Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Światła Paryża - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
Luty 2013
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
10,99

Światła Paryża - ebook

- Nie wiesz, że zawsze będziemy razem? Że nigdy nie pozwolę ci odejść?

Dla mnie istniejesz tylko ty. I zawsze tak będzie. Nawet jeśli los nas rozdzieli, zawsze będę przy tobie, nie pozwolę ci o mnie zapomnieć - krzyczał.

Skąd przyszły mu na myśl te słowa? Rozdzieliły ich czas i przestrzeń, a jednak zawsze był w jej myślach. Po latach znów stanęli twarzą w twarz… w Paryżu…

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-238-9451-3
Rozmiar pliku: 544 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROLOG

Światło poranka łagodnie rozjaśniało pokój, delikatnym blaskiem kładło się na pogrążonej we śnie młodej kobiecie, której długie blond włosy rozsypane były po poduszce. Gdy wpatrzony w nią kochanek musnął ustami jej usta, poruszyła się przebudzona i wyszeptała:

– Marcel...

– Cii... Chciałem ci tylko powiedzieć...

– Mmm?

– Wiele rzeczy. Trudno to zrobić, gdy nie śpisz. Kiedy na ciebie patrzę, zapiera mi dech i brakuje słów, żeby wyrazić, jaka jesteś piękna – Odchylił kołdrę, odsłaniając cudowne kobiece kształty ukochanej. – Tylu ludzi zachwyca się twoją urodą, fotograficy i cała reszta. Chętnie by mi cię odebrali, ale nigdy na to nie pójdziesz. Moja najdroższa, najukochańsza Cassie. – Gdy nie otwierając oczu, uśmiechnęła się sennie, serce do reszty w nim stopniało. – Cassie, słyszysz mnie? Muszę ci coś powiedzieć. Może będziesz się gniewać, że to ukrywałem, ale wybaczysz mi. Wtedy poproszę cię... nie, ubłagam, żebyś została moją żoną. Już teraz jest wspaniale, lecz chcę więcej. Niech wszyscy się dowiedzą, że jesteśmy razem. Chciałbym wspiąć się na najwyższą wieżę i krzyczeć na cały głos, że jesteś moja. Tylko moja! Pobierzemy się jak najszybciej, dobrze, najdroższa? Niech cały świat wie, że jesteś moja, tylko moja, tak jak ja jestem tylko twój. – Głos mu się załamał z wielkiego wzruszenia. – Ta chwila nadejdzie, i to już niedługo, lecz najpierw muszę wyznać, co przed tobą ukryłem. Chodzi o to, że... Nie, niech to zostanie w tajemnicy jeszcze przez jakiś czas. Jestem tchórzem, niestety. Tak bardzo się boję, że będziesz zła, gdy wyjdzie na jaw, że nie byłem z tobą do końca szczery, że myślałaś... Och, nieważne! Wyjawię ci wszystko, gdy przyjdzie pora. Teraz powiem tylko, że bardzo cię kocham. Jestem twój i nic nigdy nie zdoła nas rozdzielić. Moja kochana Cassie! Gdybyś wiedziała, jak marzę o tym, żebyś została moją żoną. Modlę się, żeby nasz ślub odbył się jak najszybciej. – Jakby w niemej modlitwie przymknął na moment oczy. – Teraz śpij. Na wszystko przyjdzie właściwy czas. Przed nami całe życie.ROZDZIAŁ PIERWSZY

– Śluby mają to do siebie, że człowiek zaczyna zachowywać się jak idiota.

Marcel Falcon, słysząc tę cyniczną uwagę, uśmiechnął się z aprobatą.

– Miło cię widzieć, Jeremy. – Z biznesmenem, który przysiadł się do niego, był w zażyłych stosunkach. – Zamówię coś do picia. Kelner! – Siedzieli w barze hotelu Gloriana, jednego z najlepszych i najbardziej luksusowych w Londynie. Marcel zamówił drinki, po czym powiedział: – Masz rację. Z radością bym sobie darował ten ślub, ale mój brat Darius jest byłym mężem panny młodej.

– Zaprosiła go na ślub? – zdumiał się Jeremy. – Owszem, zdarzają się niebanalne, a nawet wyrafinowane okoliczności, ale to już przegięcie.

– Chodziło o dzieci. Niech się przekonają, że rodzice pozostają w dobrych stosunkach.

– Domyślam się, że twój ojciec maczał w tym palce.

– A kiedy tego nie robi? – cierpko odparł Marcel. – Wymusił też zmianę daty ślubu z uwagi na ograniczone czasowo prawo pobytu w Anglii. Gdyby je złamał, fiskus by go dopadł. – Magnat finansowy Amos Falcon od dawna mieszkał w Monako, by nie płacić podatków. W Anglii w ciągu roku mógł przebywać maksymalnie trzy miesiące. – To jego jedyne wnuki, więc chce mieć z nimi dobry kontakt.

– Ma pięciu synów, a tylko jeden zadbał o ciągłość rodu.

– Wciąż nam to powtarza i namawia do ożenku. Najlepiej z Freyą.

– Jaka znowu Freya?

– To jego pasierbica. Zastępuje mu córkę, o której zawsze marzył, a rodzili mu się sami synowie. Ubzdurał sobie, że wyda ją za któregoś z nas, dzięki czemu Freya wejdzie do rodziny.

– Nie macie nic do powiedzenia?

– Po co pytasz? Nie znasz mojego ojca? Wielki Amos żadnemu z nas nie przyznał prawa do posiadania własnego zdania – z gryzącą ironią odparł Marcel. – Jeśli nie Freya, to jakaś inna, byle ród Falconów się rozrastał. A z całej naszej piątki tylko Darius się spisał. Jacksona bardziej niż ludzie interesują dzikie zwierzęta. Leonid rzadko kiedy wyjeżdża z Rosji, prawie się z nim nie widujemy. Mógłby mieć z tuzin żon i nic byśmy o tym nie wiedzieli. Travis ani myśli się żenić, bo straciłby wielbicielki. – Travis, młodszy przyrodni brat Marcela, urodził się i wychował w Stanach. Był znanym aktorem telewizyjnym, cieszącym się uznaniem i sympatią ogromnej rzeszy fanek.

– Jasne. Dla małżeństwa narażać się na takie ryzyko? – zakpił Jeremy. – W takim razie pozostaje nam tylko kochliwy Francuzik.

– Przestań! – obruszył się Marcel. – Wiesz, jak męczy człowieka takie zaszufladkowanie?

– Jednak korzystasz z tego. Paryskie życie, dziewczyn na pęczki... – Urwał, widząc minę Marcela. – Co tak cię drażni? Skoro tylko gwizdniesz i masz to wszystko, o czym inni mogą tylko zamarzyć, powinieneś używać życia. – W tym momencie kelner przyniósł drinki, więc Jeremy wzniósł toast: – Za kawalerskie życie. Jakim cudem do dziś dotrwałeś niezaobrączkowany?

– Dzięki trzeźwej ocenie. Gdy ją poznajesz, widzisz w kobiecie boginię, lecz jeśli zachowałeś zdrowy rozsądek, to przyjrzysz się jej chłodnym okiem i zaraz się okaże, że ta bogini kieruje się ukrytym i wcale nie boskim celem. Tak jest z każdą.

– Z każdą? A może chodzi o tę jedną? Aż tak cię rozczarowała?

– Bez znaczenia – odparł chłodno. – Już dla mnie nie istnieje. – Mógłby dodać, że taka, jaką kochał, nigdy nie istniała, była wytworem wyobraźni.

– Otrząsnąłeś się z tego i zacząłeś właściwie traktować życie – podsumował Jeremy. – Po prostu bierzesz tę, na którą masz ochotę, ot, cała filozofia.

– Nie gadaj bzdur.

– Jakich bzdur? Zobacz tylko, co się dzieje przy barze. Wciąż się na ciebie gapią.

Trzy młode kobiety zamówiły drinki, rozejrzały się po sali... i wgapiły się w Marcela. Było oczywiste, że gdyby tylko kiwnął na którąś, już by była jego.

Jeremy doskonale je rozumiał. Marcel, wysoki i dobrze zbudowany brunet po trzydziestce, był wyjątkowo przystojnym mężczyzną. Na jego widok kobietom przyśpieszało serce, a w mężczyznach budziła się żądza mordu.

Jednak miał coś więcej, a mianowicie nieodparty czar, którym przyciągał do siebie ludzi. Takie było pierwsze wcielenie Marcela. Bo gdy uznał za konieczne, nie tylko przyciągał tych ludzi, ale i obezwładniał swoim urokiem, by łatwiej ich zniszczyć. Wielu nie mogło uwierzyć, że Marcel potrafi być bezwzględny w dążeniu do bogactwa i sukcesu, póki z okropnym skutkiem nie doświadczyli tego na sobie.

Kobiety przy barze nie mają o tym bladego pojęcia, pomyślał Jeremy. Jeszcze chwila, a przynajmniej jedna z nich wymyśli jakiś pretekst, by nawiązać z nim znajomość. A może wszystkie trzy.

– Hej, czy to nie Darius? – spytał Jeremy. Z baru widzieli hotelowe lobby. Darius Falcon, przyrodni brat Marcela, stał przy windzie zatopiony w rozmowie z młodą kobietą. – Kto to?

– Nie wiem – odparł Marcel. – Przypuszczam, że mieszka na wyspie, która od niedawna należy do Dariusa. Mówił, że przyjedzie z kimś, ale nic ponadto. – Gdy Darius i jego towarzyszka weszli do windy, dopił drinka. – Pójdę się przywitać. Zobaczymy się później.

Przed spotkaniem z bratem powinien zajrzeć do ojca, ale najpierw chciał się rozejrzeć. Okiem profesjonalisty dokładnie zlustrował kolejne pomieszczenia. Piękny hotel, jeden z najlepszych, jednak nie ma startu do La Couronne, jego hotelu w Paryżu.

Korona. Celowo tak nazwał swój hotel. Niech wszyscy wiedzą, że nic się z nim nie równa. La Couronne to jego radość i duma. Osobiście doglądał każdego szczegółu wykończenia i wyposażenia. Hotel oferował luksusowe warunki i usługi na najwyższym poziomie. Gościł znakomitych biznesmenów, polityków, gwiazdy filmowe. Był synonimem doskonałości i dyskretnej elegancji. A nade wszystko wielkich pieniędzy.

Pieniądze. Jego życie kręciło się wokół pieniędzy. Pierwsze kredyty żyrował ojciec, wspomógł też pożyczką. Od tego się zaczęło. Gdy biznes ruszył, Marcel spłacił ojcu wszystko co do grosza.

Sala balowa już była przygotowana do jutrzejszej uroczystości. Scenografia kojarzyła się z kościołem, choć to ślub cywilny. Wszystko tonęło w kwiatach.

„Pobierzemy się jak najszybciej, dobrze, najdroższa? Niech cały świat wie, że jesteś moja, tylko moja, tak jak ja jestem tylko twój”.

Zesztywniał, poruszony słowami, które nagle powróciły z przeszłości. Cofnął się mimowolnie, jakby szukając przed nimi ucieczki.

Jednak te słowa rozbrzmiewały w jego głowie, nie mógł przed nimi uciec.

„Gdybyś wiedziała, jak marzę o tym, żebyś została moją żoną”.

Naprawdę to powiedział? Naprawdę był takim beznadziejnym głupcem? Młodym i naiwnym, ślepo wierzącym w to, w co chciał wierzyć o ukochanej, póki wiara nie rozwiała się w nicość, zostawiając jedynie rozpacz i cierpienie.

To stare dzieje. Teraz jest innym człowiekiem. Gdyby tylko wspomnienia przestały go prześladować.

Obszedł salę i niemal wpadł na ojca. Widzieli się kilka tygodni wcześniej, gdy Amos dostał zawału i wylądował w szpitalu, a wszyscy synowie na gwałt pośpieszyli do Monako. Z ulgą spostrzegł, że ojciec wygląda lepiej. Choroba wycisnęła na jego twarzy piętno, jednak od Amosa biły energia i siła.

– Cieszę się, że doszedłeś do siebie. – Serdecznie uścisnął ojca.

– Nic mi nie dolega – oświadczył stanowczo. – Niepotrzebnie namieszali, choć cieszę się, że przez chwilę byliśmy wszyscy razem. Idź przywitać się z Janine i Freyą. Nie mogą się ciebie doczekać. – Mówiąc oględnie, Amos miał barwne życie. Matka Marcela była jego drugą żoną, Janine trzecią. Freya była jej córką z poprzedniego małżeństwa. Amos, ojciec pięciu synów, chętnie przyjął ją do rodziny, zwłaszcza że klarował mu się konkretny plan. – Przejdźmy się, popatrzmy, jak tu jest. Może to podsunie nam jakieś pomysły. Gloriana to niezły hotel, ale ty zrobiłbyś z tego coś więcej.

– Myślałem o czymś nowym – powiedział Marcel. – Zmiana scenerii to zawsze ciekawe wyzwanie.

– W takim razie rozejrzyj się tutaj. Londyn jest odpowiednim miejscem. Ceny nieruchomości zanurkowały i trafiają się prawdziwe okazje. Mam kontakty w bankach, mogę ułatwić kredyty, sam też mogę coś ci pożyczyć.

– Dzięki. Będę pamiętał.

Gdy obeszli hotel, robiąc notatki, Amos skomentował:

– Jedyne, czym biją La Couronne, to sala weselna. Może powinieneś o tym pomyśleć? Z tego są pieniądze.

– Wątpię, czy to by podniosło moje zyski – chłodno stwierdził Marcel. Nie miał serca do ślubów, jednak o powodach wolał nie rozprawiać.

Wjechali na ósmą kondygnację. Z baru roztaczał się wspaniały widok na miasto. Usiedli przy oknie. Amos wskazał na widniejący w dali wysoki budynek.

– Widzisz ten biurowiec? To siedziba Daneworth Estates.

– Obiło mi się o uszy. Podobno cienko przędą.

– Właśnie. Muszą pozbyć się części majątku – z naciskiem powiedział Amos.

– Masz na myśli coś konkretnego?

– Hotel Alton. Kupili go, chcieli rozbudować, ale pieniądze się skończyły, więc nadarza się idealna okazja, żeby go przejąć za śmieszną cenę. – Amos wymienił kwotę.

– Tylko tyle?! To półdarmo...

– Jeśli ktoś ich przyciśnie i będą musieli pośpieszyć się ze sprzedażą.

– A nie znasz kogoś, kto mógłby ich tak docisnąć? – spytał kpiąco Marcel.

– Może. Jak długo będziesz w Anglii?

– Wystarczająco długo, żeby się rozejrzeć.

– Doskonale... Dobrze wiedzieć, że mam syna, z którego mogę być dumny.

– Wciąż jesteś zły na Dariusa, że zgodził się na warunki byłej żony? Myślałem, że lubisz Mary. Przyjechałeś na jej ślub.

– Nie będę się kłócił z matką moich jedynych wnuków, jednak trzeba mieć trochę oleju w głowie, a Dariusowi go brakuje. Wiesz coś o kobiecie, z którą przyjechał?

– Widziałem ich, jak wsiadali do windy. Atrakcyjna. Zaraz do nich idę.

– Przyjrzyj się jej uważnie. Zobacz, czy Darius wpada w jej sidła.

– Bo wtedy nici z twojego tajnego planu – ironicznie podsumował Marcel.

– Wcale nie ukrywam, że chcę, by Freya została moją synową. Jeśli Darius nie stanie na wysokości zadania...

– Wyhamuj, tato – wpadł mu w słowo Marcel.

– Dlaczego? Już pora, żebyś się ustatkował.

– Nie ja jeden. Są jeszcze inni.

– Pięciu synów! – ze złością rzucił Amos. – I tylko jeden ma rodzinę.

Jakbyś ty świecił nam dobrym przykładem, drwiąco pomyślał Marcel. Ale cóż, miał prawo do takiej reakcji. Tylko dwóch synów przyszło na świat w czasie trwania małżeństwa, a z jego matką ożenił się dopiero po kilku latach. Travis i Leonid byli nieślubnymi dziećmi. Jednak nie chciał poruszać tego tematu. Wzruszył ramionami i wstał.

– Powiedz Janine i Frei, że zaraz przyjdę.

Podchodząc do pokoju brata, uśmiechnął się szeroko. Nawet z nim nie był do końca szczery. Nauczył się przywdziewać maskę, to było jego drugą naturą.

Drzwi były otwarte. Darius stał przed wystrzałową kobietą, trzymając ją za ramiona i wpatrując się w nią z podziwem.

– Nie przeszkadzam?

– Marcel!

Bracia przywitali się serdecznie, po czym Darius przedstawił towarzyszącą mu kobietę.

– Trzymasz tę damę w ukryciu. – Marcel patrzył na nią z uznaniem. – Wcale się nie dziwię. Na twoim miejscu robiłbym to samo.

Ojciec przeżyje szok. Harriet naprawdę może zagrozić jego planom.

Pogawędził z nią przez kilka minut, flirtując, lecz nie przekraczając granic.

– Darius już cię ostrzegł, że jesteśmy bandą dziwaków?

– Na pewno nie większych niż ja – zareplikowała.

– Ciekawe. Obiecaj, że dziś ze mną zatańczysz.

– Nie obieca ci tego – stanowczo powiedział Darius.

Marcel zachichotał i szepnął Harriet do ucha:

– Spotkamy się później.

Cmoknął ją w policzek i poszedł do apartamentu ojca. Serdecznie przywitał się z macochą, lecz ponad jej ramieniem jego wzrok mimowolnie poszybował w dal, ku wysokiemu budynkowi, który pokazał mu Amos.

Daneworth Estates. Idealna okazja. Ciekawe.

W gabinecie na dziesiątej kondygnacji biurowca prezes Smith, szef Daneworth Estates, przejrzał kilka dokumentów i jęknął cicho. Po chwili zawołał:

– Pani Henshaw, mogę prosić resztę materiałów? – Odwrócił się do mężczyzny w średnim wieku. – Ma wszystkie dane. Spokojnie, Jane Henshaw jest perfekcjonistką. – Popatrzył na wchodzącą do gabinetu młodą kobietę.

– Sporządziłam notatki. Powinno być wszystko.

– W to nie wątpię.

Mężczyzna z niechęcią popatrzył na panią Henshaw. Nie znosił takich kobiet. Miała tyle atutów, lecz nawet nie próbowała ich wykorzystać. Wysoka, szczupła, ładne włosy i regularne rysy. Ale te ściśle upięte z tyłu włosy, wręcz przylegające do czaszki, surowy ubiór i wielkie okulary w stalowej oprawce zakrywające twarz!

– Już prawie szósta – powiedziała.

– Tak, może pani już iść.

Lekko kiwnęła głową i wyszła z gabinetu.

Mężczyzna wzdrygnął się, po czym wyznał:

– Aż się jej boję.

– Ja czasami też – odparł prezes. – Jednak na nikim nie mógłbym tak bardzo polegać jak na niej. Jest niesamowita.

– Zawsze mnie dziwi, że tak się do niej zwracasz. Dlaczego nie po imieniu? Nie wystarczy Jane?

– Bo tak sobie życzy. Nie lubi poufałości.

– Jesteś jej szefem.

– Czasami sam się zastanawiam, kto tu rządzi. Nie wiem, czy bardziej doceniam jej kompetencje, czy bardziej chciałbym się jej pozbyć.

– Kojarzy mi się z robotem.

– Coś w tym jest. Nigdy byś nie podejrzewał, że kiedyś była modelką.

– Nie gadaj!

– Nazywała się Cassie i przez kilka lat była na samym szczycie. Potem to się skończyło. Nie wiem dlaczego.

– Nadal mogłaby świetnie wyglądać, gdyby się postarała. Czemu tak zaczesuje włosy, że wygląda jak strażniczka więzienna? Kiedy ostatni raz widziałeś kobietę, która ma zero makijażu?

– Chyba nigdy... No dobrze, bierzmy się do roboty. Jak możemy uniknąć bankructwa?

Zajęci swoimi problemami, zapomnieli o pani Henshaw, która stała po drugiej stronie drzwi. Słyszała ich zjadliwe uwagi, lecz tylko wzruszyła ramionami.

– O rany! – wykrztusiła młoda pracownica siedząca przy biurku. – Jak pani to znosi? – Bertha miała dziewiętnaście lat, była naiwna i przyjaźnie nastawiona do świata.

– Ignoruję to – z przekonaniem oświadczyła pani Henshaw.

– Co to za Cassie, o której mówili? Ta modelka.

– Nie wiem. Nic mnie z nią nie łączy.

– Ale mówili, że to była pani.

– Mylą się. – Spojrzała na Berthę. – Cassie nigdy nie istniała – dodała głosem wypranym z emocji. – Chodźmy do domu. – W ostatnich słowach pobrzmiewała desperacja. Chciała wyjść i w spokoju pomyśleć. Firma była w poważnych opałach, posada wisiała na włosku. Wkrótce stąd odejdzie.

Tylko dokąd? Patrząc na swoje przyszłe życie, widziała pustkę. I tak od dziesięciu lat.

Dawno skończyły się czasy, gdy było ją stać na samochód, więc do domu jak zwykle wróciła autobusem. Miała niewielkie mieszkanie na piętrze. Skromnie urządzone, jedynie najpotrzebniejsze rzeczy. Jak cela mniszki.

Wmawiała sobie, że to wieczór jak każdy inny. Cassie wychynęła z przeszłości i ustabilizowany świat niebezpiecznie się zachwiał, jednak szybko odepchnęła od siebie wspomnienia. Cassie żyła w innej rzeczywistości, w innym wszechświecie. Cassie miała złamane serce. Pani Henshaw w ogóle go nie ma.

Do nocy ślęczała nad dokumentami, odkrywając tajemnice niedostępne dla reszty. Niedługo będzie musiała podjąć decyzję, lecz była zbyt zmęczona, by o tym myśleć.

Usnęła, gdy tylko przyłożyła głowę do poduszki, jednak sen nie przyniósł ukojenia. Znów nawiedziły ją obrazy, których nie chciała widzieć, wspomnienia, przed którymi uciekała. Młodziutka i olśniewająca Cassie naga w ramionach uwielbiającego ją pięknego mężczyzny, zakochana w nim do szaleństwa. Jego oczy patrzące na nią z miłością, a potem przepełnione nienawiścią.

– Kochałem cię. Ufałem ci. Teraz nie mogę na ciebie patrzeć!

We śnie zapłakana wyciągała do niego ręce.

– Marcel, nic nie rozumiesz... proszę cię, proszę...

– Zejdź mi z oczu! Dziwka!

Przebudziła się z krzykiem:

– Nie! To kłamstwo! Nie! Nie! Nie!

Usiadła, wlepiła wzrok w ciemność i oddychała ciężko.

– Zostaw mnie – prosiła. – Zostaw mnie.

Zwlekła się z łóżka i poszła do łazienki. Z lustra patrzyła na nią znużona, zmarnowana kobieta. Nie wyglądała jak strażniczka więzienna. Na jej twarzy malowało się tyle emocji. Rozpuszczone włosy opadały kaskadą na ramiona, okrutnie przywołując obraz Cassie, ślicznej dziewczyny, która żyła dawno temu, a potem rozwiała się we mgle. To podobieństwo było dla pani Henshaw nie do zniesienia. Łzy popłynęły po policzkach.

– Nie – szlochała. – Nie!

Jednak było za późno. Całe lata za późno.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: