Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Więcej niż pielęgniarka - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
10 stycznia 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Więcej niż pielęgniarka - ebook

„Ilekroć ją widywał, wydawała mu się całkiem zwyczajna. Do pracy, a pracowała przez cały dzień, wkładała czarne spodnie i białą bluzkę z emblematem służb medycznych. Minimalny makijaż i włosy ściągnięte w koński ogon. Drobna, piegowata... po prostu nijaka. Teraz zdecydowanie nie była nijaka. Ładna? Nie... to coś więcej. Zachwycająca? Zupełnie inna niż reszta jego kobiet...”

 

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-276-0490-3
Rozmiar pliku: 651 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Dla Blake’a Samforda, chirurga ortopedy w jednym z prestiżowych szpitali w Sydney, nocne wezwania do nagłych przypadków nie były niczym nowym.

Teraz jednak wracał do zdrowia na farmie swojego ojca, dwieście mil od Sydney. Nie spodziewał się takich wezwań. Nie spodziewał się dziecka.

Maggie Tilden lubiła leżeć w ciemnościach i wsłuchiwać się w bębnienie deszczu w blaszany dach.

Dobrze mieć takie wielkie łoże tylko dla siebie. Wynajmowała to mieszkanie w siedlisku Corella View od pół roku i upajała się każdą chwilą panującej tam ciszy.

Jakie to szczęście móc się rozkoszować wolnością. Nawet nie przejmowała się powodzią. Tego popołudnia służby zadecydowały, że stary drewniany most trzeszczący pod naporem wezbranej rzeki nie jest bezpieczny. Zagrodzono go taśmą i od tej chwili dolina była odcięta od świata.

Gdy zagrzmiało, Tip, młody owczarek collie, zaskomlał, podczołgując się bliżej łóżka.

– Spokojnie, chłopaki – powiedziała, gdy starszy Blackie poszedł w jego ślady. – Jesteśmy bezpieczni, mamy sucho i duży zapas karmy dla psów. Nic więcej nam nie trzeba.

Nagle przez bębnienie deszczu usłyszała warkot silnika. Ktoś przejeżdża przez most? Objechał blokadę? Chyba oszalał. Ale most wytrzymał, bo chwilę później, już na mniejszych obrotach, auto wjechało na asfaltową nawierzchnię. Spodziewała się, że pojedzie dalej. Ale nie, skręcił na parking pod siedliskiem.

Gdyby nadjechało z przeciwnej strony, natychmiast wyskoczyłaby z łóżka, spodziewając się tragedii. Była jedyną osobą z wykształceniem medycznym na tym brzegu rzeki, ale auto przyjechało z drugiego brzegu, gdzie znajdował się szpital.

Ostatnio sporo zgryzoty przysparzał jej Pete, jej nastoletni zbuntowany brat, który zadawał się z podejrzanymi koleżkami. Ten samochód… strach pomyśleć.

To jednak nie Pete ani nieszczęśliwy wypadek. Mimo to wstała i sięgnęła po szlafrok. Może to ktoś do właściciela siedliska? O północy?

Nie znała Blake’a Samforda, bo wraz z matką opuścił dolinę we wczesnym dzieciństwie i od tej pory praktycznie się nie pokazywał. Tym razem jego pobyt był wyjątkowo długi, bo trwał już trzy dni. Poinformował ją, że dochodzi do siebie po zapaleniu wyrostka oraz że przy tej okazji zbiera dokumenty, by wystawić farmę i dom na sprzedaż. Ostrzegła go, że rzeka wzbiera, ale wzruszył ramionami.

– Jak już gdzieś utknąć, to na dobre.

Jeśli ma teraz gości, to utkną razem z nim.

Może to kobieta, pomyślała, słysząc odgłos kroków zmierzających w stronę drzwi Blake’a. Kobieta zdolna ryzykować życie, by dotrzeć do ukochanego?

Właściwie nikt nic o nim nie wie. Jako mała dziewczynka widziała go tylko kilka razy, ale wiele lat później, gdy stary Samford zachorował, Blake go nie odwiedzał, co nikogo nie dziwiło, bo wśród miejscowych Ben Samford nie cieszył się sympatią.

Spotkała go dopiero na pogrzebie Bena. Poszła na ten pogrzeb, ponieważ jako pielęgniarka przez kilka miesięcy choroby odwiedzała go codziennie. Mimo fatalnej opinii dbał o psy, więc wmawiała sobie, że nie jest złym człowiekiem. Przy okazji pogrzebu chciała z jego synem porozmawiać o psach. Zauważyła, że podczas ceremonii Blake trzymał się z boku, jakby chciał szybko mieć to za sobą. Rozumiała go, bo zważywszy na to, jaki był Bob Samford, wydawało się dziwne, że syn w ogóle przyjechał.

Miała pewien pomysł, który wymagał zgody Blake’a. Przedstawiwszy mu swoje referencje, zaproponowała, że w zamian za wynajem stróżówki na tyłach domu zaopiekuje się farmą, psami oraz bydłem ojca, którym aktualnie zajmował się sąsiad, leciwy Harold Stubbs.

Trzy dni później dostała umowę najmu, a Blake od tamtej pory się nie pokazał. Do dziś, kiedy przyjechał sprzedać farmę. Już rozglądała się za innym lokum, bo za nic w świecie nie chciała wracać do swoich. Teraz jednak zastanawiała się, jaki wariat zdecydował się jechać przez most. Słyszała, że samochód stoi z niewyłączonym silnikiem, potem ktoś zaczął walić w drzwi. Psy oszalały, a moment później kroki się oddaliły.

Trzasnęły drzwi auta, zawył silnik i auto oddaliło się tam, skąd przyjechało. Wstrzymała oddech, czekając, czy pokona most. Udało się. Odetchnęła.

O co chodzi? Młodzieńczy wygłup?

Nie jej sprawa, ale Blake’a. No nie, jej sprawa, dopóki dom nie jest sprzedany. Wróciła do łóżka. Sama.

Niczego więcej nie pragnęła, jak być sama.

Za ścianą Blake też nasłuchiwał. I też uznał za wariata śmiałka, który przejechał mostem. Razem z lokatorką, Maggie Tilden, poprzedniego dnia uważnie obejrzeli most. Zmyte pnie drzew i gałęzie napierały na podpory.

– Jak chcesz stąd wyjechać, to zrób to zaraz – doradziła mu – bo zaraz go zamkną.

Czy to ważne? Dostał zwolnienie na trzy tygodnie. Musi też uporządkować rzeczy ojca.

– Rób jak uważasz – dodała, jakby i jej było wszystko jedno, po czym wróciła z psami do swojej części domu.

Zdystansowana, to dobrze, pomyślał, ale to pukanie o północy? Kierowca, który przejeżdża przez zagrożony most… Jakiś jej narwany kumpel, który coś zostawił pod niewłaściwymi drzwiami?

Słyszał jazgot psów, domyślił się, że je uspokaja. Oczekiwał, że przyjdzie, by sprawdzić, co się stało.

Nie przyszła. Zapomnij, wracaj do łóżka.

Może by jednak otworzyć drzwi i upewnić się, że wszystko w porządku? Dobra. Otworzył drzwi wejściowe i o mało się nie potknął. Różowe i miękkie zawiniątko…

Odsunął róg kocyka. Maleńkie usteczka, perkaty nosek i duże ciemne oczy. Noworodek! Na jego progu!

Bez namysłu wziął dziecko na ręce, spoglądając w mrok, jakby chciał jeszcze dostrzec ten samochód, poznać jakieś wyjaśnienie. Noworodek…

Nigdy nie miał do czynienia z niemowlętami. Po raz ostatni na studiach. Nagle obudziło się w nim wspomnienie sprzed trzydziestu, a może nawet trzydziestu kilku lat. To wydarzyło się w tym samym holu.

Pewna kobieta postawiła przy drzwiach koszyk, a w nim malutkie dziecko. Spojrzała na Blake’a i powiedziała:

– Przyniosłam mu siostrzyczkę.

Niewiele zapamiętał, co było potem. Tyle tylko, że między dorosłymi doszło do awantury. Miał sześć lat, więc przykucnął przy koszyku. Niemowlę płakało, ale dorośli to ignorowali. Siostrzyczka?

Tego wieczoru matka dowiedziała się, że ojciec ma kochankę. Przyrodniej siostry i tamtej kobiety już więcej nie widział.

To dziecko nie ma z nim nic wspólnego, więc dlaczego przypomniało mu się tamto? Powinien zadzwonić na policję, zgłosić podrzucenie noworodka. Nagle przypomniał sobie, że jego lokatorka jest położną. Odetchnął z ulgą. Niewykluczone, że opiekowała się ciążą tej kobiety.

– Hej – zwrócił się do zawiniątka – pomyliłeś drzwi. Zaraz zaniesiemy cię do kogoś, kto zna się na dzieciach. Miejmy nadzieję, że ten ktoś weźmie na siebie odpowiedzialność za twój los.

Maggie już zasypiała, gdy ktoś zapukał, a psy znowu zaczęły ujadać. O co chodzi?!

Miała za sobą wyczerpujący dzień. Od rana przewoziła sprzęt ratunkowy ze szpitala, by się zorganizować przed zamknięciem mostu, a także odwiedziła swoje ciężarne na podtopionych farmach. Była wykończona.

Może to kolejne ostrzeżenie o ewakuacji? Żeby uciekać, zanim most zniknie pod wodą? Corella View stoi na wzgórzu. Najgorsze, co może ją spotkać, to to, że most się zawali, elektryczność zostanie odcięta, a ona będzie przez kilka dni zdana na staroświecką lodówkę na naftę.

Znowu pukanie. Nagle nad irytacją górę wziął strach. Ma ośmioro rodzeństwa, a dwóm najmłodszym braciom różne głupie rzeczy strzelają do głowy. Pete… A jeżeli…?

Jeżeli ten ktoś przyjechał z wiadomością? Wstań i mu otwórz. W holu stał Blake Samford. Z dzieckiem.

– To chyba dla ciebie.

Przygarnęła zawiniątko instynktownie jak wszystkie inne niemowlęta, po czym spojrzała na Blake’a. Wyglądał niemal złowrogo. Miał prawie dwa metry wzrostu, szerokie ramiona, ciemne oczy i czarne włosy. Wysoki, mroczny i groźny. Skojarzył się jej z Heathcliffem. Przeraziła się. Ktoś jej podaje niemowlę w środku nocy, a ona myśli o powieściach!

Psy powarkiwały. Znały go od trzech dni, ale nadal miały za obcego. Poza tym nie wiedziały, co kryje się w zawiniątku w ramionach ich pani.

– Jak mam to rozumieć? – Starała się, by zabrzmiało to naturalnie, jakby wpadł oddać jej szklankę cukru. Nie chciała przestraszyć ani psów, ani dziecka.

– Ktoś się pomylił. Jesteś położną, więc podejrzewam, że chciał je oddać w twoje ręce.

– Kto je podrzucił? – Odchyliła kocyk. Śliczne.

Uwielbiała niemowlęta, chociaż nie powinna, bo ma tyle dzieciaków, że wystarczy jej na całe życie. Ale nareszcie ma porządną pracę. Potrafi kochać dzieci.

– Nie mam pojęcia, kto je podrzucił – odparł cierpliwie. – Nie słyszałaś tego samochodu? Ktoś podjechał pod dom, podrzucił dziecko i odjechał.

Patrzyła na niego z niedowierzaniem.

Porzucone dziecko.

– Kim jesteś? – szepnęła. W odpowiedzi mały człowieczek zmarszczył nos, otworzył buzię i żałośnie zapłakał.

Małe dziecko tak nie płacze. Był to płacz istoty bezgranicznie zrozpaczonej. Maggie nieraz słyszała płacz głodnych maluchów, ale nie aż tak przejmujący.

Zapadnięte ciemiączko, sucha lekko pomarszczona skóra: klasyczne objawy odwodnienia. Kroplówka?

Jeśli maleństwo ma jeszcze siłę płakać…

– Możesz przynieść moją torbę z samochodu? – Rzuciła mu kluczyki. – Ono ma problemy.

– Jakie problemy?

Podeszła do kominka, który jeszcze nie wygasł. Można malucha odkryć bez ryzyka wychłodzenia.

– Do kosza! – krzyknęła do psów, które potulnie się położyły na swoich miejscach przy kominku.

Blake wyraźnie się wahał, więc warknęła:

– Torba, i to już.

Lekko oszołomiony ruszył po jej torbę.

Ilekroć widywał Maggie Tilden, wydawała mu się całkiem zwyczajna. Do pracy, a pracowała przez cały dzień, wkładała czarne spodnie i białą bluzkę z emblematem służb medycznych. Minimalny makijaż i włosy ściągnięte w koński ogon. Drobna, piegowata… po prostu nijaka. Teraz zdecydowanie nie była nijaka. Ładna?

Nie… to coś więcej. Zachwycająca?

Zupełnie inna niż reszta jego kobiet. Ciepła i serdeczna, a jednocześnie silna. Stanowcze spojrzenie, jakie mu rzuciła, kazało mu natychmiast przynieść torbę.

Nie wie, że jestem lekarzem, pomyślał. Gdy maluch zapłakał, on też wiedział, że jest z nim niedobrze. Mimo mdłego światła na ganku zauważył objawy odwodnienia i niedożywienia.

Maggie zareagowała zgodnie z jego oczekiwaniami. Nawet gdyby potrzebowała jego pomocy, dzieciak nie jest jego problemem. Niech ona weźmie na siebie tę odpowiedzialność. To jej praca.

Przynieś torbę! Spora walizka z blatem do pisania stała w bagażniku poobijanego kombi. Chwycił za rączkę i aż jęknął. Ważyła ze sto kilo. Zapas leków dla całej doliny? Jakim cudem taka drobna istota jak Maggie może ją udźwignąć?

Po operacji wyrostka był osłabiony. Kiedy poczuł, że naciągają się wewnętrzne szwy, przypomniał sobie o konsekwencjach… i ruszył do komórki po taczkę.

Priorytet natury medycznej. Gdyby szwy puściły, byłby bezużyteczny. Gorzej, sam potrzebowałby pomocy.

– Jestem po zapaleniu wyrostka – wyjaśnił, gdy go zobaczyła. – Szwy. Chyba nie chcesz mieć dwóch pacjentów.

O kurczę. Przecież on dochodzi do siebie po operacji.

– Spokojnie – rzekł, widząc jej speszoną minę. – Pod warunkiem że nie masz nic przeciwko śladom na dywanie.

– Jak się ma taką rodzinę jak moja, nie zwraca się uwagi na drobiazgi. Nic ci nie jest?

– Nic a nic.

Omiotła go badawczym spojrzeniem.

– Zrobisz mieszankę, jeśli ci powiem jak? Maluch jest bardzo odwodniony.

– Mogę zobaczyć?

Dziecko nie przestawało głośno płakać. Prawdziwa kupka nieszczęścia. Odsunął kocyk. Najwyraźniej Maggie już je zbadała, ale nie zmieniła pieluszki, a jedynie rozpięła brudne śpioszki, po czym owinęła tym samym kocykiem, przykrywając kaszmirowym szalem, który wcześniej zauważył na oparciu kanapy.

Jego oczom ukazały się wszystkie oznaki zaniedbania. Tak, dziecko jest odwodnione. Trzeba je umyć i przewinąć, ale najpierw należy podać mu płyny, najlepiej doustnie.

– Mów, gdzie i jak.

Pięć minut później wręczył Maggie butelkę z mieszanką, a ona podała ją dziecku, które przyssało się do smoczka. Zapadła głucha cisza. Nawet psy westchnęły z ulgą.

– Udało ci się uniknąć ewakuacji, szpitala i kroplówek. Zobaczmy teraz, co tu mamy – szeptała Maggie, po czym podniosła wzrok na Blake’a. – Czy należysz do tych odważnych mężczyzn, którzy potrafią zmienić pieluchę? Nie przewijam dziecka w trakcie karmienia, ale ta pielucha już prawie sama chodzi. Trzeba ją zdjąć. No i zobaczmy, z kim mamy do czynienia.

Imperatyw medyczny. Wolałby dziecko karmić, ale się spóźnił, więc przypadł mu drugi koniec. Jesteś chirurgiem przywykłym do obrzydliwych widoków.

– Przygotuj sobie miskę z ciepłą wodą z mydłem. Miska jest w szafce po lewej stronie kuchenki. Z łazienki weź dwa czyste ręczniki, a z mojej torby niebieską butelkę z niemowlęcą pupą na etykiecie.

Bez entuzjazmu wyszedł z pokoju. Przewinąć malucha. Pewnie kiedyś i tak musiałby się tego nauczyć. Kiedyś, w odległej przyszłości, być może zdecydują się z Miriam na dziecko. Pracują razem, a na boku romansują. Miriam nie chce się wiązać, on też ma wątpliwości.

Czuł, że po wydarzeniach tej nocy przybiorą na sile.

– Ojej! Woda, pielucha, i to szybko! – zawołała Maggie.

– Już się robi, siostro!
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: