Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Wspólnoty chrześcijańskie. Od herezji do ortodoksji - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 maja 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Wspólnoty chrześcijańskie. Od herezji do ortodoksji - ebook

Czy Jezus Chrystus żył naprawdę? Czy Biblia jest wiarygodnym źródłem historycznym? Kiedy kończy się ortodoksja a zaczyna herezja? Kto o tym decyduje? I wreszcie – czym różni się kościół od sekty? Te i podobne pytania rodzą się w umysłach ludzi chcących zrozumieć fenomen religii chrześcijańskiej.

Autor, próbując znaleźć odpowiedzi na te zagadki, proponuje wędrówkę przez historię kształtowania się wspólnot chrześcijańskich na tle innych religii, przyjmując za punkt wyjścia względność pojęć herezji i ortodoksji. W ciekawy i przystępny sposób prowadzi czytelnika od ery monoteizmu, przez czas narodzin Jezusa i walkę o wiarę pierwszych chrześcijan, czasy burzliwych walk o władzę i rozłamów w kościele, aż do powstania nowożytnych ruchów religijnych. Wędrówka ta nie przynosi jednoznacznych, łatwych odpowiedzi, ale pozwala spojrzeć na historię chrześcijaństwa z innej, szerszej perspektywy. Perspektywy człowieka, który szuka odpowiedzi i nie boi się wyciągać wniosków…


Autor jest doktorem filozofii Papieskiego Fakultetu Teologicznego we Wrocławiu i absolwentem biologii Uniwersytetu Wrocławskiego. Spośród jego niedawnych publikacji książkowych należy wymienić wydany w Novae Res „Palimpsest” (2012), który w oryginalny i zaskakujący sposób pokazuje wielość, a zarazem jedność pozornie odległych sposobów widzenia świata.

„Wspólnoty chrześcijańskie” zostały pomyślane jako kontynuacja „Rozmów o chrześcijaństwie” (2012), poświęconych analizie podstawowych założeń i twierdzeń tej religii w świetle osiągnięć nowoczesnej nauki na tle wydarzeń historycznych oraz uwarunkowań społecznych i ideowych.

Pewną ciekawostką jest fakt, że autor wykonuje też grafiki na okładki swoich książek.

Kategoria: Popularnonaukowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7942-311-8
Rozmiar pliku: 2,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP

W latach dziewięćdziesiątych XX wieku Krakowski Ośrodek Dominikański utworzył Centralne Kościelne Archiwum sekt w Polsce. Dominikanie opracowali listę wyznaczników pozwalających rozpoznać sektę, jednak okazała się ona na tyle pojemna, że można nią objąć każdą wspólnotę.

Lista wyróżnionych przez dominikanów cech rzekomo typowych dla „ruchów sekciarskich” doskonale pokazuje płynność i względność wszelkich prób zdefiniowania pojęć w tej dziedzinie. Ażeby to zauważyć, wystarczy porównać rzekomo typowe cechy sekt z odpowiednimi fragmentami Katechizmu Kościoła katolickiego (KKk):

1. Sekta jest zawsze „łodzią ocalenia” z wszechświatowego oceanu zła i grzechu. Człowiek wchodzący do tej łodzi będzie zbawiony, ale innych nieodwołalnie czeka potępienie.
Wiemy, że każdy, kto narodził się z Boga, nie grzeszy, lecz Narodzony z Boga strzeże go, a Zły go nie dotyka. Wiemy, że jesteśmy z Boga, cały zaś świat leży w mocy Złego (KKk 2852, porównaj 308, 521, 737–738, 844–845).

2. Sternikiem tej „łodzi” jest osoba absolutnie wyjątkowa, najlepiej wysłannik niebios, mistrz i nauczyciel, któremu wyznawcy ufają bezgranicznie i kochają go aż do zaprzeczenia własnej osoby.
Jezus Chrystus jest Panem i dlatego posiada wszelką władzę w niebie i na ziemi. Jest On „ponad wszelką Zwierzchnością i Władzą, i Mocą, i Panowaniem”, ponieważ Ojciec „wszystko poddał pod Jego stopy”. Chrystus jest Panem wszechświata i historii (KKk 668, porównaj 1618, 2232 – 2233).

3. Mistrza trzeba bezwzględnie naśladować. Wszystko uzasadnia się stwierdzeniem, że mistrz czy też guru „tak powiedział”, tak „zachował się” lub „tak zachowałby się z całą pewnością”.
Jeśli chcesz być doskonałym idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną (KKk 2053, porównaj 520, 1701, 2827).

4. Absolutne oddanie jest zazwyczaj oparte na obawie przed zapowiadanym, często bliskim, końcem świata, do którego należy się odpowiednio przygotować. Oczywiście tylko mistrz i jego wyznawcy mogą spokojnie oczekiwać ostatecznej zagłady, ponieważ ich ona nie dotyczy.
Już teraz bowiem, w tym życiu, jest nam dana możliwość wyboru między życiem i śmiercią, i tylko idąc drogą nawrócenia możemy wejść do Królestwa, z którego wyklucza grzech ciężki. Nawracając się do Chrystusa przez pokutę i wiarę, grzesznik przechodzi ze śmierci do życia i „nie idzie na sąd” (KKk 1470, porównaj 143, 144, 670, 1011, 1618, 2771).

5. Istnieją dwie podstawowe strategie zachowania wyznawców wobec śmierci mistrza:

a) Według pierwszej strategii mistrz umiera w sposób pozornie zbliżony do śmierci zwykłych ludzi, choć w istocie jest to złudzenie, ponieważ on tylko „zasypia”, „odchodzi do lepszego świata” lub „zmartwychwstaje” i znika, pozostawiając na ziemi swoich następców.
Jezus zmartwychwstał „pierwszego dnia tygodnia” (KKk 2174, porównaj 632 – 640).

b) Strategia alternatywna odrzuca myśl o realnej śmierci mistrza, zakładając jego trwanie w kolejnych wcieleniach (idea reinkarnacji odrzucona przez chrześcijan dopiero w VI wieku).

6. Ideologia sekty musi być jak najprostsza. Zwykle adepta oszałamia prostota a jednocześnie rzekoma głębia idei obywającej się bez logicznych rozważań i niełatwych do zrozumienia teorii. Dzięki temu czuje się wreszcie mądrzejszy od nadętych uczonych. Może im pokazać, jak mały i ograniczony jest ich światek zamknięty w logice i nieczystej materii.
Tylko Bóg, który stworzył niebo i ziemię, może sam dać prawdziwe poznanie każdej rzeczy stworzonej w jej relacji do Niego (KKk 216, porównaj 37 – 38, 88, 215, 286, 301, 1831, 2032 – 2033, 2038).

7. Oczywiście inne ideologie czy nauki zawsze są odrzucane jako błędne i piętnowane przez mistrza, który doskonale wie, że prowadzą one do ostatecznej klęski, często rozumianej jako potępienie, zesłanie do piekieł lub zagłada.
Nieraz jednak ludzie zwiedzeni przez Złego, znikczemnieli w myślach swoich i prawdę Bożą zamienili na kłamstwo, służąc raczej stworzeniu niż Stworzycielowi, albo też żyjąc i umierając na tym świecie bez Boga, narażeni są na rozpacz ostateczną (KKk 844, porównaj 675, 842 – 843).

8. Mistrz koniecznie wymaga manifestowania przynależności do świętej wspólnoty poprzez określony strój (amulety, krzyżyki, nakrycia głowy), zachowanie (na przykład pozdrowienia) i szczególne rytuały (święta, msze, procesje, pielgrzymki), aby odróżniać oraz izolować wybrańców od nieczystej reszty.
List do Hebrajczyków przypomina: „Nie opuszczajmy naszych wspólnych zebrań, jak to się stało zwyczajem niektórych, ale zachęcajmy się nawzajem” (KKk 2178, porównaj 782, 2180, 2182).

9. Wstępując do sekty, należy ją wspomóc określonym datkiem, czasem oddaniem wszystkiego, a później systematycznie wspierać swoją pracą lub odpowiednimi donacjami.
Wszyscy chrześcijanie jakiegokolwiek stanu i zawodu powołani są do pełni życia chrześcijańskiego i do doskonałości miłości. Wszyscy są powołani do świętości: „Bądźcie doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski”. Na osiągnięcie tej doskonałości wierni obracać powinni swe siły otrzymane według miary obdarowania Chrystusowego, aby posłuszni we wszystkim woli Ojca, z całej duszy poświęcali się chwale Bożej i służbie bliźniemu (KKk 2013, porównaj 2053, 2122).

10. Każda grupa rozwija system indoktrynacji, zwany nawracaniem, edukacją, pogłębianiem wiary, formacją lub rozwojem duchowym (przeciwnicy mówią raczej o „praniu mózgu”).
Aby na nowo zgromadzić wszystkie swoje dzieci rozproszone i błądzące z powodu grzechu, Ojciec zechciał zwołać całą ludzkość w Kościele swego Syna (KKk 845, porównaj 831, 836 – 844). Papież oraz biskupi są „autentycznymi, czyli upoważnionymi przez Chrystusa nauczycielami, którzy powierzonemu sobie ludowi głoszą wiarę, w którą powinien wierzyć i którą powinien stosować w życiu (KKk 2034).

11. Odejście z sekty jest zwykle trudne i wiąże się ze sporym stresem, a czasem wręcz z fizycznym niebezpieczeństwem i strachem (grożenie potępieniem, piekłem lub śmiercią). Zazwyczaj przedstawia się to w formie końca świata i ostatecznego upadku.
Przed przyjściem Chrystusa Kościół ma przejść przez końcową próbę, która zachwieje wiarą wielu wierzących. Prześladowanie, które towarzyszy jego pielgrzymce przez ziemię, odsłoni „tajemnicę bezbożności” pod postacią oszukańczej religii, dającej ludziom pozorne rozwiązanie ich problemów za cenę odstępstwa od prawdy (KKk 675, porównaj 817, 1855, 2089, 2577).

O rozmaitych ruchach religijnych w chrześcijaństwie, a także o sektach, herezjach i odstępstwach napisano już całe tomy rozpraw, raz przypisując im najgorsze cechy i wszelkie możliwe przestępstwa oraz grzechy, a innym razem upatrując w nich źródeł przemian i postępu. Oczywiście dla religii czy ogólniej ideologii aktualnie panującej, herezja może być tylko czymś złym, jak najbardziej szkodliwym i godnym potępienia, ponieważ burzy istniejący porządek społeczny i wprowadza niebezpieczny ferment, który może zachwiać siłą panującego kościoła. Dlatego też gromy ciskane na odszczepieńców padają przede wszystkim ze strony duchownych walczących o utrzymanie swojej pozycji. Dzielnie im w tym sekundują wszelkiej maści tradycjonaliści i konserwatyści pragnący spokoju i równowagi oraz aktualnie panujące grupy i klasy społeczne. Zazwyczaj głoszą przy tym hasła poszanowania „tradycyjnych wartości”, oczywiście tylko własnych, które oni uważają za niezmienne i obowiązujące całą ludzkość. Tego rodzaju środowiska zwykle są głęboko przeświadczone o tym, że rozchwianie lub odrzucenie dotychczasowych, rzekomo „uniwersalnych”, modeli myślenia i życia może wywołać tylko chaos i nieszczęścia. Z drugiej strony odzywają się głosy notorycznych rewolucjonistów i anarchistów, kwestionujących absolutnie wszystko. Według nich to, co nazywamy herezją, zawsze winno być bezwzględnie popierane jako metoda rozbijania zastarzałej skorupy hamującej postęp. Zapominają przy tym, że zbyt rewolucyjne podejście do rzeczywistości, a zwłaszcza do życia społecznego, grozi anarchią.

Niniejsza książka nie ma służyć za argument dla przedstawicieli którejkolwiek z tych skrajności – chociaż uważam, że zmiany w ludzkim myśleniu i życiu są konieczne i nieuniknione, nie powinny być wprowadzane za wszelką cenę. Proces, który społeczeństwo nazywa postępem, zwykle odbywa się stopniowo: zaczyna się od etapu zakwestionowania dotychczasowych poglądów, później następuje ich odrzucenie i na koniec – wypracowanie nowych koncepcji, które lepiej sprawdzają się w zmienionej rzeczywistości. Jeśli spojrzeć w ten sposób na religię w ogóle, a chrześcijaństwo w szczególności, łatwo zauważyć, że herezja to nic innego, jak rodzaj przewrotu w sposobie myślenia, polegającego na odrzuceniu dotychczasowych interpretacji religijnych, ponieważ z jakichś względów nie odpowiadają danej grupie ludzi lub danej epoce historycznej. Jeśli zaś nowy pogląd zdobywa szerokie poparcie i wyznający go ludzie potrafią zdominować społeczeństwo, herezja przestaje być rewolucyjna i przechodzi na pozycję konserwatywnej ortodoksji. Od tego momentu dawni „rewolucjoniści” stają się wrogami wszelkich zmian, bo te mogą im odebrać ich uprzywilejowaną pozycję.

Głównym założeniem tej książki jest wykazanie względności każdej herezji i ortodoksji w chrześcijaństwie. W zwięzłych szkicach omówiono tu ważniejsze nurty myślenia związane z chrześcijaństwem, które niekoniecznie muszą być klasyfikowane jako formalna herezja lub sekta, ale zawsze w jakiś sposób odnoszą się do wiary w Chrystusa i przekładają na powstanie określonych wspólnot.

Poniżej umieszczono krótkie wstępne zestawienie podstawowych pojęć, które może posłużyć jako rodzaj słownika pokazującego elementarne związki między tymi zjawiskami.

HEREZJA – pojęcie pochodzące od greckiego słowa hairesis oznaczającego „wybór”. Pierwsi teoretycy chrześcijaństwa używali tego określenia na nazwanie odstępstwa, czyli odmiennych poglądów religijnych (Paweł w 1 Liście do Koryntian 11, 18 i w Liście do Tytusa 3, 10 – 11). Oczywiście odmiennych od „jedynie słusznych” interpretacji głoszonych przez określony kościół, uważający się za prawowierny, czyli ortodoksyjny. W tym ujęciu herezja ma walor zdecydowanie negatywny.

Jednakże odwołując się do greckiego źródłosłowu, łatwo dostrzec, że pierwotnie chodziło nie tyle o błędny i potępiany pogląd, ile o zagadnienia wątpliwe z punktu widzenia dogmatyki. Herezja była więc tylko niejasnością i dopiero przewaga któregoś z kościołów czyniła tę niejasność błędem w wierze (Mt 18, 15), a heretyka – błądzącym współwyznawcą. Dlatego pierwotnie karą za herezję było tylko wykluczenie ze wspólnoty wierzących – ekskomunika, o czym pisze już Paweł (1 Kor 5, 11 – 13; Ga 1, 8). Od IV wieku narastała tendencja do traktowania heretyków jako zwyrodnialców odrzucających jedyną prawdziwą naukę i dlatego godnych ukarania. Ten postulat pozostawał raczej teorią aż do roku 1199, kiedy papież Innocenty III walczący z albigensami wydał sławny dekretał Vergentis in senium, uznający herezję za przestępstwo wobec państwa. Od tego momentu datuje się tragiczne przymierze władzy świeckiej i kościelnej w walce z heretykami, które zaowocuje kilkoma milionami ofiar.

ORTODOKSJA – słowo pochodzenia greckiego. Oznacza „pogląd uznawany za prawowierny, zgodny z zaakceptowaną doktryną”. Przeciwieństwo herezji lub heterodoksji. W praktyce ortodoksyjność określa wola większości lub zgodność z pismami arbitralnie uznanymi za święte. Dlatego właśnie to, co jest ortodoksją dla jednej grupy wyznaniowej, okazuje się herezją według innej – wszystko zależy od liczebności i siły danego kościoła. O umowności tego, co jest ortodoksją dobitnie świadczy opinia cesarza Konstantyna z roku 324, który napisał, że spory o naturę Jezusa są sprawą błahą, niepoważną zabawą dla dzieci i każdy może na ten temat myśleć, co chce. Dodajmy, że Konstantyn był najwyższym przełożonym Kościoła stojącym ponad wszystkimi biskupami, więc jego opinia była wiążąca. Mimo to kwestia natury Jezusa stała się w następnych wiekach jednym z głównych źródeł rozłamów i herezji.

SCHIZMA – po grecku oznacza „rozerwanie” lub „rozłam”, a w kategoriach religijnych – rozpad jednolitej dotąd organizacji wyznaniowej, zwłaszcza Kościoła, na niezależne od siebie jednostki, czasem nazywane nawet sektami. Można wyróżnić dwa rodzaje schizmy:

1. Rozpad Kościoła na tle doktrynalnym, kiedy podstawą sporu oraz podziału jest różne rozumienie części dogmatów lub inne ich sformułowanie. W istocie ten rodzaj schizmy stanowi rozwinięcie i konsekwencję herezji. Klasycznymi przykładami schizmy doktrynalnej mogą być podziały spowodowane odmienną interpretacją natury Jezusa.

2. Rozpad Kościoła spowodowany inną strukturą organizacyjną. Chodzi o podział władzy i uznawanie bądź odrzucanie zwierzchnictwa określonych ośrodków. Można więc mówić o schizmie dyscyplinarnej czy wręcz politycznej, niekoniecznie związanej z odmiennymi interpretacjami dogmatycznymi. Taki charakter miało wiele podziałów w Kościele prawosławnym w Rosji.

Oczywiście w praktyce oba rodzaje schizmy często występują razem, co można obserwować w przypadku katolicyzmu i luteranizmu lub katolicyzmu i anglikanizmu.

Oto najważniejsze schizmy wymieniane w dziejach chrześcijaństwa: ebionitów (66), Nowacjana (III), Melecjusza (IV), donatystów (IV), ariańska (325), antiocheńska (326 – 415), Akacjusza (484 – 519), koptyjska (V), Focjusza (867), Cerulariusza (wschodnia, 1054), arseniańska (XIII – 1310), awiniońska (1378 – 1415), moskiewska (raskoł, 1666), utrechcka (1702), starokatolicka (1870).

SEKTA – pochodzi od łacińskiego secta równoznacznego ze „stylem życia”. W rozumieniu religijnym chodzi o odmienny pogląd na określony dogmat, a także o inny sposób zachowań religijnych, obejmujących na przykład liturgię. Cechą charakterystyczną sekty jako wspólnoty jest niewielka liczba wyznawców i ich marginalna pozycja w stosunku do ogółu społeczeństwa, co jednak nie musi oznaczać aspołecznego charakteru danej grupy. Sekciarstwo zyskało zdecydowanie pejoratywny wydźwięk na skutek propagandowej działalności dużych Kościołów, pragnących zlikwidować niewygodną konkurencję.

KOŚCIÓŁ – wspólnota religijna z określoną organizacją wewnętrzną i doktryną, zazwyczaj większa od sekty. Mówiąc najkrócej, chociaż nieco złośliwie, kościół to sekta, której „się udało”. Z praktycznego punktu widzenia, rozgraniczenie między sektą i kościołem może być dokonane na podstawie ich stosunku do reszty społeczeństwa. Jeżeli dana grupa wyznaniowa nie jest samowystarczalna, zwłaszcza ekonomicznie, a funkcjonuje jako rodzaj pasożyta na marginesie głównego nurtu życia społecznego (jak na przykład część „nowych ruchów religijnych” w XX wieku), powinna być nazywana sektą, czyli niesamodzielnym „odpryskiem” społeczeństwa. Kościół zaś grupuje ludzi różnych zawodów, którzy normalnie pracują i funkcjonują jako pełnoprawni członkowie i twórcy społeczeństwa. To oznacza, że każdy kościół musiał zaczynać jako sekta.

INKWIZYCJA – od łacińskiego słowa inquisitio oznaczającego „dochodzenie”. Ogół środków stosowanych przez Kościół katolicki, niekoniecznie sformalizowanych, służących nawracaniu, a czasem też fizycznemu niszczeniu heretyków. Konieczność ścigania heretyków uchwalono po raz pierwszy na Soborze Laterańskim III (w roku 1179) zajmującym się katarami, a ludzi militarnie walczących z herezją obdarzono wtedy odpustami (uwolnienie od grzechów) i błogosławieństwem. W roku 1184 w Weronie papież Lucjusz III (1181 – 1185) zawarł umowę z cesarzem, wedle której duchowni mieli wskazywać winnych i ich sądzić, a świeccy wykonywać wyroki. Na Soborze Laterańskim IV (1215) postanowienia te powtórzono, otwierając drogę dla działalności dominikańskich inkwizytorów (jak osławieni Bernard Gui w latach 1261 – 1331 albo Hiszpan Tomas de Torquemada w latach 1420 – 1498). Inkwizycja była luźnym konglomeratem lokalnych biskupich lub papieskich sądów, bez wyraźnej struktury organizacyjnej. Ten zdecentralizowany charakter inkwizycji utrzymał się właściwie aż do jej likwidacji przez Rewolucję Francuską i Napoleona (potem odrodziła się jedynie inkwizycja hiszpańska).

Przetrwała za to inkwizycja rzymska (papieska), która w roku 1908 została przemianowana na Kongregację Świętego Oficjum, a w roku 1965 na Świętą Kongregację Doktryny Wiary. Można zatem powiedzieć, że na początku XXI wieku inkwizycja nadal działa, ale na szczęście od czasów napoleońskich nie istnieje przymierze Kościoła i państw, pozwalające fizycznie niszczyć ludzi uznanych za heretyków. Wyroki papieskich inkwizytorów pozostają więc tylko karami religijnymi.

Dawniej bywało inaczej. Na przykład w latach 1478 – 1480 w Sewilli rozwinęła się hiszpańska instytucja, którą można byłoby nazwać groteskową, gdyby nie kilkadziesiąt tysięcy ofiar – chodzi o auto da fe. Nazwa ta oznacza akt wiary, ale w praktyce był to publiczny sąd inkwizycji nad heretykami i egzekucja. Oskarżonych zmuszano do zeznań, często torturując na oczach zgromadzonych gapiów, ogłaszano werdykt sądu i wyrok natychmiast wykonywano. Oczywiście dla tłumu najbardziej interesującym było spalenie na stosie. Donosiciel, który oskarżył skazanego heretyka, otrzymywał w nagrodę jego majątek pomniejszony zazwyczaj o pewną część oddawaną miejscowemu biskupowi. Makabryczne spektakle były regularnie organizowane w całej Hiszpanii aż do początku XIX wieku. Królowie byli zaś obowiązani do uczestnictwa w auto da fe odbywającym się w stolicy, przez co manifestowali swoją głęboką wiarę. Znamienne, że władcy Hiszpanii w roku 1496, jako jedyni monarchowie, zostali obdarzeni przez papieża zaszczytnym tytułem „królów katolickich”.1. MONOTEIZM JAKO HEREZJA

Wiara w Jedynego Boga to jeden z podstawowych wyróżników chrześcijaństwa. Jej początkowe formy można zaobserwować w bardzo wielu rejonach świata i epokach, ale nigdzie nie rozwinęły się one w tak konsekwentny system, jak w rejonie wschodniego basenu Morza Śródziemnego. W swej pierwotnej postaci monoteizm pojawił się tutaj już w XIV wieku przed Chrystusem. Była to oryginalna koncepcja faraona Echnatona oraz grupy współpracujących z nim kapłanów, którzy podjęli próbę ujednolicenia i uporządkowania ogromnie rozbudowanego i niekonsekwentnego panteonu starożytnego Egiptu. Centralizacja politycznej władzy faraona potrzebowała ideologicznego wsparcia w również scentralizowanym systemie religijnym, który mógłby ułatwić konsolidację rozległego państwa i mocniej związać poszczególne prowincje z dworem faraona. Jeśli jednak miano dojść do jedynobóstwa, koniecznością stała się likwidacja starszych bogów, a zwłaszcza tych, którzy reprezentowali różne obszary kraju. Echnaton zastosował tu metodę znaną wszystkim następnym reformatorom religii, to znaczy większość bogów zdegradował do roli demonów oraz personifikacji lub, w najlepszym wypadku, uznał je za aspekty Boga Najwyższego. Dzięki temu ten ostatni stawał się panem wszechświata, a nawet jedynym prawdziwym bóstwem. Można sobie wyobrazić, jakie wywołało to wzburzenie zarówno wśród kapłanów przerażonych niebywałym bluźnierstwem faraona, jak też wśród prostego ludu przywiązanego do tradycyjnych i doskonale już znanych bogów czczonych od pokoleń. Niewątpliwie Echnaton był uważany, przynajmniej przez niektórych swoich współczesnych, za obrazoburcę i wroga świętej wiary, który pobłądził i zszedł na drogę grzechu. Jednym słowem, faraon był dla nich po prostu heretykiem… Zresztą spotkał go los podobny do losu wielu późniejszych heretyków. On sam był co prawda zbyt silny, aby poważono się go bezpośrednio zaatakować lub pozbawić władzy, ale po jego śmierci bardzo prędko reformy religii zostały odrzucone, a bluźnierczy kult Najwyższego reprezentowanego przez złotą tarczę słoneczną miał odejść w niepamięć razem z imieniem heretyckiego faraona startym z napisów na murach i posągach. Postarali się o to kapłani wcale niepragnący zmian ani w kulcie, ani w swoich dochodach. Z drugiej strony kapłani mieli oparcie w ludności nie bardzo rozumiejącej abstrakcyjnego Boga Jedynego, którego nie można było wyobrazić sobie na przykład jako człowieka z głową szakala czy choćby wcielonego w jakieś konkretne zwierzę. A jednak, mimo wysiłków podjętych przez kapłanów i niechęci prostego ludu, zamiar starcia herezji z powierzchni ziemi nie powiódł się do końca. Idea Echnatona przetrwała w umysłach wielu ludzi i miała zapoczątkować całą rodzinę zbliżonych wyznań monoteistycznych.

Mieszkańcy starożytnej Palestyny zapoznali się z monoteizmem w trakcie licznych wojen przeciw Egiptowi, a także na drodze pokojowych kontaktów o charakterze handlowym czy kulturalnym. Palestyńskie plemiona podlegały bardzo silnym wpływom ze strony potężnego Egiptu i dlatego herezja Echnatona dość prędko przeniknęła do ich świadomości. Zresztą nie odbywało się to w próżni, ponieważ Semici od dawna wykazywali dość wyraźne tendencje do monoteizmu, czcząc najwyższe bóstwo nieba zwane El (stąd hebrajski Elohim i arabski Allah). Ów El był ogólnosemickim panem świata, absolutnie niedostępnym dla ludzi, niewyobrażalnym i tak odległym, że niemal abstrakcyjnym. Poszczególnymi ludami opiekowali się lokalni bogowie plemienni i właśnie oni byli adresatami ludzkich próśb, które mogli spełniać bądź nie – wielki El nigdy tego nie robił. Bogowie mogli nawet toczyć między sobą walki, ale ponad nimi nieodmiennie trwał najwyższy zwierzchnik El. Jednym z takich podrzędnych bogów był biblijny Jehowa (Jahwe), niebiański patron skromnego, koczowniczego plemienia Izraelitów i zarazem bóstwo wojny. Dopiero w XIII wieku p.n.e. Mojżesz, arystokrata wychowany w Egipcie lub Egipcjanin, prawdopodobnie pod wpływem palestyńskiego plemienia Mandianitów oraz monoteistycznej idei sięgającej czasów Echnatona, ogłosił Jahwe jedynym bóstwem. Miał zresztą spore kłopoty z przekonaniem swoich zwolenników do dziwnej wiary w Boga Jedynego, o czym donosi biblijna Księga Rodzaju. Mojżesz zastosował typową metodę neutralizacji niechcianego kultu poprzez utożsamienie dawnych bóstw z jego Bogiem Jedynym. Otóż plemienny Jehowa, bliski i rozpoznawalny od dawna, został uznany za synonim ogólnosemickiego El. Stąd w hebrajskich wersjach Biblii pojawiają się dwa boskie imiona – Jehowa oraz Elohim, przy czym Jehowa wyraźnie częściej wiąże się z wydarzeniami wojennymi, a Elohim odpowiada raczej za zjawiska natury ogólniejszej. W świadomości przeciętnego Izraelity oba imiona powoli stopiły się w określenie Boga Jedynego. Warto jednak pamiętać, że stało się to nie w czasach biblijnego Abrahama ani nawet Mojżesza, ponieważ jeszcze w epoce króla Salomona Izraelici otwarcie czcili wiele bóstw. Ścisły monoteizm mieszkańców Palestyny rozwinął się dopiero w połowie pierwszego tysiąclecia przed Jezusem.

Od tego momentu wszystko potoczyło się już w miarę gładko wytyczonym torem: rozwijają się judaizm, powstałe z niego chrześcijaństwo, manicheizm wyrastający z tradycji irańskich, późniejszy islam oraz najmłodszy bahaizm (XIX w.). Są to kolejne etapy rozwoju i regionalne odmiany wciąż tego samego kultu Boga Jedynego – wszechmocnego Stwórcy i Pana Świata. A wszystko z powodu heretyckiego pomysłu pewnego faraona, o którym większość późniejszych monoteistów nawet nie słyszała.

2. CHRZEŚCIJAŃSTWO FORMĄ GNOZY

Wbrew poglądom rozpowszechnianym przez chrześcijańskich teologów i historyków, gnoza nie była chrześcijańską herezją. To raczej chrześcijaństwo należałoby uważać za jeden z nurtów wyodrębnionych z gnostycyzmu, o czym dobitnie świadczy biblioteka odkryta w roku 1945 w palestyńskim Nag-Hammadi. Ze znalezionych tam czterdziestu ośmiu tekstów wyłania się konglomerat poglądów wyraźnie zakotwiczonych w tradycjach o wiele starszych niż chrześcijaństwo, chociaż jednoznacznie kojarzących się z późniejszymi ideami i sformułowaniami chrystianizmu.

Przede wszystkim widać w nich dualizm typowy dla religii irańskich od zoroastryzmu (VII wiek p.n.e.), poprzez Awestę (redakcja w I wieku n.e.), aż do manicheizmu (III wiek n.e.): światłość (ewentualnie dobro) przeciwstawia się równie silnemu mrokowi (złu), a z ich walki rodzi się istniejący wszechświat, czyli cały byt określany pojęciem pleroma. Również chrześcijaństwo jest w istocie systemem dualistycznym, w którym Bóg walczy z Szatanem (Łk 4, 1 – 13). Wbrew oficjalnie głoszonej wszechmocy Boga, chrześcijańscy wyznawcy stale słyszą o grożącym im potężnym królestwie zła i o konieczności opowiedzenia się za dobrem (na przykład Mk 3, 22 – 27).

Wszyscy gnostycy podkreślają wyjątkowość swojej wiedzy (po grecku gnosis to „wtajemniczenie”), postrzeganej jako objawienie albo wrodzona właściwość ludzi wybranych, czyli tych, którzy dostąpili łaski i szczęścia wtajemniczenia. Zdaje się to być nawiązaniem do szeregu religii wschodnich – od judaizmu i zoroastryzmu po buddyzm (na przełomie er obecny na Bliskim Wschodzie) oraz do koncepcji pitagorejskich. Gnozie przeciwstawiane jest pojęcie pistis odpowiadające wiedzy ziemskiej, pospolitej. Chyba nie trzeba przypominać, jak często również chrześcijanie podkreślają nadzwyczajność swojej wiedzy, pochodzącej ponoć wprost od Boga (Łk 4, 18 – 19; J 3, 31 – 36). Stąd wynika typowa dla chrześcijaństwa postawa misjonarska – chęć, a nawet nakaz szerzenia swojej wiary jako jedynej prawdziwej, choćby wbrew woli nawracanych. Z punktu widzenia człowieka wierzącego wydaje się to całkiem logiczne, skoro jego religia miała pochodzić od Boga, czyli Stwórcy i Pana Świata.

Kolejnym charakterystycznym rysem gnozy jest gradualizm, nawiązujący do neoplatońskich emanacji czy też tradycji pitagorejskich. Według niego całe istnienie jest uporządkowane w hierarchię poziomów zwanych eonami (greckie ion, czyli „wychodzący”) – począwszy od absolutnie doskonałego Bóstwa będącego istotą całkowicie duchową, poprzez coraz mniej uduchowione eony pośrednie, aż do ciężkiej materii zupełnie pozbawionej pierwiastka duchowego. Co charakterystyczne, Bóstwo nie jest budowniczym świata: od niego pochodzi jedynie Demiurg (po grecku twórca), często zwany Chrystusem, i to dopiero on zapoczątkował niższe eony, te jeszcze niższe, tamte kolejne… i tak dalej. Wyraźnie przypomina to żydowski system sefirot (kolejnych emanacji Boga) i początek Ewangelii Janowej. Napisano tam, że „na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, a Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez nie powstało, a bez niego nic nie powstało, co powstało”. Po grecku Słowo to Logos, częsty tytuł Chrystusa, bożego syna posłanego z nieba (świata duchowego) na ziemię (świat materialny) jako pośrednika między Bogiem Ojcem a stworzeniem. Wyraźnie pobrzmiewa tu platońskie przekonanie o realności bytów umysłowych, czyli pojęć oraz idei wyrażanych słowem, a także wskazówka, że możliwa jest reinkarnacja, wędrówka dusz pomiędzy materialnymi ciałami. Zresztą podobne poglądy głosił też neoplatonizm ściśle związany zarówno z gnostycyzmem, jak też z chrześcijaństwem.

Do koncepcji gradualistycznych nawiązują także ci, którzy w gwiazdach, ciałach otaczających ziemię i znacznie bliższych Bogu, widzą anioły – niższe eony. Wielu z nich czciło gwiazdy, a uprawiający ten kult bywali określani przez chrześcijan jako heretycy coelicoli lub coeli cultores.

Z gradualizmu wywodzi się charakterystyczna gnostycka etyka przesycona pogardą dla materii i dążeniem do czystej duchowości. Materia jest tu równoznaczna ze złem, duch oznacza dobro. Jezus wyraźnie mówi o odrzuceniu bytu materialnego na rzecz duchowego (na przykład Mk 8, 35 – 36) jako jedynego prawdziwego.

Warto w tym miejscu zauważyć, że koncepcja gradualistyczna rozwiązuje trudną kwestię powstania zła. Jak bowiem wyjaśnić istnienie zła w świecie wywodzącym się od dobrego Boga? Jeżeli jednak to nie Bóg jest autorem kosmosu, ale Demiurg, czyli pochodzący od Najwyższego eon, do dzieła stworzenia mogły się wkraść nieścisłości. Potem zaś, w miarę rozwoju i oddalania się od Boga, te usterki rosły i wzrastał stopień „materializacji” bytu, a zatem stopień jego zepsucia. W tym systemie Bóg nie odpowiada za zło dokładnie tak, jak to opisuje Księga Rodzaju (5, 12), w której oskarżonym o jego powstanie są Szatan i posłuszni mu ludzie.

Charakterystyczne dla gnostycyzmu jest też wyróżnianie wśród ludzi pneumatyków (pneuma oznacza „duch”), którzy dostąpią ostatecznego zbawienia z łaski Bóstwa, psychików posiadających zaledwie bożą iskrę i zmuszonych zapracować na swoje zbawienie oraz hylików (hyle, czyli „materia”) pozbawionych elementów duchowych i dlatego nieodwołalnie skazanych na ostateczną zagładę. Przypomina to chrześcijańską naukę o konieczności łaski bożej dla osiągnięcia zbawienia (na przykład 1 J 3, 9–10) i niemożności zbawienia tylko poprzez osobisty wysiłek człowieka.

Właśnie zbawcza rola gnozy jest kolejnym ważnym elementem: wtajemniczeni mają dostąpić życia i szczęścia wiecznego po skończeniu świata, a resztę spotka potępienie lub nawet ostateczna śmierć. O tym mówią też Stary i Nowy Testament.

Jak już wspomniano, korzenie gnozy sięgają głęboko w przeszłość, a także daleko na wschód. Na przełomie er koncepcje gnostyckie przeniknęły do większości środowisk helleńskich, rzymskich i żydowskich – stąd grecki neoplatonizm, na przykład Plotyna (III wiek n.e.) i hellenistyczna filozofia Walentyna Egipcjanina (działał w latach 135 – 165 n.e.).

Judaizujący gnostycyzm był reprezentowany przez Saturnila z Antiochii (pierwsza połowa II wieku n.e.). Z Syrii wyszedł Tacjan – twórca enkratyzmu, a z kręgu judajskiego pochodzi sławne dzieło Sefer Jecira (II – III wiek n.e.) nieznanego autora, będące podstawą żydowskiej mistyki i kabały. Tutaj należałoby też umieścić Jezusa, Apoloniusza z Tjany (I wiek n.e.) i Pawła.

W Aleksandrii zaś w II – III wieku ukształtował się ośrodek, którego nauki zwykle są klasyfikowane jako gnostycyzm bliski chrześcijaństwu. Z niego wywodzą się Bazylides Syryjczyk (działał w latach 120 – 140 n.e.), Szymon Mag, Bardesanes, Kerynt z Efezu (Keryntos), Karpokrates, Meander, Walentyn, a później sławny Izydor, syn Bazylidesa. Izydor zapoczątkuje odrębny nurt, którego przedstawiciele są znani jako ofici.

Jak widać, gnoza była ogromnie popularna i zróżnicowana. Co prawda utraciła swoją żywotność około III wieku n.e., ale w następnych stuleciach istniał rozmaicie pojmowany manicheizm, specyficzna postać gnostycyzmu, która w kolejnych mutacjach dotrwała aż do końca średniowiecza.

4. JAN, JEZUS, JAKUB I PAWEŁ – HERETYCCY PREKURSORZY CHRZEŚCIJAŃSTWA

Gdyby Jezus był ortodoksyjnym judaistą, nie stałby się tym, kim jest dziś w ludzkiej pamięci. Oczywiście on sam, być może zresztą na użytek publiczności, często podkreślał, że pozostawał w zgodzie z żydowską religią, ale fakty znane z Ewangelii nie zawsze to potwierdzają. Można przypomnieć choćby jego krytyczny stosunek do rytualnej czystości, tak pilnie przestrzeganej przez faryzeuszy (Mk 7, 1 – 15). To samo dotyczy jego zachowania w Świątyni i osławionego wygnania przekupniów (Łk 19, 45) czy świętowania szabatu (Mt 12, 1 – 8). Mało tego, badacze utrzymują, że jeśli do niej nie należał, to przynajmniej utrzymywał bliskie kontakty z wcale nie ortodoksyjną wspólnotą esseńską. Świadczą o tym podobne elementy doktrynalne: zwłaszcza mesjanizm i mocno podkreślane boże synostwo „żywych”, czyli członków wybranej wspólnoty.

Na dodatek Jan Chrzciciel, tak czczony przez autorów Ewangelii i chrześcijan, bez wątpienia był esseńczykiem. Jego biały strój, ascetyczny tryb życia, oczekiwanie na przybycie posłańca od samego Boga, stosowane przez niego obmywanie grzechów wodą i zdecydowana opozycja wobec oficjalnego kultu oraz władzy jednoznacznie wskazują na esseńskie pochodzenie. Z tego punktu widzenia słynny chrzest Jezusa dokonany przez Jana w wodach Jordanu zyskuje nowe znaczenie. Wskazuje on na esseńskie podstawy duchowości i wychowania samego Jezusa i mógł być aktem oficjalnego przyjęcia Jezusa do grona wtajemniczonych. Stąd płynie wniosek, że Jezus był esseńczykiem – to znaczy żydowskim sekciarzem, czyli heretykiem w takim rozumieniu, jakie ukształtowało się w ciągu następnych stuleci.

Całe jego życie opisane w Ewangeliach zdaje się potwierdzać tę tezę, a niejako koronnym dowodem jego odszczepieństwa jest sąd i tragiczny koniec na krzyżu. Jeśli wierzyć Ewangeliom, judaiści na czele z kapłanami „nie znali” lub raczej nie chcieli znać Jezusa, z własnej woli wydali na niego wyrok i oddali go w ręce Rzymian. Wydaje się wątpliwym, aby mogli to zrobić w odniesieniu do szanowanego znawcy Pisma Świętego i potencjalnego religijnego przywódcy narodu. Prawdopodobnie więc Jezus był dla nich kimś godnym kary. Jeszcze trudniej byłoby przypuścić, że Jezus ściągnął na siebie nienawiść rodaków za współpracę z Rzymianami – to przecież rzymski prokurator skazał go na śmierć przez ukrzyżowanie, zwyczajowo stosowane wobec wrogów Rzymu. Ostatecznie pozostają religijne motywy żydowskiej wrogości do Jezusa – odstępstwo od ortodoksji, co zresztą doskonale pokazują Ewangelie. Dodatkowo chodziło prawdopodobnie o chęć wyzwolenia Izraela spod władzy rzymskiego okupanta (stąd rzymski wyrok). Na takiego wyzwoliciela czekano już od dawna i lud z pewnością przywitałby go z otwartymi ramionami, ale otwarte wystąpienie przeciw Rzymowi mogło skończyć się tylko klęską, z czego doskonale zdawali sobie sprawę trzeźwo myślący saduceusze i faryzeusze. Przynajmniej częściowo stąd wynika ich obawa przed Jezusowym radykalizmem i chęć pozbycia się fanatyka.

Po śmierci Jezusa jego sekta nie została wchłonięta przez macierzystych esseńczyków ani też nie rozpłynęła się w głównym nurcie judaizmu, ale przekształciła w niewielką jeszcze organizację umownie zwaną potem Kościołem jerozolimskim, na której czele stanął prawdopodobnie Jakub, brat Jezusa. Przypuszczalnie tylko energia i determinacja Jakuba utrzymały jedność sekty w bardzo trudnym momencie po odejściu Nauczyciela. Tym dziwniejszym może się wydawać, że późniejsze kościoły chrześcijańskie praktycznie wymazały jego imię z historii. Wystarczy choćby przypomnieć znamienną wypowiedź papieża Jana Pawła II z dnia 30 sierpnia 1996 roku, kiedy oficjalnie ogłosił (zresztą potwierdzając tradycyjne katolickie stanowisko), że Jezus był jedynym dzieckiem Marii. Zdawać by się mogło, że biskup Rzymu nie zna ani Nowego Testamentu, w którym są wymieniani Jezusowi bracia (Mk 6, 3), ani ustaleń wielu historyków odnajdujących niezbite dowody działalności Jakuba. Trudno jednak przyjąć tę dziwną i tak daleko posuniętą nieświadomość papieża oraz jego doradców, wśród których nie brakuje przecież wykształconych ludzi. A skoro tak, należy raczej założyć, że to oświadczenie nie było przypadkowym potknięciem, lecz musiało wynikać z przesłanek znacznie głębszych i mających chyba ogromne znaczenie dla Watykanu. I rzeczywiście tak jest: otóż w świetle faktów historycznych, Jakub jest uważany za pierwszego „biskupa” Jerozolimy i naturalnego przywódcę wyznawców Jezusa skupionych w tak zwanym Kościele jerozolimskim. W konsekwencji biskupstwo rzymskie, powołujące się na domniemane wybraństwo Piotra, traci przypisywaną sobie pozycję najwyższej instancji i duchowego centrum świata chrześcijańskiego. Okazuje się, że to raczej Jerozolima winna być takim centrum, a rolę zwierzchników wszystkich chrześcijan mogliby pełnić ewentualni następcy Jakuba.

Mogliby, gdyby Jakub faktycznie przewodził chrześcijanom. Niestety, w jego czasach chrześcijaństwo jeszcze nie istniało, a ludzie, którymi kierował byli po prostu Żydami należącymi do Jezusowej sekty, czyli nazarejczykami. Jest to kolejny ważny powód, dla którego Watykan tak uparcie odmawia Jezusowi rodzeństwa. To, co pozostawił po sobie Jezus, było na wskroś żydowskie i Kościół jerozolimski pod zwierzchnictwem Jakuba prawdopodobnie wcale nie był kościołem chrześcijańskim, a jedynie odłamem judaistów ze wspólnoty esseńskiej. Jest zatem całkowicie zrozumiałe, dlaczego nie tylko biskupi Rzymu, ale również zdecydowana większość innych kościołów chrześcijańskich, stara się pomijać albo umniejszać znaczenie Jakuba. Akceptacja jego roli jako przywódcy byłaby tożsama z przyjęciem tezy, że tuż po śmierci Jezusa nie było chrześcijaństwa, a zatem człowiek ukrzyżowany na rozkaz Piłata nie założył bezpośrednio ani tej religii, ani żadnego z kościołów. Nawet Dzieje Apostolskie (Dz 11, 26) spisane kilkadziesiąt lat później wspominają, że chrześcijan odróżniono od Żydów dopiero w Antiochii, a dla historyków rzymskich pozostawali oni nierozróżnialni jeszcze w II wieku.

Pojawia się wreszcie trzeci powód niechęci chrześcijan do Jakuba. Otóż Kościół jerozolimski prawdopodobnie nie uznawał Jezusa za bóstwo, traktując go tylko jako męczennika za czystość wiary akcentującej miłość do Boga i oczekiwanie na mesjasza. Trudno zresztą zakładać, aby najbliżsi krewni, a szczególnie brat i znajomi Jezusa, uważali go za bóstwo. Jednak dla większości późniejszych chrześcijan uznanie Jezusa za człowieka oznaczałoby podważenie ich najbardziej fundamentalnego dogmatu, na którym zbudowano całą skomplikowaną teologię, organizację wierzących i dobrobyt duchowieństwa. Powstaje więc pytanie, skąd się ów dogmat wziął?

Kilka lat po śmierci Jezusa doszło do wystąpienia Szawła, żydowskiego intelektualisty, dziś znanego pod łacińskim imieniem Paweł (Paulos) przyjętym prawdopodobnie po wpisaniu go w poczet obywateli rzymskich. Z żydowskiego punktu widzenia Szaweł był klasycznym heretykiem, kiedy sam siebie uznał za wybrańca niebios, któremu przeznaczono rolę propagatora nowej wiary (Ga 1, 15 – 16). Jeszcze wyraźniej heretycki charakter nauk Pawła pokazuje List do Hebrajczyków, w którym on dowodzi, że Jezus jest nowym kapłanem (Hbr 7, 11 – 17), twórcą nowego prawa religijnego (Hbr 7, 12) i nowego przymierza z Bogiem (Hbr 8, 3 – 13) sprzecznego z judaistyczną ortodoksją. W dodatku Paweł poważył się na rzecz niesłychaną – szerzył wiarę żydowską (wciąż jeszcze nie chrześcijańską) wśród pogan, czego nie zaakceptowałby żaden prawowierny judaista. Może właśnie nazbyt bliski kontakt z pogańskim hellenizmem, który chętnie ubóstwiał władców, spowodował, że Paweł ogłosił Jezusa prawdziwym synem Boga lub wręcz jego wcieleniem. W każdym razie było to absolutnie sprzeczne z najbardziej fundamentalnymi zasadami judaizmu głoszącego wyłączność kultu Boga Jedynego.

Na tym właśnie tle w roku 49, podczas jerozolimskiego zjazdu zwolenników nauki Jezusa, doszło do otwartego zatargu Pawła z apostołem Kefasem, znanym później jako Piotr. W istocie było to starcie nie tylko różnych osobowości, ale przede wszystkim Piotrowej ortodoksji, czyli Kościoła jerozolimskiego kierowanego przez Jakuba, oraz herezji Pawła zdecydowanie zmierzającej do separacji z tradycyjnym judaizmem. Za Piotrem przemawiała jego osobista znajomość z Jezusem i żydowska tradycja, za Pawłem zaś stał niepospolity intelekt, wykształcenie oraz dar przekonywania ludzi. Wtedy właśnie w Jerozolimie, kiedy mimo burzliwych obrad nie zdecydowano się jeszcze na jasne określenie stanowisk, schizma Pawła stała się właściwie faktem. Zebrani oficjalnie zaakceptowali dwa odrębne kierunki szerzenia idei Jezusa – jeden ograniczony do Żydów, czyli zgodny z postulatami Jakuba i Piotra, drugi zmierzający do nawrócenia pogan, tak jak tego chciał Paweł. W praktyce jednak było to tylko chwilowe załagodzenie konfliktu, bowiem w istocie sprawy pozostawiono w zawieszeniu, zawierając raczej rozejm zamiast zjednoczenia dwóch nurtów, o czym zresztą zaświadcza sam Paweł, pisząc, że „Jakub, Kefas i Jan uważani za filary, podali mnie i Barnabie prawice na znak wspólnoty, byśmy szli do pogan, oni zaś do obrzezanych” (Ga 2, 9). Paweł wyraźnie potrzebował akceptacji ze strony prożydowskiego Kościoła jerozolimskiego i ta akceptacja wcale nie była czymś oczywistym, jak to przedstawiają późniejsi interpretatorzy chrześcijańscy. Co więcej, tekst Pawła na pierwszym miejscu wśród „filarów” wymienia Jakuba, co też chyba nie jest przypadkiem.

W roku 62 Jakub, brat Jezusa, został zabity jako bluźnierca przeciw prawowitemu judaizmowi, a jego następcą został Szymon, tym razem kuzyn Jezusa. Wskazuje to, że Kościół jerozolimski był rządzony przez rodzaj dynastii, ludzi z jednej rodziny, co rzuca też nieco inne światło na pozornie absurdalne rzymskie oskarżenie Jezusa o spisek przeciw Cesarstwu i próbę założenia żydowskiej monarchii. Z tej perspektywy inaczej wygląda też sławna Jezusowa odpowiedź, według której jego królestwo miało być „nie z tego świata”, czyli miało mieć oparcie w rzeczywistości ponadludzkiej. W dodatku również Szymon został uwięziony przez Rzymian, a następnie stracony jako pretendent do tronu Dawida, co wskazuje, że rodzina Jezusa wywodziła się (bądź tak uważała) z królewskiego rodu, miała ambicje dynastyczne i mogła stanowić zagrożenie dla okupanta. Szczególnie w sytuacji, gdy w Palestynie narastał kryzys ekonomiczny, szerzyła się korupcja i rozboje, a radykalne, agresywne stronnictwo zelotów zyskiwało coraz więcej zwolenników, prąc do zbrojnego powstania przeciw Rzymowi.

Powstanie zelotów wybuchło w roku 66 i już wkrótce miało ostatecznie przypieczętować rozdzielenie tradycyjnych judaistów wraz z Kościołem jerozolimskim oraz stronników Pawła. Część sekty Jezusa przeniosła się wtedy do miejscowości Pelia (pisze o tym Euzebiusz z Cezarei w swojej Historii kościelnej), a w Jerozolimie pozostali przede wszystkim ortodoksyjni judaiści. Po spacyfikowaniu Palestyny i zdobyciu miasta Rzymianie rozproszyli zarówno ortodoksyjnych jak i heretyckich Żydów (nie umieli i nie chcieli rozróżnić tych dwóch gałęzi żydostwa), wszystkich ich zmuszając do emigracji. Natomiast w diasporze, poza Palestyną, obie grupy musiały jednakowo walczyć o zachowanie swojej tożsamości i nie było miejsca na religijne dyskusje ani próby dogadania się – bardziej liberalne podejście do „odszczepieńców” mogło spowodować roztopienie się w niejudaistycznym otoczeniu. Na domiar złego, w diasporze na plan pierwszy wysunęły się różnice kulturowe, zwłaszcza językowe, znacznie silniejsze i wyraźniejsze niż w Palestynie, ponieważ decydowały o żydowskiej tożsamości. Zagrożeni ortodoksi trzymali się języka aramejskiego i hebrajskiego, aby podkreślić swoją ortodoksję i fakt, że dla nich Jezus był zwyczajnym sekciarzem lub co najwyżej kolejnym prorokiem. Natomiast dla nieżydowskich, zazwyczaj greckojęzycznych, zwolenników Pawła, Jezus był greckim chrystusem, czyli pomazańcem, który miał coraz mniej wspólnego z rzeczywistą Palestyną. Raczej kształtowali jego wizerunek na modłę gnostyckiego Logosu, znanych sobie hellenistycznych bóstw i ubóstwionych władców, co praktycznie równało się herezji, skoro judaizm bezwzględnie zakazywał czczenia ludzi.

Tak więc po roku 70, kiedy załamało się żydowskie powstanie, ortodoksi ostatecznie i już nieodwołalnie odrzucili sektę Jezusa, a ci drudzy – równie ostatecznie przestali czuć się judaistami. Schizma Pawła stała się faktem nieodwracalnym, co potwierdzają Dzieje Apostolskie, w których można przeczytać, że synagoga nie akceptowała wyznawców Chrystusa (Ap 28, 24 – 28). Okazuje się więc, że przede wszystkim brak chęci porozumienia i odmienność kulturowa (Żydzi i helleniści) na tle gwałtownych wydarzeń historycznych przekształciły chrześcijaństwo z mało znaczącej judaistycznej grupy w niezależną wiarę o charakterze uniwersalnym. Wydaje się całkiem możliwym, że w innych warunkach, szczególnie bez nieszczęśliwych antyrzymskich powstań i następujących po nich wysiedleń, chrystianizm stopiłby się stopniowo z głównym nurtem żydowskiej kultury i zniknął, jak tyle innych ruchów w Palestynie. Jednak w sytuacji politycznej panującej na początku nowej ery, zarówno tradycyjni Żydzi, jak i chrześcijanie zaczęli uważać się za ortodoksję. Ustalił się zwyczaj zwoływania zjazdów chrześcijan w Antiochii, jako największym ośrodku nowej religii; zwyczaj ten przetrwał do Soboru w Nicei (w roku 325), który zapoczątkował przymierze Kościoła z państwem. Nie ma mowy o zbliżeniu z judaizmem, a już w IV wieku chrześcijanie, do niedawna potępiani sekciarze, sami zaczęli prześladować i tępić ruchy uznane przez nich za herezje.

Na zakończenie warto jeszcze wspomnieć o niezmiernie interesujących losach dokumentów podczas niefortunnego powstania w latach 66 – 70. Pod koniec oblężenia Jerozolimy przez Rzymian najcenniejsze dzieła literackie i religijne, a także zapiski dotyczące administracji i finansów, zostały ukryte w podziemiach pod Świątynią Jerozolimską lub zwyczajnie zakopane w ziemi w pobliżu Świątyni, aby mogły przetrwać pod opieką Boga. Uczynili tak również pozostali w mieście przedstawiciele Kościoła jerozolimskiego rządzonego przez następców Jezusa. Niestety, wbrew nadziejom pobożnych Żydów, Jerozolimę zdobyto w roku 70, a potem miasto bezlitośnie splądrowano, zbezczeszczono i zniszczono, łącznie z samą Świątynią. Wydaje się, że część dokumentów ukrytych w jej podziemiach mogła przetrwać ten dziejowy kataklizm. O lochach pod świątynną górą i ukrytych tam zapiskach wspominał co prawda Józef Flawiusz w swojej Wojnie żydowskiej, ale nie wzbudził szczególnego zainteresowania czytelników. Zresztą rozmiary i niedostępność podziemnego labiryntu chyba dość skutecznie odstraszały potencjalnych poszukiwaczy skarbów. Wiele wskazuje na to, że w okresie wypraw krzyżowych w XI wieku, kilku ludzi próbowało dotrzeć do owych dokumentów, chociaż nie wiadomo, z jakim skutkiem. Niektórzy wiążą te poszukiwania z cystersami i powstaniem zakonu templariuszy.

6. ASCEZA TACJANA I BOGACTWO HIERARCHÓW

Jednym z pierwszych samodzielnych umysłów wśród czcicieli Jezusa był Tacjan. Urodził się w rzymskiej Syrii. Tam musiał zetknąć się z dualizmem i gnozą. Około roku 150 odbył podróż swego życia – przeniósł się do Rzymu, gdzie wstąpił do gminy chrześcijan. W Wiecznym Mieście pogłębiał swoją wiedzę, ucząc się u sławnego Justyniana Męczennika. Mogłoby więc zdawać się, że wczesne chrześcijaństwo zyska doskonale wyedukowanego myśliciela i pisarza-apologetę, który zajmie się teoretycznym uzasadnianiem i obroną nowej wiary przed atakami pogańskich filozofów, którzy dotąd górowali intelektualnie nad wyznawcami Jezusa.

A jednak stało się inaczej. Historia milczy o tym, dlaczego po powrocie na Wschód (około roku 172, kiedy umarł Justynian Męczennik) Tacjan odszedł w końcu od chrześcijaństwa. Co dziwniejsze, jego własne nauki określane pojęciem enkratyzmu (po grecku enkrateia to tyle, co „samoopanowanie”) niezbyt daleko odbiegają od ideałów głoszonych przez wyznawców Jezusa. Na przykład od Justyniana Męczennika, a więc chrześcijanina, przejął przekonanie o konieczności życia wstrzemięźliwego i jak najbardziej oderwanego od nieczystej materii. Zdecydowanie potępił chęć bogacenia się, obżarstwo i opilstwo, zakazał jedzenia mięsa i stosowania wszelkich używek. Ogólnie rzecz biorąc, według Tacjana spożywanie posiłków nie powinno być dla człowieka źródłem przyjemności, ponieważ prowadzi do grzesznego łakomstwa. Konsekwentnie wyeliminował więc wino z eucharystii i nakazał zastąpienie go czystą wodą. Ograniczenia narzucane przez Tacjana rozciągały się na wszelkie przyjemności, nie tylko kulinarne. Potępiał więc rozrywki, zwłaszcza sport i gry, nadmierne dbanie o swój wygląd i higienę, malowanie twarzy… W tym kontekście jest chyba oczywiste, że był także przeciwnikiem seksualizmu, a małżeństwo uważał za grzech.

Łatwo zauważyć, że właściwie nie ma sprzeczności między enkratyzmem a ortodoksyjnie pojmowanymi naukami Jezusa, jak przedstawia je Nowy Testament. Cała różnica polega raczej na intensywności i zakresie ograniczeń, bo asceza osiąga u Tacjana stopień znacznie wyższy. Dlaczego więc uznano go za heretyka, a elementy enkratyczne pojawiające się w wielu chrześcijańskich systemach zawsze były ostro potępiane? Odpowiedzi szukać należy chyba nie w samej idei, bo ta wcale nie kłóci się z chrześcijaństwem, ale w sytuacji społecznej i religijnej tamtej epoki. Wedle chrześcijan nauka Jezusa i Pawła rozwinęła się w opozycji do zepsucia i hedonizmu świata grecko-rzymskiego, ale już pierwsi przywódcy lokalnych wspólnot chrześcijan cieszyli się względnym dobrobytem. Wbrew rozpowszechnianym potem legendom, nie cierpieli ciągłych prześladowań ze strony pogan ani też nie oddawali się ascezie. Jak większość liderów sekt, również oni nie pracowali, a byli utrzymywani przez wyznawców, zresztą zgodnie z zaleceniem świętego Pawła: „Starszym, którzy dobrze swój urząd sprawują, należy oddawać podwójną cześć, zwłaszcza tym, którzy podjęli się zwiastowania Słowa i nauczania. Albowiem Pismo mówi: Młócącemu wołowi nie zawiązuj pyska, oraz: Godzien jest robotnik zapłaty swojej” (1 Tm 5, 17 – 18). Gdzie indziej Paweł pisze jeszcze dobitniej: „Czy tylko ja i Barnabasz nie mamy prawa nie pracować? Kto kiedy pełni służbę żołnierską własnym kosztem? Kto zakłada winnicę, a owocu jej nie spożywa? Albo kto pasie trzodę, a mleka od trzody nie spożywa?” (1 Kor 9, 6 – 7). Bardzo szybko okazało się więc, że chrześcijańscy przywódcy żyją na koszt pobożnych owieczek. Być może to właśnie tak zraziło Tacjana. Chyba więc nieprzypadkowo enkratyzm zyskał sporo zwolenników w II wieku i stał się realnym zagrożeniem dla coraz bogatszego kleru. Nie dziwi zatem, że nawet w następnych stuleciach, kiedy herezja Tacjana już dawno znikła, Kościół ciągle zdecydowanie potępiał podobne poglądy.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: