Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Szaleńcy u władzy - ebook

Data wydania:
1 stycznia 2015
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
30,00
Najniższa cena z 30 dni: 17,90 zł

Szaleńcy u władzy - ebook

Pascal de Sutter jest profesorem psychologii, wykładowcą na uniwersytecie w Leuven, a także ekspertem w zakresie psychologii politycznej.

Szaleńcy u władzy to w fascynujący sposób napisana książka, przedstawiająca i omawiająca cechy osobowości, jakimi muszą dysponować ci, którzy chcą osiągnąć sukces w polityce. Autor korzysta tu także z doświadczenia i badań tzw. profilerów politycznych, psychologów opisujących osobowość osób publicznych na podstawie ich wystąpień i tekstów dostępnych w prasie.
W książce pojawiają się wykresy obrazowo pokazujące cechy znanych polityków, takich jak Nicolas Sarkozy i Ségolène Royal, omówione są także osobowości dyktatorów, Adolfa Hitlera, Józefa Stalina i Saddama Husajna.

Czy sfera polityczna jest maszynką do niszczenia zdrowia psychicznego tych, którzy się przez nią przewijają? Czy rywalizacja i permanentne niebezpieczeństwo nie prowadzi do paranoi? Czy zakładanie masek i odgrywanie ról przez aktorów politycznej sceny nie sprzyja pojawianiu się pewnych form schizofrenii? Kto wytrzyma liczne mankamenty władzy: przepracowanie, chroniczną nieprzewidywalność, brak snu, zdrady, presję medialną? - pyta Pascal de Sutter.

Wniosek, jaki płynie z tych badań jest w gruncie rzeczy przygnębiający. Skuteczne w polityce są osoby obdarzone cechami, których zazwyczaj nie lubimy.

Kategoria: Historia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8002-365-9
Rozmiar pliku: 2,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP

Władza jest narkotykiem,
który doprowadza do obłędu każdego,
kto jej zakosztuje.

François Mitterrand

Czy od władzy można oszaleć? Czy raczej trzeba być szalonym, żeby ją zdobyć?

Czy sfera polityczna jest maszynką do niszczenia zdrowia psychicznego tych, którzy się przez nią przewijają? Czy rywalizacja i permanentne niebezpieczeństwo nie prowadzi do paranoi? Czy zakładanie masek i odgrywanie ról przez aktorów politycznej sceny nie sprzyja pojawianiu się pewnych form schizofrenii? Kto wytrzyma liczne mankamenty władzy: przepracowanie, chroniczną nieprzewidywalność, brak snu, zdrady, presję medialną?

Ale z drugiej strony, czy nie trzeba być trochę szalonym, żeby stać się zwierzęciem politycznym? Czy można osiągnąć władzę bez minimum megalomanii, paranoi i manipulacji, czy nawet mitomanii? Czy można rozpracować intrygi, przetrwać medialny lincz, odbić się od dna nie posiadając profilu psychologicznego, który w innym kontekście mógłby być określony jako „psychopatyczny”?

Albo po prostu: gdzie jest granica między szaleństwem, a zdrowym stanem psychicznym? Czy są jakieś podobieństwa między patologicznym narcyzmem Nijazowa, a potrzebą bycia podziwianym Mitteranda? Między antyspołecznym charakterem Saddama Husajna, a brakiem empatii u Hillary Clinton? Jaka jest różnica między szaleństwem wielkich dyktatorów, a kaprysami demokratycznych polityków?

Kilkadziesiąt lat temu doszedł do głosu marketing polityczny, który zrewolucjonizował funkcjonowanie naszych instytucji demokratycznych. Dziś pojawiła się psychologia polityczna. Jest ona dokładnym przeciwieństwem marketingu politycznego: marketing jest grą pozorów, liftingiem, a nawet manipulacją obrazu. Psychologia polityczna jest pracą nad rzeczywistością, niewidzialnym obliczem władzy: kim są naprawdę politycy¹? Do czego są zdolni? Co nimi kieruje? Nie próbuje ona zastępować innych naukowych podejść do kwestii polityki, jedynie uzupełnia je: psychologia jest jednym z parametrów, który łączy się z kontekstem ideologicznym, ekonomicznym i społeczno-kulturalnym. To sposób, w jaki te poszczególne elementy wpływają na daną jednostkę, na jej życiorys, temperament i emocje.

Aby napisać tę książkę, zacząłem od odbycia podróży. Kierunek – Stany Zjednoczone, tam gdzie w 1943 roku narodziła się pierwsza analiza psychologiczna – profil psychologiczny Adolfa Hitlera. Spotkałem się z największymi specjalistami w tej dziedzinie: Jerroldem Postem, człowiekiem, który stworzył pierwsze Centrum Analizy Osobowości i Zachowań Politycznych dla CIA; Davidem Winterem, pionierem szkoły psychologii społecznej, współautorem, wraz z Jerroldem Postem, wielu niezastąpionych dzieł na ten temat; Philipem Tetlockiem z Uniwersytetu Berkeley, jednym ze stu najczęściej wymienianych w literaturze naukowej psychologów na świecie; Aubreyem Immelmanem, najlepszym specjalistą badań psychologicznych na odległość. Złożyłem też wizytę tuzom psychologii: Antoniowi Damasio, niestrudzonemu badaczowi z Uniwersytetu Południowej Kalifornii (USC), który potrafił pogodzić emocje i neuronaukę; Paulowi Ekmanowi z Uniwersytetu San Francisco, największemu teoretykowi emocji i psychologii kłamstwa, którego badania znane są wszystkim studentom psychologii; Mary Rothbart, wybitnej specjalistce wymiaru genetycznego naszego temperamentu. Podróż ta pozwoliła mi zebrać znaczną liczbę zeznań i dokumentów na temat tego świata, który sam badam już od wielu lat. Jestem profesorem psychologii, uczę w Belgii i większość mojego życia zawodowego spędziłem w Kanadzie. Nie jestem w żaden sposób powiązany z życiem politycznym, zwłaszcza francuskim, co było użyteczne tak przy pisaniu tej książki jak w moim postępowaniu. Jest to próba określenia osobowości polityków, uchylenie zasłony pozorów, pozwalająca zobaczyć ich w możliwie najbardziej prawdopodobnym świetle.

Spojrzałem na Homo politicusa oczami entomologa. Nie stając po niczyjej stronie, nie stygmatyzując, nie popadając w karykaturę, usiłowałem zrozumieć, co chodzi po głowie tym ludziom, innym niż inni. Czy są szaleńcami, czy też mają zdolności psychologiczne, które pozwalają im stawić czoła przeszkodom, które doprowadziłyby do obłędu każdą inną jednostkę ludzką?ROZMOWA 1 Doktor Post, tajny psychiatra wielkich tego świata

Dzięki amerykańskim serialom telewizyjnym wszyscy słyszeliśmy o ekspertach, którzy pomagają służbom policyjnym zrozumieć seryjnych zabójców. Widzieliśmy ich przy pracy, gdy rozszyfrowują manie seryjnego zabójcy, analizując liczne szczegóły jego życia codziennego, docierając do jego dzieciństwa, aby odtworzyć jego funkcjonowanie psychologiczne, jego ukryte motywacje. Drżeliśmy widząc dokonania tych przenikliwych detektywów, podziwialiśmy ich umiejętność odgadywania, gdzie i o której godzinie będzie miała miejsce kolejna zbrodnia. Ci profilerzy, jak się ich nazywa po angielsku, są dziś niezastąpieni w policjach całego świata.

Mniej natomiast zdajemy sobie sprawę z tego, że psycholodzy stosujący podobne metody pracujący dla tajnych służb, dyplomacji i armii pracują też dla liderów politycznych. Ich misja polega na stworzeniu profilu psychologicznego przywódców politycznych, zaprzyjaźnionych lub wrogich. W żargonie nazywa się tych ludzi key leaders (kluczowymi przywódcami). Natomiast psychologowie zajmujący się tworzeniem ich profili key leader profilers, czyli dosłownie „profilerami kluczowych przywódców”.

W filmach, profilerzy seryjnych zabójców są zazwyczaj czarującymi bohaterami o genialnej intuicji. W prawdziwym życiu, key leader profilers wyglądają raczej jak pracusie w okularach, rozszyfrowujący tony papierów, spędzający całe dni przy pracy zespołowej nad górą dokumentów lub nagrań. Ich podsumowania są tak powściągliwe i suche, że źle wyglądałyby w upraszczającym rzeczywistość scenariuszu serialu telewizyjnego. A przecież wykonują równie fascynującą pracę, mającą o wiele poważniejsze konsekwencje niż profilerów seryjnych zabójców.

Nie ma sensu szukać zawodu profilera w książce telefonicznej, ani w internecie. Oficjalnie, nie istnieje. Oczywiście, można znaleźć kilku psychologów, którzy interesują się psychologią polityczną, zwłaszcza w środowiskach uniwersyteckich. Niektórzy działają nawet zupełnie jawnie i nie ukrywają swojej profesji. Publikują artykuły, piszą książki. Lecz gdy zada się im pytanie, czy pracują dla przywódców politycznych, armii czy jakiejś rządowej agencji, patrzą na ciebie ze zdziwieniem. I wszyscy pośpiesznie wypierają się wszelkich powiązań z sprawami politycznymi, dyplomatycznymi lub wojskowymi.

Trzeba ich zrozumieć. Dyskrecja i poufność są dwiema podstawowymi cechami tego nietypowego zawodu. Key leader profilers potrzebują spokoju. Żeby dyskretnie pracować. W tej profesji, mało znanej szerszej publiczności, istnieje bowiem rodzaj omerty. Nie rozmawia się o tym, co się robi. Albo nie mówi się wszystkiego. Oficjalnie są psychologami, psychiatrami, wykładowcami, badaczami, antropologami, socjologami, etnologami lub seksuologami. Niektórzy pracują bezpośrednio dla rządowych agencji – takich jak NSA lub CIA w Stanach Zjednoczonych lub dla jednostek Działań Psychologicznych w poszczególnych armiach. Niektórzy są wojskowymi, inni cywilami. Niektórzy są zatrudnieni na pełen etat, ale większość pracuje na zlecenie. Rzadko dla pieniędzy, robota nie jest dobrze płatna. Prawie zawsze dla wyzwania intelektualnego. Zlecenie pochodzi czasem od polityków, którzy chcą lepiej poznać przeciwnika, lub chcą lepiej poznać samych siebie, aby być bardziej skutecznymi. To drugie rzadziej. Można było się tego spodziewać: politycy obawiają się profilerów. Nie chcą słyszeć rewelacji na swój temat. Wolą cieszyć ucho pochlebstwami lub dawać się czarować wynikami sondaży. Twierdzą, że psychologowie opowiadają bzdury. Są w błędzie.

Trzeba być profilerem na emeryturze, tak jak Jerrold Post, a ponadto szczwanym lisem, żeby zdobyć się na coming out i wyjść z lasu. Oczywiście to tylko przenośnia dla człowieka, który mieszka w lesie pod Waszyngtonem, w połowie drogi między rezydencją prezydenta Stanów Zjednoczonych a biurami CIA w Langley. Idealne miejsce dla Robin Hooda psychologii politycznej. Gdy pojechałem go odwiedzić, zaskoczył mnie spokój, jaki panował w tej willowej dzielnicy, wyjątkowo bogato zadrzewionej. Wiewiórki skaczą po drodze, dzięcioły stukają w drzewa. Raj dla mieszczuchów i ekologów.

Jerrold Post, psychiatra i profesor Uniwersytetu George’a Waszyngtona, poświęcił życie tropieniu ukrytych pasji wielkich tego świata. Wszystko zaczęło się wiosną 1965 roku. Wtedy, Jerrold Post dopiero skończył studia z dziedziny psychiatrii. Spotkał dalekiego znajomego, który zaprosił go do jednej z kawiarni w Georgetown. Powoli zaczął rozumieć, że ten człowiek – który zbyt wiele o nim wie – pracuje dla jakiejś tajemniczej agencji rządowej. Kilka lat później, Jerrold Post zakłada Centrum Analizy Osobowości i Zachowań Politycznych CIA. Narodził się nowy zawód: profilera politycznego. Są to ludzie, których zadaniem jest analiza i zrozumienie na odległość osobowości oraz zachowań przywódców politycznych obcych krajów.

Analizować i rozumieć profile psychologiczne liderów – tak, ale po co?

„Pracowałem nad profilem przywódcy z Ameryki Łacińskiej -zwierzył mi się Jerrold Post. – Miał całą serię cech osobowościowych, które pozwoliły mi postawić prawdziwą diagnozę psychiatryczną: z całą pewnością musiał cierpieć na nerwicę natręctw. W celu potwierdzenia tej analizy postanowiłem spotkać się z amerykańskim ambasadorem, który dobrze znał tego przywódcę. Zapytałem go, czy gabinet lidera był zawsze idealnie posprzątany i czy odkładał on dokładnie na swoje miejsce, każdy przedmiot, który był choć odrobinę przestawiony. Potwierdził. Wtedy uzyskałem pewność, że cierpiał na zaburzenia obsesyjno-kompulsywne (ZOK).”

Post nie powiedział mi tego wprost, lecz natychmiast pojąłem znaczenie dyplomatyczno-strategiczne takiej informacji. W przypadku spotkania na szczycie z tym przywódcą cierpiącym na ZOK, należało dopracować z wyjątkową precyzją wszelkie detale. Rozkład dnia musiał być skrupulatnie przestrzegany. Wszystko musiało być idealnie ułożone i na swoim miejscu, aby ów przywódca czuł się komfortowo. Było to niezbędne do dobrego przebiegu negocjacji. Natomiast, przeciwnie, aby go zdestabilizować, wystarczyło wplątać go w niejasną, nieoczekiwaną i nieuporządkowaną sytuację.

Dziś, polityczne analizy psychologiczne są na poziomie accuracy – czyli dokładności, precyzji i ścisłości, czasem zaskakujących. Badacze są w stanie osiągnąć wysoki poziom sprawdzalności. Jak wspaniale pokazuje to profesor Aubrey Immelman, o którym będziemy mieć jeszcze okazję mówić w tej książce, możliwe jest przewidzieć dość trafnie, który kandydat wygra wybory prezydenckie. Wystarczy porównaćjego osobowość z tym, czego dany typ elektoratu oczekuje w danym okresie. W czasach przesadnej medializacji i zacierania się różnic ideologicznych pomiędzy partiami, osobowość często liczy się bardziej niż program. Wizerunek staje się ważniejszy od programu. Pozory dominują nad rzeczywistością.

Key leader profilers interesuje właśnie bardziej ta rzeczywistość niż te pozory. Kim jest tak naprawdę ten człowiek za maską polityka? Co go napędza? Co jest jego siłą? Gdzie jest jego słaby punkt? Czy naprawdę jest zrównoważony psychicznie? Czy posiada zdolności psychiczne pozwalające oprzeć się szaleństwu, które wywołuje władza? Oto pytania jakie zadawał sobie podczas całej swojej kariery zawodowej prekursor tej dziedziny – Jerrold Post. Oto, o czym opowiadał mi pewnego pięknego popołudnia, w zielonym zakątku Marylandu…

Noc zapada nad Waszyngtonem, otaczając stolicę niezwykłą aurą. Niskie promienie pomarańczowego słońca oświetlają niekończącą się Avenue Georgia. Jest upalnie. Mężczyzna rozebrany do połowy grzebie w koszu na śmieci. Dzieci bawią się przedziurawioną piłką. Patrząc na brud chodników i rozpadające się budynki odnoszę wrażenie, że jestem w Kinszasie. A przecież jestem w Waszyngtonie, mniej niż kilometr od Białego Domu i olśniewających muzeów, mniej niż dwadzieścia kilometrów od zielonej dzielnicy, w której mieszka Jerrold Post. Nagle, ze wszystkich stron nadjeżdża dziesięc samochodów policyjnych i blokuje przejście. Widzę wysiadających białych policjantów. Teraz już jestem pewien: jestem w Ameryce. Czy jest jakaś rozróba? Próba ataku terrorystycznego na Biały Dom? Wystawiam głowę z mojego pojazdu i stwierdzam, że chodzi o zatrzymanie włóczęgi, zwykłego ćpuna. Dziesięć wozów policyjnych po to, by założyć kajdanki biednemu, wychudzonemu żebrakowi. Gigantyczne środki do mikroskopijnej akcji.

Przypomina mi to moją rozmowę z profesorem Jerroldem Postem, którego pożegnałem niecałą godzinę wcześniej. Gdy mówiliśmy o profilu psychologicznym Bin Ladena, spytałem go wprost, dlaczego amerykański Kongres wydaje tyle pieniędzy na budowę atomowych łodzi podwodnych. W jaki sposób atomowa łódź podwodna może walczyć z Bin Ladenem, czy organizacją terrorystyczną taką jak Al-Kaida? Dlaczego nie warto raczej wydać publicznych pieniędzy zatrudniając, na przykład, więcej naukowców, psychologów w CIA? Odpowiedział mi ze swoim, typowym dla niego, drwiącym uśmiechem. W pełni się ze mną zgadza, lecz nie dodał żadnego komentarza. Jednak mógł mi powiedzieć, że jego zespół i on sam, uczestniczyli bezpośrednio w układach pokojowych między Egiptem, a Izraelem. Praca tych żołnierzy cienia pozwoliła w dużej mierze zakończyć zimną wojnę. Ten mężczyzna, sam jeden, zapewne więcej dopomógł zwycięstwu Stanów Zjednoczonych nad ZSRR, niż cała US Navy. Odpowiednie użycie raportów profilerów, być może, pozwoliłoby usunąć Saddama Husajna nie najeżdżając na Irak i złapać Bin Ladena nie uganiając się po górach Afganistanu.

Lecz Jerrold Post tylko popatrzył na mnie swoim badawczym spojrzeniem eksperta w dziedzinie profilów psychologicznych. I pożegnał mnie z porozumiewawczym uśmieszkiem. Ten człowiek to szczwany lis. Oto dlaczego mieszka w lesie.GDZIE JEST GRANICA MIĘDZY OBŁĘDEM A ZDROWIEM UMYSŁOWYM?

Gdy człowiek rozmawia z Bogiem, mówi się, że się modli.
Gdy Bóg przemawia do człowieka, mówi się, że
ten człowiek to schizofrenik.

Thomas Szasz

Co to jest obłęd? Kto jest obłąkany, a kto nie?

Trudno jest odpowiedzieć na to pytanie, gdyż definicja obłędu zmienia się w zależności od epoki²² i kultury. Przez całe wieki za „szaleńca” uważano osobnika, który mówił niespójnie, majaczył, czy miał omamy. Krótko mówiąc, dotknięty szaleństwem był ten, kto nie zachowywał się normalnie w oczach społeczeństwa. Gdy szaleniec stawał się zbyt dokuczliwy lub niebezpieczny, zamykano go lub krępowano pasami. Dopiero w epoce Oświecenia wizja obłędu radykalnie się zmieniła. Najpierw dzięki Josephowi Daquin²³, potem Philippe’owi Pinelowi, „ojcu psychiatrii”. Według legendy, to on wykonał słynny gest uwolnienia z więzów tych, których wtedy nazywano „bezrozumnymi”. Po Pinelu nie mówimy już o obłędzie, tylko o chorobie umysłowej. Obłęd staje się terminem medycznym.

Otóż ta zmiana podejścia (obłęd staje się chorobą) i modyfikacja praktyk terapeutycznych (nie ma już przymusu zamykania obłąkanych) mają poważne konsekwencje w rozróżnianiu obłąkanego od nieobłąkanego. Od momentu, gdy obłąkanymi nie są już wszyscy za murami zakładu dla umysłowo chorych, granica między szaleństwem a normalnością staje się bardziej płynna. Nie ma już z jednej strony szaleńców – tych, co żyją w zakładach zamkniętych – a z drugiej strony zdrowych na umyśle – tych, co spacerują wolno po ulicach.

Moje własne doświadczenie pozwoliło mi zresztą podać w wątpliwość dychotomiczną wizję szaleństwa i normalności. Pierwszego dnia mojego pierwszego stażu z psychiatrii, dotarłem do drzwi tego, co się nazywa „oddziałem zamkniętym”. Zadzwoniłem, pokazałem moją przepustkę i otworzono mi. Ku mojemu wielkiemu zdumieniu, ujrzałem na tym psychiatrycznym oddziale, ludzi spokojnie grających w ping ponga lub w szachy, mówiących przejrzyście, a nawet czasem inteligentnie. Kilka dni później, pojawił się na tym oddziale nowy stażysta. Podszedł do mnie ze współczującym i empatycznym podejściem charakterystycznym dla młodych studentów medycyny, pełnych dobrych intencji. Zorientowałem się, że on bierze mnie za pacjenta i postanowiłem zrobić eksperyment: nic nie mówię o mojej prawdziwej tożsamości. Przez dobrych kilka godzin student psychiatrii myślał, że jestem „obłąkany”. Morał z tego doświadczenia jest taki, że nie jest tak łatwo stwierdzić, czy ktoś jest szalony czy nie, nawet profesjonaliście.

Kilka miesięcy później odbywałem wizyty domowe w centrum dużego miasta. Za każdym razem, po otwarciu drzwi odkrywałem życie prywatne pacjenta, jego własny świat. Pewnego dnia, to co ujrzałem, znacznie przekroczyło moje wyobrażenie o tym, w jakim stanie nędzy i upodlenia mogą znajdować się ludzie niezrównoważeni psychicznie. Wszedłem do mieszkania nieopisanie brudnego. Pośród setek pustych butelek, leżał na obrzydliwie brudnym posłaniu całkiem nagi mężczyzna. Ściany pokryte były niedorzecznymi inskrypcjami, które wypisał własnymi odchodami. Mężczyzna otworzył oczy i wybełkotał dziwaczne słowa. Zrozumiałem, że szaleńcy nie znajdują się wyłącznie w szpitalach psychiatrycznych.

Prawdą jest, że dzięki lekom psychiatrycznym wynalezionym w 1950 roku, generalnie nie ma już potrzeby zamykania niezrównoważonych psychicznie ludzi. Neuroleptyki w szczególności pozwoliły ustabilizować licznych pacjentów dotkniętych chorobą psychiczną, zredukować ich zaburzone zachowania. Dzięki lekom, poważnie chorzy psychicznie mogą spędzać życie u siebie lub w dozorowanych mieszkaniach. Z tym tylko zastrzeżeniem, że leki muszą być brane skrupulatnie i regularnie, co nie zawsze ma miejsce z uwagi na przykre skutki uboczne (apatia, senność, mdłości, spadek libido itd.).

Szaleństwa nie diagnozuje się jak poziomu cholesterolu

Ukryty w sercu Azji centralnej Turkmenistan, dawna republika radziecka, był rządzony do niedawna przez Saparmurada Nijazowa. Nijazow został jednogłośnie mianowany przez Radę Ludową dożywotnim prezydentem. Trzeba powiedzieć, że wyniki kolejnych referendum sukcesywnie rosły – 1990: 98%, 1992: 99,5%, 1994: 99,9%. „Gorąco kochany i doceniany, mądry i sprawiedliwy Saparmurad Turkmenbasza Wielki” – jak lubił być nazywany – musiał przyznać, że lepiej już nie może mu pójść w kolejnych wyborach.

Skoro już nie musiał się martwić wyborczą porażką, mógł sobie pozwolić na kilka ekstrawagancji, jak na przykład zmiana nazw miesięcy. Pierwszy miesiąc nosi oczywiście jego imię. Nie należy więc już mówić „styczeń” lecz „Turkmenbasza”. Kwiecień ma zaszczyt nosić imię jego matki, a wrzesień książki, którą napisał. Jak w przypadku wielu dyktatorów; mniejszych lub większych megalomanów, wizerunki Nijazowa rozmnożyły się w całym kraju pod postacią posągów, plakatów, znaczków. Pośrodku głównego placu Aszchabadu, stolicy Turkmenistanu, kazał wznieść, na wysokim na 75 metrów cokole, złotą statuę, która nawet w nocy wskazuje bieg słońca. Planował też budowę, na jednej z najgorętszych pustyni świata, kompleksu sportów zimowych z trasami narciarskimi i lodowiskami²⁴.

Następnie doszła fobia starości. Nijazow nie znosił siwych włosów i postanowił farbować się na czarno. Wszystkie jego stare portrety z siwymi włosami zostały zniszczone²⁵. Niestety, niektóre niemiłe słowa przypominały mu o nieubłaganym wpływie, jaki upływający czas wywiera na człowieka. Zadekretował więc zakaz mówienia wyrazów „stary, stara, starość”. Aby przekonać samego siebie do swojej młodości (urodził się w 1940 roku) wymyślił nową teorię ewolucji człowieka, gdzie „starość” – przepraszam, wiek „natchniony” – zaczyna się w 73. roku życia, wieku, którego nigdy nie osiągnął.

Przekonany o własnym geniuszu, dożywotni prezydent napisał dzieło inspirowane bezpośrednio przez Allacha i które jego dworzanie porównywali z Koranem: „Ruhnama” lub „Rukhnama” w zależności od transkrypcji. Ten zbiór myśli filozoficznych, po części autobiograficznych, stał się w Turkmenistanie lekturą obowiązkową. Toteż stopniowo zastępuje on podręczniki szkolne. Po co zaprzątać sobie głowę zbędną wiedzą, skoro Ruhnama zawiera wszystko co należy wiedzieć? Oto kilka przykładów. W naukach humanistycznych: „kobiety są grzeczne z natury” (grzeczność jest więc przyczepiona do chromosomu X); w naukach politycznych: „osobą najbardziej kompetentną w Turkmenistanie jest głowa państwa”, a w anatomii: „broda rośnie od mózgu. Im broda jest dłuższa, tym mniej jest mózgu. Im mniej jest mózgu, tym mniej osoba jest mądra.”

Można zrozumieć, dlaczego niektórzy studenci turkmeńscy buntują się czasem i nie chcą zagłębiać w tego typu literaturze. I nie mają racji, gdyż Nijazow ogłosił w telewizji narodowej, że wszyscy ci, którzy przeczytają trzy razy (na głos) Ruhnamę pójdą do raju. To arcydzieło zostało już przetłumaczone nie tylko na trzydzieści języków, w tym litewski i zuluski, lecz nawet pomyślano o kosmitach. Otóż jeden egzemplarz został wysłany w kosmos 26 sierpnia 2005 roku w rosyjskiej rakiecie, która ma pozostać na orbicie przez co najmniej sto pięćdziesiąt lat²⁶. Ale widocznie jego ukochany lud nie spieszył się do raju i nie czytał świętego dzieła. Wtedy Nijazow wydał kolejny dekret: kandydaci na prawo jazdy muszą obowiązkowo studiować jego myśli przez szesnaście godzin, aby „nauczyć się najwyższych wartości moralnych społeczeństwa turkmeńskiego”. Przytaczam tu tylko jego najbardziej bezsensowne wyskoki, lecz istnieją o wiele poważniejsze zarzuty, które są w szczegółach wymienione w różnych raportach Amnesty International. Dodajmy, że 16 kwietnia 2003 roku, Komisja Praw Człowieka ONZ przyjęła rezolucję, w której wyraża głębokie zaniepokojenie łamaniem praw człowieka w Turkmenistanie.

Proszę wybaczyć tę dygresję, która wydaje się oddalać nas od głównego tematu (kryteria pozwalające ocenić, czy ktoś jest obłąkany). Ale w rzeczywistości z powrotem naprowadza nas na trop: czy Saparmurad Nijazow był szaleńcem, w sensie psychiatrycznym? Jakie są narzędzia, które pozwalają ocenić poziom nonsensu? Być może należy zwrócić się do ministra Prawdy, skoro Turkmenistan jest jedynym krajem na świecie, w którym jest takie ministerstwo. Obawiam się jednak, że na odpowiedź ministra może bardziej wpływać lęk przed spędzeniem reszty swoich dni w więzieniu, niż troska o prawdę. Natomiast można z pewnością znaleźć odpowiedź w dokumentach rozmaitych międzynarodowych tajnych służb. W Rosji, na przykład, jest wysoce prawdopodobne, że FSB (następca KGB) posiada spore psychiatryczne dossier tego despoty. Turkmenistan posiada bowiem jedną piątą rezerw gazu naturalnego na Ziemi i jest jednym z głównych dostawców Rosji. Z drugiej strony, CIA, która w dostępnym publicznie raporcie oceniła, że 60% ludności turkmeńskiej żyje poniżej progu ubóstwa, poprosiła swoich profilerów, żeby stworzyli dossier Nijazowa. Podczas gdy profil psychologiczny Saddama Husajna jest dostępny dla ogółu, Nijazowa pozostaje utajniony. Wyjaśnienia nie trzeba daleko szukać. Dla amerykańskiej polityki zagranicznej jest bardzo wygodne, by wszyscy wiedzieli, że okropny Saddam jest niebezpiecznym szaleńcem. I że Stany Zjednoczone miały rację oswobadzając świat od takiego indywiduum. Trudno jest zaś wytłumaczyć, że pozostawia się w spokoju innego dyktatora, który wcale nie jest bardziej zrównoważony od Saddama Husajna.Wydawnictwo Akademickie DIALOG

specjalizuje się w publikacji książek dotyczących języków, zwyczajów, wierzeń, kultur, religii, dziejów i współczesności świata Orientu.

Naszymi autorami są znani orientaliści polscy i zagraniczni, wybitni znawcy tematyki Wschodu.

Wydajemy także przekłady bogatej i niezwykłej literatury pięknej krajów Orientu.

Redakcja: 00-112 Warszawa, ul. Bagno 3/219
tel. (0 22) 620 32 11, (0 22) 654 01 49
e-mail: [email protected]

Biuro handlowe: 00-112 Warszawa, ul. Bagno 3/218
tel./faks (0 22) 620 87 03
e-mail: [email protected]
www.wydawnictwodialog.pl

Serie Wydawnictwa Akademickiego DIALOG:

• Języki orientalne

• Języki Azji i Afryki

• Literatury orientalne

• Skarby Orientu

• Teatr Orientu

• Życie po japońsku

• Sztuka Orientu

• Dzieje Orientu

• Podróże – Kraje – Ludzie

• Mądrość Orientu

• Współczesna Afryka i Azja

• Vicus. Studia Agraria

• Orientalia Polona

• Literatura okresu transformacji

• Literatura frankofońska

• Być kobietą

• Temat dnia

• Życie codzienne w…

Prowadzimy sprzedaż wysyłkową
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: