Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zatoka westchnień - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
18 listopada 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Zatoka westchnień - ebook

Magia, miłość i walka z pradawnym złem. „Zatoka westchnień” to drugi po „Gwiazdach fortuny” tom trylogii „Strażnicy” autorstwa Nory Roberts.

Zła bogini Nerezza za wszelką cenę pragnie zagarnąć trzy bezcenne gwiazdy, które w pradawnych czasach spadły na Ziemię. Kiedy je zdobędzie, zyska bezgraniczną władzę i unicestwi cały wszechświat. Sześcioro Strażników zjednoczyło siły, by udaremnić te plany. Odnaleźli już w Grecji Gwiazdę Ognia, a obecnie kontynuują swoją misję na malowniczej wyspie Capri. 
Syrena Annika i podróżnik Sawyer King wraz z czwórką  towarzyszy szukają teraz tajemniczej Gwiazdy Wody. Muszą pokonać  Nerezzę, która wysyła przeciwko nim groźnego przeciwnika, mającego zniszczyć całą szóstkę. Wydaje się, że takie okoliczności nie sprzyjają miłości ani pożądaniu, Annika jednak zakochuje się w dzielnym i lojalnym Sawyerze, który wszakże też ma swoje tajemnice. Sawyer wie, że jeśli odwzajemni jej uczucia, narazi swoją ukochaną na niebezpieczeństwo. Próbuje więc ją odtrącić - ale czyż można walczyć z prawdziwą miłością?  
Tymczasem ich podstępna przeciwniczka szykuje nową, niebezpieczną broń. Groźną i nieprzewidywalną. 


Jeżeli chodzi o prawdziwy romans, to nikt nie pisze ich lepiej niż Nora Roberts.

„Booklist”

Nora Roberts jest autorką ponad 200 romantycznych powieści. Pod pseudonimem J.D. Robb pisze również bestsellerowe kryminały futurystyczne. Wydrukowano ponad 500 milionów egzemplarzy jej książek. „Gwiazdy fortuny” to pierwszy tom nowej trylogii romansów.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8097-792-1
Rozmiar pliku: 616 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROLOG

Historię tę przekazywano od pokoleń w pieśniach i opowieściach, aż z upływem lat przemieniła się w mit i legendę. Ale niektórzy w nią wierzyli, albowiem legendy dają pocieszenie.

A inni wiedzieli, że to prawdziwa historia.

Że dawno, dawno temu, w królestwie tak prastarym jak morze, trzy boginie stworzyły trzy gwiazdy na cześć nowej królowej. Gwiazda z ognia, gwiazda z wody i gwiazda z lodu miały opromieniać swoim blaskiem cały świat. Boginie stworzyły je z myślą o tym, by królowa miała silne, pełne nadziei serce, uparty, poszukujący umysł oraz nieustępliwą i zuchwałą duszę.

I te księżycowe boginie niczym strażniczki strzegły światów, obserwowały bogów, półbogów, śmiertelnych i nieśmiertelnych. Chociaż stworzone ze światła, wiedziały, co to wojna i śmierć, krew i walka.

Była też inna bogini, królowa ciemności, której nienasycona zachłanność przemieniła serce w kamień. Nerezza, matka kłamstw, obłożyła gwiazdy klątwą, chociaż pragnęła je mieć. W noc stworzenia dosięgła ich swoją mocą, kiedy szybowały w górę, i rzuciła na nie urok. Pewnego dnia za sprawą jej złego czaru spadną na ziemię i już nie będą wdzięcznie otaczały księżyca.

Kiedy zdobędzie wszystkie trzy, kiedy dostaną się w jej ręce, księżyc zgaśnie, światło zniknie, a ona zawładnie krainą ciemności.

Dlatego trzy boginie księżyca – Celene jasnowidzka, Luna o dobrym sercu i Arianrhod wojowniczka – połączyły swe magiczne moce, by bronić gwiazd.

Wymagało to poświęcenia i odwagi, a także bezgranicznego zaufania.

Gwiazdy spadły z nieba, nic nie mogło temu zapobiec. Lecz nikt tego nie dostrzegł i miały pozostać w ukryciu do czasu, aż w innym świecie grupa wybranych zjednoczy siły i wyruszy na poszukiwanie gwiazd, by nie dostały się w niepowołane ręce.

Sześcioro strażników, którzy zaryzykują wszystko, by nie znalazły się w posiadaniu Nerezzy.

Żeby uratować światło i wszystkie światy, tych sześcioro miało wspólnie wykorzystać swoje niezwykłe umiejętności, by odszukać gwiazdy i stoczyć walkę w ich obronie.

Pochodzili z różnych stron świata, przybyli w jedno miejsce, zaprzyjaźnili się i przelali krew, szukając pierwszej gwiazdy, a wtedy boginie spotkały się ponownie.

Podczas pełni księżyca, świecącego bielą niczym lód na ciemnym niebie, zebrały się na białej plaży, gdzie kiedyś w atmosferze radości i nadziei narodziły się gwiazdy.

– Okazali się lepsi od Nerezzy. – Luna ujęła siostry za ręce. – Znaleźli Gwiazdę Ognia i umieścili ją poza zasięgiem matki kłamstw.

– Ukryli ją – poprawiła ją Arianrhod. – Do tego bardzo sprytnie, jednak żadna z gwiazd nie jest poza zasięgiem Nerezzy, póki wszystkie trzy nie wrócą na swoje miejsce.

– Pokonali ją – upierała się Luna.

– Owszem, chwilowo tak. Walczyli dzielnie, dali z siebie wszystko. Ale…

Spojrzała na Celene, która skinęła głową.

– Widzę więcej krwi, więcej walk, więcej strachu. Niesnaski i ciemności, którym trzeba będzie stawić czoło, a niewyobrażalne cierpienia mogą trwać wiecznie. W każdej chwili zagraża im śmierć w męczarniach.

– Nie ulegną Nerezzy – powiedziała Luna. – Z całą pewnością nie ulegną.

– Dowiedli swojej odwagi. Lecz odwaga jest prawdziwsza, kiedy towarzyszy jej lęk. Nie wątpię w nich, siostro. – Arianrhod spojrzała na księżyc i na miejsce, gdzie niegdyś jaśniały trzy migoczące gwiazdy. – Ale wiem również, że gniew Nerezzy i jej zachłanność nie mają granic. Będzie na nich polowała i znów ich zaatakuje.

– I znajdzie sobie sprzymierzeńca wśród śmiertelników. – Celene utkwiła wzrok w morzu niczym w czarnym lustrze i ujrzała zapowiedź tego, co się wydarzy. – Równie chciwego, jak ona sama. Zabijał już, by zdobyć nie tak cenne trofea jak Gwiazdy Fortuny. Jest jak zatrute wino, ukrywa nóż w zanadrzu i gotów jest kąsać, chociaż się uśmiecha. A w dłoniach Nerezzy stanie się groźną i szybką bronią.

– Musimy im pomóc. Widziałyśmy, jak udowodnili swoją odwagę – ciągnęła Luna. – Musimy im jakoś pomóc.

– Wiesz, że nie możemy im pomóc – przypomniała jej Celene. – Muszą dokonywać wyborów bez naszego udziału. Na razie zrobiłyśmy wszystko, co w naszej mocy.

– Aegle nie jest ich królową.

– Bez Aegle, bez tego miejsca, księżyca i nas, jego czcicielek, świat przestanie istnieć. Ich los, nasz los, losy wszystkich są w ich rękach.

– Są jednymi z nas. – Arianrhod uścisnęła dłoń Luny, żeby ją pocieszyć. – Nie są bogami, ale kimś więcej niż zwykłymi śmiertelnikami. Każde z nich posiada wyjątkowy dar. Będą walczyć.

– Nie mniej istotne od chęci walki jest to, że myślą i czują. – Celene westchnęła. – I kochają. Umysł, serce, duch są równie ważne, co miecz, kły, nawet magiczne sztuczki. Są dobrze uzbrojeni.

– Dlatego wierzymy w nich. – Mając po obu swoich bokach siostry, Luna wzniosła twarz ku księżycowi. – Niech nasza wiara będzie ich tarczą. Tak jak my jesteśmy strażniczkami światów, tak oni stali się strażnikami gwiazd. Są pełni nadziei.

– I męstwa – dodała Arianrhod.

– I są przebiegli. Spójrzcie tam. – Celene, uśmiechając się, podniosła rękę, wskazała barwną smugę na niebie. – Przelatują obok nas, przez nasz świat, mknąc do innego. Na inną wyspę, po drugą gwiazdę.

– Niech towarzyszą im wszyscy bogowie światła – mruknęła Luna, wysyłając im swoje błogosławieństwo.ROZDZIAŁ 1

Przez sekundę, niczym przez jedno uderzenie skrzydeł, Annika poczuła zapach morza, usłyszała głosy, nucące jakąś pieśń. Po chwili wszystko znikło, została niewyraźna plama w feerii kolorów i pędzie, ale to, czego doświadczyła, napełniło jej serce miłością.

Potem rozległo się westchnienie i echa westchnień. Inny rodzaj muzyki. Gorzko-słodki. A to sprawiło, że do oczu napłynęły jej łzy.

Radość i smutek wypełniały jej serce, gdy zaczęła spadać. Koziołkując, wirując, obracając się, aż jej zabrakło tchu. Poczuła dreszczyk emocji, jednocześnie zaś na chwilę ogarnęła ją panika.

Tysiące skrzydeł uderzało teraz wokół niej, niezliczone ich chmary trzepotały, wywołując falę powietrza. Kolory zniknęły, nastały ciemności, kiedy upadła na tyle gwałtownie, że przez moment nie mogła oddychać.

Przez chwilę bała się, że wylądowali w jakiejś głębokiej, ciemnej jaskini pełnej pająków, gdzie, co gorsze, znacznie gorsze, czeka już Nerezza, by ich zaatakować.

Potem znów zaczęła widzieć wszystko wyraźnie. Zobaczyła jakieś cienie i domyśliła się, że to światło księżyca. Poczuła pod sobą czyjeś jędrne ciało, czyjeś ramiona, mocno ją oplotły. Poznała to ciało, jego zapach i miała ochotę przycisnąć się do niego, nie zważając na Nerezzę.

To był cud, prawdziwy cud, czuć bicie jego serca, tak mocne i szybkie, tuż przy swoim sercu.

Poruszył się lekko, jedną ręką pogładził ją po włosach, a drugą po zgrabnej pupie.

Annika wtuliła się w niego.

– Och. – Położył na jej ramionach obie dłonie, ale jego usta były tak blisko jej serca, że kiedy się odezwał, łaskotał ją jego oddech. – Nic ci nie jest? Wszystko w porządku? Nikomu nic się nie stało?

Przypomniała sobie przyjaciół – nie żeby o nich zapomniała, skądże znowu. Ale jeszcze nigdy w życiu nie znalazła się tak blisko mężczyzny z lądu – Sawyera – i bardzo, ale to bardzo jej się to spodobało.

Usłyszała kilka stęknięć, krótkie pojękiwania, ciche przekleństwo. Gdzieś całkiem blisko rozległ się poirytowany głos Doyle’a. Powiedział wyraźnie: „Pieprz się”, ale wiedziała, że to nie zaproszenie do czegoś więcej, tylko przekleństwo.

Nie martwiła się o Doyle’a. Ostatecznie był nieśmiertelny.

– Niech się wszyscy odezwą! – polecił Bran, znajdujący się kilka kroków od niej. – Wszyscy cali i zdrowi? Jestem z Sashą. Riley?

– Ale jazda!

– Owszem, zakończyłaś ją, wbijając mi kolano w jaja – dodał Doyle.

Annika usłyszała głuchy odgłos i domyśliła się, że Doyle odpycha kolano Riley – bo już wiedziała, że jaja to nie tylko produkt spożywczy, ale również wrażliwa część męskiej anatomii.

– Jestem tutaj! – zawołała i na próbę trochę się poruszyła, czując pod sobą wrażliwą część anatomii Sawyera. – Czy spadliśmy z nieba?

– Można tak powiedzieć. – Sawyer odchrząknął i ku rozczarowaniu Anniki usiadł. – Nie mogłem zwolnić. Jeszcze nigdy nie przenosiłem sześciu osób na tak dużą odległość. Chyba źle sobie wyliczyłem.

– Jesteśmy tu wszyscy, cała szóstka, cali i zdrowi, a to najważniejsze – oświadczył Bran. – Czy wylądowaliśmy tam, gdzie mieliśmy wylądować?

– Jesteśmy w jakimś pomieszczeniu – odezwała się Sasha. – Widzę okna, przez które wpada światło księżyca. Gdziekolwiek wylądowaliśmy, wciąż jest noc.

– Miejmy nadzieję, że Sawyer dzięki swemu wehikułowi czasu przeniósł nas tam, gdzie chcieliśmy trafić. Przekonajmy się.

Riley wstała. Naukowiec, archeolog – Annika powtórzyła sobie te słowa w myślach, bo wśród jej podobnych, czyli syren, nie było naukowców. Ani wilkołaków, dodała w duchu. W świecie Anniki nie istniał nikt taki jak silna, sprężysta, twarda Riley.

Doktor Riley Gwin, w kapeluszu z szerokim rondem, który jakimś cudem utrzymał się jej na głowie, podeszła do okna.

– Dostrzegam wodę, ale widok jest inny niż z okien willi na Korfu. Jesteśmy wyżej. Prowadzi tu wąska, stroma droga. I stopnie. Mam niemal pewność, że jesteśmy na Capri, w willi, którą wynajęliśmy. Trafiłeś w dziesiątkę, Sawyer. Niech żyje nasz podróżnik i jego magiczna busola.

– Dziękuję. – Wstał, zawahał się, a potem wyciągnął rękę, żeby pomóc podnieść się Annice. Chociaż była silna i zwinna, pozwoliła, by postawił ją na nogi.

– Poszukam kontaktu – odezwała się Riley.

– Ułatwię ci to.

Bran stał, obejmując Sashę. Wyciągnął rękę i kula światła, unosząca się nad jego dłonią, oświetliła pomieszczenie.

Widok przyjaciół podniósł Annikę na duchu, jak wcześniej pieśń jasnowidzki Sashy, z włosami przypominającymi promienie słońca i oczami koloru nieba, oraz Brana, czarnoksiężnika, tak przystojnego w świetle, które wyczarował. I Riley, która z jedną dłonią na rękojeści broni, zawsze w pogotowiu, rozglądała się uważnie po całym pomieszczeniu. A także Doyle’a, wojownika w każdym calu, stojącego z obnażonym mieczem.

Oraz Sawyera, jak zwykle z busolą w dłoni.

Mogli być trochę poharatani po ostatniej bitwie, ale dotarli tutaj bezpiecznie i byli razem.

– Czy to teraz nasz dom? – spytała Annika. – Bardzo tu ładnie.

– Tak, o ile Sawyer teleportował nas pod właściwy adres. To nasza nowa kwatera główna. – Nie zdejmując ręki z broni, Riley odsunęła się od okna.

Na długim łóżku… Nie, poprawiła samą siebie Annika, na kanapie leżały różnokolorowe poduszki. Znajdowały się tu też fotele i stoliki oraz ładne lampy. Podłoga – jak mogli się już przekonać – była twarda, z dużych płytek koloru piasku.

Riley podeszła do jednej z lamp, przekręciła włącznik i dzięki cudowi elektryczności zrobiło się widno.

– Niech się zorientuję, upewnię, czy dobrze trafiliśmy. Lepiej unikać wizyty tutejszej policji. – Skierowała się do szerokiego, łukowatego przejścia. Po chwili rozbłysły inne lampy. Doyle schował miecz do pochwy i ruszył za Riley.

– Są tu wszystkie nasze rzeczy. Przynajmniej na pierwszy rzut oka wygląda, że wszystkie. I chyba nie miały tak twardego lądowania jak my.

Annika zajrzała do drugiego pomieszczenia. Nie wiedziała, jak je nazwać. Miało duże drzwi wychodzące na morze, a łukowate drzwi prowadziły do innych pokoi. Bagaże całej szóstki, torby i kartony, tworzyły stertę na samym środku.

Doyle zaklął cicho pod nosem i postawił swój motor.

– Musiałem najpierw przenieść nasze rzeczy, żebyśmy na nich nie wylądowali – wyjaśnił Sawyer. – Dobrze trafiliśmy, Riley, prawda?

– Pasuje do opisu, jaki dostałam – potwierdziła. – Lokalizacja również. Powinno tu być duże pomieszczenie dzienne ze szklanymi drzwiami, prowadzącymi na… Wszystko się zgadza.

Zapaliła pozostałe lampy i zgodnie z jej słowami oczom wszystkich ukazał się spory pokój z kanapami, fotelami i gustownymi bibelotami. Ale najwspanialsze ze wszystkiego były szerokie, przeszklone drzwi, przez które widać było niebo i morze.

Kiedy Annika pobiegła, żeby je otworzyć, Riley złapała ją za rękę.

– Nie. Jeszcze nie. Alarm jest włączony. Musimy go wyłączyć, nim otworzymy te drzwi czy jakiekolwiek inne.

– Tutaj jest klawiatura alarmu. – Sawyer pokazał jej panel.

– Chwileczkę. – Riley wyjęła z kieszeni małą kartkę. – Wolałabym nie zdawać się na własną pamięć, nie wiem, jak wpłynęła na nią ta podróż.

– Przenoszenie się w czasie i przestrzeni nie wpływa na pamięć. – Sawyer wyszczerzył zęby w uśmiechu i postukał palcami w czoło Riley, gdy ta wprowadzała kod.

– Anniko, możesz otworzyć drzwi.

Zrobiła to i znalazła się na szerokim tarasie, gdzie królowała noc i księżyc, czuło się morze i jego zapach, wzbogacony aromatem cytryn i kwiatów.

– Jak tu ślicznie! Nigdy nie widziałam tej wyspy z tak wysoka!

– A widziałaś ją już wcześniej? – spytał Sawyer. – Znasz Capri?

– Od strony morza. I wiem, jak wygląda jej otoczenie pod wodą. Wokoło są lazurowe groty, głębiny i wraki statków, które zatonęły dawno temu. Ile kwiatów! – Wyciągnęła rękę, żeby dotknąć płatków kwiatów, wprost wylewających się z wielkich, kolorowych pojemników. – Mogę je podlewać i o nie dbać. To będzie mój obowiązek.

– Zgoda. To właściwe miejsce – potwierdziła Riley i podparła się pod boki. – Gratuluję, Sawyer.

– Ale i tak powinniśmy wszystko sprawdzić. – Bran stanął w drzwiach i spojrzał w górę.

Nerezza często nadciągała od strony nieba.

– Postaram się o dodatkowe zabezpieczenie poza zwykłym systemem alarmowym – ciągnął. – Sprawiliśmy jej ból, więc mało prawdopodobne, że na tyle zdążyła się już pozbierać, by ponownie nas zaatakować dziś w nocy. O ile nas znajdzie. Ale wszyscy będziemy spali spokojniej, wiedząc, że dom jest dodatkowo chroniony.

– Rozdzielmy się. – Doyle skinął głową i wyjął miecz z pochwy. Miał przystojną twarz, którą okalały ciemne, potargane włosy. – Przejdźmy się po domu, by się upewnić, że nic nam nie grozi.

– Na dole powinny być dwie sypialnie, na górze cztery i jeszcze jedno pomieszczenie wspólne. Ten dom nie jest taki duży i elegancki jak willa na Korfu, nie otacza go też taki duży ogród.

– I nie ma tu Apolla – wtrąciła Annika.

– Taaak. – Riley się uśmiechnęła. – Będzie mi go brakowało. Ale dom jest dogodnie położony. Sprawdzę górę.

– Chcesz pierwsza wybrać sobie sypialnię!

Riley uśmiechnęła się szeroko do Sashy, lecz natychmiast spoważniała.

– Dobrze się czujesz, Sash? Jesteś blada.

– Boli mnie głowa. To tylko zwykły ból głowy – powiedziała jasnowidzka, kiedy oczy wszystkich zwróciły się na nią. – Już przestałam walczyć ze swoimi wizjami. Po prostu mam za sobą ciężki dzień.

– To prawda. – Bran przyciągnął ją bliżej do siebie i szepnął jej coś do ucha, czym ją rozbawił. Skinęła głową. – My też pójdziemy na górę – powiedział i zniknął razem z Sashą.

– Och, to nie fair posługiwać się magią! – Riley wbiegła po schodach.

– Troje zlustruje górę, druga trójka sprawdzi pomieszczenia na dole. Wolę mieszkać tutaj – oznajmił Doyle, rozglądając się wokół. – Łatwiej się stąd wydostać.

– W takim razie ja i ty zajmiemy sypialnie na dole – zadecydował Sawyer ku wielkiemu rozczarowaniu Anniki. – Blisko kuchni i jedzenia. Popatrzmy, co tu mamy.

Obie sypialnie sąsiadowały ze sobą. Nie były tak duże, jak te w willi na Korfu, ale łóżka okazały się wygodne, a z okien mieli ładny widok.

– Może być – oświadczył Doyle.

– Może być – zgodził się z nim Sawyer, otworzywszy drzwi do łazienki z prysznicem.

Drzwi były przesuwane, chowały się w ścianie. Annikę tak to zachwyciło, że kilka razy je rozsunęła i zasunęła, nim Sawyer złapał ją za rękę i odciągnął.

Znaleźli jeszcze jedno pomieszczenie z czymś, co Sawyer nazwał barkiem, a także z dużym telewizorem (kochała telewizję) i długim stołem, obitym zielonym suknem, na którym leżały kolorowe kule w drewnianej, trójkątnej ramie.

Annika przesunęła dłonią po suknie.

– To nie trawa.

– Filc – wyjaśnił jej Sawyer. – To stół do bilardu, takiej gry. Grasz w bilard? – zwrócił się do Doyle’a.

– Czy jest ktoś, kto przeżył kilka stuleci i nie potrafiłby grać w bilard?

– Ja przeżyłem tylko parę dziesięcioleci, ale nie powiem, część z nich poświęciłem na bilard. Będziemy musieli rozegrać partyjkę.

Obejrzeli toaletę dla gości, kuchnię i jadalnię. Annika od razu się zorientowała, że Sawyer jest zadowolony.

Przechadzał się, jakby nigdy nigdzie się nie spieszył, pomyślała. Aż ją swędziały palce, żeby dotknąć jego ciemnozłotych włosów, wypłowiałych od słońca, potarganych przez wiatr. A na widok jego oczu, szarych jak morze o poranku, miała ochotę westchnąć.

– Włosi znają się na gotowaniu… I jedzeniu. Niczego tu nie brakuje.

Annika wiedziała już trochę o gotowaniu, a nawet nauczyła się przyrządzać kilka dań, więc rozpoznała dużą kuchnię z paroma palnikami, piekarniki do pieczenia ciast i mięs. Wyspa kuchenna była wyposażona w osobny zlewozmywak, który ją oczarował. Drugi zlewozmywak – szerszy – zainstalowano pod oknem.

Sawyer otworzył szafkę, gdzie wszystkie rzeczy zachowywały zimną temperaturę – lodówkę, przypomniała sobie.

– Już zaopatrzona. Riley o wszystkim pomyślała. Piwo?

– Bardzo chętnie – odezwał się Doyle.

– Anni?

– Nie przepadam za piwem. Może jest coś innego do picia?

– Są napoje bezalkoholowe, soki owocowe. Zaczekaj. – Wskazał stojak z butelkami. – I wino.

– Lubię wino.

– Czyli każdy dostanie to, co lubi. – Wybrał butelkę wina, podał Doyle’owi piwo, drugą puszkę wziął dla siebie i podszedł do jakichś drzwi. – Spiżarnia też pełna. Możemy działać.

Wysunął kilka szuflad, aż znalazł przyrząd do otwierania wina. Korkociąg – bardzo zabawne słowo.

– Nie wiem, jak pozostali, ale ja umieram z głodu. Przeniesienie tylu osób na taką odległość jest wyczerpujące.

– Chętnie coś zjem – powiedział Doyle.

– Zaraz coś przygotuję. Riley miała rację, Sasha kiepsko wygląda. Zjemy, napijemy się, odpoczniemy – odrzekł Sawyer.

– W takim razie zajmij się tym, a ja sprawdzę, jak się przedstawia sytuacja na zewnątrz. – Doyle z mieczem w pochwie na plecach wyszedł przez inne szerokie, szklane drzwi.

– Mogę ci pomóc w szykowaniu jedzenia.

– Nie wolisz zająć sobie sypialni?

– Lubię pomagać przy szykowaniu jedzenia. – Przede wszystkim tobie, pomyślała Annika.

– No dobrze, przyrządzimy coś prostego, makaron z masłem i ziołami. Mamy też… Tak, mamy pomidory i mozzarellę. – Wyjął ser z lodówki i podał Annice pomidory z misy, stojącej na szafce. – Pamiętasz, jak się je kroi?

– Tak, umiem bardzo dobrze kroić.

– Pokrój je, a potem poszukaj talerza albo półmiska. – Pokazał rękami, jakiej ma być wielkości.

Miał mocne dłonie, ale potrafił delikatnie nimi dotykać. Annika pomyślała, że delikatność to swego rodzaju siła.

– Rozłożysz na nim pomidory, a na nich ser – ciągnął, więc wiedziała, że musi go uważnie słuchać. – A potem pokrop wszystko oliwą. – Postawił na blacie pojemnik z oliwą.

– Pokropić znaczy lekko polać.

– Zgadza się. I dodasz to. – Podszedł do okna, na którego parapecie stało kilka doniczek, odłamał łodyżkę z liśćmi. – To bazylia.

– Pamiętam. Daje aromat.

– Tak jest. Pokrój listki, posyp nimi pomidory z mozzarellą, dodaj nieco pieprzu i finito.

– Finito?

– Gotowe – wyjaśnił.

– Już się biorę do pracy.

Zadowolona Annika splotła z tyłu głowy swoje czarne, sięgające do pasa włosy i przystąpiła do działania, a Sawyer postawił na kuchni garnek z wodą. Potem nalał Annice wina, a sam pociągnął łyk piwa.

Lubiła przebywać z nim sam na sam i nauczyła się delektować takimi chwilami. Wiedziała, że czekają ich kolejne walki, i pogodziła się z tym. Że będzie więcej cierpienia – z tym też się pogodziła. Ale otrzymała pewien dar: nogi, dzięki którym mogła opuścić morze i poruszać się po lądzie, nawet jeśli tylko przez krótki czas. Miała też przyjaciół, cenniejszych niż złoto. I zadanie, które polecono jej wykonać.

A przede wszystkim miała Sawyera; pokochała go, zanim się jeszcze dowiedział o jej istnieniu.

– Masz marzenia, Sawyer?

– Słucham? – Spojrzał na nią rozkojarzony, wyjmując z szafki durszlak. – Jasne. Jasne, prawie wszyscy marzą.

– Czy wyobrażasz sobie czasem, co będzie, jak już wykonamy swoje zadanie, kiedy znajdziemy wszystkie trzy Gwiazdy Fortuny? Gdy Nerezza nie będzie już im zagrażała? I nie będziemy musieli więcej walczyć?

– Trudno w tej chwili przewidzieć, co wtedy będzie. Ale owszem, myślę o tym.

– Czego najbardziej byś pragnął, kiedy to się skończy?

– Nie wiem. Od tylu lat stanowiło to główną część mojego życia… Mam na myśli poszukiwania, nie walkę.

Ale zostawił na chwilę makaron i zastanowił się. Według niej poświęcanie komuś uwagi też było przejawem siły.

– Może, kiedy już uznamy, że zrobiliśmy wszystko, co należało zrobić, dobrze byłoby, gdyby cała nasza szóstka usiadła gdzieś na ciepłym piasku na plaży i spojrzała w niebo, by po prostu na nie popatrzeć. Zobaczyć wszystkie trzy gwiazdy w górze, gdzie ich miejsce. Wiedząc, że wróciły dzięki nam. To byłoby bardzo przyjemne.

– Nie marzysz o bogactwie ani długim życiu? – Spojrzała na niego. – Albo o kobiecie?

– Gdybym miał zaczarowaną lampę, byłbym idiotą, jeśli bym sobie tego nie zażyczył. – Umilkł na chwilę i przesunął palcami po włosach. – Ale przyjaciele, którzy walczyli u mojego boku, gorący piasek na plaży… To mi wystarczy. A jeśli do tego jeszcze dodać zimne piwo, niczego więcej nie potrzebuję do szczęścia.

Chciała coś powiedzieć, ale wrócił Doyle.

Chociaż był wysoki i umięśniony, poruszał się bardzo lekko.

– Nie mamy przy domu miejsca do treningów, jak w Grecji, ale możemy ćwiczyć w gaju cytrynowym. I jesteśmy bardziej odizolowani od świata, niż przypuszczałem. Chociaż Bran może nas dodatkowo ukryć przed wścibskimi spojrzeniami. Jest tu ogród, chociaż mniejszy od tego wokół willi na Korfu. A na tarasie stoją doniczki z ziołami i pomidorami. Jest też duży stół, przy którym możemy jeść, osłonięty winoroślą. Panuje tam miły cień. Ale problemem mogą być pszczoły. Mamy także basen.

– Naprawdę?

– Też mniejszy od tego na Korfu. Zaraz obok patio. Może dlatego po obu stronach posadzili drzewa, żeby zapewnić sobie ciszę i spokój. Zależy ci na którejś sypialni?

– Nie. Jest mi to obojętne.

– W takim razie zaniosę do jednej swoje graty.

Kiedy wyszedł, pojawiła się Riley.

– Czytacie w moich myślach. – Podeszła do Anniki i objęła ją w pasie. – Umieram z głodu. Co zjemy?

– Sawyer właśnie gotuje makaron, a ja szykuję pomidory z serem, oliwą i ziołami. Zjemy, napijemy się i odpoczniemy.

– Jestem za.

– Przyjaciel twojego przyjaciela zadbał o pełną spiżarnię – poinformował Sawyer Riley.

– Tak, postarał się o to. Piwo czy wino? – By ułatwić sobie wybór, pociągnęła łyk piwa od Sawyera, a potem łyk wina z kieliszka Anniki. – Niełatwy wybór. Ponieważ jemy makaron, zdecyduję się na wino. Bran i Sasha ubiegli mnie i zajęli główną sypialnię. Ale jest ich dwoje, więc nie mam pretensji.

– Doyle i ja będziemy spać na dole. Są tu dwie sypialnie i w pełni wyposażona łazienka. Wystarczy nam.

– Świetnie. A ty, Anniko, wybierz sobie pokój na górze. W jednym z tych, które zostaną, Sasha i Bran chcą urządzić studio malarskie i pracownię czarnoksiężnika. Nie można stąd dotrzeć pieszo na plażę, ale możemy skorzystać z funicolare.

– Co to takiego?

– To kolejka na linie. Można pojechać do miasteczka albo na plażę, albo…

– Chcę się przejechać funicolare! Czy możemy jutro się przejechać?

– Być może. Wyprawa do sklepów w Anacapri to męczący spacer w dół, a potem forsowna wspinaczka z powrotem. Żeby się dostać do Capri, trzeba jechać autobusem albo taksówką. W Anacapri nie ma samochodów. Jeśli uznamy, że potrzebne nam auto, znajdę coś dla nas. Zaparkujemy je w Capri. Ale głównie będziemy się poruszać pieszo lub korzystać ze środków transportu zbiorowego. Sprawdzę, czy przed domem wszystko w porządku.

– Doyle już to zrobił. – Sawyer włożył spaghetti do garnka z wrzącą wodą.

Riley zawahała się i popatrzyła na drzwi. A potem wzruszyła ramionami.

– Nie ma sensu, żebym sprawdzała po nim.

– Mamy basen – poinformowała ją Annika.

– Tak, wiem. Może popływam przed kolacją. Na tarasie jest stół, prawda? Proponuję, żebyśmy zjedli na dworze.

– Jestem za. Możesz nakryć stół.

Riley nalała sobie wina, uniosła kieliszek w toaście.

– Zaraz się do tego wezmę – powiedziała do Sawyera. Nalała drugi kieliszek wina, widząc w drzwiach Sashę z Branem. – Wino przywróci ci rumieńce, Sash.

– Chętnie się napiję. I coś zjem. Sawyerze, Anniko, jesteście niezrównani.

– Włoskie piwo? Mogę spróbować. – Bran otworzył lodówkę i wyjął piwo dla siebie. – Gdzie Doyle?

– Nasz nieśmiertelny się rozpakowuje. – Sawyer zamieszał makaron. – Zajmiemy dwie sypialnie na dole.

– Anniko, możesz wybrać pokój dla siebie na górze.

– Riley powiedziała, że potrzebny wam pokój na pracownię malarską i na czarodziejskie sztuczki Brana. Wybierzcie, który wolicie, a ja zajmę ten, co zostanie.

– Jeśli naprawdę jest ci to obojętne, weźmiemy ten naprzeciwko naszej sypialni. Jest mniejszy od tamtych dwóch, ale wystarczająco duży na nasze potrzeby. A w tym ostatnim okno wychodzi na morze. Chyba chętniej będziesz kładła się spać i budziła się, mając widok na morze.

Wzruszona Annika podeszła do Sashy i ją objęła.

– Dziękuję.

– Moja sypialnia jest naprzeciwko twojej – powiedziała Riley. – Też chciałabym mieć pokój z widokiem na morze, ale gaj cytrynowy za oknem nie jest zły.

– I broni tylnych flanek – dodał Bran.

– No właśnie. Zjemy na dworze. Jak tylko znajdę talerze.

Znalazła je – równie kolorowe, co poduszki. Wyszła razem z Sashą, która postanowiła pomóc Riley w nakrywaniu stołu. Annika została w kuchni i z przejęciem dodawała zioła do sałatki.

– Czy tak dobrze? Czy robię to, jak trzeba?

Sawyer rzucił okiem na półmisek.

– Po prostu idealnie. Potrzebuję jeszcze kilku minut, żeby doprawić makaron.

– Potrzebne nam świece! I kwiaty. – Wybiegła, by poszukać tego, co uważała za niezbędne, by stół wyglądał, jak należy.

Sawyer spróbował makaronu i wyłączył palnik.

– Sasha dobrze się czuje?

– Najwyraźniej jest trochę bardziej poruszona niż pozostali. Jedzenie i odpoczynek powinny jej pomóc. – Bran obejrzał się, gdy wszedł Doyle. – Zabezpieczyłem dom i jego sąsiedztwo odpowiednim zaklęciem, mimo to, nim się położymy spać, chcę wszystko dodatkowo ochronić. Prędzej czy później nas znajdzie, a będzie nieźle wkurzona.

– Znajdzie nas – przyznał mu rację Sawyer, odcedzając makaron. – Lecz o wiele trudniej będzie jej znaleźć Gwiazdę Ognia tam, gdzie ją ukryłeś.

– Co według mnie znaczy, że jeszcze usilniej spróbuje zdobyć kolejną gwiazdę. – Doyle uniósł butelkę z piwem, napił się. – Gdybym był na jej miejscu, uznałbym, że nie doceniłem przeciwnika w pierwszym starciu. Duma doprowadzi Nerezzę do takiego wniosku. I wtedy nasza przeciwniczka stanie się groźniejsza.

– I sprytniejsza – dodał Bran. – Do tej pory kierowała nią głównie furia i gwałtowność. Ucierpieliśmy, ale ona bardziej. Jeśli jest mądra, tym razem może nie tyle zdać się na siłę, ile wypracować jakąś strategię. Musimy być na to przygotowani.

– Musimy zjeść. – Sawyer wrzucił makaron do miski, wymieszał z masłem i ziołami. – A potem się wyspać.

– Masz rację. I musimy uczcić to, że jesteśmy cali, razem i bezpieczni, nawet jeśli tylko chwilowo.

– I gotowi wyruszyć na poszukiwania kolejnej gwiazdy.

Bran skinął głową do Doyle’a.

– Tak, kolejnej gwiazdy. Jeszcze nie wiemy, czy tej z wody, czy z lodu. Ale los przywiódł nas tutaj, a nieoceniona Riley znów zapewniła nam dach nad głową i jedzenie. Wystarczy, jak jutro zajmiemy się przygotowywaniem dalszej strategii, prawda?

– Musi wystarczyć, bo jedzenie gotowe. Zanieś to na stół, z łaski swojej. I wino. Ja wezmę dla siebie jeszcze jedno piwo.

Sawyer wyszedł na taras, gdzie powietrze pachniało cytrynami. Wąski sierp księżyca rzucał miękkie, niebieskie światło na ziemię i morze.

Annika, zgodnie ze swą naturą, wyczarowała z serwetek bukiet kwiatów i przyniosła z domu świece.

– Nie mogłam znaleźć… – Zapomniała, jak się na to mówi, więc pokazała na migi, jak zapala zapałkę.

– Zapałek – podpowiedział jej Sawyer.

– Zostaw to mnie. – Bran pstryknął palcami i zapłonęły wkłady, a także cienkie świeczki.

Annika się roześmiała i klasnęła w dłonie. A potem podbiegła do Brana, żeby go uściskać.

– Już uściskałam Sashę i Riley. Jesteśmy wszyscy razem w nowym miejscu. – Odwróciła się, żeby objąć Doyle’a, i udało jej się skłonić go do uśmiechu. – Mamy dobre jedzenie i dobrych przyjaciół.

Na koniec odwróciła się do Sawyera, objęła go, wciągnęła jego zapach.

– Nerezza nie ma przyjaciół i tego wszystkiego, co my.

– Wcale jej na tym nie zależy.

Sasha zachwiała się, ale zaraz szybko się wyprostowała. Swoimi mrocznymi oczami widziała więcej niż tylko morze i sierp księżyca.

– Nerezzie wcale nie zależy na przyjaciołach, miłości czy bliskości. Żyje kłamstwami, chciwością i niezdrową ambicją. Ma w sobie wszystko, co pełne mroku. Teraz wścieka się, bo poznała, co to ból. Ale wkrótce zacznie nas szukać, spiskować i znów się pojawi. Jest spragniona krwi. Naszej krwi, bo tylko ta zaspokoi jej pragnienie. Pojawi się bez względu na to, jak dobrze zabezpieczymy nasz świat. Odszuka nas dzięki magicznej kuli. I znajdzie sobie pomocnika. Chciwość oślepia. Bogini wybierze sobie człowieka, człowiek zawrze przymierze z boginią, które przypieczętują krwią. Na tej wyspie, w okalających ją wodach, przy wtórze pieśni i westchnień rozegrają się nowe bitwy. Popłynie krew, przyjdzie cierpienie. A zdradę osłoni uśmiech. Na tej wyspie – ciągnęła – w okalających ją wodach niebieska czysta gwiazda czeka na niewinną i waleczną. Gwiazda Wody nie powstała z łez, ale popłynie wiele łez, nim ją znajdziemy.

Znów się zachwiała, była blada jak duch. Bran złapał ją i przytulił.

– Oddychaj głęboko, fáidh.

– Nie walczyłam z tym. Przysięgam, że nie starałam się tego zablokować. Po prostu… Wszystko wydało mi się jakby nie takie.

– Podróż. Nigdy wcześniej nie przenosiłem jasnowidzki ani nikogo tego rodzaju – powiedział Sawyer.

– Pomieszanie zmysłów?

Sawyer spojrzał z ukosa na Riley.

– Niezupełnie, ale może wizja musiała… No wiecie, nadgonić. Chcesz wody? Przyniosę ci wody.

– Nie, nie, nic mi nie jest. Już mi lepiej. – Sasha odetchnęła głęboko. – Naprawdę już mi lepiej. Wcześniej jakbym nie mogła odzyskać równowagi. Teraz mogę. Więc owszem, może to przez tę podróż. Mój Boże, co to był za dzień, nieprawdaż? Usiądę.

– I zjedz. – Annika pospiesznie nałożyła jej na talerz makaron, pomidory i mozzarellę. – Musisz coś zjeść.

– Zjem. Wszyscy zjemy. Te obrazy pojawiły się tak nagle. Rzeczywiście jakby mnie dogoniły i na mnie wpadły. Jest w nich dużo brutalności. Wszystkie obrazy przepełnia gwałtowność, wściekłość Nerezzy i żądza zniszczenia nas. Teraz nie chodzi tylko o zabicie nas lub zranienie. Chce, byśmy umierałi w męczarniach.

– Powiedziałaś, że kogoś znajdzie – przypomniała jej Riley. – Jakiegoś człowieka.

– Tak. Nie wiem, czy to mężczyzna, czy kobieta. Ale znajdzie kogoś, kto stanie u jej boku.

– Po zmaganiach z boginią… – Doyle nałożył sobie jedzenie na talerz – nie przejmuję się walką ze śmiertelnikiem.

– Powiedział człowiek nieśmiertelny – wtrąciła Riley. – Ludzie są przebiegli, podstępni i niebezpieczni. Jeśli Nerezza zawrze z kimś sojusz, to tylko z kimś, kto będzie dla niej użyteczny. Nie bądź taki chojrak.

Sawyer podał miskę Annice.

– Cóż, teraz wiemy, której gwiazdy szukamy na Capri. To Gwiazda Wody. Możemy tę kwestię skreślić z listy spraw, które należy wyjaśnić.

– Jest niebieska i śliczna. Nieziemsko niebieska. Nie wiem, czy uda mi się w pełni oddać ten kolor na obrazie. Gwiazda Ognia płonęła i rzucała błyski. A ta… – Sasha na chwilę zamknęła oczy. – Świeci i jakby… faluje? Jak woda. Może dlatego.

Sasha nawinęła na widelec makaron, spróbowała i znów zamknęła oczy.

– Och, ale dobre, Sawyer. Świetnie przyrządzone. Ja przygotuję śniadanie.

– Nie, ja to zrobię. Ty będziesz miała wolny ranek.

– Chętnie ci pomogę.

– Widzisz? – Wskazał Annikę. – Mam już pomocnicę, zdolną i chętną do pracy.

– Przygotowałam to. – Annika ostrożnie spróbowała sałatki. – I jest dobre.

– Cholernie dobre – potwierdziła Riley i wzięła sobie dokładkę. – Jutro przystąpię do zbierania informacji. Może to zbyt pochopne uznać, że Gwiazda Wody jest w wodzie, ale pierwsza była pod wodą. Znam kilka pobliskich grot na lądzie i pod wodą. Dowiem się o nich więcej.

– Mówiłaś zarówno o lądzie, jak i o wodzie – zauważył Bran. – O pieśniach i westchnieniach.

– Jak wtedy, kiedy fruwaliśmy.

– Słucham?

– Nie fruwaliśmy – poprawiła się Annika, zwracając się do Sawyera. – To uczucie, kiedy się frunie, albo jak sobie wyobrażam uczucie, kiedy się frunie. Podróż. Pieśni i westchnienia, kiedy nas tu teleportowałeś.

– Jakie pieśni i westchnienia, Anniko? – Bran utkwił w niej spojrzenie swoich ciemnych oczu.

– Nie słyszałeś tego?

– Nie. – Bran powiódł wzrokiem po siedzących wokół stołu. – Nie sądzę, by ktokolwiek z nas coś słyszał.

– Ja słyszałam jedynie tornado. – Riley obserwowała Annikę, nie przestając jeść. – Przeżyłam kilka tornad i podróżowanie z Sawyerem jako żywo skojarzyło mi się z nimi. A ty słyszałaś śpiew i westchnienia.

– Tylko przez chwilę. To było takie śliczne. Sprawiło… – Przycisnęła rękę do serca, a potem złączyła obie dłonie. – Sprawiło, że moje serce wypełniła radość. Był pęd powietrza, kolory i światło. Bardzo porywające. A potem pieśni, melodia i słowa, których nie słyszałam wyraźnie. I westchnienia, ale nie smutne. Przynajmniej nie wszystkie. Słodkie, a zarazem trochę melancholijne. Smutne, a jednocześnie radosne.

– Chyba mogło to wychwycić tylko ucho syreny – powiedziała Riley. – Gwiazda Wody, syrena. Ciekawe. – Zjadła trochę makaronu, uśmiechnęła się. – Będzie nam potrzebna łódź. Zajmę się tym.

*

Później, kiedy dom pogrążył się w ciszy, kiedy wszyscy jej przyjaciele spali, Annika wyszła na taras przed swoim pokojem. Morze ją ciągnęło – ostatecznie była istotą morską. Bardzo chciała pofrunąć w dół, by trochę popływać.

Ale morze musi zaczekać.

Miała nogi, wielce je sobie ceniła, chociaż odkąd powiedziała wszystkim, kim jest – bo nie miała wyboru – zegar zaczął odmierzać czas, w ciągu którego będzie jeszcze mogła się nimi cieszyć.

Więc spoglądając na sierp księżyca nad morzem, marzyła, że zdąży zaśpiewać i wzbudzić westchnienie w sercu Sawyera w tym czasie, jaki jej pozostał. Pragnęła, żeby poczuł to, co ona, choćby przez jeden dzień.

Najpierw jednak obowiązek, nigdy nie będzie się od niego wymigiwać. Ale mogła w głębi serca marzyć, że spełni swój obowiązek, a potem pozna, co to miłość, nim na zawsze wróci do morza.

CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ, PŁATNEJ WERSJI
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: