Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zalotnice i wiedźmy - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
22 lipca 2013
Ebook
25,60 zł
Audiobook
34,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Zalotnice i wiedźmy - ebook

Kontynuacja fascynujących losów bohaterek powieści „Matki, żony, czarownice”.

Pochodzimy ze wspaniałego rodu. Nasze prababki były mądrymi, a niekiedy znanymi i wielkimi kobietami. Miały cudowną moc, która pozwalała im pomagać ludziom. Ta moc wywodzi się z miłości. Dlatego jeśli przydarzy Ci się coś dziwnego lub magicznego, nie obawiaj się, kochanie. To tylko miłość, to część naszego dziedzictwa.”

„Zalotnice i wiedźmy” to książka o miłości, pasjach życiowych i wielkiej tajemnicy. To historia zwyczajnej kobiety z rodu kobiet niezwykłych. Ich inteligencja, ambicje i głód wiedzy miały zapewnić im sukces. Ale nie zawsze tak było. Główna bohaterka Asia, zmuszona sytuacją życiową, wyjeżdża z córką do Berlina, gdzie jeszcze raz zaczyna wszystko od nowa. Sprawy układają się pomyślnie do momentu, kiedy w jej bezpieczne, spokojne życie wkracza były mąż. W tym samym czasie dzięki dokumentom odziedziczonym po prababce Lavernie Asia poznaje zaskakujące losy kolejnych kobiet ze swojej rodziny. A są to historie pełne niespodzianek, namiętności i pasji. Historie, przez które, jak mantra, przewija się prawdziwa, wielka miłość... Czy jest też pisana Asi?

Joanna Miszczuk (ur. 1964) – wrocławianka duchem, choć rzadko ciałem. Obecnie mieszka i pracuje w Berlinie. Matka trzynastoletniej córki. Z wykształcenia pedagog, absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego. Przeprowadzała się osiem razy. Mieszkała w Niemczech, Francji i Polsce. Mówi czterema językami. Niepoprawna romantyczka, choć szalenie uporządkowana i logiczna. Ulubione miejsca: Wrocław, Montmartre w Paryżu, Berlin i Sopot. Pisze powieści, teksty kabaretowe, wierszyki dla dzieci.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7839-840-0
Rozmiar pliku: 1,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Podziękowania

Serdecznie dziękuję mojej rodzinie i przyjaciołom za wiarę we mnie.

Irenie, Zuzi i Uwe za miłość. Hani, Mieciowi i Jeannette za przyjaźń. Kamisi, Joli, Kasi, Heniowi i Małgosi za rodzinę.

Moim Czytelnikom za codzienną motywację i cudowne pytania, dzięki którym wiem, że piszę dla was. Recenzentom moich powieści za doping.

Joli Jasik, która absolutnie nie jest adresatką moich książek, jednak jej dociekliwość i upór zmuszają mnie do myślenia. Oby nigdy nie zabrakło nam tematów do „kłótni”, Jolu.

Ani Khalidi „Colgate” za Casablancę.

Wszystkim pracownikom Wydawnictwa Prószyński, a zwłaszcza pani Annie Derengowskiej i pani Ewie Witan, których praca sprawiła, że ta opowieść cieszy się Państwa zainteresowaniem.Kamisiu, mój Kochany Skarabeuszku,

Jeśli czytasz ten list, to znaczy, że mnie zabrakło. Ale nawet jeśli już nie mogę zrobić tego osobiście, to właśnie w ten sposób, dzięki temu listowi, przypominam Ci, że kocham Cię najbardziej na świecie i zawsze będę przy Tobie, bo taka wielka miłość jak moja do Ciebie, jak miłość matki do córki, nie znika i trwa zawsze, nawet, jeśli matki nie ma już blisko.

Zanim dorośniesz i dostaniesz spadek po naszej babci Lavernie, który ja sama otrzymałam dopiero w 2009 roku i zapisałam Ci w testamencie, już teraz muszę Ci zdradzić ważną rodzinną tajemnicę.

Pochodzimy obie ze wspaniałego rodu. Nasze prababki były mądrymi, a niekiedy znanymi i wielkimi kobietami. Posiadały cudowną moc, która pozwalała im pomagać ludziom. Ta moc wywodzi się właśnie z miłości. Dlatego jeśli przydarzy Ci się coś dziwnego lub magicznego, nie obawiaj się, kochanie. To tylko miłość, to część naszej schedy.

Zaczęło się to wszystko od naszej prapraprababki Marii, która spłonęła na stosie jako czarownica… Ojcem jej córki Róży był znany inkwizytor, czyli człowiek, który tropił i zabijał czarownice…

Choć może zaczęło się to wcześniej? Z pewnością. Ale historie tych wszystkich wspaniałych kobiet poznasz, kiedy będziesz pełnoletnia. Wówczas otrzymasz od naszych paryskich notariuszy swój spadek. Pamiętaj, kochanie, że najważniejszą jego częścią jest historia naszej rodziny. Nie pozwól nigdy, aby te tajemnice ujrzały światło dzienne, chroń je dla przyszłych pokoleń.

Kocham Cię, maleńka, i zawsze będę czuwała nad Tobą.

Zaufaj sobie, wierz własnej intuicji i nigdy nie obawiaj się swojego daru. Jeśli kiedykolwiek opadną Cię wątpliwości lub strach, niezależnie od tego, gdzie i z kim będziesz, ze WSZYSTKIM możesz się zwrócić do babci Krystyny lub do Andre. On jest naszym notariuszem i on jedyny zna całą historię naszego rodu. On i babcia Krysia pomogą Ci zawsze, ufaj im kochanie tak jak mnie.

I nie płacz, jestem przy Tobie i kocham Cię

Mama

(List Joanny Góreckiej do córki, złożony w kancelarii notarialnej Gautier i Synowie w lutym 2010 roku, z zaleceniem natychmiastowego przekazania adresatce w przypadku śmierci autorki przed uzyskaniem przez córkę pełnoletniości. Na mocy sporządzonego jednocześnie testamentu Joanna Górecka przekazywała cały spadek po Lavernie von Metternich, w którego skład wchodziła rezydencja St. Germain Bersolys w Paryżu, oraz dokumenty i pamiętniki rodzinne, swojej córce Kamili Marii Góreckiej w dniu ukończenia przez nią wieku dwudziestu pięciu lat).Asia, luty 2010, Paryż

Logika podpowiadała, że paryski świt w lutym powinien być szary i ponury. Logika sobie, a fakty sobie… Obudziła mnie przejrzysta biel za oknem. Śnieg sypał gęstą ścianą białego błyszczącego konfetti. Nie wiem, może go rozświetlało słońce zawieszone gdzieś hen nad śnieżnymi chmurami? Cokolwiek by to było, z pewnością nie byłam to ja! Nie czułam się ani trochę rozświetlona wewnętrznym ogniem miłości. W sypialni mojego apartamentu w Bersolys St. Germain posapywał przez sen André, mój paryski notariusz, mój paryski kochanek. Spędziliśmy razem noc, więc chyba ten pierwszy raz już się liczy i powinnam się oswoić z myślą, że właśnie mam kochanka. Termin rozprawy rozwodowej z Piotrkiem został wyznaczony na koniec lutego, co oznacza, że jestem jednak, choć teoretycznie, mężatką z kochankiem. Może ja jestem przedpotopowa, może i mam moralne prawo żyć jak kobieta wolna, ale jakoś wcale nie zachwyca mnie ta sytuacja. Zresztą, kto wie, może na mój minorowy nastrój wpływa fakt, że ta noc wcale nie okazała się zachwycająca. Było miło i przeciętnie. Bez fajerwerków. Żadnych porywów serc, żadnych uniesień szalonych, żadnego dzikiego seksu. Jak już, jakby nie było, w miarę przyzwoita, mężatka bierze sobie kochanka, to chyba coś z tego powinna mieć?

Gdzieś kiedyś wyczytałam, zapewne w jakimś idiotycznym kobiecym piśmie w poczekalni u dentysty, że jeśli partnerzy są zgrani w tańcu, to doskonale się komponują również w sypialni. Zawsze miałam wrażenie, że te wszystkie tak zwane pisma kobiece kantują czytelniczki. André tańczy fantastycznie… Jest fenomenalnym kompanem do zabawy, interesującym rozmówcą, dysponuje rozległą wiedzą z tak wielu różnorodnych dziedzin, że niekiedy czuję się przy nim zwyczajnie niedouczona, do tego jest dżentelmenem w każdym calu i jest romantyczny w zakresie absolutnie wystarczającym. Jest też przystojny i za mną szaleje. Co ze mną jest nie tak? Powinnam się była w nim po uszy zakochać. A się nie zakochałam. I tu właśnie leży problem. Intymne chwile z Piotrkiem były wspaniałe, ale gdyby obok łóżka siedział recenzent i komentował, to pewnie komentarz z akcji Asia-Piotruś wypadłby mizernie na tle sprawozdania tego samego recenzenta z wczorajszej nocy. Ale Piotrusia kochałam. A w łóżku jest jednak miejsce na troje. Ona, On i Miłość. I tej miłości wczoraj mi zabrakło… Szlag by to trafił. Czy ja, nieszczęsna idiotka, nadal po tym wszystkim kocham Piotrka?! Stanowczo nie powinnam, a już na pewno po tej paskudnej rozmowie przed Wigilią zeszłego roku nie powinnam! Nie zgadzam się absolutnie, nie chcę go już kochać, nie! No tak, Piotrka na pewno nie, ale czy ja chcę pokochać kogokolwiek? Spojrzałam w oczko brylantu lśniącego na mojej dłoni. Miłość? Czy mnie jest pisana jakakolwiek miłość? Pogrążyłam się we wspomnieniach.Asia, Wigilia 2009, Wrocław

Ostania Wigilia wypadła co najmniej głupio. Dopracowaliśmy wcześniej kwestie organizacyjne telefonicznie. Ferie w niemieckiej szkole Kamili zaczynały się dopiero od dwudziestego trzeciego grudnia, a niemieckie przepisy zakazują zwalniać dziecko z zajęć tuż przed feriami i tuż po nich.

Co oznaczało, że przyjedziemy do Wrocławia dopiero wieczorem w przeddzień Wigilii. Oczywiście mogłam przygotować święta w jeden dzień, ale jedynie pod warunkiem, że wcześniej Piotrek zrobi zakupy, a mój mąż, niestety, odmówił współpracy. Tłumaczył się gęsto, plątał, kombinował, składał sprzeczne zeznania, tak że kompletnie nie wiedziałam, o co mu chodzi. Zanim zdążyłam skojarzyć, że durne wymówki w postaci niesprecyzowanych obowiązków służbowych nie mogą przecież dotyczyć okresu świąt, kiedy wszystkie biura są pozamykane i nikt nie pracuje, dałam się wmanewrować w spędzenie świąt u mojej mamy. Jedynymi logicznymi argumentami w tej rozmowie było, że Szewską przecież wynajęłam Justynie, a mieszkanie na Powstańców jest za małe na święta.

Wigilię od czasu przeprowadzki do mieszkania po babci zawsze obchodziliśmy u mnie. Wcześniej byliśmy gośćmi mamy i Kazia. Rodzice Piotrka każdą kolejną Wigilię spędzali u dzieci, a że Piotrek urodził się w rodzinie wielodzietnej, nasza kolejka wypadała za dwa lata. Powrót na Szewską obudził jednak moje wszystkie najlepsze wspomnienia wigilijne i mimo wstrętu do gotowania i mnóstwa pracy związanej z przygotowaniem tradycyjnej kolacji, to właśnie tam, w otoczeniu najbliższych ukochanych osób, czułam prawdziwego ducha Bożego Narodzenia. Ale Szewską wynajęłam Justynie… Mimo to jednak, i mimo głupiej, nie do końca jasnej sytuacji z Piotrkiem postanowiłam, że święta muszą być rodzinne, ciepłe i wesołe. Niech sobie będzie Wigilia u Krystyny i Kazia. Dogadałam szczegóły z mamą i postanowiłam, że nie będę się czepiać.

Jednak w kolejnej rozmowie telefonicznej z Piotrkiem wyskoczyła następna głupota. Kamila miała ferie do trzeciego stycznia, a mnie, niestety, w pierwszym roku pracy urlop nie przysługiwał. Dieter poszedłby mi na rękę i dałby mi bez problemu te cztery dni wolnego, ale po pierwsze, chciałam być lojalna wobec moich biurowych kolegów, bo jeśli oni muszą pracować, to dlaczego ja nie, a po drugie, niczym powietrza potrzebowałam jasnej sytuacji z Piotrkiem. To oczywiste, że święta spędzimy razem w gronie rodziny, ale potem jest sylwester i Nowy Rok.

Nie wiedziałam, jaki ten nowy rok będzie, nie wiedziałam, czy rozstanie związane z moją niemiecką posadą pogłębiło kryzys naszego małżeństwa, czy wręcz przeciwnie, otworzyło Piotrkowi oczy na to, że jesteśmy rodziną i że mnie kocha. Krótko mówiąc, nie wiedziałam nic o nas, czy coś takiego jak MY jeszcze w ogóle istnieje. Wyjaśnianie tej sprawy przez telefon było bzdurą, wiedziałam, że czeka nas poważna decydująca rozmowa, ale ze strachu przed tą rozmową postanowiłam wybadać grunt, rzucając przynętę w postaci sylwestra. W trakcie jednej z rozmów przez skype’a, po sprawozdaniach z postępów Kamili w szkole zapytałam:

– Co my właściwie zrobimy z sylwestrem w tym roku?

– A co planujesz? – odpowiedział ostrożnie pytaniem mój mąż.

– No właśnie nie wiem. Zawsze spędzaliśmy sylwestra w górach na nartach, ale widzisz…

– Jak ty to sobie wyobrażasz? – wszedł mi w słowo. – Takie wyjazdy rezerwuje się z wielomiesięcznym wyprzedzeniem i to kosztuje. A ja nie stoję finansowo najlepiej, miałem wydatki i…

– Przecież ja też zarabiam – wtrąciłam głupio, zapominając, że i tak nie mogę nigdzie jechać, bo nie mam urlopu.

Na szczęście niechęć Piotrka do wspólnego wyjazdu była silniejsza od chęci skorzystania z mojej wielkodusznej oferty finansowej i małżonek, nie zwracając uwagi na moją wypowiedź, kontynuował rozpędem:

– Samochód musiałem zmienić, mieszkanie utrzymywać, a pensja jedna. I Kamila przecież całe wakacje była tylko na mojej głowie, teraz jeszcze prezenty pod choinkę, przecież wiesz, że chcę jej kupić i-phon, to kosztuje. No i jak przyjeżdża na ferie, to chcę, żeby miała dużo rozrywek i zawsze kupuję jej wszystko, o czym marzy… Przecież wiesz sama…

Wiem, pomyślałam. Wiem, że młoda wraca od Piotrka z masą nowych gadżetów. Schowałam głęboko pytania, które lęgły się we mnie od trzech lat. Co mają zastąpić te wszystkie podarunki? Wiem, że Piotrek kocha Kamilę nad życie. Czy na pewno? A może prezentami usiłuje zagłuszyć wyrzuty sumienia, że bardziej niż ją kocha kogoś innego? I jeszcze ta granitowa pewność, że ja na pewno tym kimś nie jestem… Westchnęłam ciężko. Nie da się skleić potłuczonej szklanki bez śladu, rysy pozostaną zawsze, a na naszej szklance to nie rysy są problemem, tylko wielka dziura, przez którą wyciekają wszelkie próby naprawienia szkody.

– Wiem – przyznałam smutno. – Piotrek, musimy porozmawiać. Musimy wyjaśnić sobie całą sytuację bez niedopowiedzeń, bo już życie na odległość jest wystarczająco trudne. Jeśli zaczniemy się okłamywać, to będzie jeszcze trudniej. Popsuło nam się już dawno i jak idioci próbujemy udawać, że dajemy sobie z tym radę. Nie dajemy.

– Asia, to nie jest rozmowa na telefon. Porozmawiamy, jak przyjedziesz, dobrze?

– Dobrze. – On ma rację pomyślałam, porozmawiamy przed Wigilią. – Piotrusiu, przyjedziemy późno dwudziestego trzeciego. Położymy młodą spać i pogadamy. Okej?

– Asiu, zróbmy inaczej. Jedź od razu do matki. I tak całą Wigilię będziecie tam z Kamisią zajęte przygotowaniami. Zadzwoń, jak wjedziesz do Wrocławia. Przyjadę do was i może jeszcze wyskoczymy do La Scali. Chcesz?

Do La Scali chciałam zawsze, ale dlaczego Piotrek wysyła mnie do mamy? Czyżby to była zapowiedź końca? Z jednej strony byłam przerażona i zrozpaczona, z drugiej… chyba poczułam ulgę. Nie mogłam i nie chciałam z nim dłużej rozmawiać.

– Dobrze. Zdzwonimy się jeszcze. Dobranoc, Piotrusiu.

– Dobranoc. – Uciekł spojrzeniem gdzieś w bok. Klik! – i zniknął z ekranu mojego laptopa.

***

Reszta w pełnej wersji
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: