Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Wyspy Naftalinowe - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
29 września 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Wyspy Naftalinowe - ebook

„Wyspy Naftalinowe” Anety Skarżyński to opowieść przygodowa osadzona w epoce „późnego Gierka”, a więc w socjalistycznej rzeczywistości. Główną bohaterką jest ośmioletnia Anetka, u której stwierdzono nadpobudliwość psychoruchową. Być może właśnie jej niefrasobliwość powoduje, że nie może spokojnie usiedzieć na miejscu i trzymać języka za zębami, co wpędza ją w liczne kłopoty. Dziewczynka nie lubi chodzić do szkoły, żeby mieć piękne, gęste i bujne włosy – goli sobie głowę na łyso, a podczas egzaminu w szkole muzycznej – zamiast grać repertuar klasyczny – wygrywa swoje własne kompozycje. Anetka, mimo iż ma siostrę, rodziców i przyjaciół, to jednak największą jej sojuszniczką jest babcia. A że jest to kobieta o nietuzinkowej osobowości i mocno wybuchowym temperamencie, z szalonymi pomysłami na życie, to razem z wnuczką tworzą piorunującą mieszankę.

Powieść obejmuje 28 rozdziałów, które równają się 28 wyspom, a każda z nich to nowa beczka śmiechu. Dzięki nim spędzisz z bohaterką sześć lat jej życia w szkole podstawowej, poznasz mrożącą krew w żyłach historię świętowania czternastych urodzin na cmentarzu, a także dowiesz się do czego może doprowadzić podkradanie konfitur ze spiżarni starej ciotki.

Kontynuacją powieści są „Wyspy Paprykarzowe” opisujące losy bohaterki w liceum, a także „Wyspy Pieprzowe”, przenoszące czytelnika do najbardziej burzliwego i obfitującego w przygody etapu życia dziewczyny – jej studiów.

Kategoria: Dla młodzieży
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7900-262-7
Rozmiar pliku: 826 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Ahoj!

Mam na imię Aneta. Nie lubię tego imienia, ale cóż, pretensje mogę mieć jedynie do rodzinki. W innych kwestiach też proszę się wpisywać do familijnej książki skarg i wniosków, jak choćby w sprawie mojego wizerunku. Wyglądam, jak wyglądam, czyli paskudnie. Ale czy to moja wina, że mam cienkie włosy i spatyczałe nogi? Że moja piegowata twarz przypomina miejsce zmasowanego ataku much? I że moje prawe ucho bardziej odstaje od lewego? Nie. A na dodatek, buzia mi się nie zamyka i cierpię na nadpobudliwość psychoruchową. Katastrofa! I wiesz co? Pewnie z niej nigdy nie wyjdę, zważywszy na moją organiczną zdolność pchania się w dziwne historie, mniej lub bardziej przygodowe. Zaraz Ci wszystko objawię. Gdy skończę, pozostaniesz z paszczą rozdziawioną i pomyślisz, że zaliczam jakąś fazę. To co, pełna gotowość? Azymut – Wyspy Naftalinowe. A więęęęęc: cała naprzód!!!Rozdział 1 Nadpobudliwość

Dziś są moje ósme urodziny. Osiem – to najgłupsza liczba pod słońcem. Tata twierdzi, że gdy się ją położy na bok, dostawi krzyżyk i poziomą kreseczkę, to wychodzi plus–minus nieskończoność. W moim wieku plus–minus nieskończoność nieprzewidywalności, jak podkreśla tata. Mama mówi, że tata to łebski facet i mózgownica ścisła. Jednak, gdy wypije za dużo garażowego rozgrzewacza, ma umysł ściśnięty, nie żaden ścisły. Nawet „r” mu nie wchodzi. Trudno zrozumieć, co mówi. Mówi? Bredzi coś wtedy trzy po trzy. Na szczęście rzadko tak ma z językiem i rozumem. Dzisiaj na pewno jest dobrze, bo zawozi mnie do Goleniowa, na sobotę i niedzielę. Uwielbiam koniec tygodnia i godzinną jazdę do babci. Tymczasem pociąg stoi jak krowa na rowie w szczerym polu, pomiędzy Emmą Załom a Rurką. W przedziale cisza jak makiem zasiał. To dla mnie stan nie do zniesienia. Panu z naprzeciwka burczy w brzuchu, lecz on nic nie słyszy, bo śpi. „Okular” wygięty, broda opadnięta na popielniczkę. Tylko patrzeć, jak proteza mu się zluzuje i wysunie, prosto na kolana. Może by mu tak patyk wsadzić w rozdziawiony otwór gębowy? Albo włożyć palce w dziurki nosa? E, nie, bo ogilam sobie dłonie. Wiem, krzyknę mu do ucha: „pobudka”!!!

Oj, chyba nici z planów, bo chudy pan, który ma buty ze szpicem na wysokim obcasie, przypatruje mi się, jakby znał moje myśli. Czarownik Kościej? Wygląda na takiego Kostucha z bajek. No i do tego łysa pała… Świeci mu się, jak wypolerowana flanelową szmatką. Gapi się i gapi. Wywalę mu język, to przestanie. Albo nie, bo skoro on ma takie same buty jak tata, musi być nienajgorszy. A że brzydal, to trudno. Podobno nie wszyscy mogą być piękni. Na przykład ta wstrętna czarownica z naprzeciwka, ubrana na czarno. Babcia mówi, że tak ubierają się tylko zakonnice. Nie dość, że wstrętnie się ubierają, to są brzydkie. Czyta grubą książkę i żegna się, co jakiś czas. Gdybym miała taka gębę, siedziałabym na niej. Obok niej zajmuje miejsce blondyna z dużym biustem, ubrana w przyciasny liliowy sweterek. Ma okropnie pomalowane oczy, całe na niebiesko. I różowe usta. Jak można się tak oszpecić? Ojej, ona ma żółte zęby! Najchętniej zalepiłabym jej buzię plastrem. Tata co rusz łypie na nią. Dziewczyna też zerka na mnie i tatę. Częściej na tatę. Najwyraźniej podoba się jej. Niesamowite, przecież tata ma już 30 lat! W tym wieku to chyba za późno na amory? Ona też już niemłoda, ma z 19, może 20 lat. „Dość tego migdalenia”, jak mawia babcia. Postanawiam przerwać grobowy spokój. W końcu słynę w rodzinie z paplaniny. Mama ciągle powtarza, że gadam jak najęta, zwłaszcza, gdy nie trzeba. Gdy powinnam, to zapominam języka w gębie. Tak źle i tak niedobrze. No to jak ma w końcu być? Zastanowię się nad tym później. Teraz muszę o coś spytać:

– Tatuś?

– Tak?

– A podoba się tatusiowi ta pani? – i tu wskazuję palcem na panią czytającą książkę.

Cisza całkowita. Nawet pan, wcześniej śpiący, wraca do normalnej pozycji, a jego bryle na nos. Zamyka buzię i wlepia się z mojego tatę. Zakonnica odkłada Pismo Święte i też z zaciekawieniem spogląda. Pan ze szpiczastymi butami przygląda się biuściastej pani, to znów tacie i ma wyraźnie ubawioną minę. A tata dla odmiany cały czerwienieje. Dlaczego milczy? Z dociekliwością drążę temat:

– Czy podoba się tatusiowi ta pani z niebieskimi oczami i żółtymi zębami?

– Uspokój się wreszcie! Pani jest ładna i wcale nie ma żółtych zębów.

– Ma, przecież widzę.

W tym momencie pani z książką wstaje i wychodzi z przedziału. Teraz ma także różowe policzki, jak tata. Pasują do okropnej szminki. Tata woła za nią:

– Przepraszam za córkę! Proszę wybaczyć!

A do mnie:

– To się popisałaś, a teraz koniec. W domu porozmawiamy. Ja ci pokażę.

– A co mi tatuś pokaże?

– Cicho bądź!

Za co? Nie umiem być cicho. To niemożliwe! Jak ja wytrzymam do końca podróży? Jeszcze połowa drogi. Cicho to wszyscy będziemy mieli w grobie. Spokój też. A zakonnica to najszybciej z nas wszystkich. Właśnie postanawia otworzyć swe krzywe usta. Ukazują się krzywe i sczerniałe zębiska, jak u wilka. Zaraz z jej paszczy wylecą jakieś jaszczurki i żmije! Albo żyrafa? Nie, tym razem nic nie wydostaje się, za wyjątkiem słów:

– To tylko dziecko, proszę się nie denerwować. – tu siostra zwraca się do zmieszanego taty i ciągnie dalej – Wie pan, dzieci są szczere do bólu, jak w tym przypadku. Czasem nas zaskakują bystrością…

Ta zakonnica nie taka znowu upiorna, na jaką wygląda. I gada całkiem do rzeczy. Trzeba się przysłuchać, skoro o mnie chodzi.

– Tak, ale proszę siostry, zupełnie nie wiem, po kim ona to ma? Ani żona, ani ja, nie jesteśmy tacy… – tu tata kluczy i usiłuje znaleźć odpowiednie słowo.

– Niepohamowani?

– Tak, właśnie tak.

– Och, proszę pana! Opiekuję się sporą gromadką dzieci. Mam ich pod swymi skrzydłami sześćdziesięcioro. Niektóre z nich wykazują pewnego rodzaju nerwowość. Są nadpobudliwe psychoruchowo. To taka przypadłość, z której się kiedyś wyrasta. Oczywiście, dla otoczenia „kiedyś” – to marne pocieszenie, ale należy w to wierzyć…

– Co to znaczy?

– To znaczy, że takie istoty są zdolne, czasem nawet utalentowane, ale nie umieją się znaleźć w jakimś miejscu, by nie narobić zamieszania. Dodam – sporego. Takie dziecko nie potrafi wysiedzieć w ławce szkolnej 45 minut. Każdy szmer i każda przefruwająca mucha jest ważniejsza od tego, co mówi nauczyciel.

– Jak z takimi dziećmi sobie radzić?

– Trudny temat. Jestem psychologiem i pedagogiem, chociaż w habicie.

– O!

– Trzeba zająć takie dziecko: rysowaniem, grą na instrumencie, zabawą z rówieśnikami, dodatkową nauką np. języka obcego czy innego przedmiotu, zapisać na kółko zainteresowań.

– Hmmm…

– Wtedy dziecko będzie miało możliwość realizowania się i zużycia nadmiaru energii. Jest szansa, że w przyszłości nabędzie stosunkowo więcej umiejętności od innych rówieśników, tym samym niemało osiągnie. Wielu wybitnych i słynnych ludzi cierpiało na tę dolegliwość wychowawczą.

– Co siostra powie?

– Tak jest. Proszę mi wierzyć. Proszę jeszcze pamiętać, aby dziecko samo wybrało sobie to, czym będzie się chciało zajmować poza szkołą. Ono musi bardzo chcieć zajmować się czymś dodatkowym, co okaże się inspirujące i odkrywcze.

– Pomyślę o tym. W każdym razie dziękuję siostrze za te cenne wskazówki.

– Dziękujmy Bogu za takie okazy.

– Jakie okazy? – tata wydaje się zbity z pantałyku.

– Diamenty samorodki. Sporo czasu i troski kosztuje oszlifowanie tak cennego kamienia. Gdy jednak się go obrobi, ukazuje się szlachetny brylant, który mieni się kolorami tęczy. Zazwyczaj wyrasta z niego niezwykle uzdolniona i barwna osobowość.

– Co z Kukusi wyrośnie, nie wiem, ale barwna jest już teraz. Aż za bardzo…

– Chwała Panu! Amen.

– Dziękuję siostrze za te wskazówki. Przemyślę to wszystko na spokojnie.

Zakonnica wypowiedziawszy „amen”, z nabożnością otwiera Biblię i zapada się w wiedzy ponad pięciu tysięcy lat. Skoro zakonnica ma dostęp do skarbnicy odwiecznych mądrości, a mówi to, co mówi, może warto się zastanowić nad sobą? Nowe słówka, nie do końca zrozumiałe, brzęczą mi w głowie: nadpobudliwość psychoruchowa, inspirujące i odkrywcze. Babcia mi je objaśni. Przy niej zawsze mogę mówić, co myślę. Akurat w tym jesteśmy do siebie podobne. Jej to nie razi. Czasem tylko na mnie nakrzyczy, ale potem wszystko jest dobrze. A swoją drogą, chętnie bym się zapisała na lekcje pianina czy na kółko aktorskie. Ta zakonnica nie jest taka głupia, na jaką wygląda. Nieco szpetna i pomarszczona, lecz „ględzi z sensem”, według terminologii dziadka. Pomyślę jutro o sztuce. Czy nie byłoby fajnie zostać aktorką? Wtedy nikt by się mnie nie czepiał, nie obrażał na mnie, jak ta pani, co wyszła przed chwilą. Mogłabym robić, co mi się podoba. Dziadek twierdzi, że „artystom się wiele wybacza, a dobrym artystom, to nawet więcej niż wszystko”. To ja chcę być doskonałą i sławną artystką. Tak, zdecydowanie!

Rozdział 2 Wynalazek

Dlaczego ja wiecznie choruję? Jak nie zatrucie, to zaziębienie albo angina. Zwłaszcza zimą ciągle coś mi dolega, a to spędza sen z powiek babci. Biadoli potem: „jak nie urok, to sraczka”. Martwi się tylko chyba za bardzo, zważywszy, że faszeruje mnie jakimiś naparami, papkami i innymi ziołowymi świństwami. Kiedy dorosnę, nigdy więcej do ust nie wezmę takich wynalazków. Najgorsza jest lewatywa, na zatrucia od śliwek i gruszek. Fajdam po niej dalej, niż widzę. Zazwyczaj w przedpokoju, bo nie zdążam do klopa. Perełka patrzy na mnie i widzę w jej psich ślepkach zdumienie: „to ona może w mieszkaniu, a ja nie?”. Zdecydowanie bardziej wolę rycynę, bo po niej częściej wołam niedźwiedzia niż strzelam w porcelanę. Perła mi asystuje i sprawdza, czy aby równo leci. Jak nierówno lub nie tak, jak powinno, to pędzi do babci i robi raban na całą chałupę. Babcia przybiega z następną łychą rycyny, a wtedy to już kilka sekund i po wszystkim. Ufff… Ile to się trzeba napocić, żeby się pozbyć zatrucia. A zatruwam się najczęściej, gdy jem bardzo zdrowe rzeczy. Po co je wcinać i potem cierpieć? Czy nie lepiej skupić się na słodyczach? Po nich nigdy nic mi nie jest. Babcia straszy, że zęby się po nich psują. Dobre sobie! I tak za rok czy dwa wypadną i wyrosną nowe, już nie mleczne. Ciekawe, jeśli nie mleczne, to może śmietankowe? O tak! Jak ptasie mleczko albo lody u pani Guźnej. Albo bezy z bitą śmietaną? Albo śmietana z cukrem i truskawkami? Jak będę dorosła, to będę jeść na śniadanie czekoladę, na obiad lody, na deser naleśniki z bitą śmietaną, na podwieczorek ptasie mleczko, a na kolację bezy i biszkopty, i napoleonki, i ptysie, i kubeczki z bitą śmietaną, i rurki, i…. ! To straszne być małym. Nikt człowieka nie rozumie. No, może Pan Ciach. On mi daje cuksy. To nasza tajemnica. Obiecałam, że nikomu nie powiem. Nawet babcia nie wie. Ale Pan Ciach to już staruszek i pewnie niedługo spocznie w glebie. Ma jakieś 50 lat. Kto mi wtedy będzie dawał cukierki? Muszę o tym zacząć myśleć teraz, bo jak on umrze już jutro lub pojutrze?

Z planów znalezienia następcy Ciacha, czyli nowego cuksodawcy wyrywa mnie babcia:

– Siadaj Niunia, zmienię ci sól.

– Znowu?

– Tak. Musisz wyzdrowieć, jak chcesz w sobotę pojechać na kulig. Inaczej z sanek nici.

– Ojej, ale to parzy! – ciągnę niezadowolona.

– Nic ci nie będzie, jak trochę pocierpisz – dodaje babcia.

Ładne mi trochę. Chyba z tablic kamiennych lub innych wykopalisk nabywa tę felczerską wiedzę: szklankę soli wrzuca na patelnię i grzeje. Potem sypie ją do szmaty, zawija, to wszystko wsadza w ręcznik i taki gorący wałek owija mi wokół szyi. I to ma być trochę? Czy ja muszę pokutować za grzechy już teraz? Wolę po śmierci, bo teraz to boli. Po tej drugiej stronie chyba nic się już nie czuje? Pewności nie ma. Babcia mówi, że w Polsce to nigdy nic nie wiadomo.

– Zaraz dostaniesz mleko z masłem i czosnkiem – z pokutnej zadumy wyrywa mnie babciny głos.

– Nieeee…

– Nie marudź! W nocy wypijesz drugą porcję, a rano będziesz zdrowa.

Jak będę duża, to nikt mnie nie zmusi do picia mleka z masłem i czosnkiem. Brrr! Tak właściwie to nie pamiętam, czy piję mleko w nocy, odkąd babcia dysponuje machiną pielęgniarską własnej konstrukcji. To gruba decha, prawie jak stolnica, tyle, że wyższa i szersza. Na niej są nabite cztery paski: najszerszy – do mocowania talii, węższy – przypinania szyi i dwa najmniejsze – do przymocowania ramion. Ciekawe skąd babcia ma ten kawał drewna? Z cmentarza? Może z trumny jakiegoś nieboszczyka?? Ostatnio stale tam chodzi na spacer! Eeee, chyba jednak nie. Babcia powtarza, że jak się coś komuś z cmentarza zabierze, dusza chce odebrać własność niemal natychmiast, czyli najbliższej nocy. Ojej!!

Na noc stawia tę tablicę za tapczanem, od strony głowy. Podciąga mnie i przypina paskami. Najpierw pas i ramiona, później szyję. Siedzę unieruchomiona i nadal śpię. Buzia sama się otwiera, więc babcia wlewa do niej obrzydliwą mleczną miksturę. Tak mnie leczy z anginy. Całkiem szybko i skutecznie, jak twierdzi pani Miglewska. To babci koleżanka. Ona ma 96 lat i wygląda jak żywa. Gdy mnie widzi, zawsze chce uściskać: wyciąga ręce, chwyta w wychudzone kleszcze i całuje w policzki.

– Jaka słodka ta pani wnusia. Taka Niunia kochana!

Okropne! Prawie za każdym razem oślini mnie i muszę się wycierać. Gdy mnie już wyściska i „wyniunia”, siada w bujanym fotelu. Chwilę postękuje i po paru minutach śpi. Ufff… Ale jak na złość, ona potrafi się obudzić, a wtedy pyta:

– Anetka? Anusia? A gdzie ty? A jesteś… Niechże cię przytulę. Choć do mnie Niunieczka!

Znowu? Nie! Ratunku!! Niema rozpacz tak mnie dławi, że nie potrafię nic powiedzieć. Za to babcia mówi, oczywiście po wyjściu pani Miglewskiej, że starość Bogu nie wyszła i że na tę przypadłość nie ma lekarstwa. Skoro leczy mnie z anginy, dlaczego nie może pomóc swojej koleżance? Przecież ona wszystko umie, wszystko wie najlepiej, na wszystkim się zna. Mam genialną babcię z umysłem wynalazcy! Zanim ja będę stara, to chyba zdąży coś wynaleźć na tę przerażającą przypadłość? Bo ja nie chcę być taka kostropata, jak pani Miglewska. I nie chcę stękać!! I nie chcę być pomarszczona i brzydka!!!

– Babciu, ale ja nie chcę być stara!

– Dziecko, co ty wygadujesz? Masz dopiero 8 lat. Śpij już. Dobranoc!

– A jak się obudzę jutro rano stara? I będę wyglądać jak pani Miglewska?

– Niunia, jutro będziesz miała nadal 8 lat.

– Na pewno?

– Ależ tak. A jak się kiedyś zestarzejesz, to będziesz podobna do mnie.

– Aha…

„Babcia chyba jest całkiem ładna, tylko niska i gruba. I ma krzywe nogi, ale przyzwoitą resztę” – jak mówi dziadek. To całkiem nie najgorzej. Dobrze, jutro będę zdrowa, a w sobotę pójdę na kulig. Potem mogę się zestarzeć, ale to dopiero po sankach.

– Dobranoc babciu!

– Śpij z Bozią i z aniołkami.

– Ty też…

Zapraszamy do skorzystania z oferty naszego wydawnictwa.

Wydawnictwo Psychoskok

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: