Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Wszystko przez Amandę - ebook

Wydawnictwo:
Seria:
Data wydania:
6 lipca 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Wszystko przez Amandę - ebook

Tak, wszystko przez nią, bo to ona ma sto pomysłów na minutę, z których jeden sprawia, że znika niania, a kolejny - że Amanda wraz z bratem trafiają do innej czasoprzestrzeni. Znalezienie się w wirze wydarzeń nie z tego świata nie przeszkadza rodzeństwu w dalszych kłótniach. Tymczasem profesor Ciereszko gorączkowo próbuje odtworzyć recepturę mikstury odpowiedzialnej za całe to zamieszanie, by ruszyć dzieciom na ratunek. Pomagają mu rodzice i zaprzyjaźniony szkocki naukowiec. Ale może lepiej by się to wszystko skończyło, gdyby nie pomagali...

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7747-290-3
Rozmiar pliku: 1,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział 1

Świtało. Między szałasami leniwie snuł się dym z dogasających ognisk, mieszając się z oparami mgły. Pierwsze, nieśmiałe promienie słońca zbudziły młode ptaki, które otwierając dzioby, zaczęły domagać się pokarmu. Kwilenie przechodzące w rozpaczliwy jazgot budziło wszystkich. Dzieci śpiące w szałasach z trudem otwierały oczy, mając nadzieję, że kolejny dzień jest tylko snem.

Stary Radmr nie spał od dawna. Siedział na powalonym pniu dębu, drapiąc się po splątanych włosach, przysłaniających mu górne oko. Miał za sobą bezsenną noc, ale czuł, że decyzja jest nieunikniona, jeśli chce oddalić od osady widmo głodu. Zapasy solonych ryb dawno się skończyły, a na zbiór bananów trzeba było czekać jeszcze kilkanaście wschodów słońca. Jako najstarszy z rodu Redrów, którego rad słuchały wszystkie osady między Rzeką Zapomnienia, Bagnem i Górą Czaszek, czuł ciężar słów, które miał dzisiaj wypowiedzieć. Był już bardzo stary i siły go opuszczały. Ile mógł mieć za sobą zim? Cztery razy po dziesięć palców. Tego był pewien, zresztą dalej nie rachował. Każdego dnia myślał o tym, że i na niego przyjdzie kres. Czy będzie widział, jak kładą jego pomarszczone ciało na stos, jak zapalają ogień? Gdzie będzie, gdy jego prochy włożą w gliniany dzban i pchną czółno? Czy będzie mógł patrzeć z góry na Rzekę Zapomnienia? Co stanie się z jego samicami, potomstwem, kto zadba o ostrokoły, o suche bierwiona, o zapasy grzybów? Kto wyprowadzi osadę na zbiory w Bananową Dolinę? Musiał pomyśleć o następcy. Jeszcze nie teraz, jeszcze zdąży, dzisiaj miał podjąć inną decyzję.

Małe Redrątka, piszcząc, pobiegły do klatki, gdzie trzymano złapane kilka dni temu stwory. Dla zabawy rzucały w nie czym mogły, kamykami, patykami. Widząc to, stary poderwał się z drzewa i z groźnym okrzykiem ruszył w stronę urwisów: hraaa, hraaa, hraaa luum deri! Rozbiegły się, kuląc pod siebie ogony.

Radmr stanął przy klatce. Ku czemu to wszystko zmierza? Kim są te nieowłosione stworzenia? Dlaczego nie mają ogonów? I te oczy, zamiast jedno nad drugim, obok siebie. Kiedy je złapali, nie mogli się powstrzymać od śmiechu. Takie dziwolągi. I mówią, jakby szeleściły liście. Skąd przybyli i czego tu szukali? I najważniejsze – czy ich mięso nadawało się do jedzenia?

Odwrócił się w stronę szałasów, wydając z siebie ochrypły skowyt: jahooo, jah, jah! Nic tak nie pomagało Redrom w szybszym przebudzeniu, jak ten właśnie okrzyk. Jeden przez drugiego, przepychając się i przewracając nawzajem, biegły w stronę klatki. Setki oczu wpatrzone w starca zobaczyły to, co jeszcze przed chwilą było tylko sennym marzeniem. Radmr włożył długi kij do klatki, dotykając uda stwora z długimi włosami i dziwnymi kółkami na oczach, po czym podniósł zaciśniętą pięść. – Nngooo! – krzyknął drżącym z emocji głosem. – Nngooo, nngoo! – odpowiedział oszalały z radości tłum. To nie był sen, nadszedł dzień święta, dzień radości i sytości, dzień świeżego mięsa dla wszystkich.

Niewiele wody upłynęło w Rzece Zapomnienia, gdy wszystko było gotowe, na ogniu gotowała się woda, a procesja z Brdem na czele zbliżyła się do klatek. Brd sprawował w osadzie bardzo ważne i dające wiele korzyści stanowisko rzeźnika. Zabijał z wielką przyjemnością zarówno w celach rytualnych, jak i bardziej przyziemnych. Nigdy nie zapominał o jednym – odłożeniu dla siebie najlepszych kąsków. Jego monstrualny brzuch był tego namacalnym dowodem. Duży brzuch oznaczał bardzo wiele. Kto był obszerny w pasie, musiał być mądry. Głupi zawsze jest chudy, bo nie potrafi zdobyć pożywienia. Duży brzuch to władza. Kto by tam słuchał chudego, przecież jest głupi. Duży brzuch to piękno. Skóra jest napięta i lśniąca, nie to co u chudzielca. Duży brzuch to dużo samic i dużo potomstwa. Nikt nie lubi chudych.

Niektórzy buntowali się przeciw Brdowi, ale dopóki Radmr nie odebrał mu świętego noża, był bezkarny. Stanął teraz, unosząc błyszczący przedmiot w górę i składając pokłon Słońcu.

Wtem od strony Bagna dobiegł ich głośny okrzyk.

– Nende runada Nngooo!

Miedzianowłosy czarownik Elh wkroczył dziarskim krokiem na plac w asyście swoich uczniów. Podpierając się wielkim kosturem, stanął i ciężko oddychał. Był bardzo zmęczony. Radmr uciszył dłonią samice, które już czuły w ustach smak zbliżającej się uczty.

Elh wskazał Radmrowi ognisko. Tylko on godzien był rozmowy z nim. Redrowie w napięciu przyglądali się naradzie starców.

***

Jestem Karol, Karol Orłowski, mam trzynaście lat oraz niestety siostrę, Amandę. Jesteśmy bliźniakami, umiarkowanie do siebie podobnymi. Nie wiem, od czego mam zacząć. To ma być wypracowanie pod tytułem: „Jak spędziłem wakacje?”.

Właściwie powinienem napisać jedno słowo: ka-ta-stro-fa! Wszystko przez Amandę. Mieć rodzeństwo nie jest źle, mieć Amandę – horror! Amanda jest niezmordowana, ma sto pomysłów na minutę, nikogo nie słucha i uważa, że zjadła wszystkie rozumy. Nieustannie psuje mi reputację. Przecież wiadomo, że jak jest brat i siostra, to zawsze wszystko spada na chłopaka. Tak już jest ten świat urządzony. Postanowiłem, że gdy dorosnę, zostanę antyfeministą. No!

Co robi Amanda? Przeważnie nic mądrego. Gdy czytam książkę, ona woli chodzić po drzewach. Kiedy następnego dnia ojciec pokazuje mi ułamaną gałąź świerka i lezące na ziemi szyszki, usiłuję się bronić, ale to na nic.

– Zawsze wszystko zwalasz na siostrę, miej odwagę, przyznaj się! Bądź mężczyzną!

Niech będzie. Wlazłem na drzewo i złamałem gałąź. Z ojcem nie ma dyskusji. Podobnie jak mama jest bardzo zapracowany i zwykle go nie ma.

Mieszkamy w dużym domu pod Warszawą. Orłowscy (nie licząc Amandy) to bardzo porządna rodzina. Ojciec jest profesorem na politechnice, a mama robi karierę w mediach. Ma swój program w telewizji. Nazywa się „Wstajesz i jesz” i gdy tylko chcemy ją zobaczyć, możemy włączyć kanał piąty i popatrzeć, jak pani Orłowska, bardzo z siebie zadowolona, rozmawia z jeszcze bardziej zadowolonymi. Stoją przy wielkim stole, przyrządzają dania i rozmawiają o pogodzie, modzie albo polityce. Wstydzę się za mamę. Wszystko, co pokazują w telewizji, nie jest naprawdę i ja się o tym przekonałem. We „Wstajesz i jesz” mama jest idealną panią domu, zapobiegliwą gospodynią i kucharką. Tak naprawdę nie potrafi zagotować wody na herbatę.

Wracając do Amandy, podobno jest bardzo zdolna. Jeśli tak, doskonale to ukrywa. Lekcje notorycznie przepisuje ode mnie. Próbowałem się temu przeciwstawiać, ale siostrzyczka oprócz tego, że jest zdolna, to jeszcze wyjątkowo złośliwa. Po tym jak wysmarowała kremem czekoladowym moją kolekcję znaczków, odpuściłem. A co mnie to obchodzi. Niech sobie ściąga. Znaczki są ważniejsze niż edukacja mojej powinowatej. Korzystając z okazji, dwa słowa o mojej bezcennej kolekcji. Samych z rybami mam trzysta czterdzieści siedem. Ze wszystkich kontynentów. A do tego też trochę innych zwierzaków, które ostatnio zaniedbałem z powodu notorycznego braku czasu. Zauważyłem pewną prawidłowość: im człowiek ma więcej lat, tym mniej czasu. Może powinienem ogłosić to jako prawo Orłowskiego? Chociaż przypuszczam, że tylko mi się tak zdaje. Kiedyś zbierałem też naklejki firm motoryzacyjnych, kapsle od piwa i monety. Nie wyrobiłem w tylu branżach, musiałem się wyspecjalizować. Zostały znaczki, tych też było sporo i skoncentrowałem się na rybach. Tata twierdzi, że to taki wiek i że większość pasji zbierackich przechodzi, że się z tego wyrasta. Ciekawe, jak Amanda sobie z tym problemem poradzi, skoro nic nie zbiera. Kiedy ja i wszyscy moi rówieśnicy wyrośniemy, ona obudzi się i zacznie zbierać. Nie jest to wykluczone, a wręcz prawdopodobne.

Tak sobie myślę, że to ja powinienem być Amandą, ścigać się na rowerach, przynosić do domu guzy i porozbijane kolana, bić się z jakimiś typkami z sąsiedniej ulicy. Ale to tylko głupie myśli, nie warto się nimi przejmować.

Dość o Amandzie. Jest w końcu moją siostrą i obsmarowywanie jej w szkolnym wypracowaniu nie jest rzeczą ładną ani mądrą, tym bardziej że siedzi dwie ławki ode mnie. Jest jaka jest i muszę z nią wytrzymać, mamy przecież coś, co nas łączy: NIANIĘ!

Nasza nowa niania ma na imię Nikoletta i korzenie francuskie. To zabrzmiało, jakby była brzozą albo dębem. Niestety jest człowiekiem i tak właśnie się nam przedstawiła. Jest dość wiekowa i bardzo wymagająca. Pewnie dlatego wygrała casting na nianię, po tym jak ostatnia pani została z objawami załamania nerwowego odwieziona do szpitala (Amanda się kłania). Nikoletta gotuje i sprząta, a oprócz tego uczy nas francuskiego oraz gry na pianinie. Czego szczerze nienawidzimy i co się stało przyczyną nieszczęścia, o którym za chwilę.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: