Wiersze wybrane - ebook
Wiersze wybrane - ebook
Najbardziej osobisty zbiór wierszy Adama Zagajewskiego w wyborze Poety jest autorskim przewodnikiem po jego dotychczasowej twórczości. "Wiersze wybrane" pozwalają czytelnikowi prześledzić zmiany poetyki Zagajewskiego – od wczesnych pełnych sprzeciwu utworów z czasów Nowej Fali po refleksyjne i kunsztowne teksty z lat późniejszych. Książka zawiera wybrane przez Autora dzieła z opublikowanych już tomów, a także nowe utwory.
Kategoria: | Antologia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-61298-61-8 |
Rozmiar pliku: | 860 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Pierwszy listopad jest dniem
kiedy każdy porządny poeta
pisze przynajmniej jeden wiersz
Wszyscy są świątecznie ubrani
podnoszą się z miejsc
z miasta nadchodzi transport świeżych kwiatów
Zmarli z zaboru pruskiego
przyszpileni krzyżami
rozkładają bezradnie ręce
Zmarli z zaboru austriackiego
leżą w otwartych mundurach
z gazetami w ustach
Zmarli z zaboru rosyjskiego
płytko pod ziemią pływają po warszawsku
brzuchem po piaskuW pierwszej osobie liczby mnogiej
Julianowi Kornhauserowi
Nosimy używane słowa, wzniosłość i rozpacz
zjedzone przez cudze usta,
chodzimy po zapadniach cudzego przerażenia,
w encyklopedii odkrywamy starość,
wieczorem udajemy, że wybuchła wojna,
rozmawiamy z Baczyńskim,
pakujemy się w pośpiechu,
przypominamy sobie dawnych poetów,
wychodzimy na dworzec, potępiamy faszyzm,
po czym triumfalnie,
w przedziale pierwszej klasy,
w pierwszej osobie liczby mnogiej,
dajemy wyraz naszej przenikliwości,
tak jakbyśmy nie zostali obdarzeni
absolutnym słuchem milczenia.Epikur z mojej klatki schodowej
Epikur z mojej klatki schodowej
po wieczorowym uniwersytecie
marksizmu-leninizmu
po skróconym kursie miłości
dwa razy dziennie wypuszcza na wolność
swoją teściową schorowaną staruszkę
która pluje starą czarną krwią
i mówi do niego ty skurwisynu
Wtedy on nastawia na nią radio
gdzie właśnie jest audycja
pełnym głosem o sprawach młodzieży
i myśli jeszcze jestem młody
moje życie otwiera się przede mną
jak zatoka morska w pełnym słońcu lataMuszę powiedzieć
Muszę powiedzieć, że nie lubiłem
Hamleta, niedawno zmarłego księcia.
Niewysoki, o zbyt jasnej twarzy,
zawsze w pierwszym rzędzie skupiony
czekał, gdzie swój mózg otworzyć.
Potem wtulony w białą suknię szlochał
z wielkim wyczuciem taktu i sposobu tonów.
Płakał łzami, z których każda miała
swoją wartość i każdą trzeba było
oglądać osobno.
Z jakim akcentem swoje skargi mówił,
jak słowom pilnie patrzył w gardła.
Jakby to jemu pierwszemu zastrzelono ojca.Młodzi poeci
Młodzi poeci i starzejące się kobiety
mieszkają w tych samych zegarach
Stare kobiety na wieczorach autorskich
opowiadają swoje życie
Czytają linie swoich dłoni
Pomijają zdarzenia niezwykłe
Po śmierci ojca wszczęłam starania
Było mi bardzo ciężko
zostałam sama jedna
Przytaczają wiarygodne daty
powołują się na bogate doświadczenie
Rodziłam w sali poniemieckiego
pałacu na Ziemiach Zachodnich
– oklaski – kobieta wstaje
kłania się wielokrotnie
zdejmuje policzki na oczach publiczności
Recenzje są wyważone
Młodzi poeci dobrze znają
drobne oszustwa artystówNiedziela Palmowa
Dla M.
Chrystus ukrzyżowany o świcie,
o tydzień za wcześnie, nieogolony,
w brudnym ubraniu, z wyrazem
zaskoczenia na chudej twarzy,
otoczony przez żołnierzy
w niedopiętych mundurach,
w pośpiechu przybijany do drewna.
Odwołano uniesienia Tygodnia,
mroczną środę i nienawiść piątku,
przerwane są rekolekcje
i mistyczne wzloty dojrzewających
młodzieńców, straciliśmy okazję
siedmiu dni ascezy, nie czas
na pokutę, zbliżają się nowe święta
pełne nieznanej radości pożarów.Państwo Platona
W państwie Platona oddychaliśmy rytmicznie.
W kraju wełnianym, w najpiękniejszych dolinach,
w strumieniach uznanych za najlepiej
utrzymaną wodę, podczas powolnych
spacerów uznanych za najbardziej
wymierzone spacery, podczas wyważonych
dyskusji, gdy z językiem ruchomym
na twarzy, z prędką szkołą powiek
ukrywaliśmy przed sobą w starych
książkach kucharskich zasuszoną florę
grymasów z epoki uśmiechów martwych,
zegary szły do wojska, a poetom lasy urastały u rąk.Miasto
Miasto jest poczekalnią w której codziennie
umierasz na szczurzą chorobę przymykania oczu
Miasto jest poczekalnią pełną krzeseł ruchomych
w twardym żołądku stołówki kłamiesz donosisz
i zdradzasz przyjaciół
Nie jesteś głodny ale nie jesteś najedzony
nie jesteś uczciwy ale nie jesteś świnią
Jesteś w połowie drogi mówisz słodkim głosem
poproszę trybunę ludu wchodzisz na nią
i nagle zapominasz co chciałeś powiedzieć
Wtedy plujesz różową śliną i myślisz że to jest krew
Obmywa cię dopiero Wisła ta limfatyczna rzeka
która przypomina ci poetów dorzecza Bałtyku
Rano kradniesz wieczorem pijesz wódkę
jesteś dobrym człowiekiem który ma swoje zasady
Jedyną wzniosłością na jaką sobie pozwalasz
jest twoja wypróbowana miłość
Od dziesięciu lat oszukujesz swoją żonę
w nocy waszym starym łóżkiem małżeńskim
wypływacie na jezioro Genezaret
To są twoje najdalsze podróże
w biało-czerwonym pokrowcu poduszekSierpień 1944
Moja krew stawiała pierwsze kroki
w nieznanych kamienicach miasta
Moje ręce przybijano do kolb
obcych karabinów
Moje włosy układano na barykadach
Mój krzyk hodowano w pustych
szufladach podwórzy
Moje ciało rozstrzeliwano
we wszystkich dzielnicach
Mój głód uczył się pierwszych podstępów
Moje oczy wypatrywały powietrza do widzenia
Moje serce wydawano na porcje
w kolejkach tłoczyły się moje palce
mój mózg przedwcześnie odsłonięty
przez prezydenta miasta
gnijącego według starych przepisów
na anatomię śmierci
kiedy nie dało się już utrzymać pozorów wakacji
kiedy sentymentalne piosenki harcerzy dostąpiły Chopina
w pleśni kanałów w kiszkach miasta
moja pamięć rodziła się na pamięćNowy świat
Listy na które nie odpowiedziałem
piszą same do siebie
Książki których nie przeczytałem
otwierają swoich siedem ran
Jeśli żyjesz w środku świata
musisz się liczyć ze wszystkim
Patrzą na ciebie żywi i umarli
Przestałem odróżniać żywych od umarłych
Tak wielu umiera
Naprawdę nie pamiętam czy Pablo Picasso malarz prowincji
żyje jeszcze czy jeszcze żyją jego niezliczone ofiary
Czy jeszcze żyje Tomasz Mann
który bohaterów swoich opowiadań odwiedzał w szpitalu
Kim jest dzisiaj żydowski święty z Drohobycza
gdzie są narzeczone tych wielkich męczenników
którzy je tak kochali że nie potrafili
ożenić się z nimi Ale ty
żyjesz
w środku świata
po prawej stronie są umarli
żywych jeszcze nie ma
Wspominasz wszystkie te miejsca
wielkie pokoje ze ślubnymi zdjęciami gospodarzy
i portretem Jezusa który w cierniowym garniturze
przystępuje do pierwszej komunii
Afryki łóżek i chłodne prostokąty
hotelowej podłogi wspominasz
wszystkie te niedozwolone miejsca
chore kobiety które wysuwały
biały palec języka żeby przyjąć ostatni
sakrament miłości i pytały nas o drogę
tak jakby nie wiedziały że są u siebie w domu
oddechy za ścianą przyspieszone wyjazdy
wspominasz i tych którzy ocaleli
twarze z blizną ust nigdy niezarastającą
wspominasz kombatantów spod rzek i jezior
rycerzy którzy publicznie pluli krwią
wyróżnioną a także tych którzy
ukrywali swe rany pod bandażem śmierci
chociaż to było tak widoczne
że kelnerzy dławili się ze śmiechu
Urodzeni po pierwszej wojnie
nie podawali mi ręki na zebraniach
partyjnych głosowali rozcapierzoną dłonią
z błoną między palcami
Skarga oddawał legitymację i wybiegał z sali
szukali go lis i baranek z włócznią
w boku która zakwitała nagle i pościg ustawał
Urodzeni w ostatnim dniu wojny
mają zwykłe ludzkie dłonie
Urodzeni w ostatnim dniu wojny
nie znają jeszcze sztuki podwójnej miłości
Wspominasz także wiosnę poetów
którym w bramach obcinano brody
uważano że młodzi poeci nie powinni tak staro
wyglądać uważano mówiło się że broda szpeci twarz młodzieńca
Niektórzy przestali pisać inni przepłynęli
wezbrane serce Europy z podróży przysyłali listy
ściany baraków i bloków w nowych osiedlach
dekorowano jemiołą zbliżała się zima
zaczynał się nowy świat
Przyznaję nie widziałem ognia coraz mniej jest owadów
przyznaję nie widzi się odrażających ślepców
krew po wypadkach drogowych zarasta bielmem piasku
wszyscy są do siebie podobni
i co wieczór ten sam pijacki bełkot łączy
wszystkich pracujących w kraju
przyznaję noże śpią w pochwie
mieszkasz w Krakowie jesteś poetą
mieszkasz w Szczecinie pod toporem twarzy
jesteś dokerem żyjesz w środku świata
po prawej stronie są umarli
żywych jeszcze nie ma
Niech cię nie uspokaja liga piłkarska
sam kiedyś grałeś teraz wzrokiem nieruchomym
stare zwierzę śledzisz lot piłki
i strzepujesz łupież z klap marynarki niech cię
nie uspokaja łagodny smak długich letnich wieczorów
kiedy kobiety wynoszą z domów swoje dymiące ciała
niech cię nie uspokaja zimna woda kąpielisk
obok jest puszcza i każdy twój krok
zostawia w niej ślad nie do wymazania
Drzewom mogą odrosnąć płetwy niech cię
nie uspokaja zadomowienie ptaków
Z każdego ptaka wyleci pocisk gdy zacznie się
znowu i nic nie wskórasz karmieniem gołębi
one są nieprzekupne niech cię nie uspokaja
zmęczenie starych wodzów i kurz na portretach
Z każdego starego wodza wyjdzie młody
zaszyty w mundur ciała kat niech cię nie uspokaja
jego zaledwie poprawne świadectwo szkolne
oni teraz mogą się mylić trawniki zamienią się
w wulkan z każdego samochodu wyjedzie czołg
niech cię nie uspokaja powolna egzekucja
Freuda w Londynie i nuda długich przemówień
Nie zasypiaj słuchając wiadomości radiowych
twój sąsiad nie sypia wcale to nie miłość
tak go osłabia niech cię nie uspokaja
jego błędna wymowa już dawno powiedziano
to co on z takim trudem codziennie ci tłumaczy
Nie myślę o wojnie to nawet lubisz najlepsi
chłopcy giną ty idziesz w górę
i piszesz wspomnienia nie myślę o wojnie
niech cię to nie uspokaja tyle jest
wojen niewidocznych wszystko może się zdarzyć
pod każdym domem ukryty jest
drugi dom niewidoczny każdy twój gest
mógłby być innym gestem wszystko co mówisz
można inaczej powiedzieć mógłbyś mieć innych
przyjaciół mogłeś nigdy nie spotkać tej właśnie
kobiety mogłeś spotkać całkiem inną kobietę
niech cię nie uspokaja jej uśmiech przypięty
do twarzy jak skrzydło każda twoja myśl
mogłaby być myślą kogoś innego mogłeś jej
nie spotkać mógłbyś myśleć przeciwnie niż teraz
i tak samo co mówię jeszcze bardziej
byłbyś przywiązany do swojego umysłu
niech cię nie uspokaja zmarszczka na twoim czole
wszystko jest tylko wypożyczone
niech cię nie uspokaja twoje nowe mieszkanie
i zdjęcie w gazecie na którym niepodobny
do siebie podwójnie wypożyczony
stoisz wypięty na baczność to nic
jesteś nagi i w każdym twoim śnie powraca
ten starzec którym naprawdę jesteś
Niech cię nie uspokaja poezja
nie czytaj jej lepiej i tak nie masz czasu
to czas ma ciebie trzyma cię w garści
w szponach jeśli jest ptakiem
dławi cię wolno myślisz że to jest tylko astma
niech cię nie uspokaja międzynarodówka lekarzy
Wszystko może się zdarzyć
to co jest normalne trwa najkrócej
to co jest nienormalne tak łatwo zrozumieć
tak łatwo jest się z tym pogodzić
ta łatwość niech cię nie uspokaja
Przyznaję wokół panuje pogoda
hotele jak sady pełne są jowialnych
z czerwonymi policzkami mężczyzn
na delegacji służbowej którzy szukają pieczątek
i poddają się trudnej operacji pod opieką
wynędzniałych ze szczęścia kobiet
ale pewnego razu któryś z nich może nie wrócić
zaczną się poszukiwania
Stanley znowu wyjedzie do Afryki
Nobile poleci do bieguna
sztuczne satelity nie zmrużą oka
Gagarin pożegna się z matką
Sokrates stanie przed sądem
Kolumb w środku nocy zostanie zerwany z łóżka
tak wielu zginęło
już nie pamiętam kto spośród nich żyje
a kto jest dopiero umarłymJak wygląda człowiek który ma rację
Jak wygląda człowiek który ma rację
jaki krawat nosi ten człowiek
czy mówi całymi zdaniami
czy jest w zniszczonym ubraniu
czy wyszedł z morza krwi czy wyszedł
z morza niepamięci czy na jego ubraniu
są jeszcze ślady ostrej w smaku soli
z jakiej epoki jest ten człowiek
czy jego cera jest ziemista
czy płacze przez sen co mu się śni
czy ciągle ten sam pokój
z wyjętym sercem ściany czy mówi sam
do siebie czy mieszka w wynajętym ciele
starego człowieka jak wysoki czynsz niepokoju
płaci za tę klitkę czy jest wygnańcem
z jakiego miasta czy to ciekawość
tak go pędzi czy to mu się opłaca
kto za to odpowiada skąd jest ta plama
na jego płaszczu kto za nim stoi
czy umiałbyś mu powiedzieć że
wszystko jest względne zależy jak na to spojrzeć
nie wiadomo jak jest naprawdę
sprawdź czy potrafisz go poznać
kiedy przechodzi przez ulicę
zgarbiony pod ciężarem mózguSimone Weil
Nigdy nie spotkałem komunisty
Bohaterowie szkolnych czytanek
rozpadali się jak zetlałe wstążki
z kapeluszy mojej babci
która organizowała polskie harcerstwo
Redaktorzy naczelni wielkich proletariackich
czasopism przelatywali nade mną
czarnymi głębokimi wołgami
Wodzowie powiatowych rewolucji
w przepoconych kołnierzykach koszul
których nie trzeba prasować
wyruszali na krzyżową wyprawę snu
Antonio Gramsci w śródziemnomorskim więzieniu
pisał krwią listy do zapomnianych
i na zawsze utraconych przyjaciół
a Simone Weil święta pszczoła
potępiona przez kościół i partię
oddała się w ręce BogaDwudziestoletni żołnierze
Nie umiałem malować, mój głos załamywał się,
nie zdałem egzaminu dojrzałości,
nie mogłem zostać artystą. Przydzielono mnie
do piechoty, do drugiego pułku synów
ojczyzny, czyściliśmy broń i słuchaliśmy
pokojowych przemówień, wciąż trwała wojna,
zamknięte oczy domów patrzyły na bunty
zwierząt i niekończące się procesje
starców ofiarnych, matka przynosiła mi
w chlebie gazety z czasów wielkiego głodu
prawdy, chleb oddawałem kolegom, z papieru
budowałem okręty, czekały nas wielkie
bitwy i niezamierzone zwycięstwa,
w nocy budził nas łoskot wozów
i krzyki pijanych dowódców, byliśmy pewni,
dwudziestoletni żołnierze, że to
spragniona krwi nadchodzi prawdziwa armia.Sklepy mięsne
Afrykanin a nie Murzyn
nie słyszy się już dziś o Murzynach
którzy zginęli w kopalni węgla
to robotnicy afrykańscy ze zmiażdżonymi
czaszkami spoczęli pod zwałami mózgu
nie słyszy się już dziś o rzeźniku
starym rycerzu krwi
sklepy mięsne oto muzea nowej wrażliwości
urzędnik a nie kat
nie słyszy się już dziś o hyclu
którego nienawidziły dzieci
W dwudziestym wieku pod rządami nowej władzy rozumu
pewne rzeczy już się nie zdarzają
krew na ulicy na maskach samochodów
i na samochodach bez maski
człowiek biały z przerażenia
Europejczyk oko w oko ze śmiercią
Nie słyszy się już dziś o śmierci
zgon a nie śmierć
to jest właściwe słowo
Wymawiam je i nagle spostrzegam
że moje usta wyścielono tekturą
którą dawniej nazywano milczeniem