Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Szwedzi w Lędzinach: Powieść górnoszlązka z 30-letniej wojny - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Szwedzi w Lędzinach: Powieść górnoszlązka z 30-letniej wojny - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 253 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PRZED­MO­WA.

CO ZA KO­RZYŚĆ PRZY­NO­SI NAM CZY­TA­NIE PO­WIE­ŚCI HI­STO­RYCZ­NYCH, I CO MNIE DO ICH

PI­SA­NIA PO­BU­DZI­ŁO?

Co wam ko­cha­ni czy­tel­ni­cy dziś opo­wia­dam, to już od wię­cej jak dwa­dzie­ścia lat tkwi w pa­mię­ci i zaj­mu­je ser­ce moje.

Nie my­śla­łem jed­nak daw­niej o tem, aby po­wie­ści moje od­dać do dru­ku, i być może żeby ze­mną, były po­szły do gro­bu, gdy­by nie róż­ne po­wo­do­wa­ły mnie przy­czy­ny do dal­szych zbie­rań po­wie­ści na oj­czy­stej ni­wie Gór­no-szląz­kiej.

Pierw­szą przy­czy­ną jest to smut­ne do­świad­cze­nie, nad czem oso­bli­wie na­sze du­cho­wień­stwo ubo­le­wa, iż oprócz mo­dli­tew­nych, zgo­ła żad­nych nie ma­cie po­ży­tecz­nych ksią­żek, w któ­rych by­ście w nie­dzie­le i świę­ta zba­wien­ną zna­leść mo­gli za­ba­wę.

Czy­ta­nie hi­sto­ryi oprócz za­ba­wy przy­no­si wiel­ką ko­rzyść. Nie tyl­ko, że się po­ucza­my i do­wie­my, jak to daw­niej by­wa­ło i że oj­czy­znę na­szą tem moc­niej po­ko­cha­my, gdy nam się jej świet­na prze­szłość niby na oczy sta­wia, ale i ser­ce na­sze nie­wąt­pli­wie uszla­chet­nia­my, bo nas wspa­nia­łe czy­ny przod­ków po­bu­dza­ją do na­śla­do­wa­nia, tak jak z błę­dów pra­oj­ców uczy­my się uni­kać wy­kro­czeń i tem.moc­niej trzy­mać się cno­ty.

Dru­ga po­bud­ka do wy­da­nia po­wie­ści jest to miłe przy­ję­cie, ja­kie do­tych­cza­so­we pra­cy moje "Gór­ka Kle­men­so­wa," "Hu­sy­ci w Gó­rym-Szląz­ku" i t… d… u was ko­cha­nych ziom­ków zna­la­zły. Za­chę­ca­ją mnie do dal­szych prac za­cni mę­żo­wie, Prze­wie­leb­ny urząd bi­sku­pi a tak­że "Wro­cław­ska ga­ze­ta ko­ściel­na, za­szczy­ci­li mnie ła­ska­we­mi, choć jak sam uzna­ję nie­za­słu­żo­ne­mi, bo na­der wiel­kie­mi po­chwa­ła­mi i dla tego nie prze­sta­nę pra­co­wać, aby so­bie na jaką za­ro­bić za­słu­gę oko­ło uszla­chet­nie­nia serc gór­no-szląz­kich.

Trze­cia a szcze­gól­niej­sza po­bud­ka do na­pi­sa­nia ni­niej­szej po­wie­ści je­st­to przy­wią­za­nie do Lę­dzin, gdzie w mło­do­ści miłe prze­pę­dzi­łem chwi­le. Do­wie­dziaw­szy się ko­cha­ni Łę­dzi­nia­nie, że się gor­li­wie sta­ra­cie o od­no­wie­nie i przy­ozdo­bie­nie sław­ne­go ko­ścio­ła św. Kle­men­sa, chcia­łem się też przy­czy­nić do po­boż­ne­go dzie­ła, i na­pi­sa­łem ni­niej­szą po­wieść, ofia­ru­jąc pew­ną, część gro­sza, któ­ry przez wy­da­nie po­wie­ści oszczę­dzę na ko­śció­łek św. Kle­men­sa, jak też i was chcę… ta­ki­rq, za­chę­cić spo­so­bem do więk­szej mi­ło­ści ku sław­ne­mu domu Bo­że­mu.

W dzień pa­tro­na mo­je­go, świę­te­go Ka­ro­la Bo­ro­me­usza.

Au­tor.WSTĘP DO P0WIE­ŚCI.

ZKĄD MAM PO­WIEŚĆ?

By­łem jesz­cze mło­dym, gdy ostat­ni raz od­wie­dzi­łem Lę­dzi­ny. Po ser­decz­nem z przy­ja­ciół­mi po­że­gna­niu ob­ró­ci­łem się ku gór­ce św. Kle­men­sa, bli­sko Lę­dzin po­ło­żo­nej, aby oko moje jesz­cze raz cza­ru­ją­cym na­sy­cić wi­do­kiem, któ­ry się wę­drow­ne­mu z szczy­tu gór­ki po­ka­zu­je.

Ce­lem po­dró­ży mo­jej był Kra­ków a więc z oso­bli­wą" cie­ka­wo­ścią! po­glą­da­łem ku wscho­do­wi, da­le­ko w pol­skie oko­li­ce, z kąd ma­low­ni­cze kra­jo­bra­zy z bia­łe­mi ko­ścio­ła­mi i po­wab­nie roz­rzu­co­ne­mi wio­ska­mi mile mnie wi­ta­ły.

Oj mi­łoć tu czło­wie­ko­wi na tej gór­ce, któ­rej szczyt zdo­bi ko­śció­łek mu­ro­wa­ny św. Kle­men­sa! Oko mile spo­czy­wa na roz­le­głym wi­do­krę­gu a ser­ce z roz­czu­le­niem ma­rzy o prze­szło­ści dro­giej oj­czy­zny na­szej!– Tu na gór­ce, już w po­gań­stwie Sław­nej, przod­ko­wie nasi kła­nia­li się boż­kom i ofia­ry im przy­no­si­li. Tu Kle­mens ka­płan chrze­ściań­ski pierw­sze ziarn­ko za­siał wia­ry św. w Gór­nym-Szląz­ku, boż­ki za po­mo­cą, nie­bios, z oł­ta­rzy ztrą­cił a za lud, w chrzcie św. oczysz­czo­ny, pierw­szą ofia­rę, naj­święt­szą, od­pra­wił.

My­śli moje bu­ja­ły w prze­szło­ści, za­po­mnia­łem na chwi­lę o po­dró­ży i o wszyst­kiem, nie chcia­ło mi się odejść z miej­sca św. Ale sta­ry Wo­jak, któ­ry mój niósł tłu­ma­czek prze­rwał miłe ma­rze­nia, upo­mi­na­jąc mnie, że jesz­cze da­le­ką mamy przed sobą po­dróż.

Upa­dłem u drzwi ko­ścio­ła, aby na po­dróż opie­ki upro­sić Naj­wyż­sze­go a po­tem spiesz­nym ku Go­łow­cu zstę­po­wa­łem kro­kiem.

Słoń­ce sierp­nio­we pa­li­ło nad­zwy­czaj­nie go­rą­co, dla tego wdzięcz­nie przy­wi­ta­li­śmy cień gaju zie­lo­ne­go i aby nie­co ochło­nąć, rzu­ci­łem się na tra­wę chło­dzą­cą.

Sta­ry Wo­jak, cho­ciaż mu pot za­le­wał oczy i nie mniej ode­mnie po­trze­bo­wał od­po­czyn­ku, jed­nak się ja­koś wą­chał usiąść przy mnie na sta­rej gro­bli a na­wet bo­jaź­li­wie na wszyst­kie oglą­dał się stro­ny.

Gdy za­dzi­wie­nie moje wy­nu­rzy­łem, od­po­wie­dział nie­śmia­ło: "Wie­czor­nym cza­sem lub w nocy pew­nie­by­śmy tu spo­koj­nie nie od­po­czy­wa­li."

"A to dla cze­go?" za­py­ta­łem się cie­ka­wie.

Sta­ry Wo­jak po­ki­wał gło­wą i tak się tło­ma­ma­czył: "Mój pa­ni­czu, nie je­stem tchó­rzem, bo oczy moje w fran­cuz­kiej woj­nie nie raz śmier­ci zaj­rza­ły do pasz­cze­ki, ale na miej­scu, gdzie spo­czy­wa­my, nie­gdyś strasz­ne dzia­ły się rze­czy a nie je­den raz wi­dzie­li tu lu­dzie bia­łe­go mły­na­rza, któ­ry za mimo prze­cho­dzą­ce­mi ci­skał ka­mie­nia­mi. Oto na tej gro­bli stał nie­gdyś młyn bo­ga­ty, któ­ry Szwe­dzi pod­czas trzy­dzie­sto­let­niej woj­ny spa­li­li i mły­na­rza za­bi­li. Nie zna­lazł mły­narz po­ko­ju po śmier­ci i noc­ną porą, lu­dzi stra­szy. Te­raź­niej­szy świat nie wie­rzy w stra­chy, ale dzia­dek mój, co to do­żył lat sto i ośm­na­ście, czę­sto mi po­wia­dał, co od dziat­ka swo­je­go na wła­sne sły­szał uszy. Oj, wie­dzie­lić to mój dzia­dek, Boże świeć ich du­szy, róż­ne kro­ni­ki o Lę­dzi­nach, o sta­rym ko­ściół­ku św. Kle­men­sa, oko­ło któ­re­go nie­gdyś cała wieś sta­ła, o Szwe­dach, jak wieś spa­li­li ale za to pod mie­czem woj­ska bi­sku­pie­go po­le­gli a tam za ko­ściół­kiem w tak zwa­nej szach­cie są po­grze­ba­ni!"

Sta­rzec prze­stał i cho­ciaż go pro­si­łem, nie chciał na gro­bli sta­re o Lę­dzi­nach kro­ni­ki opo­wia­dać. Lec z w dal­szej ku Oświę­ci­mu po­dró­ży roz­wią­zał ję­zyk i pro­ste­mi sło­wy roz­wo­dził się nad przy­pad­ka­mi, któ­re się pod­czas trzy­dzie­sto­let­niej woj­ny w Lę­dzi­nach i po­bli­skich zda­rzy­ły oko­li­cach. Koń­cząc opo­wia­da­nie swo­je, oznaj­mił mi, że na ple­ba­nii Lę­dziń­skiej mógł­bym się nie­co wię­cej do­czy­tać w książ­kach ko­ściel­nych. Opo­wia­da­nie sta­re­go Wo­ja­ka pa­mię­tam do do dziś dnia zgo­ła do­słow­nie. Aby się le­piej in­for­mo­wać, sko­ro do Lę­dzin po­wró­ci­łem, pro­si­łem o bliż­sze wia­do­mo­ści ś… p… ks. pro­bosz­cza Gra­le­ję, któ­ry się uża­lał, że księ­gi ko­ściel­ne, cho­ciaż do r. 1440 się­ga­ją, jed­nak bar­dzo mało o daw­nych wy­pad­kach za­wie­ra­ją, wia­do­mo­ści!

Do­czy­ta­li­śmy się przy­najm­niej, że Lę­dzi­ny od naj­daw­niej­szych cza­sów na­le­ża­ły bi­sku­pom kra­kow­skim, że póź­niej za­mia­ną, przy­szły na wła­sność pa­nien klasz­tor­nych w Sta­niąt­kach przy Kra­ko­wie, któ­re je na­resz­cie przeda­ły ro­dzi­me Prom­ni­ców, pa­nów na Psz­czy­nie. Dzi­siaj­szy ko­ściół św. Kle­men­sa, wy­mu­ro­wa­ny r. 1770 na miej­cu daw­ne­go ko­ściół­ka sta­ro­żyt­ne­go, któ­ry nie­gdyś był mat­ką ko­ścio­łów w Chełm­nie, w Bie­ru­niu w Boj­szo­wach i w Ty­chach. Od r 1642 aż do 30 Wrze­śnia r. 1644. był ko­ściół Lę­dziń­ski za­mknię­ty W cza­sie, gdy Szwe­dzi w Lę­dzi­nach i ca­łej oko­li­cy są­sied­niej pa­no­wa­li. Od­pę­dził ich bi­skup kra­kow­ski, Piotr Gem­bic­ki za po­mo­cą Syg­fry­da Prom­ni­ca, pana na Psz­czy­nie i ko­ściół św. Kle­men­sa na nowo po­świę­cił.

Nie zna­leź­li­śmy wię­cej w ar­chi­wie ko­ściel­nem, lecz ks. pro­boszcz Gra­le­ja ś… p… po­twier­dził wia­ro­god­ność opo­wia­da­nia sta­re­go "Wo­ja­ka, twier­dząc, że zgod­nie i od in­nych lu­dzi po­dob­ne o daw­nych lo­sach Lę­dzin sły­szał po­wie­ści.

Więc sta­re­mu Wo­ja­ko­wi i ks. pro­bosz­czo­wi Ga­le­jo­wi za­wdzię­cza­my mniej­szą po­wieść a po­nie­waż już oby­dwaj w gro­bie od­po­czy­wa­ją, po­mó­dl­my się za ich du­sze na­boż­ne nr.

"Wiecz­ny od­po­czy­nek racz im dać Pa­nie,.,A. świa­tłość wiecz­na nie­chaj im świe­ci!" Mam pod ręką i sta­ry kup (kon­trakt kup­na) z Lę­dzin z r. 1620 i ten mi nie­co do­po­mógł do skre­śle­nia daw­nych sto­sun­ków Lę­dziń­skich.I.

LĘ­DZI­NY POD PA­NO­WA­NIEM BI­SKU­PÓW KRA­KOW­SKICH.

Lę­dzi­ny wraz z przy­le­głe­mi wio­ska­mi Chełm, Imie­lin i Kosz­tów na­le­ża­ły od naj­daw­niej­szych cza­sów do bi­sku­pów Kra­kow­skich, któ­rzy je rzad­ko pusz­cza­li w dzier­ża­wę, lecz zwy­kle po­sta­wi­li nad nie­mi sta­ro­stów, któ­rzy w imie­niu bi­sku­pów wio­ska­mi rzą­dzi­li, oraz płat i po­dat­ki od pod­da­nych zbie­ra­li.

Lę­dzi­ny mię­dzy wszyst­kie­mi wio­ska­mi ozna­cza­ły się po­myśl­ną, za­moż­no­ścią, bo licz­ne wło­ścia­nom od bi­sku­pów nada­ne przy­wi­le­je uwal­nia­ły ich od róż­nych po­dat­ków i cię­ża­rów, któ­re chło­pów są­sied­nich wio­sek uci­ska­ły.Że­by­ście sto­sun­ki chło­pów Lę­dziń­skich z szes­na­ste­go i po­cząt­ku sie­dem­na­ste­go wie­ku le­piej oce­nić mo­gli, po­da­ję wam spis po­win­no­ści kmie­ci. Od­da­wa­li sio­dła­cy: (go­spo­da­rze za­moż­niej­si).

1. Po­ra­dl­ne po dwa­dzie­ścia dwa gro­szy srebr­nych z łanu. Łan zaś był ka­wał zie­mi, któ­ry dwo­ma koń­mi dał się ob­ro­bić; więc po dzi­siaj­sze­mu oko­ło 80 ćwiert­ni wy­sie­wu.

2. Osep, syp­ka, czy­li da­ni­na dla dwo­ru w ziar­nie, z łanu ko­rzec żyta i ko­rzec owsa.

3. Od­by­wa­li Łow­ne , czy­li po­win­ność, rocz­nie dwa razy po­słać jed­ne­go chło­pa na po­lo­wa­nie wil­ków.

Ogrod­ni­cy, któ­rzy ćwierć łanu po­sia­da­li, od­da­wa­li rocz­nie sześć gro­szy po­ra­dl­ne­go, od­by­wa­li pańsz­czy­znę pie­szą po jed­nym dniu w każ­dym ty­go­dniu, i tak­że do łow­ne­go byli obo­wią­za­ni.

Chło­pi byli wła­ści­cie­la­mi i dzie­dzi­ca­mi grun­tów swo­ich, są­dzi­li się w są­dach kró­lew­skich w Oświę­ci­mie, nad któ­re­mi prze­ło­żo­ny był Kasz­te­lan, po­wia­to­wy za­rząd­ca kró­lew­ski. Mie­lić bi­sku­pi od kró­lów przy­wi­le­je do wła­snych są­dów, lecz szla­chet­ny bi­skup Ja­kób Za­dzik zrzekł się tego pra­wa na ko­rzyść swo­ich pod­da­nych, mó­wiąc: "Niech pod­da­nym moim wy­mie­rzo­na bę­dzie spra­wie­dli­wość bez­względ­na!" Za­rząd­ca lub sta­ro­sta wsi był od r. 1622 Ta­de­usz Mac­ki ubo­gi lecz bar­dzo uczci­wy szlach­cic. Za mło­do­ści wa­lecz­nym był żoł­nie­rzem i nie jed­ne­mu Tur­ko­wi roz­pła­tał gło­wę. Oso­bli­wie w bi­twie pod Cho­ci­mem r. 1620, gdzie het­man Chod­kie­wicz wiel­kie nad Tur­ka­mi od­niósł zwy­cięz­two, sław­nie się po­pi­sał Mąc­ki, lecz strzał tu­rec­ki tak mu ska­le­czył lewą, nogę, że ochro­miał i z woj­sko­wej ustą­pić mu­siał służ­by. Po­wró­cił do księ­cia bi­sku­pa Mar­ci­na Szysz­kow­skie­go, któ­ry go był na woj­nę wy­stro­ił, a bi­skup w na­gro­dę za­sług oko­ło oj­czy­zny od­dał mu za­rząd lub sta­ro­stwo nad Lę­dzi­na­mi.

Jak się od­zna­czał wa­lecz­no­ścią na woj­nie, tak te­raz roz­trop­no­ścią w za­wia­do­wa­niu wio­ski jemu po­le­co­nej.

Dla tego, choć już to trze­ci bi­skup za­sia­dał na tro­nie ksią­żę­cym, Mac­ki dla swej po­czci­wo­ści zo­stał na sta­ro­stwie, po­wa­ża­ny od bi­sku­pów, sza­no­wa­ny od szlach­ty są­sied­niej, a ko­cha­ny od swo­ich pod­da­nych.

Jed­nak do śmier­ci nie za­parł się swej na­tu­ry żoł­nier­skiej, bo nie tyl­ko, że naj­chęt­niej roz­pra­wiał o wy­pra­wach wo­jen­nych, w któ­rych nie­gdyś czyn­ny brał udział, ale też po żoł­nier­sku trzy­mał po­rzą­dek, po­słu­szeń­stwo i każ­de­mu bez­względ­nie wy­mie­rzał karę lub na­gro­dę, jak kto za­słu­żył. Bali się go więc źli, lecz ko­cha­li go do­brzy, wie­dząc, że po­trze­bu­ją­ce­mu sta­ro­sta Mac­ki nig­dy nie od­mó­wił do­brej rady i w po­trze­bie ra­tun­ku.

Naj­uko­chań­szym przy­ja­cie­lem jego był pro­boszcz miej­sco­wy, ksiądz Wa­len­ty Sa­da­nus, daw­niej to­wa­rzysz jego wo­jen­ny, któ­ry póź­niej służ­bę woj­sko­wą po­rzu­ciw­szy, stan ob­rał du­chow­ny.

Sam Mac­ki spro­wa­dził go do Lę­dzin a to ta­kim spo­so­bem: Gdy przed dzie­się­ciu laty Mac­ki ostat­ni raz był u księ­cia bi­sku­pa w Kra­ko­wie, nie­zmier­nie się ura­do­wał, spo­tkaw­szy na dwo­rze bi­sku­pim naj­lep­sze­go przy­ja­cie­la swe­go, Wa­len­te­go w du­chow­nej sza­cie.

Pra­wie pro­bo­stwo Lę­dziń­skie było przez śmierć ple­ba­na swe­go osie­ro­cia­łe. Mac­ki zna­la­zł­szy u księ­cia ła­ska­we wzglę­dy a za­py­ta­ny, co so­bie za ła­skę wy­zwa­la, pro­sił za Wa­len­tem przy­ja­cie­lem swo­im, aby go ksią­żę bi­skup na pro­bo­stwo Lę­dziń­skie po­su­nął, jak też proś­ba jego po­żą­da­ny od­nio­sła sku­tek.

Miesz­ka­li więc sta­rzy przy­ja­cie­le bli­sko sie­bie a mi­łość wza­jem­na osła­dza­ła im zno­je ży­cia co­dzien­ne­go. Ile razy do­zwo­li­ła służ­ba, by­wa­li je­den u dru­gie­go a oso­bli­wie wie­czo­ry z żoł­nier­ską aku­rat­no­ścią prze­pę­dza­li na od­mia­nę, raz u księ­dza, raz u sta­ro­sty, i tyl­ko naj­oso­bliw­sze wy­pad­ki mo­gły tu prze­szka­dzać.

Zga­dza­li się jak naj­le­piej! Obaj jak naj­su­mien­niej wy­peł­nia­li po­win­no­ści służ­by, obaj naj­więk­sze­mi pi­jań­stwa byli nie­przy­ja­ciół­mi, obaj byli naj­lep­sze­mi wio­ski oj­ca­mi i sta­ra­li się o pod­da­nych jak o dzie­ci, od Boga i od bi­sku­pa im po­wie­rzo­ne.

Obaj przy­ja­cie­le i w spo­so­bie ży­cia do­mo­we­go byli so­bie po­dob­ni, bo Mac­ki sa­mot­ne jak ksiądz pro­wa­dził ży­cie a o mał­żeń­stwie nie chciał ani słów­ka sły­szeć, po­nie­waż go pierw­sza ko­chan­ka za młod­szych lat dla chro­mej nogi po­rzu­ci­ła.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: