebie ostatnie tchnienie. Szkoda go. Wyglądał na bardzo sympatycznego.

A może wędkarstwo? Patrzysz na tych ludzi, którzy mimo mżawki tkwią przy brzegu kanału i zastanawiasz się tylko: „Jak bardzo musieli być znudzeni w domu, że znaleźli się tutaj?”.

Odpowiedź brzmi: podejrzewam, że nie aż tak bardzo, jak można by przypuszczać. Już po tygodniu urlopu byłem u kresu wytrzymałości. Nie mogłem nawet przyrządzić sobie kiełbasek, by potem włożyć je do lodówki, bo pewnego popołudnia – wykorzystując chwilę nieuwagi żony – znów próbowałem naprawić naszą Agę. Wtedy, niestety, coś od niej odpadło.

Mogłem oczywiście założyć to z powrotem, ale, co najdziwniejsze, kiedy nie jest się naprawdę zajętym, nigdy na nic nie starcza czasu. Napisałem list, ale w ciągu całego dnia nie znalazłem ani chwili, by włożyć go do koperty. Pewnie miało to związek z moim ośmiogodzinnym pobytem w ubikacji w zeszły wtorek. Cóż, hobby dobre jak każde inne.

Brytyjczycy pracują najdłużej ze wszystkich Europejczyków. Poważni lekarze wmawiają nam, że powoduje to stres i choroby układu krążenia. Zgadzam się. Ale brak zajęcia, zapewniam, grozi nam wszystkim hemoroidami.

Niedziela, 7 stycznia 2001 r.

1 Delia Smith (ur. 1941) – popularna brytyjska autorka kulinarnych programów TV (przyp. tłum., podobnie pozostałe przyspisy).

2 Judy Finnegan (ur. 1948) – brytyjska prezenterka telewizyjna, dziennikarka i felietonistka..Wykańcza mnie ta cała gadka o zdrowiu i bezpieczeństwie

Przypominacie sobie pewnie, że po zeszłorocznej katastrofie kolejowej w Hatfield nasz wicepremier z sześcioma podbródkami – pan Prescott – pojawił się na scenie, wyraźnie dając do zrozumienia, że przy odrobinie wysiłku i o wiele większych nakładach finansowych, nikt z podróżujących pociągami już nigdy nie zginie.

Podobne reakcje wywołała wiadomość, że w okresie przedświątecznym liczba osób prowadzących pod wpływem alkoholu wzrosła o 0,1%. Aktywiści wszelkiej maści wypowiadali się na antenie wyjaśniając, że gdyby dopuszczalny poziom alkoholu we krwi obniżono do minus ośmiu promili, a policja miałaby prawo strzelać bez ostrzeżenia do motocyklistów, śmierć na drodze stałaby się kwestią przeszłości.

Ci sami ludzie wmawiają nam, że telefony komórkowe mogą usmażyć uszy naszym dzieciom, że długie loty prawie na pewno skończą się zakrzepami w nogach i że jedzenie mięsa to morderstwo. Chcą całkowicie wyrugować śmierć – a to jeszcze nie koniec. Nie zgadzają się nawet na odrobinę niewygody spowodowanej jakimś lekkim skaleczeniem czy potłuczeniem.

Co tydzień, gdy nagrywamy mój program telewizyjny, na podłogę rozlewa się jakiś napój. I co tydzień przerywamy nagranie, by szybko to uprzątnąć. „Niech pan tylko pomyśli, co by się stało – powiedział inspektor BHP – gdyby operator kamery poślizgnął się na takiej mokrej plamie?”. „Hm – odparłem. – Zapewne musiałby wstać”.

Dziś, tak jak każda duża firma, również i BBC ma obsesję na punkcie zdrowia i bezpieczeństwa każdego, kto znajdzie się w jej siedzibie. Poszczególne studia muszą umieszczać ostrzeżenia, gdy na planie znajduje się prawdziwe szkło, a kiedyś dostałem broszurę objaśniającą jak korzystać z drzwi. Wcale nie żartuję.

Możecie sobie teraz chyba wyobrazić problemy, przed jakimi stanę w tym tygodniu. Dla potrzeb kręconego przeze mnie cyklu programów telewizyjnych będę musiał wejść do komory dekompresyjnej, aby sprawdzić jak to jest, gdy w samolocie lecącym na wysokości 9 kilometrów jedno z okien ulegnie uszkodzeniu.

Biedny producent dostał już formularz wielkości Luksemburga, w którym należy wyszczególnić wszystkie możliwe niebezpieczeństwa, na jakie będę narażony. No cóż, moje płuca mogą eksplodować, a powietrze zgromadzone w zębach pod plombami dziewięciokrotnie zwiększy swoją objętość, doprowadzając do niemiłosiernej agonii, choć pewnie nie będę tego czuł, bo istnieje całkiem spore prawdopodobieństwo, że postępujące niedotlenienie zmieni mnie wcześniej w śliniące się warzywo.

Uważam, że to ryzyko warto ponieść, ale moje przemyślenia są bez znaczenia, bo w dzisiejszych czasach moje życie i to, jak nim kieruję, jest w rękach ludzi od BHP. Tych samych, którzy rok temu stwierdzili, że nie mogę lecieć w amerykańskim helikopterze wojskowym, bo pilot nie ma certyfikatu wydanego przez BBC.

Ech, dalibyście spokój. Każdy wie, że amerykańskim siłom powietrznym nie wolno rozbijać helikopterów. Po katastrofie w Somalii w 1994 roku, kiedy Amerykanie stracili 16 ludzi wysłanych na ratunek dwóm martwym już wtedy żołnierzom, podjęto decyzję, że amerykańscy żołnierze nie mogą ulegać obrażeniom. Nawet walcząc na wojnie.

To wszystko dociera teraz do Wielkiej Brytanii. Na pewno czytaliście o uszkodzeniach słuchu, spowodowanych przez starszych sierżantów, którzy wrzeszczeli na szeregowców, ale ta plaga sięga jeszcze dalej. Kiedy w zeszłym tygodniu gościłem w Henlow w bazie Królewskich Sił Powietrznych, zadziwiło mnie, że ktoś z BHP przypiął do tablicy ogłoszeń plakat ostrzegający pilotów myśliwców, że alkohol może wywołać u nich agresję i gwałtowność. Nie, nie, to absolutnie ostatnia rzecz jakiej nam trzeba – agresywni i gwałtowni piloci myśliwców.

Brytyjska flota okrętów podwodnych o napędzie atomowym zostanie pewnie uziemiona, czy co tam się robi z okrętami podwodnymi, przez ludzi z BHP, bo stwierdzą, że to może być niebezpieczne.

Następny problem dotyczy brytyjskiej rezerwy pocisków z głowicami zawierającymi zubożony uran, które – jak dotąd – są najskuteczniejszą bronią niszczącą pancerze wrogich czołgów. Świetnie, tyle że BHP wcale za nimi nie przepada, bo okazuje się, że takie ustrojstwo może kogoś zabić.

W telewizji występują byli rekruci i mówią, że będąc w Kosowie wystrzelili kilka serii tych pocisków, a teraz chorują na raka. Moje najgłębsze wyrazy współczucia, ale przyjrzyjmy się pewnym faktom. Jedynym sposobem, by zubożony uran przeniknął przez skórę, jest oberwanie od kogoś takim uranowym nabojem. Zubożony uran może się dostać do ciała również drogą oddechową, ale ponieważ jest o 40% mniej radioaktywny niż naturalny uran spotykany w glebie, nie wydaje mi się, by mógł powodować jakieś uszkodzenia organizmu. Byłem w kopalni uranu w zachodniej Australii i jak dotąd nie wyrosła mi druga głowa.

Mimo wszystko uważam, że to bardzo dziwne, że ministerstwo obrony podda badaniom tylko tych żołnierzy, którzy służyli w Kosowie, a nie tych, którzy walczyli w Zatoce, gdzie zużyto 300 ton zubożonego uranu i gdzie promieniowanie alfa mogło dłużej czynić swoją powinność. Koniec końców, jeśli badania wykażą, że nasi chłopcy zostali napromieniowani i w wyniku tego jeden z nich zmarł, możemy być pewni, że pociski ze zubożonym uranem będą używane przeciwko NATO, ale nie przez NATO.

Dokąd to wszystko nas zaprowadzi? Siłom Powietrznym USA udało się zabić w Zatoce siedmiu brytyjskich żołnierzy czymś, co z lubością zwą „blokadą ognia skierowanego do przyjaciela”. Czy nie będzie to wystarczającym powodem dla tych z BHP, by wykluczyć Amerykanów z pola walki?

Niektórzy twierdzą, że zabije nas globalne ocieplenie i dziura ozonowa. Lecz mnie bardziej martwią ludzie, którzy swoim nadrzędnym obowiązkiem uczynili troskę o utrzymanie nas wszystkich przy życiu.

Niedziela, 14 stycznia 2001 r.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: