Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Ta ostatnia noc - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
2 marca 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Ta ostatnia noc - ebook

U kresu swego życia – w 1195 roku ery chrześcijan, a w 589 roku hidżry – Sara Awenzoar, lekarka i wnuczka słynnego medyka Abu Marwana, wspomina swoje dzieciństwo w średniowiecznej Sewilli. Dorastająca pośród dzieł poezji i medycznych traktatów dziewczynka poznaje swego powracającego z wygnania dziadka, a także samego Awerroesa, wybitnego hispanoarabskiego filozofa. To właśnie oni przyznają Sarze prawo do sprawowania opieki lekarskiej nad kobietami i dziećmi. Po jakimś czasie Sara trafia do Marrakeszu, gdzie ma czuwać nad zdrowiem haremu kalifa. Wplątana zostaje nie tylko w polityczne rozgrywki między dynastiami Almohadów i Almorawidów, ale również w nie mniej groźną sieć kobiecych intryg. Szybko zdaje sobie sprawę, że wstydliwe sekrety mieszkanek haremu mogą ściągnąć na jej głowę nawet śmierć…

„Ta ostatnia noc”, osnuta wokół historycznej postaci Sary Awenzoar, to podróż w głąb XII-wiecznej Andaluzji i imperium arabskiej dynastii Almohadów, których panowanie sięgało od północnej Afryki aż na drugi brzeg Morza Śródziemnego. Powieść przedstawia ten fascynujący świat, w którym przepych rodem z „Baśni tysiąca i jednej nocy” łączy się z niebywałym postępem technicznym i medycznym, widziany oczami jednej z pierwszej kobiet w historii, które pełnoprawnie mogły praktykować medycynę.

Francisco Gallardo (ur. 1958) – hiszpański pisarz, autor licznych opowiadań i dwóch powieści. Z wykształcenia lekarz, specjalista w dziedzinie medycyny sportowej i traumatologii, z zamiłowania sportowiec. Blisko ćwierć wieku spędził, studiując historię medycyny w Al-Andalus, i poświęcił jej swoją rozprawę doktorską. O sobie mówi: lekarz, który pisze. Mieszka w Sewilli z żoną i trzema córkami.

Kategoria: Opowiadania
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7961-598-8
Rozmiar pliku: 2,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

OCZY MŁODEGO JELENIA

Latem 589 roku hidżry, a 1195 roku ery chrześcijan, pewnej skwarnej nocy zaczynam pokrywać niezgrabnym pismem ten pergamin. Dzierżę go w dłoniach, gładzę jego nieskazitelną powierzchnię. Wyprawiłam go własnoręcznie ze skóry nowo narodzonego jelenia. Ledwie dwa tygodnie temu wyprowadziłam cielę z kąta stajni pałacowego ogrodu. Jego spojrzenie było spłoszone jak tego, kto baczy, iż jego życie rychło dobiegnie kresu. Kołysałam jelonka w ramionach, aż wydał z siebie ostatnie tchnienie niewinności. Zanim pozostawiłam jego ciało na pastwę drapieżców, zdjęłam z niego skórę. Trzy noce moczyłam ją w słonej wodzie. Wyrównałam jej brzegi, przycięłam na szerokość swych palców. Następnie zanurzyłam skórę w miednicy z wapnem i oskrobałam ją ostrym kamieniem. Nie potrafię jednak wyrzucić z pamięci spojrzenia zwierzęcia. Dlatego to ostatni welin, jaki sporządzam własnymi rękoma. Już poprosiłam pałacowych pergaminników, by odtąd oni czynili to za mnie. Zaręczyłam, że potrzebuję pergaminów do przepisywania medycznych ksiąg. W czasach, w których przyszło mi żyć, nie jest bowiem dobrze widziane, by kobieta parała się pisaniem. „Nie dla niewieścich dłoni stworzone zostały pióra”, przestrzegała mnie Umm Amr. Jestem innego zdania. Mam prawo spisać swe wspomnienia, tak jak uczynił to Abdallah, ostatni król Grenady z dynastii Zirydów, którego książkę przeczytałam z uwagą, by przyjrzeć się przymiotom i ułomnościom słowa pisanego.

Niniejszy manuskrypt skazany jest na zapomnienie albo, w przypadku gdyby został odkryty, na żarłoczne płomienie ognia. Jeśli zaś doczeka czytelnika innego aniżeli ta, która trzyma to pióro, będzie to oznaczać, iż jego tajniki godne są poznania. Wszystkie książki mieszczą bowiem słowa prawdy i słowa obłudy. Ja obiecuję nie dać się zwieść kuszącemu kaprysowi łgarstw.

Prowadząc pióro, nie szczędzę starań, choć wiem, że moje pismo w niczym nie przypomina kaligrafii mojej przyjaciółki Safii, bo jej dłoń wieść musieli sami aniołowie. Będzie to mój pałac z liter, szkicowany piórem tak zaostrzonym, iż z pewnością pochłonie ofiarę z moich paznokci. W pełni gotowa zasiadam przy hebanowym biurku, które przywiozłam ze sobą z Sewilli. Po mojej prawej stronie stoi zdobiony srebrem kałamarz, niczym czarny, otwarty owoc granatu, w którym zanurzać będę słowa. Tuż obok biała miedniczka z piaskiem do osuszania świeżego atramentu. Wszystko przygotowane, by zapełnić pergaminy małostkami albo mądrością. Któż może to wiedzieć?

Teraz, gdy w Marrakeszu ospale zapada letnia noc, wpatruję się w szarzejący pałacowy ogród i zaczynam snuć historię swojego życia. Pod światłem gwiazd i pośród ludzkich żywiołów przeżyłam sześćdziesiąt lat. Skończyłam je ledwie trzy dni temu, gdy złowróżbnie blady księżyc dążył ku nowiu.

Muszę przyznać, iż zanim zabrałam się do pisania, wielokrotnie ogarniało mnie zwątpienie. Na cóż podobna bazgranina starowinie takiej jak ja?, zastanawiałam się. Wówczas, niczym w objawieniu, ujrzałam nad sobą czyste niebo, jakie przynosi oddalająca się burza. Będę pisać, by na powrót stać się małą dziewczynką, która bawiła się z tęczą w sadzawce swojego sewilskiego domu. By staruszka, którą dzisiaj się staję, nie umarła przed czasem.Pierwsze wspomnienia wyryły się w mojej pamięci jak w szarej skale trwogi. Liczyłam sobie zaledwie siedem lat i miałam nie więcej niż dwa łokcie wzrostu. Sewilla drżała od tętentu końskich kopyt i huku tarabanów. Gwardia ibn al-Arabiego, ostatniego kadiego dynastii Almorawidów1, wzywała mieszkańców do oporu. Armia dynastii Almohadów2 kilka miesięcy wcześniej przybiła do brzegów Tarify i teraz ruszyła od wybrzeża w stronę miasta. Dziesięć tysięcy konnych w siodłach o krótkich strzemionach kierowało swymi wierzchowcami, tak jak czynią to Berberowie, za pomocą kolan. W ślad za nimi w zwartych kolumnach podążało dwadzieścia tysięcy piechurów w białych turbanach.

– Gdy podobna armia staje do boju, wieszczy koniec świata – oznajmił mój wuj Abu Bakr3.

Byliśmy w bibliotece, gdzie wuj oddawał się lekturze, odrywając myśli od nadciągającego krwawego barbarzyństwa. Odnalazłam go, by spytać o rwetes, jaki dobiegał zza murów naszego domostwa. Zerwał się na nogi, jak gdyby dopiero moja wizyta przywróciła mu świadomość. Pod nieobecność dziadka, którego wówczas jeszcze nie znałam, Abu Bakr był jedynym mężczyzną w rodzinie. Polecił mojej matce, by kazała niewolnicom szykować kufry.

– Być może trzeba będzie uciekać! – zawołał do niej w głąb ogrodu, wychylając się z okna pokoju gościnnego.

Po czym w strugach deszczu oddalił się ścieżką, przy której rosły pomarańczowe drzewka, i podążył w stronę bram, gdzie straże zdążyły już podwoić siły. Gdy zobaczyłam, jak wychodzi, ogarnął mnie lęk, że zostanę osierocona przez wuja, tak samo jak osierocona byłam przez ojca.

Pobiegłam do pokoju i zwinęłam w tobołek wszystkie swoje sukienki, po czym w ślad za uginającymi się pod ciężarem kufrów niewolnicami wyszłam na dziedziniec. Tam czekała już na mnie Umm Amr, a jej zapłakane oczy ledwo wyglądały zza purpurowej zasłony.

– Moja biedna córeczko – powiedziała, obejmując mnie.

Butayna, usłużna niewolnica, otuliła mnie błękitnym szalem, a babka Dunia okryła się swą nieodłączną czarną chustą. Stałyśmy przed tylnym wejściem do domu, czekając na wieści od wuja. Deszcz ustał i słońce leniwie pieściło moją twarz. Nie przestawałam się rozglądać. Będąc dziewczynką o bujnej wyobraźni, imaginowałam sobie koniec świata. Widziałam, jak przez labirynt splątanych ulic uciekam z całą rodziną aż do Bab Maqarana, Bramy Macareny. Potem czekałyby nas już tylko głód, chłód i niedostatek. A może i śmierć, która w moich wyobrażeniach była koloru czarnego.

Abu Bakr powoli szedł z powrotem. Ujrzałyśmy, jak ze spuszczoną głową zmierza w naszą stronę, wbijając wzrok w wilgotny żwir ścieżki, po której stąpał. Od jego decyzji zależało teraz nasze życie. Nim zbliżył się do nas, najwyraźniej uporał się z dylematem.

– Odnieście kufry i nakryjcie do stołu – polecił niewolnicom.

Gdy opuszczaliśmy dziedziniec, Abu Bakr szepnął coś do ucha mojej matce. Usłyszałam, że dwaj ważni ludzie zostali zabici w samych drzwiach meczetu. Jednym z zamordowanych był pierworodny syn Ibn Arabiego, który kilka godzin wcześniej umknął przez Bab Yahwar, Bramę Mięsną, na grzbiecie wierzchowca. W czasie obiadu babka Dunia oznajmiła mi, że Sewillę podbili Almohadzi. Była zima 541 roku hidżry, a 1147 roku ery chrześcijan.

Następnego poranka Abu Bakr zgromadził wszystkich w pokoju gościnnym, aby nas uspokoić. Po tym jak kalif Abd al-Mumin przesyłał z Marrakeszu wieści, obiecując, że nie zostanie już przelana ani jedna kropla krwi, wuj miał nadzieję, że nadejście Almohadów położy kres działaniom wojennym. Wszakże nie wszyscy mieszkańcy Sewilli podzielali jego zdanie. Po długim oblężeniu najstarsze andaluzyjskie rody nie zamierzały uznać berberyjskiego plemienia, którego jedyne korzenie stanowił przywleczony z gór Atlasu piach. Po zawirowaniach epoki Almorawidów Andaluzyjczycy byli już zmęczeni. To tutaj się urodzili – na dawnych ziemiach Wandalów, po drugiej stronie Bahr al-Zuqaq, to jest Cieśniny Gibraltarskiej – i chcieli być wolni, niezależni od dworu w Marrakeszu. Z nostalgią wspominali czasy Al-Mutamida, króla-poety, i z nieufnością traktowali ostatnich przybyszów, mieniących się prawdziwymi muzułmanami. Pierwszą pośród wątpiących była moja babka Dunia, która na stronie opowiedziała mi o tym, jak tuż po zajęciu Sewilli Almohadzi obmyli wodą mury meczetu Ibn Adabbasa.

– Jak gdyby wcześniej trzymano tam wieprze – dodała szeptem.

Wraz z całą rodziną pospieszyłam, by zobaczyć przemarsz zwycięskiej armii. Barraz, dowódca wojsk, szedł na czele defilady. Za nim podążała świta jeźdźców dzierżących białe sztandary, a pośród nich – tajemnicza zawoalowana kobieta. W tłumie powiewały czerwone flagi. Grupy zapaleńców paliły czarne chorągwie Almorawidów, wykrzykując „Śmierć heretykom!”, a ja, przerażona gwałtownością motłochu, kurczowo ściskałam dłoń Abu Bakra.

W drodze do pałacu Dar al-Imara, siedziby namiestnika, orszak zbliżył się do naszego domu i zobaczyłam piękne konie o wytwornym, energicznym kłusie. Były pośród nich rumaki białe jak śnieg, czarne jak cień w samo południe i brunatne jak mój niepokój, gdy przyglądałam im się ze swej perspektywy małej dziewczynki. Abu Bakr zafrasował się, widząc moją pobladłą twarz.

– Dobrze się czujesz, księżniczko? – zapytał i wziął mnie na ręce.

Wpatrując się w czarne oczy wuja, podziwiałam jego męską urodę. W jego ramionach moje spowite gęstą chmurą spojrzenie pojaśniało. Od tamtej pory jestem przekonana, że Abu Bakr Awenzoar – medyk i poeta – potrafi czynić cuda.

Metaliczny dźwięk rogu zabrzmiał jak odgłos burzy, gdy gniady ogier Barraza zatrzymał się tuż obok nas. Jeździec rozpoznał Abu Bakra i zwinnym ruchem zeskoczył z konia. Był to niewielki, muskularny mężczyzna o nieco spłoszonym spojrzeniu, a na jego nagiej czaszce podrygiwał okazały, purpurowy turban. Wymienili przyjacielski uścisk. Wuj nachylił się, gdy Barraz szeptał mu coś do ucha, a ja poszukałam dłoni mej matki, która lekko skłoniła głowę przed wojownikiem, gdy na powrót dosiadł swojego konia. Mijając Abu Bakra, tajemnicza kobieta zatrzymała na chwilę wierzchowca, po czym orszak się oddalił, zostawiając za sobą tylko tumany pyłu i ogłuszający dźwięk tarabanów. Wuj stanął nagle między mną a Umm Amr i ponownie wziął mnie w ramiona.

– Wreszcie poznasz swojego dziadka, wielkiego Abu Marwana!4 – zawołał, śmiejąc się jak szalony.

1 Almorawidzi – muzułmańska dynastia panująca w północnej Afryce i arabskiej Hiszpanii w XI i XII wieku (wszystkie przypisy od tłumaczki).

2 Almohadzi – muzułmańska dynastia panująca w północnej Afryce i arabskiej Hiszpanii w XII i XIII wieku.

3 Abu Bakr – znany w Europie jako Abubacer, XII-wieczny arabski wezyr, lekarz, filozof i poeta.

4 Abu Marwan (ok. 1090–1162) – znany jako Ibn Zuhr lub Awenzoar, jeden z czołowych myślicieli islamu, wybitny medyk.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: