Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Szukając jutra - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
23 września 2013
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
19,90

Szukając jutra - ebook


Książka pt. „Szukając Jutra” opisuje skomplikowane losy Damiana, który po przykrych doświadczeniach w rodzinnym domu poszukuje sensu życia. Zanim jednak zaczął szukać owego sensu, stracił brata – jedyną osobę, którą tak naprawdę kochał. Mimo młodego wieku szuka ukojenia w alkoholu. Nie potrafi poradzić sobie z problemami, które go przerastają, dlatego chce zakończyć swój marny żywot, jednak nie ma odwagi targnąć się na swoje życie. Ostatecznie postanawia pomóc losowi i w tym celu, będąc młodym żołnierzem, zgłasza się jako ochotnik do wyjazdu na misje zbrojne.

Los bywa jednak przewrotny i zamiast śmierci na wojnie Damian odnajduje miłość swojego życia. Zakochuje się w młodej pięknej Afrykance o imieniu Alu. Niestety, po krótkim czasie Damian i jego ukochana zostają rozdzieleni, gdyż żołnierz zostaje wydelegowany z misją do innego kraju.

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7900-072-2
Rozmiar pliku: 801 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Szukając jutra – podziękowanie

Chcę podziękować mojej żonie, Annie Wołoszyk, za to, że wierzyła, iż „Szukając jutra” ujrzy kiedyś światło dzienne.

Kiedy ukończyłem pisanie tej ksiązki w 2004 roku nie wiedziałem, że istnieje ktoś taki jak Ty, Aniu. Dziś nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie! Gdyby nie Ty, pewnie powieść leżałaby kolejne 10 lat w szufladzie, a może nawet nigdy by nie została wydana.

Dziękuję Ci za to, że jesteś i mnie kochasz, bo tak naprawdę w dniu, w którym poznałem Ciebie, znalazłem to wszystko, czego szukał Damian, bohater „Szukając jutra”. Chcę także podziękować mojej córce, Faustynie Wołoszyk, za to, że żyje i daje mi tyle radości.

Piotr WołoszykOD AUTORA

Wielu ludzi zastanawia się nad krokiem, jaki postawić w swoim dalszym życiu. Człowiek myśli różne rzeczy, podejmuje wiele decyzji, chciałby spełnić choć jedno ze swych marzeń. Bo przecież marzenia ma każdy z nas i tylko od nas samych zależy, które z nich pozostaną tylko w sferze fantazji, a które przemienią się w nasze dążenia, nasze cele.

Ilu ludzi w swym życiu zastanawiało się nad napisaniem jakiejś książki? A jaki ich procent ostatecznie zdecydował się na stworzenie jakiejś powieści, biografii, noweli czy choćby krótkiego opowiadania? Czy ta liczba wynosi sto procent? Siedemdziesiąt? Pięćdziesiąt? Trzydzieści? Czy może jeszcze mniej? A skoro tak, to z czego to wynika? Czy pojawia się brak konsekwencji, czy może są zupełnie inne powody? Może większość uważa, że to głupi pomysł? A przecież nikt nie chce czynić czegoś, co jest absurdalne. Bo i po co? W końcu samo napisanie książki to jeszcze nic, najważniejsze, aby ją ktoś przeczytał, wydał, aby dała czytelnikowi wiele radości, wzruszenia i ogólnej satysfakcji.

Ja również wielokrotnie zastanawiałem się nad napisaniem powieści. Jednak częściowy lęk przed brakiem odbiorcy nieco mnie powstrzymywał.

Mimo wszystko w końcu zdecydowałem się na to, aby napisać książkę. A swoją postawą chciałbym sprawić, aby liczba ludzi wyrażająca chęć przelania swych myśli na papier, była porównywalna z liczbą osób, która faktycznie to uczyniła. Czy ktoś przeczyta to, co napiszę? Nie wiem, ale piszę to z nadzieją, że tak się stanie. Bo przecież każda książka, choćby była najlepsza, jest niczym, jeżeli nikt nigdy jej nie przeczyta. Ja również piszę tę książkę i wierzę, że będzie świetna.

Moja książka będzie doskonała wtedy, gdy choć jedna osoba ją przeczyta i dojdzie do wniosku, że jest dobra, a czas poświęcony jej przeglądaniu nie był stracony.

Chciałbym, aby kiedyś ta książka została wydana publicznie, ale sukces osiągnę, gdy przynajmniej jeden człowiek uzna, że jest ona godna zainteresowania.

To pierwsza i prawdopodobnie ostatnia moja książka. Wszystkie zawarte w niej postacie są nieautentyczne, powstały w mojej wyobraźni. Zawarte miejscowości są także wymysłem autora, z wyjątkiem niektórych polskich miast oraz wszystkich, jakie zostały wymienione poza granicami wspomnianego kraju. Nigdy żadna z opisanych w książce historii nie wydarzyła się w rzeczywistości, i prawdopodobnie nigdy się nie wydarzy, choć zarówno postacie, jak i historie są całkiem realne i prawdopodobne. Nazwy firm wymienionych w książce są również nieautentyczne, a ich paralelizm, bądź też zbieżność nazwisk, z nazwiskami ludzi posługujących się nimi na co dzień, jest tylko i wyłącznie dziełem przypadku.

Brak dat opisanych w książce wydarzeń, jest zamierzony! Nieokreślony czas ma sugerować, że opisane sytuacje mogą wydarzyć się zawsze, bez względu na miejsce. W tym celu autor posługuje się walutą amerykańską. Dolary, którymi obracają bohaterowie opisani w książce, mają ograniczyć posuwającą się w czasie inflację. Jest to kolejny dowód, aby ukazać, iż zdarzenia mogą rozpocząć się w każdym roku.

Autor zakłada, że jeden dolar jest równy jednemu euro.

Piotr WołoszykROZDZIAŁ I. Kazimierz i Anna

Tego dnia była piękna pogoda. Przez cały dzień nie spadła ani jedna kropla deszczu, temperatura w cieniu przekraczała dwadzieścia stopni, nawet wiaterek był lekko chłodnawy. To wymarzony dzień dla osób pragnących przygód i na długo pozostał w pamięci wielu ludzi. Dzień ten przypadał na środek lata, pięknego upalnego lata, w czasie, gdy ptaszki ćwierkają, a ludzie spacerują, trzymając się za rączki. Dużo rozmawiają, w parkach można dostrzec osoby siedzące na ławkach, niektórzy czytają w ciszy i spokoju książki, inni tylko siedzą wpatrując się w pływające łabędzie.

Anna Łękowicz, spacerując alejami parku miejskiego w Ziembiewicach, podziwiała otaczającą ją przyrodę. Był to jeden z niewielu dni, kiedy mogła w samotności spędzać czas w tak miłej atmosferze. Wtedy wspominała okres z najszczęśliwszych dni życia, przypominało jej się dzieciństwo.

Mała dziewczynka, biegająca wokół domu, krzycząca – mamo, mamo, zobacz, puszczam latawce! – To Anna, mająca zaledwie jedenaście lat. – Boże, jaka ja byłam szczęśliwa – pomyślała. Usiadła w cieniu na ławce i popatrzyła w przepływające łabędzie. Kto choć raz siedział w parku podglądając te cudne ptaki, ten wie, co czuła Anna, ale dla niej było to coś więcej. Dla niej była to niedziela, niedziela, podczas której spacerowała wraz z kochającym ojcem po lesie.

– Aniu, spójrz, tam w krzakach jest sarna – szepnął ojciec.

– Tatusiu, jaka ładna! – Wrzasnęła Anna, biegnąc w kierunku sarny.

– Aniu tak nie wolno, widzisz spłoszyłaś ją, w lesie należy zachowywać się cicho.

Takich spacerów było wiele. A po każdym z nich mała Ania dzieliła się wrażeniami z mamą.

Kiedy tak siedziała w parku na ławce, nagle usłyszała głos – Kasiu uważaj kapie ci lód... – odwróciwszy się, spostrzegła dwoje młodych ludzi, pchających dziecięcy wózek, w którym siedział mały kajtek. Miał on może dwa, trzy latka. Obok nich szła jeszcze dziewczynka, trzymając w ręku włoskiego loda. Dziewczynka ta mogła mieć pięć lat. Widząc to, Anna rozpłakała się –– Jaka ta rodzina musi być szczęśliwa – pomyślała.

Wszędzie jest miło i wesoło, wszędzie panuje piękna miłosna atmosfera. Tak, ale czy naprawdę tak jest? Czy naprawdę świat jest ogarnięty miłością? Jak niewiele potrzeba, aby to wszystko zmieniło się niemalże o sto osiemdziesiąt stopni? Bo przecież wystarczy tylko trochę brzydsza pogoda, problemy w pracy, kłopoty finansowe, niewielka sprzeczka rodzinna i już człowiek traci ochotę do życia. Anna jeszcze tego samego dnia wróciła do szarej przykrej codzienności.

Damian i Paweł – bracia, których dzieliła zaledwie dwuletnia różnica wieku. Paweł był starszy. Ojciec ich, Kazimierz Łękowicz, to nałogowy alkoholik, który nie dbał ani o swą żonę, ani o dzieci, ani nawet o siebie samego. Prawie każdą swą wypłatę przepijał z kolegami. Nic więc dziwnego, że w ich domu dochodziło do częstych awantur i wielogodzinnych kłótni.

Któregoś dnia, gdy Kazimierz przyszedł do domu po spożyciu alkoholu, matka dzieci, Anna, zrobiła mu wielką awanturę. Kazio tak się zdenerwował, że jeszcze tego samego dnia połamał jej obie ręce i zagroził, że jeżeli komukolwiek o tym powie, to ją zabije. Tego dnia dzieci bardzo płakały, a ponieważ Kazio był niedopity, bo brakło mu pieniędzy na kolejny alkohol, denerwowało go wszystko, również płacz dziecka, wdał, więc się w dialog z dziećmi.

– Czego beczysz gówniarzu?! No mów jak zadaje ci pytanie! Może ty jesteś taki sam podły jak matka?!

Damian nic nie mówił, miał dopiero niespełna półtora roczku, nic więc dziwnego, że na każde z wrzasków ojca reagował tylko płaczem coraz głośniejszym płaczem. Płacz ten tak zdenerwował ojca, że ten nie wytrzymał i zadał potężny cios w głowę Damiana. Damian automatycznie przestał płakać, tak jakby ojciec wyłączył jego płacz, jakimś przyciskiem umieszczonym gdzieś na głowie, przestał też płakać Paweł. Anna, widząc całą tę sytuację chciała zareagować, ale cóż ona biedna mogła zrobić?

Chociaż wszyscy wiedzieli, że to mąż połamał Annie ręce, ona sama twierdziła, że poślizgnęła się przed domem.

Kazimierz nie miał honoru. Wielu alkoholików po czymś takim, choć spróbowałoby przeprosić Annę, lecz nie on, on nie poczuwał się do obowiązku przeprosin. A wręcz odwrotnie, to on domagał się przeprosin ze strony Anny i dzieci.

Od tego dnia Anna była tak przerażona, że bała się sprzeciwić Kazimierzowi, próbowała z nim poruszać poważne tematy tylko wtedy, gdy był trzeźwy. A takich dni było naprawdę niewiele.

Zdarzały się, jednak dni trzeźwości. I w taki właśnie dzień Anna przemówiła.

– Kaziu.

– Czego ty znowu chcesz?

– No, bo wiesz, Pawłowi przydałaby się nowa kurtka.

– A, co on jest jakaś, kurwa, modelka, żeby co chwila zmieniał kurtki. Ja w swojej chodzę już przeszło siedem lat.

– Kaziu, przecież idzie zima, on nie może chodzić w letniej kurteczce.

– Jak zwykle przesadzasz, ja w swojej chodzę i latem i zimą, a poza tym zajmij się garami – Kazimierz odwrócił się i zaczął czytać gazetę.

W takich sytuacjach Anna próbowała pożyczyć pieniądze, gdzie tylko się da, od sąsiadów, przyjaciół, znajomych czy rodziny. Wszystko to odbywało się w tajemnicy przed Kazimierzem. Anna bała się nawet pomyśleć, co by się stało, gdyby Kazimierz dowiedział się, że ona pożycza po ludziach pieniądze za jego plecami.

Nie wiadomo, jak wiadomość o tym, że Anna zadłużyła się na kurtkę dla Pawła, dotarła do Kazimierza, ale tak się stało i Kazio bynajmniej nie był z tego powodu zachwycony.

– Jak śmiesz pożyczać u obcych ludzi pieniądze na pierdoły! – Wrzasnął Kazimierz na Annę.

– Ależ Kazio przecież wiesz, że tego nie robię.

– Nie okłamuj mnie durna babo, bo ci tak zdzielę, że się nie pozbierasz! Mów mi zaraz tu prawdę! – Stanowczo rzucił Kazimierz.

– Kazio, proszę cię, nie krzycz tylko powiedz mi, o co ci chodzi.

– O ty kurwo, nie udawaj, że nie wiesz! Chodzi mi o tę kurtkę dla tego gówniarza, na którą pożyczasz pieniądze, mimo, że ci zabroniłem! Nie mam zamiaru spłacać twoich głupio zaciągniętych długów, żeby mi to było ostatni raz, bo nogi z dupy powyrywam! – Wrzeszczał Kazimierz – Zrozumiałaś czy nie?!

– Tak, przepraszam.

– A pieniądze i tak musisz oddać sama, ja nie dołożę się ani złotówki. Poza tym, jutro przyjdą kumple i chcę mieć spokój. Najlepiej zabierz bachorów i pojedź do swej ciotki, i nie waż się wracać. Ja po was przyjadę jak tylko będę miał czas. Zrozumiałaś!?

– Tak, zrobię tak.

Anna była tak bardzo wystraszona, że jeszcze tego samego dnia starannie pomyła i ubrała chłopców, spakowała najpotrzebniejsze przedmioty, w tym także niebieskiego misia, bez którego Damianek nie potrafił zasnąć.

Wieczorem odjechali pociągiem do Ziembiewic, do ciotki Anny, Honoraty Cuklińskiej. Kazimierz pozostał sam w domu, na wsi Worków.

Anna nigdy nie lubiła Honoraty, była to postać nie do zniesienia. Stara przemądrzała panna, a przy tym bardzo chamowata. Honorata mieszkała w małym dwupokojowym mieszkaniu w centrum Ziembiewic, przez całe swe życie unikała kontaktu z ludźmi, co powodowało braki na starość. Oprócz niej, w mieszkaniu przebywały także: trzy koty i jeden pies. Zwierzęta te pomagały Honoracie w samotności i zastępowały brak ludzi. Nic więc dziwnego, że obecność Anny z dziećmi sprawiła Honoracie wiele radości.

– Co słychać, Aniu? – zapytała Honorata.

– Przyjechałam z dziećmi do cioci w odwiedziny, chyba nie ma ciocia nic przeciwko temu, żebym została u cioci trochę dłużej?

– Ależ oczywiście Aniu, możesz tu zostać tak długo jak tylko chcesz. A gdzie Kazimierz? Nie przyjechał z wami?

– Nie, ciociu, Kazimierz musiał zostać w Workowie, ma bardzo dużo pracy i dlatego nie mógł przyjechać razem z nami, ale jak tylko będzie mógł, przyjedzie.

Anna skłamała, ale wiedziała, że nie może powiedzieć prawdy. Było to bardzo szlachetne, z jej strony, ale również i głupie, że nie chciała powiedzieć nikomu, co dzieje się w jej domu, z jej rodziną, z jej życiem. Bała się, bała się tak bardzo, że nie chciała nic mówić. Czy to strach przed Kazimierzem był tak wielki? Czy strach przed samotnością był większy? Nie wiadomo, lecz Anna poza Kazimierzem i ciotką Honoratą nie miała nikogo.

Do piętnastego roku życia Anna mieszkała z rodzicami: Edwardem i Danutą Cuklińskimi w leśnej. Leśna to najmniej zaludniona dzielnica Ziembiewic. To tu właśnie Anna przeżyła jedne z najlepszych dni swego dzieciństwa. Z rodzicami żyli we trójkę w domku jednorodzinnym. Ich posesja liczyła tysiąc pięćset metrów kwadratowych. Powierzchnia mieszkalna nieco ponad sto. Początkowo mieszkał z nimi Józef, młodszy brat Edwarda. Do głównej szosy było około półtora kilometra, tam też znajdował się najbliższy sklep. Las położony był jakieś trzysta metrów od domu Cuklińskich, stąd te częste spacery.

Po ukończeniu przez Annę szkoły podstawowej, rodzice wspólnie uznali, że sprzedadzą całą posiadłość i kupią mieszkanie w centrum Ziembiewic. Uczynili to z myślą o swym jedynym dziecku.

Po śmierci rodziców, Annie została tylko Honorata, starsza siostra Edwarda. Józef wyjechał do Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej i kontakt z nim urwał się jeszcze za życia Edwarda.

Jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym, gdy miała dziewiętnaście lat, w pół roku później poznała Kazimierza. Wkrótce wzięli ślub i przeprowadzili się na wieś Worków. Po narodzinach Pawła, zaczęły się problemy finansowe, co zmusiło Annę do sprzedania mieszkania po rodzicach. Część tych pieniędzy została włożona w gospodarkę Kazimierza, ale większość poszła na jego alkohol. Początkowo działo się to w tajemnicy przed Anną. Szybko się to jednak wydało, Kazimierz przestał się z tym ukrywać.

Anna, nim zdążyła się zorientować, była już całkowicie uzależniona od męża. Dlatego bała się, że jeżeli odejdzie od Kazimierza, to zostanie starą samotną kobietą, taką samą jak jej ciotka Honorata, to ją przerażało, ale bała się również i tego, że jeśli zostanie z nim to, on któregoś dnia może zabić i ją i dzieci. Znalazła się więc w sytuacji bez wyjścia, gdzie każde rozwiązanie jest złe. Nie miała już mieszkania, nie miała więc dokąd wracać.

Anna spędziła u Honoraty przeszło dwa tygodnie, po tym czasie zjawił się Kazimierz.

– Dzień dobry, ciociu – rzekł Kazimierz

– Dzień dobry, Kaziu. Nareszcie jesteś, wejdź i rozbierz się wstawiłam wodę na herbatę.

– Nie, dziękuję ciociu, przyjechałem po Annę i dzieci. Musimy wracać do domu, mamy jeszcze wiele pracy.

– I nawet nie wypijesz herbaty?

– Ciociu, naprawdę musimy jechać.

– Trudno, nie mogę was zatrzymywać – Kazimierzowi wcale się nie śpieszyło, po prostu podobnie jak Anna, nie lubił Honoraty.

W domu Anna ujrzała istny chlew: wszędzie walały się butelki po alkoholu, puszki po konserwach i inne drobne przedmioty przydatne podczas libacji. Wiedziała, że musi sama to wszystko posprzątać, bo Kazimierz nie ruszy nawet palcem, by jej pomóc.

– Dlaczego, dlaczego zostawiliście taki chlew?

– O co ci chodzi?

– O ten bałagan.

– Mi on nie przeszkadza, a jeśli tobie przeszkadza, to coś z nim zrób. A tak w ogóle, nie trzeba było tak długo siedzieć u ciotki.

– Przecież zabroniłeś mi przyjeżdżać.

– Nieprawda, tak to sobie wymyśliłaś – Anna nic nie odpowiedziała, tylko się rozpłakała.

W tej rodzinie działo się coraz gorzej i nic nie wskazywało na poprawę. Mijały lata, a Kazimierz nawet nie próbował się leczyć. Uważał, że nie pije więcej niż inni, a ludzie wypominając mu, że pije są podli i dlatego to robią, bo przecież sami też piją.

Jednak pewnego wieczoru Kazimierz przesadził, został sam z dziećmi. Przyszli do niego koledzy, mając ochotę wypić, tak też się stało. No, a dzieci, co z dziećmi? Dla Kazimierza nie był to problem, postanowił zamknąć dzieci w ciemnej piwnicy. Chłopcy siedzieli tam do rana, aż mama przyszła z pracy z nocnej zmiany. Pracowała bowiem w sklepie.

– Dlaczego to zrobiłeś, dlaczego zamknąłeś dzieci w ciemnej piwnicy?! – Wrzasnęła Anna na Kazimierza.

– Bo zbyt głośno się zachowywali – ze spokojem odpowiedział Kazimierz.

– I według ciebie to wystarczający powód, aby zamknąć ich na całą noc!

– To nie tak.

– A jak?!

– Miałem iść po nich...

– Więc dlaczego tego nie zrobiłeś?! Dlaczego nie poszedłeś po nich?!

– Zapomniałem.

– Tylko tyle, po prostu zapomniałeś? I nic więcej, nie masz mi nic więcej do powiedzenia? Wiesz dlaczego, dlaczego to zrobiłeś? Bo jesteś pijak, głupi nieodpowiedzialny pijak! Wiesz, co jeszcze ci powiem? Jesteś chory, jesteś chory i nie chcesz się leczyć! Dlatego odchodzę nie będę dużej z tobą mieszkać, zabieram dzieci i wychodzę!

– Idź, nie będę cię zatrzymywał, ale pamiętaj, jeżeli teraz wyjdziesz, to nie masz po co wracać!

Kazimierz czuł, że Anna nie wyjdzie, bo nie ma dokąd iść, Zostaje jej tylko ciotka Honorata, której nie lubi, dlatego nie przejmował się tym, co mówi, myślał, że blefuje. A jednak nie! Anna razem z dziećmi wyszła i pojechała do Ziembiewic. Kazimierz machnął ręką, uważając, że wróci za kilka dni z podkulonym ogonem. Tak się jednak nie stało, Anna już nie wróciła.

Mimo wszystko trzeba przyznać, że Anna miała bardzo wielką odwagę postawić się Kazimierzowi. Widocznie tego dnia nie bała się bólu, jaki mógł jej zadać Kazimierz, a może bardziej bolała ją dalsza krzywda dzieci? W każdym razie, w duchu powiedziała „nie”! I przerwała ten chory związek. Tylko czy aby nie za późno?

Anna przyjechała do ciotki Honoraty. Z wielkim trudem wszystko jej opowiedziała, co dzieje się w jej domu, w jej rodzinie. Bardzo się bała, ale wiedziała, że to właśnie Honorata jest jej ratunkiem i dlatego musi powiedzieć jej wszystko, wszystko, co działo się przez te sześć lat związku. Sześć lat! Właśnie o te sześć lat za długo! Honorata wszystkiego dokładnie wysłuchała, ale Anna tak długo mówiła i tak dokładnie opisywała całe to cierpienie, że Honorata nie wytrzymała i przerwała jej.

– Aniu, czemu mi nie powiedziałaś od razu?

– Bo myślałam, że się zmieni, że przestanie pić i zacznie dbać o rodzinę.

– I dopiero teraz, dopiero po sześciu latach, gdy omal nie doszło do tragedii? Przecież mogłaś powiedzieć, bym ci poradziła, pomogła. Dobrze, że chociaż teraz przyszłaś, i nie martw się jakoś sobie poradzimy.

– Dziękuję, dziękuję ci, ciociu.

Ta rozmowa trwała o wiele dłużej. Honorata jak tylko mogła tak pocieszała Annę, wiedziała, bowiem, że teraz jest to najważniejsze, że Anna musi poczuć się pewnie i bezpiecznie, a przede wszystkim musi zapomnieć o Kazimierzu. O tych wszystkich krzywdach, które jej wyrządził.

Po kilku dniach Anna przekonała się, że Honorata wcale nie jest tak okropna, jak jej się wydawało i przez te wszystkie lata była w wielkim błędzie. Z czasem, Anna nawet bardzo polubiła Honoratę, a chłopcy byli szczęśliwi, że mają więcej swobody i nie muszą bać się pijanego ojca. Dzieci także polubili zwierzęta, jakie miała Honorata. Damianek bardzo dużo czasu spędzał z pieskiem cioci. Pokochał tego pieska tak bardzo, że nie potrafił spędzić każdej chwili przeznaczonej na zabawę inaczej niż z Dzikiem, bo tak wabił się pies Honoraty. Po jednej z takich zabaw pies był tak zmęczony, że położył się na swoim legowisku, a Damian poszedł za nim i zaczął z nim rozmawiać. Pies jak to pies jedynie słuchał, spoglądając co jakiś czas na dzieciaka, ale Damian zapewne chciał, aby pies mu coś odpowiedział. A gdy tak się nie stało, dzieciak się zezłościł i ugryzł psa w ucho, tak mocno, że pies przeraźliwie zaskamlał. Anna i Honorata stanęły jak wmurowane, widząc całe to zdarzenie i jednocześnie bojąc się, by Dzik nie ugryzł chłopca. Jednak ku zdumieniu wszystkich, pies nawet nie warknął na Damiana, cierpliwie wszystko zniósł.

Mijały dni i Kazimierz w końcu zrozumiał, że Anna nie wróci. Zaczął więc wydzwaniać do Ziembiewic, do Honoraty i grozić, że jeśli Anna nie przyjedzie to on po nią pojedzie, a wtedy będzie dla nich za późno. To mu jednak nic nie dało. Anna za namową Honoraty złożyła w sądzie pozew o rozwód.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: